jakoś tak dziś nie pamiętam.
może to był kwiecień, może maj.. a może już czerwiec.
pamiętam za to dokładnie, że siedział naprzeciwko mnie. pił kawę. z jedną łyżeczką cukru. jeżeli było wtedy mleko, to z odrobiną mleka właśnie.
powiedział, że On na pewno nam nie pomoże. bo myślał, że my będziemy budować się jak normalni ludzie.
dwa lata, może trzy. ale nie pół roku. i czy ja słyszałam żeby Ktoś budował się pół roku?
On teraz ma inne plany, inne obowiązki i zobowiązania. zimą może tak. zimą może nam porobić jakieś schody, drzwi.
tak żeby do wiosny się wyrobić. ale nie na już. to niemożliwe. dopiero skończył pomagać przy budowie Justynki a teraz my.
i On chętnie, bardzo chętnie nam pomoże. ale nie już.
czy było mi wtedy przykro…? chyba nie. całe życie stał na wysokości zadania. to fakt, pomagał przy domu siostry.
zaniedbał ostatnio swoje priorytety. nie było mi przykro, a nawet w zupełności rozumiałam. taki był całkowicie w mojej głowie rozgrzeszony. nie oczekiwałam zatem niczego.
policzyliśmy z mężem więc dodatkowe koszty kilku par drzwi na piętro, schodów w góre i w dół. podbitek i ciężkiej pracy rąk. dodatkowych.
wyszło o wiele więcej. wyszło o niebo więcej. ale my chcieliśmy w pół roku. to se płać Panie jak se tak chcesz.
i kiedy w ten już prawie letni czerwiec odjechały tiry z budowy, cieśle, i ten kierownik z „nie moim” żartem.
kiedy nastała cisza. kiedy stały ściany z bali, drabina oparta tak, by móc wejść na górę. kiedy został jeden chaos.
i pustka wielka. bo kiedy człowiek po tej drabinie się wspiął i rozejrzał się tak po tym piętrze, to zarówno na prawo jak i na lewo wielka była przestrzeń. od południa na północ. i od wschodu na zachód. nic. dach, w nim kilka okien. na południu i na północy po dwa okna i więcej nic. a w połowie jeszcze taka wielka dziura, bo koniecznie była potrzeba tej przestrzeni z salonu na dole po krokwie.
desek sterty na tarasie czekały. belki na stelaże. bo na tej górze nie było nic. a miało być pomieszczeń sześć.
przyszedł taki dzień. w którym na plac budowy przyjechało ich trzech.
jeden do domu odjechał na drugi dzień, bo zamiast w gwóźdź to w palec trafił. ale fachowiec dobry.. tylko tak jakoś.. już potem nie wrócił.
drugi. pobył. coś zrobił. ale inną robote miał i tak chciał pomóc, ale no nie dał rady.
trzeci. chudy taki dosyć. z brodą. włos już siwy. dłuższy. rozwiany. mówił spokojnie i powoli. dowcip ironiczny. z czasem wszyscy się tego dowcipu uczą i też ich śmieszy. dokładny taki. zanim utnie deskę to pomyśli dziesięć razy. po każdej skończonej robocie zamiata. zamiata tak, że nie zostaje ani jeden wiór. gwóźdź przy gwoździu, śruba przy śrubie. idealnie ułożone według rozmiaru.
idealnie też przybite.
jak przyjechał to przywiózł ze sobą ręcznik. powiesił na wystającym kołku w pomieszczeniu gdzie miała być łazienka. poprosił o lusterko i miskę. żeby mu kupić w pobliskim sklepie. czasami prosił o tytoń do fajki z miasta. lubił chałwę.
wieczorami siadał na werandzie. na tym fotelu z prl-u. lubił je jakoś wyjątkowo. pił piwko. zawsze jedno piwko wieczorem.
