Po pierwsze, jedną z największych radości są Wasze komentarze.
I choć niestety nie zawsze mam czas na nie odpisywać, to czytam po kilka razy, czytam na głos Adasiowi, śmieje się z nich i wzruszam. I choć internetu nie wielbię, tak niesamowitym jest fakt, jaką „rodzinę” można zgromadzić przez 6 lat blogowania. Ja niektóre adresy mailowe, jakie zostawiacie przy komentarzach znam na pamięć. Przez tyle lat, wzrokowo się utrwaliło.
I choć to mało spotykane w dzisiejszym świecie, to hejt u mnie pojawia się sporadycznie, może raz na trzy/cztery miesiące, a to świadczy o kulturze i poziomie czytelnika. Jesteśmy zgraną „rodziną”.
Pisze o tym, bo akurat czytałam na kokpicie komentarze..
A post dziś będzie czytelniczy.
Wrócił ostatnio mój mąż z sauny. Późny wieczór. Dzieci śpią. Wpadł kolega. Ja robię makatkę. Znaczy grdule ją. Telewizor w tle gra. Siedzę na tej kanapie jak babuszka pochylona i tkam.
Chłopcy gadają o filmach, serialach.. I pada gdzieś pomiędzy, zdanie z ust Adasia, że Jula to z tych czytających. Kolega mówi, że zabrzmiało to, jakby w Młodej Polsce XIX wieku, bo wiesz „Jula z tych czytających, grających na fortepianie, pobierających nauki o świecie i język francuski szkoli…”..
A Adasiowi chodziło o to, że czytających tzn, książka 400 stron w dwa dni.
Że czytam wieczorem, podczas gotowania, popołudniami i wieczorem.
Że czytam w każdej wolnej chwili.
Miewam owszem okresy totalnego odłączenia się od książek. Ale nie trwają dłużej niż dwa tygodnie.
I w ostatnim tygodniu grudnia, będąc całkowicie poza światem internetowym (polecam każdemu), połknęłam ten oto zbiór…
Zaczynam od góry.
Sekretne życie pszczół – to bestseller chyba z roku 2008. W moje ręce trafił dopiero teraz. Dostałam go w wielkiej paczce świątecznych prezentów od czytelniczki, która jest już Babcią. Ten rozmach wiekowy moich czytelników jest nieprawdopodobny. Najlepszy po prostu.
Oszalałam. Zwariowałam. Są książki przy których trzeba przejść jakieś strony, przerzucić kilka, kilkanaście kartek by dać się pochłonąć. Ta ukradła mnie od pierwszej. Dosłownie. Ukradła mnie rodzinie i światu. Liczyło się tylko czytanie. I nawet nie chodzi tyle o historię tam zawartą, choć jest genialna, a o styl pisania.
Narracja jest prowadzona w ulubionym przeze mnie stylu. Jedna z najlepiej napisanych książek jakie czytałam w swoim życiu. Narratorką jest 14 letnia dziewczynka. Jej postrzeganie świata, wyobraźnia…
Tego samego dnia gdy zaczęłam ją czytać, poleciałam do empiku, kupiłam ją mojej przyjaciółce i wysłałam na Cypr. Miałam wrażenie, że ona jest narratorką.
I uważam, że wielkie brawa należą się tłumaczowi tej książki. Bo przecież została napisana w innym języku. Brzmiała zupełnie inaczej. A każde słowo ma tyle znaczeń w tłumaczeniach. To Jego zdolność dobrania odpowiednich. Poprowadzenia tak a nie inaczej danego zdania. Wielki talent!! Myślę, że tłumacz to niezwykły, niedoceniony przez świat pisarz.
Zapisuję tę książkę do pierwszej piątki najlepszych jakie czytałam.
Po przeczytaniu, obejrzałam film na jej podstawie. Nie dorasta książce do pięt. Choć zrobiony dobrze, to daleko mu do tego, jak świat książkowy wyglądał w mojej wyobraźni.
Celibat – Jeżeli kiedyś mistrzami reportażu był Szczygieł albo Tochman, to dla mnie na prowadzenie wyszedł Wójcik! Nawet się łokciami nie musiał przepychać.
Książkę czyta się na raz. Nie odchodzi się od niej. Płynie się. Po słowach, stronach..
Nie, nie jest to książka dla przeciwników kościoła, lub dla Ich zwolenników.
Ta książka jest o człowieku, który zostaje księdzem i zostaje mu narzucony celibat. A On nadal jest mężczyzną. Ma potrzeby cielesne, duchowe. Nie tylko do Boga, ale do drugiego człowieka.
Każdy reportaż jest o innym księdzu. Są skrajnie gorzkie historie, wręcz obrzydzające człowieka, jak i historie pełne współczucia, zrozumienia, opowiadane przez dobrego człowieka – księdza.
Często bywa, że dany piosenkarz, czy projektant ma taki styl, że jedno do drugiego podobne.
Wójcik w swojej książce o celibacie prowadzi wiele historii i każda z nich tak od siebie różna w stylu i sposobie narracji.
Każda z opowieści, wywiadów, jest zapiskiem historii prawdziwych, zapisu których dokonał pisząc i robiąc badania na studiach.
Książka doskonała! Zarówno jako poziom literacki, jako zawarta treść i poznawanie świata czy kształtowania w sobie opinii.
Osobiście odstrasza mnie kościół. Z różnych względów. Chociażby smutku jaki niesie chrześcijaństwo. Gdybym miała kiedyś się nawrócić, to najbliżej byłoby mi do buddyzmu. Daleko mi też z racji skrajnie innych przekonań, od tych które niesie kościół.Podczas nocnego spaceru w Wigilie, poszłyśmy z Mama, Siostra i Nela na pasterkę. Przyjrzeć się ludzkim zwyczajom, innym pasterkowym obyczajom. Tak tam było „grobowo”, a przecież Pan im się narodził. Powinni się radować. A tylko mnie noga drygała przy kolędach. Z szacunku do obyczajów innych ludzi, wzięłyśmy pieniądze na tace. Ale schowałam spowrotem do kieszeni, gdy okazało się że to na obronę życia poczętego. Bo ja jestem wyznawcą innych przekonań i racji. I wole to dać na obronę życia chorego u Jurka Owsiaka.
Ale staram się na to wszystko patrzeć obiektywnie. Są dobrzy i źli motocykliści. Dobre i złe matki. Dobrzy i źli lekarze. I z szacunku do wierzących nie napiszę co myślę o instytucji kościoła, tak myślę, że i tam są dobrzy i źli księża. Książka warta wielu nagród.
Esesman i Żydówka – szukałam jej długo i wytrwale. Przez ten czas w mojej głowie rosła wielka tęsknota do chwili gdy zacznę ją czytać, gdy zaczną w mojej głowie powstawać obrazy jej dedykowane.
I chyba trwało to zbyt długo, bo moje wyobrażenie o niej było tak mocno wyidealizowane, że stało się zupełnie inne niż książka.
Pomysł na książkę doskonały, wręcz najlepszy jeżeli pisać o miłości.
Uwielbiam literaturę osadzoną w czasie II wojny światowej.
Jednak chyba zbyt mocno urosła ta historia we mnie podczas oczekiwania…
I w tym doszukuje się powodu, bo oceny na „lubimy czytać” wysokie i dobre.
Wszystkie moje kobiety – styl pisania Wiśniewskiego znany chyba każdemu. Potrafi rozłożyć na łopatki prawie każdą kobietę. I nawet wymagającego dobrej literatury mojego Tatę, który też widziałam czytał owego autora. Rozległa wiedza pozwala mu rozwijać wiele wątków. Ciekawych, poznawczych, naukowych.
Jest wnikliwym obserwatorem ludzkich uczuć, zachowań i perfekcyjnie przekłada to na papier.
Dotyka uczuć ludzkich o których każdy wie, ale ani nazwać nie potrafi, ani nie ośmiela się tego robić.
Kolejne książki J.L. Wiśniewskiego nie są wielkim odkryciem, bo jego styl jest już dobrze znany, ale zawsze warto przeczytać. Robi to po prostu bardzo dobrze.
Wróżka – moje ulubione czasopismo. Każdy wtedy patrzy na mnie jak na jakąś babę ze wsi co o horoskopach czyta. Myli się ten, kto gazety tej nie miał a tak ocenia.
Jestem maniakiem kupowania gazet. I np. w wielu miesięcznikach zaczynam czytanie od strony 47 bo 46 to reklamy perfum i torebek. Potem schemat znany bo wywiad ze znanym aktorem z Ameryki, potem o odchudzaniu, kosmetykach, kilka przepisów i znowu reklamy. Estetycznie piękna.
Za to wróżka klasyką i minimalizmem elegancji nie tryska, ale w ostatnich dwóch numerach z zapartym tchem przeczytałam o:
kłamstwie,
czwartym królu, który zostaje w opowieściach pomijany. Kim był i co go zatrzymało.
o Workucie w Rosji. – genialny artykuł.
polskiej Dr Dolittle
gwałtach w Hollywood
o historii Briana Grovera i Jeleny w czasie wojny – piękna!
o Corze Pearl – moje ulubione artykuły
genialne cykle to „zbrodnia to niesłychana” o najbardziej zagadkowych morderstwach na świecie.
fantastyczny artykuł o mięsie. o hormonach stresu jaki powstaje w hodowanych zwierzętach i jaki my potem zjadamy.
o najbardziej znanych Casanovach – Głowacki, Pluciński, Niemczyk, Rasputin, Sinatra itp..
Okuniewo w Rosji
o Jersey Lili
„Niebo w szpitalu psychiatrycznym” o Van Goghu
o Chaplinie
o Charlesie Mansonie
o średniowiecznej księdze ginekologicznej
o ostatniej kobiecie skazanej za czary.
moje ulubione działy „zagadki historii”
i o wiele wiele więcej!
napisane na wysokim poziomie, z pomysłem, z wielką wiedzą.
i nie są to pełne zabobonów i tandetnych opisów artykuły a bardzo dobrych faktów.
Uważam, że to jest czasopismo tak niedoceniane poprzez swoją nazwę i styl okładki, że aż szkoda..
Czekam na każdy kolejny numer z wielką niecierpliwością.. Jak chyba na żadną gazetę w swoim życiu.
Tyle to naczytałam przez tydzień. Ile człowiek ma czasu jak nie skroluje tych portali społecznościowych..
udało się Wam coś przeczytać w święta, czy mieliście akurat czas lenistwa (uważam niezwykle potrzebny do prawidłowego i dobrego życia) ?
dobrego weekendu Moi Drodzy :*
No widzisz, Ty czekasz na wróżkę a ja na Twojego posta po tak długie przerwie czekam 🙂
Sekretne życie pszczół faktycznie czyta się jednym tchem, po Celibat na pewno sięgnę.
A teraz wyjaśnienia makatkowe poproszę 🙂 super pomysł na długie wieczory – co to? skąd to? jak to? Cudownego 2018 :*
https://www.instagram.com/agafleischer/
proszę Cię bardzo 🙂
Haha ja też parę dni temu skończyłam czytać Sekretne życie pszczół. Najbardziej urzekły mnie May i August. Inaczej odbieram tę książkę, bo dla mnie narracja jest za sucha, ale sama historia urzekająca. Ach, marzy mi się klub czytelniczy, tak babski, przy kawie i ciachu, bo przecież każdy coś innego widzi w tym samym tekście i to jest piękne.
kiedyś myślałam o takich wyjazdach weekendowych literackich. żeby organizować.
10 kobiet do jakiegoś domku w górach. czytamy, dyskutujemy, robimy dania z przepisów z książek itp..
mogłoby być super!
No pewnie!
marze o takim spotkaniu – zorganizujmy cos!
Na wiosnę? Cały weekend?
jestem na 100 procent! juz nie mogę sie doczekac..
Julio mogę zapytać gdzie udało Ci się dostać pozycję: „Esesman i Żydówka”? To tak bardzo bliska mi tematyka ale w Internecie widzę tylko ebooki a nie lubię takiej formy.
Z góry dziękuję :*
kupiłam na allegro. kosztowała krocie 🙂
A ja mogę polecić sagę Joanny Jax Zemsta i przebaczenie, właśnie jestem po 5 tomie i z niecierpliwością czekam na ostatni. Powieść jest bardzo wciągająca i po prostu nie można tego nie przeczytać! Ja uwielbiam powieści z okresu II wojny światowej a tam jest to co lubię. Joanna Jax ma też świetną sagę Dziedzictwo von Becków, Piętno von Becków, też są świetne, polecam!!!
Również polecam Jax, jestem na 4 tomie 😊
zapisuję, dzięki 🙂
Oj, ostatnie dwa tygodnie poświęciłam tylko rodzinie, więc z czytaniem słabo, ale już wracam do tego mojego magicznego świata. Obecnie czytam „Księgę Nocnych Kobiet” Marlona Jamesa. Bardzo specyficzny język, dość wulgarny, ale historia wciągająca 😉
brzmi dobrze 🙂
Jestem wielką fanką Karpowicza i już chyba nieobiektywną bo gdy tylko widzę że wydał coś nowego to trzęsą mi się kolana i kupuję po dwie bo koniecznie komuś jeszcze sprezentuję.
I tak było z ostatnią „Miłość”. Kupiłam przez świetami , przeczytałam w dwa dni i polecam gorąco, szczególnie w tych trudnych czasach. Cudowna
o tolerancji, szukaniu siebie, szukaniu miłości, o miłości o trudnej o miłości.
