W 2024 roku przeczytałam 49 książek. Wybrałam 26 najlepszych. To był dobry rok, bo wiele z nich okazało się trafione. Nie pokazuję Wam tytułów, które czytałam, a nie zapadły w mym sercu i pamięci, bo obawiam się, że moja ocena może Kogoś zrazić, a ta książka mogłaby stać się Waszą akurat ulubioną. Dlatego pozwalam sobie pokazać tylko te, które czytało mi się bardzo dobrze. Które mnie wzruszyły, rozbawiły, zauroczyły, zasmuciły… Które przede wszystkim nawet po przeczytaniu, nosiłam w sobie. Tematyka mocno rozrzucona.
Zacznę od lewego dołu…
Osiecka. Tego o mnie nie wiecie.
Mam. I leżała na stosie do przeczytania. Ale kiedyś, jadąc autem, puściłam sobie audiobook.
Ja audiobooków słuchać nie potrafię, bo odpływam myślami. Ale tej słuchało się wyjątkowo.
Kiedy wciągnęłam tę pozycję z półki, usiadłam i zaczęłam czytać, okazało się, że czyta się równie rewelacyjnie. Nawet trochę żałowałam, że ją wysłuchałam zamiast przeczytać.
Świetne wypowiedzi ludzi będących blisko z Osiecką. I te wypowiedzi z różnych perspektyw. Niektóre tłumaczące, inne odrobine oskarżające. Jedna łagodne, kolejne surowe.
Myślę, że jeśli Ktoś chciałby dobrze poznać tę postać, albo wręcz przeciwnie, postawić sobie jeszcze więcej niewiadomych przy tej poetce to pozycja idealna.
Książka fantastyczna.
Dezorientacje. Biografia Marii Konopnickiej.
Naprawdę dobrze się czytało. Mnóstwo szczegółów. Pięknie poprowadzone „niewidome” czy „przypuszczenia” przez autorkę. Dobrze miesza opisywanie faktów i formę obyczajową.
Myślę, że nawet jeśli czytelnik nie jest fanem Marii Konoponickiej, to z wielką przyjemnością śledzi się Jej losy. Losy bohatera tamtych czasów.
Chłopki
To druga książka, która wysłuchałam. Zaczęłam czytać na papierze, ale miałam dłuższą trasę autem i wyszukałam audiobooka. I tak ten audiobook został ze mną już do końca. A, że czyta go Maria Peszek to słuchało się znakomicie.
Bolesna, prawdziwa, odkrywająca tak trudny los kobiet.
Moja Mama czytając takie książki, zawsze mówi, że dziwi się po co Ci ludzie wtedy żyli. Że to życie było karą. Myślę, że pozycja obowiązkowa. Ja, jako miłośniczka dawnej wsi polskiej i historii z tym związanej wiedziałam już wiele, ale na pewno dużo jeszcze się z niej dowiedziałam. Lub upewniłam. Myślę, że każdy człowiek powinien ją przeczytać w ramach poznania perspektywy jak różne może być życie. To bardzo ważna książka.
Medea z Wyspy Wisielców
Ach! Czytało się suuper. Biegło się oczami po opowieści. Ciekawa, intrygująca, dobrze napisana. Świetna pozycja. To taki rodzaj książki, której nie chce się odkładać. Do której się tęskni w myślach podczas wykonywania obowiązków domowo – pracowych. Bardzo polecam.
Drugi, mega wyczekiwany przeze mnie tom doczytałam do połowy, bo trochę mi się rozwlekał. Ale wiem, że niektórzy są kolejnymi częściami równie zachwyceni więc czytajcie.
Zapomniane niedziele.
Na książki Valerie Perrin czeka się jak na najbardziej wyczekane święto, jak na coś, na co warto czekać długo, wytrwale i nieustannie.
Ta pozycja zajęła drugie miejsce po „Życiu Violette”. Podobała mi się bardziej niż „Cudowne Lata”. Choć trzeba zaznaczyć, że wszystkie Jej książki są wyśmienite. Zjawiskowe.
