Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the instagram-feed domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/szafatosi/domains/juliarozumek.pl/public_html/wp-includes/functions.php on line 6114
grudzień 2016 – Strona 2 – julia rozumek

tutaj i tu.

dsc_0555 dsc_0548 dsc_0553 dsc_0547 dsc_0557 dsc_0554 dsc_0550 dsc_0589 dsc_0561 dsc_0579 dsc_0568 dsc_0606 dsc_0511 dsc_0503 dsc_0499 dsc_0495 dsc_0469 dsc_0474 dsc_0486 dsc_0515 dsc_0526 dsc_0520 dsc_0518 dsc_0527 dsc_0530 dsc_0536 dsc_0541 dsc_0604 dsc_0600 dsc_0507 dsc_0478 dsc_0479
Propozycji świątecznych w tym roku u mnie nie było, ale mam dziś dla Was troszkę rzeczy jakie się ostatnio u nas znalazły, i które z czystym sumieniem mogę polecić.
Do niektórych wręcz mocno zachęcić gdyż warte tego.
Zacznę od samej góry..

Stało się kiedyś tak, że pokazałam na instagramie kalendarz jaki kupiłam sobie od takiej instagramowej ilustratorki. Tylko, że ja zamawiałam go z zagranicy.
Okazało się, że tak dużo ludzi go chciało, iż powstał w Polsce sklep z Jej ilustracjami.
Nazywa się ładnie – Mysi ogonek
Można tam kupić kartki świąteczne, przywieszki na prezenty, przepiękny plakat na Boże Narodzenie z gwiezdnym Jelonkiem. 

Zawieszki na choinkę z Mailega, całkowicie mnie rozczulają. Mamy dużo jeszcze z tamtych świąt.
Nigdy się nie nudzą. Wolę mieć na choince kilka pięknych dekoracji niż milion które podobają mi się średnio. Choć wiadomo, najpiękniejsze choinki to te naubierane przez dzieci w przeróżne wycinanki i sklejanki.  Dekoracje świąteczne z Mailega mamy stąd. Papiery pakunkowe, bileciki prezentowe…  I tam 10% rabatu do końca roku na hasło – juliarozumek

Świąteczne ozdoby, zawieszki, świece z Bloomingville. Mają w tym roku piękne kubki, szklanki, ręczniki kuchenne, taśmy.  Tutaj.

Cudne błyszczyki do ust oraz zakładki do książek. Idealny prezent dla małej dziewczynki jak i nastolatki. Piękne ilustracje. Santoro.

Pościel/pled/kocyk – Lilu. Ja uwielbiam tę muślinę. Na szczęście jest jej już coraz więcej i nie uzależnia nas od siebie jedna marka, która narzucała ceny. Co prawda materiał ten jest dość drogi, ale ja się wcale nie dziwię.. Są takie rzeczy czy koce które po jakimś czasie mi się opatrzą, znudzą, a te z muśliny bez zmiennie uwielbiam. Tę kołdrę i gwiazdkę mamy z Polskiej marki.
Mają maty, chusty, baldachimy. Bardzo ładne zdjęcia, aż miło się spędza czas na Ich stronie.
Z pomysłem, gustowne, spójne. Delikatne. Tutaj.

Mapa – kocham mapy nad życie. Mogę mieć w każdej postaci! Ta stąd.
Benio kładzie ją na podłogę i jeździ autem od Babci do domu. Droga na długość auta.

Inda Box – tutaj to mi jest bardzo miło, gdyż ruszyła nowa marka.
Boxy dedykowane dla Mamy, Taty, maluszka i już niedługo również straszaka.
Można zamówić jeden, można zamówić na kilka miesięcy.
Z wielką klasą zapakowane. Dobrane produkty polskich marek.
I w pierwszym boxie dla Mamy jest moja książka!!! Tak mi jest miło!!
Zobaczcie sami na stronie, jak to wszystko tam mają fajnie zorganizowane – tutaj.
A ja mam dla Was taki jeden box dla Mamy do rozdania.
Napiszcie w komentarzu co byście chcieli widzieć, dostać w kolejnych boxach..
Zwycięzce wybierzemy w poniedziałek/wtorek.

