Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the instagram-feed domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/szafatosi/domains/juliarozumek.pl/public_html/wp-includes/functions.php on line 6114
czerwiec 2016 – julia rozumek

inny świat.

jeżeli człowiek ma takie miejsce gdzie czuje się jak gdyby przechodził na drugą stronę lustra, to istnieje prawdopodobieństwo, że nigdy nie upadnie.
tą drugą stroną nazywam przestrzeń w której potrafi odciąć się zupełnie od rzeczywistości jaka go otacza. kiedy to wszystko co goni nas na co dzień, tam przestaje za nami biec. nie idzie za nami jak cień.
tam, gdzie każdy termin czy nieodpisany e-mail przestaje nas dręczyć. każda drążąca w głowie myśl przestaje istnieć. bez naszej ingerencji. po prostu wszystko co towarzyszy nam każdego dnia, co ciśnie, gniecie, boli, miażdży spokój i rozbudza nerwy i stres – znika. 
przekraczasz tę granicę i znika.
moja granica jest gdzieś koło remizy strażackiej. tuż za mostem.. a może wcześniej, może już kiedy zjeżdżam z trasy szybkiego ruchu.. nie znam chyba dokładnego miejsca w którym przechodzę na drugą stronę lustra.. 
w tamtym świecie błądzimy między podwórkami. chodzi Mama co niesie nam obiad. mielone, kapustkę młodą i sos z kurek. chodzi Tato co niesie za sobą zapach tytoniu z fajki. chodzą dzieci co idą do Babci na noc. chodzę ja i siostra moja. koty, psy i wiewiórki. chodzą mrówki.
furtki na oścież pootwierane bo ruch nieustanny.
w tym innym świecie tą ścieżką na skróty przez las mknie moja siostra na rowerze. wraca z zakończenia roku szkolnego. na bagażniku wiezie kwiatki, w koszyku na kierownicy bombonierkę.
w granatowych pięknie taliowanych spodniach wpada tym rowerem do tego lasu jak wariatka, prawie na jednym kole. widzę ją i śmieję się sama do siebie.. tak wpaść z roboty w las i o werandę rower oprzeć.
na termometrze 32 stopnie. drzwi kuchenne otwarte. krople zraszacza do trawy wpadają co chwila na podłogę. truskawki w cukierniczce maczamy trzymając za ogonek. pestkami z czereśni plujemy w pole.
pomimo upału chłód domu jest aż niezwykły. cień drzew otula dach i rodzi schronienie w ten duszny dzień..
wieczorami do siostrzenic przychodzą koledzy. mają zaledwie po 15 lat a tak dużo można z Nich wyczytać. są pełni kultury, dowcipni, przystojni. sportowcy. za nic nie przeszkadza Im błądząca między tą młodzieżą 4 letnia dziewczynka. kiedy te starsze wrzucają do basenu, tą małą dziewczynkę polewają wodą z konewki. dziewczynka czynnie biorąc udział w zabawie chichocze i krzyczy.
biegają dookoła domu. muzykę z głośników między piskami słychać.
późną porą wpada moja siostra. (wraca od emerytowanej nauczycielki skąd opowieści i śmiechu nawiozła całe swoje garście). już rozstawia ciastka, kompot rozlewa.
tańczy razem z nimi. w tym lesie życie piękne płynie.
potem w kuchni mówi mi jak czekała na ten czas gdy Jej córki będą nastolatkami i dom zacznie Ich młodością oddychać. same byłyśmy wychowane w domu gdzie zawsze pełno było naszych znajomych, gdzie Mama już desery robiła, już kanapki smarowała.. historia lubi się powtarzać.. 
tam w tej wsi gdzie remiza za mostem zaraz stoi, powtarza się historia..
z żurem na niedzielnie śniadanie..