następnego dnia opowiadał jak przyszły kuropatwy i tyle tej zwierzyny dzikiej tu. każdego wieczora dzwoniłam do męża by zapytał Go, czy nie chce przyjechać do nas, do kamienicy. przespać się, zjeść przy stole. pytałam o to każdego dnia. nie chciał nigdy. raz na jakiś czas chodził się kąpać do teściów co mieszkali obok. choć nie.. raz jeden przyjechał do nas do miasta, bo go choroba zmogła. chyba był już za bardzo wykończony pracą. leżał kilka dni, a ja chciałam wtedy móc mu nieba przychylić. ale Jemu się nie dało tego nieba przychylić, bo Jemu mało do szczęścia potrzeba. fanaberii nie miał.
i choć każdy Go chciał na kolację, do domu, pod dach, to On odpowiadał zawsze… „kiedy mnie tutaj jest najlepiej. jak po tej skończonej robocie tak usiądę, piwka się napiję, faję zapalę i popatrzę na te łąki. porozmyślam. w głowie robotę na drugi dzień zaplanuję.” i widać było, że On tu się miał dobrze. starałam się by w lodówce miał wszystko. i konkretnie i coś do podgryzania. i żeby codziennie ciepły obiad. rower chciał mieć. w niedzielne przedpołudnia jeździł po okolicy.
i nasi przyjaciele wieczorami wpadali do Niego. na pogawędkę. na karmi. razem na werandzie posiedzieć.
pamiętam jak weszłam jednego dnia na górę. to był najgorętszy dzień tamtego lata. nie dało się oddychać. a On w ten dzień schylał się setki razy. wchodził i schodził po drabinie. w tym ukropie, nie do zniesienia dla normalnego człowieka.
dziesiątki desek uciętych, przybitych w najgorętszy dzień lata. i każdego dnia coraz bardziej ściskał sznurek, którym przewiązał sobie spodnie by nie spadały. chudł. budował ściany, podbitki, drzwi i schody. barierki i obicia okienne.
było też tak, że na placu budowy więcej było ludzi.
wtedy podczas przerwy siadali razem, a On Im opowiadał. słuchali. było śmiesznie, poważnie, mądrze. było różnie. podziwiali Go i szanowali. kiedy siedzieli jedli sernik lub pączki i pili kawę. On pił kawę z jedną łyżeczką cukru i jeżeli było wtedy mleko, to z odrobiną mleka właśnie.
Tata. lat 63 i Jego chude kolana. stare kości, które weszły na budowlaną drabinę niezliczone ilości razy i zmęczone oczy.
mój Tato tamtego lata miał bardzo dużo swoich priorytetów. ale tamtego dnia przyjechał z ręcznikiem i powiesił go na kołku gdzie miała być łazienka.
3 miesiące. prawie sto dni. a nie miał w tamto lato ani jednego.. wolnego dnia na tę budowę w pół roku.
zrobiłam wtedy takie zdjęcie. żar z nieba. niebo błekitne. a na tle tego nieba mój Tato. bez koszulki. widać chude kości. siwe włosy. rozwiane. fajka. i zapach tytoniu. ja wiem, że wtedy wybierał kolejną deskę. by była bez sęka.
kilka dni później zapytałam czy mogę to zdjęcie opublikować. powiedział… „dziecko, nie. co tu pokazywać. stary taki dziad jestem. nie ma tu co pokazywać.”
wiem Tato.. jak zwykle Cię nie posłucham.. ale widzisz.. ja na tym zdjęciu widzę jak chodzimy z Justynką po rzece koło młyna. na brzegu leżą sandałki. ja mam takie spodenki białe z biedronką. widze też na tym zdjęciu jak w motocyklowym lusterku odbija się czerwone słońce, gdy pokonuję kolejne kilometry. widzę każdy dzień mojego dzieciństwa. widzę jak idę w tych czerwonych włoskich kozakach po Krakowie. i każdy seans filmowy w kinie widzę. bo choć nigdy w tym kinie ze mną nie byłeś, to dzięki Tobie miałam na bilet na każdą premierę. widzę jak pędzimy Twoim Dnieprem przez wieś. i jak kręcisz tą syreną strażacką przed domem, co z giełdy staroci przywiozłeś.. a sąsiedzi na zbiórkę w mundurach do remizy lecą.widzę śmiech mojego dziecka i Jej błogi sen w drewnianym pokoiku na poddaszu. widzę na tym zdjęciu całe moje życie. piękne życie.
tak to widzisz czasami jest. że obrazek ten sam, a jeden widzi starego, zniszczonego człowieka, a drugi widzi w nim te białe spodnie na szelkach z biedronką.
