Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the instagram-feed domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/szafatosi/domains/juliarozumek.pl/public_html/wp-includes/functions.php on line 6114
listopad 2017 – Strona 3 – julia rozumek

okulaly

Chyba nigdy nie zdarzy się tak, że ja napiszę takiego profesjonalnego posta reklamowego..
Wiecie.. taki typ… „Poczułam ogromny dyskomfort z racji swojej pracy i bólu oczu, zatem moja pierwsza droga zaprowadziła mnie do….”
No nie potrafię.. 
Zdecydowanie wolę tak… swojsko. Robię sobie kawę, siadam i piszę tak, jak opowiadałabym swojej sąsiadce przy stole..
Otóż, sprawy były dwie.. Ale od początku..
Jakiś czas temu napisała firma Shamir z propozycją wspólnej przygody z soczewkami Blue Zero™ i okularami.
Ja byłam mocno zabiegana i się rozeszło.
Po wakacjach moja siostra mówi: „Jula, jedź z Tosią do okulisty, bo Ona mi kilka razy mówiła, że jej się obraz rozmywa”.. 
Dobra, dobra – myślę..
No ale nie dała za wygraną.. Dopytuje, czy byłam..

Ja pracuję przy komputerze, mój mąż także. Zbliża się zima i więcej oglądamy bajek, gramy na iPadzie.. Zatem jakoś szczęśliwie zbiegło się wszystko w czasie.. Chyba tak w życiu często jest.. Że samo znajduje swój tor. Czas i miejsce.
Dlatego to była właśnie odpowiednia chwila na tę przygodę. Bo wszystko musi być po coś..
Potrzebowaliśmy i zbadać Tosi wzrok, i mieć dobrą ochronę do pracy przed monitorami.

W przedpołudniowy piątek wybraliśmy się do Tarnowskich Gór na badanie wzroku i dobór oprawek w salonie Optic Fit. Mój mąż mówi do mnie cicho „Jula, a może zrobimy wspólne zdjęcie? To  może głupie, ale Oni są tacy fajni..” I to prawda, genialny zespół ludzi. Tak zaangażowani, cierpliwi, mili, profesjonalni. Mają duży wybór opraw, więc bez problemu znaleźliśmy coś dla siebie. 
Badanie wzroku okazało się super zabawą, w dużej mierze dzięki lekarzowi okuliście, który miał po prostu dobre podejście..
Na szczęście okazało się, że wada Tosi jest naturalną dla tego wieku, ja jestem wszystkowidząca (nie mylić z wszystkowiedzącą), mój mąż wciąż dostrzega swą jedyną żonę (szkoda tylko, że słuch ma równie dobry i słyszy jak o coś mi wiecznie chodzi..).

Ale przede wszystkim teraz jesteśmy posiadaczami soczewek, które odbijają sztuczne światło, tak zwane światło niebieskie.
Chronią nasz wzrok przed wysuszaniem, zmęczeniem, bólem głowy przez zbyt długie patrzenie w monitor.
To światło jest emitowane przez wiele urządzeń codziennego użytku. Począwszy od telewizorów, przez laptopy, tablety, telefony, a nawet żarówki.
„Najbardziej narażone są dzieci, gdyż soczewki ich oczu są bardziej transparentne, co powoduje przepuszczanie większej ilości niebieskiego światła z ekranów telewizyjnych, tabletów, itd.”
A Oni od początku „wzięli” to jako dobrą zabawę. Tosia szuka okularków, gdy ma siadać do oglądania, Benio odkłada je obok iPada.. 

Ja nie lubię wydziwiać, ale może to już takie czasy, że skoro obcujemy na co dzień ze szkodliwym światłem HEV, to warto sobie jakoś dopomóc..
Soczewki Shamir Blue Zero™ różnią się od pozostałych dostępnych na rynku tym, że nie posiadają nakładanej, niebieskiej powłoki, a ochrona jest już wbudowana w materiał, z którego wyprodukowana jest soczewka. Ten materiał zapewnia kompleksową ochronę i estetyczną transparentność szkieł.
Gdyby Ktoś z Was chciał sięgnąć po więcej informacji, zapraszam TUTAJ.

Ochroną przeciw światłu niebieskiemu możecie cieszyć się razem z nami, bo rusza konkursowy, niebieski miesiąc w Shamir, promujący soczewki Blue Zero. Co poniedziałek wybrana rodzina dostanie pakiet soczewek Blue Zero™.
Aby wziąć udział w konkursie należy wejść na stronę Shamir Facebook TUTAJ i pod ostatnią zajawką Niebieskiego Poniedziałku pozostawić komentarz z pomysłem na slogan reklamowy soczewek Blue Zero™

Regulamin konkursu „Niebieskie poniedziałki” dostępny – tutaj.

trzeba wierzyć.

