jesień na całego. deszcz, wiatr, katar w nosach i kalosze przed drzwiami..
to ja o miłości..
o tej co w tym domu ciepłym. że choć huragan za oknami drzewa przewraca, choć deszcz dudni o szyby..
to On wieczorami cicho klamkę drzwi naciska, cicho buty ściąga, telefon od razu wycisza, bo być może ja Tosiulkę usypiam..
cicho wodę do czajnika nalewa, na herbatę ciepłą z sokiem malinowym, ostatnie arbuzy kroi nam na talerzyki..
a kiedy ja drzwi sypialni zamykam, by Jej rozmowami nie zbudzić, On cicho pyta „i jak tam Puszku? co dziś sobie porabiałyście?”
opowiadam mu o dniu naszym błogim, który dzięki Niemu jest stworzony.
On o tej pracy, o setkach telefonów, o elektryku co miał dziś być a nie było, o kafelkarzu co go poszukuje..
o deskach co znaleźć nie może.. spokojnie tak opowiada, a wiem przecież, że cały dzień gonił jak szalony.
i pomimo tej gonitwy o wszystkim pamięta.
auto zatankowane nam zostawia. spryskiwacza do szyb nigdy nie brakuje.
a kiedy mi nerwy puszczają, bo pranie, bo podłogi takie brudne, bo miałam zadzwonić a zapomniałam.. to On mocno przytula i pyta „już? lepiej?”.. choć to On każdego dnia walczy ze światem, by nam dobrze było. bym ja mogła mieć na głowie tylko te podłogi, kosz pełen brudnego prania..
a kiedy milczy pytam czy coś się stało, czy może obrażony?
„ja? ja Puszku obrażony? nie.. ja tylko kiedy nie mówię, myślę dużo. czy tych desek dobrze zamówiłem, czy nie braknie.. ale nie chce Cię tym obarczać”.
i przecież ja dobrze wiem, że tylko pojadę na gotowe, garnki do szafek poukładam.
spokoju ma w sobie tyle dla nas. ciepłego słowa. i buziaka na każdy rozpoczynający się dzień.
i choć telefony od rana się urywają, zawsze przed wyjściem podejdzie się pożegnać, choć wybiega prawie jeszcze w jednym bucie, nigdy nie zapomni.. i nawet czekam na ten dzień gdy mu się zdarzy.. bym mogła mieć wymówkę, bo ja zapominam prawie zawsze..
stabilny emocjonalnie każdego dnia. nawet gdy miałby ochotę kopać i gryźć ze złości.
i choć ludzi tłum czasami dookoła, On kuca i mówi do Tosiulki „kocham Ciebie”.
a kiedy pytam czy może wyszłabym dziś wieczorem z koleżanką na kawę, choć byłam też przedwczoraj, to odpowiada „tak, tak, idź, pewnie, ja się wszystkim zajmę”.
i ja czasu tam nie liczę. bo wiem dobrze, że mleko będzie odpowiednio ciepłe, że będą zupę z udawanych pomidorów gotować.
zadzwoni tylko czasami z pytaniem czy włosy to dziś Jej myć..
a potem jak wrócę to gadamy do późnej nocy, jak z najlepszym przyjacielem. i tyle wciąż do powiedzenia sobie mamy, choć gór codziennie przecież nie zdobywamy..
i czy to kwestia czasu? czy zmieni się zanim zdążę się obejrzeć?
zmieni się.. kiedy drugie dziecko się pojawi, gdy w ogródku na wiosne więcej pracy będzie.. może rzuce talerzem o ścianę i powiem, że nie daję rady, że po nocach nie śpię.. ale On nadal spokojnie podejdzie i powie „jak mogę Ci w tym pomóc?”
a najpiękniejsze jest to, że pomoże a nie tylko powie..
taki Bogumił z Nocy i Dni.. tylko trochę w innych czasach urodzony. Bogumił w gumowcach brodził, w każdej kolejnej posiadłości, by z ugoru kłosy powstały.. do Barbary każdego dnia najpiękniej mówił, choć ledwo stał na nogach..
