„Gdybyś miał pozwolenie na to, żeby robić to co chcesz, to co byś robił? Co jest wpisane w Twoje serce?
Co sprawia , że naprawdę żyjesz? Gdybyś mógł robić to co zawsze chciałeś, co by to było?”
J. Eldredge
rzeka. nawet rwąca. kamienie na dnie. na brzegu również. niektóre dosyć duże, nawet na tyle, że można na jednym rozłożyć koc i swobodnie się położyć. lato. słońce zaczyna przechodzić ze wschodu na południe. na skraju mąż ze szwagarem rozpalają ognisko pod kociołek. starsze dzieci grają w badmintona. jest bezwietrznie. czasami delikatnie zawieje, ale w grze nie przeszkadza.
dookoła las. wysoki, stary.
mniejsze dziatwy na brzegu przesiewają kamienie i szukają złota. jest płytko. w najgłębszym miejscu może do kolan.
postawiłam leżak na środku rzeki. stopy mam zanurzone w wodzie. krótkie spodenki i kapelusz z wielkim rondem.
leżak ma drewniane podłokietniki i materiał w bordowo kremowe paski. czytam książkę. musi być naprawdę dobra, bo niesłyszę siostry, która podobno mówi do mnie od kilku minut.
zebrał się delikatny wiatr. ściągam więc gumkę z włosów i pozwalam im oplatać moją twarz i ramiona.
zamykam oczy i nastawiam buzię prosto do słońca. zwiewa mi kapelusz. mój mąż widząc to z daleka, krzyczy – „zostaw, to zadanie dla bohatera!” – i rzuca się w pogoń. kibicujemy mu wszyscy dosyć głośno.
kto chce kawy? a kto zimnego piwa? dla dzieci są lody. lodówka chyba w bagażniku, albo pod nogi z przodu Ktoś przełożył.
podaje siostrze olejek do opalania, a Ona śpiewa piosenkę z radio. cały dzień chodzi za Nią.
dziecie me przyszło się wtulić i zasypia mi na kolanach. zanim przełożę Je na koc, do cienia, delektuję się tym widokiem.
rzeka pod nami wciąż wartko płynie. słońce nie zachodzi nawet na moment. chłopaki robią tamę. dzieci dzielnie im towarzyszą.
a my na tych leżakach plotkujemy o ciotkach.
z papierowych talerzyków znikają pieczonki popijane maślanką.
popołudnie jest leniwe. nikomu się nie spieszy. dzieci nie są absorbujące. ktoś przechodził z psem i zagadał. najprawdopodobniej jest to niedziela.
szczyty najwyższych drzew falują ponad lasem. ktoś zdeptał moje okulary. pal licho, i tak krzywo na nosie leżały.
składamy koce, zbieramy śmieci, gasimy ognisko. dzieci pakują się do auta i wygodnie sadowią.
ja z Adamem postanawiam wrócić do domu na nogach. dopinam lepiej sandałki, narzucam lekki sweter na ramiona.
idziemy.
mąż bierze mnie za rękę.
a Ty? gdybyś mógł robić to co chcesz? gdzie byś wtedy był?
Byłabym na porodówce i rodziłabym kolejne dziecko 🙂 Wszystkiego dobrego, Julio.
O Julia, to jest super !!! Jak to się czyta 🙂
A ja…. włóczyła bym się po Wenecji, zaglądała w każdy kąt i pstrykała foty. Później reszta Italii i może świata 🙂 Ale się rozmarzyłam :*
Zdecydowanie tam gdzie Ty! Ale się rozmarzyłam… Piękny tekst!
pstryk, kawiarenka w Paryżu dzieciorki łapczywie zjadają rogale, mały stolik my z Krzysiem popijamy kawę,wiosenne słońce opala nam nosy
pstryk, plaża długa, błękit wody, szum fal, słychać tylko ten szum i dzieci śmiech, pluszczą się hebanowe stworki a my z brzegu zatapiając stopy w ciepłym piasku, kreślimy na nim serca z inicjałami w środku
pstryk, szczyt, zmęczenie, pot zatrzymuje się na bandamkach, zdejmujemy nosidła, dzieci zasnęły nawet nie wiedzą że dotarliśmy aż tam, pocałunek, gorący.
