przez dwadzieścia lat mojego życia moja Mama miała kiosk spożywczy. na wsi. przy przystanku.
rano przed ósmą opierała rower pod kioskowym oknem i zabierała się za rozkładanie gazet i pieczywa..
i tego roweru najczęściej do zamknięcia nie było.
pożyczał każdy. Ktoś jechał do opieki społecznej, Ktoś do wsi obok po swojskie wino, Inny na pocztę.
rower co jakiś czas naprawiał Tato, albo wymieniał na inny bo psuł się o wiele częściej i szybciej przy takim użytkowaniu.
przy budowie domu kupiliśmy satyniarkę z Makity. potrzebowaliśmy a takiego urządzenia nikt bliski nie miał. wiedzieliśmy, że użyjemy przy budowie, a potem długo nie wiadomo kiedy..
więc mnóstwo naszych znajomych ją od nas pożyczało. bo każdy coś w domu drewnianego ma i postarzyć sobie chciał. przy każdym razie ręka mojemu mężowi drżała, bo to taka jego maszyna wyśniona.
a wiadomo się zużywa, niszczy.. ale oczywistym było, że u nas będzie leżeć w garażu bo swoje już zrobiła.
a tak, może Komuś upiększyć w domu. więc choć trochę było Mu żal to cieszył się, że ma coś co może pożyczyć i sprawić Komuś radość.
dwa lata temu zamieszkała na parę miesięcy u nas w domu moja przyjaciółka z synkiem. Taką mieli sytuację w życiu i byli u nas. Synek – niezwykle mądre, inteligentne, dowcipne dziecko.
Ale przy tym łobuz nieprzeciętny np. wjeżdżał rowerem w lodówkę robiąc dziury.
Gdyby potrzebowali mieszkać u mnie rok, dwa i trzy to byłoby dla nas oczywiste, że ten pokój na poddaszu jest dla Nich. Jest i zawsze będzie. Bo dla Niej dziury w lodowce od mojego dziecka też nie byłyby istotne.
Byliśmy ostatnio u mojej Siostry. dzwoni pracownica męża, że chce pożyczyć auto.
Więc mój Szwagier otwierał dom, Aga brała kluczyki i pojechała. no po co ma stać na placu jak może Komuś się przydać. notabene stary grat.
W niedziele wieczorem auto stało znowu na podwórku i… było wysprzątane tak, że sami nie mogliśmy go poznać.
Dlaczego to piszę…
Bo świat dzielimy na rzeczy i ludzi.
I jak zawsze muszę zaznaczyć, że ja idealna nie jestem. Nie raz z drążącą ręką pożyczam sukienkę czy bluzkę. Nie raz pożyczałam swój ukochany motocykl i teraz ukochanego Mercedesa.
Ale to dobrze. To znaczy, że mamy szacunek. Do naszej pracy, do pieniędzy jakie na to wydaliśmy, do przedmiotów. Można powiedzieć, weź, proszę, ale uważaj bo to dla mnie tak cenne..
Nie ma rzeczy tak drogiej i tak pięknej która byłby ważniejszy niż potrzebujący człowiek. można mieć serce i duszę na ramieniu, ale nie ma rzeczy ważniejszej…
często nie dziś się o tym przekonamy. często i nie jutro. czasami może i nawet nie w swoim życiu..
ale mogą się o tym przekonać nasze dzieci..
nasze dzieci może dostaną od Kogoś coś co my daliśmy dziś.
często zdarzy się, że pożyczymy, Ktoś zniszczy, nie odda, odda w koszmarnym stanie..
ale ja nadal pożyczam i pożyczać będę.. i nikt i nic mnie nie zniechęci. tego nauczyli mnie rodzice..
lecz… czy Oni mnie tego uczyli.. nie.. Oni to po prostu robili a ja na to patrzyłam.
ostatnio mieliśmy problem z autami. choć stoi kilka gratów na podwórku (serio gratów) to ciągle coś któremuś się psuło. i jak była ważna potrzeba to akurat nie ma czym jechać.
Mój Szwagier i Szwagierka mają dwa nowe auta. za każdym razem kiedy potrzebowałam na siłę wciskali mi kluczyki. do tych nowych, wypucowanych pięknych aut.
ja się broniłam, a Oni dzwonili jeszcze przed północą by powiedzieć, że bardzo chcą nam pożyczyć. że wręcz się obrażą jak nie wezmę..
oddawałam zawsze z zatankowanym bakiem, a jak nie zdążyłam to wkładałam pieniążek do schowka.
a jak nakruszyliśmy to odkurzałam i sprzątałam.
Nie raz w życiu mam miękkie nogi jak pożyczam Komuś coś dla mnie pięknego, ważnego i cennego..
ale wiem jedno…
świat dzieli się na rzeczy i ludzi..
bez względu na to co masz nigdy nic nie zastąpi człowieka. tylko dla drugiego człowieka warto robić cokolwiek, choćby po nocach szyć urwane ramiączko sukienki.
i nigdy nie zapominamy, że możemy pożyczać dzięki temu, że otaczają nas od pokoleń do dzisiejszego dnia ludzie, którzy każdego dnia pożyczają nam.
przedmiotów, czasu, serca i siebie.
mamy ogromne szczęście do wspaniałych ludzi.
a my na 60-te urodziny mojej Mamy, kupiliśmy Jej rower z silniczkiem.. bo nadal jak szalona robi po 70 km dziennie..
Nigdy nie chciała mieć drogich wakacji i super auta. Moja Mama zawsze chciała mieć rower i ludzi.