Dzisiejsze podarunki sponsoruje jedna z moich ulubionych polskich marek dla dzieci..
Cenię za genialną jakość, dopracowanie, wygodę.
Mus Mus.
Piżamy dla dzieci, koszule dla Mam, pościele, bokserki (nie znalazłam lepszych dla Benia niż te), figi, podkoszulki, tatuaże, plakaty… a od niedawna piękne kwietniki.
Nagroda pocieszenia to dowolny zestaw tatuaży zmywalnych.
Dodatkowo jest właśnie wakacyjna wyprzedaż do -20% w sklepie musmus.pl
Piękne pytanie konkursowe wymyśliła dla Was właścicielka Mus Mus – Ania.
Wyobraź sobie, że dostajesz w prezencie drugie życie. Takie dodatkowe. Z opcją, że w każdej chwili możesz wrócić do tego, którym teraz żyjesz. Kim chciałabyś/chciałbyś być, co zrobić, czego w obecnym życiu nie masz odwagi lub możliwości zrobić?
Odpowiedź zostaw w komentarzu pod tym postem.
Wyniki konkursu 17 go sierpnia.
Chciałabym być pianistką.
Grać dużo koncertów, improwizować, pisać piosenki, śpiewać. Moja przygoda z fortepianem skończyła się po 17 latach ćwiczeń, grania audycju, koncertów i egzaminów. Na ostatnim roku studiów zaszłam w ciążę, ktorej tak bardzo pragnęłam. A teraz,gdybym mogła, chciałabym prowadzić jedno zycie tu,w domu, dziećmi, a drugie tam. Na scenie.
10 sierpnia to dzień, w którym spodziewam się powitać Dzidziusia, pierwsze nasze Dziecko. Hmmm, wiec w drugim życiu/ innym chciałabym mieć pewność… pewność, ze będę dobra mamą, a moj mąż będzie dobrym tatą… pewność, ze będziemy zawsze opoką dla naszego dziecka, pewność, ze będziemy szanować jego wybory, decyzje – mimo, ze będą tak różne od naszych, wymarzonych. Chcę pewności, ze nigdy się nie poddamy, zarówno jako rodzice, jak i małżeństwo. I na koniec, chce pewności dla naszego Dziecka – pewności, że my zawsze będziemy dla Niego…
Pięknie napisane, wszystkiego dobrego życzę i spokojnego porodu! Ja czekam na swojego drugiego synka 21 sierpnia ?
Chciałabym mieć dużo dzieci. Nie dużo, tak z 5.
Mam dwoje i więcej nie zaryzykuję, mam wrażenie, że limit szczęścia wyczerpałam, 2 poronienia, 2 trudne ciąże, 2 trudne porody..
Może gdybym zdecydowała się na dzieci wcześniej, byłoby nas więcej?
Sama mam 4 rodzeństwa i uwielbiam tę naszą bandę, wspólne głośne obiady, wycieczki, wspólne wyjazdy na koncerty (właśnie wszyscy i wszystkie wybieramy się na Woodstock, choć na 1 noc, bez mężów, żon, dzieci, RAZEM!)
Żal mi, że moje dzieci tego nie będą mieć.
Więc tak: dom na wsi i co najmniej czwórka, piątka dzieci. Już bym nawet nie musiała pracować, nauczyłabym się piec ciasta, smażyć konfitury i gotowałabym rosół co niedzielę!
Na kocu pod gruszą czytałabym im książki i chodzilibyśmy na grzyby, obserwowali ptaki przez lornetkę. Tak by było w moim drugim życiu.
Pięknie napisane !!!
Jakbym czytała o sobie?mam fajną czwóreczkę „Szakali”, w niedzielę zwykle mamy rosół i ciasto, a przetwory to mus mus każdego lata. Pracuję zawodowo, ale chodzą mi po głowie własne biznesy , niestety odwagi brak ?więc w nowym życiu to nic bym nie zmieniła tylko tej odwagi bym więcej mieć chciała.
Ostatnio wszędzie się tłuką te pytania. A gdyby cofnąć czas, a gdyby móc wrócić, a gdyby zadecydować inaczej, a co by się zmieniło gdyby…?
Chciałabym jako dziecko jeść więcej czekolady, bardziej cieszyć się smakiem truskawek jedzonych z grządki babci, a kompot pić hektolitrami. Najlepiej taki z agrestu i porzeczek.
Nogi też chętnie bym poobijała, żeby wychodzić najwyżej ze wszystkich, a nie ciągle uważać.
Wymknęłabym się też na dyskotekę w remizie, na którą nie wolno mi było chodzić, żeby postać choć chwile z chłopakiem, w którym się podkochiwałam, a on był starszy, miał pięknie niebieskie oczy i jeździł białym cinquecento.
Poszłabym też na prawdziwe wagary, takie na cały dzień, ze wszystkich lekcji i siedziałabym za bieckimi murami i patrzyła na pociągi.
Potem trochę bym podrosła i zaparłabym się na wszystkie świętości, że będę aktorką i zdawałabym do PWST w Krakowie do momentu, kiedy przyjęliby mnie nawet dlatego, żeby nagrodzić upór. I grałabym na tych zakurzonych scenach, które tak pięknie pachną, chowałabym się za kurtyną cięższą niż wszystko, co znam, a po próbach paliłabym papierosy. Więcej papierosów.
Kupiłabym sobie też sukienkę, która tak bardzo mi się podobała, ale odmawiałam jej sobie wiecznie myśląc o obowiązkach.
Nie wstydziłabym się śpiewać na Plantach.
I powiedziałabym mojej przyjaciółce, że jest piękna. Nigdy jej tego nie powiedziałam. Tak mi się wydaje.
Ale tak naprawdę, to po prostu częściej bym się uśmiechała. Do ludzi.
Jestem mamą na emigracji bardzo aktywnie zawodowo. Zawód geodeta chyba nie do końca łatwa fucha dla kobiety z dzieckiem. Kiedyś marzyłam o tym żeby mieć swoje gospodarstwo agroturystyczne. Także korzystając z innego życia zaryzykowalabym pójść inną drogą. Zamiast studiów zakopać się w Bieszczadach w drewnianym domu z polami i pastwiskami wkoło. Witać gości zapachem pieczonego chleba gotować im z lokalnych produktów lub tych znalezionych q ogrodzie. A wieczorem jak wszyscy pójdą spać patrzeć na werandzie na góry i słuchać swierszczy, a w okół będzie się roznosic zapach maciejki. Chciałbym tym zarabiać na życie i mieć jak w tej piosence „a jeśli dom będę miał to będzie bukowy koniecznie … gdy głosy usłyszę zza drzwi czyjekowiek wejdzie poproszę …” każdy gość niesie inna opowieść. Fajnie by było. Pozdrawiam
Chciałabym być neurochirurgiem. Albo innym lekarzem. Móc uratować komuś życie. Przeprowadzić kilkugodzinną operację i dać komuś szansę na nowy start… To musi być cudowne uczucie. Dać z siebie maksimum koncentracji, uwagi i precyzji. Napiąć każdy najmniejszy mięsień w ciele, aby połączyć te malutkie żyłki, tkanki. Mieć wiedzę i umiejętności, aby dać komuś nową nerkę, przywrócić dziecku wzrok, uczynić cuda na ludzką miarę. Przyjąć kilka więcej staruszek w kolejce w przychodni, przywrócić uśmiech na zmęczonej twarzy. Móc być lekarzem choć przez chwilę byłoby czymś pięknym… 😉
A ja bym chciała być Martyną Wojciechowską. Poważnie. Na to pytanie mam zawsze tę samą odpowiedź. Uważam, że ona żyje moim życiem. A przynajmniej takim, które ja chciałabym wieść. Jest piękna, niezależna, jest Robertem Kubicą w spódnicy, zdobywa Koronę Świata na śniadanie, odmraża sobie zadek na najwyższych szczytach świata, przed obiadem jeszcze na szybcika bierze udział w rajdach, a zamiast kolacji Podróżuje i to przez duże P: odwiedza zakątki tego świata, o których 99% ludzkości nie ma nawet bladego pojęcia, a przed snem jeszcze robi karierę i wygląda obłędnie w małej czarnej 🙂 Ja wiem, że każda Matka jest mniej lub bardziej taką Martyną Wojciechowską, ale mi do niej jeszcze baaardzo daleko. Chyba tej małej czarnej najbardziej szkoda (ja nie mam żadnej sukienki;))
W następnym wcieleniu na pewno będę bardziej cierpliwa dla moich dwóch Smarków, będę zakładać bardzo małe czarne mimo braku brazylijskich pośladków, będę więcej podróżować, kupię sobie motor, będę bardziej niezależna, znajdę chwilę na randki z mężem, a przede wszystkim będę bardziej sobą!
W moim drugim życiu postawiłabym na podróże i to bardzo dalekie. Chciałabym poznawać świat, smakować go i pozostawić w nim swój ślad. Chciałabym zadomowić się gdzieś w dalekim zakątku świata na dłużej, aby poprzyglądać się ludziom, poznać ich kulturę i zwyczaje. Żyć pełną piersią bez ograniczeń.
W moim obecnym życiu brakuje mi chyba odwagi na takie wyprawy i mam świadomość, że są to tylko ograniczenia, które siedzą w mojej głowie.
W kolejnym życiu chciałabym mieć więcej odwagi by podjąć własne, samodzielne decyzję co do drogi życiowej. Moje artystyczne zapędy zostały zmiażdżone pomiędzy tym co ” należy” a tym co „muszę”. Całe szczęście że po raz kolejny zostałam mamą i znów odkrywam na nowo uroki życia, zielona trawa , poranne śpiewy ptaków i zapach kwitnących kwiatów bez pośpiechu i terminów….
Byłabym tancerką. Prawdziwą, mądrą, cierpliwą, dobrą w tym co robię.
W sali lustrzanej po raz pierwszy stanęłam gdy miałam 12 lat. To było coś. Skończyło się równie szybko jak się zaczęło. Nie miałam możliwości chodzić na zajęcia ale śledziłam cały czas dokonania grupy i wiedziałam, że wśród nich mogłam być ja.
Po prawie 10 latach nadszedł dzień i stwierdziłam, że muszę spróbować. Była okazja i wiedziałam, że muszę z niej skorzystać. I wiecie co? Gdy stanęłam przed lustrem wiedziałam, że jestem w odpowiednim miejscu i czasie. Magia. Tam wyobrażałam sobie moje życie. Ale brakowało mi też kogoś kto by powiedział „dobrze robisz, próbuj”, tylko tyle. Oczywiście było za późno by zostać profesjonalną tancerką (studiowałam inny kierunek, pracowałam a o hip hopie nie wiedziałam nic) ale treningów nie odpuszczałam. Uczestniczyłam w warsztatach, dodatkowych zajęciach, obozie tanecznym. Nadeszły występy, eliminacje na zawodach których nie mogłam przebrnąć i w końcu takie na których byłam DRUGA!! Nie oddałabym tych wspomnień i wiedzy za nic ale żałuję, że nie miałam okazji być „w tym” od początku. Był pot, krew, łzy i kontuzja. Ale i tak wiedziałam, że nie zrezygnuje. Wiecie dlaczego? Bo spełnione marzenia nie mają ceny.
P.S. Brakuje mi bardzo mojego Dziadka, który tak mocno we mnie wierzył.
Zatrzymajmy się na chwilę, chociaż dziś. 1.08 to ważny dzień.
Nie chciałabym dodatkowego życia. Dobrze mi jak jest. Jeśli teraz nie mam na coś odwagi, to mogę mieć za rok. Nic straconego. Jestem zadowolona z mojego życia. A jeśli ktoś chciałby zrobić coś, jak mniemam, w dodatkowym życiu, to czemu nie zrobić to w tym rzeczywistym? Jeśli ktoś chce być np. kimśtam, to idzże na kurs. Jak nie teraz to później, może na emeryturze. Nie gdybajcie, tylko ruszcie się! Życie jest tylko jedno. (Jakby co, jestem na drugim macierzyńskim, dzieci z krótkim odstepem wiekowym – więc stawiam, no cóż, na rzeczywistość… Jest ciężko – ale jest pięknie! )
Gdyby ktoś podarował mi drugie życie to …. nie zmieniłabym absolutnie niczego, za wyjątkiem 3 pewnych swych cech…. chciałabym być we wszystkim co mnie do tej pory spotkało bardziej wybaczająca, mniej wymagająca a nade wszystko bardziej kochająca… Taki ze mnie szczęśliwiec, że bez krzyża żyję sobie na tym świecie i aż ciarki mnie przechodzą jak sobie pomyślę że coś z mego życia mogłoby mnie ominąć.
W innym życiu byłabym mamą Franka.
Wrócilibyśmy tu.