Uważam że powinna być lektura obowiązkowa w liceum 😊
namówiłaś mnie :*
ha, właśnie zakupiłam Sekretne życie pszczół i czeka w kolejce aż skończę „Ludzi na drzewach”. Bardzo Ci polecam inną książkę tej autorki „Czarne skrzydła” .Wspaniała, nie do oderwania się.
kupiłam ją w ten sam dzień kiedy zaczęłam czytać pszczoły 🙂
wezmę się za nią po stuleciu winnych 🙂
Sekretne życie pszczół czytałam wlasnie jakies 10 lat temu i pamiętam,ze bardzo mi sie podobalo,ALE jako ze mam juz te 34,prawie 35 lat to za nic nie pamiętam fabuly;)tak mam zreszta z wszystkimi książkami,a ze czytam ich wiele to wiek nie jest na szczęście jedynym usprawiedliwieniem;)a lubisz biografie?teraz czytam o Beksińskich,wciąga niesamowicie,no i lubię jak sa dodane zdjęcia,bo odbiór wtedy bogatszy!a do Krystyny córki Lavransa dotarlas?mysle,ze bardzo by Ci się podobała!a i Marta Quest Doris Lesling…
nie dotarłam jeszcze. zapisuję i będę pamiętać robiąc zakupy na arosie 🙂
Krystyna jest po prostu niesamowita… polecam goraco
Ja tez z ”tych czytajacych” namietnie i wszedzie gdzie sie da 😉
”Sekretne zycie pszczol” od dawna na mojej liscie do przeczytania, ostatnio przepadlam z ksiazka ”Osme zycie”, no po prostu piekna saga o zyciu i milosci…
Ksiega Diny to majstersztyk po prostu, to jakby poezja proza napisana, polecam goraco!!!
mam ją (ósme życie) i leży na razie. czeka na swoją kolej. wrócę na pewno.
Ja właśnie czytam Sekretne Życie krów…. polecam 🙂 od dziecka lubiłam krowy (każde wakacje na wsi i każda z sióstr i kuzynek miała swoją krowę właśnie na czas wakacji. Nadawałyśmy im imiona, donosiliśmy smakołyki, chodziłyśmy je paść… mi zawsze trafiała się taka buntowniczka… hmmmm czuła swego. A Imiona były piękne :Jagoda, Milka, Czarnula…najstarsza była Suchotnica 😂), ich oczy, mądrość taka maja w sobie. I wreszcie ktoś o tym napisał, docenił krowy!!! Bo one są tak różne, charakterne, uparte, łagodne, łase… piękne po prostu. Ale się rozpisałam. Ściskam ciepło w Nowym Roku.
tak, jest seria z tych sekretnych o naturze i zwierzętach. Jednak ta to zupełnie inna bajka.
swoją drogą, ta seria co Ty czytasz jest pięknie wydana.
ach, jak mi się dobrze czytało to co piszesz..
Bo my katolicy to już takie mega smutasy 😉
Ślubujemy brak uśmiechu. O podrygiwaniu nóżką nie wspomnę- to surowo zakazane!
Pozdrawiam jednak z uśmiechem (sekretnym i lekkim) 🙂
Ania
przeczytałam Adasiowi na głos ten komentarz bo tak fantastyczny. z dystansem, sympatią, luzem..
bomba!
To prawda, jesteśmy smutasy i poważniaki, aż wstyd! A Tobie Julio bliżej do Boga niż niejednemu zadeklarowanemu Chrześcijaninowi, ze mną na pierwszym miejscu;) Masz w sobie tyle miłości, szacunku do ludzi, umiesz się cieszyć codziennością, dystans do posiadania kasy i rzeczy, aż Ci zazdroszczę. Uściski:)
Dla mnie czas lenistwa to właśnie przede wszystkim czytanie! W okresie świąt czytałam „Służące” – po raz kolejny, bo uwielbiam tę książkę. Film zresztą też. Szczęśliwego nowego roku!
książki nie czytałam, film uwielbiam!
Jak lubicie „Służące” to polecam „Małe wielkie rzeczy” Jodi Picoult… W zasadzie to polecam wszystkie pozycje tej autorki;) ale wspomniana też traktuje o rasiźmie, więc mi się skojarzyło:)
Och, a ja o tym kościele muszę, bo się uduszę. Bo dla mnie wiara, obrzędy i kościół idą w parze. Jeśli wierzę, to świętuję Boże Narodzenie i idę do kościoła. Bez względu na to, jaki ksiądz stoi przy ołtarzu. Bo tam rodzi się i umiera Bóg, w którego wierzę. Ale dziś takie czasy, że człowiek wybiera z wiary, to, co mu wygodne. Dom przystroi, choinkę ubierze, prezenty rozda. A Boga w tym wszystkim nie ma. I żeby nie było, nie oceniam, nie krytykuję. Tylko zauważam prawidłowość i o niej piszę.
a dla mnie Wasza wiara to legenda. uważam, że może był Ktoś podobny do Jezusa, opowieści ewoluowały i przybrały taką postać.
Dla mnie to obrzędy związane z legendą.
A możliwość wyboru.. Jak idziemy do sklepu to możemy wybrać zwykłe babnany albo eko. Nikomu krzywdy nie robimy.
Znam takich co i obrzędy i w kościele w pierwszej ławce a kawał chama.
A znam takich jak mój Tato, który co rok nam choinkę do domu przynosił i opłatkiem się dzielił a w Boga nie wierzy..
a człowiek niezwykle dobry i poczciwy..
nie mam z tym problemu.
Kwestia dobra i zła to inny temat. Zawsze i zło i dobro w człowieku było, taka jego natura. W jednych jest więcej tego, w innych tamtego. Wiara to inny temat. Wiara to ufność, że Ktoś prowadzi. I owszem, mamy w tym względzie prawo wyboru. Możemy ufać Temu Komuś, albo jedynie sobie. Nasz wybór. Mnie raczej chodziło o konsekwencje tego wyboru. Przyjęcia danej wiary z całym jego dobrodziejstwem, a nie wybiórczo, ale to moja opinia i mogą być inne.
i na szczęście są inne. Bo świat musi być różny. 🙂
Ewangelia według Piłata Erica Emmanuela Schmitta i wszystko staje się jasne;)
… co to znaczy że „może był Ktoś podobny do Jezusa”? Że „opowieści ewoluowały”?
Jest to niestety brak pewnej wiedzy z Twojej strony, wiedzy na temat skąd się wzięło Pismo Święte, czy najpierw była tradycja, czy Pismo Święte? Co to znaczy, że są księgi natchnione? Brak wiedzy o tym, że jest mnóstwo dokumentów potwierdzających to, że taki Ktoś (jak piszesz)… taki KTOŚ jak Jezus Chrystus żył na tej ziemi!
Otóż, jeśli się kogoś kompletnie NIE ZNA, trudno go POKOCHAĆ!
Proponuję poczytać Romana Brandstaetter’a „Jezus z Nazaretu” (4 grube tomy).
Też nieprawdą jest to, że katolik to człowiek smutny… tzn. PRAWDZIWY KATOLIK nie jest smutny. Jeśli takich spotykasz, to znaczy, że są to ludzie, którzy nigdy tak naprawdę, nie spotkali Jezusa i w Nim się nie zakochali. Chodzą do kościoła z czystego obowiązku, który nie ma nic wspólnego z miłością.
Człowiek potrzebuje zakotwiczyć się/ zanurzyć się w Bogu, bo inaczej takie życie nie ma sensu. Kościół, który założył Jezus cały czas trwa… gdyby nie był Boży, umarłby śmiercią naturalną tak jak i wiele innych organizacji czy religii. Ale nie mówmy na razie o Kościele (bo widzę, że jesteś wrogo do niego nastawiona), na początek – Jezus Chrystus!! Jak Go poznasz, wszystko stanie się jasne. On kocha każdego z nas i każdego chce zbawić, ale nie robi nic wbrew naszej woli… jest delikatny i czeka… Czeka na CIEBIE.
Jesteś dobrą i piękną osobą Julio (długo czytam Twoje teksty), ale nie żyjesz pełnią. Niestety. Właśnie to sobie uświadomiłam, czytając Twoje wtrącenie do recenzji tej drugiej książki.
Życzę Ci z całego serca w tym nowym roku byś spotkała Jezusa, byś Go poznała i się Nim zachwyciła, byś zachwyciła się Bogiem 🙂
Na koniec proponuję też książkę „Chata”.
Pozdrawiam, Iwona
Dodam, że jestem szczęśliwą katoliczką, kocham Jezusa i nie wyobrażam sobie życia bez Niego.
Bardzo mnie to cieszy.
Iwonko, bardzo cieszy mnie Twoja wiara i Jej potrzeba w Twoim życiu.
Pełnia życia nie ma nic wspólnego z wiarą dla mnie. Uszanuj to proszę.
Dziękuję za dobre myśli, bo uważam, że jeżeli wiara dla Ciebie jest sensem życia i mi go życzysz to chcesz dla mnie dobrze.
Dziękuję.
Marzę na nowy rok też o tym, aby moi czytelnicy zaakceptowali fakt braku mojej wiary w Boga Waszego. 🙂
Julka nie wierzysz. Nie rozumiem wiec dlaczego oceniasz cos czego nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz.
To tak jakbym sie zaczela o fizyce kwantowej wypowidac:)
Szacunek sie nalezy obu stronom, a jak sama widzisz twoj komentarz urazil w jakis sposob dosc sporo czytelniczej.
Nie wierzę dlatego, że właśnie rozumiem.
A że nie jest to rozumienie zgodne z Twoim, nie znaczy, że gorsze lub niewłaściwe.
Myślę, że urazić Kogoś raz na 6 lat blogowania to wielki sukces, choć nie było to za grosz moim zamiarem.
… i przecież akceptują 🙂 brak wiary to też wiara 🙂
… a ja tam …. będę się modlić do mojego Boga z uśmiechem na ustach (bo kościół katolicki, który znam też jest radosny) żebyś uwierzyła … dlatego, że dobry i wielki z Ciebie człowiek i życzę Ci najlepiej jak umiem i wiem że z Bogiem z taką perspektywą fajniej i radośniej się żyje 🙂
będę się modlić z uśmiechem i przytupując nóżką w tym wg Ciebie moim smutnym Kościele … tak postanawiam! buziak najogromniejszy Julka!
widzisz nikt nie napisal, ze niewlasciwy jest twoj poglad. jestes defensive calkiem bez powodu.
Iwonko, każdy w życiu szuka potwierdzenia swoich przekonań. Ty szukasz tych które potwierdzają prawdziwe istnienie Twej wiary. Ja wręcz przeciwnie.
Ja nie chcę publicznie pisać co naprawdę myślę o chrześcijaństwie bo mogłabym wielu ludziom wierzącym zrobić przykrość.
Ale ja nie jestem na to obojętna, ja jestem nastawiona do tego wrogo.
Ale zachowuję to dla siebie.
Myślę, że ilość książek, dokumentów które wskazują na to, że jest to bujda jest równie dużo.
Mogłabym również napisać, że wierząc w Pismo Święte brak Ci ogromnej wiedzy, które wprost mówią, że to właśnie legenda.
Ale powiedz mi czy jest sens o tym dyskutować? Po co?
Ty nie chcesz zmienić swego zdania i odejść od wiary, a ja nie zamierzam nigdy do niej przystąpić.
Więc pozwólmy nawzajem mieć swoją racje.
„Żyje się spokojniej, gdy nie mówi się wszystkiego, co się wie, nie wierzy we wszystko co się słyszy, a wobec reszty tylko się uśmiecha..”
Zatem wysyłam Ci wielki uśmiech. Prawdziwy, szczery i z sympatią.
Widzisz, piszesz „wierząc w Pismo Święte” – to już świadczy o tym, że nie rozumiesz wszystkiego (przepraszam, wcale nie chcę Cię obrażać i mam nadzieję, że tego tak nie odbierasz), ale nie można wierzyć w Pismo Święte. Ja sama wcale tak przecież nie napisałam. Ja wierzę w Jezusa Chrystusa! Pismo Święte, tak k woli wyjaśnienia, tak po krótce, to: Stary Testament – to czysta historia, historia narodu wybranego, zaś Nowy Testament (jak sama nazwa wskazuje) jest to życie/ słowa/ nauka Jezusa Chrystusa. Uczniowie Chrystusa zaczęli spisywać to, co słyszeli i widzieli na własne oczy gdy przebywali z Jezusem. W Piśmie Świętym w czterech Ewangeliach zawarte są TYLKO te fragmenty z ich notatek, które pokrywają się u wszystkich czterech apostołów.
To nie są wymyślone historie, to działo się naprawdę. Kwestia jest tylko taka, czy wierzysz w to, co objawił… z czym przyszedł na ziemię Jezus Chrystus. Ty nie wierzysz, ale ja wierzę i to nie jest kwestia rozumienia. Wiara to też łaska. Ty niestety miałaś trochę trudniej, bo jak sama napisałaś, nie wyniosłaś tego z rodzinnego domu. Ale Bóg zawsze ma sposoby, by dotrzeć do człowieka. Jednak gdy spotyka się z oporem, to szanuje jego wolę. Na tym polega miłość… czyż nie?
Piszesz też w jednym z komentarzy, że jak piszesz o pięknych sprawach, o życiu… to ludzie nie komentują tego tak, jak to co napisałaś w niniejszym poście. Po prostu wtedy piszesz prawdę, bo takie jest życie… A tu dotykasz czegoś, co wynika z Twojej wrogości i piszesz nieprawdę. Legendą mogą być na przykład smoki, nikt nigdy ich nie widział, a Jezus Chrystus żył i chodził po tej ziemi. Wystarczy bardziej się w to wszystko zagłębić. Nie można komuś zarzucić zaślepienia, jeśli się samemu nie uczyniło w tym kierunku żadnych poszukiwań. Rzetelnych poszukiwań. Niewłaściwą rzeczą jest opieranie swojej wiary lub niewiary na ludziach. Owszem, są piękne przykłady ludzi, których życie podbudowuje wiarę, ale myślę, że trzeba pamiętać, że człowiek to cały czas istota grzeszna. I nie ważne czy jest to ksiądz w Kościele czy też inna osoba świecka. Chrystus sam tak chciał – ukrył się pod postacią chleba po to, by każdy mógł Go przyjąć… każdy… bez wyjątku… Czyż to nie jest miłość??…
Człowiek długo nie pożyje bez pokarmu, tak samo wypali się człowiek, który nie będzie karmił swojej duszy – pokarmem duszy jest Jezus Chrystus.