Czerwony autobus – dostał Benio na Mikołaja i sobie go bardzo lubi.
Ma wiele funkcji zabawkowych, a przy tym bardzo sprawnie jeździ. Nie jest tak, że koła to bardziej dekoracja. Polecam go bardzo, bo porządnie wykonany, nie jest zabawką na chwilę. I cena jak na wielkość zabawki fajna. Tutaj.

Pytaki – znalazłam na blogu u Kai. Bardzo polecam Wam Jej blog. 
I mnie ta gra strasznie zaciekawiła. Bo choć prosta w budowie, w zasadach to przepiękna jej idea.
Zresztą nie na darmo dostała tyle nagród.
Scala rodzinę, tworzy dialog, otwiera rozmowy.. No fantastyczna!!
I to od takiego powiedzmy maluszka 4 letniego do 100 lat.
Coś wspaniałego. Pod choinkę prezent idealny by w święta móc pograć.
Tutaj.

Ahoj!Panie Baribalu – tak się nazywa obrazek z misiem. Narysowany przez ilustratorkę Agatę Krzyżanowską. Miał zamieszkać na ścianie przypięty pinezkami, ale jest zbyt piękny. Zamieszkał więc w ramce.. Agata – Ilustruję książki dla dzieci i maluję ilustracje na zamówienia.
Pracuję w akwareli. Można zobaczyć więcej na Jej blogu. Zobaczcie na tego bloga bo tak można oko nacieszyć ludzkimi zdolnościami, że aż serce rośnie.

Plakat ze zwierzętami – Because of Kaja. W ogóle pięknie napisany blog! Ja mało czytam blogów, a w tym przepadłam!! mój ulubiony post – ten.

Lustro – wiklinowa kolekcja Lilu. Pełna uroku i subtelności. 

Hipcio  – no tu. Pingwinek to tu.

„Wielki apetyt”

Muszę, po prostu muszę Wam to pokazać.
W szkole dostali zadanie. Napisz wiersz z wątkiem detektywistycznym.
I jedna z moich siostrzenic, córka siostry mej napisała wiersz…
I powiem Wam, że gdybym jej nie znała, to nie uwierzyłabym, że napisała to 14 letnia dziewczynka..
Mistrzostwo świata. No jak można w takim wieku?!

autor: Emilia Mielczarek

Wielki apetyt”

Detektyw Ryś

Miał zły humor dziś.

Siadając przy oknie,

poczuł się samotnie.

 


Będąc w rozterce,

Zabolało go serce.

Rozważając nowe wyzwanie,

nigdy nie łapało go spanie.

 


Kolejna zagadka

to dla niego niezła gratka,

następna przygoda

to jakby piękna pogoda.

 


Wychodząc z domu,

nie wadził nikomu.

Ruszył w stronę miasta,

bo poczuł zapach ciasta.

 


Doszedł już do celu

I ujrzał kucharzy wielu.

Wnet widząc zamieszanie ,

zapytał o problemu rozwiązanie.

 


Okazało się, że brak jednego wypieku

Spowodował wzięcie uspokajającego leku.

 


Lek pomógł na tyle,

że miał w brzuchu motyle.

Wnet zabrał się do roboty,

Poszukując ludzkiej głupoty.

 


Wpierw udał się do rejenta,

ten rzecze ,że nie pamięta.

I z wójtową się szybko oddalił

na tańce, co były na sali.

 


Kolejną do przesłuchania

była kelnerka Frania,

która była świadkiem

jak wójt patrzył na ciasto ukradkiem.

 


Ochroniarz potwierdził z kolei,

że wójta w WC widzieli.

I wyjść stamtąd nie mógł sprawnie

i wcale mu nie było zabawnie.

 


Więc Rysiu, detektyw wielki,

Poszedł na wypadek wszelki

zapytać podejrzanego

dlaczego tak długo, dlaczego?

 


A ten stwierdza sił resztkami,

że już nigdy nie zajmie się łakociami.

 


Lecz nasz Ryś pyta i nie wierzy

co też skłoniło go do kradzieży?

Na to wójt się zaczerwienia,

odpowiada: Toć to Gienia!

Przez nią dietę trzymać muszę!

Ja przechodzę tu katusze!

Życia nie mam przy tej babie,

Ale dzisiaj se nagrabię.