„Gdy się spóźniał na obiad lub kolację, pani Barbara, która lubiła żeby wszystko było na porę, nie mogła się go doczekać i bywało, że wychodziła za próg a czasem dalej ku drodze, skąd miał przybyć.
-Co tu robisz? – pytał nadchodząc.
a Ona mówiła.
-Czekam na Ciebie – albo – Chciałam wyjrzeć na Ciebie.
Zaś on nie mógł po prostu w to uwierzyć, nie posiadał się z radości i mówił
– To dopiero ja dziś jestem szczęśliwy.
I nawet potem w domu, przy stole, raz jeszcze powtarzał chytrze..
– Czy wiesz co mnie spotkało? Moja najmilejsza wyszła po mnie na drogę.
I Ona wobec tego nie czyniła mu wyrzutów, że się spóźnił.”
więc zmieni się pewnie wiele. zmieniać się będzie wciąż. wraz z wiekiem dzieci i naszym. ja będę mieć lepsze dni i gorsze.
ale mam jakieś niezwykłe przypuszczenia, że On nie zmieni się nigdy, choć włosów siwych mu przybywa nad skroniami.
jak to pisał mi Ktoś bardzo bliski..
„Kocha się zawsze za coś, a nie tylko za sam fakt istnienia.”
jest więc za co kochać..
a kiedy zostawi kubek po kawie na stole, spodnie na kanapie, to zasługuje na to, by po Nim posprzątać.
to tak o miłości.. żeby nie było monotonnie o tych liściach co zaczynają nagminnie z drzew spadać..
I to jest właśnie miłość, nawet jeśli przeplatana jesiennymi liśćmi i kroplami deszczu.
Ależ się wzruszyłam 🙂 Pięknie!
Pieknie to ubralas w slowa!Potrafisz:)
Piekne tez to,ze tyle Nas,tych kobiet ktore kochaja i sa kochane(czytalam inne komentarze)przy drugim Czlowieczku zmieni sie o tyle,ze bedzie lepiej.Uwierz,my jestesmy przykladem:)))
Calusy z Norwegii
Julia dla przykładu taka miłośc…do naśladowania 🙂 życzę Wam słodkiego,miłego trwania w zdrowiu i tejże właśnie miłości…do późnej jesieni życia .Miłego dnia 🙂
Jak się pozbieram to napisze..
długo się bede zbierac,bo mnie rozpieprzyłas emocjonalnie Julka.
Moze kiedyś zechcesz dowiedziec sie czemu,moze kiedys ja będe umiała nazwac rzeczy po imieniu…
„W życiu bywają noce i bywają dni powszednie, a czasem bywają też niedziele. Rzadziej się to zdarza niż w kalendarzu.”
Chyba od nas samych zależy ile tych nocy i tych dni,a zwłaszcza tych niedziel będzie..
ściski
M.
ps ja juz rzucam talerzami przeczochrana przez 2dzieci;0 ale wszystko co mam najlepszego mam dzięki mojemu „Bogumiłowi”.I uwierz albo nie -ale moje Siostry ,najblizsze mi na świecie-tak o nas mówią..A ja sie strofuje w głowie-abym nie pojęła wszystkiego zbyt poźno..jak Baska.
dziękuje.
