Dzisiejszy post to „wielorazowy dom”. Dom, który tworzy jak najmniej śmieci.
I choć to co dziś pokaże jest piękne, może być na lata, oszczędza naszą planetę, to pamiętajcie, że każdego dnia tworzymy śmieci takie jak pudełka po serkach, jogurtach, mleku i milionie innych..
Dlatego robiąc zakupy, wybierajcie świadomie. Kupujesz biały ser? Kup ten w papierku.
Chce Ci się pić? Weź butelkę wody z domu, w aucie, w schowku trzymaj torby na zakupy, bo zanim wejdzie Ci w krew pamiętanie o nich, będzie ratowało sytuację.
To są tylko drobne rzeczy. Ale od nich się zaczyna.
Jeżeli dziś zostałabym premierem albo prezydentem, to od jutra byłby zakaz sprzedawania produktów spożywczych w plastiku. Mleko byłoby w zwrotnych-szklanych butelkach, sery w papierze właśnie..
A każda firma produkująca papierowe opakowania, pod koniec roku musiałaby się rozliczyć z ilości posadzonych drzew w zamian za tę produkcję…
Nawet mam gdzieś takiego posta, którego zaczęłam pisać… Co bym „zarządziła” gdybym rządziła 🙂
Dobra. Do rzeczy…
Pierwsze co Wam opiszę to woskowijki.
Pamiętacie takie ceraty na stół? No to w dotyku przypomina to właśnie taką ceratę, ale milsza.
Jest wyprodukowana z wosku pszczelego, żywicy drzewnej i oleju jojoba.
Ich różna wielkość pozwala dostosować użycie pod nasze potrzeby.
W duże można owijać chleb, bagietki, chałki. W małe kanapki, pokrojone owoce czy warzywa.
Przykrywać miski. Po użyciu czy zabrudzeniu umyć wodą i znowu gotowa do działania.
Po owinięciu, przytrzymać dosłownie kilka sekund, bo pod ciepłem naszych rąk, ona się dosłownie przykleja. Dostosowuje się do kształtu produktu lub naczynia.
Już nie przewalają mi się te siatki, zrywki w które chowałam pieczywo, tylko estetycznie i przede wszystkim wielo-razowo i zdrowo (ten materiał to samo zdrowie) przechowuję np. chałkę.
Można owinąć nimi ser żółty, szynkę (ograniczanie spożywania mięsa jest w XXI wieku konieczne. Jeden dorosły człowiek powinien zjadać tygodniowo nie więcej niż 0,5 kg mięsa. To wytyczne piramidy żywieniowej.), rozkrojoną paprykę 🙂
Mnie bez dwóch zdań ten produkt zachwycił, zatem pozwalam sobie pokazać i opisać go jako pierwszego.
Mój mąż jest przyzwyczajony do dużej ilości nowości jakie testuję… I raz na jakiś czas wyraża swój zachwyt. Przy woskowijkach to był ten moment. Patrząc na ich „budowę” i kleistość skomentował „Jula, może ten świat nie zginie? Może ludzie powymyślają rzeczy aby go uratować..”..
Myślę, że już powymyślali wszystko co może go uratować.
Tylko Ci na wysokich stołkach muszą to zrozumieć i wprowadzić w życie…
Póki co, kanapka w woskowijkę i praca u podstaw. A do tego nadzieja, że Ci, którzy mogą to zmienić -zrozumieją.
Druga rzecz na lata, a której używamy prawie codziennie…
Kiedy jestem w sklepie spożywczym i słyszę na dziale owocowo-warzywnym jak Ci ludzie tylko ciach, ciach, ciach… rwią te zrywki na owoce jak szaleni… i siatka i siatka… i nawet banany do siatki..
ten dźwięk mnie po prostu boli…
Sakwabag to idealne rozwiązanie dla mnie. Bo chcę żyć wielo-razowo, ale nie umiem sobie uszyć.