Ale w tych zjawiskach są też miejsca. „Zapomniane niedziele” były wzruszające, bawiące, rozczulające, smutne. I jak zawsze z wątkiem zagadkowym. Kocham nad życie pióro tej autorki i z każdą kolejną książką się to nie zmienia.
Pachinko
Jeśli kochacie sagi rodzinne, ale polskie wyczytaliście już wszystkie, albo wiele i chcecie sobie odmienić, to polecam „Pachinko”.
Ja nie przepadam za Azjatyckimi autorami, ale ta mi się naprawdę podoba. Jest chyba mocno zbliżona do naszych europejskich narracji. Można pogłębić swoją wiedzę na temat tego, jak wyglądało życie podczas drugiej wojny światowej po tej drugiej stronie świata.
Czytało się bardzo dobrze i historia płynęła ciekawie. Warta przeczytania.
Doktórka od familoków
Dobra pozycja. Na faktach. Jakże rewelacyjnie, że udało się ją światu spisać i pokazać.
Opowieść jest obyczajowa. Nie jest to forma reportażu, a opowieści.
O zakłamanym świecie zysków i dobrych jednostkach, które choć nie uratują świata, potrafią uratować wiele pojedyńczych istnień.
Śląsk. Lata 80. I to jak ukrywany jest przed nami system, który nas zabija.
Dobrze znać taką historię. Mocno polecam.
Kiedy weszłam w Twoje życie.
Z Jojo Moyes jest tak, że to książki idealne na odpoczynek umysłowy. Ma te książki lepsze i gorsze. Historie banalne, oczywiste. Nie rozwijają naszego umysłu, ale dają mu wypoczynek.
Zwalniają z myślenia. A to też ważne. I przy niej sobie odpoczęłam.
Saga o ludziach ziemi.
Jeśli miałabym wymienić trzy najlesze pozycje książkowe w moim życiu, to Saga o Ludziach Ziemi byłaby w tym zestawieniu. A w tym roku był trzeci tom tej powieści. Dlatego musiałam go tutaj dołożyć aby móc przypomnieć Wam o niej raz jeszcze. To mój ulubiony rodzaj powieści.
Kołysanka
Myślę, że to wielka strata dla polskiej kinematografii, że nikt nie nagrał jeszcze historii Guido Donnersmarcka i Karola Goduli. Co to są za opowieści! Co za postacie!
Nawet najgęstsze z wymyślonych filmów nie mają aż tylu smaczków, zwrotów akcji.
No przecież to gotowe scenariusze na hity! Może się doczekamy…
Zatem wzięłam do ręki tę książkę, bo miała w sobie wątek historyczny Goduli.
A poza tym już dawno chciałam trochę wczytać się w książki kryminalne i zobaczyć, co ludzi tam tak wciąga… Czytało się dobrze, z ciekawością. Choć na początku musiałam się skupiać aby połapać wątek, tak dalsza część zrekompensowała wszystko. Wciągnęła.
Ciekawa odmiana. Polecam.
Tam, gdzie słońce złoci liście.
O ciekawa była. Lubię, gdy historia jest oryginalna. Lubię, gdy główna bohaterka to dziewczynka i jest pokazane Jej życie od narodzin. Zatem schemat mój ulubiony, ale historia fajnie poprowadzona. Jeśli Komuś podobały się „Tam, gdzie śpiewają raki” lub „Wielka samotność” to będzie pewnie zadowolony i z tej.
Czartoryska
Super! Uwielbiam tak przedstawioną historię.
Autorka robi to tak, że nie da się oderwać od książki, a przy tym pokazuję historię rodu od strony kobiety. Szczegółowa, ludzka, dramatyczna i zatrważająca. Warto pod każdym względem.
Alchemia
Każdą książkę Zyskowskiej czytam. Czytam i z niecierpliwością na nie czekam.
Kocham „Historię złych uczynków” czy „Nocami krzyczą sarny”. Mistrzostwo.
Książka o Baczyńskim mi akurat nie podeszła, także obawiałam się tej o Skłodowskiej, ale jest rewelacyjna. Piękna!