-mama Felka
Gdybym dostala w prezencie kolejne zycie chcialabym aby bylo dokladnie takie samo jak teraz… abym na nowo przezywala wszystkie swoje rozsterki, stawiala czola wszelkim problemom- tym z lat dzieciecych i tym obecnym. Abym doswiadczyla znow upokorzenia, radosci, milosci, nienawisci, bolu, glupoty, lekkomyslnosci, zawisci i zazdrosci, obojetnosci i wielkiego narzucania sie… cierpienia, smutku, morza łez i chichotu jak z bieszczad do pomorza.. na nowo przezylabym doklanie takie same chwile … dlatego, ze kazdy dzien mojego zycia mial wplyw na mnie- na to jakim jestem dzisiaj czlowiekiem… gdyby nie wszystkie doswiadczenia nie bylabym teraz tu gdzie jestem… 31 lat mojego zycia, moich madrych i totalnie glupich decyzji postawilo mnie teraz w miejscu w ktorym jestem szczesliwa !! I nie ma na swiecie zadnej rzeczy, wyspy, pieniedzy, auta i innych, cenniejszych nad moja rodzina i miejscem w ktorym zyje! Mieszkam zwyczajnie w domu w malym miescie, jak zwykly szaro- nie szary czlowiek.. z mezem, 3 corek, ogarem polskim i swinka morska.. pokonuje zwykle problemy dnia codziennego, praca, szkola, dom, zakupy itd. Ale mi to odpowiada, bo mam ICH – moich bliskich… z nimi biegam w deszczu, z nimi jem codzienne posilki, zazywam lekarstwa w chorobie, zloszcze sie i raduje… nie marze o innym zyciu i o innym miejscu.. po co mi cos innego ? Ciesze sie maksymalnie tym co mam, tu i teraz ! A gdzie bym nie byla, i kim bym nie byla to gwiazdy noca zawsze beda takie same…. zawsze beda azylem tak jak moj dom !
Gdybym tylko mogła powiedzieć kocham tym, którym nie zdążyłam tego powiedzieć bo odeszli…. gdybym tylko mogła nie unosić się dumą głupią zwana fałszywie honorem i przeprosić tych, których powinnam….gdybym tylko mogła bardziej kochać moje dzieci naprawić przykrości wyrządzone… gdybym mogła mojemu mężowi okazać miłość częściej i uniknąć tego chłodu który jest między nami…. to przydało by się drugie życie….tymczasem czas zabrać się za to co można jeszcze naprawić
Gdybym miała drugie życie, to chciałabym móc urodzić dziecko. Nic bym nie zmieniła w dotychczasowym życiu – to samo dzieciństwo, te same wybory, podróże, rozmowy. Ten sam mąż. I właśnie temu mężowi chciałabym dać dziecko. Nieukołysaną, rozdzierajacą Tęsknotę, by móc tworzyć dalsze życie, dalszą przyszłość. Tworzyć kolejną historię. Lubię moje życie, jestem ufna. Ale gdyby móc coś zmienić, to właśnie chciałabym urodzić dziecko.
Ja nie mam dużych wymagań…
chciałabym tylko w dzieciństwie nie mieszkać w sąsiedztwie wujka znęcającego nad rodziną…
chciałabym żeby moja babcia była milsza dla mamy
żeby rodzice mieli więcej życia dla siebie
żeby żyli
mimo to…
….dzieciństwo to najpiękniejsze wspomnienia jakie mamy…
mimo wszystko
Gdybym miała drugie życie , to nie bałabym się niczego
Drugie życie służyłoby jedynie do uzupełnienia tego czego nie zdołałam zrobić w tym obecnym życiu, a powinnam była. Bo to obecne jest ok, jedynie problemem jest ten cud niepamięci z jednej strony i brak pełnych wspomnień z drugiej. Są rzeczy, o których warto – tak dla zdrowia psychicznego po prostu nie pamiętać, ale jeśli dziecię jedno, drugie i trzecie pyta o swoje dzieciństwo, ja jedynie mogę opowiedzieć po kilka historii, które właśnie ledwo pamiętam.
Także tą rzeczą byłoby zapisywanie, tych ważnych i mniej ważnych wydarzeń. obecnie robię to dopiero od ponad roku. Druga rzecz – również wiąże się ze wspomnieniami – kiedy byłam młoda nie za bardzo interesowałam się dawnym życiem obecnie już nieżyjących niestety moich dziadków – a sporo mieli do opowiedzenia – tylko nikt ich za bardzo nie słuchał, a wszelkie po nich pamiątki które trzymali na strychu swojej chatki, też zostały rozniesione przez różne osoby, zachowało się tylko kilkadziesiąt fotografii i dokumentów oraz testamenty. Udało mi się odtworzyć drzewo genealogiczne rodziny, ale cenniejsze od tego co mam na ich temat byłyby właśnie ich opowieści, których już nie usłyszymy. także mogę powiedzieć, że drugie życie służyłoby do naprawienia wszelkich niedociągnięć natury chronologicznej i faktograficznej naszej obecnie miłościwie panującej rodziny i przodków, bo zdjęć jak raz mamy po kokardę, jak to w domu gdzie dwoje zajmuje się fotografią zawodowo ;). No i trzecia rzecz która bym dorzuciła – to więcej cierpliwości – przy naszych porywczych charakterach – niekiedy dochodzi do ostrych wymian zdań – wiec potrzeba tego umiaru i opanowania – z wiekiem już się tego nauczyliśmy ale przydałoby się nadal tak czy siak 😉
Podróże i Rodzina większa i wcześniej … Tego bym chciała … A dokładniej: na studiach więcej podróżować – tak z plecakiem, po świecie, zamiast z biura podróży na Kretę lecieć na wakacje … A zaraz po studiach założyć Rodzinę i do trzydziestki dwójkę a może nawet trójkę Dzieci urodzić … I cieszyć się życiem tak jak i teraz się cieszę, ale z większą Rodziną wokół i bardziej barwnymi wspomnieniami 😉
Jakbym miała możliwość otrzymania takiego dodatkowego życia…hmm…Jestem oligofrenopedagogiem,
specjalizacja autyzm dziecięcy, otwieram ośrodek dla dzieci z tym rodzajem zaburzenia, jeżdże na konferencje, organizuje turnusy, pisze artykuły, może w przyszłości książkę napisze:) widzę te zadowolone twarze dzieci i tą trudną do wyrażenia wdzięczność rodziców w oczach, że ich pociechy robią kolejne postępy w rozwoju. Jestem szczęśliwa wiedząc ze daje komuś nadzieję, wiarę w lepsze jutro, radość. Spełniam się zawodowo. Mam męża (tego samego co obecnie- najlepszego na świecie) i Lenkę córeczkę (aktualnie jeszcze w brzuszku, czeka spokojnie na września:)). Bo żyjemy pełnią dopiero wtedy kiedy dajemy komuś cos z siebie, kiedy czynimy dobro. W drugim życiu chciałabym czynić dobro. Pozdrawiam.
Chcialabym sprobować życia na dalekiej polnocy Kanady lub/i Alaski. Poczuć wolność piekno prawdziwej natury bez pospiechu bez natloku zadan . Zobaczyc jak to jest moc nazwać snieg w 100 roznych slowach i wiedziec ze jutro bedzie tak samo piekne jak wczoraj
Może nie kim, ale jak chciałabym żyć jeśli miałabym taką możliwość. Chciałabym być przede wszystkich zdrowa, móc wstawać co dzień bez sztywności, sama bez pomocy męża, chciałabym tańczyć, skakać, jeździć na rowerze bez bólu. A przede wszystkim mogłabym się się bawić całe dnie z moim synkiem , i widzieć jego radość z tego faktu. Obecnie częściej synek słyszy „Kochanie nie teraz mama się bardzo źle czuje”. Co mnie ogromnie smuci. Gdybym już była zdrowa w tym swoim drugim życiu i mogła przeżyć je jeszcze raz zostałabym stylistką i wizażystką, zanim dowiedziałam się ze jestem chora szkoliłam sie w tym kierunku, natomiast choroba przekreśliła te marzenia, bez możliwości powrotu. Mogłabym wtedy realizować swoje pasje, bawić się formami kolorami, mieć kontakt z cudownymi ludźmi, którzy ogromnie mnie inspirują. Tachać torby ciuchów i kosmetyków, bez uczucia zmęczenia i bólu. Tak właśnie chciałabym zyc
W nowym życiu, tego dnia… odmówiłabym dziecku spaceru po lesie.
Jaki rozmiar pieluszek potrzebuje dziesięciolatek? Ile kosztuje nowy wózek inwalidzki, sprzęt rehabilitacyjny i ortopedyczny?
Jak karmić przez rurkę? Jak odsysać drogi oddechowe? Jak przytulić, podnosić, przenosić i masować 30 kg bezwładne ciałko, tak by nic i nigdy nie bolało?
Znam odpowiedzi.
A chciałabym być ich nieświadoma.
Dlatego, tego feralnego dnia, w nowym życiu nie poszłabym z dzieckiem na spacer.
Nie byłoby diagnozy. Wyroku. Odkleszczowego zapalenia mózgu.
Chciałabym być grzeszna, niegrzeczna, niepoukładana, szalona… Żyć tylko chwilą, balować, imprezować, kochać, rozkochać, smakować, uwodzić… Nie spać, nie jeść… Zmieniać pracę, fryzury… Szybko, szybko. Intensywnie. Coraz prędzej. Jeździć jak wariat. Rozbijać się. Zaciągać.Nosić szpilki, mini i stringi. Mieć tatuaż. Mówić co myślę. Nie przeżywać. Nie żałować. Szybko. Szybko. Coraz prędzej. Chciałabym wszystko kim nie jestem. Kim nie będę. Kim nie umiem. Żeby wartość podnieść swą. I docenić. I pokochać. Ale bym żałowała, żem szansę taką zmarnowałam na to drugie życie. Więc chciałabym (jeśli czas cofnąć by można) poznać Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Poznać. Rozpamiętać. Przytulić. Ucałować. Rozkochać się.
W drugim, równoległym życiu chciałabym być pewną siebie i odważną osobą.
Kimś takim, kto staje na palach i sięga gwiazd i jest to najnaturalniejsza rzecz na świecie.
Hhhm ja bym chciała mieć dom na wsi takiej dzikiej starej wsi , w nim szaleć z moimi dziećmi biegać boso po trawie, turlac się z gorki… być spontaniczna i radosna umieć się wczuwac w rolę dzieci pozwalać sobie być dzieckiem i czerpać z tego dziecieca radość bez etykiet bez ograniczen po prostu być.
chciałabym wcześniej wstawać i później chodzić spać ( nie czujac zmeczenia)
chciałabym mieć odwagę podróżować z plecakiem na plecach tulajac sie po swiecie poznawac przypadkowych ludzi i ich historie.
chcialabym być samowystarczalna czerpiac dobro z natury. (jejku to nawet relane)?
Jak bym mogła gdzieś tam równolegle żyć innym życiem uszytym na miarę moich pragnień, niespełnionych życzeń to chciałabym wkleić sobie do tego drugiego życia mądrego i dobrego Tatę. Takiego Tatę ciepłego, głaskającego, wyganiającego złych chłopaków z mojego pokoju. Tatę, który by zawsze gdzieś tam był w okularach zaczytany w fotelu, gotowy wysłuchać i łzy zetrzeć zapracowanym kciukiem. Takiego Tatę, który by załatał te moje dziury niekochane i lęki powklejane. Chciałabym też w tym drugim moim życiu częściej uśmiechniętą Mamę i dla niej też więcej przytulania, żeby umiała potem mnie z ramion nie wypuszczać. Żeby ze mną dużo rozmawiać chciała i żeby chciała bardziej i częściej być po prostu w domu, w ciszy, obok mnie. Mniej samotności, mniej złości, mniej krzyku i strachu. Mniej hałasu. Więcej beztroski, rozmów, dotyku dobrego, ciszy, akceptacji, bliskości. A potem jakbym to już dostała to bym wróciła do mojego pierwszego życia. I może bym bardziej umiała tę miłość dawać i przyjmować. I może by mniej się bała, że z kimś za blisko można być i bardziej ufała, że daleko też może być bezpiecznie. I może wtedy byłoby łatwiej być matką i żoną. Ale jakbym to drugie życie miała, to czy w ogóle bym się nad tym zastanawiała?