Wiara też wypływa z doświadczenia Boga w swoim życiu… ja Go doświadczyłam i nikt mi nie wmówi, że Go nie ma 🙂 A co z duszą???… wierzysz, że ona istnieje?
Na koniec chcę jeszcze dodać jedną ważną rzecz, że moja wiara była wcześniej niż ten skrawek wiedzy, którą się z Tobą dzielę. Ta wiedza po prostu mi wiele rzeczy rozjaśniła… jeśli można to tak nazwać… Ale myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie by było odwrotnie.
Tak dla przekory…: mój dawny przyjaciel wysłał mi kartkę, a na niej takie słowa: ” Nie musisz wszystkiego rozumieć, lecz wszystko co Bóg daje, kochasz”.
I nie piszę tego Julio, by wszczynać jakąś dyskusję…wcale nie zależy mi na tym byś to publikowała. Piszę to dla Ciebie… do Ciebie… I życzę Ci tak jak wcześniej, byś doświadczyła Boga w swoim życiu… On ma swoje sposoby, by do nas dotrzeć… na każdym Mu zależy… i nasz rozum tego nie ogarnie 🙂 I to właśnie jest Miłość!
Widzisz, a mnie poruszyło bardzo to, co napisałaś o ludziach wierzących. Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, mam męża, którego kocham jak nikogo na świecie, mam cudowne dzieciaki, dom. Wszystkich wkoło przekonuję, że trzeba się cieszyć wszystkim, co otrzymujemy. Choć szczęście i radość nie muszę okazywać przez taniec w kościele. Tam wolę zadumę i łzy wzruszenia, że oto znów przeżywam pamiątkę Jego narodzenia.
Tam spotykam się z tak wielką Tajemnicą, że kolana czasem same się zginają… Choć chwilę wcześniej szalałam na imprezie… I dałam też tacę na obronę życia ludzkiego ciesząc się, że ktoś kiedyś jednak zdecydował się te dzieci mieć, że mu one pasowały, bo przecież takiego Benia cudnego i takiej Tosi mogłoby nie być, gdyby akurat nie pasowały Rodzicom swoim…
I taka niespójność poglądów zadziwia, że choć się nie wierzy, to chwali się Jasełka z Jego przyczyny czynione, że tradycyjnie idzie się na Pasterkę, gdzie Jego przyjście jest wielbione, że siada się do Wigilii, gdzie czytana jest historia Jego narodzenia… Zadziwia brak konsekwencji, bo ja ludzi niewierzących szanuję, widocznie brak Im łaski wiary bądź ją odrzucają. Ale niewierzących konsekwentnie…
I tak jak lubię bardzo to, co piszesz, tak Twoje spojrzenie na wiarę przez pryzmat niedoskonałego, jak wszyscy ludzie, Kościoła, jest dla mnie niezrozumiały… Pozdrawiam serdecznie – szczęśliwa Agata, która wierzy w Jezusa… i się tego nie wstydzi..
Agatko, pisałam już tutaj, że dla mnie Wasza wiara, Wasz Jezus i Bóg to dla mnie legenda.
Ona szła przez wieki i zmieniała swą postać poprzez ludzkie przekazywanie tej opowieści.
Cieszę się, że tak wielu ludziom pomaga w życiu. Lubię patrzeć jak Ktoś wierzy w Boga i przekłada to na swoje życie.
Piękne i dobre.
Co do aborcji.. nie jest to chyba miejsce i czas. Możemy usiąść na kawę i pogadamy.
Bo trzeba zobaczyć kobiety gwałcone na stole przy dzieciach, kiedy ta 6 dzieci siedzi pod tym stołem.
Gdzie nie ma cukru w domu i chleba. I nie ma opału na zimę.
Przychodzi taka kobieta i błaga o usunięcie, bo ona już nie da rady. A potem odbiera życie sobie.
Bo ja koło takich historii w życiu byłam.
I widzisz ja mam inne zdanie na temat aborcji.
I Ty masz inne i możesz.
I Ty masz choinkę i pięknie się modlisz w skupieniu w kościele.
Ja mam choinkę jako czas rodziny i legendy a nie wiary, i myśląc o kościele widzę radość i tupanie nóżką.
i Ja mogę i Ty. I to jest piękne że możemy i żadna z nas nie robi sobie tym krzywdy.
A gdybyśmy się spotkały na autostradzie, bo brakłoby nam benzyny, to ja pomogę Tobie a Ty mi i nikogo nie będzie obchodzić jak On postrzega Jezusa. Czy jako wiarę czy jako legendę.
Julio, dziękuję za odpowiedź. Oczywiście dyskusji nie będę ciągnąć, po prostu poruszyły mnie Twoje słowa. I o aborcji nie będę rozmawiać, bo liczę, że jeśli, nie daj Boże, kiedyś będzie mi brakowało na chleb, to nie będę musiała swoich dzieci zabijać, że ktoś wyciągnie do mnie rękę i pomoże, tak jak ja teraz się staram… Ale Jezus to nie legenda, to fakt. Historyczny. Udokumentowany. Można nie wierzyć, że to Syn Boga. Ale, że istniał, nie ma potrzeby się spierać. To już sprawdzili historycy. Jeszcze raz pozdrawiam. I może kiedyś z nas, którejś z nas zabraknie tego paliwa i rzeczywiście będzie można pogadać…:)
Julcia zatrzymam się przy tym właśnie komentarzu, bo tak mnie wzruszył i oczy napełnił łzami… Tak bardzo ucieszyłam się, że poruszyłaś ten temat, temat wiary. Bo tak chętnie porozmawiałabym o tym z kimś mądrym, a przynajmniej mądrzejszym ode mnie… Ale za wolno piszę, a myśli uciekają.
Bo ja jestem kimś takim pomiędzy – pomiędzy Tobą Julka a prawdziwym katolikiem, którym chciałabym zostać, ale nie mogę, bo tak wiele mnie w kościele odrzuca. Ale wierzyć wierzę, może trochę na przekór swojemu rozumowi, ale chcę wierzyć, bo mi z tym po prostu łatwiej, bez tej mojej wiary strach ogarniałby mnie ogromny co chwila, a wierzącemu jest po prostu lżej. Ale wybieram, tak jak ktoś napisał, ,,co mi pasuje” i uważam, że nic nikomu do tego – więcej luzu, zrozumienia, empatii i radości:)
Oj Julia gadałabym z Tobą i gadała…..
Pamiętaj, nigdy nie sugeruj się ludzkimi opiniami w takich kwestiach..
Wybieraj z wiary, z kościoła co tylko chcesz. Bierz tak, żeby było Ci dobrze i wygodnie.
Wiesz dlaczego, bo w całym wszechświecie ( a są w nim ziemia, słońce, katolicy, ateiści, buddyści, bezdomni i bogaci), chodzi o to by być dobrym człowiekiem. Więc jeżeli Twoje „wybiórcze wybory” pozwolą Ci nim być, idź swoją drogą..
Nikomu nic do niej.. Bo jak mówią w kościele „Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień”.
Aż mnie zagotowało…..
To trzeba wyrzucić ze swojego życia takiego pseudo męża gwałciciela a nie zabić niewinne dziecko.
To do wypowiedzi powyższej, przepraszam za bład
Trzeba widzieć dużo o życiu, żeby uświadomić sobie, że to nie jest takie proste. Kiedyś, 10 lat temu też bym tak krzyczała i wojowała jak Ty teraz..
Ale życie nie jest tylko takie jak nasze.
Czasami ta kobieta nie ma zwyczajnie gdzie iść. Nie ma rodziców. Mieszka na niezwykle małej wsi.
Jest bardzo prosta i przez lata zniżana do poziomu zero. Ona nawet nie wierzy, że potrafiłaby kupić bilet w autobusie, a co dopiero gdzieś nim z dziećmi wyjechać…
Fajnie gdyby było to takie proste jak piszesz, ale niestety nie jest..
Za propozycje książkowe jak zwykle dziękuję :*
A co do kościoła… Julka, nie zapominaj że chrześcijaństwo to nie tylko kościół katolicki.
Są kościoły, w których nikt sztywno nie stoi podczas śpiewania. Nikt nie modli się monotonnie, wyuczonymi tekstami. Są kościoły, w których 'ksiądz’ (który księdzem w sumie nie jest..) ma żonę i trójkę dzieci. A do tego utrzymuje się z własnej pracy.
Chrześcijaństwo ma różne oblicza. Fundament jest jeden i to jest fakt, ale sposoby 'praktykowania’ są naprawdę różne. Nie przekreślaj chrześcijaństwa dlatego, że odstraszają Cię smutni chrześcijanie. Wszędzie są tylko ludzie.
Swoją drogą, to bardzo smutne co piszesz. Dałaś mi kopa do jeszcze większej pracy nad sobą. Do większej radości każdego dnia 🙂
Bo ja to właśnie chrześcijanka – niekatoliczka.
Ściskam
Ależ oczywiście, że są. Mało tego, byłam osobiście w takich kościołach.
Mówię o tym co jest we wsi tej czy tamtej. W tych typowych kościołach katolickich.
Dlatego też napisałam, że są różne oblicza wszystkiego w życiu. Kościołów także.
Jednak znam tylko jedną osobę, a znam serio dużo ludzi, która chodzi do radosnego/innego kościoła.
Wszyscy się smucą przed złotym ołtarzem 😉
Ale kościół i wiara oraz polityka to temat rzeka i to jak nie rozmawia się w cztery oczy, to nie za bardzo jest sens to rozciągać.
Pozdrawiam ciepło. Buziak :*
No to może kiedyś.. w cztery oczy będzie okazja.
Polecam ksiazkę „Słowik” Hanna Kristin. II wojna
Światowa dwie siostry, Francja…
Olga Tokarczuk”prowadź swój pług przez kości umarłych” „Zapach domów innych ludzi” i nazwisko źle napiszę ale czyta się chiczkok i to nie ten amerykański reżyser 🙂
W kwestii kościoła bardzo się zgazam Julio. Z przykrością. W ogóle mnie przez to do niego nie ciągnie, nie lubię naszych tradycyjnych kolęd poza może trzema, atmosfera czekania na sąd ostateczny też nie jest zachęcająca. Podziwiam, że uchowałaś się taka na polskiej wsi gdzie każdy do kościoła chodzić musi, gdzie ślub kościelny to podstawa.
Co do książki o pszczołach, mam podobne odczucia jak Ty do „Ssmanna…”. Dla mnie zbyt zawiła, zbyt pocięta, miejscami zbyt futurystyczna i dekadencka zarazem. Za dużo tego „zbyt”, a może to właśnie moje oczekiwania dyktowane opiniami innych były zbyt duże gdy kupowałam tę książkę, nie wiem.
A aktualnie nadrabiam zaległości w klasyce -„Noce i dnie” 🙂 i wciąż zachęcam Cię mocno do lektury „Białej Masajki”, tak nieprawdopodobnej, prawdziwej historii, że czyta się ją jednym tchem. Pozdrawiam cieplutko!
Jak ja kocham „noce i dnie”!!!
O ostatniej kobiecie skazanej za czary..czyżby to o Barbarze Zdunk spalonej w Reszlu? Ja się tam urodziłam, wychowałam i dorastałam. Jak byłam dzieckiem, legenda Barbary krążyła po opuszczonych budowlach.. 🙂 Wyjechałam z Reszla bezpowrotnie na studia do wielkiego miasta, wracam tam czasem do rodzicow..
Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twojej Rodziny w nowym roku! Niech przyniesie on Wam dużo radości, uśmiechu, spelnienia marzeń, a przede wszystkim ZDROWIA, bo bez niego trudno o cokolwiek a z nim można sięgać gwiazd..
no i pamiętaj o kalendarzu, co to go planujesz wydać 😉
Julio, nie koniecznie musisz umieszczać tego posta bo akurat nie chcę w tym momencie komentować książek które polecasz (z resztą niektóre czytałam i rzeczywiście są godne polecenia). A nie chciałabym żeby ten post przerodził się w dyskusję na temat przekonań. Zmroziło mnie jednak to co napisałaś „Chociażby smutku jaki niesie chrześcijaństwo”. To jest po prostu nieprawda i kłamstwo które od wieków wmawia nam Ten który nienawidzi Boga. Chrześcijaństwo nie jest smutne – bo Pan Jezus który się narodził przez swoje Wcielenie wybawił nas od śmierci – od wiecznego smutku. I jedyne co można powiedzieć to to, że jest pewnie wielu smutnych chrześcijan i księży, którzy z powodu grzechów, które oddalają ich od Pana utracili radość z bycia chrześcijaninem. To bardzo krzywdzące co napisałaś, a pamiętaj że piszesz pięknie i wiele osób (być może wątpiących albo przeżywających jakiś kryzys swojej wiary) czyta Ciebie i w pewnym sensie jesteś za nich odpowiedzialna (po prostu trzeba być bardzo ostrożnym i odpowiedzialnym za słowo). Ja też Ciebie czytam, mimo iż po ludzku poglądowo stoimy na przeciwległych końcach…. Ja raczej nie komentuję, ale tym razem nie mogłam przejść obojętnie wobec tego co napisałaś. Serdecznie Cię pozdrawiam i nadal pozostajesz jedyną blogerką do której będę zaglądać 🙂
Jak to powiedział Tischner „możemy się przecież różnić pięknie”.
Co do odpowiedzialności za innych..Wiesz Olu, ja nie jestem białą kartką. Ja mam poglądy swoje, opinie wyrobione itp..
Od 6 lat robię wszystko by nikogo nigdy nie obrazić. I nadal będę się starać.
Ale czasami zwyczajnie jak każdy człowiek mam prawo delikatnie powiedzieć co myślę. I to zrobiłam.
Kiedyś napisałam posta o tym, że miałam cesarkę na życzenie i o innym temacie kontrowersyjnym dotyczącym macierzyństwa (karmieniu).
Lincz spadł okrutny.
A czy Ty wiesz, że minęło 5 lat, a dziewczyny nadal piszą w podziękowaniach za tamten post bo wyprowadził je z depresji?
