Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the instagram-feed domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/szafatosi/domains/juliarozumek.pl/public_html/wp-includes/functions.php on line 6114
grudzień 2013 – julia rozumek

najpiękniej.

_DSC0488 _DSC0515 _DSC0475 _DSC0513 _DSC0771 _DSC0618 _DSC0593 _DSC0566 _DSC0623 _DSC0596 _DSC0518 _DSC0492 _DSC0509 _DSC0481 _DSC0682 _DSC0696 _DSC0686 _DSC0685 _DSC0719 _DSC0723 _DSC0708 _DSC0742 _DSC0726 _DSC0754 _DSC0777 _DSC0782 _DSC0832 _DSC0790 _DSC0795 _DSC0646 _DSC0679 _DSC0798
_DSC0827
_DSC0614

na najdrobniejsze cząstki rozpadam się gdy słyszę w radio pierwsze dźwięki „all i want for christmas”..
i nie przeszkadza mi, gdy grają je już na początku listopada.. 
wszystkie miliony migających świateł na ulicach, w centrach handlowych. 
półki pełne mikołajków z czekolady.
anioły, bombki, serca i  cynamon..
pomarańcze i rozgwiazdy anyżu.
odgłosy dzwonków z sań i uprzęży reniferów.
płatki śniegu na szybach, w telewizyjnych ramówkach. 
i ten krzyczący Kevin na polsacie.
do nieprzytomności uwielbiam. czekam na ten czas cały rok. czekam tak, jakby to jakiś cud miał nastąpić.
i nie czekam na nie ze względów religijnych, bo ateistką jestem.
czekam na Nie jako święto rodziny i Jej celebracji.
i moja siostra czeka równie mocno jak ja. kiedy o tym opowiadamy, tańczą nam takie same iskry w oczach.
ta sama gestykulacja i ten głos rozpływający się przy wypowiadanych słowach „ja też”..
a wtedy wspominamy jak to niosłyśmy karton z tą nową zastawą, co od Cioci z Piły dostaliśmy. 
z góry po schodach, żeby na stole rozłożyć, bo Mama kazała. i Ona całą drogę mi powtarzała „od dołu trzymaj bo się otworzy i wszystko się potłucze dałnie”. ja, jak to ja, jakbym Jej nie słyszała i miałam wiedzę o dużą większą na temat tego jak nieść powinnam.
przed samym stołem nie wytrzymała. puściła karton i tak mi wtłukła!!! opowieść jest na kwadrans.
tym bardziej, że to ja zawsze jako ta młodsza Ją biłam i wygrywałam. a ten jeden jedyny raz nie wytrzymała.
schemat co roku był zawsze ten sam. nigdy nie było inaczej. 
zawsze ten dziwny pusty pokój jak się firany i zasłony do prania ściągało i dywan wyniesiony do trzepania.
zawsze zamieszanie. lodówka, której nie dało się zamknąć. ustalanie Kto przyjedzie na pierwszy dzień świąt.
szukanie prezentów po szafach. rozwijanie światełek na choinkę w dzień wigilii. i zawsze, ale to zawsze po włączeniu do kontaktu okazywało się ,że nie działają. Tata wtedy szybko do „Rogulskiej” jechał (to taki sklep we wsi obok. taki z mydłem i powidłem).pruł naszym Suzukiem po śniegowych drogach. i to oczekiwanie.. czy kupi? czy jeszcze jakieś będą? 
ten bałagan na środku przedpokoju przy robieniu stroików. i wieczne szukanie wazonów dla tych gałęzi .. wybieranie choinki z Tatą.
Mama, która napiekła i nagotowała jak dla wsi całej. Tata, co to wiecznie mówił, że on woli zjeść byle co, ale żeby zamieszania nie było.. ciekawa jestem, czy jakby już było to byle co, to też by tak twierdził..
ale zamieszanie i tak było małe. nie, nie.. Ono było wielkie, ale godne Bożego Narodzenia. bo święta bez zamieszania, biegu, hałasu, ciągłego „nie zdążę” nie byłyby tymi właśnie świętami. i choć ta Mama ciągle w biegu. kuchnia – spiżarka, kuchnia- spiżarka, to i tak siłę i humor dobry miała zawsze. skąd te pokłady brała..? do dziś nie rozszyfrowałyśmy z siostrą mą tej zagadki..
i ta radość z pierwszego dnia świąt, bo Mama wtedy była cały dzień w domu. Bo Mama nie pracowała tylko dwa dni w roku.

wspomnienia z rodzoną mam identyczne. pewnie przez wspomnienia tak kochamy Boże Narodzenie.
bo takiego Bożego Narodzenia nauczyła nas nasza mama. najpiękniejszego.

jadą do nas. całą gromadą. Mama, Tata, Siostra ma, mąż Jej i dzieci sztuk dwa.
jadą busem. załadowani po dach. wiozą kapustę, zupę grzybową, ciasta.. a jak się okazało i tort z okazji imienin mojego męża.
wypachnieni, wystrojeni. z humorami dobrymi. piękni. 
dzwonię zapytać gdzie są, bo już Tosia w oknie od dawna. no jadą. jadą, ale tu jest dyskusja na stacji benzynowej, bo dzieci chcą hot dogi i czemu one nie mogą tych hot dogów?! zupę też zjedzą. a jak one na wsi mieszkają to chociaż na hot doga nam pozwólcie!!
rozpacz wielka. 
i Justyś moja pyta „a co doczekać się nie możecie? tęsknicie już?”
mówię Jej „wiesz, tak, już w oknach siedzimy i wypatrujemy.. ale ja.. ja to najbardziej czekam na Ciebie. tylko ciiii”
Ona do mnie szeptem „ja też, kocham Cię”..
a oni tam w tle ciągle o tych hot dogach…

choinka u nas stoi duża. czubek o sufit haczy. stół naszykowany. prezenty spakowane.
Tosia ma sukienkę, a mąż koszulę włożył. w kominku ogień skacze.
lampiony, świece. na każdym talerzyku kilka słów z podziękowaniem za pomoc przy budowie.

jadą. już są na naszej ścieżce. z okna kuchennego widać. światłami migają. my z okrzykami do drzwi.
gramolą się. brudzą przy tym. ściskają się. gwar okrutny.
niosą ten gar z zupą. Ktoś prezenty wlecze. tamten kurtki na wieszak zmieścić nie może. 
no jednym słowem „jest rodzina w komplecie”.