Byłabym …. Moja mama…. Nauczyłabym ja cieszyc sie ciepłym deszczem, pokazałabym jej radosc z pełni ksiezyca, wdychałabym zapach lasu kiedy ledwo deszcz padac przestał, wsłuchałabym sie skrzypiacy pod butami mroz….. Ale nade wszystko uczyłabym dzien w dzien moje dzieci pewnosci siebie aby dom rodzinny opiszczaly z tęsknotą i z chęcia wracac tam chciały ….
i można tak totalnie pofrunąć? Nawet nie musiałam się długo zastanawiać. Chciała bym być kowbojem w dalekiej Ameryce ujeżdżać dzikie rumaki. Mieszkać na ranczo takim z prawdziwego zdarzenia, gdzie w domu ogromny kamienny kominek, kuchnia z wielkim stołem i ten bujany fotel na werandzie, obok którego zostawiała bym swoje ubłocone kowbojki, wracając z kilku dniowego spędu bydła. I patrzyła na kolejny zachód słońca przy najcudowniejszym dźwięku, rżenia zmęczonych i szczęśliwych koni, chłonęła bym zapach ich spoconej sierści. Obok mnie pewnie usiadł by mój wierny przyjaciel, pies który dzielił by ze mną trudy i troski codziennego życia. Dumała bym nad dobrze spędzonym czasem i wdzięcznością za każdą chwilę. I zapewne wpisała bym w to moje obecne życie z dwoma synami i tą wyczekaną córeczką w drodze. Z mężem który sprawdza się w każdej sytuacji życiowej i coś czuję, że nikt z nas już by nie chciał wracać.
Super 🙂
Gdybym mogła być jeszcze raz, zostałabym fryzjerką. Niby nic, ale zawsze ujmowało mnie coś pięknego w tym zawodzie. Chyba właśnie piękno dawania piękna i siły do zmian. Nowa fryzura to zawsze chęć na zmianę, a zmiana to już pierwszy krok do innego, do rozwoju, do potęgi odkrywania na nowo. I jeszcze pewna anegdotka, żart, dowcip, który zachwycił mnie grą słów, trochę może niecenzuralny, ale raz się żyje…. „Powiedz do kobiety -odpierdol się- to się obrazi i sobie pójdzie z fochem, powiedz do kobiety na Śląsku -odpierdol się- to się wystroi, założy wystrzałową sukienkę i pomaluje pazury”. A Wy, którą jesteście?
Pozdrawiam w te upały saharyjskie, trzymajcie się.
Nie chciałabym niczego zmieniać bo widocznie takie moje życie ma być, jakie jest. Jedynie osobom, które odeszły już mówiłabym częściej, że je kocham. A kiedy dziadek opowiadał mi jak z krakowskiego wagonami przywozil konie, pił wódkę z królem Cyganów, walczył o Polskę i kochał jako młody człowiek … to teraz spisałabym to wszystko. W tym życiu, wtedy małolaty, mnie to nie interesowało. Dziś nie mam już dziadków i strasznie mi ich brakuje. Tak, zdecydowanie. W innym życiu miałabym po prostu więcej odwagi do życia. Nie tak jak teraz, kiedy jest już za późno.
Gdybym mogła mieć drugie życie chciałabym, żeby było takie jak to, tylko plus 1. Plus Piotruś. W tym nowym moim życiu rósłby zdrowy i radosny, witał na świecie swoje rodzeństwo: Olę, potem Krzysia. Byłby tutaj. A ja patrzyłabym z ogromnym spokojem, radością, spełnieniem i nic więcej nie byłoby mi potrzebne do szczęścia. Do życia właśnie. Piłabym kawę na tarasie, czekała na powrót męża z pracy, patrzyła jak moja trójka bawi się na trawie, kłoci, przytula. Dziś bawi się dwójka, a ja spoglądam w niebo z uśmiechem i myślę, że fajnie byłoby mieć takie drugie życie.
Jestem w momencie, który pozwala mi na wybór co chcę robić, kim być. Dzieci odchowane. Drugie zaczyna przedszkole i już pora aby pomyśleć o sobie. I co??? Wielkie G! NIE WIEM!!!
W moim równoległym życiu (które przeżywam w myślach) piszę scenariusze. Nie ma sławy, nagród, blasku fleszy ale robię to co chciałam robić 10 lat temu ale nie dałam rady…Zawsze myślałam o sobie, ze jestem silna. Nawet gdy przyszło zwątpienie w siebie to dałam radę pokazać innym i przede wszystkim sobie, ze mogę podążać za marzeniami. Byłam daleko, sama i sama dawałam rade. byłam z siebie dumna. Wróciłam, weszłam w związek, urodziłam pierwsze dziecko i okazało się, ze mam inne priorytety (a może mi je narzucono?). Chciałam i byłam najlepsza mama na świecie. Byłam z siebie dumna. Choć już zauważałam, że mnie sprzed lat coraz mniej…Urodziłam drugie dziecko i okazało się, ze nie potrafię być świetną mamą dwójki a mnie prawdziwej nie ma wcale. Nie dość, że nie spełniam wyobrażeń mego męża to i swoich o tym jaka być powinnam. I przyszedł czas gdy jestem prawie 37letnią kurą domową (niespełniona i nie znajdująca radości w gotowaniu i sprzątaniu) finansowo zależna od męża (choć nigdy, no może prawie nigdy nie dał mi tego odczuć) i muszę podjąć decyzje. Gdybym była sama to nie bałabym się ryzykować. Ale jestem w związku i czuję, ze decyzje które podejmę nie będą dotyczyć tylko mnie. Ja chciałabym trochę tworzyć, móc się pomylić a mąż widzieć pieniądze na koncie…
W moim równoległym życiu jestem rozwiedziona(choć w realu kocham go bardzo). On ma kogoś, moje przeciwieństwo – przebojową, pewną siebie kobietę a jestem sama. Życzę im jak najlepiej. Mieszkamy blisko. Dzieci na przemian u niego i u mnie. Wreszcie mam czas dla siebie i odpowiadam za siebie. Znów czytam książki o sztuce a nie ulotki z Biedronki. Żeby odreagować zwykłe problemy zwiedzam wystawy, chodzę do kina, odwiedzam teatr, chodzę na koncerty a nie do Ciucholandu. Jestem pewna tego co chcę i co robię. Piszę scenariusze (chyba jeszcze pamiętam jak to się robi). Dobre, proste historie. Podobają się. Spotykam jakiegoś zdolnego chłopaka, z którym pracuje mi się świetnie. Jesteśmy przyjaciółmi i razem zaczynamy tworzyć własne filmy. On jest bezczelny i bezczelnie zdolny a ja trochę chłonę jego zdolności i młodzieńczą beztroski i butności…A zakochuje się we mnie Thom Yorke! Albo Tom Hardy…albo Mads Mikkelsen ;)))
Teraz, w realu nie wiem czym i kim mam być. Nie mam wiary, że to co robię, robię na tyle dobrze aby móc wyjść z tym do ludzi…Nie czuję wsparcia, czuję się obciążona tym, że jeśli coś robię to powinno mieć konkretne rezultaty. Psycholog nie pomaga, z mężem ciężko mi o tym rozmawiać bo już mieliśmy przez lata wiele takich rozmów i niby wszystko mogę ale później jest boczenie się, niewygodne pytania, sarkazm…
Czytam te komentarze i piekne marzenia innych kobiet i Twoj zatrzymal mnie na dluzej. Nie znam Cie i ciezko tak cos napisac, ale jednak napisac cos chce. Moje zycie jest inne, zupelnie inne niz Twoje i za czyms innym tesknie, ale… tak to juz jest ze nie wiemy tak naprawde o czym marzymy dopoki tego nie dostaniemy. Nie wiemy na jakie kompromisy sie godzimy i jaka cene przyjdzie nam za to zaplacic, co dac w zamian. Jest takie powiedzenie: uwazaj o czym marzysz bo moze sie spelnic. Ja bardzo chcialabym dziecka, ktorego na ten moment miec nie moge i lamie mi to serce. Ale przy tym wszystkim i tak ciagle nie wiem: czy bylabym wtedy szczesliwsza? Czy naprawde to jest zycie jakiego chce? Czy potrafilabym byc dobra oddana mama rezygnujac z tego co mam teraz? Nie wiadomo. Mam 35 lat. Moje plany i marzenia runely wraz z kolejnym nieudanym in vitro i tez stoje na rozdrozu i nie wiem co dalej… Wpadam w depresje.
Prosze nie mysl, ze pisze to po to zebys poczula sie wdzieczna za to co masz czy cos takiego. Bron boze! Nie o to mi chodzi. Ja pisze to po to zeby podzielic sie moimi malymi przemysleniami do ktorych natchnela mnie Twoja wypowiedz. Ze szczescie mamy w sobie. Bez wzgledu jakie nam sie zycie przydarzylo to mamy je w sobie i musimy o nie walczyc i je pielegnowac. Nic z zewnatrz nam tego nie da. Jesli same w srodku nie bedziemy szczesliwe to sam Jon Snow na bialym koniu nam tego nie da 😉
Strasznie mi przykro ze nie masz wsparcia ktorego potrzebujesz bo z tym jest latwiej. Ale piszesz tez ze zawsze mialas w sobie sile. Na pewo ciagke ja masz i tego sie trzymaj! Dasz rade. Musisz zrobic to dla siebie zeby za 10 lat nie miec kolejnej refleksji spojrzec wstecz i zalowac. Rozpisz marzenia na male kroki i rob to co Cie uszczesliwia nawet jesli na poczatek wyda Ci sie to malo wazne. Walcz o swoje dobre samopoczucie.
Chetnie jeszcze z Toba porozmawiam jesli masz ochote. Trzymaj sie dzielnie! Ta szczesliwa kobieta ciagle jest w srodku!
Czesc. Odwazylam sie do Ciebie zagadac. Spodobalo mi sie to zdaniem, ktore napisalas: ,,Bez wzgledu jakie nam sie zycie przydarzylo to mamy je w sobie i musimy o nie walczyc i je pielegnowac”. Rowniez mam wrazenie, ze moje plany, marzenia upadaja… Tez nie moge miec dziecka, a jakos boje sie in vitro, nie chce kusic losu i czekam na cud… Oczywiscie, jak napisalas, nie wiem, czy bylabym szczesliwsza, spelniona, majac dziecko. Na ten moment tak czuje. Trzymaj sie!
Dziękuję. Za przemyślenia. Za radę. Doceniam moją rodzinę. Mam cudne, mądre dzieci. Są chciane, kochane i przede wszystkim zdrowe…Mam męża, który jest świetnym tatą…I wiem, że problem jest raczej we mnie niż w nich. Mi brakuje wiary w siebie i pomysłu na siebie, energii, przebojowości, pracowitości…
Bardzo, bardzo Ci współczuję, że nie możesz zostać mamą. Czy byłabyś szczęśliwsza będąc mamą? Śmiem odpowiedzieć, że TAK. Wiem, że bycie mamą nie oznacza rezygnacji z siebie. Są mamy, które potrafią pracować, zostawić dziecko pod opieką innych,pięknie wyglądać i mieć pewien dystans i luz do bycia Matką Polką umęczoną. Ja do nich nie należę…
Jak byłoby z Tobą? Wiem, że nie trzeba rezygnować z tego co się ma, tylko priorytety się zmieniają. Niestety mam wrażenie, że to kobiecie życie zmienia się o 180 stopni a mężczyźnie tylko o 90.
Bycie rodzicem to cudowna sprawa choć często ciężka robota- bardziej psychicznie, emocjonalnie wyczerpująca niż fizycznie. Ja jestem typem mamy, która oddała się w 100% pierwszemu dziecku ale przy dwójce już nie znajduję w sobie oceanów cierpliwości. Nie umiem oddać tyle uwagi, zainteresowania itp. Oczywiście mam duuże poczucie winy, że oddaję się w 80%…
Jeszcze raz dziękuję za komentarz. Będę próbować…małymi krokami.
Wystarczy rok…gdybym mogła cofnąć się rok do tyłu pokazalabym mojemu tacie cały świat..nie planowalabym, ale podróżowała…tak bardzo mi go brakuje 🙁
Witaj ! Napisze dziś o sobie jak żyje po raz 3 i powtarzam sobie, że ja jak kot mam żyć dziewięć ?! Po raz pierwszy narodziła się w1983 -piekny czas beztroski i radości. Po raz drugi w 1988 – wypadek, uraz rdzenia kręgowego i diagnoza(5% szans, że jeszcze kiedykolwiek stanę na własne nogi i będę chodzić. A ja biegam, tańczę, żyję! Mimo wielu skutków ?ubocznych tego zajścia mam wspaniałego faceta u boku i piękna córkę. Pełnię szczęścia przerywaja moje kolejne narodziny w 2014 po 10 godzinach operacji usunięto mi z podniebienia wariata, który chciał mnie wykończyć nagle i niespodziewanie. Żyje i pragnę żyć dalej właśnie tak jak do tej chwili, gdyż każda kolejna przygoda uczy nas czegoś nowego, stajemy się silniejsi ( w moim przypadku nie wiem czy mądrzejsi ) ale NA PEWNO KOCHANI?! Dzięki Panie K.
