krótko. dwa zdania, bo nam ciasto w lodówce czeka na ciasteczka kruche. Tosia siedzi już z wałkiem i foremkami więc dodaję tylko zdjęcia. urodzinki Antki. tak jesteśmy już trochę zagraceni w mieszkaniu, już trochę na kartonach. na budowie jeszcze plac budowy.. ale tort i świeczki muszą być, więc symbolicznie spotkaliśmy się w najbliższym rodzinnym gronie, na naszej przyszłej werandzie. urodziny zorganizowane w godzinę. stół na kobyłkach, ławki z desek.. dzień uroczy. tylko smutno, że moi rodzice nie dali rady dojechać.. ale urodzin jeszcze mnóstwo przed nami więc nadrobimy.
oczywiście gdzie moja siostra, tam najpyszniejszy chleb na zakwasie. godzinkę przed spotkaniem wyjęty z piekarnika.
pomidorki z foliówki teścia.
przepyszne ciasto od Andzi (moje ulubione) na jeszcze ciepłej brytfannie.
uśmiechy, rozmowy, zabawy..
i prezenty…
najpiękniejszy prezent dla Antoniny to bez wątpienia przyjazd Jej kuzynek.
kupiliśmy Tosiulce zestaw kuchenny z Ikea. zastanawiałam się długo nad różnymi, myślałam o kuchni z brio, kuchni robionej na zamówienie, ale kupiliśmy tą i jesteśmy bardzo zadowoleni. Tosia okazała to pójściem spać o północy, gdyż tyle miała zmywania i układania. tyle kaw do zrobienia, zup do ugotowania.. no a dziś pieczemy.. z zestawem zabawkowym, ale prawdziwe ciacha.
kupiliśmy kuchnię, garnki, owoce, warzywa, kubki, talerze.
tablicę do malowania.
dostaliśmy też zestaw do pieczenia. crocsy. i wiele innych.
ale świetnym pomysłem mojej siostry było między innymi kupienie Tosi grabi z firmy Fiskars. nie miałam pojęcia, że robią też dla dzieci. Jeżeli Ktoś ma dom, ogród.. polecam.
Tosi sukieneczka i sweterek z firmy Carter’s od Cioci Iwonki z Ameryki.
z okazji urodzin mojego dziecka, słowa odnośnie mijającego czasu, może zupełnie innnym razem, teraz biegnę te ciasteczka z Nią piec.. zdecydowanie ważniejsze.
krakoff
mój mąż stanął na murze chińskim, pod Tadż Mahal w Indiach, i wielu innych niezwykłych miejscach tego świata..
ale żeby Wieliczki nie zwiedzić? W Oświęcimiu nie być?! Wstyd!
dlatego w dzień Jego urodzin, postanowiłam nadrobić Mu zaległości i wybraliśmy się sobotnim rankiem do naszej kopalni soli..
w drodze powrotnej poszliśmy na mały spacer krakowskim rynkiem..
i choć powinnam powiedzieć, że tak jakby niedawno, całkiem przed chwilą, chodziłam tymi ścieżkami w licealnych latach..
a tak wcale nie jest.. mam wrażenie będąc w Krakowie, jakby te wspomnienia były sprzed co najmniej trzydziestu lat..
tyle od tego czasu się wydarzyło, tyle nazmieniało.. tak się zacierają w głowie wspomnienia, ludzie, dialogi..
nowe nastaje każdego dnia i tamto coraz bardziej w niepamięć odchodzi..
a szkoda..
choć jeżeli tylko dobrym zastępowane, to cieszyć się należy.. bo to takie dzieje..
że z dnia na dzień, z dnia na dzień, nowe, następne, kolejne… byleby dobre,w miarę znośne i bez zbytniego cierpienia..
sukieneczka Toli tutaj.