moja Babcia Adela mawiała, że dzieci to sto pociech a dwieście utrapień.
kilka dni temu moją znajomą zapytała inna znajoma, czy ja jestem już gotowa, czy wiem jak to będzie z dwójką dzieci..?
już zaczęłam pisać do Niej wiadomość prywatną, kiedy pomyślałam, że chcę o tym napisać tutaj. bo to chyba ważny temat.
kiedy miałam 19 lat moja siostra urodziła bliźniaki.
dziś mają lat 12 i nie wyobrażam sobie bez Nich swojego macierzyństwa. miłości Tosi do Nich i Ich do Niej.
ilość wypitych na spokojnie moich kaw, napisanych postów bez pośpiechu, odpoczynku psychicznego i fizycznego, gdy One zajmują się Nią całe dnie.
12 lat temu narodziła się dwójka dzieci. cudowne, zdrowe. moja siostra wtedy jeszcze studiowała zaocznie, Szwagier pracował.
kiedy wyjeżdżała na cały weekend dzieliliśmy się dziećmi na noc. On spał z jedną, ja z drugą.
czasami płakały całe noce, czasami tylko pół. a potem całe dnie z dwójką.
dzięki temu nigdy będąc w ciąży nie myślałam o dziecku jako spacerach, cudownych pierwszych uśmiechach i Bóg wie czym jeszcze..
wiedziałam przede wszystkim, że dziecko to nieprzespane noce, płacz, kolki, chodzenie za nim krok w krok.
że dziecko to sto pociech, ale i dwieście utrapień.
żyjemy w kulcie kobiety idealnej. mam wrażenie, że my kobiety same sobie to narzuciłyśmy.
Matki Polki, kreatywny czas z dzieckiem, spacery, zabawy, gry, zajęcia z angielskiego, pachnący dom, ciasto w piekarniku.
Kosmetyczka, fryzjer, zadbane i pomalowane paznokcie, ogolone systematycznie nogi.
do tego pasja, spełnianie siebie, imponowanie całemu światu..
cudownie, uśmiechnięte Mamy w kolorowych czasopismach, programach telewizyjnych i na blogach…
nie wiem jak wygląda to u innych w blogosferze , ale u mnie to jest tak, że jak mam mieć robione zdjęcia ciążowe, to idę umyć włosy, maluję usta i prasuję bluzkę… bo na codzień włosy mam w kucyk, brwi i rzęsy białe (gdyż brak czasu na henną) i nigdy nie prasuję.
nie wierzę najprościej w te piękne obrazki widziane w mediach. bo wiem, że są kreowane pod tę chwilę.
są takie dni, że się ładnie pomaluję i ubiorę dla samej siebie. ale są też takie gdzie cały tydzień nie wychodzę z tych samych dresów i wstyd mi nawet listonoszowi otworzyć.
jestem zwyczajną matką i mam zwyczajne życie.
mam też tak, że wieczorem ryczę w poduszkę, bo tyle mam sobie do zarzucenia. że podnosiłam głos na moje dziecko. że tyle niepotrzebnych słów wykrzyczałam, że Ona przecież to zapamiętuje, to na Nią i na jej życie wpływa.
a ja nie potrafię tych nerwów powstrzymać..
ale z drugiej strony, jak mam powstrzymać jak jestem całe dnie z Nią sama. z pracą (bo choć siedzę w domu to pracuję zawodowo dosyć dużo), z wielkim domem do sprzątania, z brzuchem gdzie nie potrafię sobie buta założyć, a co dopiero założyć Jej sto pięćdziesiąt razy skarpetki, pozbierać kredki z podłogi, załadować pięć razy zmywarkę.. jestem zwykłą matką. nie daję czasami rady. ze sobą i ze wszystkim.
często słyszymy..