Nowego męża chciałabym w drugim życiu, takiego który by mnie szanował…
chciałabym być tą samą Martą, córką najwspanialszej mamy na świecie, mamy mądrej, pogodnej radosnej (a nie smutnej, pełnej lęku, depresji, niedocenianej przez męża, schorowanej). chciałabym zabrać ją do restauracji, tak by ktoś inny mógł jej podać obiad, chciałabym zabrać ją w podróż samolotem (bo nigdy nie była), kupić jej piękną sukienkę i buty (bez sprawdzania ceny), przytulić się i być zanim umrze
W moim drugim życiu otworzyłabym aptekę we wsi w której mieszkam. Ale taką inną, niż te, które aktualnie mamy.
Aptekę dla ciała i duszy.
Przy samym wejściu postawiłabym kosze pełne ziół. Klientów od wejścia witałyby kwiaty lawendy, mięty, tymianku, rozmarynu, nagietka, rumianku i wiele innych pachnących i skutecznych ziół na wiele dolegliwości. Na półkach, od podłogi do sufitu obok ziół w tabletkach i tych suszonych na napary i herbatki, byłoby mnóstwo naturalnych olejków eterycznych, które świetnie działają na emocje, psychikę ale też wspomagają leczenie chorób fizycznych i odstraszają insekty.
W mojej aptece byłoby też mnóstwo naturalnych kosmetyków, maści przeróżnych z propolisu i miodu manuka i z żywokostku na obolałe stawy i olejków z wiesiołka, jojoby czy kokosa na problemy ze skórą i probiotyki też by były, takie z prawdziwego zdarzenia,
Zaraz obok ziół, olejków i kosmetyków znajdowałby się duży dział z homeopatią.
Na problemy z zasypianiem, na ból gardła, na katar, na grypę, na bóle głowy. Bezpieczne, skuteczne i co najważniejsze bez skutków ubocznych.
Na tych drewnianych półkach, pomalowanych biała farbą byłoby też mnóstwo witamin i minerałów. Taka zwykła witamina C potrafi cuda zdziałać w wielu dolegliwościach, tylko na łyżki trzeba ją jeść, obok solniczki i pieprzniczki postawić i do wszystkiego dodawać.
Witaminę D jako naturalną szczepionkę na grypę bym proponowała, żeby już więcej nie chorować. I być przewlekłe zdrowym przez całe swoje życie.
Leki chemiczne, te które teraz w aptekach królują też by były, ale umieszczone na samym końcu, w gablocie za szkłem, używane tylko w ostateczności….bo medycyna zintegrowana powinna być.
I książki też bym tam sprzedawała. Wszystkie które przeczytałam i te które czytać będę i polecać innym. Pokazywać, udowadniać, że zdrowie jest na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko chcieć do niego dotrzeć.
Może nie potrzebuję drugiego życia żeby marzenie swoje spełnić?tylko trochę odwagi i uporu w dążeniu do celu?
A drugie życie podarowałabym bliskiej mi osobie i wszystkim tym, którzy, bardzo ciężko chorując, jedynie co usłyszeli od lekarzy to, że nic więcej nie da się zrobić.
A da się….i to naprawdę wiele.
Bo nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji trzeba walczyć, do końca, wszelkimi możliwymi sposobami.
Pozdrawiam
Anna S
Czy mogłabym prosić o jakieś tytuły warte przeczytania?? Zainspirowała mnie Pani 🙂
– Dr Joel Fuhrman, superodporność, zdrowe dzieciaki i jeść by żyć
– Dr D.Ornish, spectrum
– Dr A.Saul, megadawki witamin
– Dr Sarfraz Zaidi, witamina D kluczem do zdrowia
– Dr Campbell, nowoczesne zasady odżywiania
– Dr J.Kempisty, leczenie żywieniem
– M.Tombiak, uleczyć nieuleczalnie
– Jerzy Zięba, ukryte terapie
– Dr L.Pauling, how to live longer and feel better
– Dr S.Hickey, Vitamin C: the real story
(ostatnie 2 książki tylko w j.ang)
Przyjemnej lektury:-)
Pozdrawiam
czy zna Pani jakąś skuteczną metodę do uzupełnienia niedoboru witaminy D? Niekoniecznie suplementy ale coś bardzo skutecznego. Byłabym wdzięczna 🙂
Najlepszym sposobem na uzupełnienie Wit D w okresie od maja do września jest słońce…. I to w samo południe. Wtedy do ziemi dociera najwięcej UVB, które jest jedyną frakcją światła słonecznego, powodująca powstanie Wit D. Wtedy też idziemy się naświetlać, nie opalać. Wystarczy pół godziny, małe dzieci nawet krócej, do lekkiego zaczerwienienia skóry. Nie stosować w tym czasie sztucznych filtrów. Najlepiej w ogóle nie stosować chemicznych filtrów tylko naturalne oleje
(ewentualnie filtry z dobrym składem) zapobiegające poparzeniu, jeśli chcemy pozostać dłużej na słońcu.
W okresie od października do kwietnia na naszej szerokości geograficznej organizm nie jest w stanie wytworzyć wystarczającej ilości Wit D więc pozostaje suplementacja, która jest równie skuteczna, tylko przy użyciu odpowiednich preparatów np Wit D3 plus K2 dr. Jacobsa.
W okresie jesienno zimowym bezwzględnie każdy powinien sobie zbadać poziom Wit D tzn metabolitu określanego jako 25(OH).
Odpowiedni poziom w organizmie (min 50 ng/ml) zmniejsza podatność na wiele chorób od przeziębienia na nowotwory kończąc.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
Anna S
PS w razie jakichkolwiek, dodatkowych pytań z zakresu medycyny naturalnej, proszę pisać na maila October29@wp.pl
(w końcu to nie mój blog:) i tak też poprostu będzie mi łatwiej odczytać wiadomość) w miarę moich możliwości i posiadanej wiedzy postaram się odpowiedzieć na wasze pytania.
Jeszcze raz pozdrawiam
Anna S (studenta naturoterapii)
Dodatkowe życie byłoby dla mnie wyjściem do ludzi – mam Męża, Dzieci i… nikogo więcej na co dzień. Zajmuję się fotografią i ją kocham i… nie potrafię z nią wyjść na światło zewnętrzne do ludzi…
Chciałabym tworzyć piękne obrazy malowane chwilą dla Ludzi… Łapać to, co ulotne, móc z nimi po prostu być i poznawać coraz nowe osoby… Cieszyć się każdą chwilą, którą to życie dało…
Napisz, skąd jesteś – może akurat w tym gronie znajdzie się pokrewna dusza 🙂
Drugie życie… To samo co mam teraz z mężem tym samym dzieci też niech są te same 🙂 bo fajne są a jak śpią oj to wtedy podwójnie kochane 🙂 może tylko tyle bym chciała aby to życie za szybko nie mijało a mija stanowczo za szybko ….
Marzenia…są takie piękne i drogocenne! Zawsze uważałam, że kształtują każdego człowieka i inspirują do działania. Ja od dziecka marze! Oh taka ze mnie romantyczka z duszą buntowniczki. Zakładam koronkę słuchając metalu. I kocham przeciwieństwa ?
Gdybym miała szansę zaczerpnąć innego życia, spróbować tego co nie było mi dane w moim obecnym (lecz jakże cudnym!!) to….
Aaaaaa! Byłabym pilotem wojskowym! Niebo zawsze było dla mnie czymś więcej niż niebieska taflą, miało swoją tajemnice i niesamowita poczucie wolności. Och! Być wolnym jak ptak! Fruwać w przestworzach i poznawać świat – to byłoby życie. Tak inne od życia matki dwójki maluszków. Ale czy lepsze? Nie sądzę!! ?
Długo myślałam… dużo chciałam już napisać… że już bym poszła na tą moją architekturę, że więcej bym się wyszalała, że tu bym się postawiła, tu powiedziała, że cały czas kocham…po czym zorientowałam się, że wolę tą część pozostawić niedopowiedzianą, niedokończoną i tajemniczą w szczególności dla mnie. Nie chcę zostawić tego co tu i teraz, a jeśli tylko się przełamię to ta równoległa alternatywa może w części stać się moją przyszłością, jeśli tylko wezmę się za siebie. Odwagi do realizacji niespełnionych marzeń dla wszystkich czytelników 🙂
W innym życiu to bym chciała poczuć się córką swojego ojca, którego nigdy nie poznałam, powiedzieć chciaż raz „tato”… mam więcej niż 30 lat, trójkę dzieci, męża, pracę, ogrom życiowych doświadczeń i zobaczcie o czym pomyślałam, dla mnie już nie ma „ratunku” ale niech każdy kto ma obok siebie swojego ojca cieszy się nim, za siebie i za mnie ?
W tym drugim życiu.. świeżo po maturze.. właśnie wtedy.. w ta pamiętna noc.. pojechałabym inną drogą albo może tą samą tylko trochę wolniej? Może wróciłabym sie po torebkę, która zostawiłam w restauracji? Wtedy nie byłoby tego wypadku, a mój Tata teraz mógłby zobaczyć swoją ukochaną wnuczkę. Myśle, że oszalałby na jej punkcie. A ja może tez byłabym inna osoba, bez wyrzutów sumienia..
jest jeszcze jedna rzecz.. którą chciałabym zmienić… móc poznać mojego Aniołka, ktoremu serduszko nie zaczęło bić…
Kiedyś tam u góry się spotkamy.
Gdyby spojrzeć na moje życie jako na film reżyserem wstępu mógłby śmiało być jakiś Luis Gonzales z Wenezueli, znany reżyser oper mydlanych czy coś. Tak. Pierwsze 5 lat przynajmniej. Potem długo, długo Smarzowski, żeby zaraz po nim pałeczkę przejęła Szumowska. Teraźniejszość to zdecydowanie twór Kieślowskiego. Zdecydowanie. Coś zmienić? Owszem, ale wbrew ciezkiemu scenariuszowi i mistrzowskiej obsadzie, niezbyt wiele. Mam szczęście, że jestem świadoma.,że wprawdzie powoli,ale sama do wszystkiego dochodzę i nie mam wielkich wymagań. Ani zbyt niskich nie mam. Żadnego doświadczenia nie wymazałabym, nawet najgorszego. Bo doświadczać trzeba, żeby się uczyć ludzi, współczucia dla nich, zrozumienia. Żeby wiedzieć jak nie nienawidzić. Choć są takie chwile kiedy wściekłość zalewa oczy krwią. Uczę się jak zamieniać tę wściekłość w obojętność. Żeby niczemu się nie dziwić. Żeby – na ile to możliwe -się nie bać.
Nie, raczej nic bym nie zmieniła. Czy chciałabym być na ten przykład, szanowaną biznesłoman w szpilkach czerwoną podeszwą? Mogłabym, gdyby tak być miało. Teraz zakładam czerwoną sukienkę z przeceny w debenhamsie a syn woła -Mamo, pięknie wyglądasz! Co warte więcej? Kiedyś chciałam śpiewać, tak na scenie na poważnie. Teraz nucę coś pod nosem a Kuba mówi -zaśpiewaj jeszcze raz. Mój prywatny bis. Mam to szczęście, że nie zazdroszczę. Nie oglądam się za cudzym życiem. Mam dość roboty z własnym. Ze wszystkim trzeba sobie poradzić i już. Nawet z tym czego najbardziej się boimy. Strach ma wielkie oczy tylko z daleka. Wszystko można oswoić. Życie można by mieć inne, ale czy będzie lepsze? Wszyscy z czymś się zmagamy. Czasami przy wieczorny kieliszku wina popłakuję sobie, że przecież mogłoby być inaczej, mogłabym zrobić to tak a tak. A kiedy wyschnie ostatnia łza, mówię sobie -i tak nic bym nie zmieniła. Mam szczęście znać, być blisko wspaniałych ludzi. Nie, nie że jak 7 wspaniałych. Mam szczęście do ludzi szczerych, uczynnych z poczuciem humoru.
Nie ciągnie mnie by być „Bóg wie kim”. Wiem ,że na wszystko przychodzi czas, a życie jest tylko jedno i krótkie, więc trzeba się nim cieszyć. Mieć czas do „wpadania w otchłań rozpaczy ” ale generalnie cieszyć się. I tyle.
Gdybym coś mogła zmienić, chciałabym żeby zachowała się jakaś fotografia mojego ojca. Nawet nie muszę już go poznawać. Bylebym wiedziała jak wyglądał.
