Ostatni raz zdarzyło mi się to w roku 2005. Pamiętam jak chwilę przed odlotem na Cypr pędziłam jeszcze do kina, aby obejrzeć piąty raz „Dumę i Uprzedzenie”. Wiedziała, że gdy wrócę to już w kinach go nie będzie.
A to był film, który mnie zachwycił. To była wizualna rozkosz. To jak ta kamera płynęła, kadry, zwolnienia, spojrzenia.
Od czasu tego kina i roku 2005 obejrzałam go może jeszcze z 20 razy.
Znam każde zdanie, ruch prania na sznurkach, kroki po podwórkowym błocie…
I tak też teraz pierwszy raz od tych 13 lat poszłam do kina kilka razy na ten sam film.
Oczywiście w dzień premiery, bo czekałam na niego długo przed nią.
Płakałam oczywiście ja, Beatka i Ewa. Rozdawałam tylko chusteczki.
Na kolejny dzień poszłam z Adasiem, a potem jeszcze z Mamą, siostrą i siostrzenicami.
Za każdym razem płakałam tak samo. Ale już pominąwszy kobiecy płacz…
Tutaj również moje zmysły wzroku zostały maksymalnie zaspokojone.
Ujęcia, ubrania, wnętrza, dialogi, muzyka, aktorzy..
Ja byłam zachwycona każdym detalem.
Wiadomo, że Bradley Cooper skradł moje serce. Jego włosy, zmarszczki i ten głos kiedy mówi!
Miłość Taty do córki. I przede wszystkim miłość kobiety do mężczyzny. I „piękna” walka z nałogiem (scena gdzie Gaga próbuje go posadzić pod prysznicem).
Mam swoje ulubione sceny, kiedy Bradley wodzi palcem po nosie Lady Gagi.
Kiedy Ona pędzi na ten jego pierwszy koncert, to takie jak marzenie każdej nastolatki.
Każdy kadr w tym filmie, zbliżenie, lub niedbale poprowadzona kamera jest dla mnie genialna.
Lubię dialogi w tym filmie. Prawdziwie ludzkie rozmowy. Język życia.
Lubię żart – niewymuszony. I przede wszystkim lubię trzy rozmowy..
Przytoczę mniej więcej. Mężczyzna, który ma szczęśliwą rodzinę mówi do swojego przyjaciela, wiecznego rock and roll’owca….
„Wyruszasz w podróż. Wypływasz na wielkie morze. By dobić do celu jaki sobie wytyczyłeś.
Po drodze zatrzymujesz się w jakimś porcie. Jest fajnie, więc zostajesz na dłużej.
A po jakimś czasie okazuje się, że jest tak dobrze, iż nie pamiętasz jaki był pierwotny cel Twojej podróży.
Zapominasz po co płynąłeś.”
Tak jest często z życiem. Kiedy odkrywamy, że stabilizacja, spokojny dom, rodzina, to jest ten port. I kiedy się w nim znajdujemy, to nikogo już nie obchodzi co jest za wzburzonymi falami, następnymi klifami.. Ale tylko wtedy, gdy ten dom i ta rodzina jest szczęśliwa. Kiedy wszyscy w niej czują się dowartościowani, potrzebni, spełnieni, kochani.
Drugi z dialogów mówi o karierze. Kiedy Ally grana przez Lady Gagę zaczyna gubić samą siebie i produkuje piosenki, które będą się aktualnie dobrze sprzedawać i których wymaga od Niej menadżer. Która zapomina o swojej wyjątkowości i oryginalności.
„Musisz zajrzeć w głąb siebie, inaczej szybko się im znudzisz”.
Bardzo dużo myślałam o tych słowach. Patrzę na wiele „gwiazd” mediów dzisiejszych czasów.
I choć każdy może przeżyć życie po swojemu, gdy nie czyni drugiemu krzywdy, tak myślę sobie, że fajnie, gdzieś pod koniec, spojrzeć w tył i być dumnym i usatysfakcjonowanym z tego, co się tam w życiu dłubało i lepiło..
Na koniec piękne zdanie, że muzyka to nic innego niż te same wciąż oktawy. Kończysz i zaczynasz od nowa. I każdy z muzyków posługujący się tymi samymi „narzędziami” może pokazać jak on widzi swoje…
I tak jest ze wszystkim. Z alfabetem, który ma ograniczoną ilość znaków, a każdy z nas może pokazać jak te słowa widzi. Każdy z nas ma te same produkty a zupełnie inne ciasto upiecze…
Narzędzia każdy z nas może posiadać te same. Tylko od nas zależy jak je ułożymy, połączymy, wykorzystamy….
Zdecydowanie film, który porwał mnie bez reszty i zachwycił w całości. Zwariowałam swojego czasu na jego punkcie. Te kowbojki, skórzane kurtki, kapelusze…
Choć moja przyjaciółka stwierdziła, że najgorszy jaki w życiu widziała. No bywa i tak 🙂
Czy Ktoś z Was czytał „Genialną przyjaciółkę” Eleny Ferrante? Ach! Wybitna powieść!
HBO GO pokusiło się o zrealizowanie tej książki. A wiadomo jak bywa z realizacjami książek..
Mało kiedy potrafią sprostać wyobrażeniom czytelnika..
Kłaniam się słuchajcie najniżej jak potrafię.
Niewyobrażalne jak można zgromadzić do nagrania taki ogrom talentów?!
Przecież te osiem odcinków to było dla mnie zjawiskowe widowisko.
Neapol lata 50 te. Te auta, budynki, podwórka, sukienki, buty, książki, naczynia, sklepy, ulice, autobusy, plaże… Ja myślałam, że moje oczy nie nadążą. To tak jakby Ktoś postawił Ci miskę z pyszną zupą, ale powiedział, że czas jej jedzenia się skończy. I ty jesz łapczywie, szybko.. Tak moje oczy wodziły po ekranie. Chciałam zobaczyć każdy szczegół. Zapamiętać. Schować w głowie.
Nie ma tam przypadkowych scen, rekwizytów.
Aż nie do uwierzenia, że Ktoś stworzył to jako plan filmowy. Dla mnie to przeniesienie w czasie jest doskonałe, olśniewające i spektakularne w swojej prostocie.
W morzu tanich produkcji, przelatujących przez nasze życie bez żadnej większej wartości, ta produkcja jest arcydziełem. Tylko ten film trzeba smakować. W spokoju. Ciszy. Tu każda scena jest ważna…
https://www.youtube.com/watch?v=pbfgvDwN1wM
A na koniec zostawię Wam wybitny spektakl Izabeli Cywińskiej z nieprzeciętną rolą Gajosa i Radziwiłowicza. Według powieści Myśliwskiego „traktat o łuskaniu fasoli”. Ich tembr głosu, walor językowy tej powieści, detale, czy nawet milczenie jest wyjątkową lekcją o życiu. Jakiej dzisiaj trudno szukać, bo mało już gdzie jest… A jak jest, to spieszy się nam aż nazbyt aby wysłuchać…
Dlatego, polecam. Jeżeli Ktoś od życia chciałby więcej sztuki czy dobrego słowa, niż w najnowszym wydaniu plotkarskiego czasopisma…
Saksofon. (kliknijcie w zdjęcie a przekieruje na film.)