W dziewięćdziesiątym szóstym roku,  w pewnej wiejskiej szkole, w każdy czwartek, o ósmej rano odbywała się lekcja chemii.
O siódmej czterdzieści pięć pomiędzy rowem a asfaltem biegła szóstoklasistka. Z plecakiem. W ciepłych rajstopach. Omijając kałuże i ku Jej niezadowoleniu nie pozwalając sobie na zabawę z liśćmi.
Na wysokości kałuży tak wielkiej, że dostała nawet swą własną nazwę – fatamorgana – rozegrała się dziecięca tragedia. Nadjeżdżające z wielką prędkością auto, wbiło swe koła w wyrwę łatanej przez lata drodze w której mieściła się fatamorgana i ogromną falą przykryło dziewczę od pompona w czapce po dziurę w skarpecie.
Zawróciła pędem do domu, ściągnęła mokre ubrania, założyła suche i ponownie pokonała drogę do szkoły.
Tym razem przechodząc aż na drugą stronę rowu gdy zbliżało się auto.
Wraz z naciśnięciem klasowej klamki powiedziała „przepraszam” a przemierzając klasę po żółtym gumolicie ku czwartej ławce pod oknem opowiedziała historię swojego spóźnienia.
Wysoki i chudy nauczyciel, o dość dziwacznym imieniu skomentował to charakterystycznym dla siebie sposobem. Jedno zdanie. Krótkie, złośliwe, uszczypliwe i ironiczne. Coś w stylu „wyobraźnia za skromna na lepsze kłamstwo?”.
W dwutysięcznym siedemnastym ta dziewczyna nadal o tym pamięta i wciąż jest to zwyczajnie przykre.

Ta sama dziewczyna prowadzi bloga. Pisze tylko to co w jej życiu, bo ta wyobraźnia bez zmian skromna.
Gdyby tylko miała więcej czasu mogłaby pisać codziennie. Mogłaby pisać o tym co widzi, co ją spotyka, co się kotłuje bez ustanku w głowie..
Pośród tych wielu wpisów trafił się też opisujący pewną historię jaka rozgrywała się pod oknem Jej domu.
Ktoś podpisał „ale już wymyślasz, nie masz o czym pisać”.
A to historia ani wymyślona, a i pisać czuje że ma o czym.
I historii u tej Pani też się wiele takich pod oknem zdarza, tylko zgryzotą zbyt zajęta by dostrzec..

                                                                                  ***

Wtedy człowiek ma ochotę powiedzieć….
Ale myśli, że to nieistotne, że zawsze warto wierzyć…

                                                                                  ***

W tej samej szkole kilka lat wcześniej nauczyciel o dość dziwacznym imieniu mówi do jednej z Matek, aby zabroniła się swojemu dziecku zadawać z ową dziewczyną z natapirowaną grzywką,( lata 90′. taka moda.) bo ma na Nią zły wpływ.
Minęły długie lata, grzywki nie ma, było milion innych cięć, kolorów, kitek u góry i koków na wielkie okazje..
A Ona wciąż to pamięta.

Pamięta też wtedy gdy sama zostaje nauczycielką. I jak co roku bez względu na pogodę, (choć mogłaby nogi przy termoforze grzać, herbatniki w gorącej herbacie z miodem maczać) idzie w ciemną noc z grupą swoich wychowanków w drzwi wiejskich domów łomotać. I choć głowa boli od rana, i choć auto wysprzątać po takiej eskapadzie nie jest łatwo, to cieszy dziecięca radość i śmiech. 
A i obawy wielkie, bo Kto jak przyjmie i czy nie zwymyśla w drzwiach.
Ale Jej się chce zawsze. Dla Nich. Dla dzieci. Dla wsi. 
Dwa i pół plecaka słodyczy. Kiedy liczy pieniądze i wychodzi 487 zł, to dokłada ze swojego portfela 13 zł aby mieli już całe 500. Zawsze bardziej cieszy. Będzie na coś w szkole, może na wycieczkę.
Pomiędzy nagrobkami Ktoś pyta Ją „ile z tego do kieszeni?”..
Wielkimi oczami patrzy i pyta powoli… Wręcz literując.. DO CZEGO??
I jeszcze pokazując na męża szepcze po cichutku „a tutaj sponsor od benzyny stoi”..
Ale już nic jej się nie chciało mówić.. Nic nikomu.. Na ludzką głupotę.

                                                                                 ***

Wtedy człowiek ma ochotę powiedzieć….
Ale myśli, że to nieistotne, że zawsze warto wierzyć…

                                                                                  ***     

Jurek Owsiak, Filip Chajzer, Ewa Chodakowska, Anna Dymna…
Każdego dnia muszą mieć siłę sprostać nie jednemu człowiekowi, który Im nie wierzy i nie wierzy w Nich..
Są ich całe stada…

                                                                                  ***

Wtedy człowiek ma ochotę powiedzieć….
Ale myśli, że to nieistotne, że zawsze warto wierzyć…

                                                                                  ***   

Taki fragment, niedokładny bo z głowy i pamięci.
Rodzinka.pl

– Mamo, a co byś zrobiła gdybyś miała milion złotych?
– O Kacperku, no co ja bym zrobiła…?  To są ogromne pieniądze . Zapewniła bym Wam przyszłość, chciała nakarmić głodnych, może jakieś hospicja. Coś dobrego bym chciała zrobić dla świata. – odpowiada rozmarzona Mama Natalia.
W tym czasie zamaszystym krokiem wychodzi z piwnicy Tata Ludwik.
– Tato,a co Ty byś zrobił gdybyś miał milion złotych?
– Co?!?!
– No co byś zrobił gdybyś miał milion złotych?
Tutaj następuje najazd na rozmarzone oczy żony, które zastanawiają się co wzniosłego powie Ojciec synowi..
– Ja?! Ja co bym zrobił?! Kupił bym sobie wyspę na środku Pacyfiku żeby mnie wszyscy mogli w dupę pocałować!!!

                                                                                  ***

Zatem…
Wtedy człowiek ma ochotę powiedzieć…. pocałujcie mnie wszyscy w dupę!
Ale myśli, że to nieistotne, że zawsze warto wierzyć… w ludzi. Bo takie życie jest po prostu fajne.

                                                                                  ***