Gdybym dostala drugie życie…czesciej bym sie usmiechala…wiecej byla dla siebie…regularnie cwiczyla jogę i jezdzila na rowerze…rozdalabym wszystko co mi niepotrzebne potrzebującym…zostala honorowym dawca krwi (teraz nie mogę bo za malo mierze i waze)…zrobiłabym sobie tatuaż…zostala wolontariuszka w schronisku dla psów i przygarnela psiaka…zamieszkalabym z dala od zgielku miasta…stworzylabym gospodarstwo agroturystyczne…zylabym dniem dzisiejszym i wśród pozytywnie zakręconych ludzi?
Gospodarstwo agroturystyczne to także moje marzenie. Kiedyś było planem na przyszłość, teraz wiem, że już nie zrealizuję, ale zawsze buzia mi się szeroko uśmiecha, jak czytam o marzeniach o gospodarstwie agroturystycznym. Pozdrawiam!
Gdybym miała przeżyć drugie życie chciałabym być mężczyzną.
Im to się lekko żyje 🙂 No może nie lekko a lżej.
Chciałabym zrozumieć ich tok myślenia.
Ot tyle.Wszystko inne to pestka 🙂
Pozdrawiam
Agata
Chcialabym sie nie bać! Tylko tyle… umiec sie cieszyc chwila, ktora trwa teraz;
bez stumiliona natretnych , koszmarnych i zleknionych o wszystko myśli. Bez strachu o zycie dzieci, bez leku o siebie. Tylko tak po prostu, kazdego dnia na spokojnie… z radoscia, wewnetrznym szczęściem, miłością. Bez tej okrutnej ciszy przed. I BEZ JAKIEGO KOLWIEK PO 🙁
Tak po prostu, zwyczajnie
Długo się zastanawiałam jakie pragnia niezrealizowane siedzą w mojej głowie, a raczej w sercu… Inaczej poukładałabym to moje zawodowe życie, inne kierunki wybrała. Odwaga… Byłabym bardziej odważna i pełna wiary w siebie. Wierzę w ludzi, ale brak wiary we własne możliwości podcina mi skrzydła. Fotografia – chętnie bym w tym kierunku podążała. Utrwalać czyjeś wspomnienia, ważne chwile, zatrzymywać ciekawe kadry. Nie przestabym tańczyć w wieku 12 lat – zabrakło zapału… Byłabym silniejsza. Straszny ze mnie wrażliwiec, nie potrafię być tak silna jak bym chciała, zwłaszcza dla moich dzieci- czasem tak trudno być życiowym przewodnikiem, pokazywać, że życie to nie biel i czerń, ale wszystkie odcienie szarości. Pojechała bym do Toskanii z przyjaciółką zamiast wykręcać się sesją. Na studiach zjeździłabym Europę stopem, żeby później opowiadać dzieciom co mi się w drodze przytrafiło. Pomieszkałabym chwilkę w Paryżu.
Nie marnowałabym czasu na bzdury, lepiej gospodarowała czasem. Najbardziej jednak chciałabym nie odmawiać Tacie mojemu, kiedy do mnie dzwonił i słyszał kolejne wymówki. Zapraszał mnie wtedy do siebie na konne przejażdżki. Nie miałam czasu. Już miałam Go odwiedzić, dzielić naszą wspólną pasję gdy zadzwonił telefon by w jednej sekundzie wszystko zmienić… Dlatego chciałabym w tym nowym życiu spotkać Tych, którzy odeszli i mieć dla nich zawsze czas. Nie odkładać niczego na jutro, bo jutra może już nie być…
Dziwnie to pewnie zabrzmi, ale w tym drugim życiu chciałabym być ekscentryczną staruszką.
Starzy ludzie (zresztą tak jak i dzieci) wiedzą jak żyć.
Bez lęku, barier, poczucia czy coś wypada, oglądania się na innych, w zgodzie ze sobą i wewnętrznym ja gdzieś skrywanym głęboko.
Byłabym chodzącym wykrzyknikiem wielbiącym cud życia. I nosiłabym się na fioletowo.
A później.. później chciałabym móc powrócić do swojego życia z tą całą życiową mądrością i nie czekać już ani chwili, tylko być ekscentryczną już teraz… A za motto mieć wiersz Jenny Joseph- Ostrzeżenie.
„Kiedy będę starą kobietą zacznę nosić purpurową suknię
Z czerwonym kapeluszem, choć nie pasuje ani do mnie ani do sukni
I wydam całą rentę na brandy i letnie rękawiczki
I satynowe sandały, choć może mi zabraknie na masło
I będę siadać na krawężnikach w chwili zmęczenia
I podjadać ciastka w cukierni i naciskać dzwonek alarmu
I stukać moją laską o płot.
Nadrobię za wszystkie lata mojej poważnej młodości
Będę wychodzić w kapciach na deszcz
I zrywać kwiaty w ogrodzie sąsiada
I nauczę się pluć na odległość.
Będę nosić okropne bluzki i może się roztyję
I będę jeść naraz trzy kilo kiełbasy
Albo tylko rzodkiewkę przez tydzień
I będę chomikować ołówki i kredki
Ale póki co muszę nosić ciepłe ubrania
I dawać dobry przykład dzieciom
Zapraszać przyjaciół na obiad
I czytać gazety
Ale może powinnam poćwiczyć już dziś?
Żeby ci co mnie znają nie byli za bardzo zdziwieni
Kiedy na starość zacznę nosić purpurową suknię.”
Odkąd pamiętam…
Inspirowali mnie ludzie…
Z wielkim zainteresowaniem wysłuchiwałam każdej historii z życia różnych ludzi…
Te fikcyjne… przeczytane lub obejrzane historie… również…
Zawsze zastanawiałam się jakbym to ja postąpiła gdyby to mnie spotkało…
Jaka bym była i co czuła gdybym była tamtym człowiekiem…
Gdybym urodziła się w innym domu… w innym czasie… z innym charakterem i wyglądem… to kim bym była??
I dlatego w tym równoległym życiu chciałabym móc być aktorką… bo w tym brak mi odwagi…
by mieć możliwość „przeżycia” tych wszystkich historii, które tak głęboko utkwiły mi w pamięci…
Jednego dnia stać się Tiną Turner szalejącą na scenie… obdarzoną energią i świetnym głosem…
Drugiego być pilotem wojskowym razem z moim Dziadkiem wiele lat temu…
Kolejnego… pewną siebie businesswoman robiącą wielką karierę a w głębi duszy będącą zagubioną małą dziewczynką…
I następnego być ogrodnikiem, który odpowiedzialny jest za to czy mieszkańcy jego wioski będą mieć zapasy pożywienia na zimę…
Nauczycielką w małej afrykańskiej wiosce…
Lekarzem, który każdego dnia pomaga innym…
Kierowcą samochodu terenowego podczas rajdu Paryż-Dakar…
Podróżnikiem… zwiedzającym najdalsze zakątki ziemi…
Projektantką wnętrz…
Szamanem w wiosce indiańskiej…
Opiekunką delfinów w Australii…
Sanitariuszką podczas wojny…
Małą Indianką w Ekwadorze…
I tych ról, w które chciałabym się wcielić jest wiele…każda historia będzie piękna… każde życie będzie inne… jako aktorka mogłabym je poczuć… odegrać po swojemu…
i wtedy… za każdym razem z radością będę mogła wrócić do tu i teraz…
bo to tutaj jest najpiękniej….
Gdybym miala drugie zycia to oddalabym je komus kto je naprawde potrzebuje.Rok temu mialam powazne problemy zdrowotne , byly dni ze nie mialam sily zyc , nikt nie umial mi pomoc ale jakas wielka wewnetrzna sila ktora tkwi w kazdej z nas,ale kiedy jestesmy zdrowi zapominamy o niej oraz milosc moich malych jeszcze dzieci pokonaly chorobe. Mieszkamy w miescie ale w przyszlym roku chcemy przeprowadzic sie w gory, zyc w zgodzie z natura. Jeszcze pare lat temu pewnie chcialabym byc kims innym teraz lubie byc soba, bo zycie jest tu i teraz.
Czesc! Pomimo zyciowego zadowolenia czyje lekki niedosyt zwiazany z mlodoscia- tak szybko minela, jakby jej w ogóle nie bylo, a wraz z nia beztroska i usmiech przyklejony do twarzy. Dlatego choc przez chwilke chcialabym byc piekna, spontaniczna,mloda, pozbawiona odpowiedzialnosci za druga osobe, z zyciem u stop i nieskonconymi mozliwosciami. Tak chiciaz na chwilke. Ale kto by o tym nie marzyl…..
Bardzo doceniam obecne życie, Ale gdybym mogła je przeżyć raz jeszcze…. To poszlabym do technikum odzieżowego, aby spełniać swoją pasję (szycie). Zawsze uwielbiałam szyć, szydelkowac, robić przeróżne rzeczy ręcznie. Kończyłam podstawówkę i pamiętam jak dziś, że bardzo chciałam iść do tej szkoły, Ale.. .. szły tam osoby, które źle sie uczyły i kiedy nie dostały się do innych szkół, awaryjnie wybierały technikum odzieżowe, więc generalnie lipa była aby sie tam uczyć. Poszłam więc do technikum ekonomicznego, aby mieć zawód i meczylam się w tej szkole okrutnie. Nie pracuję w ogóle w zawodzie ekonomisty, skończyłam studia,ale też nie pracuje w zawodzie. Swoją pasję do szycia i rękodzieła realizuje na własną rękę jako samouk, ewentualnie uczęszczają na kursy. Może to ogromny frazes, Ale.naprawde najważniejsze jest aby podążać w życiu za swoją pasją! Nie bać się i realizować się w dziedzinie , która nam odpowiada, Bo życia nikt za nas nie przeżyje ?
???❤
am wspaniala corke i meza. Nigdy bym ich nie zamienila na nikogo i na Nic. Nawet na te niespelnione marzenia. Jednak gdyby bylo mi dane …nie wypowiedzialabym wielu slow,nie zrobila tych rzeczy i nie wykonala tych gestow , ktore ranily najblizsze mi osoby i innych ludzi.Powiedzialabym przepraszam,dziekuje i kocham.Nie tracilabym drugi raz czasu..
Gdybym miała otrzymać drugie życie, prawdopodobnie oddałabym je komuś kto go naprawdę potrzebuje. Komuś kto pod wpływem chwilowej słabości podjął szereg złych decyzji, czyniąc swoją codzienność udręką. Komuś kto oddałby wszystko by móc spróbować jeszcze raz, a mając taki bagaż doświadczeń, wie, że już nie powtórzy błędów. Ja, natomiast, mogąc przeżyć swoje życie drugi raz mając tę wiedzę jaką mam teraz, nie zrobiłabym niczego inaczej… bo dzięki sukcesom a zwłaszcza porażkom i ciężkim chwilom znalazłam się w tym momencie życia, ze wspaniałym partnerem u boku i pełną głową marzeń-planów na bliską i dalszą przyszłość, do marzeń podchodząc jak do planów, po prostu do zrealizowania. Choć często należy je odłożyć w czasie, zebrać fundusze, coś lepiej przemyśleć, sama myśl o nich i wiedza, że niebawem staną się rzeczywistością czyni je niemal namacalnymi.
Tak sobie myślę, że nie chciałabym przeżyć mojego życia od nowa. Wszystkie decyzje, te dobre i te złe, ukształtowały mnie i ostatecznie mogę w końcu powiedzieć, że cieszę się z tego, co mam i jestem szczęśliwa. Oczywiście mam marzenia i nie wiem, czy dane będzie mi je zrealizować, ale wiem, że mam taką szansę i dużo zależy ode mnie. Oby tylko zdrowie było.
Jednego w tym moim idealnym życiu bym tylko nie chciała. Nie chcę słuchać i czytać o przemocy wobec słabszych istot. Nie chcę tego kłucia w sercu z powodu cierpienia niewinnych dzieci i zwierząt. Nie chcę słyszeć krzyku naszej planety, którą nieustannie niszczymy, nie myśląc o przyszłych pokoleniach. Nie chcę martwic się o bezpieczeństwo swojej rodziny przez decyzje ludzi bawiących się w politykę. Chcę to swoje dobre życie przeżyć w spokoju i tego samego chcę dla innych. Niech każdy ma swoją szansę na szczęście.
Gdybym mogła dostać drugie życie…. Hmmm…
To chciałabym umrzeć i trafić tam gdzie teraz jest Mój syn… Potem moc wrócić, albo najlepiej być w tych dwóch życiach jednocześnie…
?
Kochani !!
Moje życie jest udane mam cudowną Rodzinę, kochaną córkę i męża, który uważa, że ma w domu dwa cuda 🙂
… jednak jak bym miała taka szansę … to więcej bym podróżowała, jest tyle pięknych miejsc bliskich memu sercu, ale niezdobytych … kiedy zasypiam i jak już coś mi się śni to jest to woda, błękitna, ciepła … ta cisza i oddech w tej ciszy wydobywający się z apatytu oddechowego … nurkowanie … tęsknię za nim.