Wiedziałam od początku,że będzie o kimś wyjątkowym…Tatę masz wspaniałego Julia ! Pięknie napisałas i jak zwykle wzruszona jestem takim szczęściem 🙂 Pozdrawiam całą Rodzinkę
Cudowne:) chciała bym tak pisać o moim tacie……
pięknie. aż się łza w oku kręci.
Przepięknie to wszystko ujęłaś- niezwykły portret wyjątkowego człowieka.
O matko jak się wzruszyłam. Jakże zazdroszczę takiego Taty. Mój jest zupełnie inny i nigdy bym się nie odważyła tak pięknie o nim napisać, bo niestety nie wzbudza we mnie podobnych emocji. Nic na to nie poradzę. Ale jest i kocham go jak córka ojca. Ale życzę sobie, aby moja córka, swojego Tatę kochała bardziej.
Gdy przeczytałam ten post, to gdzieś w myślach usłyszałam melodię do słów:
„Wspomnienia to jest to
Co zawsze będziesz miał dla siebie
I w każdej chwili w marzeniach
Możesz powrócić wszędzie tam skąd dzisiaj je bierzesz
Wspomnienia twój drugi świat
Świat starych dat i połamanych fotografii
Wspomnienia póki czas
Zbieraj i zawsze miej przy sobie…”- Piotr Szczepanik
Ze wzruszeniem ogromnym, Ania W.
cudnie napisane, tata-skarb
Zazdroszczę Wam ale to taka zazdrość bez zawiści . Wspaniały tata, wspaniale o Nim piszesz. Życzę Twojemu tacie, tak z całego serducha mego duuużo zdrowia, aż chciałoby się poznać i pośmiać z jego żartów. I Wam również zdrówka.
Pieknie napisane! Wzruszylam sie… Cudownie, ze tak o tacie mozesz pisac. Ja o swoim tez. Taki tata i dziadek to skarb wiekszy od kazdych pieniedzy.
Piękny, wzruszający tekst. Aż się popłakałam!
Pięknie napisałaś o tacie… Wiesz z czyimi tekstami skojarzył mi się ten wpis? Z tekstami księdza Twardowskiego. 🙂 Taki życiowo – poetycki, wzruszający…
Pozdrawiam
Ola
Jula, coś pięknego… !
;( ;( ;( ot tyle.. ale to ze szczęścia, że są tacy ludzie i że TY masz takiego człowieka wśród najbliższych – to największe bogactwo!
Pięknie napisane…
Po obu stronach miłość, w tym człowieku wielkim co z ręcznikiem przyjechał i w tej dziewczynie co o nim tak pisze , tak go widzi.
… Wzruszające … Piękne nic wiecej
gardło mi zatkało, słów brak, choć słów tu wcale nie trzeba….szczęściara z Pani 🙂
Piękny tekst! Jestem pełna podziwu, że w pół roku stworzyliście wspaniały dom (bo nawet po pojedynczych zdjęciach to widac, a na żywo to już musi być niewyobrażalnie cudny..)
skąd wiedzieliście, co, jak, jak zaprojektować? Sama jestem na etapie powolnego rozglądania się, bo za jakiś rok też będziemy się budować. I przyznam, że troszkę mnie to przeraża… tak samemu rozplanować, wymyśleć, żeby było ładnie, funkcjonalnie i trzymało się kupy. Nawet nie wiem, czy murowany, czy może właśnie taki z bali… Ale nawet nie znam nikogo,kto by doradził, pokazał. ściskam mocno! 🙂
Dawno sie tak nie wzruszylam Jula….czytam cie regularnie,ale wpisuje komentarz po raz pierwszy…..nie wiem ,jak to jest miec takiego tate….ja mam same przykre wspomnienia zwiazane z moim….i tak sie z tymi wspomnieniami mecze pol zycia….i od lat mam wrazenie ,ze zyje ,jak np bez reki lub bez nogi….i ten twoj dzisiejszy wpis porusza we mnie jakies olbrzymie poklady smutku..ale i wzruszenia.jaka szczesciara z Ciebie.Jestem pewna ,ze Twoj Tata jest z ciebie niesamowicie dumny.pozdrawiam cieplo cala rodzinke
Pięknie i wzruszająco….
