Gdybym miała zamknąć oczy i z słów ułożyć Wam opowieść…
Gdybym miała wyszukać te najpiękniejsze i zmysłowe…
Te idealnie opowiadające o wymarzonym, wizualnym świecie mojego dziecka…
O Jego kolorach, kształtach, wzorach…
O świecie wnętrz jakie kołyszą się w mojej głowie.
O świecie jaki zamieszkuje w moich myślach i pragnieniach.
Jeżeli miałabym Wam opisać piękno największe, widziane moimi oczyma dla mojego dziecka… byłoby to jedno słowo… Quax.
Tego dnia gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży postanowiłam ten czas celebrować.
Zrezygnowałam z pracy. Nie żyjemy w czasach gdzie w rodzinie bywało po dwanaścioro dzieci. Dziś model rodziny przewiduje jedno, dwójkę a już bardzo wyjątkowo trójkę.
Tylko pierwsza ciąża jest ostatnim tchnieniem błogiego lenistwa, czasu na zaległe książki, filmy. Na wylegiwanie się porankami w łóżku z kubkiem kakao w ręce.
Kolejna, pomimo stanu identycznego, jest już konieczną zupą na obiad, kolorowaniem, prowadzaniem do przedszkola, schylaniem się przy kąpieli i obcinaniu małych paznokietków. Kolejna jest już spędzona w codziennym zamieszaniu i grafiku pełnym zajęć.
I w tym moim spokojnym, cichym dniu leżąc na kanapie w kwiaty szukałam wszystkiego co będzie budowało świat rzeczy mojej córki.
Setki sklepów internetowych z tysiącem przedmiotów, stron, podstron i zakładek…
A w tym wszystkim ten jeden.. Ten, w którym zatapiając swój wzrok, nakreślał wymarzony dziecięcy dom. I całe dnie. Popołudnia, poranki. I przy śniadaniu…
-A popatrz na to. Cudne. Prawda?
– Ale to już Kochanie mamy.
– No tak, ale nie takie… 🙁
I przeklinałam wszystkie zakupy zrobione przed odnalezieniem Tej strony.
Cóż… Zostało mi jedynie pogodzić się z tym faktem, czekać aż Tosia podrośnie i wypatrywać kolejnych magicznych przedmiotów niezbędnych do codzienności z dzieckiem.
Pojawiło się ich kilka.. no może kilkanaście. Ale ciiiiichoooo… bo mnie mąż zmierzy złowrogim spojrzeniem 🙂
Postaram się Wam najpiękniej jak potrafię pokazywać w kolejnych postach to co skradło moje serducho.
Zaczynamy od fotela. Mistrzostwo wykonania. Mam nadzieję, że zdjęcia oddają choć ułamek jego uroku, szyku i elegancji.
Koc. Mam ich dziesiątki. Z polaru, dziurkowane, siateczkowe, z misia, wełniane… Szaleństwo, którego opanować nie potrafię. Dlatego też kolejny zagościł w naszym koszu na narzuty. Prawdziwa wełna. Grubaśny strasznie. Nawet już do jesieni przedeptuję jak głupia żeby tylko ten kocyk…
Owca… ten temat zostawię, bo mamy całą farmę 🙂 A następnym razem postaram się Wam pokazać krowy Tosi na dzikim zachodzie…
Jeżeli fotel jak z Filharmonii to nie mogłyśmy wystąpić w jeansach.
Mam córkę. Sama jestem kobietą, której z szafy się wysypuje. Nie mogło być inaczej jak zakochać się w tiulach. Najpierw tych dziecięcych. Słodkich, księżniczkowych. Później rynek zaczynał mocno zapełniać się modnymi „TUTU”.
Dziesiątki firm. Dla malusich jak i dorosłych. Przekopałam wszystko. Skupiłam się na każdej nitce, długości, grubości tiulu.. Kupiłam bezkonkurencyjne.
Możecie mi nie wierzyć. Chodzę w niej na okrągło. Wszędzie. W świąteczną niedziele jak i w środę po szarych chodnikach Śląska. Mam wrażenie, że świat w niej jest jakiś lepszy.
Obserwuję kobiety, które zakupują owe spódnice. Uroczy widok. Jakby wróciły do czasów dzieciństwa… Z ręką na sercu… najlepszy ciuchowy zakup ostatnich lat…
I… nie napisałam Wam dziś historii żadnej. Takiej ważnej, ze swojego życia…
Patrząc na zdjęcia… przepraszam, ale nie potrafię skrócić zachwytu, nad tym, o czym dziś, ja Wam tutaj…
Fotel, Owca, Koc – Muppetshop
Antonina Adela:
bluzka – Zara
spódnica – Kids On The Moon
trampki – Next
Mama:
bluzka – Joop
spódnica – Kids On The Moon
buty – Zebra
torebka – Not To Repeat
fotografia: Kamil Zasadziński
serdeczna pomoc przy sesji: Magdalena Zasadzińska
miejsce: najpiękniejsze w Zabrzu – restauracja Impresja