… największą zmiana, jaka bym zrobiła to praca !! praca w moim zawodzie, jako biolog – antropolog – kryminolog, zawsze brakowało mi szczęścia i odwagi oby walczyć o tą posadę, zawsze pojawiało się coś od razu, ciepła posada biurowa, otóż jak bym miała drugą szansę walczyłabym o siebie i o to, kim chce być …
Zastanawiałam się jakiś dłuższy czas, kim mogłabym być gdybym wybrała inną drogę, gdybym nawet wyjechała czy odważyła się na rzeczy ekstremalne ,których nie miałam odwagi zrobić w przeszłości. Ale w tych myślach ogarnął mnie lęk. Ogromny. Bo jakbym była kimś innym, to może nie poznałabym męża , miała inne dzieci. A może pochłonęłoby mnie tak to drugie życie, że ominęłoby mnie mnóstwo szczegółów z teraźniejszości. Jedynie jakbym się mogła zamienić na to, że mogę zatrzymywać chwile na dłużej, czy po prostu wydłużać dobę chociaż o godzinkę czy kilka, to byłoby to teraz moje wielkie marzenie. Bo wiecznie brakuje mi dnia, jest tyle cudnych momentów, które chciałabym wydłużyć, przeczytać więcej książek, zrobić więcej prac w domu żeby więcej czasu zostało na zabawy z dziećmi czy rozmowy z mężem, a brakuje mi nocy na to wszystko.. więc to drugie życie byłoby takim jak jest teraz z możliwościa wydłużania wybranych momentów, bo tak szybko mi czas ucieka a ja chcę jak najdłużej być tu teraz.
Chciałbym być dziewczynką,która spędza czas ze swoją babcią tego mi brakuje najbardziej…,ponieważ odeszła gdy byłam dzieckiem nagle…a bardzo ją Kochałam i nadal Kocham…noszę ją w sercu…
Podarowałabym je komuś innemu, komuś kto tego bardziej potrzebuje ( choremu )
Mamy takie życia jakie chcemy mieć, tylko nie zawsze zdajemy sobie sprawę jak dużo od nas zależy 🙂
Nie robiłabym wiecej, nie szukała mocniej, nie patrzyła szerzej, nie słuchała uważniej, nie krzyczała głośniej, nie chciała mniej ani wiecej… jedynie kochać w życiu zawsze warto jest wiecej, bo nie życie jest najwyższą wartością a miłość…i choćbyś miał życia dwa, trzy lub nawet dziesięć to przeżywając je bez miłości nigdy życia byś nie zaznał, dlatego jedynym co warto to kochać, bo miłość tylko w nas i po nas zostanie…
Mam marzenie jakbym mogła powtórzyć życie chciałabym aby moja mama była zdrowa(niestety zachorowała na życie,przerosło ja)prawie całe życie wychowywałam się bez niej była obok ale jej nie było. Teraz gdy jestem mama najbardziej mi jej brakuje niestety nie mogę liczy na nią.Chcialabym mieć nowe życie z mama. Zrobiłabym jeszcze prawo jazdy na motor ale to może się spełni i jeszcze jeździłaby częściej nad morze❤️
hej ja w swoim zyciu nic bym nie zmieniala mam dom z duzym ogrodkiem kolo lasu,dziecko kochajacego meza,psa,prace.jedynie to chcialabym pozbyc sie lekow ktore towarzysza mi od 2 lat inaczej tej depresji.
Przeczytalam wszystkie wasze komentarze, pragnienia i marzenia i wszystkie sa piekne!!!!! Jednym tchem je pochlonelam, az mi w glowie pulsuje, tyle pieknych uczuc! Tak wszystkie pieknie piszecie, pieknie marzycie i pragniecie, super pamietnik mozna by bylo stworzyc spisujac je wszystkie! W kazdym jednym bylo cos o czym moglabym marzyc w moim drugim zyciu.
Rodzine mam kochajaca i tego bym nie zmienila, ale bardzo bym chciala pokonac swoj lek, o zdrowie, dzieci, siebie, o niepokoj na swiecie i co nam jutro przyniesie. Stracilam tate bardzo bardzo dawno temu i choc minelo 28 lat, to moja mama wciaz za nim teskni i czesto powtarza czego by jej brakowalo gdyby on z nia teraz byl, wiec napewno bardzo bym pragnela by nie chorowal, by mogl byc i zyc z mama, z nami dlugie lata szczesliwie. Doczekal jednego wnuka za swego zycia, w tej chwili ma ich 15 i 3 prawnukow :).
Chcialabym tez miec drewiniana chate gdzies w gorach, a moze nad morzem, moze gdzies Colorado lub Utah, nad jeziorem a jednoczesnie w gorach ?…i bardzo chcialabym byc lekarzem, by moc pomagac innym. Od dziecka marzylam by nim byc lub chociaz pielegniarka, ciagle bawilam sie w doktora, mialam stare strzykawki, bialy fartuszek…dzis…nosze bialy fartuszek i bawie sie strzykawkami, bo pracuje w laboratorium, ale gdyby cofnac czas, to napewno probowalabym jednak ksztalcic sie by zostac lekarzem. Zawsze mialam/czulam jakas taka potrzebe wewnetrzna by moc byc kims kto moglby pomoc innym zmienic zycie na lepsze, czy to lekarz, czy wolontariuszka gdzies w Afryce, cos co naprawde by stanowilo ogromna roznice w zyciu moim i innych. Gdzie moglabym mozliwie wniesc radosc w serce czyjes…to we mnie tkwi do teraz. Ale teraz…mam meza, mam dwie corki, kocham ich nad zycie…i czego musze sie nauczyc to zaczac zyc w wolniejszym tempie, bardziej moze dla siebie niz dla innych, by nie byc taka zabiegana, by byc odrobine bardziej cierpliwa a poki co staram sie te radosc i dobroc wniesc w serca moich corek i uczyc je by nie baly sie siegac po swe marzenia, by probowac i starac sie je realizowac, w koncu jedno zycie mamy :).
W życiu absolutnie pewni możemy być jedynie co do tego, że kiedyś umrzemy:)
Wychodząc z takiego założenia już od 2 lat staram się mieć odwagę żyć tak jak ze swoich dziecięcych marzeń.
Nie wiem czy Wy też tak miałyście ale ja od dziecka absolutnie uwielbiałam kłaść się wieczorem do łóżka, zamknąć oczy i wyobrażać sobie siebie jaka dorosłą osobę.
Wyobrażałam sobie jak wyglądam, w co się ubieram – zupełnie jakbym programowała idealną wersje siebie w życiu dorosłym.
Ale najważniejsze jest to ze wyobrażałam siebie w rożnych sytuacjach, np. to że jestem pewną siebie businesswoman, spotykam się z przyjaciółkami w kawiarni, jestem w związku z przystojnym i mądrym mężczyzną . Wyobrażałam sobie w ten sposób dosłownie wszystko – to jak się zachowuję, to jakie spotykają mnie przygody i to jak wyglądam.
Później gdy przyszedł czas pierwszych młodzieńczych miłości to potrafiłam godzinami tak leżeć i wyobrażać sobie siebie wraz z obiektem swoich fascynacji – na romantycznych spacerach, w kinie czy wtedy gdy wyznaje mi swoją dozgonną miłość.
Niesamowite w tym wszystkim jest to ze ja potrafiłam tak się w to wczuć ze aż czasami z tego podekscytowania nie mogłam zasnąć.
Bo to nie były tylko takie zwykle wyobrażenia, ja czułam całą sobą jakbym naprawdę brała udział w tych sytuacjach. To były takie moje marzenia senne, które potrafiłam snuć całym sercem.
Już od jakiś 4 lat nie snuje takich marzeń przed zaśnięciem bo akurat tak się złożyło, że od tego czasu staram się być taką dorosłą wersją siebie z tych marzeń sennych. Każdego dnia staram się zbliżać do tego swojego dziecięcego ideału.
Wymarzyłam sobie swoją wielką miłość, z którą teraz jestem, wymarzyłam, to że będę kobietą biznesu i już od 2 lat niezmiennie staram się osiągnąć sukces na tum polu. Jestem dumna z tego jak wyglądam choć dopiero od 2 lat mogę pochwalić się cudownym uśmiechem ( przez 26 lat życia męczyłam się niemiłosiernie z moją okrutną wadą zgryzu). I tak właśnie powoli na każdym polu staram się być najlepszą wersją siebie, nie chcę zawieść tej malej dziewczynki w piżamce w truskawki. Robię wszystko aby moje życie sprostało jej oczekiwaniom. Tak wiec można powiedzieć ze ja przez wiele lat miałam dwa życia. O jednym śniłam, a drugim świadomie żyję teraz.
Tak często pragnę wrócić do najlepszych momentów przeszłości… „Nowe życie” składać mogłoby się dla mnie z tych fragmentów dzieciństwa, za którymi najbardziej tęsknię: grania w piłkę z braćmi i sąsiadami na ulicy; uczenia się od brata strzelania ze zrobionego przez niego łuki; budowania domów z klocków; wspólnego pływania w basenie z tatą; częstych rodzinnych spotkań z głośnym śmiechem z wielokrotnych żartów; to jest świat bez mojej bratowej, kiedy mama miała dla mnie więcej czasu i często gęsto dobrze się dogadywałyśmy – a teraz… tak dużo w życiu się pozmieniało, zbyt wielu członków rodziny zmarło, pojawiły się nowe osoby, niekoniecznie przeze mnie pożądane… tak wiele chciałabym zmienić że lepiej byłoby po prostu wrócić w czasy beztroskiego biegania po ogródku, rozsypywania tatowego piasku potrzebnego na budowie, tęsknię za tym śmiechem z byle powodu! Chciałabym jak ten Piotruś Pan nigdy nie dorosnąć. Za szybki upływ czasu, zbyt wiele zmian… za dużo tego na raz.
A moja 10letnia corka ma jedno zyczenie…chcialaby wynalezc lekarstwo na raka :).
Mam dobre zycie. Mam meza którego kocham. Złości mnie ale go kocham. 😉 mam dwoje dzieci które kiedy śpią wyglądają jak anioły, cuda tego swiata, nie wierze we własne szczęście. (Troche gorzej jak sie obudzą 😉
Ma dom. Mam rodzicow za płotem do których moje dzieci mogą biegać kiedy najdzie je ochota. Poprostu dobrze mam ale nie jestem do końca zadowolona. Tzn jestem i boje sie chcieć wiecej bo każdy ma swój problem i nikt nie moze miec idealnie. No ale gdybym mogła i gdyby sie dało to chciałabym miec cos swojego. Tzn najpierw sie bałam, tkwiłam w jakiejś pracy bo umowa o prace na stałe, a przecież dzieci bedą to lepiej. Potem urodziłam dziecko to nie ma co pracy zmieniać, swój nożnej bym chcialal bo pomysł był ale strach zaryzykować. Teraz drugi maluch na stanie wiec rodzinie trzeba sie oddać. Maz ma prace która kocha, dzieci wiadomo. A ja mam ich ale chcialalbym miec jakaś przestrzeń tylko dla siebie ale brak mi odwagi, czasu, sił. Wiec gdybym mogła ten czas cofnąć i cos zmienic to chcialalbym zmienic wlasnie to. Zrobicie dla siebie.
Wiadomo, nie umieram wiec jeszcze moge, ale w tym życiu chyba zbyt dupowata jestem i nie potrafię sie przedrzeć…
w swoim zyciu nie zmienilabym niczego no chyba ze….jesli dostalabym druga szanse to bardzo ale to bardzo chcialabym slyszec. Ot tak po prostu usłyszec śpiew ptaków o poranku, szum liści na wietrze….usłyszeć to co mi odebrało zycie ponad 20 lat temu…
Gdy miałam naście lat marzyłam o tym, że będę poetką. Napisałam wtedy wiele długich, mało udanych wierszy o królowej Fioletce i muszelkorybach. Dawno temu je sobie wymyśliłam i tak, z czystej sympatii, co jakiś czas wpycham je do różnych obecnych swoich marzeń. 😉 – no nie jestem wariatką. Tylko marzę wciąż o tym samym. O byciu poetyckim wizjonerem…a teraz, gdy mam dzieci to najlepiej na terenie własnego przedszkola, takiego na bosaka.
To byłoby fajne miejsce, nietypowe, z całkowitym luzem traktujące zwykłe sprawy.
A ja, codziennie zadawałabym sobie jedno pytanie: ciekawe, gdzie mnie bose nogi poniosą?
