Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the instagram-feed domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/szafatosi/domains/juliarozumek.pl/public_html/wp-includes/functions.php on line 6114
październik 2015 – Strona 2 – julia rozumek

październik 2015.

za wakacyjne prezenty dziękuję:
firmie Miss Puppet i najlepszą torbę plażową na świecie – BONJOUR
Live Beautifully za genialne ręczniki. niezwykle lekkie i chłonne – INSTANBUL
i Effii za najmodniejszy ręcznik następnego roku. Dorosły, okrągły, gruby. Zmieści całą rodzinę i może służyć jako dywan.
w sprzedaży od  1 grudnia.

obraz.

kiedy patrzysz na słońce i zamykasz oczy, to pod powiekami tańczą setki migających kółek.
nie wiem czy mam tak tylko ja, bo dotąd z nikim o tym nie rozmawiałam.. czy mają tak wszyscy..
może nieliczni, albo Ci, którzy  wtedy obserwowali pod tymi zamkniętymi powiekami.
ja te kółka widzę tylko wtedy, gdy dookoła słyszę ciszę, nawet kiedy jest gwar.
taka cisza wokół mnie.. kiedy nigdzie mi się nie spieszy, kiedy nie jestem za nic odpowiedzialna, nic mnie nie boli, nie drażni..
tylko leżę i patrzę w słońce z tymi zamkniętymi oczami.
nie myślę o niczym. zupełnie o niczym. choć jeszcze niedawno wykłócałam się z ludźmi, że nie da się tak.. nie myśleć o niczym..
mam wrażenie, że mojego ciała nie unosi żaden leżak a lewituję.. może pół metra nad plażą.
idealny wiatr schładza moją rozgrzaną słońcem skórę.
co jakiś czas delikatnie otwieram oczy.. jednak robię to tylko do połowy i powieki znów leniwie opadają.
przez te krótkie sekundy widzę jak Ktoś gra w piłkę odbijając drewnianymi paletkami. stoją po kolana w wodzie..
tak, gdyby mocniej się przysłuchać to słyszę ten miarowy odgłos.. wtapia się zupełnie w wiatr, szum fal..
widzę na leżaku obok młodego chłopaka. ma okrągłe okulary. dłuższe włosy, które ręką zaczesuje do tyłu.
wygląda jak Dylan z Beverly Hills 90210. ma może 20 lat…
obok Niego leży dziewczyna. szczuplutka, delikatna blondynka, która co chwila nachyla się by Go pocałować..
potem stają koło siebie i na trzy-cztery wbiegają do morza. obrazek idealnie pasujący do błogiego stanu w jakim się znajduję..
pod dłonią wyczuwam książkę.
co kilkadziesiąt stron z tym całkowitym spokojem poddaje się senności..
w kubku obok stoi wbity w piasek kubek z  frappe. na górze bita śmietana i sos karmelowy.
słomką wypijam trochę z dna a potem jeżdżę po bitej śmietanie i karmelu siorbiąc przy tym głośno.
dzisiaj jest chyba przypływ, bo fale dotykają prawie mojego leżaka.
szum fal wprowadza mnie w swego rodzaju stan lekkości, spokoju i bezwładności.
Jego zaś rozsadza energia. chodzi brzegiem morza, dzwoni, czyta gazetę, słucha muzyki, ogląda zdjęcia, gada do mnie..
by w końcu położyć się i zobaczyć setki migających kółek pod swoimi powiekami.

obraz nadzwyczaj piękny i wymarzony..
otóż nie.. on jest zwyczajnie miły..
o nadzwyczajnie pięknym coś Wam napiszę..