wspaniały tato. nie każdemu dany taki. nie musisz Jula szukać szczęścia, bo Ty to szczęście masz. w sobie, w swojej rodzinie, swoim życiu. szczęściara! 🙂
wzruszyłam się
Chudy taki-piękny taki-dobry taki-wspaniały taki-cudny taki…ale to, to chyba Ty najlepiej możesz wiedzieć. Mega szczęście w życiu mieć takiego tatę. Czy mój Tata był ideałem-nie, czy mój Tata harowałby w pocie czoła całe lato, żeby zbudować mi dom-pewnie nie, ale mój Tata był cudny. Tak cudny z milionem wad, ale cudny. Nie wiem, może ja żyję w zakłamaniu, może naciągam rzeczywistość, ale dla mnie mój Tata to najcudowniejszy Tata. I choć wiem, że dla kogoś głupie to wydawać się może, to nie, nie będę w ocenie tej obiektywna i wcale nie chcę. Bo to mój, mój i to mi wystarczy, bo to, że to był mój to już dla mnie wszystko. Bo, że kocham, choć już tylko niestety był a nie jest. I ostatnio często o Nim myślę, taki okres, takie chwile chyba w życiu gdzie brak, kiedy miał być. Tyle myśli, że razem to i tamto, że nie byliśmy, że nie robiliśmy, że razem, a gdzieś w głębi chyba nadal niedowierzanie, bo ja myślę, że pójdziemy, że zobaczymy, że będzie…ale nie…już nie będzie…bo On już nie jest…On był. Dziś w nocy nawet o Nim myślałam i pozwól, że jeszcze to wspomnienie, które mi się przypomniało przytoczę. Bo bywało, że gdy byłam młodsza i źle się czułam ze szkoły się zwalniałam i przychodząc do domu z braku sił tak jak stałam, tak się kładłam. I gdy przysypiałam, a On wchodził do pokoju, nie mając koca pod ręką, myśląc że śpię ściągał nakrycie z fotela i mnie nim okrywał. A ja często wtedy nie spałam, ale nigdy tego nie zdradziłam, bo gdy mnie tym nakryciem okrywał był najcudowniejszym Tatą na świecie. Bo może nie umiał na co dzień uczuć okazywać, ale to okrywanie, to dziś wiem, że to miłość wielka była. I chyba dodawać nie muszę, że czytając i pisząc ryczałam, ale teraz już tak mam, że wystarczy mi, że o czyimś Tacie historię przeczytam, a w oczach mam łzy. Cudnego masz Tatę Julia. I mój też jest-był cudny.
O takim tacie zawsze marzyłam – obecnym w zyciu córek i odpowiedzialnym za ich los… niestety, nie dane mi było i moje wspomnienia ojca wymazuję z pamięci, chociaż czasami przychodzą te wspomnienia znienacka a ja nawet po tylu latach czuję strach… wstyd juz coraz mniejszy, bo dlaczego ja mam się wstydzić?
Ale to juz niewazne – teraz liczy się tylko to, że dla swoich dzieci wybrałam dobrze… i mam nadzieję, że kiedys te moje dzieci tak będa wspominac nas jak Ty swoich rodziców…
piękny wpis jak zawsze…
Jula, pozdrów Tatę!
buczę..nie pierwszy raz zresztą, jak wiesz….!
cudowni ludzie Cię otaczają, bo sama do nich należysz, bo zasługujesz, bo dobro przyciąga dobro <3
ściskam Cię Julka! :*
Szczęściara z Ciebie, ja nie znam takiego uczucia, we mnie mój ojciec wzbudza zupełnie odwrotne emocje, nawet nie chciałabym o tym pisać:( Moja córeczka ma więcej szczęścia, też ma cudownego tatę i to daje mi w tej chwili ogromne szczęście, móc patrzeć jakim jest oczkiem w jego głowie :)))
bardzo, bardzo wzruszające Julka!
gratuluje!