Wzruszylam sie kurcze:) niemal jakbym o swoim mezczyznie czytala, pieknie ubralas w slowa to co ja
…to co ja mam w sercu:) mialo byc:) pozdrawiam goraco
Ech jak cudownie napisane:) Jaka wielka miłośc mozna wyczuć w Twych słowach i nie koniecznie sa to słowa kocham Cie:)
Czyżbyś anioła miała w domu ?? 😀
Jaki piękny wpis… Aż miło się czyta, choć przyznaję, że u mnie jest podobnie 😉
O ja piernicze ! Ale mnie rozłożyłaś! A najlepsze w tym wszystkim jest to, że pisząc to na pewno nie myślałaś żeby łzy wyciskać, żeby na emocjach grać itd, itp. To z serca napisane było, z serca ….Czy Ci zazdroszczę tej miłości? I tak i nie… Miałam taką…mam nadal, ale zapomniałam…Dzieci, praca, problemy to tylko wymówka moja, wciąż fochy strzelam, talerzami rzucam, a on po 12 latach fochów moich już przygasł trochę, bo sama te iskierkę w nim zgasiłam…. a tęsknię za jego spokojem, za jego uśmiechem cudownym, za rozmowami bez końca od zmierzchu do świtu i tym wzrokiem, jakim na mnie patrzył tylko on…i tylko na mnie…Sama popsułam i nie wiem jak naprawić, boję się, że może za późno już ….mam nadzieję, że nie…zaraz esemeska mu puszczę, że kocham 😉 Dzięki Julka, że mi przypomniałaś, że kocham i że warto tę miłość częściej okazać, w geście prostym, w uśmiechu, w sprzątniętej koszuli…
Boże jak Ty to pięknie Julka napisałaś…Aż ciarki miałam cały czas czytając ten post…
Mieć takiego człowieka obok to skarb, to wielkie szczęście. Nie tylko kochać ale rzeczywiście mieć za co tą miłością darzyć…
Taka miłość w domu wypełnia poduszki, wchodzi do każdej zupy i każdych babeczek pieczonych na zimowe wieczory…Ukrywa się w szafach i pachną nią wszystkie szaliki…
I tak jak jesień- wszystkimi odcieniami czerwieni takie uczucie się mieni…
Dziękuję za przypomnienie co w życiu ważne i za te ciarki też 🙂
Pozdrawiam:*
poczytuję sobie cichutko i albo się uśmiecham do łez albo płaczę ze wzruszenia. czasem czytam mężowi jakieś wybrane fragmenty, które powalą mnie bardzo a czasem jak dzisiaj nawet się odezwę bo … tak jakbym czytała o swoim mężulu. My mamy trójkę dzieci 12, 8 i 2 latka ( nota bene ta najmłodsza to Antonina ) i chociaż pracy dużo więcej niż kiedyś, stresów również to my coraz bliżsi i coraz bardziej wyrozumiali … i kocham tego mojego faceta coraz bardziej i z każdym rokiem jest coraz lepiej 🙂 więc jeśli będziecie o to dbać to niesamowite życie przed Wami 🙂 i tego właśnie Wam życzę
P.S. buziaki dla Tosi
Całe szczęście że jestem w pracy, bo w domu leżałabym teraz w łóżku i ryczała!
Przepiękne to Julio! Przepiękna miłość, przepiękna relacja, przepiękny związek. Przepięknie że to widzisz, że zauważasz i że opisać umiesz.
I zazdroszczę no! Ale nie tak mściwie 🙂 cieszę się ze Ty masz i dajesz ogromną nadzieję że taka miłość jest możliwa, że prawdziwa miłość istnieje i że ja również mam na nią szansę 🙂
… Jak pięknie… że też się można codziennością wzruszać…
A można!!!
Wiem, że to nieładnie. I że może nawet nie powinnam głośno wypowiadać swoich myśli… ale zazdroszczę Ci!!! No, zazdroszczę!!! I choć obce mi to uczucie to zazdroszczę Ci takiego mężczyzny!!! Że miałaś to szczęście. Że znalazłaś. A może On Cię znalazł… nie ważne zresztą.
Że jest przy Tobie, wspiera, kocha bezgranicznie… Że dla Tosiulki zrobiłby wszystko…
Ale ta zazdrość inną jest… bo jest budująca..
Ja miałam zupełnie odmienne doświadczenia… jestem na zakręcie… Nie miałam tego szczęścia spotkać na swojej drodze takiego człowieka… a marzyłam zawsze… Ale wierzę, że i do mnie los się uśmiechnie i moje szczęście w końcu mnie odszuka… bo na Waszym przykładzie, czarno na białym, widać że „TACY” mężczyźni istnieją :)))
No rozłożyłaś mnie totalnie….powstrzymuję płacz-no bo w pracy jestem. A ja walczę właśnie o taki spokój psychiczny, o to, by mój M był właśnie taki-a tymczasem na moich barkach, na mojej głowie wszytsko to i jest to straszliwie ciężkie tak, że mam wrażenie,że juz to nie jestem ja taka sama, że jestem coraz niżej od tego ciężaru.
