odmierzałam długość tych sznureczków i ucinałam. potem zawijałam do tych zakładek książkowych.
była 23-cia. Leciał na Kulturze fajny film. Czasami na niego zerkałam.
Za stołem przy komputerze siedział On. Jak zwykle obok ta łapka na muchy, bo On na te muchy poluje nieustannie..
i naraz mówię do Niego..
– popatrz, czas tak szybko płynie. za chwilę Ktoś z nas zostanie sam.
– taka kolej rzeczy Puszku, to będzie straszne..
potem cisza..
a ja już w tych myślach zostałam..
bo choć człowiek na starość się zrzędliwy robi, wady tak mocno się potęgują i te pary już wiekowe co rusz w sprzeczki wchodzą.. to przecież człowiek się od siebie uzależnia. i choć złości go u drugiego, że butów do szafki nie schował, że cukierniczki nie zamknął i ciasta nie przykrył, to żyć samemu już się nie będzie dało. nie będzie się chciało.
przecież przeżyć z kimś całe życie. słyszeć jak do domu wchodzi, sandały ściąga, ręce myje, kawę robi, szlauch po podwórku ciągnie..
i przecież jak to wtedy..
gdy już wiekowa tu wejdę i Jego nie będzie. jak ja piec włączę i czy zapamiętam ten dzień w którym śmieci wywożą..
usiądę nadal na swoim krzesełku, by ten z widokiem na okno zostawić Jemu. choć Jego tam nie będzie.
będę łyżką przekładać twaróg z rzodkiewką na swój talerzyk i nie będę miała już Komu powiedzieć – nie jedz ze wspólnej miski, przełóż sobie.
nigdy tych drzwi nie otworzy. ani w nocy, ani po weekendzie.
pogaszę wszystkie światła wieczorem. po schodach na górę wolno wejdę. położę w łóżku. a obok już nikogo nie będzie. i czy wtedy zasnę.. nie wiem. kręcić się będę albo płakać w głos… a może cicho, bo starość nas na to przygotuje. na taki dzień.. gdy z pogrzebu człowiek wróci. sam. do tego domu wróci sam. drzwi zamknie a tych drzwi On już nie otworzy.. ani chwilę po Tobie ani później, w wieczornej porze..
i tak naprawdę nic się już nie będzie chciało i nic sensu nie będzie miało. w tym domu pełnym pustki i ciszy. bez Niego, co już wtedy będzie o lasce chodził po tych wszystkich upadkach crossowych.
tylko ta laska zostanie gdzieś w kącie. może tam, przy drzwiach, koło tej szafki na buty. tak oparta jakby zaraz miał po nią wrócić..
a On już po nią nigdy nie wróci…
a może to będzie tak, że ja po sobie tę laskę w kącie zostawię.
może On z tego pogrzebu wróci. usiądzie na tym krześle naprzeciwko okna i z miski na talerzyk sobie twaróg przełoży.. tak jakbym tam nadal siedziała i o to marudziła.
zaśnie na pewno na fotelu przed telewizorem i nie będzie czuł potrzeby by do sypialni iść.
samemu na tę pustą górę.
i czy dzieci przyjadą Mu coś pomóc.. Czy Tosia pranie Mu posegreguje, czy fasolkę jego ulubioną zrobi i w słoikach zagotuje. Muszę Ją tej fasolki nauczyć gdy dorośnie.
nie będzie się już złościł, że światło zostawiam zapalone, że te wszystkie ważne papiery i rachunki Mu co rusz sprzątam i nie może przeze mnie znaleźć..
a może wtedy właśnie będzie zostawiał to światło zapalone, tak jakbym nadal była..
czy w tym domu pustym się nauczy żyć..
i jak po stypie opowie mi jak było?
pewnie jak wróci to będzie chciał mi opowiedzieć, bo zapomni, że mnie już nie ma.
a czy te kwiatki będzie pamiętał podlać, czy uschną całkiem..
czy będziemy do siebie mówić w głos gdy już Któregoś z nas nie będzie..
w ten pusty dom.. opowiadać sobie dzień, albo co u dzieci..
te drewniane ściany będą wszystkie słowa spijać..