A ile wtedy Matek mnie zlinczowało.
Dlatego Olu, czasami, zwyczajnie, po ludzku, jeżeli mnie lubicie i akceptujecie, dajcie mi choć raz na parę lat wyrazić swą opinię i pozwólcie się nam różnić pięknie.
ściskam
Dzień dobry, Jula a jak spotkanie z Panią autorką ”esesman i żydówka” doszło do skutku?W Twym ciekawym życiu to w sumie mnie nie zdziwiło, ze znalazłaś tę Panią pisarkę.
Szkoda, że jesteś niewierząca. Może znajdziesz kiedyś chwilę aby posłuchać księdza Piotra Glasa na Youtube. A prawdziwy chrześcijanin jest radosny.
Szkoda?
Julia, przepiekny i przedobry człowiek.
A nie szkoda, ze niektórzy wierzący nie znaja i nie zyja wedlug zasad swojej religii?
Ze wierzą a nie myślą?
W tej wypowiedzi obrazajac intelekt innych…nie wykazalas sie jego dostatkiem.
Jest wielu madrych chrzescijan…wiara a intelekt? nie wykluczaja sie wzajemnie.
Bardzo się mylisz. Jana Pawła II tez nazwalabys w ten sposób. Jest wielu mądrych wierzących ludzi. Droga do nieba jest wąska. Niewielu nią podąża. Nie jest uslana różami więc może nie zawsze jest wesoło.
Lecz wieczność jest tego warta. Na świecie zdarzylo sie juz tyle cudow a ludzie wciąż nie wierzą. Przykre
Ciekawam tej ugdurlonej makatki 🙂
Jula, ja bym sobie życzyła więcej takich postów.
Chociaż w sumie może nie, bo znowu nazbiera mi się milion pozycji do przeczytania a czasu mało. Ja w święta przecztalam mroczny kryminał „Farma lalek” I opowiadania Toma Hanksa „Kolekcja nietypowych zdarzeń”.
O pszczołach czytałam niedawno „Historia pszczół”, po Twoja pozycje też pewnie sięgnę.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, buziaki z Poznania 😘
ja z innej kategorii polecam.
” nie ma co się obrażać” Nowa Polska Ilustracja” Patryk Mogilnicki
Oraz ” ten łokieć źle się zgina” rozmowy o ilustracji. Sebastian Frackiewicz.
Pięknie wydane z sylwetkami i ilustracjami wspaniałych polskich ilustratorów . Prezent od mojego kochanego męża. A książki dla wszystkich którzy kochają piękne ilustracje .ja podziwiam .dotykam i czytam.
Julio, przykre to, że mój komentarz wciąż oczekuje na moderację, a inne puszczasz. Choć nie obraża niczyich uczuć, choć nikogo osobiście nie piętnuje. Po prostu wyraża inny pogląd. Przykre… To nie ja wywołałam tę dyskusję, to nie ja zaczęłam oceniać innych i ich przekonania… Trochę się zawiodłam.
Komentarze są zatwierdzane przez 3 osoby. Zatem bardzo często jeżeli zatwierdza je Marcin, niektóre zostawia do moich decyzji. Nie widzę w Twoim komentarzu nic poprzez co miałby zostać nieopublikowany. Zbyt pochopna opinia. A szkoda.
Ja w święta nic, a nic nie czytałam. W ogóle od września, kiedy to urodziłam trzecią córkę statystyki czytelnicze mam słabe ale robię co mogę żeby nie zostać bardzo w tyle. Ogólnie to mam słabość do kupowania książki na zapas, bo jak coś mnie zaciekawi to boję się, że jak nie kupię, to zapomnę, że chciałam przeczytać 🙂 Teraz czytam „Trupią farmę” Bardzo wciągająca historia narodzin miejsca, które jest krokiem milowym w rozwoju antropologii sądowej. Polecam Ci też „Słowika” jeśli lubisz historie z wojną w tle. Rzecz akurat dzieje się we Francji ale książka jest napisana z perspektywy kobiet – dwóch różnych od siebie zupełnie sióstr. Koniec konentarza. Najmłodsza skończyła jeść i śpi, za ścianą mąż czyta starszakom, jest nadzieja na mój wieczór z książką 😉
Ja w swieta w zeszlym roku polknelam Swiatlo ktorego nie widac. Piekna historia o trudnych czasach II wojny swiatowe. Polecam bardzo i zabieram sie za moje zaleglosci czytelnicze. Pozdrawiam i wszystkiego dobrego w 2018 zycze!
Droga Julio,
Może zacznę od tego, że nadal Cię lubię, to w jaki sposób piszesz i obraz który przekazujesz, aczkolwiek… po ostatnich słowach mnie zamroziło, chociaż temperatura plus na zewnątrz.
„Schowałam drobne, bo zbierali na życie poczęte. Wolę oddać na życie chore”
Piszesz o smutnych chrześcijaninach, a dlaczego wybierasz ŚMIERĆ zamiast życia?! Piszesz o ciąży z powodu gwałtu. Mogłabym tu jeszcze przytoczyć inne kwesstie, do których odwołują się feministki i zwolenniccy aborcji. O motywach z powodu braaku pieniędzy.
A nie wzięłaś pod uwagę, że może wystarczyła rozmowa, może parę drobnych, może wsparcie, żeby ten człowiek, który zostaał poczęty mogł się narodzić. Czy miałeś okazję porozmawiać z chociaż jedną osobą która aborcji dokonała, po roku, kilku lat od dokonanego czynu? Czy zdajesz sobie sprawę, co ona przeżywa?
Niejednokrotnie przeżywa wewnętrzny dramat i wtedy odbiera sobie życie.
Smutne to dla mnie, ze osoba która tak pięknie pisze o życiu, szacunku dla drugiego człowieka, nagle to życie depcze… Niezrozumiałe. Po prostu jestem tylko człowiekiem.
Myśle, ze nie nam o tym decydować. Decyzje taką może podjąć i powinna tylko kobieta która się w tej sytuacji znajduje.
Opinie i racje mają to do siebie (na szczęście), że każdy może mieć swoją.
Zatem szanuje Twój komentarz i Twoją opinie. Ja jednak niezmiennie mam swoją.
Aborcja nie moze byc sprowadzona do kwesti gwaltu tylko.
Sa aborcje spowodowane egoizmem, strachem.
Znam kobiete, ktora usunela ciaze, bo jej niewygodnie bylo kolejne dziecko miec. Bo juz z pieluch wyrosly, bo lubi wydawac na przyjemnosci…a czemu sie ma jej status ekonomiczny pogarszac.
Ale zabezpieczyc sie nie laska, bo miala nie wpasc. A chwila goraca byla.
Tak na zimno, bez emocji usunela. I nie. Nie jest to tylko zawsze sprawa kobiety (chyba ze mowimy o gwlacie albo facecie swini ktory rece umywa). Mezczyzna byl obecny w trakcie tworzenia zycia, tez ma wiec swoje prawa i obowiazki. Nie jest tylko dawca spermy.
Aborcja to temat ogromny, trudnt i nie moge sie zgodzic na jego splycanie.
Skoro trudny to może nie rozciągajmy go tutaj.
Dobrego weekendu.
Kołysanka Leila Slimani
Dziewczyny wspaniała rozmowa wyszła z komentarzy, jakich mało wokół nas , o książkach (uwielbiam) o Bogu (ciągle Go poszukuję) , o nas Kobietkach ! Uwielbiam Was dziewczyny ! Dzięki Julio za Twoje słowa i wspaniałe pisane releacje z naszej rzeczywistości. Robisz to pięknie przyznaje blogowego literackiego Nobela😉
Myśle, ze rozmawiać można o wszystkim, o skrajnych poglądach również, gdy rozmówcy posiadają klasę i szacunek dla innych poglądów.
Dziękuje za dobre słowo.
I znowu po tych komentarzach majątek w arosie zostawię… A co do wiary, to choinka 🎄 nie jest symbolem religii katolickiej… gwiazda na niej symbolem bynajmniej Boga nie jest… (wręcz przeciwnie, ale jesli ktoś uważa się za wierzącego to dobrze byłoby gdyby znal szczegóły swojej wiary)… Przykazań zaś nie było 10 tylko 16 a jednym z największych według nich grzechów to grzech zaniechania poznawania prawdy o swej religii i wierze… Tyle jeśli chodzi o czepianie się choinki Julkowo Adamowo Tosiowo Benkowej… przez tych wszystkich którzy choinki dzieciom żałują. Mój syn i cała rodzina obchodzimy w tym czasie święto rodziny które sami sobie wymyśliliśmy (i nikomu nic do tego!) i mamy choinkę i różne inne rzeczy… Bo dobra energia miłość przyjaźń i szacunek to dla mnie siła 💪 i napęd… To moja wiara i mój Bóg w którego wierzę… (i nikomu nic do tego!)…
Love po prostu!!
Bardzo Ci dziękuję.
Hmm, nic o choince nie pisałam. Pochodzenie tradycji ubierania choinki znam. Gwiazda nie Boga oznacza, a gwiazdę, co do Niego prowadziła…A Dekalog…zapraszam do czytania Pisma św, bo wg mojej wiary, Ich dziesięć jednak było. Nie lubię, jak zarzuca się katolikom brak znajomości swojej wiary. Na pewno wielu rzeczy nie znam, nie czytałam, ale cały czas czytam i poznaję moją wiarę i Jej źródła. Dzień po dniu. Pozdrawiam.
Każdy niech więc świętuje 24,25,26 grudnia co mu się podoba… Byle w szczęściu radości i miłości. Czego Pani sobie i wszystkim na około życzę. Powsciagając się od krytyki i przytyków jak dane święta miałyby wyglądać 😊 i miłego weekendu dla wszystkich.
:*
„smutku jaki niesie chrześcijaństwo”? Julka chrześcijaństwo to religia MIŁOŚCI. ten, kto jej nie ma w sobie nie jest chrześcijaninem, a kto mówi, że jest religią smutku, po prostu jej nie zna. Ponieważ jesteś „Czytająca”, polecam przeogromnie blog Kasi Olubińskiej Bóg w wielkim mieście – o radości z wiary, o miłości, o „życiu i szukaniu w nim szczęscia”- jak u Ciebie, tylko z Bogiem. Poczytaj, poznaj, jak nie dla nawrócenia :), to dla poznania prawdy o, a o nią zawsze warto zabiegać nim zbyt pochopnie się oceni… http://bogwwielkimmiescie.pl
a z komentarzem Ani: „Bo my katolicy to już takie mega smutasy
Ślubujemy brak uśmiechu. O podrygiwaniu nóżką nie wspomnę- to surowo zakazane!
Pozdrawiam jednak z uśmiechem (sekretnym i lekkim)” – BARDZO SIĘ NIE ZGODZĘ, nie wolno nadużywać formy „my” jak się mówi o sobie..
Uwielbiam święta BOŻEGO NARODZENIA(!) – tyle radości, miłości, uśmiechów, dobrych życzeń, sympatii, rąk w górze, klaskania i potupywania w kościele było, że aż mury się trzęsły! „ Znam takich co i obrzędy i w kościele w pierwszej ławce a kawał chama.” święta prawda. owszem, w Kościele są ludzie, tak jak wszędzie, ale skoro tak się zachowują, to znaczy, że może są kościółkowi, ale wierzący – nie i na ich podstawie opinii o kościele wyrabiać sobie nie można żadną miarą! tak jak nieuczciwy sędzia, co powinien świecić przykładem sprawiedliwości.. i to nie znaczy, że wymiiar sprawiedliwości to oszuści, bo wielu dobrych sędziów skrzywdziłoby się takim ogólnikowym osądzeniem.
a dla mnie komentarz Ani jest fantastyczny. Widać w nim inteligencję. Tylko taki człowiek, nawet zagorzały w swoich przekonaniach potrafi śmiać się z siebie, mieć dystans, obrócić to w żart. Ktoś inteligentny i świadomy swojej wartości.
Co do bloga o Bogu, dziękuję za polecenie, ale mnie ten temat kurde serio nie interesuje.
Tyle innych ważnych dla mnie książek i informacji czeka, które chcę zgłębić. I zaakceptujmy to, że jednego interesuje to, a drugiego tamto. Każdy ma do tego prawo.
Cieszę się też, że znalazłaś kościół z wielką radością. Dobra to informacja.
Napisałam też w poście, że nie ma tylko złych księży. Nie trudno się domyślić, że nie ma tylko złych kościołów.
Zawarte między wierszami.
Pozdrawiam
julka z twoich komentarzy wynika, ze ocenilas katolikow, wrzucilas ich do jesnego wora, widzisz ich w bardzo zlym swietle i przyklaskujesz tylko komentarzom, ktore sie z toba zgadzaj.
Czytam cie. Nigdy nie komentuje.
Az do teraz…i skoro cie wiara i Bog nie interesuje to poprostu zatrzymaj swoje spostrzezenia dla siebie.
Zastanawia mnie… skoro Ktoś czyta mojego bloga..
Dlaczego nie komentował gdy pisałam o tym, że kocham bardzo moją Teściową i podchodzę z wielkim szacunkiem do Jej wiary, bo wierzy pięknie.
Dlaczego nie komentował gdy pisałam dwa razy o mojej przyjaciółce, która śpiew w gospel i pięknie się przez te 20 lat dogadujemy a nawet kochamy w tych naszych różnicach.
Dlaczego nie komentował gdy pisałam o miłości, oddaniu, przyjaźni, pięknym świecie…
Moja droga M, skoro moje spostrzeżenia Cię uraziły, to przecież wcale a wcale ten blog nie jest obowiązkową lekcją.
Ani nikt z niego nie odpytuje, ani do życia nie jest niezbędny, ani chleba za niego nie kupisz..
Jesteś tu gościem, bo blog jest mój..
Zatem kiedy mnie coś nie pasuje, to zwyczajnie wychodzę i zamykam za sobą drzwi.
Myślę, że powinno się pisać i o tym co nas interesuje i o tym co nie.. Z tego zbudowany jest człowiek.
