mój syn postanowił dorosnąć.
nie być już małym dzidziusiem co całą dobę przesypia, a zacząć zwiedzać świat.. a chociażby dom w którym przyszło Mu mieszkać.
i tak sobie postanowił, że będą to poranki. no bo jak Tośka do przedszkola idzie to trzeba Matke własną czymś zająć.
i najlepiej sobą w roli głównej właśnie..
i tak całe rano się nosimy. i to nie, nie w pozycji poziomej. musi być pionowo.
i tak jest fajniej, sama mi to Mama pokazałaś..
i tutaj teraz taki chór dobrych rad następuje od wszystkich… nie noś, bo będziesz nosić już potem cały czas.
o tak! właśnie po to to robię. noszę swoje dzieci z premedytacją.
Ben kiedy nie spał to leżał i patrzył. nie płakał, nie marudził. leżał. i ja wtedy Go od razu cyk, na ręce.
Tosię przenosiłam całe Jej dzieciństwo. bo kiedy dziecko nauczy się chodzić, a raczej od razu biegać to na rękach być juz nie chce.. to krótki czas tego noszenia..
i czy ja mogę sobie na to pozwolić bardziej niż inne matki..? nie. mam wielki dom do sprzątania, obiad do ugotowania, 3 letnią córkę, która bajek oglądać nie chce, a bawić się razem. mam sterty prania, zakupy, gości, bloga, męża i wszystko inne co prawie każda kobieta na macierzyńskim. i noszę. bo lubię. bo chcę. bo uważam, że to jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie mogę dać swoim dzieciom. bliskość.
tak sobie wymyśliłam, że ta bliskość w noszeniu daje dziecku w późniejszym życiu pewność siebie, odwagę, poczucie bezpieczeństwa.. mierząc swoją dorosłą miarą tak sobie wydedukowałam.
tak jak ze wspólnym spaniem..
trzeba zadać sobie tylko jedno pytanie.. wolisz zasypiać sama czy z kimś Kogo kochasz, Kto jest Twoją ostoją?
to co może czuć mały człowiek, który dopiero pojawił się na świecie i wszystko jest dla Niego nowe, dziwne i często przerażające.
dokonuję tylko pewnych wyborów. pranie, pełny zlew, paprochy pod kanapą nie uciekną, a czas niemowlęcy mojego dziecka pędzi nieubłagalnie. i nawet gdy jest kosztem niezrobionego obiadu (choć zupa dla Tosi musi być!) to nie robię z tego dramatu.
noszę moje dziecko. godzinami. uwielbiam ten czas. czasami zakładam opaski uciskowe na nadgarstek bo był złamany, czasami boli i potem noszę dalej.
nie wiem czy to prawda, co sobie w tej swojej głowie wymyśliłam. nie wiem czy moje dzieci nie zbłądzą w życiu, nie będą w permanentnej depresji.. nie wiem. ale dziś tak sobie myślę, że to noszenie całe przedpołudnie , a potem wieczór ma wielki sens. jeden z największych w rozwoju naszego dziecka.
a udowodnili, że noszenie dziecka stabilizuje prace jego serca.. więc ma to wszystko jakiś cel.
tak to jest w życiu, że jeden może dziecku dać więcej na edukację, inny mniej a jeszcze inny wcale.
jeden może dać dziecku na wakacje w Hiszpanii, inny w Porębie Wielkiej a jeszcze inny wcale.
ale jest taka jedna rzecz, którą możemy dać wszyscy po równo. bliskość.
i to ona będzie największą wartością jaką można podarować dziecku na całe Jego życie.
a te wakacje w Porębie wspominam z wielkim sentymentem. 97 rok. powódź, a my z okien listy wyrzucamy w butelkach..
i na koniec foch!
*zaznaczam, że tekst to jest moja opinia i tylko moja. nikogo do niej nie namawiam i każdy robi jak chce.
potwór rzutkowy – trendysmyk.pl (to jest teraz najczęsciej maglowana zabawka w ostatnim czasie. tylko ta jedna czerowna nam się traci gdzieś uparcie!)