dziecięcy gwar, młodzież, spokój, poważne rozmowy…
pod koniec jedną samotną duszę, która spać do pustego łóżka pójdzie..
wyłączyłam telewizor, postawiłam koszyczek z zakładkami na stół i zza monitora pokazałam mu ułożone z dłoni serce..
dziś nasze drzwi otwierane i zamykane są milion razy. dzieci trzaskają, nie mogą domknąć tymi małymi łapkami, zostawiają na oścież otwarte i te muchy lecą.. No różnie.
a wieczorem te drzwi otworzy On. ja tu będę. i położymy się razem spać.
czyś Ty do reszty zwariowała kobieto, ja tu pracuję…. zwolnią mnie jak tak dalej pójdzie i chlipać będę przed ekranem.. no tak człowieka wzruszeniem rozbrajać, to się nie godzi… bo ja dziś pokłócona z moim Onym… i tak mi ciężko, bo my też taką rozmowę mieliśmy.. i On powiedział: ,, ja przecież będę przy Tobie, w powietrzu, w drzewach, będziesz mogła do mnie mówić, a ja będę słyszał… a jak będzie odwrotnie, to mówić do Ciebie nie przestanę, będę Tobie wszystko opowiadał, bo płyniesz w mojej krwi….” bo Wiesz, te 15 lat temu, jak zaczęliśmy ze sobą chodzić, lat 16 i 17 mając,to zrobiliśmy ,,braterstwo krwi”: ciach nożem jedną i drugą dłoń i połączone.. i tak nam już zostało. I mi się teraz przypomniało. A On pracuje ciężko dla nas i rozmawiać nie może… no zwariuję chyba….
I ja wczoraj taką rozmowę miałam… Twoje wpisy zawsze w punkt. Jesteśmy rok po ślubie a ja zapytałam co będzie jak ktoś z nas zostanie sam… Ktoś powie, że kusimy los, ale wydaje mi się, że uświadomienie sobie, że takie jest życie spowoduje, że jeszcze bardziej pokochamy, jeszcze bardziej przytulimy wieczorem i jeszcze mocniej docenimy to co mamy tu i teraz. Dziękuję za ten wpis, dziękuję za bloga. Dzisiaj zamówiłam książkę i czekam z niecierpliwością. Poprosiłam o dedykację – ostatni dzień, więc jestem cała szczęśliwa, że mi się jeszcze udało. Ściskam mocno i pozdrawiam Was. Obyście razem dotrwali do najpóźniejszej starości.
Julka …piękne ! Składam ręce w serce i wysyłam do Ciebie kochana :*
Julka, z całego serca życzę Wam, by to było dopiero w stareńkiej starości… Byś miała czas nauczyć Julkę, jak zrobić fasolkę… By On jeszcze długo denerwował Cię wyjadaniem ze wspólnej miski…
Dobrze napisane… tak że skłania do podobnych przemyśleń a mnie to chyba nawet do tego żeby wrócić dziś i nie buczeć o te szklanki na blacie i koszulkę na krześle bo kto wie może kiedyś mi tego zabraknie…
Wiesz Julka ja tez czasem o tym myślę i serce mnie boli, bo jak umrzeć to tylko z nim za rękę obok siebie, inaczej nie dam rady. Zawsze się ze sobą „sprzeczam” kto pierwszy, on mówi,że on pierwszy musi, bo tu beze mnie nie da rady ja mu to samo. Codziennie wieczorem czekam aż wróci z pracy, codziennie rano wącham zapach perfum, których woń unosi się jak wychodzi z pracy, są tak bardzo Jego, tylko on ubrany w ten zapach tak ładnie pachnie…
Kilka dni temu oglądaliśmy film w moją ulubioną Rachel McAdams, po pierszych 15 minutach filmu zmarła tam, matka,żona… Siedzimy razem ja jak zawsze moje nogi na Jego i łzy mi lecą, poszłam spać nie mogłam filmu dokończyć, zbudziłam się kiedy wchodził do pokoju i kładł się obok, przytulił mnie i mówi: „Miśka nie umieraj nigdy” znów się popłakałam…
Jakbym swoje myśli czytała. H z tym wyjadaniem z miski tak samo i z miejscem przy stole by okno widział i rachunkami co mu zawsze posprzątam a on miał swój nieład – przecież.
