Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the instagram-feed domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/szafatosi/domains/juliarozumek.pl/public_html/wp-includes/functions.php on line 6114
styczeń 2016 – julia rozumek

cała prawda o Maki Mon Ami.

_DSC0387 _DSC0381 _DSC0390 _DSC0514 _DSC0533 _DSC0540 _DSC0588 _DSC0603 _DSC0598 _DSC0618 _DSC0627 _DSC0664 _DSC0586 _DSC0579 _DSC0682 _DSC0687 _DSC0677 _DSC0688 _DSC0691 _DSC0693 _DSC0632 _DSC0642 _DSC0651

Marka Maki Mon Ami zapytała o współpracę..
po pierwsze, jako jedna z pierwszych Ich widziałam, testujemy od dawna więc się z chęcią zgodziłam.
pomyślałam sobie, że napiszę po prostu poradnik i przewodnik po tej marce.
zawsze tak jest, że każda firma ma  bestsellery i klasyki.
miałam możliwość poznać prawie każdą z tkanin i każdy z produktów tej kolekcji..
napiszę więc od serca co myślę. na co warto zwrócić wielką uwagę a na co mniejszą.

Dwustronny ciepły koc z frendzlami – jak dla mnie Ktoś źle sformułował tytuł i nazwę. to jest najlepsza jaką widziałam MATA.
a uwierzcie mi miałam ich sporo. mniejsze, większe, tańsze, droższe.. i żadna, ale to żadna nie była tak gruba i z tak porządnego materiału. dla mnie to jeszcze doskonały dywanik do pokoiku dziecka. jakże często Mamy stoją nad łóżeczkiem i stopy marzną.
dla mnie ten produkt ma 10 punktów na 10! jego górna warstwa zrobiona z materiału, który jest bardzo podobny do tych jakie sprowadzałam z USA na swoje fotele. konkretny gruby materiał, a przy tym bardzo delikatny i przyjazny dla skóry.
ta mata jest tak gruba, że nawet najzimniejsza podłoga jej nie straszna. myślę, że te które miałam nie były nawet w połowie tak grube.
pokazałam Wam na zdjęciach jak wygląda w pokoiku dziecka jako dywan. Moje dzieci spędzają większość czasu na podłodze.
mało tego. dla mnie jest Ona na tyle gruba, że może pełnić rolę materacyka i położyć na nim dziecko do drzemki na podłodze.
ostatnio na szybko musiałam Benia gdzieś położyć śpiącego. tak żeby mi nie spadł. rozłożyłam na podłodze i spał wygodnie.
na kołderkę może być trochę za ciężkie, tym bardziej dla malucha. ale jako mata i dywanik – bezkonkurencyjna!!

Satynowa pościel z wypełnieniem – muszę przyznać, że ta bawełniana satyna robi wrażenie. od dawna otaczam się dużą ilością materiałów, produktów dla dzieci i pomimo tego, że nadal na ten temat wiem niewiele to mam duże porównanie.
jestem zaskoczona. widać, że ta firma nie była projektem „na raz”, że robimy i jutro premiera. Ktoś mocno nad tym myślał i starannie dobierał każdy szczegół.
komplety mają już wypełnienie w środku. bardzo porządne lamówki dookoła. 
kupując rozmiar L jest dla dziecka od roku do 4 lat. taki zestaw posiadam ja i zarówno Benio jak i Tosia kitraszą się pod nią doskonale.
minusów brak. może cena. nie jest niska, ale czasami gdyby zliczyć kilka kompletów pościeli dla dziecka wyjdzie na to samo kupując jeden porządny na kilka lat. można prać z tym wypełnieniem w pralce. szybko schnie.

Dwustronny ocieplany zestaw do spania – tutaj jest bardzo podobnie jak wyżej. różni się tym, że spód kołderki nie jest z satyny a dół z szarego weluru. jak dla mnie zestaw ten jest cieplejszy. to dla tych co mają w mieszkaniu chłodniej i potrzebują ciepłego przykrycia na noc. doskonałe odszycie. jak to mawia moja Mama „że też takie cuda robią na świecie”..

Dwustronny ocieplany zestaw do spania z panamy bawełnianej – 3- cia możliwość zestawu do spania z wypełnieniem.
każdy z nich bardzo podobny, a zmienny w swych materiałach dolnych lub wierzchnich. tutaj na dole welur szary na górze lekka panama.
dla mnie osobiście te wszystkie zestawy to kawał naprawdę dobrej pościeli. nie jestem w stanie doszukać się wad.. 