Dlatego kupuję.
Dziś dużo ludzi samemu szyje sobie te siatki na owoce i warzywa z firanek. To super bo sprzedawca widzi co w środku, lekkie, więc na wadze nie płacicie za dodatkowy ciężar i za darmo, bo ze starej firanki.
Ja nie mam starej firanki bo nigdy ich nie wieszałam, ale mam chęć dbać o świat. Dlatego możliwość zakupu takich siatek jest dla mnie.
Ostatnio Pani na kasie w biedronce popadała w zachwyty jakieś to mam wspaniałe cuda, a ludzie którzy rwali te siatki przyglądali się z boku… Mam nadzieję, że choć jedna osoba zaczęła myśleć o zmianie a nie tylko „co za dziwoloąg”, bo trzeba przyznać, że pojechałam tam prosto z sadzenie w ogrodzie i wyglądałam jak jakaś zjawa… I bynajmniej nie z bajki Disneya a horroru…
Do tych siatek również zapakowałam cukierki krówki na wagę na przykład..
Bo ostatnio ciągle robię TO ciasto… Ach, zjawiskowe…
Słomki bambusowe. W woreczku, z czyścikiem. Piękne, takie boho. Wygodne. I niezwykle wielo-razowe…
Balja – to polska marka, która produkuje środki czystości. I nie byłoby w tym nic dziwnego czy wyjątkowego, ale są eko…
Nie zawierają w sobie środków, które powodują nasze alergie, bóle głowy, duszności…
Są naturą czyszczącą dom. A ja dlatego mam dom drewniany aby w takiej naturze mieszkać najbardziej jak się da…
Okna np myję samą wodą, ale specjalną ścierką. I nigdy nie były tak czyste, tak szybko umyte oraz bez żadnych „mazów”…
Już sama nazwa – Balja – kojarzy się z wsią, czasami Babć, prostotą życia…
Nie ma tam żadnej chemii, a tylko składniki pochodzenia roślinnego.
Produkty są całkowicie biodegradowalne. Nawet miarki w środku z papieru.
Szampon w kostce, to produkt w tym poście, który ma u mnie drugie miejsce. Ach, nawet nie wiem czy nie pierwsze wraz z woskowijkami.
Dotąd wszystkie szampony eko były bardziej takimi odżywkami myjącymi bez dużej piany niż szamponem.
A ja te pianę lubię przy myciu. Mam jakieś takie wrażenie, że umyte faktycznie.
Ja robię tak, że po mokrych włosach mydle tym mydłem. Tak jakbym ciało myła, tak myję tym mydłem włosy. Piana robi się ogromna. Byłam w szoku, bo nie spodziewałam się żadnej piany.
Do tego ja używam odżywki do włosów, więc nie wiem co zdziałał szampon, ale po włosach dzieci widzę jakie są miękkie. Jest bardzo wygodne. W puszeczce. Można wszędzie wziąć ze sobą i mniej miejsca zajmuje niż te butle. Puszeczkę można kupić za pierwszym razem a potem tylko te kostki na wymianę.
Moja córka mogła mieć myte włosy tylko szamponem Vichy bo inaczej pojawiała się od razu łupież.
Tym szamponem myjemy już miesiąc i jest super. Dlatego cieszę się, że uwolniliśmy się od plastikowej butelki i chemii na głowie mojego dziecka.
Pozwolę sobie przytoczyć odrobinę tekstu z opisu producenta..
- Nie „generuje” odpadków (folia, plastikowa butelka ) – jest ZERO WASTE.