A przy okazji…na książkę coś doczekać się nie mogę a tak bym już chciała po ze szpitala wyszłam i leze bezczynnie to by mi tu się przydała. Buziaczki Jula
O teraz to mój ulubiony wpis u Ciebie. Ja też często zerkam tak ukradkiem na mojego Męża i myślę o tym co będzie… tak bardzo nie chciałabym Go przeżyć, a z drugiej strony tak bardzo nie chciałabym Go zostawić samego.
Ja Mu zabraniam! Raz na jakiś czas zabraniam, mówię że sama to jakby pół mnie zostanie, jakbym jedno oko rękę nogę miała. Śmieje się ten chłop mój i wzdycha tylko ” Ty Malina to już chyba nie zmądrzejesz”. A bo to Ja madrzejszs muszę być? Już wiem że kłótnia w markecie może być tęsknotą skarpety .na, pod, koło stołu mogą być tęsknotą.brak mawigacji, ale się nie spyta jak jechać bo On wie mogą być tęsknotą.Oceanem jej te wszystkie chwile gdy splatają sie Nasze dłonie.Na takie coś we mnie zgody nie ma!
i ja łzy w oczach mam.
ale dlatego, że mój niemąż żyje, ale jakby nie żył.
nie jesteśmy ze sobą od niecałego roku, choć tak naprawdę on nigdy ze mną nie był… pewnie mnie kochał, ale nie można się z nim związać, prawdziwa bliskość jest z nim niemożliwa.
i ja również się jej panicznie boję, ale nie kłamię patologicznie, nie odcinam się jak gdybym nie istniała.
wiele rzeczy źle robię, prawdopodobnie dość paskudny ze mnie człowiek, ale jedynym moim przewinieniem w tym akurat związku było to, że się na niego w ogóle zdecydowałam…
w pokoju obok, w łóżeczku, śpi mała dziewczynka, a ja siedzę i się boję.
mam dach nad głową, mam co do garnka włożyć, z własnego grobu uciekłam, a boję się, że nie będę miała komu zrzędzić i do kogo mówić patrząc na drzewa i niebo.
no, to czas się wziąć za odkurzacz i ścierki, bo samo się nie zrobi!
a bliskości nauczyła mnie córeczka. trudna to była lekcja, ale najważniejsza w moim życiu.
buziaki dla Ciebie, Julko 🙂
Jejku… Dokładnie wczoraj wieczorem o to się modliłam: żebyśmy do późnej starości mogli być razem. Nierozdzieleni. Szczęśliwi. O ten DAR prosiłam, tę łaskę oglądania naszych dzieci, wnuków, może nawet prawnuków… dzięki Julka za ten wpis… Wzruszyłam się.
Idź Ty! Siedze i rycze, a moje ciążowe hormony nie pomagaja. Jeszcze się trzymalam do momentu usypiania przed TV – u nas to samo i sie ciagle o to wściekam, że ja na gorze w sypialni a on przed TV i zawsze uśnie zamiast do sypialni dojść. Ja nie wyobrażam sobie być sama, nie wiem, czy znalazłabym w sobie siłę…
A ja wieczorem taka zagniewana chodziłam… A On mi rano te kwiaty do łóżka przyniósł… Bo to 15 lat dzis mija jak jesteśmy ze sobą… A ja zapomniałam… Ja wlasnie ja zapomniałam… No i jeszcze miałam czelność wczoraj sie fochować… Ale dzis nowy dzien wstał… On uśmiechnięty… Ja zaspana… Dzieci przekochane… Słońce świeci… Ptaki śpiewają… Julio zawsze trafiasz z tymi wpisami… Obyście tak razem długo długo byli aż do starości!!!!