„Córeczko, Tosie uśpiłam u Was w sypialni żebyście się rano z Nią obudzili.  Benia zostawię u siebie byście się jeszcze wyspali”
taki sms po wyjściu z samolotu.. wiadomość od Mamy.
otwieram oczy. przypatruje się Jej buźce. dwóm warkoczykom. kładę się bliżej i przytulam ucho do pleców by czuć Jej oddech.
na chwilę zamykają się powieki.. tylko na chwilę, bo słyszę jak na dole Ben już buszuje i wygłupia się z Babcią.
przez tą krótką chwilę widzę ten pachnący, wysprzątany dom w którego progi weszliśmy o północy.
kwiaty na stole. ciasto świeżo upieczone. laurka od Tosi i napisane z pomocą Babci „witamy w domu”..
fotelik w aucie Dziadka by wnuczkę swą do przedszkola wozić.. a po drodze rogalik w piekarni ulubiony kupić.
widzę dziadkowe popołudnia spędzone w piwnicy jak śrubkę do śrubki sprzątał.
sąsiadkę jak pruje swoim autkiem by pomóc pralkę nastawić, bo Babcia choć sms-y po ciemku słać potrafi, to z tymi pralkami zawsze na opak..
widzę Teściową swoją jak na mostku z reklamówką owoców czeka i w drodze z przedszkola Ją porywają.
ten dom nasz.. i każdy Jego kąt. wanienkę pełną ciepłej wody a w Niej pluskającego się syna.
Tosię z misiem i Dziadka gdy do snu opowiada historię z dzieciństwa.. bo okazało się, że najlepiej usypia Dziadek…
ale ja to już wiem.. miałam szczęście wysłuchać do snu wszystkich tych historii.. 
(a potem Tato „puchował” mi pościel.. pamiętacie jak były pierzyny z pierzem.. a to pierze uciekało w nogi a tu pod pachami sam materiał zostawał? no właśnie.. to Tato jeszcze przed snem mi to pierze wyrównywał… czyli „puchował”.. mogłam być troszkę od Tosi starsza. niewiele.)
widzę, choć wcale mnie tutaj nie było, te Ich spacery, zabawy, przeczytane książki..
zakupy w lodówce i obiad na najbliższe dwa dni na kuchence.
Moją Mamę z nieznikającym uśmiechem i nadprzyrodzoną siłą, która nad tym wszystkim panuje.
wytrzepane chodniki i… i dzieci, które choć z powrotu rodziców się zapewne cieszą, to od Dziadków oderwać się nie chcą…

„Tosia w przedszkolu, Benio śpi. Sielanka.”.. 
taki sms gdy leżę na plaży. wiadomość od Mamy.
z takimi rodzicami każda plaża wprowadza w błogostan… choć „Sielanka” nie raz zapewne nią nie była…

ten obraz jest nadzwyczajnie piękny i wymarzony…

nie każdy na tym świecie taki los otrzymał. takich rodziców z dniem urodzenia.
czasu cofnąć się nie da. ale z przyszłością możemy zrobić wiele. 
to my po części tworzymy historię naszych dzieci.. 
ja zrobię wszystko by powielić moją.. Ktoś inny zacznie Ją od początku i to będzie dopiero coś..

image-6

i love because…

_DSC0073 _DSC0075 _DSC0076 _DSC0078 _DSC0080 _DSC0082 _DSC0085

weszłam kiedyś na stronę Paulliny Simon by sprawdzić czy mam już wszystkie Jej pozycje książkowe..
i tam znalazłam tę książeczkę Jej autorstwa… i choć ma zaledwie kilka stron, to bardzo chciałam by stała w naszej biblioteczce..
bo piękne w naszej miłości do dzieci jest właśnie to, kiedy kochamy Je najbardziej wtedy, gdy nie czynią zgodnie z naszym planem..

fajnie jest dostrzegać śmieszne, rozbrajające, urocze w czymś co na pozór wydaje się być nie do zniesienia dla naszej cierpliwości.
ostatnio czytałam taką fajną „modlitwę optymisty”

„Dziękuję za: 
  • bałagan, który muszę posprzątać po imprezie, bo to oznacza, że mam przyjaciół, 
  • podatki, które muszę zapłacić, ponieważ to oznacza, że jestem zatrudniony, 
  • trawnik, który muszę skosić, okna, które trzeba umyć, bo to oznacza, że mam dom, 
  • ubranie, które jest troszeczkę ciasne, ponieważ to oznacza, że mam co jeść, 
  • cień, który patrzy, kiedy pracuję, bo to oznacza, że jestem na słońcu, 
  • ciągłe narzekanie na rząd, ponieważ to oznacza, że mamy wolność słowa, 
  • duży rachunek za ogrzewanie, bo to oznacza, że jest mi ciepło, 
  • panią, która siedzi za mną w kościele i drażni swoim śpiewem, ponieważ to oznacza, że słyszę, 
  • stosy rzeczy do prania i prasowania, bo to oznacza, że moi ukochani są blisko, 
  • budzik, który odzywa się każdego ranka, ponieważ to oznacza, że żyję, 
  • zmęczenie i obolałe mięśnie pod koniec dnia, bo to oznacza, że byłem aktywny. „