Lekki bambusowy kocyk – nie mam osobiście w domu, ale pamiętam doskonale ten materiał z premiery kolekcji.
był zupełnie, ale to zupełnie innym materiałem niż dotychczas znałam. zupełnie inny niż lodger, niż aden i anais.
genialne połączenie bardzo lekkiego, przewiewnego materiału z gęsto splecioną nitką, by mógł idealnie służyć jako koc.
byłabym skłonna zaryzykować i napisać, że trochę te bambusy wszystkie wyprzedza. nie mogę się doczekać kiedy będę mieć w użytkowaniu i zobaczyć czy potwierdzą się moje przypuszczenia.  mam nadzieję, że wprowadzą go też w większym rozmiarze. takim junior.. doskonały jako ręcznik do wycierania na wakacyjne eskapady. zajmuje bardzo mało miejsca w walizce a idealne do osuszenia plażowego ciała.

Muślinowo – bambusowy otulacz XXL – to typowy rozmiar 120×120. tutaj można się kierować uzupełnieniem kolekcji domowej jeżeli już coś z Maki Mon Ami posiadacie lub upodobanie do wzoru. jakość jak u najlepszych marek. 

Zestaw muślinowo bambusowych otulaczy. – tutaj też klasycznie. rozmiar 75×75. czyli do otulania noworodków, a potem jako pomoc mleczna. czy to butelkowa czy to z piersi. również w dotyku i materiale jak u sąsiadujących dobrych marek. jednak wyróżnia je niezwykła delikatność. 

ręczniki – nie posiadam w domu, ale zaryzykuję stwierdzeniem, że co jak co, ale materiały w tej marce są na najwyższym poziomie.
zgaduję więc, że ten ręcznik nas nie oszuka i zbierze każdą krople. jak Ktoś już posiada, mile widziane opinie w komentarzach.
są trzy możliwości. becik, mały i duży… 

poduszki – powiem Wam, że moja Tosia ma dużo tych rzeczy od różnych firm.. do jednych lgnie bardziej, do innych mniej..
te poduszki od dnia ukazania się kolekcji są Jej oczkiem w głowie. sowa i lama. całe dwa tygodnie choroby w domu Jej nie opuszczają.
lubię je za to, że nie są poduszkami nadmuchanymi. mają idealną grubość do spania dla dziecka. idealną do tulenia.
i ta bawełna satynowa.. myślę, że to za jej przyczyną Tosia sobie je upodobała… i bez dwóch zdań nadruku.. dziecięcego ale jakże delikatnego i uroczego. w swojej kresce i kolorach. poduszki prostokąty z frędzlami i nadrukiem oraz z kształtem postaci.

chustka na głowę/pod szyję – oj cudna, bo z tego materiału co kocyk letni panama. biała na słońce, plażę.. idealna.
rozmiarowo od urodzenia do juniora..

plakaty, tatuaże, naklejki ścienne– nikt tam nie szedł na kompromis.. nie wyszukał pierwszej lepszej firmy od naklejek, ale wiele przejrzał i wybrał najlepsze..  tatuaże w super cenie. warto dorzucić do zamówienia.

muślinowe poduszki – porównywalne do innych dobrych marek. miałam dla Benia dwie i bardzo mi się przydały. do gondoli  w wózku pasowały jak ulał.

i te poduszki satynowe prostokątne baaaardzo fajne do spania. są w zestawie pościelowym albo można samą kupić. rozmiar duży, grubość perfekto!

i powiem Wam tak… nie ma się do czego doczepić. bez dwóch zdań mają produkty, którymi wyprzedzili rynek. fajnie, że zadziało się to w naszym kraju.  Ktoś powie, że te ceny nie są małe.. a ja już wiem.. miałam swoją firmę. produkowałam materiały. wiem jak wygląda proces, jakie są koszta.. zupełnie inaczej pewne rzeczy wyglądają od strony klienta a inaczej od producenta
nie kłamię Was.. te materiały nie są z przypadku i za grosze.. 
tych, którzy coś z kolekcji posiadają proszę o komentarz, może Wy macie swoje pomysły na zastosowania albo wynaleźliście wady..