Oby doczekac tej starosci, teraz tyle chorób, nieszczesc wojen, że ja raczej boje się czy zdążę odchowac dzieci, pomóc jak najdłuzej, oj a ty Julka martwisz się starościa, ja nie potrafie byc taką optymistka w dzisiejszych czasach 🙁
Kasiu, każdego dnia drżę o to by nikomu z nas się nic nie stało. boję się wypadków, raka..
chciałabym dożyć jak moje dzieci będą zdawały prawo jazdy..
ale akurat wtedy pomyślałam o starości..
kiedyś pisałam coś podobnego..
http://www.juliarozumek.pl/bo-tak-to-juz-jest/
cudny wiersz, tak pod ten post:
Śmierć jest niczym.
To tak, jakbym się wymknął do sąsiedniego pokoju.
Jestem wciąż sobą i Ty jesteś sobą.
Czymkolwiek dla siebie byliśmy, tym jesteśmy nadal.
Nazywaj mnie moim dawnym imieniem, mów do mnie tak, jak zawsze mówiłeś.
Nie zmieniaj tonu, nie przybieraj na siłę poważnej i smutnej miny.
Śmiej się; tak jak zawsze śmialiśmy się z żartów, które bawiły nas oboje.Baw się, uśmiechaj, myśl o mnie.
Módl się za mnie.
Niech moje imię zawsze będzie wymawiane zwyczajnie, bez śladu cienia.
Niech wypowiadane będzie bez nacisku, bez cienia żałoby.
Życie znaczy to samo, co zawsze znaczyło.
Dlaczego miałbym zniknąć z twojego serca, skoro zniknąłem tylko z oczu?
Czekam na ciebie, tylko przez krótką chwilę, aż przyjdzie twój czas.
Jestem gdzieś blisko, pamiętaj.
W sąsiednim pokoju, lub tuż za rogiem.
Wszystko jest w porządku.”
H. Scott Holland
Tutaj napisz komentarz…
Mnie takie myśli nachodzą często… zbyt często chyba ostatnio… jakby bez powodu, bo normalnie życie się toczy… czasami myślę sobie, że nie warto się złościć, bo tracimy siebie w tym napięciu, tracimy cenne chwile bycia ze sobą… a kiedyś będziemy za sobą tęsknić niewyobrażalnie… i może mówić do siebie na głos też będziemy, żeby nie myśleć, że Drugiego już nie ma…
boję się, że ten czas przyjdzie za szybko… że któregoś z nas zabraknie zanim starość nastanie…
Dziękuję Ci. <3
bo im więcej lat nam przybywa, doceniamy życie i jego, niestety, kruchość. tak to już jest.
Pięknie to napisałaś… Ja tez często myśle o śmierci i czy dam radę, mamy dużą różnice wieku, więc napewno zostanę sama w tym domu.. I tylko te drewno bedzie wszystko wiedziało.. A wiesz moje dziadkowie bardzo sie kochali, nieśli miłość swoją przez lata, a na końcu życia gdy babcia odeszła dziadek nie dał rady sam.. Tez odszedł po miesiącu.. Mimo wszystko to jest pięknie odejść tak razem, razem wstąpić do innego życia.
To chyba najpiękniejszy tekst o miłości jaki czytałam…
Ojj takie rozkminy mam bardzo często zwłaszcza że ostatnio potraciłam kilka bliskich mi osób. I generalnie jestem zdania, że w momencie, kiedy zdamy sobie sprawę, że jesteśmy tu tylko na chwilę, dopiero zaczynamy w pełni żyć. gomuummygo.blogspot.com
Wzruszam się, bo o swoim Ukochanym Mężu myślę. Ze tak długo musieliśmy na siebie czekać. I że od razu wiedzieliśmy, że to JUZ. A potem tesknilismy, gdy trzeba było do pracy na 8 godzin iść. A na te imieniny w przyszłym tygodniu zażyczyłam sobie tylko jednego: czasu z Nim właśnie… Piękny post.
Tak samo mam na imię i takie samo życzenie imieninowe… Już wczoraj spełnione… Pozdrawiam i spełnienia marzeń 🙂
A ja Wam życzę .. aby tak to wyglądało.. W dzisiejszej dobie gdzie wokół tyle cierpienia, chorób to niestety prawie nierealne..