- Nie zawiera SLS, SLES, SCS – niektórzy lubią te składniki w swoich produktach, my ich unikamy
- Nie zawiera mydła – po umyciu włosów mydłem trzeba zazwyczaj zrobić płukankę octową, aby zakwasić włosy
- Jest odpowiedni dla wegetarian i wegan – zawiera wyłącznie roślinne składniki i jest nietestowany na zwierzętach
- Jest niezwykle wydajny – wystarcza nawet do 50 użyć. Myjąc nim włosy co drugi dzień, będziesz się nim cieszyć przez 3 miesiące! 🙂
- Wykazuje się małym śladem węglowym
- Jest idealny na podróże bliskie i dalekie bo zajmuje mało miejsca i można nim umyć również całe ciało
Posiadają w ofercie również szampony do brody.. Idealnie na dzień chłopaka, który jest lada moment…
A teraz co drugi brodacz 🙂
Mydła w kostce. Od zawsze jestem ich zwolennkiem, bo pachną tak, że cała łazienka pachnie. Szczególnie akurat zawsze najbardziej te z cynamonem czy pomarańczami… takie świąteczno-jesienne.
Ja mam wiecej radości z mycia siebie czy dzieci mydłem, bo ta spokojna głowa… Że nie wcieram żadnej chemii szkodliwej. Często, kiedy nie mam zapachowego z naturalnych składników myję szarym, zwykłym. Kiedy pomyślę sobie ile dzięki temu mogłam nie kupić butli mydeł w płynie, to lepiej mi samej ze sobą…
Bo najczęściej Benio połowe wymarnuje na mycie swoich aut w wannie…
Wkładając do worka na mydło, moża nim się myć i przy okazji masować, tworzyć dodatkową pianę oraz powiesić pod prysznicem żeby ładnie wyschło, zamiast „miękczyć” się na podstawce.
Każdego dnia, prawie każda kobieta zużywa dużą ilość płatków kosmetycznych. Rzęsy i kosz. Mleczko i kosz. Tonik i kosz…a na koniec woreczek po nich.
I te na listę do zakupów w Rossmanie.
Dzięki tym płatkom możemy przestać je kupować. To raz.
A po drugie wygodnie korzystać z korzyścią i dla świata. W estetycznym, wygodnym woreczku każdego wieczora.. Potem wkładamy do pralki przy co tygodniowym praniu (również w woreczku, żeby się nie porozłaziły po pralce) i gotowe. Zaczynamy nowy tydzień.
Widzę teraz na instagramie bardzo dużo dziewczyn samo sobie poszyło takie płatki.
I też z woreczkami. Piękne.
Ale jeden może sobie uszyć, a inny woli kupić. Ważne żeby każdy mógł wybrać.
A przy tym wybrać dobrze dla siebie i dla świata.
Tutaj możemy kupić zestaw.
Bambusowe patyczki kosmetyczne – tutaj.
Szczoteczki do zębów i pasty…
Szczoteczki drewniane. Pięknie wyglądają, dobrze myją i chronią świat. Wszystko w jednym.
Pojedyńcze, albo zestawy rodzinne.
Co do past zębowych…
Pierwsza, którą pokazuję to pasta w słoiczku. W zasadzie proszek, który dodatkową szpatułką nakładamy na szczoteczkę i myjemy. Niezwykle wydajny. Miły dla paszczy w dotyku i zapachu. Wygodny.
Jego skład całkowicie przyjazny dla organizmu, o co tak trudno dziś na sklepowych półkach.. Rzekłabym, że wręcz niemożliwe…
Druga „pasta” to tabletki. Idealne na podróż. Dla dzieci czy osób z wrażliwym uzębieniem 🙂
Rozgryzasz, mieszasz ze śliną i myjesz. Cuda Panie 🙂 A jakie zdrowe…
Maszynka do golenia… Piękna, co?
Gdybym nie miała dzieci, które mogą sobie nią zrobić krzywdę, to trzymałabym na najbardziej widocznej półce w łazience…
W perspektywie lat kupowania maszynek, wymiennych ostrzy, okazuje się być nie tylko ładna ale też opłacalna.
Może być wykwintnym pomysłem na prezent, bo i pudełko zachwyca…