Saga Dwieście Wiosen
Ach! Podobała mi się baaardzo! Bo to mój ulubiony rodzaj książek/historii. Dwieście lat historii Polskiej wsi i Jej mieszkańców. Zawiłości losu, trudy ale i zwykłe zwycięstwa dnia codziennego. Pięknie wymyśleni bohaterowie. Cudna.
Ja zawsze proponuję kupić jeden tom i sprawdzić czy Wam też wpadła w czytelnicze gusta.
Kobiety z Czerwonych Bagien
Tę oczywiście odnalazłam i przeczytałam, bo to ta sama autorka. I podobała mi się równie mocno. No co mam napisać… No mój typ.
Był sobie chłopczyk
To reportaż. Pamiętacie sprawę znalezienia ciała dwuletniego chłopca w jeziorze w Cieszynie? To właśnie ta sprawa.
Reportaż opowiada całą historię rodziny i zdarzeń, które do tego doprowadziły.
Przerażająca ale i i pokazująca jak żyją ludzie. Myślę, że takich historii wszędzie dookoła jest mnóstwo. Takich patologii, których nikt nie zgłasza. Nikt nie reaguje. A z tych patologii rodzą się kolejne i kolejne. Tam nie ma ucieczki.
Tajni Dyrygenci Chmur
Kiedyś czytałam tej autorki książkę „Guguły”. Może z 8 lat temu. A pamiętam dobrze, bo tak mi się podobała. Kiedy zobaczyłam tę, od razu kupiłam. I podobała mi się tak samo. Podobała mi się wyjątkowo. Wzrusza i rozczula. Wciąga nas w lata naszego dzieciństwa, naszego wieku dorastania. Taka piękna….
Podczas czytania robiłam zdjęcia stron, zdań i wysyłałam mojej siostrze. Bo chciałam się natychmiast podzielić tym co mnie zachwyciło.
Wilcza rzeka
To książka tej samej autorki. Podoba mi się jej język, sposób przedstawiania zaobserwowanej rzeczywistości. Jednak ta dotyka Jej emigracji, pandemii, męża z problemami, miłości, córki… To życie dorosłe. Niełatwe.
Zresztą wszystkie książki Wioletty to Jej życie. Nie są fikcją a spisaną własną historią.
Kończy się czas
Sarrah Crossman to moja ukochana autorka. Kocham nad życie Jej książki i sposób w jaki je pisze. Każdą jej książkę chcę połknąć, a z drugiej strony chce mi się wyć, że już, że koniec.
Jak tylko zobaczyłam, że jest nowa, po tym, gdy wyczytałam wszystko, zwariowałam z radości i przeczytałam jak w transie. Ona jest dla mnie zjawiskowa.
Strużki
Piękna, trudna, zwyczajna, zastanawiająca. W swej małej formie zawiera tak dużo.
To dobra pozycja książkowa. Taka, po której się myśli i myśli..
Lubię, gdy pomiędzy sagami, grubymi książkami, wpadają mi w ręce te drobne, małe książeczki, które niosą dużą treść.
West Farragut Avenue
Jakże ja się cieszę, że Agnieszka Jelonek pisze książki. Miała takiego rewelacyjnego bloga „tylko spokojnie”, kiedy i ja zaczynałam blogowanie. Aga pisze serio dobrze.
Robi to tak do szpiku kości. że się tam każde słowo i zdanie czuje na wskroś.
Wczoraj kupiłam swoją ulubioną gazetę „pismo” i patrzę, a do niej pisze właśnie Aga. Bardzo cieszą mnie takie talenty w świecie, gdzie na pierwszym miejscu jest słowo.
Jestem głód
To książka po którą sięgnęłam po przerażającej pozycji „Wrony”. Petra potrafi pisać tak, że chce się czasami przy tym czytaniu zwinąć w kłębek i odłączyć. To ważne tematy. I potrafi nimi we właściwy sposób dotknąć. Podobała mi się oczywiście bardzo, ale „Wrony” zapamiętam na zawsze.
Dziękuję za czytelnicze inspiracje. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!