Bywają rzeczy, miejsca, zjawiska, które każdemu są dane. Bez względu na wiek, region urodzenia, kolor skóry i wyznania. Taki na przykład poranek.
A poranek daje szansę. Każdy jeden. Bez wyjątku.
Nie ma poranków, które nie ofiarowują nam nowej drogi, nowych możliwości, ale przede wszystkim nowych wyborów.
Każdego ranka możemy powiedzieć sobie, podnosząc powieki – basta!
I pamiętać, aby wypowiadane słowo wydobywało się z nas z zacięciem, przekonaniem, pewnością…
Aby wydobywało się donośnie i z siłą która poruszy każdą cząsteczką naszego ciała.
Aby owe „basta” sprawiało wrażenie, że jest rozkazem z innych niż nasze usta i nie mamy możliwości z tym dyskutować czy wnosić sprzeciwów…
Potraktujmy to jako swój własny, wewnętrzny rozkaz.
Jak na wojnie, na której dopiero gdy widać możliwość poniesienia klęski, sięgamy po swoje pokłady największej siły.
Twoje wnętrze to nieraz taka właśnie wojna. Wojna, w której nieustanna walka twojego zniechęcenia, złości, zirytowania, rozgoryczenia potrafi trzymać ostrze szabli przy samej grdyce.
Wtedy wstajesz i mówisz – basta! Łapiesz te szablę, choćbyś miał zranić dłoń i odpychasz od siebie przegraną.
Pamiętaj, na tym polu walki jesteś sam. Tylko Ty jesteś swoim wrogiem.
Wystarczy wygrać walkę z samym sobą.
Zanim zaczniemy walczyć na wojnach innych i bitwy innych rozgrywać, przede wszystkim wygraj swoją.
Powiedzieć basta temu na co wpływu nie mamy.
Basta idealistycznym oczekiwaniom.
Basta czarnym wizjom.
Basta czasowi, który popędzamy.
Basta zazdrości.
Basta wymaganiom.
Basta konsumpcji.
Basta temu, co nas niepokoi, a daleko przed nami.
I małostkowości basta!
Pretensjom, złośliwości, lenistwu i przepracowaniu.
Basta temu co nas gnębi!
Postawić stopy o poranku przy łóżku. Początkowo podnieść powieki.
I dać porankowi szansę.
Na życie i jego dla nas dobroci.
Dać porankowi szansę na chęci, na wiarę, na nadzieję, na dobre myśli zamiast złych.
Nie znam łatwiejszej, a zarazem trudniejszej wojny, niż zamiana złych myśli na dobre. Oszczerstw na słowa poczciwe. Zamianę zniechęcenia na chęci. Brak nadziei na pewność.
Ale kiedy pomyślisz, a przede wszystkim uwierzysz, że każdy poranek daje Ci tę szansę…
Na inną minę, na inny ton, na inną odpowiedź, na inne w głowie myśli.
Poranek daje szansę na wdzięczność. Choć to wieczór częściej myśli takie przywołuje.
Poranek jest tym, który nas popędza.
Ale czyż trzeba czasu aż tak wiele, by powiedzieć sobie krótkie, donośne – basta!?
I potem w ciągu dnia, się do tego odnieść?
Niech te poranki na darmo nie idą… Bo przecież w nieskończoność iść nie będą…
Tak, spokoju nam trzeba, nadziei, wiary w siebie i pogodzenia ze sobą samym, no i… miłości zarówno do siebie, innych, ale i tego co za oknem, tuż obok… „Żyliśmy i żyjemy w paskudnym świecie. Czy jednak wystarczający to powód, byśmy wszyscy spaskudnieli?” (cytat niedokładny za A. Sapkowskim) Dziękuję Juliś, to takie budujące, wiedzieć, że nie nie jestem sama w takim właśnie myśleniu i stawianiu granic sobie przede wszystkim. Serdeczności jesienne, choć listopad szeleści potężnie melancholią…
Z przekonaniem, że dzisiaj będzie dobry dzień i basta :*
Miłego dnia
Ależ mi to było dziś potrzebne ….