reasumując… dla mnie na Wielką! uwagę zasługuje Mata – nazwana dwustronnym ciepłym kocem (cholernie warta swojej ceny), zestaw pościeli, poduszki, koc bambusowy, chusteczka na głowę. to tyle z moich obserwacji i testów. tatuaże koniecznie!

strona sklepu – Maki Mon Ami. (klikając też  w każdy żółty napis, przeniesie Was do produktu (wybrany losowo wzór).

krążą myśli.

czasami przychodzą mi takie myśli.. jakoś je w tej głowie rozwijam, w zdania buduję. zaczynam kolejną linijkę..
a potem wiatr rozgoni i nie ma..
za krótkie by usiąść na dłużej i zapisać… za ważne mi by zapomnieć.  i tak się w tej głowie kotłaszą.
to zapiszę. byle jak. byle by było i już dało mi spokój. że zapisane i można przejść do kolejnych.

brama otwiera się tak, że najpierw lewe skrzydło a potem prawe. gdybym ja ją robiła to byłaby na drewniany skobelek. że z auta lecisz i na deszczu otwierasz.. a że robił On to naciskam guzik i płyną mi te skrzydła drewnianych wrót.
ten czas otwarcia ostatnio jest nam dobrze znany. staliśmy jak w boksach gotowi do startu.
od nas na pogotowie jest 10 minut. czasami 3. On potrafi dojechać tam z naszym synem w 3 minuty.
nasz mały chłopiec wyglądał tak, że kolejka w poczekalni stanęła i  zbiegli się lekarze.
kiedy wieczorem włączyłam sobie na laptopie „Poldark’a” a On oglądał „Gwiezdne wojny”, choć bardziej spał niż oglądał, mówię do Niego cicho…
– wiesz, może już wyczerpaliśmy limit w tym roku z tymi podróżami na pogotowie. ale się nam rok zaczął, co? koszmarnie.
– co Ty mówisz? pojechaliśmy z dziećmi dwa razy na pogotowie. za każdym razem dostali lekarstwo i wróciliśmy do domu. to był bardzo dobry styczeń…

ten „Poldark” nasunął mi kolejną myśl..
przepadłam w ostatnich dwóch dniach. całe noce oglądałam serial.
mam wrażenie jakby główni bohaterowie mieli w sobie coś z Ani z Zielonego Wzgórza. jakąś taką dobroć, wznoszącą się ponad przeciętność chęć pomocy, oddania. nadludzką prawość.
kostiumy, krajobrazy, muzyka, zdjęcia.. przeniosłam się do innego świata. a kiedy kładłam się spać, sen niósł mnie nad wybrzeża Kornwalii.
jestem bardzo zwykłą, prostą dziewczyną. i takie filmy wzbudzają we mnie olbrzymie pokłady uczuć.
od śmiechu do płaczu i szlochu do monitora. bo to co mnie najbardziej w życiu wzrusza to jakże pospolita i banalna miłość i dobroć.
w jednej ze scen Ktoś pyta Ross’a czy kocha kobietę, którą poślubił, a On zgodnie z prawdą odpowiada „lubimy się”..
a z tej sympatii, zwykłej, szczerej…w drodze przez życie, codzienność, upadki rodzi się najpiękniejsza miłość..
i żadna z tych zauroczeń od pierwszego spotkania nie może się jej równać… może obok stać, ale tylko po to by się przypatrywać, podziwiać i czerpać przykład.
miłość wybudowana na szacunku, zaufaniu, podziwianiu siebie nawzajem, jest czymś najpiękniejszym czego człowiek może doznać w życiu z drugim człowiekiem…
i czy moje oczy uroniłyby tyle łez gdyby On w pierwszym odcinku wyznał Jej miłość, niż wtedy gdy Ich los łączyło tyle nieszczęść, potyczek, niepewności i wyzwań..