A całemu światu spodobać się nie sposób.
Aaaaaaa- dziewczyny z tymi mega smutasami to była ironia, sarkazm! Wkurzyłam się (troszkę), że Julka tak opisuje Kościół i przewrotnie napisałam- bo kompletnie się z tym nie zgadzam (wybacz Julka rozczaruję Cię) i przyznam się zdarzało mi się z radości podrygiwać w kościele- Jak Dawid przed Panem swym! 😉 i jutro też zamierzam uwielbiać i cieszyć się- co prawda nie wiem czy moje fizys to odda odpowiedno 🙂 ale pochlipać z radości też mi się zdarza. Jak doświadczy się TAKIEJ MIŁOŚCI to twarz się jednak cieszy. Pozdrawiam Was Dziewczyny z jawnym szerokim bananem. Buziaki
Ania
Dobra ironia też zawsze dobra. 😉
Czytałaś, czy film? Ja czytam i choć kocham takie klimaty to troszkę jednak mi się dłuży… Basia bywa taka irytująca z tym swoim czarnowidztwem! za to Bogumił cudowny…
Czytałam dwa razy a film znam na pamięć. Mam nawet notes z czasów licealnych gdzie zapisywałam cytaty z tej książki. Bogumiła kocham. A gdyby Basia taka nie była to ta książka by nie była tak fantastyczna 🙂
…I jeszcze coś napiszę, bo nie wytrzymam. Pierwszy raz widzę jak zawrzało u Ciebie na blogu 🙂 ale dodam, że ze swoimi poglądami, wiarą w drugiego człowieka, wrażliwiścią, dbałością o rodzinę, czułością, z jaką przyglądasz się światu i cierpliwością, z jaką tłumaczysz go innym, powinnaś Julio być wzorem dla rzeszy osób „wierzących”. Dla mnie osobiscie o niebo ważniejsze jest w życiu bycie dobrym, uczciwym i pracowitym człowiekiem niż osobą wierzącą dla samej idei wiary, takiej czy innej. Amen 🙂
Julka. Polecam książkę Szmaragdowa Tablica oraz Latarnik. Pozdrowienia!
Szmaragdową czytałam. Podobała mi się.
Przede wszystkm gratuluje Ci wspanialej rodziny i podejscia do zycia ! Moja religia sa ksiazki i wierze wrecz dogmatycznie w moc czytania …do tego stopnia ze mysle ze mozna by zbawic swiat narzucajac ludziom czytanie; Ci co i tak nie zrozumieja przynajmniej byliby zajeci a Ci to rozumieja byliby jeszcze bardziej tolerancyjni, i jeszcze mniej sklonni to skrajnych opinii … Nad „pszczolami ..” sie zastanawialam wiec chyba teraz wciagne na liste 🙂 polecam Ci bardzo „Swiat w plomieniach” Siri Hustvedt oraz generalnie jej ksiazki oraz jej meza Paula Austra, poza tym zawsze J.M Coetzee Zapiski ze zlego roku (jedna z najlepszych ksiazek jakie kiedykolwiek czytalam) ale inne jego tez … i zawsze ale to zawsze John Irving …poza tym cala klasyka literatury swiatowej … nie da sie czytac tak wielu wspolczesnych ksiazek nie znajac tych do ktorych sie odwoluja/z ktorymi polemizuja ..no i wyszedl troche protekcjonalny ton … ale tylko czesciowo zamierzony 🙂 uklony i uszanowania
Ja się nie moglam w dwa świąteczne dni oderwać od „Za zamkniętymi drzwiami”, fajnie się to czyta choć nie jest to literatura najwyższych lotów (moim zdaniem;) . Bardzo Wam polecam „Zrozumieć kobietę'” Amosa Oza . I wszystko Zeruyi Shalev!!! I jeszcze książki Hanny Kowalewskiej .
wiesz, czasami literatura nie jest wysokich lotów a warto poczytać bo człowiek po prostu odpoczywa, a to też ważne.
No właśnie! Odkąd zostałam mamą mam częściej potrzebę po prostu odpoczynku takiego.
Ciekawa jestem czy znasz Julio książki Shalev? „Życie miłosne”na przyklad? Rewelacyjne są moim zdaniem. Bardzo kobiece patrzenie na relacje, na związki ,i do tego takie poczucie wielkiej złożoności i wielu aspektów każdej sytuacji ..trochę jak w 'the affair ’ (pisałaś kiedyś,że oglądałaś) . Czytałam te książki parę lat temu a do dziś mocno o nich pamiętam .
I bardzo jestem za weekendem czytelniczym/dyskusyjnym:)!
Super, super! Zapisuję! Lubię takie tematy.
W takim razie na wiosnę zrobię posta z takim pomysłem weekendu czytelniczego.
„Poznać kobietę” ;p
Bardzo mało czytam, niestety. Mam nadzieję, że jak najmłodsze dziecię podrośnie to się to zmieni bo póki co królują opowieści o Maszy i niedźwiedziu.
W Święta przeczytałam biografię Anny Przybylskiej. Polecam Ci. Zastanawiałam się nad sensem tej książki ale mąż mi kupił i niejako zostałam zmuszona. Książka piękna o pięknym życiu. Wiele z niej wartości które powinno dużo osób przejąć. Wielkie serce w małym człowieku, skromność i pragnienie życia normalnie.
Na wszystko w życiu jest czas i miejsce. Nic się nie przejmuj 🙂
Anie boję się przeczytać bo mogę się zalać morzem łez.
Julka, czasem trz3ba się zalać. Ja przeczytałam tę książkę w odpowiednim momencie. Były łzy. Ale dzięki tej książce zrozumiałam że ja mam wszystko. I doceniam to, że mogę dążyć do czegoś więcej ale nie muszę. W sumie to muszę zapisać się do biblioteki miejskiej bo tylko do osiedlowej przynależe. Ponoć u nas w Tarnowskich Górach sporo nowości. To by mnie zmobilizowało do czytania. Bo czytam tylko to co kupię a na zakuoy, nawet internetowe szkoda mi czasu.
Julia ja właśnie mało czytam ostatnio… ale Anie w jeden dzień przeczytałam . Mąż się zajmował domem i dziećmi, a ja w łożku z książka 😉 taki odpoczynek po świętach … i płakałam tylko na koniec; umarła w dzień moich urodzin … ale to nie jest książka do płakania, bo Ona taka nie była … konkretna, zadziorna a jednocześnie z radością dziecka 🙂 dobrze się czyta , nie bij się;)
Witam Julio w Nowym Roku! Aby był dla Waszej rodziny łaskawy.
Ojj jak dawno nie było takiej dyskusji u Ciebie, ale fajnie się czyta i dowiedzieć się czegos madrego można . Lubię takie konstruktywne komentarze.
Ja jestem praktykująca kataliczka, moi najbliżsi także, jedni w mniejszym inni w większym stopniu. Znam mnóstwo historii które umocniły moja wiarę że Jezus tylko legenda nie był. Ale nie rozumiem czemu tak Wasza choinka i kolacja wigilijna przeszkadza. Przecież choinka nic wspólnego z nasza wiara nie ma. Baa kościół halloween krytykuje a choinki zaczerpnięte z zachodu w kościele stawia. Ale nie zapominajmy że kościół jako instytucja to przede wszystkim ludzie, od początku kościół był tworzony przez człowieka i modyfikowany nie zawsze zgodnie z wiarą i Bogiem. Ale wiadomo że nikt bez grzechu nie jest i kościół jako instytucja dużo ma na sumieniu. Ale ja idę do kościoła bo czuje taka potrzebę, chce spotkać się z Bogiem. Ale czy Ty Julia nie chodząc do kościoła ale robiąc tyle dobrego swoim słowew,podejściem do zycia jesteś dalej od Boga niż inni co gorliwie odmawiają zdrowaśki ale szklanki matce nie podadza, nie nam to oceniać. Chociaż wiem że Ty tej wiary nie potrzebujesz i tak modle się za Ciebie ;).
A tak z ciekawości czy cała Twoja rodzina jest ateistami? A jak jest u Adama?
Pozdrawiam.
I taki dystans w wierzeniach lubię. Zdrowy. Mądry.
Szanuję całkowicie.
Co do wierzeń w naszych rodzinach, to widzę, że temat ten jest tutaj jakoś mocno napięty, więc nie bedę się za nich wypowiadać.
Może tylko tak, że Adaś pochodzi z rodziny bardzo bardzo wierzącej, wiesz to Śląsk 🙂
a u nas nigdy nikt na to nie zwracał uwagi.
I się rodziny nasze wzajemnie nie tyle lubią co kochają! Nasi rodzice wzajemnie, rodzina mojej siostry z rodziną Adasia brata.
W niczym nam to nie przeszkadza… Wiesz dlaczego? Bo to chodzi o dobroć człowieka a nie o wiarę..
Dziękuję Aniu, dobrze się ten Twój komentarz czytało. Miło wtedy na serduchu.
Właśnie, ja tez tak uważam, bo po prostu trzeba być dobrym człowiekiem i LUBIĆ ludzi dookoła, szanować ich poglądy… Piękne jest to że tak się dogadujecie.
A i sluchać nie moge jak wierni koledy w kosciele „spiewaja”, specjalnie ten cudzysłów jest bo w mojej rodzinnej parafii nie śpiewają tylko mruczą pod nosem. Aż czasami mam ochotę podejść i krzyknąc Ejj BÓG sie nam narodził, świętujemy, radujemy się…. a pozniej nachodzi mysl a moze oni tak sie ciesza lub spiewac nie umieja…. w sumie maja do tego prawo…. a ze tylko mnie slychac… no trudno moze jak uslysza jak fałszuję to zaczną śpiewać zeby zagłuszyć …:)).
Miłego tygodnia…
Mogłam nie pisać mojego poprzedniego komentarza, tylko podpisać się pod tym. Ale dopiero teraz tu dotarłam. Zgadzam się całkowicie. A dyskusja ciekawa, tylko momentami tak razi u Czytelniczek brak zrozumienia, że ktoś może czuć i myśleć inaczej. Bo może… Pozdrawiam. S.
A, i jeszcze trochę a propos książek a trochę a propos wiary- zaczęłam niedawno czytać książkę „wszechświat w twojej dłoni”, najpierw czytal ją mój mąż a teraz mnie przekonał ,bo myślałam że to nie dla mnie temat – bo to o kosmosie najogólniej rzecz biorąc – ale jest świetnie napisane, nawet dla totalnego laika zrozumiałe, i jest do tego wątek taki trochę powieściowy więc dodatkowo zaciekawia- i dzieki tej książce ta świadomość jak maleńki jest nasz świat ,ten który znamy, jak tajemniczy i piękny jest wszechświat… Dało mi to do myślenia , również w kontekście wiary, nikogo nie obrazajac i nie ujmując nic religiom – polecam bardzo spróbować poszerzyć trochę perspektywę …Ja gdy pomyślałam o tym ogromie i pieknie, którego tak malenkæ częścią jesteśmy poczułam nagle taką jakąś nieadekwatność tych świątyń, obrzędów, tego złota …:). Dobrego weekendu wszystkim! Uściski!
Pięknie napisane.
Również chcę coś napisać od siebie, czytam Twojego bloga prawie dwa lata i mam Twoje trzy książki, tą ostatnią z piękną dedykacją o wyobraźni – dziękuję 🙂 jestem osobą wierząca, kilka razy przez wiele dni m.in. pielgrzymowalam do Częstochowy (były i są różne rekolekcje) i śmiem twierdzić że tam jest mój drugi dom:) wiem jedno, że nie trzeba być osobą wierząca, żeby być dobrym i wspaniałym człowiekiem. Zawsze twierdzę, że Kościół to tylko instytucja i niestety czasami ma niewiele w wspólnego z wiarą, jest to bardzo przykre ale tak jest:( i Ci co powinni być w pewnym sensie drogowskazem mają tyle na sumieniu, albo ktoś „niby” bardzo wierzący, jest tak złym człowiekiem, wzgledem rodziny i najbliższych, że z wiarą to ma niestety ale mało wspólnego. Zawsze uważam, że nie chodzę do Kościoła dla księdza czy tam jeszcze kogoś tylko dla siebie mojego Boga i cenię nie zgiełk tylko ciszę- tak jak na Apelu o 21, gdzie były zapalone tylko dwie świeczki i bylo słychać tylko gitarę. Dalej będę czytała to co piszesz, bo wiem, że jesteś wspaniałym człowiekiem i za to Cię cenię, myślę, że z wiarą w Boga jest po prostu w życiu łatwiej, że jest jeszcze jedno bezcenne „ramię” na którym można się zawsze wesprzeć:) pozdrawiam ciepło:)
Dokładnie tak Aniu, myślę, że wierzącym żyje się często łatwiej.
Łatwiej im wytłumaczyć sobie śmierć, bo dla mnie to akurat piach i nic dalej.
I ja się bardzo cieszę jak Ktoś wierzy i dzięki temu łatwiej idzie mu się przez życie.
Bo ja chce dla ludzi dobrze. Ale ja zwyczajnie w to nie wierze.
I ani nikomu tym krzywdy nie czynię, ani nie zamierzam czynić. 🙂
No właśnie dla nas śmierć naszych bliskich to tylko chwilowy moment rozstania i mimo bólu mówimy im do zobaczenia w lepszym jutro, natomiast aborcja-o niej nie wspomniałam, bo dla mnie jest to coś strasznego, ale nie mnie oceniać wybór kobiet, i nigdy ale to nigdy nie chciałabym być w takiej sytuacji, ja mam małe dzieci w ilości sztuk 4 i każde jest dla mnie prawdziwym cudem, i nie wyobrażam sobie życia bez nich, mimo że czasami to te moje „cuda” oddalabym za darmo:) a jeśli kiedyś Cię najdzie ochota to przeczytaj „Szatę”:) moja ulubiona:) obecnie czytam „Ósme życie”-naprawdę warta przeczytania 🙂 pozdrawiam
Ja też uwielbiam tematykę II wojny światowej, holokaust choć nie są to łatwe tematy. Polecam:
– reportaż a.bikont Sendlerowa w ukryciu
– Mikołaj grynberg Oskarżam Auschwitz – zbiór wywiadów z osobami i ich rodzinami, ciekawy aspekt jak wpływają losy dziadków, rodziców na dalsze pokolenia w ich rodzinach
-grzebalkowska 1945. Wojna i pokój.
i cegła profesora Bartoszewskiego 1859 dni warszawy i wiele innych.