Agata
Jestes niesamowita. Wszyscy jestescie.
Juluś ja Cię normalnie czytać przstanę !!!!i jak nie napiszesz teraz czegoś wesołego to uduszę normalnie uduszę !!!! Znów ryczę jak bóbr jakiś , czy płaczka kościelna !!
Piękna opowieść i tata taki kochany … Ściskam mocno całą rodzinkę .. i proszę teraz o mniej wzruszający wpis :)))
W każdym zdaniu, już od pierwszych sylab, widać tę wyjątkową Miłość, którą obdarzasz Swojego Tatę. Każde jedno słowo jest potwierdzeniem, że jest człowiekiem wyjątkowym.. Bo wszystko co robi – robi sercem, takim najprawdziwszym i szczerym. Pełnym miłości.
Przeczytam raz jeszcze. I potem znowu. By po raz kolejny łzy wzruszenia ścisnęły gardło…
Kiedyś Antka to przeczyta… I każda deskę w Waszym domu ręka pogladzi… I miłość dziadka poczuje… Bo nie z domu pięknego będzie jej siła a z rodziny…
Płacze Julia, jak wszystkie przede mną i te po mnie…;)
Cieply, piekny tekst, ale nie byloby go gdyby nie taki wspanialy tata. Na zdjeciu przypomina mi rasowego marynarza;)
Julia nie wiem czy to przypadek, czy zrządzenie losu, aby takie słowa właśnie dziś przeczytać … mój był podobny a właśnie dziś ostatni raz mogłam jego spracowane dłonie dotknąć i pożegnać na zawsze już …
Poplakalam sie.cudownie napisane o cudownym czlowieku.
Julia, wzruszyłąś i mnie do łez…Piękny ten Twój wpis…Jakże bliski memu sercu i jak wiele wspomnień tych pozytywnych we mnie obudził. Od śmierci mojego Taty minęło siedem lat, siedem lat, a ile wylanych łez za Nim, tak wartościowym człowiekiem, który odszedł tak niespodziewanie…pozostawiając tak olbrzymią pustkę. Miał nam pomóc przy budowie domu, niestety nie zdążył…a tak bardzo tego chciał.
Cudowny tekst… łzy z oczu wyciskasz Julia, jak zwykle zresztą 🙂 Sciskamy Was wszystkich mocno.
okiem-ani.blogspot.co.uk
Już na wstępie wiedziałam, że o Tacie piszesz :))) pięknie! 🙂
Może kiedyś i mój mi jakoś pomoże…14 lat, tyle czasu minęło odkąd zepsuły się nasze relacje. Ale jest plan, mam nadzieje, że zdążę, że oboje zdążymy to naprawić 🙂
Jak wybuduję DOM, a wybuduję, to Go zaproszę 🙂
Czytam od dawna to co tu zapisujesz. Nigdy nic nie pisałam, bo i co mogą interesować komentarze całkowicie obcej osoby. Dziś zrobię wyjątek, dziś muszę.
Powiedz swemu tacie, że jest przystojnym mężczyzną o cudownym sercu. Patrzę na jego twarz i przypomina mi ona twarz osoby, którą kochałam całym sercem, a której juz nie ma. To samo czoło, ta broda. I kiedy widzę jego zdjęcie to w myślach też widzę swoje dzieciństwo i cały czas robię wszystko, by nie pękło mi serce z żalu, że moja córka nie może już zaznać jego miłości.
Taki tata to skarb. Prawdziwy skarb. I taka córka, co tak tatę doceni i tak pięknie o nim napisze, to jeszcze większy skarb 🙂
„tutaj wpisz komentarz”
jak tu wpisac kometarz kiedy gardło scisniete,kiedy wzruszenie zatyka czlowieka i mowe odbiera?