A potem zbiegałyby się dzieciaki. Nie musiałyby być na czas… ale może chciałyby przyjść codziennie 😉 … bo bose przedszkole uśmiechałoby się do nich wraz ze mną beztroskim taplaniem się w farbach i plemiennymi okrzykami w wigwamach. Łąkami, lasami, skrzekiem sójki, czy dzięcioła dzióbiącego szyszkę na drzewie…
A gdy tak to wszystko dojdzie do mnie…. nie chcę przegapić życia… tego życia! Zrobię TO!
Gdybym mogla raz jeszcze mieć inne życie to chciałabym być dzieckiem. Bynajmniej nie znowu o nie… bo dzieckiem mi nie było dane być jeszcze ani razu. Dzieckiem które radośnie biega po podwórku, idzie z mamą za rękę na spacer, tuli się do niej po drodze. dzieckiem które biega po łące i zbiera kwiaty, albo siedzi w cieniu drzewa jedząc podwieczorek i słuchając książki czytanej przez tatusia. takim co wie co to miłość , takim kochanym . takim chcianym. takim po prostu normalnym dzieckiem, które słyszy szeptane wieczorem do snu kocham Cię ! to zawsze boli to wspomnienie że trzeba było tak od razu dorosnąć i zawsze brakuje mi w sobie tego dziecka które powinno było nim być a nie było. Dlatego chcę przeżyć dzieciństwo i wrócić do moich dzieci żeby moc opowiadać im tak cudowne wspomnienia dzieciństwa które teraz mogę sobie jedynie wymyślić …..
Chciałabym …. obudzić się O 5 rano dnia pewnego pięknego czerwcowego dnia dwa lata temu gdy mój mąż wyjeżdżał w podróż Sluzbowa
Zawsze się budziłem …tym rezem tak nie było …. nie powiedziałam mu ze Go kocham i żeby na siebie uważał ….
Żyje , pracuje , mam dwie cudowne córki …ta myśl ,ze wtedy nie obudziłam się nie daje mi spokoju
Nigdy nie wiemy co nas czeka i ze z kimś rozmawiamy ostatni raz
Życie jest tak kruche
A ja bym chciała być mężczyzną 😉 ….serio na jeden dzień
Chciałabym nie musieć golić nóg i móc używać męskich perfum
Chciałabym nie farbować włosów i nie wklepywać tych wszystkich kremów
Chciałabym nosić bojówki z wypchanymi kieszeniami i mieć duże tatuaże
Chciałabym nie mieć dylematów przed szafą i nie nosić modelujących majtek
Chciałabym podejmować szybko decyzje i nie mieć gorszych dni
Chciałabym nie beczeć na filmach i nie schylać nad każdym kotem
Chciałabym podrywać kobiety i chodzić z nimi na randki
Chciałabym kupować im kwiaty i obsypywać prezentami
Chciałabym zobaczyć świat oczami mężczyzny…serio ale tylko na jeden dzień 😉
Tak myślę i myślę co bym w swoim życiu zmieniła i odhaczam rzeczy, które zostawiłabym takimi jakie są… jest tego baaardzo dużo. Zdałam sobie sprawę w tym momencie jaką jestem szczęściarą. Owszem chciałabym mieć piękny duży dom, a nie mieszkać w wynajmowanej kawalerce i głowić się który mebel tym razem wyrzucić bo trzeba zmieścić większe łóżko dla córci 4- letniej bo nóżki z niemowlęcego łóżeczka już wystają…. mieć bliżej siebie rodziców bo są 600km ode mnie i pozostawiona jestem czesto sama sobie z racji odległości… i ten żal w głosie mojej mamy gdy 40 stopni gorączki u córki, ja padam na twarz a ona mówi ” córciu, nie dostanę urlopu nie mam jak przyjechać i cię chociaż na chwilę odciążyć – gdybyście mieszkali bliżej….” , chciałabym zostać podróżniczką, zwiedzać świat, a nie 5 rok z rzędu wakacje nad tym samym jeziorem spędzać…. i tak analizuje to wszystko i dochodzę do wniosku, że ja jestem ( to jest na pewno złe słowo ale…) mimo wszystko SZCZĘŚLIWA, jestem młoda, zdrowa życie jeszcze przede mną… może za kilka lat napiszę do Ciebie że udało mi się to wszystko osiągnąć! Gdybym tylko miała na coś wpływ to dałabym wszystkim ludziom ZDROWIE …. no może z katarem raz na jakiś czas :p
Byłabym z osobą, którą kocham ( z wzajemnością ) a z którą nie mam odwagi być.
A ja w drugim zyciu chciałabym zobaczyć jakie byłyby moje dzieci, gdyby były zdrowe. Jak wyglądałoby życie oparte na wyjazdach na wycieczki, na wakacje, zamartwianiu się czy zdążę wrócić z pracy, żeby zawieźć syna na kolejny wybrany przez niego kurs, warsztaty albo po prostu na imprezę do kolegów. Jakby to było gdybym poszła z najmłodszym do obuwniczego trzymając go za rączkę razem wybieralibysmy wygodne buciki, to znaczy ja bym wybierała, a on biegałby po całym sklepie 🙂
Kiedyś wyobrażałam sobie synów, jak wracają we trzech ze szkoły. Rozbawieni, przeżywają jakąś grę albo koleżankę z klasy, a potem wygodłodniali wpadają do domu i wpylają obiad żądając dokładki 🙂
Wyobrażałam sobie też, że już jako dorośli mężczyźni przyjeżdżają do mnie na święta, a ja muszę nakarmić rozbrykane wnuki 🙂
Jeden syn na pewno wnuków mi nie da. Drugi może być na zawsze zależny ode mnie, w trzecim pokładam nadzieję i żeby mi nie prysła ta nadzieja chucham na niego i dmucham 🙂
Pozdrawiam wszystkie marzycielki!
Z niektórymi z Was dzielę marzenia (choć zeszły one na dalszy plan..)
Gdybym mogła żyć od nowa alternatywnym i niczym nie ograniczonym życiem chciałabym być blisko muzyki. Chciałabym grać na altówce w wielkiej i sławnej orkiestrze, która przygrywałaby chórowi i solistom o pięknych głosach. Moje życie osobiste chciałabym wieść pomiędzy moimi koncertami w ciepłym, pełnym słońca i zieleni kraju, w okolicy tak pięknej jak Chia na Sardynii. Każdego dnia słońce które wschodzi towarzyszyłoby mi aż do końca dnia. Kocham je za to jak pobudza do wzrostu rośliny i jako pozwala zamknąć w ich liściach swoje życiodajne właściwości oraz za to jak bardzo ożywia, uzdrawia i rozwesela ludzi. Mój dom byłby niewielki, gdzieś niedaleko zatoki, miałby częściowo szklany a częściowo odkryty dach oraz wielkie patio, na którym można by było spać podczas ciepłych nocy i na którym czuć byłoby bryzę morską. W moim alternatywnym życiu nie mogło by zabraknąć książek, mądrych słów, zwierząt, owoców, czekolady, wina wytrawnego, żywych kwiatów i ziół. Chciałabym jadać tak jak ludzie żyjący we Włoszech lub Grecji (Kreta) – owoce, warzywa oraz płody morza. To dla siebie. A dla innych – chciałabym w prawdziwy sposób oraz z korzyścią dla mnie samej robić coś pożytecznego i bardzo pomocnego ludziom. Chciałabym produkować dla nich leki i produkty ze składników pochodzących z natury.
Do własnego domu chciałabym wracać z myślą, że czekają tam na mnie uśmiechnięci ludzie, pomocne i zawsze otwarte męskie ramiona, dobre oczy, psia radość prostego życia, kocie sekrety i beztroska rybek, przyjacielskie gesty ludzi oraz bardzo dobra w smaku herbata zrobiona przez kogoś innego niż ja.
Marzę sobie po cichutku, aby drugie życie dostac. A w tym życiu moje dzieci znowu siostrę miały. W jednej ławce szkolnej by siedziały, razem spaly i się śmiały. Bracia ten starszy i ten malutki siostrom by podokuczali. Chirliderką zostać bylo jej marzeniem, zanim padła diagnoza. I ona 5 letnia wtedy, a dzis 10 letnia w tym darowanym życiu z pomponami by skakała roześmiana. W nowym życiu nigdy nie usłyszalabym z ust własnego dziecka „… mamo ja chcę umrzeć”. W tym nowym życiu byłabym idealną matką. Nic dla siebie, wszystko dla dzieci. No i mogłabym utulić jeszcze raz swoją coreczkę do snu…..
Otwieram oczy. Zwykły pokój, lozko pietrowe. Za oknem odgłosy budzącego się miasta. Na dole w kuchni gra radio mama chyba już po raz któryś krzyczy: Zuza wstawaj wreszcie bo cie sila z tego lozka wyciągnę.
Nie chce otwierać oczu, naciaglam koldre na głowę jeszcze trochę pośpię… taki piękny miałam sen. Tanczylam lekko na wielkiej scenie, bili mi brawo….
Zuuuuza ostatni raz mówię i stracę cierpliwość.
Mama dziś ma dziwny kolor chyba jest zmartwiona bo widzę ja na szaro… Nie będę patrzeć.
Uniform szkolny, gdzie moja skarpetka nie naloze bluzki jak nie ma skarpetki …. mammo gdzie skarpetka?!!!!
Cześć siostra idziemy do kina?.. tak pojdziemy. Może jutro ( dwie kredki prowadzą dyskusję zaciecie)
Zuuuza za chwile przyjedzie taksowka a nie jadlas sniadania ubierz się wreszcie, krzyczy mama.
Przy stole w pokoju siedzi siostra a dwaj bracia biegają roznoszac wszędzie zabawki. Asia jest dziś jakas czerwona nie lubię jej jak jest czerwona jest niedobra jak jest czerwona.
Nazywam się Zuzia mam trzynascie lat, mam zespol Downa, widze ludzi w kolorach
Chciałabym przeżyć jeden dzień w skórze mojej córki. Czuć, widzieć i zrozumiec jej świat.
Podróżniczka chciałabym być. Zawsze mnie ciągnęło w daleki świat, znajomym mowie, ze nie ma zakątka świata, którego nie chciałabym zobaczyć, poczuć. Ciągnie mnie w Orient, do morza i pustyni. Kiedy jestem na plaży to placze, jakbym wracała do siebie, jakby tam było moje miejsce, nic mi tak nie pomaga na ból duszy jak szum fal.
I ludzi chciałabym poznawać w tych miejscach i w miarę możliwości im pomagać. Mieć tyle pieniędzy, żeby się nimi podzielić z tymi, którzy mieli mniej szczęścia w życiu.
A w swoim obecnym życiu staram się być znosna mama, żona i przyjaciółka i uzbierać kasę na 1 wyjazd rodzinny w roku, bo ja mogę mieć drugi rok te same sandaly i spodnie, ale niech mnie przyodziewaja w jakimś pięknym zakątku świata 🙂
Ok, strat, the and i znowu żyję…. Jestem kobietą, mam 34 lata, mamą cudownego synka i kochanego partnera. Mieszkam w Polsce, w małej mieścinie, malowniczo położonej wokół jezior i lasów. Dom wiekowy, ale naszą chęcią i staraniem przystosowany do „dobrego mieszkania”. Lubimy się, kochamy, szanujemy. Wspólnie spędzamy wolne chwile. Czasami milczymy razem, czasami śmiejemy się tak głośno, że innych zdziwione miny rozśmieszają nas jeszcze bardziej. Ważne jest dla Nas co tu i teraz. Przeszłość kształtuje charakter, a przyszłość po prostu będzie i ważne, że razem, że miłość i zdrowie. Inni tak samo ważni jak My bo we wspólnocie siła – szanujmy się wzajemnie. Praca daje satysfakcje i byt. Pieniążki są po to aby „być” (spełniać marzenia) a nie „mieć” (na pokaz – bo inni mają). W drugim życiu chcę mieć przede wszystkim pamięć pierwszego życia bo nawet trudne doświadczenia takie jak choroba nowotworowa ukochanego synka hartują charakter, wyostrzają dobre strony człowieka, byłam dobra, a teraz jestem jeszcze lepsza. Dostałam dużo i oddaje jeszcze więcej. Ślę w życie pozytywną energię bo to proste, ale wiem, że dobro powraca w tym życiu, w następnym i każdym jednym przeze mnie wymyślonym. Samo życie to największy prezent.
d r u g i e w drugim będę miała mały domek i lniane zasłony.. w drugim będę piekła ciasta i robiła ogórki na zimę, i dżemy.. w drugim będzie duża choinka i kominek, i witryna na skarby.. w drugim przyjaciele będą bliżej, w drugim pójdę z mężem na randkę, z dziećmi nad Wisłę.. w drugim Śląsk przestanie się kojarzyć z kopalniami.. w drugim poznam i odczaruję Gliwice, Katowice i te mniejsze, ceglane z pościelą w oknie.. w drugim będzie bliżej do Mikołowa.. w drugim zrobię tatuaż..w drugim będzie tak, jak ma być, bo w drugim będzie już D O M.. w drugim zacznę się lepsza.. w drugim będę ślązaczką i nauczę się gwary.. do drugiego zaboirę tylko Ich.. w drugim w końcu będę szczęśliwa…PS moje drugie życie zacznie się w styczniu
Hmm… mogłabym być np. taką Julią Rozumek 🙂 z wypisanym szczęściem na twarzy… To było pierwsze co pomyślałam :). Jednak czy ja potrafiłabym temu wszystkiemu sprostać? Jedni piszą, że nic by nie zmienili inni że właściwie wszystko… a najśmieszniejsze jest to, iż co chwilę dostajemy to „drugie życie” tylko ciężko to zauważyć. Wybory, których dokonujemy prowadzą nas różnymi ścieżkami… dlatego życzę nam wszystkim odwagi i mądrości w byciu sobą gdziekolwiek i jakkolwiek zdecydujemy się żyć ;)! Ps. A jak rzeczywistość zaczyna za bardzo przytłaczać to każde kolejne życie znajduję w książkach… :). Pozdrawiam serdecznie!
