„Cześć Julio:-)
Tak jak pisałaś już nie raz na swoim blogu, ludzie często piszą i proszą Cię o dobre rady na liczne tematy, więc i ja odważyłam się opisać pokrótce swoją sytuację i poprosić Cię o kilka mądrych i dobrych słów. Jestem mamą 6 letniej najukochańszej na świecie Zosi. W pewnym momencie poczułam instynkt ponownego zostania mamą, przede wszystkim dla Zosi, bo nie chciałam żeby była kiedyś tylko sama na świecie. Sama tak jak Ty mam siostrę, tylko młodszą i jest ona moją najlepszą przyjaciółką pod słońcem.Dlatego też postanawiając ponownie zostać mamą wbiłam sobie do głowy, że to musi być druga córeczka,dla Zosi, niekoniecznie dla mnie. Czytałam nawet troszkę niemądrze o różnych metodach planowania płci, choć wiem, że nie ma 100% metody. Jednak tak nastawiłam się na tą dziewczynkę, że próbowałam je praktykować wyliczając sobie co tam mogłam i jak mogłam. Swoimi nie całkiem umyślnymi sugestiami Zosię również ukierunkowałam na chęć posiadania siostrzyczki,choć u niej było to dosyć płynne i o braciszku też sama z siebie wspominała.
(…)
Jestem akurat osobą wierzącą, więc modlitw ku niebu przed i w trakcie wysłałam tysiące.No i jak się domyślasz, okazało się, że to jednak chłopiec… Oczywiście po wyjściu od lekarza płakałam całą drogę, potem całą noc nie spałam, apetyt minął, setki myśli kłębi mi się w głowie. Siostra stara się mi tłumaczyć jak umie, że wszystko będzie dobrze, że tak nie wolno, to grzech, tyle ludzi pragnie dzieci, tyle ludzi pragnie zdrowych dzieci i ja to wszystko wiem, rozumiem, tak jak Ty doceniałam w swoim życiu każdą prostą chwilę, a jednak nawet jak piszę tego maila to oczy zasłaniają mi łzy. To jeszcze świeże, wiem że hormony, że emocje, że trzeba się oswoić, przyzwyczaić. Ale jak patrzę na córcię bawiącą się Elsą i Anną z Krainy Lodu to odchodzę w kąt i płaczę i płaczę. To straszne, wiem jaka ze mnie matka, możesz pomyśleć. Wiem, że tak nie wolno, że to nawet niemoralne, a jednak płaczę. Przywykłam do świata dziewczynki, do baletu, różowego koloru, księżniczek Disneya, gumeczek i opasek do włosów, działów dla dziewczynek w sieciówkach. Nie znam się w ogóle na chłopcach, a wręcz od dawna porównując synków znajomych ze swoją córeczką zawsze byłam przerażona, że chłopcy są niegrzeczni, łobuzują, dokuczają wszystkim dookoła, biją. Na moją reakcję oczywiście może też mieć wpływ przeszłość, różne rodzinne doświadczenia, to że sama mam siostrę, że moja kochana babcia uwielbia dziewczynki i zawsze mi mówiła, że z dziewczynki to mama ma w życiu pomoc i pociechę i pewnie to wszystko razem złożyło się na moje obecne łzy i smutek. Zamiast prosić Boga jedynie o zdrowie, nic więcej, ja płaczę że to chłopiec… Coś okropnego… Zamartwiam się Zosią, czy Ona będzie w życiu szczęśliwa z młodszym o 6 lat braciszkiem, czy nie będzie Jej bił, przeszkadzał, dokuczał, czy będą mieć ze sobą cokolwiek wspólnego w życiu? Wiem, że te sprawy to już kwestia wychowania, ale czy starczy mi do tego sił, to już pewna nie jestem. W ogóle najbardziej na świecie boję się tego czy ja pokocham tego chłopca?Dlatego też postanowiłam napisać do Ciebie kochana Julio, bo Ty masz ukochaną Tosię i Benia. Wiem, że każdy człowiek to indywidualna historia, ale proszę napisz mi coś na pociechę. Napisz czy tego chłopca pokochałaś tak samo mocno jak Tosię? Czy Tosia w żaden sposób nie ucierpiała, jeśli tak to można określić? Nie myśl proszę o mnie źle i nie radź kochana udać się do terapeuty, bo to nie dla mnie. Muszę uporać się z tym sama i pogadać z kimś takim jak Ty:-) Próbuję sobie wyobrazić, że gdy matka zobaczy swoje dziecko już na świecie to nie ma mocnych by je nie pokochać najmocniej jak się da, a ja boję się, że ze mną może być inaczej i to z jakiego powodu? Z powodu mojej ogromnej miłości do Zosi. U mnie najgorsze jest jeszcze porównywanie się czasem do innych,kiedyś i teraz tym bardziej z bólem serca będę mijać matki z dwiema dziewczynkami. Brzmi to strasznie, sama jestem zatrwożona…
Ania”
Witaj Aniu,
kiedy w dziewiątym miesiącu ciąży robiłam urodziny, to moja siostra weszła w drzwi i nie usiadła nawet na moment..