Julia,tyle wygrac….nie każdemu jest dane..
..ale Ty to wiesz.
zdrowia dla Taty-reszte juz ma.
ściski
M.
„tak to widzisz czasami jest. że obrazek ten sam, a jeden widzi starego, zniszczonego człowieka, a drugi widzi w nim te białe spodnie na szelkach z biedronką” – jedne z piękniejszych słów jakie dane było mi przeczytać. I tyle dały do myślenia. Tata bohater! I piękny w swej miłości, oddaniu, poszanowaniu pracy. Pozdrawiam
Nigdy komentarza nie zostawiłam choć zaglądam od bardzo dawna..ale dziś tekst mnie ściął z nóg. Pięknie napisane. I wzruszyłam sie bardzo,czytałam trzy razy pod rząd..to wielki wielki skarb mieć takiego ojca..mi nigdy nie było dane..życzę zdrowia dla całej wspaniałej rodziny Waszej.pozdrawiam!
czytam Ciebie od nie wiem już kiedy… każdy post po kilka razy. zdjęcia oglądam jak zaczarowana. nigdy nie komentowałam, ale teraz, gdy po raz pierwszy aż tak łzy pociekły po polikach jak podczas czytania tego postu, to musiałam napisać. po prostu.
a ja nie mam już Taty,ale mam wspomnienia…był wspaniały…kochałam Go zachłannie i „podwójnie”,bo we wczesnym dziecinstwie straciłam Mamę,a On starał się ze wszystkich mi Ją zastąpić.Twój tekst czytałam ze ściśniętym gardłem…pozdrawiam,a do Taty się przytulam M
Uściskaj tatę od tej co pędzi i leci ! Mój tata grubasek ale też sił ma mnóstwo i chęci!
nie mogłam się oderwać od tekstu mimo tego że w pracy siedzę…ja widzę pięknego człowieka na obrazku,który włożył tyle pracy,tyle miłości w to Wasze szczęście…
Zajrzałam tu po raz pierwszy z ladnebebe zauroczona pięknym domem. I teraz już rozumiem.
Zadziwia mnie też bardzo niesamowite podobieństwo Twojego Taty z moim teściem stolarzem – łącznie z upodobaniem do chałwy, poprzez minimalizm wszelkich potrzeb i niesamowitą dokładność.
To poruszające ile jeden człowiek może dać.
Czytam ten post już drugi raz, tak bardzo chwycił za serce. Dla mnie najlepszy jaki wyszedł spod Twojej ręki. Masz wielki dar, pięknie piszesz.
Piękne…
Popłakałam się ze wzruszenia..
Jak ja Ci takiego ojca zazdroszczę Julia, chciałabym mieć same takie wspaniałe wspomnienia związane z tatą, ale niestety u mnie więcej jest tych nie najlepszych wspomnień i wiele bólu. I choć kocham mego ojca na swój sposób, to zawsze tęskniłam za takim tatą.
Szczęściara z Ciebie 🙂
Pozdrowienia
Juluś pięknie, pięknie, pięknie!!!
musialam az taki piekny tekst przeczytac zeby innymi oczami spojrzec na mojego tate ktory czasem mnie denerwuje ale najwazniejsze ze jest kiedy GO potrzebuje!!!!
Potrafisz wzruszać słowami …..
Pięknie opisałas wasze relacje….
Każdy ma to, na co sobie zasłużył.
Musisz więc być fajną bardzo kobietą 🙂
Gratuluję uchwycenia tego, co tak ulotne, tak trudne czasami do nazwania.
Piękny klimat tej opowieści…
Zapraszam do siebie w wolnej chwili…
http://burzowechmury.wordpress.com
Ja sie tam nie poplakalam, bo i nad czym tu ryczec? Placze to sie albo ze szczescia albo z nieszczescia. Tate masz wspanialego, a zdjecie to ma jakas magie w sobie, nie wiem czemu kojarzy mi sie ze starymi westernami (co ja bredza zreszta, sa nowe westerny?), jakby tata mial jeszcze skorzana kamizelke i na koniu siedzial to Clint Eastwood wypisz wymaluj.