Adaś po swoich rodziców jedzie, co za płotem prawie. 
do opłatka rąk wiele, co to potem wszystkie Tosia pozjadała. bo przecież gdy ja byłam dzieckiem, to zawsze się ten opłatek zjadało co został. no smak miał najlepszy ze wszystkich świątecznych dań.
ten chce filet a ten karpia. tamten zupą sie najadł i ziemniaków nie chce. do prezentów dzieci zerkają.
kto kawę, kto herbatę?
w kartonowym pudle pod choinką, dwa karmniki dla ptaków. jeden dla Tosi, drugi dla Tosi kuzyna. mój Tato cały dzień przed wigilią robił. piękne jak wszystko czego się dotknie. to taki prezent z duszą.
papierów, katonów, toreb, wstążek po prezentach całe mnóstwo.
radości jeszcze więcej. dzieci już xboxa montują. skaczą. 
„Ciocia bo Tosia też chce!” „Mama weź Ją” „teraz ja”.
skaczą na dwóch graczy, a Tosia po środku i myśli, że też gra.
wino w kieliszkach błyszczy się zza świecy. sernik pyszny. rodzynki wydłubuję i na talerz sąsiadowi przekładam.
rozmów do nocy. wygłupów, śmiechu. 
bo jak jest moja siostra, to zawsze jest najlepiej, najpiękniej.

a kiedy wszystko ucichło. usiadłam na podłodze. światła od świec, lampek i choinki migają w odbiciach okiennych.
ciepło. dobrze. rodzice zdrowi. oni i my. i wszystko, wszystko tak jak może być najpiękniej w dzień Bożego Narodzenia..
tylko tak jakoś nie mam tych motyli w brzuchu.. może to ten brak śniegu..?
hmm… 
po chwili zrozumiałam, że te motyle już nigdy nie wrócą, nawet jak będzie najpiękniej.
nie wrócą, bo już dziś jestem Mamą. dorosłym człowiekiem.
dziś magię chwili mają w sobie nasze dzieci, a naszą rolą jest pielęgnować w Nich to jak najdłużej..
a my… obyśmy mieli już do końca życia „najpiękniej”. to w końcu też magia..

_DSC0558

P.S
pod choinką leżał sobie taki jeden z prezentów.. owinięty w szary papier, a na nim ręcznie namalowana gałązka, bombki a w nich domek. świeca. i napis „Miśka”. owa „Miśka” to moja siostra. żona szwagra mego. i ten Szwagier tak pijąc kawę w warsztacie wymalował. od niechcenia. a ja i siostra ma w zachwytach…

_DSC0621
usłyszawszy to mój mąż, zniknął na chwilę..
kiedy wrócił miał wyrysowaną gałąź na prezencie dla mnie. bombki i świecę.. i napis „dla kwiatuszka”..
za grosz nie chciał być gorszy… :)))
_DSC0629

 pod choinkę firma Babafu (klik) (fb tutaj) przysłała mi piękne plakaty do kuchni z moimi ulubionymi cytatami. Pięknie dziękuję. są idealne.
dziękujemy za prezenty dla Tosi firmie Planeta Dziecka. układanka magnesowa (tutaj) i lala (tutaj).

 

słowo na święta.

_DSC0433 _DSC0427 _DSC0327 _DSC0342

kompot z suszu mi na piecu bulgocze..
pachnie prawdziwą choinką, zdobytą u tutejszego leśniczego.

w misach kokoszą się pomarańcze i mandarynki.
założyłam świeże pościele i podłogi lśnią.
pokoje gościnne czekają by zapełnił je gwar rozmów i torby rebiaty, z ciepłym odzieniem na pasterkę.
czeka 14 krzeseł. 14 talerzyków i 14 łyżek. 14 prezentów czeka..
Tosia słodko śpi, a ja choć padam z nóg trochę jeszcze zrobię.. bo to niezwykle miłe padanie z nóg..
zanim skończy się dzisiejszy dzień i przygotowania, chciałam jeszcze Wam napisać słowo. 

życzę Wam moi Drodzy…
zdrowia, bo bez niego nie ma nic.
odwagi, bo to ona pozwala iść naprzód, zdobywać marzenia.
stabilności emocjonalnej, bo łatwiej wtedy żyć. (choć czy my kobiety, w ogóle wiemy co to stabilność emocjonalna?)
poczucia bezpieczeństwa, bo byt kształtuje świadomość.
ale najbardziej życzę Wam czasu, bo czas w XXI wieku to coś najcenniejszego co możemy ofiarować drugiemu człowiekowi…
a po co istniejemy na tym świecie jak nie dla drugiego człowieka…?

dziękuję Wam za przepiękny rok. to był dobrze wykorzystany czas. ten czas z Wami.

_DSC0351 _DSC0398 _DSC0346 _DSC0350 _DSC0421 _DSC0341 _DSC0280 _DSC0439