Ja bardzo polecam dwie ksiazki Anus Mundi oraz Wczorajsza mlodosc. Pierwsza to trudny temat bo obozowe codzienne zycie ludzi ktorzy kazdego dnia sie z zyciem zegnali a mimo to walczyli jak nikt o skrawek normalnosci i przetrwanie. Druga to historia mlodej pelnej pasji nauczycielki i jej uczniow. Przeczytalam jednym tchem jeszcze w liceum i ciagle do niej wracam. W dodatku mam wydanie ktore moja Mama czytala bedac jeszcze ze mna w ciazy. Pozdrawiam Julka i czekam na wiecej polecen ksiazkowych.
Super temat!! Kupię mojej siostrze!! Dziękuję :**
Julka ja polecam Ci: Drzewo migdałowe i dziewczyna z pomarańczami
Buziaki:)
Julio,
wiesz coś Ci po cichu powiem, że potraktowanie nauk kościoła jako legenda/ bajka wydaje mi się być piękna: bo to przecież dobro i zło, gdzie dobro ma wygrać, piękno ma być na wierzchu, a to co trudne ładnie opakowanie..to jest to czego szukamy, pragniemy. Pewnie włożę kij w mrowisko, ale widzisz ja z domu wierzacego tyle, że mieliśmy szczęscie poznac inny kosciol (ten sam) tyle, że nie w Polsce, i wtedy ma to sens, jest to prawdziwe, pozniej poszlam do szkoly katolickiej w Polsce i 10 lat temu glosno na weselu przyjaciolki oswiadczylam, ze jest duzo dobra w kosciole, wiecej kosciol gromadzi ludzi, laczy, daje pole odniesienia i tak dalej ale przede wszystkim niestety jest to rodzaj sekty (wywolalam skandal) A styl i wzorce ale (nie Biblia, Bog), tylko styl ksiezy, styl kosciola mi nie odpowiada od tego czasu, gdzies gleboko mam w sobie wiare, natomiast kosciol i otoczka, prowakacje i zaklamanie, ktore panuje wokol trudnych tematow mi nie odpowida, i ludzie wierni (nie wszyscy), ktorze sa z przyzwyczajenia,stoja w pierwszych lawkach a pozniej sa zwyczajnie zlymi ludzmi. To nie dla mnie, odpada!
Czekam az nastanie:
Kosciol,skromny, radosny, otwarty, ktory gromodzi tych ktorzy sa w nim bo tak czuja chca, wierza, nawet jak to by miala byc garstka ludzi. Ksiadz dla ktorego nie jestesmy banda grzesznikow tylko barankami, z prawem do slabosci, tak samo jak ten Ksiadz, ktory stoi przed nami. Kosciol, gdzie umiemy sie radowac i smucic. Gdzie swoje miejsce znajdzie kazdy, kto zwyczjnie chce byc. A wiara to sprawa kazdego z nas, i to po cichu wiemy, co czujemy co myslimy, nie trzeba chodzic do kosciola, zeby wierzyc, a mozna chodzic i miec problem z ta wiara. A i tak najwieksze i najlepsze swiadectwo dajemy swoim zyciem/postawa! Tekst niepoprawny politycznie:) Usciski.
I widzisz Mery, powiem Ci w sekrecie, że moje zdanie i opinia jest jeszcze bardziej niepoprawna politycznie, ale ciii 😉
Nie głoszę Jej bo nie ma to sensu żadnego. Każdy niech idzie swoją drogą.
I powiem Ci, że nawet już przy stole w rozmowach z ludźmi nie podejmuję tematu wiry i polityki, bo to się człowiek tylko umęczy taką rozmową. Nawet jak jest dwóch o tych samych poglądach to się nakręcą i tylko nawkurzają… A po co?
Całuję :*
Wychowano mnie w wierze katolickiej, ale bardzo szybko poczułam się w niej jak w za ciasnych butach. Byłam ciekawa świata, poglądów, otwarta na pomysły, idee, możliwości wyboru. Tymczasem w katolicyzmie otrzymujemy prawdę jedyną objawioną, którą przyjąć należy bezrefleksyjnie i bezkrytycznie…
Nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś tak wielki w swej doskonałości jak Bóg dał nam potężne narzędzia poznawcze jak rozum i serce i jednocześnie chciałby nas ograniczyć do bezmyślnego przyjmowania jedynej racji…
Każda cząstka ciała i duszy mówi mi, że sensem naszego życia jest doświadczanie i nic ponad to i tylko ono będzie kluczem otwierającym drzwi do innej przestrzeni czy wymiaru, jeśli taki istnieje.
Wydaje mi się, że wyznawcy określonej religii dużo tracą. Nawet jeśli coś poznają, czytają, słyszą wszystko jest dla nich kontekstowe. Wszystko muszą przyjmować lub odrzucać, bo tak albo inaczej każe im religia. A jeśli tego nie zrobią to odczuwają strach, dyskomfort i poczucie winy. Dobrze to jeszcze pamiętam.
W pewnym momencie przyszła do mnie myśl, że żyjąc w tej wierze zawsze będę miała poczucie winy. Cokolwiek bym nie zrobiła. Tam chyba wszystko jest grzechem i jeśli masz naturalne dążenie do doskonałości, to zawsze będziesz się czuć nie dość dobra. Bo dobry to jest przecież Pan Bóg vide Jezus a ty możesz być tylko słabym człowiekiem i musisz mieć poczucie winy, by mieli ci co wybaczać 😉
A ja jestem sobą i nie ma takiego systemu wierzeń, poglądów czy wartości, który mogę bezwzględnie przyjąć raz na zawsze, na każdym etapie życia bez oporów i wątpliwości. Jako człowiek ewoluuję, przyjmuję jedno, odrzucam drugie, zmieniam się ja i moje poglądy i doświadczenia.
Jak mogłabym poznawać coś zakładając od razu, że to jest złe (bo taki pogląd na daną kwestię wyraża religia) zanim jeszcze to poznam, poczytam, dowiem się, posłucham różnych stron, doświadczę, wyrobię sobie zdanie?
Od lat obserwuję jak moja mama, która jest wyjątkową i piękną istotą, próbuje układać sobie silnie zakorzenione katolickie zwyczaje, poglądy i rytuały do realnego świata w którym doświadcza, czyta, poznaje. Myślę, że żyje w ciągłej ambiwalencji. Siła tradycji, poczucie obowiązku jest tak silnie zakorzenione, że nie umiałaby poradzić sobie choćby ze strachem przed piekłem, którym bombarduje się katolickie dzieci już od kołyski. Dlatego z wielką determinacją studiuje dzieła mądrych i ciekawych ludzi, którzy pomagają jej oswajać trudne emocje i sprzeczności, bo sami mają te same odczucia dyskomfortu z narzuconych idei, z którymi tak często niełatwo jest się pogodzić.
Znam też katolików takich jak mój tata, który nigdy niczego nie poddaje w wątpliwość. Z ujmującą naiwnością przyjmuje wszystko w czym go wychowano za fakt i pewnik. Pytany o to patrzy ze zdziwioną miną, że o co ci chodzi. Tak już ma. Myślę, że on wiarę przyjmuje jak to, że trzeba się umyć i zjeść. Nie ma żadnych problemów z przenikaniem się tych światów, choć bardzo dużo czyta i wszystkim się interesuje. Myślę, że głębokie przeżycia religijne są mu całkowicie obce, ale to nie przeszkadza mu być przeszlachetnym, dobrym, przeuczciwym, przekochającym człowiekiem, o lewicowych poglądach, który oddałby wszystko każdemu, kto by od niego tego chciał. A najlepiej podzielił dobra na świecie na nowo, by każdy mógł żyć w spokoju. Myślę, że to specjalny dar albo charakter. Mam te same geny, ale kwestie religii postrzegam zupełnie inaczej.
Chciałabym tak ale nie mam. To byłoby takie wygodne. Wierzę jednak, że to co mamy w środku podpowiada nam właściwie. Jeśli ktoś w swojej wierze znajduje wszystko co jest mu potrzebne i nie wzbudza w nim frustracji to można tylko mu zazdrościć. Natomiast wszystkie szukające, niespokojne i wątpiące dusze mają na tyle ciężko, że kajanie się poczuciem winy, pętanie przymusem tradycji, trudnym do zrozumienia obowiązkiem, jednomyślnością, dyskomfortem, dysharmonią wykracza poza możliwości do udźwignięcia.
Zazdroszczę ludziom wychowanym w pełnej wolności poglądów, jak Julia. Ja o swoją musiałam jednak powalczyć.
Ład, spokój, harmonia – tego nie ma w religii (z pewnością nie katolickiej) i w wynikającym z niej systemie rytuałów, wierzeń, zachowań, nie ma ich w przekonaniu o racji jednej jedynej i narzucaniu jej innym, przy jednoczesnym braku poszanowania wolności i odmienności. To wyraźnie widać w prokatolickich komentarzach powyżej.
Staram się ufać, że te chcące nawracać Julię osoby czynią to rzeczywiście z głębokiej troski o jej zbawienie, a nie są echem jednowymiarowego myślenia: albo jesteś z nami albo przeciwko nam, które wytrąca ze strefy komfortu i nakazuje reakcję – bo atakują, więc trzeba się bronić. I, że nie ma w nich kalkulacji, że Jezus usłyszy głos w jego obronie i szeroko otworzy bramy nieba 😉 Amen
Aniela, przeczytałam to na jednym tchu! Świetnie napisane. I nie tylko dlatego, że wyraża podobne moim poglądy.
Napisane z wielką zdolnością obserwacji, dystansu, refleksji..
Ja muszę przyznać, też wierzę, że kochając Jezusa chcą i mojego dobra, a nie tylko jest to chęć walki o swoje przekonania.
Bo wiesz, to przykre, że gdy piszę o miłości, przyjaźni, pięknym dniu to komentarzy jest 28, a gdy są 3 zdania na temat kościoła to komentarzy jest ponad sto.. to też dużo mówi… że kiedy jest temat pięknego świata to ludzie przyjmują i idą dalej.
Przyjmują jako pewnik, normalkę. Kiedy pojawia się kontrowersja to rośnie chęć dyskusji, „walki” przekonań.
Przykre to 🙁
Tak się buduje świat. Ludzie za mało mówią i piszą o dobrym istnieniu, dobrych odczuciach..
A zbyt dużo tracą energii na dyskusjach w których jeszcze nikt nikogo nie przekonał..
Ale nie ma tego złego… te komentarze dały mi pomysł na kolejnego pisanego posta..
Dobrego Dnia Aniela.
Julio,
Miałam wczoraj tę samą refleksję. Weszłam blog i popatrzyłam na ilość komentarzy i później czytając je było mi tak w środku źle…. że gdy są u Ciebie piękne słowa, miłość, szczescie, sukces to komentarzy mniej…. ale jak pojawiło się w tym inspirującym opisie książek kilka slow o wierze to posypało się… może dlatego, że ja taka nie jestem… nie lubię tego ciągłego oceniania i fanatyzmu. Każdy z nas jest inny ale czy zaraz zły, gorszy….???i o tym pamietajmy
Julio, może i w tym wpisie komentarzy jest więcej i z większą pasją pisane, bo w poście poruszasz temat kontrowersyjny, za jaki w kraju w środku Europy w XXI, o zgrozo, uznać można „nie chodzenie do kościoła”….
I to jest przygnębiające.
Ale ja osobiście takie posty lubię. One mają większe znaczenie niż może Ci sie początkowo wydawać.
Bo wiele z nas nie przychodzi tu do Ciebie po piękne zdjęcia, wymuskany dom, jak z obrazka na pintereście, słodkie maluchy, fajne ciuchy, czy tego przystojnego Hiszpana…
No dobra kłamię, przyznaję się po to przychodzimy 😉
Bo to przyciąga ale nie to zatrzymuje. Takich blogów z pięknymi obrazkami jest dużo.
Zatrzymują nas tu te cesarki na życzenie, palone fajki, bezbożność czy nonszalancka interpunkcja (choć coraz jej mniej). Bo to sprawia, że jesteś krwista i żywa. Swojska, nieidealna – prawdziwa.
I to, że w swoich tekstach pełnych ciepła i dobra wtrącasz zdanie, które pociąga lawinę to wielka Twoja zasługa i wartość. Bo te zdania sprawiają, że ktoś wkłada swoją myśl i emocję i zostawia je w komentarzu. Bo porusza strunę czułą, bo wie się, że po drugiej stronie jest człowiek, a nie jakaś jego tylko wersja i kreacja.
Cudownie napisane. ! czlowiek jest ciągle poszukującą i myślącą (!) istotą.
Hej Julka wszystkiego co naj w nowym roku. Gdybym mogła czytałabym cały czas.Teraz czytam po raz nie wiem który Mistrza i Małgorzatę dla mnie to jest jedna z najlepszych książek o miłości ,polecam Domofon-MIłoszewskiego -bardzo zakręcone ,Dawcę o motorach❤️I wiele wiele innych
że ja tego Mistrza jeszcze nigdy nie przeczytałam! Szlag! Muszę nadrobić. Taki klasyk.
No to prawdziwy szlag😛
Julio, zaczytuję się w Twojego bloga od dawna, choć raczej nie komentuję. Twoje słowa są bardzo bliskie mojemu sercu i podziwiam Cię, że z Taką łatwością przychodzi Ci przelanie myśli na papier. Twoje słowa niejednokrotnie „zmusiły” mnie do zastanowienia się nad tym co w życiu jest ważne. Wiele razy płakałam czytając bloga, wiele razy też uśmiech pojawiał się na twarzy. W Twojej pierwszej książce mam pozaznaczane wiele fragmentów, do których wracam gdy jest mi źle, lub gdy znajdę się na jakimś życiowym zakręcie (Teraz odkładam na „Liść” i „O życiu” bo muszę je mieć).
