Dopóki jest Mama…
Reklamówka były w gerbery. Żółte i pomarańczowe. Uszy brązowe.
W reklamówce trzy bratki. Na samym dnie wsypana ziemia. Żyzna. Już wilgotna. Idealna pod kwiaty.
Wkład do znicza. W nim pudełko z zapałkami i gumowe rękawiczki.
W plastikowej butelce po coca coli, litr wody do podlania.
– I pamiętaj córeczko, jak podlejesz, napełnij na nowo i połóż gdzieś przy nagrobku. Tam chodzi sąsiad to też podleje.
Kiedy wracam z rodzinnego domu, po drodze mijam cmentarz na którym jest Babcia Adela.
Daleko od drzew, które rosną na skraju cmentarza. Za to blisko wejścia i kranu z wodą.
Kiedy wyjeżdżam od Mamy, pamięta dać mi jajka, jabłka, ziemniaki. Swojskie takie.
I daje mi te reklamówkę w gerbery.
– Dosadź tam córeczko na cmentarzu mi te kwiatki. Tu Ci wszystko włożyłam – otwiera torbę – tu masz wkład, ziemię na dole. Zapałki i rękawiczki. – wyciąga i pokazuje – bardzo bym cię prosiła.
Kiedy zajeżdżam na cmentarz, a jestem bez dzieci, rozsiadam się i powoli wyjmuję wszystko po kolei.
Przyciągam doniczkę i robiąc otwory na bratki rozglądam się, czy jest na cmentarzu ktoś jeszcze. Nie ma nikogo oprócz mnie. Mogę mówić zatem na głos.
– Wiesz Adela – podnoszę głowę i patrzę na jej napis „Adela żyła lat 88 – zm. 24.04.2006” – mam tu dla Ciebie trzy bratki, ale oprócz tych bratków, wilgotną ziemię i wody litr. Jak już posadzę to podpalę Ci nowy płomień w zniczu. Patrz – wyciągam rękawiczki i pokazuję temu napisowi, a czuję jakbym Jej pokazywała – Mama pamiętała nawet o tym, żeby dać mi rękawiczki. I wiesz, te rękawiczki rozczuliły mnie najbardziej – tu na chwilę milknę i szybkim ruchem podsypuję ziemią, bo wiem, że zaraz się rozpłaczę – Wiesz Adejuta – tak mówiły na Nią wnuczki – ja dzięki Niej mogę jeszcze wciąż mieć tyle innych spraw na głowie. Innymi obowiązkami zaprzątać sobie myśli i pamięć. Wciąż mogę jeszcze tyle mieć w sobie z dziecka i dziecięcej beztroski. Nie muszę pamiętać o myciu nagrobków na święta i o zamówieniu świątecznych kwiatków. Robię to z wielką przyjemnością, gdy zadzwoni i mnie poprosi, ale wciąż jeszcze mogę sobie pozwolić aby o tym nie pamiętać… – uklepuję ziemię i wycieram donicę dookoła, czyszcząc z tego jak ją pobrudziłam – To taki czas jeszcze, który wciąż dużo mówi o młodości. Gdy nie trzeba pamiętać o grobach. Gdy masz jeszcze na świcie w zdrowiu tych, którzy o nich pamiętają. A przecież wiesz Adelko, że zawsze masz tu świeże kwiaty, palący się znicz. Na jesień jesienne bukiety, na zimę zimowe. Zawsze takie z gustem. Fajne Ci ta moja Mama tu umie postawić, zasadzić. Bez przepychu.
A i tam Adelko, jeszcze mam teściową co pamięta o grobach. I Teścia co na rowerze zajedzie i pomnik umyje. Tyle Adela mieć szczęścia, wiesz? – patrzę znów na napis, jakby miał mi przytaknąć – Bo to jest wielkie szczęście. Móc jeszcze nie pamiętać o grobach…
Podlałam dookoła donicę. Powoli poszłam napełnić ponownie butelkę i zostawiłam jak mi Mama powiedziała. Zapaliłam knot we wkładzie. Co go wrzuciłam do znicza to gasł. Ale nigdzie mi się nie spieszyło. Powoli i spokojnie próbowałam na nowo różnymi sposobami, mówiąc wciąż na głos..
– Jak przyjdzie kiedyś czas – patrzę do góry i szybko mrugam – to też będę pamiętać. Nic się Adelka nie martw. Przecież Mama jest taka jak Ty, i moja siostra będzie taka jak Mama. Ja trochę inna, ale jak patrzę tyle już lat to przecież wiem… I będę dobrze pamiętać.
Złapałam reklamówkę w pół z pozostałą ziemią i opowiedziałam Jej trochę o Tosi, Beniu i Adasiu. Zawsze Jej coś tam o nich poopowiadam, bo ich nie zdążyła poznać, a na pewno jest ciekawa.
Piszę sms do Mamy ze zdjęciem jak wsadziłam te bratki. Odpisuje mi, że „Ślicznie. Dziękuję kochana.”
– Patrz Adelka, Ona mi dziękuje. Ty to rozumiesz? Ja tylko miałam wsadzić bratki, a Ona mi dziękuje. Przecież to ja Jej powinnam podziękować. Bo w tej torbie było wszystko. Gotowe. I że nie muszę jeszcze pamiętać, o grobach i świeżych kwiatach.
Na odchodne zawsze mówię Jej – Pa Adelka.
Zanim doszłam do auta, do reklamówki w żółte i pomarańczowe gerbery, pozbierałam wszystkie wyrzucone przez ludzi rękawiczki wzdłuż muru cmentarnego. I wstyd mi było za człowieka.
W aucie włączyłam sobie wywiad z Iwoną Chmielewską i Agatą Tuszyńską.
Kiedy wracam z rodzinnego domu popołudniową porą, mam przed oczami piękne, czerwone, zachodzące słońce. Do końca drogi nie opuszczała mnie myśl, że dzieckiem można być, dopóki jest Mama.