No i sie pooryczałam …..
poryczałam się… nawet nie wiem co więcej napisać… to było piękne!
Nigdy nie zostawiłam tu komentarza,ale dzisiaj muszę…
bardzo wzruszający wpis, wspaniały tato i wspaniała córka..
Wiedziałam, że będzie o tacie zanim jeszcze zjechałam myszką w dół 🙂
Pamiętam jak zmienił Ci się ton głosu jak opowiadałaś o pracy taty w Waszym domu 🙂
…oczywiscie sie rzewnymi lzami zalalam,klawiature ledwo widze 🙂 przepiekny obraz wspanialego czlowieka.
dziekuje…
Jula, też mam to szczęście mieć TAKIEGO TATĘ
Nie komentuję nigdy postów, ale ten wyjątkowo mnie poruszył… łzy się polały… Bo mimo, że mój Tato ideałem nie był to nieba by mi przychylił. Zapewne tak jak Twój harowałby w pocie czoła, żeby wszystko było idealne i takie jak sobie wymarzyłam… Zawsze dawał z siebie wszystko jeśli chodziło o mnie i brata mojego 🙂 Jego już niestety nie ma, ale ciepło mi się na sercu zrobiło na samo wspomnienie o Nim i o tym, że jest ktoś, kto z taką poruszającą miłością i czułością potrafi wypowiedzieć się o swoim Tacie.
Uściski dla Was!!!
Piękna fotografia, nie czytając jeszcze Twojego opisu, po zdjęciu wiedziałam, że to wyjątkowy człowiek i na pewno zaraz przeczytam wspaniałą historię. Nie zawiodłam się i ciepło mi się na sercu zrobiło, kiedy dobrnęłam do końca.
Choć Cię nie znam, choć rodziny Twojej tym bardziej, urzekła mnie Wasza familia i cieszę się, że tu zaglądam! 🙂
I ja pierwszy raz komentarz zostawię, choć wpadam tu regularnie. Czytając Cię wiedziałam, że piszesz o Kimś wyjątkowym, Kimś arcyważnym w Twoim życiu, dało się to wyczuć zagłębiając się dalej w każde następne zdanie… I wzruszyłam się bardzo tymże opisem, aż przeczytałam go dwukrotnie. Wzruszyłam się, ponieważ i ja mam takie same ciepłe odczucia ilekroć myślę o swoim Tacie, który jest dla mnie niezwykłym człowiekiem. Bogu dziękuję za takiego Ojca, bowiem wspierał mnie całe życie i nawet teraz w tym dorosłym robi to zawsze, kiedy tylko może. Jest dla mnie równie ważny jak mąż i liczę się z Jego zdaniem, mimo tego, że już dawno jestem poza domem i mam swoją rodzinę. I życzę sobie i swoim dzieciom, aby i One w przyszłym czasie miały podobne uczucia do Męża mego i z taką samą miłością o Nim mówiły, gdy będą już dorosłe.
I Ty się jeszcze pytasz skąd nasz nowe 700 lajków na fb? Po tym tekście będzie kolejne 700. Proste.
Pisać w taki sposób potrafisz chyba tylko Ty……………Pięknie i czule, aż do wzruszenia i łez.
A.
Piękny obraz namalowałaś słowami… Już kiedyś pisałaś o swoim tacie i pamiętam, że tak samo mnie podczas czytania łzy pod powiekami piekły…
Chciałabym… chciałabym móc też tak napisać…nie napiszę 🙁
Julcia, dopiero to przeczytałam. Co Ty mi zrobiłaś! Ja płacze! Rzadko Cię komentuję bo zwyczajnie nie potrafie pisać. A nie raz zaczytanałam pisać u Ciebie komentarz, za kazdym razem nie odzwierciedlał tego co poczułam więc szybko kasowałam. Ale teraz muszę! Twój Tato, na pewno się jeszcze nie otrząsnął po tym wpisie, to jest najlepsza nagroda dla rodzica, kiedy dziecko docenia… Żałuje, że nie znam Cię osobiście bo właśnie takimi ludźmi powinniśmy sie otaczać. :*
Uwielbiam sposób w jaki piszesz.