Wiem.. Niestety z własnego doświadczenia.. Mam 30 lat i walczę o każdy dzien .. O każda chwile .. Bardzo chciałabym aby było ich jak najwiecej ale to nie ode mnie zależy .. Staram sie, robię co mogę ale to i tak gdzies tam zapisane ..
Także jeszcze raz .. Obyście mieli tyle szczęścia w tym zyciu ze to wszystko bedzie takie spokojne, ułożone..
Bez cierpienia i bólu – który teraz praktycznie wszystkim towarzyszy.
dawno temu, kiedy postanowiliśmy „zostać razem, na zawsze” z moim mężem – powiedział do mnie – musisz wiedzieć, ale pochodzę z rodziny rakowców. Zmroziło mnie, lecz pomyślałam – lepiej te lata spędzic razem, nie ważne, ze może i krótszy nam będzie żywot. Ważne jest tu i teraz, cieszmy się, nie martwmy się na zapas
Widze ze mialabym te same problemy. 😉 czasem tez mnie takie mysli nachodza, szczegolnie jak slysze o tym ze ktorejs znajomej umarl maz. Jak ja bym z tym piecem dala rade (teraz mam jeszcze tate ale On wiecznie zyc pomagac mi nie bedzie), smieci to by nas przysypaly, samochody stanely by w polowie drogi (bo ja nie wiem jak sie wlew otwiera, a tu jeszcze trzeba pamietac o tankowaniu i ubezpieczeniu), no i jak wychodzim cala rodzina to ja nie biore kluczy bo on zawsze ma i pamieta zeby zamknac dom. I rano przed praca bierze nasze sniadania, wklada dziecko do fotelika, wyjezdza przed brame…. A ja tylko wychodze i wsiadam… :/ no zginela bym jak nic.
Jak czytam Twoje posty przenoszę się w inny świat ;))
No i nie wytrzymałam… polały się łzy. Piękny tekst Julii, niesamowity wiersz. Dziewczyny czytać Was to niesamowita uczta. Dziękuję, że przywracacie wiarę w ludzi. Życzę nam wszystkim szczęśliwego zakończenia 🙂
Droga Julio!
Tak sobie czytam książkę Twoją, pochłaniam każde zdanie i wers… Tyle słów pięknych, mądrych. Aż zaczęłam się martwić, że za prędko skończę, ale pomyślałam, że przecież będę wracać i czytać od nowa i od nowa… bo choć książki różnych autorów sobie czytam, to od tygodnia mam nową ulubioną pisarkę Julia Rozumek się zwie 🙂
Dziękuję za książkę, to drogowskaz na życie w zgodzie ze sobą, miłość do najbliższych. Cieszę się, że trafiłam na Twój blog ze dwa lata temu i z przyjemnością tu zaglądam. Wpis dzisiejszy majstersztyk, nie pierwszy zresztą 🙂
Pióro pierwsza klasa:)
Och Julio, zatracam się w Twoich wpisach….Teraz gdy trzecie szczęście noszę pod sercem, 16 wspólnych lat zaraz stuknie, wspólny dom, dzieci, każdy dzień to wiem jak cudowne mam życie i dziękuję za nie każdego dnia. I złapałam się dziś rano na tym, że dzień będzie piękniejszy bo mój mąż niespodziewanie rano się krzątał w kuchni zamiast być w pracy, ot wcześniej na urlop poszedł 🙂 I serce od razu mam radosne bo on tuż obok domek narzędziowy buduje i taki zadowolony. I z nadzieją w sercu proszę by takie chwile jak najdłużej się nam zdarzały choć już kiedyś o mały włos straciłabym tą najdroższą mi osobę…i nie wyobrażam sobie przeżywa tych emocji raz jeszcze. Nic nie może przecież wiecznie trwać. ..ale będę w swej głowie celebrować i wydlużać te najpiękniejsze wspólne codzienności. Dziękuję Ci za ten tekst, ach jak Ty piszesz…!