Pstryk, wkoło drewniane domki, szarlotka na talerzu, karmię Hanie, Krzyś pokazuje Olowi poukrywane za szybami anioły, Lanckorono zamieszkałaś w nas
Pięknie napisane… Mi ostatnio, zupełnie niespodziewanie, spadło z nieba kilka takich luźnych, leniwych ( choć nie beztroskich) chwil i… już za nimi tęsknię!
czytam po raz siódmy … dech zapiera …uff… jeszcze raz i zaraz tu wrócę … siedziałabym na wielkim kamieniu oparta plecami o plecy mojego męża i dzieliłabym ostatnią kanapke z konserwą turystyczną …
Przepięknie napisane…..:-)
Ach..aż poczułam zimną wodę na stopach i wiatr na policzku:) cudnie.. no właśnie a gdzie byłabym ja? podumam nad tym:)
A ja w żałobie…wróciłabym do tego co było 🙁 do pieknych, rodzinnych chwil i obojętne mi czy byłby to nasz wspólny wyjazd na narty, czy na wakacje, czy może wigilia przy naszym stole, obojętne…byle razem!!!
Większość czasu spędzam tak jak bym chciała. Każdy wieczór. I wreszcie, po za bolączkami finansowymi, jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwą kobietą. O wiele bardziej szczęśliwa, niż wtedy, kiedy tych bolączek nie miałam- za to noce nie przespane, nerwicę i depresję. Cudnie napisane. Uściski.
Popołudnie… pralka wiruje miarowo, pies radośnie skacze, mąż śmieci wyniósł. Starsza młodszej coś z wypłaty odpaliła, a młody dziewczynę poszedł odprowadzić… Zerkam zza firanki, niby przypadkiem… Fajne te nastolatki..! Książka dzisiaj pachnie tak intensywnie…Naprawdę żyję!
Czytałam i stanęły mi przed oczami takie nasze rodzinne wypady nad rzekę, kiedy jeszcze byłam dzieckiem. Ta beztroska, zabawa, lepienie babek z piasku, śmiech i sielanka…
W pracowni bym była i lepiła. ;o)
Piękne opowiadanie. Czuję, jakbym tam z Wami była i nogi moczyła w zimnej wodzie.
A ja chciała bym znaleść się na wielkiej łące,
Takiej gdzie nie widać początku ani końca. Leżała bym tak w trawie która to wbija się do nóg i myślała o niebieskich migdałach, tak w ciszy i spokoju…
Oj, będzie chyba w końcu coś dla nas do czytania – Julii Rozumek…………..:)
Podziwiam i trzymam kciuki !
Odpoczywaj i niech maleństwo rośnie pięknie………:)
A.
Ktoś mi ostatnio powiedział, że bloga nie można prowadzić romantycznie. Że sprawny blog musi mieć strategię wyglądać tak i tak. I przez chwilę to uwierzyłam. A potem znalazłam się tu, przertowałam bloga i wiem, że to nie prawda. Że bloga można prowadzic po prostu pięknie. Dziękuję ci.Ola
Byłoby to ni mniej ni więcej, tylko całe moje życie od pierwszego wspomnienia aż do dnia dzisiejszego. Bo zawsze żyłam tak, jak najbardziej tego pragnęłam. Pisałam o tym w Sztuce patrzenia, o tak:
„… bo wiem co jest w życiu ważne. Bo zawsze najbardziej ceniłam wartości. Bo nie pragnę tego, co nie daje prawdziwego szczęścia, a tylko ułudę bogactwa. Bo fiołki tak samo pachniały w moim bajkowym pokoju i obdrapanej klitce licealnej bursy. Bo garść pełna źródlanej wody tak samo gasiła pragnienie, gdy miałam na stopach najtańsze tenisówki i oryginalne buty trekkingowe. Bo wiatr tak samo cudownie targał włosy w naszym rozklekotanym dziesięciolatku i w najnowszym audi.”
Piękny i mądry Twój post
Przeczytałam wpis w środku dnia, tak na szybko … I wpadłam w panikę! Ja nie wiem!!!!! Nie wiem gdzie bym chciała być!!!!
Obraziłam sie nawet sama na siebie troszeczkę… Bo ja zawsze taka niezdecydowana , sama nie wiem o co mi chodzi….
Teraz czytam ponownie. Z jednej strony Filip pochrapuje delikatnie, z drugiej Mąż… Tez nawet delikatnie dzisiaj;) a ja po środku z telefonem w garści….
Przeciez jestem tutaj gdzie chcę:)
Mam ciepłe łóżko, misia pod szyja którego syn mi wcisnal i miłości mojego życia po bokach;)
Czasami szukam daleko, sama nie wiedząc czego …. Gdy najważniejsze mam bardzo blisko….