Podjęłam ostatnioo nawet walkę o siebie ale nie wiem kto wygra…
Cudownie napisane, my niestety z mężem razem ramię w ramię musimy z codziennością walczyć a jest codziennie bitwa oj jest, i tylko mamy chwilkę na uśmiech kiedy z Majcią chwile są cudowne, oj zazdroszczę, zazdroszczę- tego spokoju głowy że nie trzeba płacić, gadać, użerać się- ciesz się tym dziewczyno i wspieraj jak możesz.
Ja też się lekko wzruszyłam, bo czytając o Twoim Mężczyźnie, to czytałam trochę o moim Mężu. Mój może nie tak spokojny, bo charakterny jest i to mocno, ale za to kocha mnie bezgranicznie. Pracuje dużo, żeby nam się żyło dobrze i wygodnie. Zawsze rano, gdy ja się jeszcze przewracam na drugi bok, On przychodzi po buziaka… I masz rację, że te ubrania na kanapie, czy obiad to nie obowiązek, tylko coś naturalnego i z miłości. U nas było zakrętów kilka, ale teraz prosta i szeroka autostrada 🙂
i po takim wpisie wiele z nas inaczej na partnera spojrzy, doceni..
ja czasem po całym dniu z córą.. szczególnie jak markotna, tez dość mam i czekam jak wróci wieczorem, żeby i on trochę z nią pobył, i mam złoszczę się sama na siebie ze myśli do głowy przychodzą czasem ze niedzielny tatuś si robi z niego tylko… choć za chwilę się karce sama, bo ona w tym czasie nie leży.. praca, budowa, praca, budowa.. wszystko dla nas… ale to rzadkie momenty.. pewnie gdy hormony szaleją.. za to innym razem, gdy się słyszy o rożnych przypadkach, tragediach siadam i łzy napływają do oczu, ze szczęścia, że mam wielkie szczęście, ,że dobry mąż na mej drodze stanął, nie ideał… ale ileż mi do ideału brakuje… i że szczęśliwą rodzinką jesteśmy.. że żyjemy razem a nie tylko obok siebie jak wiele znajomych ..
och przepraszam, za literówki… tak ciężko pozbyć się nawyku szybkiego pisania bez sprawdzania, bo zawsze w biegu…
Jak pięknie… o prawdziwej, codziennej, zwykłej-niezwykłej… cudownie się Ciebie czyta…
Julka co tu dużo pisać… napisane tak dokladnie, tak prawdziwie.I nawet sobie pomyślałam, że to o moim Ł. pisałaś….
czy na wiosnę będzie Maleństwo? 😉
buzki dla `Was
ech Juluś, ale ty to pięknie opisałaś, aż tak sobie pomyślałam, że ja nie doceniam swojego najukochańszego męża a powinnam. Dziękuję ci za tego posta
Oj piękne słowa..
Mieć kogoś takiego przy sobie to skarb. Ja też mam takiego mojego Bogumiła przy sobie, może nie do końca romantycznego (bo prawie wcale), może nie takiego zorganizowanego (bo to ja zawsze wszystko załatwiam..) ale dobrego, mądrego człowieka, wspaniałego ojca i męża.
Pozdrowienia 🙂
Piekne, jak miło czytac ze sa pary takie jak Wy w tych zwariowanych czasach . I głupio mi sie zrobiło bo na codzien nie docenianiam mojego połowka 😉 A on tez tyle dla nas robi ,żebym ja mogła sie zajac wychowaniem naszej maleńkiej i zeby nasza duza rodzinka mogła godnie zyc .Pozdrwaiam cieplutko 🙂
Jula, normalnie o moim Mężu czytałam, o moim! Żebym tylko tego w Nim nigdy nie zabiła…
Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
nie napiszę, że zazdroszczę, bo mam podobnie 😉 chociaż terminy, rachunki – domowe sprawy w pełni na mojej głowie, ale On pracuje od rana do nocy bo w mojej pracy kryzys i ciężki zimowy czas… I Bogu co rusz dziękuję, a jego podziwiam, że ze mną wytrzymuje 😉 A najbardziej kocham w nim tę ogromną miłość i oddanie do Agatki… piękne to jest.
p.s. Tosia – do schrupania! Koniecznie ją ode mnie wyściskaj! (od „ciotki nie ciotki” ;))
Przesłałam mężowi to jakbyś pisała moją ręką 🙂
Pięknie 😀 i to się właśnie miłością zwie 😀
Też mam w domu taki Skarb. A w zasadzie takie dwa Skarby- duży i mały:))
Uwielbiam Cię czytać Jula!