Wciąż mnie nęka i strofuje!

Ja już przez nią tu zwariuje!

 


Na to Rysiu się odzywa:

Ja rozumiem, trudno bywa.

Dieta wcale nie jest łatwa,

to wie nawet mała dziatwa.

Lecz przeprosić trzeba ludzi.

Tak Pan w nich szacunek wzbudzi.”

 


Wójt się przyznał,

wszystko wyznał

lud zrozumiał,

tak jak umiał.

 


A wójtowa obrażona,

mężem mocno zawiedziona

za koleżanek namową

została Rejentową.

 


Cóż Rejencie uczyniłeś?

Tak szczęśliwie wolnym byłeś.

 


Dzisiaj wójt się śmieje z Ciebie

I się czuje tak, jak w niebie

Gdyż apetyt ma na ciasta

a jest sam. Więc je. I basta.

płaszcz i spacer.

Na chłopski rozum wyprałam ten płaszcz pod koniec jesieni, ale pamięć podpowiada, że było jeszcze lato.
Granatowy. Jak rozwiesiłam rzucając na suszarkę, tak potem zawisł w garderobie.
Bez prasowania i chyba za dużo proszku dałam, bo w tych zagnieceniach było bielsze. Jakby się nie wypłukało.
I wiadome było, że po takim czasie, jak wyprasowałam to się rozprasować nie chciało i wyglądało jak psu z gardła. Jak kawał szmaty, a nie piękny, elegancki płaszcz… taki jakim go wtedy kupowałam.

Czarnego nie miałam nic. Buty granatowe. Czapka i szalik żółty, ale jakby w tę modną musztardę.
W pierwszej ławce za trumną stał Tato z Mamą i Ciocia z Wujkiem.
A w tej drugiej kuzynki, moja siostra i… i ja usiadłam tak z boku. W tych ławkach bardziej na lewo.
Bo co się tam będę pchać. Jak człowiek na środku to i patrzą na niego bardziej, a ja w tym granacie i musztardzie jak zupełnie nie na pogrzeb.
Ale Ona tak machnęła tą ręką od zewnątrz do siebie. A z ruchu warg odczytałam „no chodź tutaj do mnie”.
Stanęłam zatem obok.
Jako, że ksiądz ciągle o tym żałowaniu za grzechy, to moje myśli popłynęły zupełnie gdzieś indziej.
Bo z tymi grzechami to jak śpiewał Grechuta w „Kantata”..
„I niech to będzie spowiedź, ale bez rozgrzeszenia.
Nie chcę, by okradano mnie z mojego życia.”
Patrzyłam na ten czubek głowy mojego Taty, już łysiejący. I te długie siwe włosy.
Lubię je. Taki szalony artysta.
Na te pięknie wymodelowane włosy Mamy, przez naszą fryzjerkę Ilonkę.
Obok mnie stała Ona. Piękna taka. Wysoka, szczupła. Pomiędzy czarnymi obcasami a ołówkową czarną spódnicą widziałam kawałek zgrabnej łydki. I wszystko tamtego dnia miała właśnie takie.
Że wyglądała najpiękniej, a jak na pogrzeb właśnie. 

Potem jak wracaliśmy już późną nocą, wysłałam Jej sms..
Że każdy dzień bez rozmowy z Nią jest tak bardzo niepełny. Czuję wtedy, że czegoś brakuje.
Stałam już potem na naszej werandzie, gdy jeszcze rozmawiałyśmy przez telefon tamtego dnia..
I Ona mówi, że coś by zrobić chciała jeszcze.. Coś większego..
Mówi o tym, że taka jest dumna, że ja tą książką tylu ludziom pomogłam, gdzieś Ich tam na nogi postawiłam gdy tego potrzebowali.
Tak, to wielka satysfakcja, choć to słowo tutaj zupełnie nie pasuje.

Ale jest już północ, a ja innego znaleźć nie potrafię…
Ja tego w ogóle nie czuję, pomimo, że mi o tym piszą. Bo mnie się to takie banalne wydaje, to o czym pisze. Prostym językiem. 