P. S opis przepiękny 🙂 byłam tam z Wami:)
zawsze tak pięknie piszesz, że jak czytam, to się rozmarzę (albo rozmażę, jeśli łezka się urodni ze wzruszenia!). Przeniosłam się tam z Wami, naprawdę jest pięknie. <3
A.
Cieszę się z tego gdzie teraz jestem bo niedawno jeszcze byl taki czas kiedy z tego miejsca uciekalam…cieszę sie ale nie przestaję marzyć
Zawsze miałam takie marzenie i tam chciałabym być : Dom z wyjściem na taras z widokiem na morze i to nie na byle jakie bo na nasz Bałtyk . Słońce świeci, na stoliku kawa i rogaliki prosto co wyjęte z piekarnika, ja patrzę w dal, w kierunku tafli wody i moich szalejących skarbów. uśmiecham się sama do siebie bo widzę jak córka z tatą potrafi świetnie się bawić. Pies czarny spanielek, towarzyszący nam od lat próbuje dogonić raz Kornelkę, raz swojego pana, śmiechu jest co niemiara, morska woda pryska a ja prawie czuję jej słony smak na policzku, ale cóż to ? to nie woda… to łzy szczęścia….
Och, aż sama zobaczyłam ten piękny widok i poczułam słońce na twarzy!!! Ja pewnie byłabym gdzieś nad morzem z moimi bliskimi i oddawała się słodkiemu lenistwu :))))
Smutno mi się zrobiło, bo niby wszystko mam, a jednak nie do końca wiem, gdzie chciałabym być i co robić gdybym mogła wybrać…a może wiem…ale boję się o tym myśleć. Ładnie napisane 🙂
Budze sie do zapachu jajecznicy i swiezo zaparzonej kawy, Szymek jeszcze spi przy moim boku, pies piszczy pod bramka bo chce do nas na gore…mysle jak to jest mozliwe ze 90 cm czlowiek zajmuje pol dwu metrowego lozka i dlaczego on wiecznie odkryty…mysle, patrze i nie moge uwierzyc jak nam udalo sie stworzyc cos tak pieknego, te blond krecone wlosy, ten usmiech przez sen, ta porcelanowa skora. Laskocze jego stopki a on tylko na drugi bok sie przekreca, oczy ani drgna. Wstaje po cichutku, ide zeby umyc a on jak na zaprogramowany krzyczy 'MAMO< MAMO' wracam, oczy wielkie niebieskie patrza na mnie, malutki paluszek pokazuje poduszke obok jego i slysze ,mama tutaj' wiec lezymy i czekamy az tata sniadanie przyniesie….taki poranej niedzielny…taki zwykly-niezwykly.
A ja ? Ja pewnie poszłabym na spacer, do lasu, posłuchać śpiewu ptaków, otulić się zielenią, w niebo bym patrzyła i w chmury co je wiatr po niebie pcha w nieznane.
Zerwałabym kwiat co przy leśnej dróżce rośnie i za włos blond Małej bym wsadziła.
Tak dzieci też bym chciała mieć przy sobie wtedy. I męża, tak męża też. I za rękę bym go mocno złapała. Wtuliłabym się mu w ramiona. Biorąc dwa głębsze oddechy, poczułabym się szczęśliwa.