I to miłość jest właśnie … rozmarzyłam się, bo mój Bogumił daleko i tak bardzo za nim tęsknię …
Dobrego dnia dla WAS:)
I dobrze Wam tak ♥
I mi dobrze tak, mogąc poczytać 🙂
A przy okazji docenić, że też w domu mam takie cudo jedno i może właśnie za mało doceniam, może za bardzo mi się wydaje to naturalne, że tak ma być, a przecież nie zawsze jest. I może dziś po pracy walnę się z nim razem na kanapie na drzemkę, bo oboje zmęczeni prosto z pracy i nie będę robić wyrzutów, że pranie, zakupy, a ja też jestem zmęczona i dopiero wróciłam z pracy i że pozmywać trzeba a ja się nie rozerwę etc., bo wiem że przytuli i powie, że gary nie uciekną a od kurzu zaraza nas nie weźmie, a tak miło po pracy się przytulić po prostu 🙂
ach uwielbiam ten wpis 🙂
xoxo
Oj masz Ty Julka wielkie szczęście. Fajną jesteście parą.Dobrze wybrałaś. Wiem,co mówie,bo też wybrałam podobniei chociaż często gromy z moich ust lecą pod Jego adresem,to wiem,że po raz drugi wybrałabym tak samo. (Nie wiem tylko,jak On-nie pytałam 😉 )
Ale pięknie napisane! Bo rzecz w tym, żeby się doceniać i w życiu codziennym dostrzegać takie małe gesty i żeby się nie zgubić w tym biegu codziennym i mieć czas przy herbacie wieczorem porozmawiać. Bo bez rozmów, miłości i cierpliwości wzajemnej nie ma związku 🙂
Zazdroszczę mocno i pozdrawiam Pana Męża 🙂
Cudownie jest mnieć kogos takiego przy boku swym. Kogoś kto kocha, wysłucha, przytuli ot tak sobie po prostu, uspokoi kiedy trzeba i jest zawsze tam, gdzie w danym momencie najbardziej go trzeba. Wiem o tym dobrze, bo również udało mi się odnaleźć Skarb, podobny do Tojego 🙂 Wielkie to szczęście być przez los kimś takim obdarzonym… Pięknie napisałaś (tradycyjnie 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
okiem-ani.blogspot.co.uk
na kolanach mam laptopa, Miś obok, patrzę na niego, na skroni to on siwych włosów nie ma bo łyse to moje szczęście haha. Patrzę i wiem że wszystko zaczyna się i kończy na Nim, moje strachy odganiane, moje złości umniejszane, moja zołzowatość ujarzmiona. Dom do którego biegnę bo tam spokój, bo tam ręce spracowane ale pachnące ciepłe, jedyne. Wiem o czym piszesz Julko, wiem co w serduchu Ci gra.
Tata, taki co z małym facetem latawiec zbuduje i za szybko, na za dużej zjeżdżalni zjeżdża, tata co malusią wysadzi bo ” siusiu tatiś”. Mąż, co jak czasem spojrzy to czuję że krew mi jeszcze w żyłach płynie, przyjaciel na dobre i złe, na lato i jesień oby na wiele kolejnych.
