Do zjedzenia:
Jest tak, że są gotowe przepisy. Ktoś nad nimi pracował, doskonalił, byśmy my z łatwością już dogadzali podniebieniom..
Jednak są trzy, które zrobiłam ostatnio sama. Myślę, że miliony ludzi zrobiło w życiu taką kombinację składników, ale..
Pierwsze… Szpinakowe smoothie.. Uwielbiam więc robiłam dużo różnych. Zawsze nie do końca to..
Zatem drogą prób i błędów zrobiłam sobie przepis idealnie dla mnie..
Może i Wam przypadnie do gustu. Dzielę się.
Robię zakupy w lidlu, zatem wszystkie składniki i proporcje podaję Lidlowe 🙂
– pół torebki szpinaku, świeże liście. (ja biorę z lodówki)
– cała puszka ananasa (565 g/ Freshona). Z syropem, ktory jest w środku.
– banan
– jedna saszetka mieszanki smoothie żółtej. Już tej gotowej z lidla. Jest w mrożonkach. (W opakowaniu jest kilka).
– brzoskwinia lub jabłko ewentualnie gruszka.
Zmiksować wszystko. Ja miksuję w thermomixie. Potem na koniec dodać nasion Chia cztery duże łyżki.
Zależy od upodobań, ja akurat bardzo je lubię. I już nie miksować a zamieszać dobrze, żeby się rozłożylo równomiernie. ( Ja w thermo daję po dodaniu chia mieszanie ciasta, znaczek kłosa).
Sałatka na szybko, dość popularna. Ale mieszają różnie.
-rukola
– gruszka z puszki. Pokrojona na kawałeczki. Odsączona raczej, bo sok jest za ciężki i przygniecie rukolę.
– orzechy włoskie. Można całe, można posiekać.
– ser wędzony. W kosteczkę. Lub pleśniowy.
Polać octem balsamicznym. (ja najbardziej lubię truskawkowy z Monini)
Posypać startym bardzo drobno parmezanem.
Ja potem na talerzu jeszcze dolewam octu balsamicznego sto litrów, tak lubię.
Genialny przepis z podobnym składem, ale już w innej postaci znalazłam u autorki tego zdjęcia. Tutaj.
W ogóle super blog. Znalazłam poszukując zdjęcia.. Jaki piękny ten blog, jakie konto na instagramie!!!
Choć wersja angielska tego bloga bogatsza. W prawym górnym rogu można zmienić.
Obiad/ ewentualnie kolacja.
Wpadłam do domu na szybko i myślę co na obiad. Wyjęłam co miałam dobrego i pomieszałam.
Okazało się tak dobre, że robiłam trzy dni z rzędu bo nie mogłam się nasycić tym smakiem.
– makaron łazankowy (3/4 paczki, zależy ile Kto lubi)
– dwie cukinie, w kosteczkę i na patelnię. Można posolić i popieprzyć.
– indyk lub podwójna pierś z kurczaka. Też w zależności jakie macie podejście do kurczaka. W kosteczkę i podsmażyć na patelni z przyprawą do kurczaka (Prymat). Na oliwie z oliwek, przyprawy sporo, żeby zrobiło się troszeczkę sosu vel „omasty” jak mawia mój Tata.
– suszone pomidory pokroić w kosteczkę. Ja kupuję słoiczki w Lidlu. (Na tym oleju z tych pomidorów można podpiec cukinię.)
Wszystko razem zmieszać i dodać dwie bardzo duże łyżki pesto czerwonego. Również dodaje z Lidla – Baresa. Wymiąchać i już. Tylko pamiętajcie, o swoich gustach oleistych, żeby nie było za tłuste. Bo ja akurat lubię 🙂
Do wieczornego oglądania.
Nie będę odkrywać nieznanych lądów, a tylko podam kilka dobrych filmów jakie mi się przypomniały albo jakie oglądałam niedawno.
Bez takich, że w rankingu moim na 7 miejscu.. Nie, nie. Po prostu dobre filmy, które warto obejrzeć..
„Lion – droga do domu”.
Na filmach często płaczę. Tutaj zaczęłam 10 minut po rozpoczęciu filmu i skończyłam godzinę po zakończeniu. Ło jak się naryczałam. Wspaniały. Piękny, niewyobrażalnie wzruszający i pociągający za najczulsze struny w człowieku. Na faktach.
„Uśmiech Mony Lizy” z Julią Roberts.
Film stary, ale ja oglądałam dopiero teraz. Uwielbiam takie klimaty, tamte lata.
Świetny do obejrzenia z dziećmi nastolatkami. To taki typ filmu, że wsuwasz się pod koc, robisz gorącą herbatę, albo kisiel (bo ja uwielbiam kubkowy kisiel) i to jest ten idealny na taki wieczór.
„Papieżyca Joanna” i „Joanna D’arc”.
Oglądałam dawno temu i zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Kocham takie filmy!!
Przypomniało mi się, bo leciały ostatnio w tv.
Myślę, że filmy, które trzeba obejrzeć. Historia i siła kobiet.
To takie filmy, które pamięta się latami.
„Szwedzka teoria miłości”
Od dawna już się zbieram od obejrzenia. Mam mieszane uczucia i teorie dotyczące tego filmu.
Mam nadzieję, że w końcu wygospodaruje wieczór i zobaczę.
Oglądaliście?
Do czytania.
Dwie ostatnio przeczytane książki to „Dom sióstr” oraz „Dom Orchidei”.
Obie polecone przez Was moje drogie i polecam dalej.
Obie czytało mi się jak w transie i szukałam chwili by uciec i pochłaniać dalsze losy.
„Dom sióstr” uważam za genialny. Nieprzewidywalny. Jakby wbrew czytelnikowi. Polecam baaaardzo.
„Dom Orchidei” czytało się dobrze. Pięknie pokazuje jak mogą się odmienić ludzkie losy. Wiele wątków do analizy. Jak dla mnie zbyt naciągana. Jednak nadal polecam, bo dobra. Bo czyż życie samo nie pisze także niewiarygodnych wręcz historii?