a ta znów historia przywiodła mi kolejną..
pamiętam jak kiedyś znajoma opowiadała mi..
– przeczytałam tego Greya, genialna książka. powiedziałam o tym w pracy o Oni z taką pogardą, że takich tanich romansideł nie czytają.. wiesz, Oni czytają Danikena..
– Ty? Ty, po tylu kierunkach, tak wygadana, elokwentna nie potrafiłaś Im odpowiedzieć?!
często w swoim życiu chcemy sprostać… Komuś.. rodzicom, przyjaciołom, narzeczonemu, znajomym…
czytamy rzeczy zupełnie nas nie pasjonujące, oglądamy filmy, których do końca nie rozumiemy, by potem na salonach móc zabłysnąć, mieć coś do powiedzenia lub najzwyczajniej nie zrobić z siebie głupca..
i wszystko jest w porządku jeżeli odnajdujemy w tym satysfakcję..
jeżeli zaś nie, to tracimy czas na innych, którzy może nam nawet do głosu nie dadzą dojść…
idąc w swoim kierunku, będąc świadomym swych potrzeb, a potem istoty realizowania ich i konsekwencji z tego wynikających będziemy o wiele wyżej niż idąc nie swoją drogą..
niezwykle imponują mi ludzie z dużą wiedzą historyczną. a jeszcze jak Ktoś potrafi opowiadać… coś niezwykłego..
jednak ja nigdy nie potrafiłam skupić się na książkach historycznych, nigdy mnie do nich nie ciągnęło.. nigdy zatem nie udawałam Kogoś Kim nie jestem..
kiedy nie wiem mówię głośno  – „nie wiem”… a to dzięki temu, że doskonale za to wiem Kim jestem.
bardzo niedoskonała, z milionem wad, trudna i buńczuczna… 
chodzi o to, że obojętnie jakie czytamy książki i czy czytamy w ogóle…
jedną powinien przeczytać każdy „o kulturze i tolerancji do drugiego człowieka”…
bez względu na nasze zapotrzebowania duchowe i umysłowe..
a bo i często ten co zęby na literach zjadł do powiedzenia ma dużo a do zrobienia o wiele mniej…
a inny robotny za bardzo i na kulturę czasu nie ma… w spracowanych rękach kultury u Niego więcej niż u uczonego.

i tak siadłam tu w biurze. napisałam na szybko bo mi te myśli po głowie dziś krążyły.
a jak zapisze to mi lżej.
idę. bo taki mamy w domu rytuał, że rodzinnie oglądamy wieczorem „Miszę i Maszę”. Tata zaśmiewa się najgłośniej.
dobrej nocy moi Drodzy.

no wstyd!

_DSC0459 _DSC0462 _DSC0411 _DSC0413 _DSC0439 _DSC0448 _DSC0416 _DSC0426 _DSC0450 _DSC0453 _DSC0471 _DSC0463 _DSC0474 _DSC0476 _DSC0478

toż to po prostu wstyd!! 
pięknie zrobione plakaty dostaliśmy na urodziny od mojej siostry dwa lata temu…
jednak dopiero dziś zagościły na ścianie, gdyż zawsze było mi nie po drodze po ramy do Ikei.
jako, że moje dzieci nadrabiają braki chorób od wczesnego dzieciństwa i postanowiły skumulować wszystko w pierwszym miesiącu nowego roku to… urwałam się do owej Ikei..
noc na pogotowiu, lekarze, 8 dni gorączki po 40 stopni, całkowite nic nie jedzenie od tychże ośmiu dni i takie tam, wraz z nieodłączną potrzebą Mamy w każdej sekundzie życia razy dwa. a mama jedna.
i właśnie wczoraj gdy mąż wrocił z pracy, a Ukochana Teściowa pomagała jak codzień, stwierdziłam, że muszę wyjść gdziekolwiek bo mnie wywiozą w kaftanie bezpieczeństwa!!
wyszłam do auta. a tym autem pojechałam przed siebie, a przed siebie to była ta Ikea.
kupiłam ramy i tadaaam!!!! są. 
opisy zwierząt w gwarze Śląskiej, pisane przez dzieci w podstawówce. genialne!!!!
ile tam prawdy o ludziach i życiu!!! świat widziany oczami dzieci jest niezwykły.
rysunki robiła uzdolniona Sylwia Perczak z okolic mojej rodzinnej wsi.
a ja idę teraz zorganizować leki na noc, picia i loty w kosmos, ale zanim, to pójdę jeszcze walnąć se głową jakieś cztery razy w ścianę dla pobudki z otępienia!
damy radę!!
i jako, że miałam mało to zrobiłam dziś żurek (jaki mi wyszedł żurek! o ludzie!), sałatkę warzywną (bo taką miałam ochotę) i upiekłam chleb.
chyba dziś zasnę tak jak stoję. w tym dresie brudnym od smarków, dziecięcych łez i malinowego soku.