tego samego wieczora pytam Tatę czy Mercem chce się przejechać, bo jeszcze przecież nie jeździł, a to od Niego prezent. Ano chętnie dziecko, chętnie – powiada.
tylko, że On z boku będzie siedział, bo z tą automatyczną skrzynią to nie czuje się dobrze.
pyta czy jedziemy gdzieś do ludzi czy tylko na przejażdżkę.. gdy sam odpowiada na pytanie decydując się odwiedzić kolegę, przeczesuje przed otwarciem drzwi włosy i wsiada..
nie to, że zakłada buty, tylko włosy swe długie siwe przeczesuje grzebieniem z kieszeni.
prujemy. 
zajeżdżamy dwie wsie dalej. kolegi Taty nie ma, ale Jego syn wychodzi.. 
co za chłopak!!?? a przecież pamiętam Go gdy miał może 10 lat. nie mogę uwierzyć, że jestem już taka stara.. po dwóch pierwszych zdaniach jestem Nim zauroczona. no przecież mogłabym mieć takiego syna.
taki sposób bycia… tyle w tym Jego głosie zadowolenia, opowieści, zachwytu moją starą furą.
ogląda, ma też dużo do powiedzenia na ten temat… gdzie mnie wydawało się, że dzisiejsza młodzież w wirtualnym świecie zatrzaśnięta za ciężkimi drzwiami.
(potem moja siostra komentuje.. Jula a jaki On mógłby być po takich rodzicach? tylko Taki!)
dyskutuje zażarcie z moim Tatą o żółtych tablicach do straży pożarnej.. czy udało się załatwić..
rozmawiają o szczegółach jakich ja nawet nie znam.. 
w drodze powrotnej zahaczamy o kolejnego kolegę Taty. tam wychodzi wnuczek. lat może 18.
niesie wielką wykaszarkę na ramieniu i od drogi krzyczy „dzień Dobry Panie Andrzeju! jak tam te tablice, udało się załatwić?”. no a ten.. no mówię Wam, że ja też taka stara już jestem i zajęta!?
Tata prowadzi mnie z Nim do Ich kolekcji motocyklowej.. 
piękne. wypolerowane. zabytkowe. w każdym zdaniu używa słowa „dziadziuś”. 
On nie ma motocyklowej pasji z Dziadkiem. On ją ma z Dziadziusiem. 18letni młodzieniec.
też nie wyglądał na takiego co od gier komputerowych odszedł przed chwilą.
serce mi rośnie bo ja myślałam, że świat bezpowrotnie się zmienia.
a tam, chcąc odwiedzić kolegów Taty po 60ce… napotkaliśmy takich młodych mężczyzn..
i każdy z Nich jak najlepszy kumpel, mojego siwego już Taty.

wracamy tym moim ukochanym Mesiem rocznik 89′.
opowiadamy, gadamy..

i wiecie co po tej mojej drugiej stronie lustra jest najpiękniejsze…?
że nikogo nie dziwiło to, iż mój Tato na boso przyjechał.

FullSizeRender-5

podwórko

_DSC0621 _DSC0625 _DSC0630 _DSC0635 _DSC0642 _DSC0644 _DSC0645 _DSC0654 _DSC0659
_DSC0671 _DSC0677 _DSC0695 _DSC0701 _DSC0723 _DSC0711 _DSC0690 _DSC0735 _DSC0739 _DSC0754 _DSC0744 _DSC0726 _DSC0692 _DSC0759 _DSC0728

tak przez przypadek znalazłam się z aparatem na dworze, bo ostatnio mało już co go noszę.
wrzucam więc na szybko te zdjęcia co zrobiłam na naszym „zapłotowym” podwórku.
tak w biegu bo wczoraj byliśmy cały dzień w Energylandii (specjalnie szukaliśmy dni by było mało ludzi, a wczoraj wycieczek szkolnych już nie było, a wakacyjnych jeszcze nie było), a dziś prujemy w rodzinne strony..
dobrego weekendu Moi Drodzy :*

jadalnia.

_DSC0352 _DSC0355 _DSC0465 _DSC0261 _DSC0263 _DSC0310 _DSC0387 _DSC0399 _DSC0392 _DSC0368 _DSC0364 _DSC0507 _DSC0505 _DSC0487 _DSC0464 _DSC0501 _DSC0452 _DSC0453 _DSC0411 _DSC0359 _DSC0327 _DSC0337 _DSC0342 _DSC0426 _DSC0587 _DSC0535 _DSC0594 _DSC0245

stół – z firmą Seart już zdarzyło mi się współpracować, więc z miłą chęcią podjęłam się tego po raz drugi.
tym bardziej, że z tym stołem w kuchni to był ciągle problem.
a to za mały mieliśmy, a to za duży i musi stać tak, że nie można patrzeć w okno..
i temu mojemu Adasiowi się zamarzył stół idealny. tak by mógł rano przy śniadaniu patrzeć na pole, na łąki, na sarny, zające, bażanty..
zostawiłam więc ten wybór Jemu.
miał być rozkładany by pomieścić nasze rodzinne zloty, i też na tyle mały by mógł stać w kierunku od południa na północ. 
Wybór padł na holenderski stół dębowy (jest też wersja bukowa).
Prosta forma, klasyczna, ponadczasowa i pasująca do wszystkiego. 
Ja oczywiście już widzę  oczami wyobraźni jak Ktoś kupuje go na giełdzie antyków, lub znajduje w starym opuszczonym domu. taki z poniszczonym blatem, z poodbijanymi kubkami, dziurami..
ja taki jeden mam na tarasie od strony kuchni i bez zmienie go uwielbiam..
ten mam nadzieję też będzie tym który kiedyś jakaś dziewczyna znajdzie na giełdzie staroci w Niemczech przeskakując przez płot o 3ej w nocy, kiedy jeszcze rozkładają się wystawcy 🙂
stół „Dubel 5” – można znaleźć tutaj.

