Dlaczego Pranamat ECO?
Za każdym razem gdy decyduję się na jakąś współpracę musi być pokryta wieloma racjonalnymi powodami. Takimi abym sama sobie ze szczerością spoglądała w oczy i była dumna ze swych świadomych wyborów.
Zatem…
1. Czasami po intensywnym dniu (gdzie dużo chodzę, stoję) bolą mnie stopy. Mam ochotę na mocny masaż stóp i pięt. Zastanawiałam się widząc reklamy tej maty, czy gdybym tylko na niej stała to czy pomoże… Ulga ogromna. Mam wrażenie, że ta ulga płynie od stóp do mojego mózgu i w głowie też mi układa 😉
2. Miewam migrenowe bóle głowy. W ogóle takie napięcie ciała. Zawsze uważałam, że takie „nakłuwanie” działa cuda. Teraz wkładam dzieci do wanny, obok rozkładam matę, kładę się, oni w wodzie bawią się i gadamy. Ten moment jest genialny.
3. Mój mąż ma problemy z bólem pleców. Pomyślałam, że to kolejny punkt w którym możemy matę wypróbować i pomóc.
4. Nie jest to moda i trend. Nie jest to relaks, a skuteczne, lecznicze działanie. Chcę tę matę pożyczyć na jakiś czas rodzicom i zobaczyć czy i Im uda się pozbyć bóli różnorakich.
5. Jednak aby zareklamować ją dalej zachęciła mnie jeszcze jedna, istotna sprawa. Matę można kupić i jeżeli nie spełni swoich powinności – oddać. Masz 30 dni na testy. Nie działa, oddajesz. Myślę, że to dobry czas na dokładne zapoznanie się z produktem. Myślę, że to zagranie bardzo fair. Producent jest pewny zdrowotnego działania przez co pozwala sobie na taki sprawdzian klientów.
6. Ja na sen nie narzekam, ale jedną z największych jego zalet jest również poprawa jakości snu. A gdzie nie przyłożę ucho, tam ludzie spać nie mogą.. Z racji stresu, zagonienia, zbyt dużej ilości bodźców…
Takie 15 minut przed snem na macie, w ciszy, spokoju, wyłączeniu, działa cuda i ja potwierdzam szczerze. A jak Kogoś nie przekonuje – zawsze może oddać. Ma pomagać na prawdę nie placebo…
Nie marnujmy pieniędzy, czasu i miejsca na planecie dla placebo.
Jako, że produkt nie jest najtańszy, choć teraz rozumiem dlaczego, sama zapytałabym o jakiś rabat. I zrobiłam to. Podobno na początku sierpnia będzie jakaś extra oferta. Będę monitorować i dam Wam znać na ig oraz fb.
Moi Drodzy, nie ma życia bez książek 🙂 Zatem lecimy z nowościami jakie do mnie nadeszły…
Nowa Paullina Simons, kto czytał? Podobno będzie to trylogia. Dawno już Jej nie czytałam, z przyjemnością wrócę.. Która z jej książek jest Waszą ulubioną? Moja pomimo miłości do Jeźdźca ukochaną jest Tully.
Kate Morton „Dom nad Jeziorem”, tu się przyznam szczerze, że nigdy nic Kate nie czytałam i jestem bardzo ciekawa jej stylu.
Z wydawnictwa „Albatros” też nowość „Sekret Heleny” Lucindy Riley. Ją akurat znam dobrze, chyba wszystkie jej książki przeczytałam. Bardzo lubię. Jedne mniej drugie bardziej, ale to idealne książki na „wypoczynek umysłowy”. Wciągające, z fajną historią, lekkie, a przy tym na wysokim poziomie literackim.
„Jaga” to też nowość. Jest jakby odrębną częścią, którą można czytać osobno, ale taką trochę kontynuacją słynnej „Szeptuchy”. Przyznaje, że też Kasią Miszczuk nie miałam przyjemności, ale pamiętając sławę tej książki z chęcią wyrobię sobie też swoją opinię.
„Dom na klifie” już zaczęłam i zapowiada się ciekawie. To taki chyba okręg Moyes, Riley… Czy tak?
Nowa „Moyes” też czeka.
I moja kochana Santa Montefiore „Kuszenie Gracie”.. Czy będzie tak dobra jak „Ombu” i saga o „Wojnie i Miłości”?
Wszystko to co na biurku, to książki które chcę przeczytać w wakacje.
Choć widzę, że Filip Zawada i „czarny kot” to na jeden dzień i „pestki” też szybciutko poszły. Genialne pióro.
Będę dawać na instagramie znać co do ocen tych książek. Już mogę zachwalić Zawadę i Ciarkowską jeżeli Ktoś lubi specyficzne książki oparte na dobrym połączeniu krótkich form.
Jakie są Wasze czytelnicze plany na wakacje?
Przepiękna makrama i sznurkowe „doniczki” od Ruby Macrame Times. Fantastyczna dziewczyna. Wielki talent, cierpliwość. Genialny kontakt. Ach, jakie to piękne mieć w domu coś tak wartościowego…