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, dlaczego nie wierzysz w Boga. Twoje słowa są tak mądre i przepełnione miłością i dobrocią, że to mi wystarcza. Szanuję ludzi takimi jacy są, bez względu na przekonania polityczne czy religijne. Ale w ostatnim poście jeden fragment sprawił mi ból i zrobiło mi się przykro: „Z szacunku do obyczajów innych ludzi, wzięłyśmy pieniądze na tace. Ale schowałam spowrotem do kieszeni, gdy okazało się że to na obronę życia poczętego. Bo ja jestem wyznawcą innych przekonań i racji. I wole to dać na obronę życia chorego u Jurka Owsiaka.” Te słowa zupełnie nie pasują do Ciebie, do Julii, która tak wiele razy podkreśla, że mamy jedno życie i musimy przeżyć je jak najlepiej. To tak jakby życie poczętych było mniej warte od życia dzieci chorych. Jest wiele kobiet, które dokonują aborcji pod wpływem chwili: bo zostawił je ojciec dziecka, bo rodzina się odwróciła, ze strachu, bo młoda i cały świat się jej zawalił. Niejednokrotnie żałują tej decyzji do końca życia. A wystarczyła może rozmowa, pomocna dłoń. I taką rolę spełnia Fundusz Życia, pomaga samotnym kobietom w ciąży, samotnym matkom, rodzinom w trudnej sytuacji materialnej. Dla mnie życie poczęte ma tę samą wartość jak życie narodzonego czy to dziecka, czy osoby dorosłej czy starszej, zdrowej czy chorej. I w miarę możliwości wspieram i obronę życia i orkiestrę.
p.s. Oczywiście nadal wyczekuję Twoich kolejnych postów i nadal odkładam na pozostałe książki 😉
Dziękuję Ci Joasiu za dobre słowa.
Tak widzisz jest, że każdy z Was ma jakiś nakreślony przez siebie mój wizerunek.
A ja jestem osobą o skrajnych i kontrowersyjnych poglądach. Nie głoszę ich tutaj z różnych względów.
Ale uważam zupełnie inaczej niż Ty. Nie chcę pisać publicznie co, bo się rozpęta kolejna dyskusja, a naprawdę chcę już ten temat zakończyć.
Jednak jeżeli uważasz, że w rodzinach patologicznych wystarczy rozmowa czy pomocna dłoń, której i tak nie ma i nie będzie, to chyba nie wiesz o świecie wszystkiego.
Ale jestem za aborcją nie tylko w kwestiach gwałtu, jestem w ogóle za możliwością wyboru przez kobietę.
Jednak szanuję Twoje zdanie i przekonania.
Dobrego Dnia. :*
Dostałam pod choinkę Twoja książkę „O zyciu”. Od męża. Nie chciałam teraz czytać, tylko w lutym, gdy na świat przyjdzie moja córka. „Blog” mi zawsze będzie się kojarzył z początkiem mojego macierzyństwa, czytałam jak urodziłam syna. Rozwalił mnie wtedy pierwszy tekst Byc Mamą.. Czytalam go jakies 200 razy, nie przesadzam..Dzisiaj nie wytrzymalam i jestem już w połowie drugiej Twojej książki. Płakałam dzisiaj ze szczęścia, przypomniałaś mi jak wiele dostałam od życia.. Poszłam do syna i patrzyłam jak śpi, poszłam do salonu i w rozrzuconych zabawach zobaczyłam życie a nie bałagan, przeczytałam córce (co jeszcze w brzuchu) bajkę o księżniczkach… To był wspaniały dzień. Dziękuję.
Siadłam rano do tych komentarzy z kawą i nie myślałam, nawet sobie nie wyobrażałam, że tyle to w ten śnieżny poniedziałek dostanę dobrych słów. Dziękuję Ci Sylwio.
Przeczytałam Twój post, wszystkie komentarze i odpowiedzi pod nim, i wiele zdań ciśnie mi się na usta. Ale większość sobie daruję. Bo pewnie jeszcze głębiej wcisnęłabym kij w mrowisko pt. wiara i religijność.
Zacznę od tego, że mi się wczorajszej nocy śniłaś. Spotkałyśmy się w pociągu, jadącym nie wiadomo dokąd. Ty byłaś z całą rodzinką, ja akurat czytałam Twoją książkę, chyba jeszcze tę nienapisaną, bo miała czerwoną okładkę 😉 I mnie jakoś tak głupio było się ujawnić, że wiem, iż Ty to Ty. Ale Ty, widząc, że ja tę książkę Twoją czytam, podeszłaś do mnie sama. A ja na to: – O, Julka! Wyglądasz zupełnie inaczej niż na zdjęciach! I rzeczywiście jakieś takie jaśniejsze włosy miałaś 🙂 Obudziłam się taka radosna, jakbym Cię naprawdę spotkała. Co do książek, to rok 2017 zakończyłam z wynikiem 50 przeczytanych. Nie wiem, czy to dużo czy mało, na pewno w konfrontacji ze statystykami – ogrom. Moim największym literackim odkryciem minionego roku jest Magda Grzebałkowska i jej biografio-reportaże z „Beksińskimi” na czele oraz Michel Bussi, francuski autor kryminałów, które prócz tego, że są fenomenalnymi kryminałami, mają też drugie, egzystencjalne dno. Przeczytałam trzy jego książki i każdą kończyłam ze łzami w oczach. Naprawdę polecam! A rok 2018 przywitałam opowieścią o Simonie Kossak, pióra Anny Kamińskiej. Połknęłam ją w niespełna dwa dni. Cudowna opowieść o absolutnie niepowtarzalnej kobiecie, która dowodząc, jak bardzo dzieciństwo, a w nim szczególnie relacja z matką, ma wpływ na późniejsze nasze życie i relacje, sama była najdobitniejszym przykładem człowieka, którego mocno „okaleczyło” dzieciństwo. Jeśli nie czytałaś, przeczytaj absolutnie koniecznie! Co do wiary. W moim przekonaniu jest to sprawa całkowicie osobista, wręcz intymna. W relacjach z ludźmi kwestia wiary bądź niewiary jest dla mnie zupełnie nieistotna. Aczkolwiek większy dystans mam do fanatycznie wierzących niż fanatycznie niewierzących. Bo jak pokazuje historia, więcej szkody ludzkości przynieśli jednak ci pierwsi (obojętnie, w jakiego boga by nie wierzyli). Mam również takie odczucie, że w tych wszystkich stwierdzeniach typu „współczuję ci, że jesteś niewierząca”/”biedna jesteś, że nie znasz Jezusa”, pobrzmiewa poczucie wyższości wierzących nad niewierzącymi. A to jest całkowicie niezgodne z duchem Ewangelii. Zawsze gnębiło mnie pytanie: a właściwie jakim prawem chrześcijańscy misjonarze jadą do Afryki czy Ameryki Płd. i przekonują tamtejsze ludy, by uwierzyły w Jezusa? Jeśli przyjmujemy, że Bóg jest wszechmocny, to dotrze do każdego człowieka wtedy, kiedy będzie chciał i jak będzie chciał. Po co mu ci wszyscy, często tak nieudolni adwokaci? Podobnie rzecz ma się z tymi wszystkimi kontrowersjami z zakresu bioetyki, jak aborcja czy in vitro. Skoro sam Bóg dał człowiekowi wolną wolę i szanuje jego moralne wybory, to czemu ty, człowieku, chcesz te wybory kontrolować i narzucać? Bo stawiasz się ponad Bogiem. Taka jest prawda. Każdy ma prawo żyć tak jak chce, byle nie krzywdził nikogo wokół siebie. Człowiek o właściwej, zdrowej moralności, nie musi wierzyć w Boga, by wiedzieć, co jest dobre, a co złe, bo po prostu się z tym rodzi. A książkę o celibacie koniecznie muszę przeczytać, bo temat jest mi osobiście bliski, gdyż żoną jestem tego, co celibatu nie udźwignął. I mocno się mylą ci, którym się wydaje, że problemem celibatu jest brak seksu. Seks jest w tym wszystkim zupełnie drugorzędny. Dziękuję Ci, Juleczko, że jesteś taka, a nie inna. Masz w moim sercu miejsce dozgonne! Ściskam :-*
Daga, czyli my spotkałyśmy się naprawdę!! Bo ja w piątek zrobiłam włosy na blond!! Co prawda przez przypadek ale jednak!
W tej książce jest właśnie takie fajne zdanie, dokładnie to o czym piszesz.. Jeden ksiądz mówi, że nie sex jest najtrudniejszy, a wieczór gdy przychodzi się z kościoła, widzisz jak za oknami ludzie razem siadają do stołu. I że to brak drugiej osoby. Zwykłego przytulenia.
Daga, Ty wiesz… że internet jest pełen zła, ale gdy myślę o Tobie, Ewie, Anecie, Tych wszystkich dziewczynach, to serio nie raz mi łza spadła, bo tak za serducho ściska. Kiedyś tak zrobię, że latem wyślę męża z dziećmi do Babci na weekend i zaproszę Was, moje najwierniejsze komentatorki na tańce i drinki na tarasie. Do rana.
No popatrz, jaka telepatia z tymi włosami! 🙂 Ja tam wierzę, że ludzie nie są dani sobie nawzajem ot tak, przypadkiem. W każdym spotkaniu, nawet takim wirtualnym, jest jakiś sens i cel. Wierzę, że kiedyś się spotkamy naprawdę i tak Cię wtedy wyściskam, że nie wiem! I na te tańce na tarasie do białego rana piszę się obiema rękami i nogami! A jeszcze z gitarą przyjadę i zawodzić będziemy pieśni wszelakie 😉 Ty wiesz, że ja od teściów, co na Śląsku Cieszyńskim mieszkają, koło Brennej, mam do Ciebie tak naprawdę rzut beretem? A co wakacje u nich jestem. Uściski, Kochana, i dobrego dnia :-*
Zatem przy następnej wizycie u Nich wyczekuję Cię koniecznie!
W pierwszej chwili wezbrala we mnie chęć obrony mojego Boga, bo jak ona tak może Ciebie legendą nazywać. I przyszła cisza i tylko myśl ej no ty chcesz bronić, adwokatem niby jesteś. Mój Bóg adwokatów nie potrzebuje. Wiara jest czymś indywidualnym wręcz intymnym. Jedyne co powinnam to chyba powiedzieć, że ja wierzę i tyle.
Zabolał mnie później ten motyw gwalconej matki. Jak brudna szmata ktora sobie ludzie sumienie wycieraja. I znowu że powinnam, że ona nie powinna. I cisza. I ja mam tylko jedno marzenie by aborcją nie karac kobiety (ktora gwalcona po raz siodmy nie musiala kolejnego i kolejnego dziecka zabijac) a by ukarać skutecznie sprawcę. I tylko tyle, bo ja wierzę w życie.
A na koniec to chciałam jeszcze tylko napisać że pięknie czytasz bo w domu w którym są książki jest tak jakoś pełniej i gdy patrzę gdy moja dziewieciolatka pochłonęła cała kolekcję Ani z zielonego wzgórza w dwa miesiące i gdy nie raz musiałam książkę siła o 11 w nocy z ręki wyrywać, bo rano nieprzytomne zombie do szkoły musi wstać. Jak dla 13letniej zespolaczki najlepsza terapia jest wizyta w bibliotece a najmłodsze chłopaki bez swojego story time nie pójdą do łóżek. To wiem że te książki będą z nimi zawsze.
Pozdrawiam … uśmiechnięty katolik
Bo tak jest, że każdy z nas w pierwszej chwili galopuje z chęcią ataku.
I jest niezwykle dobrze, gdy robimy to w myślach a potem sami siebie potrafimy wytłumaczyć..
Kocham czytające dzieci!!
Oj, czytało się – kolejne tomy z sagi rodu Poldarków ( w tej chwili tom 7), oraz poradnik o pieskach – bo mam takiego fajnego, małego i uczymy się razem bawić 😉 Ja z kolei instagram dopiero, co założyłam … właśnie przed świętami 😉 Wrzucałam różne pomysły na dekoracje, itp. i miałam z tego niezłą frajdę… pewnie się wyleczę …
Myślę, że wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba nauczyć się z tego korzystać zdrowo 🙂
Tego Ci życzę :*
Poldarka może też wezmę, bo film mi się taak podobał a skończyłam na drugim sezonie.
Książka sekretne życie pszczół bardzo mnie poruszyła. To jedyna jaką czytałam z Twojej „kupi”ale pewnie szybko nadrobie bo ja też z tych czytających
Julia, ja wierzę w Boga, kocham Go i znajduję w nim i radość i ukojenie. Nigdy nie generalizowałam ludzi na wierzących i niewierzących. Jesteś dobrym człowiekiem i guzik mnie obchodzi w kogo i co wierzysz. Bardziej mnie interesuje kim i jaka jesteś. Według mnie jesteś wspaniała i pomimo różnic pogladowych nadal Cię uwielbiam. A mój syn przyjaźni się z chłopcem wyznajacym ” świadków Jehowy”, bardzo dobry z niego przyjaciel. On kocha swojego Boga, a przyjaciel swojego i nikt nikogo na siłę na swoją wiarę nie nawraca. Dobrego dnia😘
Prawda..? bo to o miłość się rozchodzi..
Jak my się nie umiemy różnić.
I szanować poglądów innych.
I każda okazja do dyskusji dobra, nawet pod takim świetnym postem o literaturze.
Rozmawiajmy o książkach. A nie o aborcji i o tym, że jak ktoś wierzy to jest fajniejszy od tego kto nie wierzy bo wiele osób tu napisało, że już inaczej Julię postrzega.
Jakby katolicyzm był wyznacznikiem wszystkiego, początkiem i końcem, jedyną słuszną drogą.
Słyszałyście co powiedział papież Franciszek?