spray Perfect House – od dawna dostaję na bloga również inne rzeczy niż świat dziecięcy.
tą serię płynów dostałam już dawno i ciągle coś i coś i nie mogę o nich napisać.
korzystając z okazji drewnianego stołu chcę Wam napisać, że genialny płyn do drewnianych mebli.
pięknie czyści i nadaje się do drewna olejowanego, co dla mnie ważne gdyż takie posiadamy.
kosmetyki mamy w milionach pięknych opakowań a płyny do czyszczenia domu są zawsze w zwykłych, standardowych więc ta kolekcja mnie urzekła. dosłownie.
ale wiecie co mnie najbardziej urzekło? cena! całkowicie normalna a nawet mała, bo o dobre kosmetyki do drewna trudno.
To nasz polska firma z tradycjami – Barwa.
bardzo dobry produkt, estetyczne opakowanie, mała cena – jak dla mnie komplet.
strona internetowa tutaj.

krzesła – kiedyś zastanawiałam się nad sukcesem tych krzeseł.. niby wszędzie ich dużo widuję, z wyglądu ładne, ale cóż jest takiego, że akurat ludzie tak uparcie je kupują?
no to tak… skoro pojawił się nowy stół to okazało się, że tamte foteliki/krzesła nie wchodzą nam pod blat stołu, dzieci są daleko. pojawił się czas wymiany.
pomierzyłam, poszperałam i okazało się że te będą idealne.
i wiecie co… one są idealne do stołu, dla dzieci ale najbardziej dla mnie!!!
jakie one są wygodne! ja tam się wiecznie przysiadam jak Tosi nie ma.
to wyprofilowanie na plecy, wysokość, podnóżek..
i fakt tego, że krzesło jest od 6go miesiąca do… na zawsze!
ilość możliwości jakie ma … 
wygodna pozycja dla siedzenia. miękko. mogą być pasy, może być barierka. 
do zestawu jest też oczywiście taca (genialna, z wyciąganą dodatkową tacą) której nie ma na zdjęciu, bo ściągnęłam.
można regulować wysokość siedziska, podnóżka.
są niezwykle stabilne. jak dla mnie najbardziej ze wszystkich krzeseł jakie mieliśmy.
myślę, że posłużą nam dłuuuuugie lata. duży wybór kolorów i cena jak na takie możliwości i jakość bardzo przystępna. biorąc pod uwagę fakt, że kupujesz w 6tym miesiącu życia dziecka i ma je do lat nastoletnich (np do biurka), a jego forma zawsze będzie modna.
można znaleźć tutaj – Childhome Lambda 2

koc, wazon i durszlak miedziany – dostałam w prezencie z jednego sklepu. wazon niebieski z grubego szkła. może być latem na wodę, a może być też wazonem. piękne ciężkie szkło. takie z babcinych czasów.
durszlak lekki, nadaje się do zmywarki, taki vintage. 
a koc jeden z ulubionych. niezwykle miękki, lekki, zwiewny, ale coś już nie widzę na stronie, może dodadzą, bo warto.
mają też takie lampy jak u nas wisi nad stołem w fajnych cenach.
a można zobaczyć co pięknego jeszcze – tutaj.

książeczka „przed Twoim urodzeniem” wydawnictwa „czerwony konik” – tutaj.

mój ulubiony organizer bez którego nie wyobrażam sobie tygodnia pracy (ja go uwielbiam wizualnie, wszystkie rzeczy mają ilustracyjnie trafione) – Rifle Paper.

dziennik – to wydany w najlepszym odcieniu kremu, złota i musztardy „dziennik małych wielkich rzeczy”. Jego zamysł jest taki by zapisywać dla swoich pociech wspomnienia, ważne daty..
rzeczy z pozoru błahe, które nadają sens naszemu życiu i szczęściu.
ja używam go jako mojego organizera i notatnika. o tutaj jest.
___________________

Benek, daj trochę kompotu z butelki, nikt nie zauważy.. a ja tak tęsknie do butelki..
_DSC0428
cichooo… szybko załyczę kompociku truskawkowego ze smoczusia. nie upiję Ci dużo. o patrz trochę tylko. nikt nie widział.
_DSC0431
co? co? nic się tu Mamo nie działo.. tak sobie siedzimy..
_DSC0432_DSC0433
cha, cha, cha!!! aleśmy Ją nabrali z tą moją flaszeczką.
_DSC0436
piąteczka Bracie!
_DSC0438