Wiesz Julio, ja się tego właśnię boję… chyba tylko tego. Śmierci, choroby, starości i jeszcze złych ludzi, takich złych co Ci śmierć zadać mogą. Czasem się zastanawiam, jak to będzie gdy będziemy już starzy, tacy u schyłku ze świadomością że ku końcowi zmierzamy. Czy będzie tęsknota za młodością, czy strach, czy żal że wszystko najlepsze dawno już za nami? Czy będzie się zasypiało z myślą, że jutra może nie być? Chociaż jutra może nie być i jutro…
Od dzieciństwa wierze w prawdziwą miłość,ponieważ byłam jej świadkiem. Moi prqdsiqdkowie kochali się szczerze również na starość.dzidziudiowo wspominał ze nie miał butów ani pieniędzy żeby się z babcia ożenić i musiał czekać aż trochę grosza zarobi.umarli on w wieku z93 lat a ona 87. Dziadzius 9 dni wcześniej, bo przejął się agonalnym stanem babci. Zawsze mówił ze bez Niej nie chce żyć…
Tak by było najlepiej i tak powinno być,że odejdziemy z tego świata jako staruszkowie. Wszystko poukładane. Dzieci same sobie radzą. Jesteśmy na emeryturze.
Ale często uderza mnie taka myśl (tak, uderza, bo jak sobie o tym pomyślę, to jak obuchem w głowę), co by było gdyby ten koniec nadszedł szybciej. Zbyt szybko, kiedy nie jesteśmy w ogóle na to przygotowani. Kiedy spotyka nas to w najmniej oczekiwanym momencie…
….Mąż wraca z pracy. Bardzo się spieszy, bo jutro wszyscy razem pojada nad morze. On, Ona i Córeczka ich czteroletnia. Cały rok czekali, by pojechać na wakacje, pobyć razem, odpocząć. Myśli sobie o domu, że żona już pewnie walizki na korytarz powyciągała, trzeba spakować cały bagażnik, auto sprawdzić przed trasą, zatankować. Mała już się doczekać nie może, na pewno pakuje kąpielówki, klapki, koc ulubiony. Ale będzie fajnie tato! Mówiła wczoraj.
Jeszcze raz próbuje zadzwonić do Niej, ale bez skutku, nie odbiera. Może wyszły na chwilę z domu…może telefon ściszony…
Już na parkingu widzi auto rodziców…hmm przyjechali na pewno wnusię pożegnać, soczki i serki na drogę przywieźli.
Wchodzi…
…mama zapłakana..
..synu twoja Żona..jechała do nas po Maję…był wypadek…zderzenie czołowe…nie miała szans….
Juliś, Twoja książka dotarła! Dziękuję za piękną dedykację. I wiesz, jak mi się miło zrobiło, gdy aż cztery swoje komentarze w niej znalazłam. Bo czasem myślę, że może ja głupoty wypisuję… A tu takie wyróżnienie. Od razu musiałam przeczytać kilka Twoich tekstów mojej koleżance, która akurat u mnie gości. Jej komentarz jest taki: „Świetnie dziewczyna pisze!” A to polonistka. Tak wspaniała jak Twoja siostra.
A Twój dzisiejszy post bardzo mi był potrzebny. Bo jakoś ciągle ostatnio wkurwa mam na mojego męża. Że gary źle domył, że pranie źle powiesił, że dziecku skarpetki nie pod kolor założył, że jak herbatę robi, to na blacie porozlewane itp. Na szczęście ja z tych, co to głośno nie wypowiadają swoich pretensji, bo nie chcę go zranić, ale złe myśli w głowie mej się kłębią. A on przecież na te złe myśli nie zasłużył. Bo go bardzo kocham. I tyle lat na niego czekałam. A teraz nie doceniam. Skąd to czepialstwo w naszej babskiej naturze? Że takie pierdoły nas do szału doprowadzają? A przecież nie wiadomo, ile nam czasu pisane… Dziękuję, Juliś, za ten post. Postaram się kochać bardziej i z większą wyrozumiałością. Uściski :-*
Te pierdoły – no właśnie mam to samo i sama się ganię, że dlaczego ja taka upierdliwa jestem. Kiedyś pracowałam z koleżanką Sylwią, jej mąż pracował jako kierowca tira i rzadko bywał w domy, kilka dni w miesiącu. Sylwia nie znosiła gdy jej mąż rozrzucał wszędzie swoje skarpetki i ciągle go za to ganiła. Potem mi jednak powiedziała, że już dała spokój, bo mąż tak rzadko w domu bywa, że szkoda się jeszcze kłócić – szkoda życia na kłótnie o takie pierdoły.