Post piękny, wyznanie miłości jedyne
pięknie piszesz bez względu na temat, który poruszasz…ten natomiast poruszony powyżej wycisnął ze mnie łzę choć bardzo mocno chciałam ją zatrzymać w sobie…bo nie lubię płakać…bo wtedy czuję jakby życie rozkładało mnie na łopatki a ja nie mogę się dać życiu…to moje jest bardzo skomplikowane…bo chciałam żeby miał siłę usiąść przy mnie po powrocie z pracy…żeby miał siłę mnie przytulić i wyjść czasami na spacer kiedy już odpocznie…im jestem starsza tym bardziej żałuję, że nie rozumiał moich oczekiwań….że nigdy nie udało mu się mieć dla nas sił…mam wrażenie, że kwestia takiej pięknej jak Twoja miłości, pozostanie już na zawsze w sferach moich marzeń… bo boję się zaufać…boję się ludzi bo któregoś dnia wyłożyłam siebie na dłoni…niepotrzebnie ale zaufałam…i wszystko obróciło się przeciwko mnie …i sielankę zmieniło w koszmar…
wszystkiego dobrego
Julia! Ja tak ostatnio o tej miłości myślę, o tym rzucaniu talerzami o ścianę i o tym, że mój mąż zawsze ze spokojem, że zapomina mi wszystkie złości. Wszystko dookoła się zmienia, ale miłość zawsze jest darem i zadaniem, a nie uczuciem. I tak ostatnio w tych moich złościach spowodowanych bałaganem, który po weekendzie każdym leniwym jest większy niż po całym tygodniu bez zaniedbywania spacerów, z domowymi obiadami i kilkoma pralkami prania, w niedzielę wybraliśmy się na warsztat „Nawigacja w rodzinie”. Odkrycie wcześniejsze nasze pogłębić i przyswoić, a odkryciu temu „5 języków miłości” na imię. No i po narodzinach Janka nam się te języki rozgadały i on do mnie po Francusku, a ja do niego po Chińsku;-). I jak ktoś sobie sprawy nie zdaje, jak ta druga osoba lubi żeby jej miłość okazywać, a okazuje jak sama lubi mieć tą miłość okazywaną, to można talerzami rzucać w nieskończoność. I nie wystarczy umieć patrzeć, umieć słuchać, aby te języki swojego męża/partnera odkrywać, a i odkrycie tych języków to początek drogi ku szczęściu, bo przecież każdy język ma swoje dialekty…
Napiszę o językach niedługo na blogu.
Pozdrawiam serdecznie
ps. Szkicuję dalej, i zbieram materiały
Pięknie napisane! Już kiedyś pisałam, że dzięki Tobie uczę się doceniać to co mam, cieszyć się codziennością. Życzę żeby Wam nigdy tej miłości nie brakło! I pozdrowienia dla Adasia 🙂
Zazdroszczę……całe życie miałam ogromną potrzebę bycia kochaną,a jestem bardzo samotna,choć mieszkam z mężem pod jednym dachem od 40 lat…..
Pieknie o milosci,takiej bezwarunkowej dla ktotej warto zyc….i jak tu sie nie wzruszyc…
Julka…. Julka…
Jak ja Ci zazdroszczę… ale nie tak zawistnie… tak… z tęsknotą ze wzruszeniem, z nadzieją, że kiedyś i mi taki dom się uda stworzyć…
Bo On wspaniały i cierpliwy ale przecież dlatego, że Ty wyrozumiała i czuła… On i Ty, Wy i Tosia… Dom gdzie miłość mieszka pomimo burz i deszczy i jesiennych chłodów
Uściski zasyłam najserdeczniejsze ;-)))
I doczekalam sie w koncu, o mezu tym Twym posta 🙂 Jak milo sie czyta, o tej waszej milosci, kawalku waszego swiata, o tym jak szczesliwi jestescie 🙂 rozpieszczasz nas Julka ostatnio tymi postami i te zdjecia takie piekne i Tosia do tatusia taka podobna… Pozdrawiam Was i sciskam 🙂 xxx
Cudownie napisane! Od kilku dni siedzę i w każdej wolnej chwili czytam Twojego bloga. Nie jestem fanką blogów, ale tu u Ciebie tyle mądrości, że nie mogę wyjść z podziwu i się zaczytuję. Ależ mi było trzeba takiego spojrzenia na świat! Ugrzęzłam gdzieś pomiędzy awanturującą się dwuipółletnią pannicą i pieluchami półroczniaka, a dzięki Twojemu blogowi dotarło do mnie, że zboczyłam gdzieś z tej dobrej, radosnej drogi odbierania świata. Dziękuję 🙂