„nie płacz, będzie lepiej”
„nie płacz, to nic złego”
„nie płacz, każdy przez to przechodzi”…
ale dlaczego? dlaczego nie płacz ja się pytam?!
rycz!! rycz ile wlezie i ile masz ochotę. siorp w poduszkę. nawet jak masz mieć podpuchnięte od tego rano oczy.
i czy to, że jest Ci ciężko w domu z dziećmi/ dzieckiem to mały powód? nie. wystarczający do tego, by sobie pozwolić wylać morze łez.
oczyść i zrzuć z siebie chociaż ten dzień.
są Mamy, które widzą cały świat w tym macierzyństwie, a są też takie, które najzwyczajniej na świecie są tym zmęczone.
i ja należę do tych, które czasami mają ochotę trzasnąć drzwiami i wykrzyczeć „radźcie sobie sami”.
bo przed kim i po co zgrywać bohatera? Ktoś mi za to medal da?
słabość to ludzka rzecz. a każdy z nas taki chce być chojrak.. Panie! jak ja se radzę!
no super! jeden radzi sobie lepiej, inny gorzej, ale każdy z nas zapłacze w poduszkę nie raz..
czy to z powodu macierzyństwa, czy partnera, czy wybitej szyby w aucie..
i to ludzka rzecz. potrzebna jak powietrze. choćbyś nie wiem jak swoje życie kochał..
czy ja myślę jak to będzie..? tak. każdego dnia myślę jak to będzie ogarnąć dwójkę dzieci wieczorem, rano, w nocy.
jak to będzie ubierać się na spacer przy -10 na dworze. że ten buta założyć nie może, ten już się spocił, a tamtego trzeba jeszcze raz przewinąć.. już widzę jak będę ocierać pot z czoła i kląć na czym świat stoi.. a potem wieczorem zapłaczę w poduszkę, że czemu ja taka nerwowa..
wiem,że wstanę rano po nieprzespanej nocy. z nienawiścią do partnera swego, że nie domyślił się by może mnie zmienić.
dumna nawet mu tego nie powiem, tylko w milczeniu zjemy śniadanie, a może i kolacje.
wiem, że oprócz tych zimowych cudownych spacerów w śniegu z dwójką zdrowych dzieci i dobrego męża, będą też te dni gdy będę miała ochotę walić głową w ścianę, i braknie chusteczek od łez..
usiądę potem na spokojnie, rozejrzę się. popatrzę na dom, na te ściany, ogień w kominku, śpiące dzieci, a może i nawet pomalowane paznokcie i zapytam sama siebie w duchu „ty głupia idiotko, o co Ci chodzi? co się tak wiecznie denerwujesz? czego jeszcze chcesz? bo to jeden dwójke dzieci wychował i to pralki i zmywarki nie miał!”
dwa dni później wyjdę do fryzjerki i kosmetyczki, gdy już się ta miarka przebierze..
zostawię wszystko na pastwę losu i wyjdę..
a jak wrócę z pięknie wymodelowanymi lokami i zobaczę tę burzę na dole.. te zabawki, rozsypane kaszki, ciuchy w łazience porozwalane, wodę w wanience, ręczniki na podłodze… to zwiążę włosy w kucyk, zdejmę te obcisłe, modne jeansy i zacznę zbierać..
padnięta obudzę męża, co zasnął z dwójką dzieci na naszym łóżku, poprzenoszę do ich pokoików. zniosę butelki po mleku na dół..
tylko po to, by zaraz karmić Bena po raz kolejny…
od macierzyństwa uciec się nie da. bo nie sztuka być piękną i dobrą mamą jak jest dobrze.
sztuka być tą piękną gdy w tym samym dresie od tygodnia…
i najważniejsze by być piękną Mamą dla siebie i dziecka.. nie pod świat, który tego oczekuje.
ale by Nią być musi zaistnieć jedna ważna rzecz..
trzeba zawsze pamiętać, że nie jesteśmy nieśmiertelne i idealne, jesteśmy kobietami, które ryczą w poduszkę nie raz i mają do tego pełne prawo.
pozwól sobie na słabość. na niemoc. na chwilę, lub chwil więcej walenia głową w ścianę.
bo macierzyństwo, choć piękne, to najtrudniejsze co może w życiu być…
złote baletki dostaliśmy od firmy Collagien na początek przygody z przedszkolem. link do wyprawki przedszkolnej Muppetshop – tutaj. (plecaki, szczoteczki, pasty i wszystko co dla szkolniaka potrzebne)
spodenki szare w prezencie od Zezulla, uwielbiam wygodne ciuchy. do tego przedszkola jak znalazł.
mata do zabawy. genialna. marka Deuz . można ustawiać mosty, jako baza pod budowle z lego.
każdy komantarz widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora strony.