„Nawet i ateista, jeśli czyni dobro, będzie zbawiony”.
Więc się nie ma czym martwić:-)
A z dobrej literatury polecam okołowojennej bo wiem, że lubisz Julio – „Rodzinną historię lęku” Agaty Tuszyńskiej. O odkrywaniu żydowskich korzeni. Fantastycznie napisana.
I dziękuję. Wysłałam dzieci do przedszkola, siadam z kawą do laptopa i zanim przystąpię do dalszych obowiązków to komentarze…
Dobrze zaczynać takim :*
lubię te Twoje recenzje, juz kilka książek dla dzieci po nich kupiłam, od siebie bardzo polecam Michała Rusinka i te dla dzieci i dla dorosłych, podczas czytania Pypci na języku płakałam ze śmiechu (również w pociągu) 🙂
„pypcia na języku” nie słyszałam. już szperam 🙂
Julio,
Tak w tym Nowym Roku… całus Ci wysyłam!!!
Jak Ty potrafisz te książki zawsze świetnie opisać, że zaraz chciałoby się wejść na aros i zamówić te wszystkie pozycje a potem zaczytywać się wszędzie gdzie popadnie.
Fajnie było przeczytać jakby trochę o sobie, że spotykasz się z książką wszędzie… nie czytam tak dużo jak Ty ale książki mam wszędzie (w kucnhni, jadalni, sypialni, suszarni, samochodzie…) czasem czytam kilka naraz…mój mąż się śmieje że kiedyś którąś książkę wrzucę do garnka zamiast makaronu, bo leżą na barku, na blacie, na stole bo mi szkoda czasu na krojenie tylko… to sobie stawiam na barku i czytam… w tle muzyka leci…mały podbiega…szarpie za nogę, że coś by słodkiego zjadł… starszy pyta czy aby na pewno ta odpowiedź do zadania domowego jest dobra… mąż dzwoni, że zaraz będzie ale czy chleb po drodze ma kupić, ktoś przez okno tarasowe zagląda… i tak czytam ukradkiem…czasem muszę wrócić do początku strony bo mam wrażenie, że ten telefon od męża to w książce opisany był….
W tym okresie świątecznym dwie jedną książkę przeczytałam… ale za to rodzinny czas był… gości w domu pełno… jedni przyjeżdżali inni odjeżdżali… niektórzy wpadali choć na chwilę by tylko posiedzieć z nami… a ja tylko talerze i pościel zmieniałam… chodziłam spać późno… bo chciałam by wszystko było dopięte… Zmęczona byłam… Ale to był najpiękniejszy chyba czas… W pierwszy dzień świąt… wszyscy siedzieli przy stole… Oli bawił się autkami na kanapie… położyłam się obok niego i bawiliśmy się razem…popatrzyłam na ten nasz wielki stół… na choinkę przez dzieci ozdobioną, na wszystkie światełka, dekoracje, w kominku drewno się paliło i taki blask bił… w tle leciały kolędy Pośpieszalskich i ten gwar w tym wszystkim był najpiękniejszy, ten śmiech co chwilę przy stole, to puknięcie łyżką o talerz, ten krzyk „no Mamo a on mi zabrał”, pytania „Ewa a gdzie macie sól?”, „Ewa, pyszna ta beza… mogę jeszcze?? I gdy tak leżałam wiedziałam już, że spełniło się moje największe marzenie z dzieciństwa: że kiedyś u mnie zgromadzi się Rodzina i Przyjaciele, będzie wesoło, gwarnie, że okruszki będą pod stołem, a ręce, nosy i czoła dzieci będą odciśnięte na szybach…. I szepnęłam mężowi do ucha: zawsze chciałam takie święta-dziękuję…
I ludzie siedzący przy tym naszym stole różne podejście do wiary mają… różne historie w swym życiu zapisane… i nie nam to oceniać, nie nam wydawać opinię… ważne, że każdy z nich jest dobrym człowiekiem, że gdy komuś chleba zabraknie to najpierw pomogą a później do Kościoła pójdą a może tylko w duchu się pomodlą…
Zacznę od książki „Celibat” bo strasznie mnie ciekawi jak to bez tej najbliższej rodziny wieczorem gdy u nas gwar tam ktoś w swym pokoiku modli się…
Julio miłego dnia!!
Ewa
gdyby zabrakło Twoich komentarzy, świat przestałby istnieć. :*
Jak Ty potrafisz człowieka podbudować 😉
Dzień zaraz piękniejszy… i słońce przez okna zagląda jakoś mocniej, mróz za oknem cieszy a rozwalone naczynia w zlewie taki artystyczny obrazek nagle tworzą😘😘😘😘
Przepiękne napisane…
Jak pięknie!prawie tam sie znalazłam,przy tym stole:)pięknie Pani pisze,może warto spróbować w konkursie Julii?ciepło pozdrawiam!
Jako ateistka czuje sie bardzo dotknieta wpisami osob wierzycych w Boga i zamieszczonymi pod postem …o ksiazkach na blogu Osoby …niewierzacej.
Tak jak osoby religijne „rani” brak wiary u innych, tak osoby niereligijne „rani” wiara.
Mysle, ze czas przestac milczec i reagowac na brak szacunku „wrazliwych wierzacych”.
A ja polecam wyłączyć umysł
(NIE MYSLENIE!) bo wszystkie religie działają na poziomie umysłu. Jezus, Budda, Kriszna i wielu im podobnych nie tworzyli religii, a jedynie tworzyli świadomość. I tej świadomości ogromnej liczbie osób brakuje. To ludzie uśpieni stworzyli religie a co za tym idzie wszelkie podziały i krzywdy tym spowodowane.
To my, każda osoba na ziemi jest cudem, swoim osobistym bogiem, własnym wszechswiatem i tylko od nas zależy czy będziemy żyć w niebie czy w piekle….te pojęcia to tylko stan naszego umysłu. Życie jest tylko tu i teraz. Nie w przeszłości o której często myślimy ani w przyszłości o której marzymy. Świadomość jest w teraźniejszosci.
Polecam wziąć odpowiedzialność za swoje życie i podjąć ryzyko by żyć.
I by wyrażać to kim naprawdę jesteśmy 🙂
Zapraszam do przebudzenia a nie wierzenia. Chociaż na sekundę przestań kombinować i rozmyślać, stań się tym co akurat robisz. Ucz się tego. Bądź świadomy:)
Ja też cały czas się uczę.
Uff..może zbyt filozoficzne, może nie do końca prosto tą moją i nie tylko moja wizję świata i człowieka tutaj przedstawiłam, dlatego polecam lektury, które dla poszukujących odpowiedzi, idących do przodu i poprostu lubiących czytać coś naprawdę wartościowego napewno zainteresują.
Cztery umowy i ścieżka miłości Don Miguel Ruiz
Osho, przebudzenie i wiele innych tego autora
Tolle, potęga teraźniejszosci
Oprah Winfrey, to co wiem napewno
Michał Pasterki, insigh
Blog Pepsi Eliot i wiele wiele innych fascynujących pozycji.
Pozdrawiam serdecznie
A.
PS ja też obecnie poluje na esesmana i zydowke. Jestem świeżo po lekturze czerń i purpura Dutki i takie klimaty ostatnio bardzo mi spasowały:)
Jula,
komentarze tu czytałam wczoraj do 1 w nocy i nie mogłam się oderwać… i kolejny raz Ci podziękuję, że tyle wspaniałych mądrych kobiet tu zgromadziłaś! Bo nawet gdy któraś chciała Cię przekonać do swoich racji, to i tak było to z klasą (mniejszą lub większą) czynione… tak rzadko na blogach zdarza się taki poziom dyskusji.
Pod tym co wyznajesz podpisuję się obiema rękami, choć w młodości byłam religijna bardzo, trochę wbrew reszcie rodziny, której wiara była bardziej fasadowa niż szczera… i nawet gdy zaczęłam mieć wątpliwości, gdy zaczynało mi w tej religii brakować sensu, starałam się wierzyć, bo tak bardzo się bałam… że bez wiary nie będę miała nic…
A teraz czuję, że wiara więcej mi odebrała niż dała. Dała bezpieczeństwo w zamian za próby szukania w sobie szczęścia, strach zamiast radości z popełnianych „grzechów”, których teraz grzechami na pewno bym nie nazwała. Tyle lęku i nieustannego poczucia winy, zupełnie bez sensu… Cieszę się, że moje dzieci (które wg kościoła nie powinny się nawet urodzić, bo z in vitro) nie będą wiedziały, co to lęk przed piekłem, nie będą musiały opowiadać obcemu mężczyźnie o tym, co w jego mniemaniu, przeskrobały…
Wiedziałaś, że z wielu badań wyszło, że dzieci ateistów są bardziej empatyczne niż te religijne?
https://www.crazynauka.pl/dzieci-z-religijnych-rodzin-sa-mniej-szczodre-i-bardziej-surowe/
Jak to potwierdza wszelkie moje spostrzeżenia…
Dziękuję za wywołanie tego tematu, bo dla mnie to było świeże takie i mocno budujące, że potrafimy rozmawiać mimo tak wielkich różnic w światopoglądzie.
Nie ma co się obrażać, tylko z dystansem czytać i dalej robić swoje:)
Co do książek własnie skończyłam „Okruchy dnia” Kazuo Ishiguro, a zaczęłam absolutnie grzeszne opowiadania z „Delta Venus” Anais Nin. A jak lubisz wojenne klimaty, to urzekły mnie „Ścieżki północy” Richarda Flanagana.
Pięknego dnia! Ściskam!
Moim zdaniem pod ładnymi postami nie ma tyle komentarzy, no bo w sumie każdy się z Tobą Julia zgadza:) Ja też rzadko komentuję, a nie raz i nie dwa popłakałam przy postach czy się uśmiałam. Do tego posta bym tylko dodała, że nie ma się co obrażać i brać do siebie, przecież to tylko dyskusja, każdy ma prawo mieć swoje zdanie. Zacytuję, proszę wybaczyć brzydkie słowa „DYSTANS DYSTANS KURWA ALBO WSZYSCY UMRZEMY”:) Pozdrawiam wszystkich serdecznie wierzących i niewierzących:) W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. Buziaki
Uwielbiam posty o książkach, bo pptem mam długa listę książek do przeczytania. Wiec ja tez polecę. Pierwsza to Biała Masajka. Film tez warto obejrzeć, właściwie chyba jedyny przypadek, gdy moim zdaniem film jest nawet lepszy niż książka. To jeśli chodzi o tematykę miłości. Z tematyki wojennej polecam Biegnij chłopcze biegnij.
z książek, które na zawsze będą ze mną to polecam:
„Przepowiednia jokera” J. Gaarder – niesamowita!!!
„Poczwarka” D. Terakowska
z książek niedawno przeczytanych polecam:
„W pogoni za świetlikami” C. Martin – piękna i wzruszająca
Kochana Julio, chcialabym Ci podziekowac za to , ze jestes z Nami szczera i piszesz to co czujesz. Czytajac twojego bloga jednego sie nauczylam , jesli piszesz nowego posta to zawsze jestes w 100% Ty. To dlaczego mialabys w kwestii religii nie pisac nam prawdy, nawet jesli wiele z nas to boli, to jednak powinnismy uszanowac Twoje zdanie. Najwazniesze to byc soba. Serdecznie podrawiam ..
Julia Wiśniewskiego to pochłaniam każdą książkę ale chętnie też sięgnę po pierwszą Twoją pozycję.
Mnie ostatnio spodobało się czytanie Gabrieli Gargaś i jedną z jej książek „W plątaninie uczuć” przeczytałam w dwie noce a trzeciej obejrzałam film który został tam opisany „Water” – dramat społeczny który gorąco Ci polecam. Na podstawie tej książki też upiekłam razem ze smykami ciasteczka więc oprócz lektury to nowy pyszny przepis dodałam do moich wypieków.
Niestety brakuje czasu na czytanie Ciebie tu (jak zaglądam to 3-4 wpisy czytam i na zostawienie komentarza już trudniej – ale jestem mimo że tak mało się odzywam) i książek choć czekam własnie na Twoją książkę którą może już jutro będę mogła dotknąć.
pozdrawiam
witaj.
ta dyskusja przyciągnęła uwagę. moja- iloscia konentarzy! przeczytałam wszystko. wiele myśl i emocji. różnych
czytam Cię Julio od kiedy urodziłeś Benia a ja moja rownolatke Marysie i podziwiam i inspiruje się. mam Twoja książkę i pozyczam w rodzinie młodym Mamom. trafiłam na Twojego bloga i przeczytałam kilka lat w dwa dni.
jestem na etapie kasowania konta na insta bo odczuwam negatywne działanie tego wynalazku jakby ktoś zalazl mi za skórę i coś tam szeptal….cos czego nie chce.
a w tej dyskusji tak bardzo mi nie leży ta wojna między wierzącymi i nie. nagle ktoś wrzucił ten link http://bogwwielkimmiescie.pl/poszukiwacz-cudow/#more-296.
to wszystko tak pięknie się łączy.
dzięki. poryczalam się. to wielkie Co tam znalazłam. za inspirację Naomi z Love Taza też dziękuję.
powodzenia Julio!
Co do książek, bo o tym chyba najpierw było 😉
ja w okresie świątecznym byłam przyklejona do książki, która chodziła za mną od dawna a mianowicie polecam „Siedem grzechów głuchych” Kai Kowalewskiej. O tym, że nikt nie jest idealny, o tym ile dobra i zła w nas. Historia trudna, może trochę dziwna ale wciągająca.
Gdy nie czytałam to myślałam co tam u tych dziewczyn, co dalej, jakie przyszło rozwiązanie, jakie życie, jaki dzień.
Książka z tych, które zostawiają to „coś” w głowie.
Buziaki :*
Julka, w temacie wojna i miłość polecam „Dziewczynę komendanta”, choć ma trochę nieścisłości historycznych i takich dot. realiów II wojny światowej, ale czyta się nieźle, choć do „Jeźdźca…” jej daleko.