Myślę nad tym pytaniem już trzeci dzień. Myślę i myślę, bo pytanie trudne, a nagrody zacne. I nic nie wymyśliłam, bo… w drugim życiu chciałabym być dokładnie tym kim jestem teraz. Nic bym nie zmieniła, pomimo tego, że tak często kładę się spać z kamieniem w sercu, bo znowu byłam „niewystarczająco” w moim mniemaniu… Chciałabym budzić się w tym samym domu, z tymi samymi ludźmi, mieć takie same zmarszczki wokół oczu i te same błędy popełnione na koncie. To, jaka jestem, jest wypadkową dobrych i złych zdarzeń w moim życiu- i doceniam je wszystkie. Mało oryginalnie, prawda? 🙂 Pozdrawiam serdecznie, Anika.
Mam cudowną rodzinę dwójkę dzieci i kochającego męża,nie wiem czy jest coś czego mogłabym żałować .Spełniam się jako mama może tylko to że czas mija bardzo szybko chciałabym w drugim równoległym życiu aby czas zatrzymał się choć na chwilę dać więcej miłości i czułości ,poświęcić rodzinie więcej czasu i zobaczyć jeszcze tyle ciekawych miejsc wspólnie razem .Wiem co mówię dzieci szybko dorastają córka ma już piętnaście lat a syn dziewięć.
Drugie życie podarowała bym komuś, kto bardzo chce żyć, ale zdrowie mu w tym przeszkadza i umiera. Dalabym mu drugie zycie, niech robi z nim co chce. Niech bedzie kim chce! Bo zycie to jego marzenie.
Zbliża się 1 w nocy. Zdążyłam uprzątnąć pokój Basieńki, kilka razy utulić do snu budzącego się Benia i narysować robaczka świętojańskiego do bajki, którą pisze moja mama, do bajki zainspirowanej moim tatuażem.. Nie zdążyłam odgruzowac kuchni, poprasowac, dokończyć czytania książki, nie myślałam nawet o tym, aby wziąć w końcu długą kąpiel.. I znów kładę się z niedoczasem, z listą spraw niedokończonych.. i jak wiele historii życia moglabym teraz wyśnić? Jak wiele nowych ról zagrać? A chciałabym na odwrót.. chciałabym poczuć, przeżyć stratę niewyobrażalną, dotknąć dna, rozpaść się, nie móc wstać rano. Nie chcieć już oddychać, nie mieć dla kogo. otoczyć się lepką, zimną ciemnością, utracić sens mojego życia, zgubić mój Kwiat Paproci. I obudzić się. W niewyprasowanej pościeli. Obok Nich.
Dupek, dupek, palant i egoista, ale największy z niego jednak dupek. Tak myślałam, tak mowilam, ale słowa te rzucone do ściany, do siebie samej przed lustrem i jemu prosto w oczy wcale nie dawały ulgi i wytchnienia. Na serce lżej też nie było. Co tam druga, czy trzecia szansa dawane bez ustanku, łzy w rękach wylane i prozna nadzieja na coś lepszego. Odeszlam bezpowrotnie i ostatecznie. Ze niby wyzwolona i konsekwentna, a teraz łzy nie płyną tylko serce rozpaczą, słowa na wiatr nie rzucane, a w środku żal tlumiony. Człowiek jakiś taki samotny na świecie się wydaje, gdvtymczasem przeludnienie w niektórych momentach. Brakuje tego uśmiechu na przywitanie, tej radości z oczu płynącej. W drugim życiu tak szybko bym nie odpuscila tej drugiej polowce, nie puscilabym ręki która tak przecież kocha, wzrok nie pozwoliłby odejść. Historia jak miliony takich każdego dnia, chociaż wydawało mi się, że spotkało mnie najgorsze zło świata, żyć bez Niego. Po co jednak czekać nadzieja na drugie zycie i na powrót do przeszłości. Po cóż zadreczac się i cierpieć z miłości. Nie będę czekać, oj nie. Wiecie co? Zadzwonię do niego, bez wyrzutów czy tłumaczenia się. Powiem krótko „nie zamierzam czekać do drugiego życia żeby moc znów zobaczyć ta radość i miłość wymalowanw na twojej twarzy” i tylko mam nadzieję że, nie wie o tym konkursie, bo jeszcze będzie mi kazał czekać do tego drugiego zycia
Tylko pod warunkiem, że w każdej chwili mogłabym wrócić do swojego zycia. Nie wyszłabym za mąż. Nie miałabym dzieci. Sprawdziłabym jak to jest walczyć tylko o siebie. Lubić się bez zastrzeżeń, nie martwić się o wszystko o dookoła tylko o siebie. Sprawdziłabym jak to jest żyć bez tego (kochanego ale jednak…) obciążenia martwieniem się o dzieci, o rodzinę, o wszystko dookoła oprócz siebie. Może zrobiłabym karierę zawodową i podróżowała. Może poznałabym mojego męża ale będąc bardziej świadomą siebie zauważyłabym, że jednak nie warto… Bo obecnie zauważyłam to za późno. Może dlatego tego chcę bo teraz martwię się o dzieci jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Ale mimo wszystko, chciałabym tego tylko wtedy kiedy mogłabym wrócić do obecnego, życia bo zapewne doszłabym do wniosku, że innego po prostu nie chcę. Bo nie chcę życia, w którym nie ma moich dzieci.
W drugim życiu chciałabym zostać lekarzem. dobrym kardiologiem, albo naukowcem w dziedzinie medycyny. Mieć wystarczająco dużo środków, aby przeprowadzić badania i dowieść przyczynę powstaniu zespołu Downa. I móc w pewien sposób poprawić jakość życia tych osób. A przede wszystkim chciałabym, aby moja siostra była zdrowa i mogła w pełni korzystać z tego życia…
Mam nadzieję, że gdzieś tam, ktoś taki się narodzi…
Chciałabym tak bardzo bardzo być żoną Elvisa Presleya! Marzyłam o tym gdy byłam nastolatką i teraz znów to marzenie powróciło? a ja już mam swojego męża, a Elvisa już nie ma więc jeśli mogę dostać drugie życie to chcę je spędzić u jego boku. Chcę zobaczyć jak to jest żyć z kimś takim jak on, słuchać na żywo jego piosenek, które oczywiście śpiewałby dla mnie, zabawić się do upadłego na niejednej imprezie, a on byłby dobry, najlepszy, najwspanialszy jak to w marzeniach nastolatki bywa??❤a któregoś wieczoru sama w domu i zmęczona sławą męża przeglądałabym blogi, znalazłabym ten konkurs i wybrałabym tym razem zwyczajnego faceta i życie na wsi z dala od ludzi?
W tym drugim nowym, lepszym zyciu bylabym wysoka, blondynka, pieknie chadzalabym w butach na wysokim obcasie i miala mnostwo pieniedzy, ktore przeznaczylabym na podroze z rodzina po calym swiecie. Rok w jednym kraju, nauka jezyka, praca, nauka kultury, zwyczajow, nowe przyjaznie i w droge… taki plan. Ale tak w glebi siebie wiem, ze gdybym mogla jeszcze raz cos przezyc, czegos doswiadczyc, cos zmienic to nie stracilabym zadnej sekundy na nieistotne problemy, klotnie z moim ukochanym mezem. Zadnej sekundy swojego zycia nie stracilabym na klotnie z kimkolwiek, nawet z moja tesciowka:) Chociaz mnie wkurza niemilosiernie. Predzej nauczylabym sie wybaczac, kochac bezgranicznie i wierzyc w siebie. Bylabym najzdrowsza osoba na tym swiecie i zamiast dwojki slodko spiacych maluchow, do Sophi (2 latka) i Nikusia (9mcy) dolaczyloby przynajmniej jeszcze jedno malenstwo. Spakowalabym sie wczesniej i szybciej zaczela walczyc o swoje szczescie. Zamiast prawnikiem bylabym polozna. Zamiast mieszkac i marznac w Irlandii, mieszkalibysmy w Polsce w gorach. W kazde Swieta siadalibysmy wszyscy, calymi pokoleniami w moim domu przy stole i lamalibysmy sie oplatkiem, koledowalibysmy cala noc i napychali sie smakolykami przy kominku. Ale tak najbardziej marze o tym, zeby mimo wszystko moj tata mial szanse zobaczyc swojego wnuka, zaprowadzic mnie do oltarza, a Babcia, ta moja, jedyna i najukochansza byla ze mna, przy mnie i mogla przytulic swoje prawnuki, choc jeden, jedyny raz. O tym marze, tego bym chciala.
Gdybyś zapytała mnie o tym przed ośmioma laty, wymieniłabym tych zmian całe mnóstwo. Dziś odpowiem, że nie zmieniłabym nic i nie zamieniłabym się z nikim na moje życie. Pragnę się nim cieszyć, pragnę celebrować, mimo wiecznego bałaganu, niedoczasu, braku snu, zarwanych nocy, kolek, ząbków i tego, że od miesiąca zasypiam nad książką. Cieszę się, gdy wieczorem wkładam najstarszej pod poduszkę grosik od Wróżki Zębuszki. Cieszę, gdy średniak poprosi o wodę w nocy i ja mam na tyle sił i dwie zdrowe nogi, żeby zejść na parter i mu tej wody a śpiąco nalać. Cieszę gdy najmłodsza z trio nieporadnie stawia pierwsze kroki i woła „mama” tysiąc razy na dobę. Jestem szczęśliwa a gdy tylko coś mnie uwiera to szybko się zbieram w sobie by to zmienić, odczarować. I cieszę się, że mam z kim te wielkie i małe marzenia realizować <3
A ja chciałabym mieć w drugim życiu więcej odwagi i wiary w siebie. Wiecznie wszystkiego się boję, martwię, co wypada a co nie, co pomyślą inni, po co się wyłamywać, po co ryzykować… walczę z tym ale jak masz taką naturę, co cudów nie zdziałasz… z pewnością nie poszłabym na studia (ale przecież to wstyd nie pójść na studia) nie podjęła się pracy jako 19-latka (ale przecież trzeba zarabiać) itd. Wyjechałabym dalllekkooo stąd… gdzieś gdzie jesteś jednym z wielu istot i nic Cię nie blokuje, dobra materialne nie są na pierwszym miejscu i po prostu żyjesz….
Wróciłam z wakacji czytam zaległe posty i myślę sobie, kim chciałabym być w drugim życiu, co robić gdzie mieszkać… nic mi do głowy nie przychodzi. Zamknęłam stronę, wróciłam do pracy i po chwili namysłu wiem…
chciałabym wrócić do czasów dzieciństwa, do czasu kiedy mając 5 lat jestem u dziadków na wiejskich wakacjach z daleka od domu, tęskniąc bardzo za rodzicami, ale zdaję sobie sprawę, że muszą pracować i nie mogą być cały czas ze mną. Wieś jest piękna, dom dziadków pełen miłości, beztroska tylko pozorna, bo nikt z rodziny do dzisiaj nie wie, że byłam molestowanym dzieckiem. Przez 4 lata każde wakacje to trauma i płacz w poduszkę, nienawiść do siebie samej i niezrozumienie świata dorosłych. Rodzicom nigdy nie zdradziłam tajemnicy, bo wiem, że bardzo by to przeżyli, jako dziecko często obwiniałam siebie… Gdybym dostała drugie życie chciałabym wrócić do tamtego okresu i od razu po pierwszym incydencie powiadomiłabym babcie, zapewne byłabym innym człowiekiem, śmielszym, weselszym, bardziej asertywnym bez tych traumatycznych obrazków z dzieciństwa, które wracają jak bumerangi mimo, że mam już prawie 40 lat…