Odpowiadam wtedy Jej, że książkę to może napisać każdy. Schować się w zakamarkach domu i bazgrać.
Że to czyny się liczą.. Z czynów jest zbudowany świat a nie z słów.
A Ona, że jak to… Przecież podłogę każdy potrafi umyć…
Bo kiedy Babcia zmarła, to Ona w ten pierwszy dzień pomogła przy wszystkim.
Tak, to prawda – powiedziałam – tylko, że Babcia ma pięcioro wnuków, a tę podłogę myłaś właśnie Ty.
Nie jest ważne Kto co potrafi. Ważne gdzie jest kiedy zachodzi tego potrzeba.
Nie z książek został zbudowany świat, a z czynów.
Dla mnie nie można osiągnąć w życiu więcej i lepiej niż podarować drugiemu człowiekowi czas i pracę swoich rąk…
Zatem popłakałyśmy się obie, z tego jak każda z nas jest z siebie nawzajem dumna i szczęśliwa z faktu posiadania takiej siostry. Bo ja imponuję Jej a mnie Ona.

Druga Ona.
Czasami chodzimy na spacery. Wieczorem. Tak koło godziny 19 ej..

Ja piszę sms – spacer?. Ona odpisuje – tak! dzięki!.
Pewnie miała taką samą potrzebę wyjścia choć na chwilę z domowego chaosu.
Najczęściej to ja idę najpierw po Nią, a potem Ona mnie odprowadza.
Żona brata męża mego. I czy możliwym jest by lepsza mogła się trafić…
Nawet nie powątpiewam, ja wiem, że nie.
Czasami tak wieje z zachodu, że idę inną drogą.
Jak otwiera drzwi to pierwsze mówię, że ma założyć czapkę, bez czapki, nigdzie z Nią nie idę.
Już zakłada. Chyba zmądrzała.
Mamy już utarte ścieżki przez tą naszą wieś. Wiemy gdzie ujada pies, a gdzie najczęściej robi się błoto.
I Ona do mnie mówi, czy ja się z Nią nie nudzę…
Bo przecież książek Ona nie czyta, w internecie nie siedzi.. Może czasami jak coś trzeba na allegro kupić. Ale to sporadycznie. Może raz na miesiąc..
Że na wychowawczym jest i z dziećmi w domu to wiadomo ile nowości.. Mało.
Słucham tak Jej i patrze pod nogi, bo tu akurat ciemno gdzie idziemy..
I co ja mam Jej powiedzieć..
Że choć było to 5 lat temu to pamiętam do dziś jak siedzimy przy stole i Ona obiera Omie (po śląsku Babcia) mandarynkę.. Do dziś widzę jak skubie i po tym jednym małym kawałku powoli Jej podaje.
Wyciera chusteczką, podkłada serwetkę.
Takich sytuacji wiele, ale tamten pamiętam wyjątkowo, bo nas przy stole było dużo młodych, a to dla Niej zawsze takie rzeczy były oczywiste. Takie naturalne. 
I Ona pyta czy ja się z Nią nie nudzę…
W tej dziewczynie jest życie! Klnie siarczyście kiedy jest zła i ma zaszklone oczy kiedy Jej się coś przypomni..
Ona ma czas żyć a potem pięknie o tym opowiadać.

Mnie w żaden sposób nie imponują internety, blogowe światy, w kwadrat skadrowane zdjęcia..
Ja je lubię. Ale po prostu tylko lubię. Są częścią mojego życia dziś..
Przecież przyjdzie dzień w którym to wszystko zakończę.. To tylko taki etap w moim życiu.
Piękny, ale etap. 
Bo coraz częściej człowiek mija życie prawdziwe. Mija bokiem i wchodzi do wirtualnej przestrzeni.
Mnie dziś imponują ludzie bez konta na facebooku, którzy myją u Babci podłogę w dzień pogrzebu.
Obierają mandarynkę w grudniowe popołudnie.
Bo Ci ludzie po prostu prawdziwie żyją. Nie sobą. Mają czas pomyśleć, zauważyć.
Namacalnie pomóc. Empatycznie spojrzeć.

I choć One twierdzą, że nic wielkiego nie robią, to na Takich ludziach zbudowany jest świat.
One są fundamentem istnienia ludzkości na ziemi..
Czyny budują świat, nie słowa.
Słowa są tylko jego dodatkiem, który może zaistnieć dzięki czynom.