Szkoda, że nie możemy wszyscy napisac, że chciałbym/chciałabym byc tu gdzie jestem…
Ja gdziekolwiek byleby z dziecmi i uśmiechniętym mężem, niespiesząc się…no i jeszcze słoneczko bym zamówiła…no dobra i jeszcze jakieś pyszne jedzonko, które zrobiłby dla mnie mój mąż;p
Pozdrawiam ciepło i życzę wszystkim by jak najczęściej byli jak najbliżej miejsca, w którym chcieliby byc:)
Ha! i tam nie byłoby cellulitu:)
Jest sobota, wszyscy jeszcze spia – ja siedze z parujaca kawa i obserwuje mgle za oknem – zapowiada sie cieply dzien mimo wczesnego marca jest cicho, tak cicho ze slysze wlasne mysli i ta mgle ktora uwielbiam od kiedy tu mieszkam
ide do kuchni i przygotowuje owsianke dla wszystkich – Dla W z cukrem dla Amelki z dodatkiem cynamonu dla mnie Filipa i Julka z sola . Nagle gwar na gorze wszyscy wstaja , kolejka do lazienki kazdy cos chce kazdy o cos pyta , siadamy do stolu i ten gwar nam towarzyszy w planowaniu dnia ktos chce do muzeum ktos do parku ktos na zakupy
postanowione – jedziemy kilka kilometrow od domu – jest targ gdzie kupujemy warzywa i owoce – kazdy cos dla siebie, wachamy ogladamy az laduja w koszyku a potem w samochodzie, potem muzeum – taki mix wszystkego- sa sale z instrumentami, ze sztuka afrykanska , male oceanarium i pyszna kawa w kafejce na gorze, jeszcze tylko kilka gadzetow ze sklepiku z pamiatkami i wyruszamy na spacer przez park wiatr owiewa nam twarze przyodziewa w rumience az zimno wygania do domu a tam
robimy salatke i szybka zupe warzywna z cieplymi rogalami, potem szachy i poker, przegrywam jak zwykle, siadam wiec na sofie zawijam w koc i czytam, kolejny kubek kawy w rece jest blogo, potem zwyczajnie domowo trzeba pozmywac ogarnac powoli bez pospiechu dzieci pokapac i znowu cisza tylko mgly porannej brak , siedzimy z W i wybieramy – film czy ksiazka – dzisiaj film – najlepiej francuski o listonoszu albo ”wino truskawkowe” i wino do tego i orzechy i resztki salatki co z obiadu zostala , potem tylko cisza opiewa nas koldra i ksiezyc sie wprasza przez okno
jutro nowa sobota – jaka bedzie? nie wiem ale bedzie nasza
I tam wlasnie chcialabym byc, gdzie teraz jestem – bo z Nimi
Cytujesz/ czytujesz Eldredge’a? 🙂 Pamiętam, jak czytałam kiedyś na krótkich wyjazdowych rekolekcjach mojej grupie dziewcząt fragmenty z „urzekającej”. Słuchały z wypiekami, dopytywały się co dalej, i tylko szkoda, że dziś wiele z nich marnuje swój czas. A ja żyję, nadal jestem tą którą chcę być, i małżeństwo i macierzyństwo w tym pomaga. Kalina Jędrusik dla Kabaretu Starszych Panów śpiewała „Dla ciebie jestem sobą, i chocto tak mało jest, nie potrafię być przed tobą nikim więcej. Sztuczny wdzięk odbierasz słowom, czynisz zwykłym każdy gest. I znów jestem tą tysięczną wśród tysięcy. Tak mi z sobą nie do twarzy, tak powinnam siebie kryć, ale kiedy na mnie patrzysz już nie umiem inną być.” I to takie moje, bo czasami chciałbym czuć się najbardziej wyjątkową we wszechświecie, ale sobą jest być najlepiej. Całymi dniami humory brzdąca katalizować, a wieczorami wtulać się w męża plecy, nawet gdy wolę, żeby to on mnie przytulał. I porządku w domu nie mieć, ale czas dla nich zawsze. I denerwować się najpierw, żeby potem móc łapać te chwile i prosić „chwilo trwaj…”
Karinko, nigdy nie czytałam, znam tylko cytat. a polecasz?
słowa Jędrusik piękne. nie znałam.
Eldredge’owie, a właściwie ich książki („urzekająca” „dzikie serce”, „pełnia serca” to taka chrześcijańska motywacja do życia w pełni, bycia szczęśliwym, odkrywania w człowieczeństwie nowych barw, z mocnym odwołaniem do Biblii. Ogólnie często polecam, ale nie każdemu;-). A Kabaret Starszych Panów to moja miłość, i muzyka i teksty. Niektóre zabawne, inne liryczne, jeszcze inne do przemyślenia. Wasowski i Przybora na piedestałach u mnie, jak u ciebie Myśliwski;-)
zaraz mi się marzenie życia spełni w stu% i w tym marzeniu chciałabym być. bardzo.
tylko się boję, żeby było potem o czym marzyć 😉 ale ponoć „Polak potrafi”
a ja chciałabym leżeć na działeczce, synuś bawi się z tatą, a ja z książką w ręce, a z radia leci: http://www.youtube.com/watch?v=RBumgq5yVrA
Gdziekolwiek, wszędzie, tam gdzie moja Mamusia, bo już Jej nie ma. Tęsknię :(((
Tak,bardzo,bardzo dziękuję Tobie za ten blog.
Witam Cię serdecznie!
Mam pytanie, skad masz butelki, w ktorych sa tulipany?
Witam, to są wazony z ikea – te duże, a te mniejsze ze sklepu internetowego Scandiloft.
Pozdrawiam