U Pana Boga nie ma przypadków…
Parę lat temu szukałam szafy dla mojej córki Tosi:) i tak już zostalam w Twojej pięknej, mądrej i pełnej miłości szafie Droga Julio.
Ps. Każdy kolejny rozdział Twojej książki popycha mnie do czegoś dobrego.
Dziękuję, że jesteś.
my z mężem już kilka razy ,,ustalaliśmy,, że w trumnie razem będziemy leżeć!
Często miewam takie myśli, drżę o męża, o dzieci, o rodziców i siostry.Boję się że wszystko takie piękne mam mogę stracić. I uświadamianie sobie tego że życie jest ulotne jest ważne, pozwala docenić to co wydaje się spowszedniałe i oczywiste. Ale ni można zatracić się w tym strachu i myślach, żeby ten strach nie uniemożliwił nam czerpania radości z tego co mamy.
Oj Julka Julka… potrafisz doprowadzić do łez, ale … nie da się tego Ci nie wybaczyć 🙂 <3
Dreszcze mam Julia i lzy na policzkach… Tez o tym mysle nieustannie. Znów Taty wiersze jakos mi sie wpasowaly w ten natroj, temat, jakze delikatny i wrazliwy, przez Ciebie poruszony. Pierwszy nostalgiczny nieco:
Henryk Rusicki
”Przechodze obok cmentarza”
Codziennie gdy ide
obok cmentarza
zanim slonce wstanie
czuje na sobie
ich zamkniete oczy
siedza na malych laweczkach
trzymajac w palcach
mocno zniszczone rozance
resztkami zalobnego kiru
poleruja zlote litery
na wielkich nagrobnych tablicach
podlewaja kolorowe chryzantemy
i rozmawiaja
w sobie tylko znanym jezyku
spokojni szczesliwi
nie znajac pospiechu
czasem z Nimi przystane
usmiechne sie
wyszepce
wieczny odpoczynek…
A na otarcie lez:
”Moj swiat”
Cudownym zyciem
wypelniasz cala moja przestrzen
otwierasz wnetrze
zlotym kluczem milosci
przynosisz
zapach najpiekniejszych kwiatow
i wiosenna radosc skowronka
lagodym biciem serca
budzisz chwile natchnienia
Twoje oczy
zagladaja w glab duszy
a usta mowia wszystko
co pragne uslyszec
Kocham Ciebie
i caly Two swiat.
Sciskam mocno.
tyle ostatnio zawirowań miałaś, szalonych dni z tą książka, a tu taka nostalgia………Ale my baby tak mamy, ze się myśli, myśli i nawet wymyśla. pozdrawiam .
Ernest Hemingway powiedział, że „starość nie jest wielkim nieszczęściem, jeśli się weźmie pod uwagę tą drugą ewentualność”. To zdanie zawsze odrobinę mnie pociesza.
Julka, czy Ty zawsze musisz tak ludzi dołować? No dobrze, niech wypije dziś to mleko prosto z butelki. I na te skarpetki w kącie nic nie powiem. No i niech dzieci już poskaczą na tej kanapie co sprężyny ma.
Dobrze Kobieto że jesteś i wodę czasami na głowę wylejesz…
łzy w oczach …
my już 30 lat razem, no kocham Cie za ten tekst…
Marzeniem moim jedynym jest odejść z tego świata razem z moim M., bo bez Niego świata nie ma….
I ja się poryczałam 🙂
Mnie niezmiennie zachwycają „obrazki” takie jak: dwoje starych ludzi idących razem za rękę czy też przytulających się w parku i okazujących sobie czułość, mogłabym na nich patrzeć godzinami, a oni i tak zawsze zachowując się tak jakby cały Świat nie istniał, tego z całego serca życzę nam i Wam.