już zmywała, już podawała, już kolację robiła. a brat? przyszedłby, dał prezent i usiadł.
ja chcę by moja córka miała siostrę. by nie została sama.
i tu nie chodziło o to, że On będzie mężczyzną, a o to zestawienie siostra i brat..
kiedyś pisałam taki list do Benia, gdy był w brzuchu, jest na blogu, o tym o co go proszę skoro jest już tym facetem.. (list do syna – można zobaczyć tutaj).
znam wielu wyjątkowch mężczyzn. mężów, braci, synów. znam takich co swoim Matkom pieluchy zmieniają gdy przyszedł starczy wiek, włosy czeszą, w piecu palą, węgiel wrzucą, herbatę z Nimi wypiją..
kolejna.. siostry ma dwie. z żadną nie ma więzi. kontakt grzecznościowy z konieczności.
może ta druga siostra akurat niebyłaby tak cudowna jak u mnie czy u Ciebie.. może byłaby Jej kulą u nogi..
przyjdzie taki dzień jak ten dziś u mnie.. Tosia skacze a On nie spusza z Niej wzroku, śmieje się w głos, że aż zanosi.. cały świat w Niej widzi..
późnym wieczorem Tosia mnie pyta.. „Mamo, a kiedyś nie było Beniaczka, co nie?”.
odpowiadam, że nie… na co Ona „i mnie wtedy było bardzo smutno”.
to przecież naturalne, że ludzie pytają „a co byś chciała”.. i jeden o dziewczynce marzy, inny o chłopcu. niektórym obojętne.
to zupełnie naturalne by o jakiejś płci dziecka marzyć. naturalne też, że można być rozczarowanym. nie ganię Cię w myślach ani przez sekundę.. musiałabym najpierw siebie obrzucić kamieniami.
(wszyscy ludzie mają myśli, których się sami przed sobą wstydzą, tylko nikt o tym nie mówi na głos.
najwięcej takich myśli mają Ci co innych osądzają.)
i też czasami zadaję sobie pytanie jak to będzie między nimi w przyszłości, czy Ona liczyć na niego będzie mogła..
a potem szybko się w tych myślach karcę.. że żyję tym co będzie.. a po co? jak to tutaj teraz trwa najpiękniejsze.
czy nam wiadomo jak się to życie nam poplecie..
może siostra by o troskach miłosnych wysłuchała i doradziła, może dzieci pobawiła.
a może o męża by się pokłóciły i kontakt zatraciły.
a brat może przez całe Jej życie zrobi tylko jedną dla Niej rzecz.. ale taką, która nada największy sens Jej życiu.. a Ty ten sens Jej urodzisz. nosisz pod sercem Kogoś Kto swym męskim ramieniem może uczynić Jej życie lżejszym..
my, kobiety postrzegamy wszystko przez swój pryzmat.. pomocy w kuchni, przy dzieciach, pomocy w naszej babskiej otchłani rozpaczy.. a On pokaże Jej świat z innej perspektywy.. może o wiele lepszej..
może odda Jej nerkę. może będzie prezesem wielkiej firmy i da Jej pracę, pod swój dach weźmie gdyby mąż Ją zostawił.
może będą na wakacjach i On Ją uratuje z tonącego statku, z którego będą oglądali skaczące delfiny..
życie jest o wiele bardziej nieprzewidywalne niż sobie jesteśmy w stanie wyobrazić.
Kto to z nas Aniu wie co nam pisane.. a co dopiero naszym dzieciom pisane..
po co to roztrząsać.
kierujemy się tylko naszym wzorem. naszą relacją z siostrami.
nie wierzę ani w Boga, ani w los, ani w przeznaczenie. wierzę, że coś się dzieje bez konkretnych planów i jest sumą różnych przypadków. wiem, że te przypadki bywają tak często piękniejsze niż nasze marzenia, szkice w głowie.
nasza wyobraźnia jest dosyć ograniczona. widzimy schemat który wydaje nam się najpiękniejszy.
a taka suma zdarzeń pokaże nam niejedno i zadziwi bardziej niż się spodziewamy.
może On przyda się Jej w życiu o wiele bardziej niż Ona Jemu..
bo czy gdy się rodzimy wiemy na co i komu się przydamy. a może nikomu na nic?
bo możnaby powiedzieć, że nie rodzimy się po to, by na coś się przydać a dla samych siebie się rodzimy..
ja akurat tak nie uważam. wśród ludzi żyjemy i najważniejsze by na tym ziemskim padole się drugiemu człowiekowi do czegoś przydać.
czasowi to trzeba zostawić i ten czas miłością wypełniać. niczego nie wypatrywać, nie prorokować..
całuję