Kiedyś szukałam informacji na temat Waszego domu,żeby Cie nie zadręczać pytaniami i trafiłam na ten post.
Zatrzymałam się, zadzwoniłam do rodziców, powiedziałam, że wybuduję dom tylko wtedy, kiedy tata mi pomoże, że go potrzebuję i bez niego to nie będzie dom tylko budynek… . Budynku nie chcę postawić, bo potrzebuję domu, takiego prawdziwego, jak u Was i czekam na tatę aż może kiedyś wróci z emigracji na tyle silny by mi pomóc.
Dziś post o budowie domu a ja wracam do tego, bo mam sentyment i tęskno mi do taty mojego.Mówią, że matka najważniejsza ale tata jest jej na równi.
Pozdrawiam Cię Julio, jesteś wspaniała osobą i wcale się nie dziwię, że tyle wspaniałych ludzi Cię otacza.
poplakalam się. karmie tu Benia na rekach i mi łzy pociekły..
Mój ulubiony post. Od czasu do czasu do niego wracam i ciągle tak samo wzrusza.
Elu.. To tez mój ulubiony 🙂 ze wszystkich.
Od niedawna czytam od końca blog, to znaczy od najświeższego wpisu, dziś dotarłam do tego posta i …muszę coś napisać, choć pewnie już nie zaglądasz do tych starych komentarzy. Ja też mam takiego tatę. Zbudował mi dom – taki jak chciałam, wymarzyłam sobie, wyrysowałam. Też chudł podczas tej pracy, mam zdjęcie, jak siedzi pod brzozą zasadzoną sporo przed początkiem budowy, brzoza już była spora i dawała cień. Siedzi zmęczony, po kolejnym dniu pracy, w słomianym kapeluszu, starych spodniach i znoszonym podkoszulku. Mój tato kochany. Zbudował mi dom, mieszkam w nim już siódmy rok. A tato od 4 lat ciężko choruje. Niczego już nie zbuduje. Obok domu leżą poukładane kamienie, miał być murek – ogrodzenie, taty ulubione budowanie, taki deser po budowie domu. Nie zdążył. Ostatnio mi powiedział, że chciałby dostać dyspensę od choroby, tak na parę tygodni, zeby móc zbudować ten murek. Teraz ja mu paznokcie obcinam, myję. Napisałaś kiedyś coś takiego, o tym obcinaniu paznokci w szpitalu, to o rodzeństwie było, chyba w liście do synka? Że rodzeństwo będzie się wspierać w opiece nad starymi rodzicami. Tak mi się przypomniało. Poruszające to było, a dziś o tacie przeczytałam i już musiałam napisać komentarz. Tak chyba dla siebie najbardziej. Tak czytam i czytam, dziwię się, że dotąd nie znałam tego bloga. Pozdrawiam cię, jesteś niezwykłą osobą.
Czytam, wszystkie komentarze czytam. nie zawsze mam czas odpowiadać, nad czym niezwykle ubolewam, ale każde słowo jest dla mnie ważne.
a ten post o Tacie jest moim ulubionym. więc dobrze było wrócić do niego wspomnieniami.
Pięknie czytało się Twoje słowa. Tak zgrabnie zebrane w opowieść. niezwykłą opowieść.
I tak się też tego momentu boję.. bo Ci rodzice się starzeją i kiedyś przyjdzie taki dzień..
Z całych sił trzymam kciuki za Twojego Tatę, wysyłam dużo dobrych myśli i kłaniam się nisko w podziękowaniu i z szacunkiem, że taki drugi piękny Tata na tym świecie.
Dziękuję Ci. Spodziewałam się, że odpowiesz, bo po przeczytaniu kolejnych kilkunastu stron Twojego bloga mam świadomość, że jesteś taka właśnie. Zależy Ci na ludziach – zwyczajnie, bezinteresownie – tak to czuję. Bardzo się cieszę, że tu trafiłam. Pozdrowienia serdeczne:)