2 tygodnie temu byliśmy nad morzem i znów mogłam na taki piękny obrazek sobie popatrzeć: Oni, na plaży, starzy, pomarszczenie, siwi oboje, troszkę zgarbieni z takim apetytem na życie, że chwilami było mi wstyd, bo powinnam brać lekcje od nich, zachowywali się jak para nastolatków, pluskając się nawzajem wodą i gdy tak na nich patrzyłam siedząc na kocu, przeniosłam wzrok na mojego męża i naszych synów dwóch małych, którzy bawili się razem w piasku, naszły mnie wtedy takie same przemyślenia i łzy napłynęły mi do oczu.
I z tym piecem nawet sie zgadza. Idę dalej płakać.
Pięknie. Myślałam że tylko jak o takich rzeczach myślę.
Pięknie napisane….Czytam i łzy płyną po policzkach..Od kilku dni jestem słaba emocjonalnie wczoraj oglądałam po raz setny „List w butelce” i też płakałam…Często myślę co będzie kiedy zostanę sama Dzieci coraz starsze uciekaja z domu mąż ciągle w rozjazdach i samotność wkrada się do mojego serca. Uwielbiam od roku do pani zaglądać pokazałam mężowi zdjęcia Waszego domu jest zachwycony bo taki dom to jego marzenie…
Na muchy to polecam kota… wyłowi wszystkie.
Popłakałam się , o!
I ryczę jak bóbr, jak beksa ostatnia. Uśmiecham się przez łzy. I patrzę na tego swojego Onego i na czworonoga kochanego. I w głowię powtarzam Twoje słowa…I nie chcę dziś biec do przodu i nie chcę myśli dopuszczać że gdy Jego nie będzie, gdy puchatego serduszka nie będzie. I ściskam ich razem. I On ściska i sierściuch się nie wyrywa i mucha nawet zamilkła. I trwamy tak chwilę, a potem każde wraca do tego co robiło przed minutą. Dziękuję, za Twoje słowa. Za słowa które zakały do mojego serducha i głowy.
Jechałam w piątek pociągiem i wzięłam Twoją książkę. Miałam czas do umówionej wizyty no to poszłam czytać do parku. Tam mnie wzięło. Ryczałam jak głupia. Starsza Pani z pieskiem zapytała czy coś się stało. Potem weszłam na wizytę i Pani zapytała? Alergia? Ja: tak, tak.
Nosz człowiek nie może się publicznie powzruszać:) Miłe, że interesują się w ogóle:)
Czytałam o Twoich relacjach z rodzicami. Ja tak nie miałam. Zarobiłam parę „liści” od mamy itp. Moje dziecko będzie wychowywane wg. zdania Twojej mamy: „dziecku trzeba dawać przykład… ” i tego będę się tego trzymać!!!
P.S.
Tak przy okazji i z innej beczki:
Co stosujesz do utrzymania basenu w stanie nadającym się do użycia po paru dniach?
Poproszę namiary na hamak:)
ja też jakoś ostatnio publicznie się wzruszałam i człowiek w takie zakłopotanie wpada 🙂
do basenu stosuję… wymianę wody 🙂 bo mamy mały.
a hamak na allegro kupiony, tylko xxl jako podwójny, dla dwóch osób.
buziak
Pięknie byłoby doczekać się starości …za chwile za dni parę wybieramy się na wakacjie samolotem ,nie lubię latać mąż też ale chcemy dzieciakom świat pokazywać i tak sobie myślę ,jak nam przeznaczone rąbnąć to tak będzie i rąbniemy cała czwórką na raz ,dwa trzy …oby nie …
Z tą starością teraz to różnie bywa całkiem niedawno pochowaliśmy mamę , i tata młodo został sam a mama tak jakby gdzieś była zawieszona w powietrzu , na zdjeciu na fb stoi jakby była ,a jednak nigdzie jej nie ma ,jakby nigdy jej nie było…. jakby znikła , czasem wiatr przyniesie jej zapach i wspomnienia ,czasem jej szukam w lesie na łące i w deszczu i w chmurach …
Mam to za sobą, 4 lata temu On powędrował na niebiańskie polany … Mieliśmy po 37 lat. I nic już nie jest takie samo. Jest inne. Inne, nie znaczy gorsze. Po prostu. Czasami z córką zastanawiamy się co by powiedział tata, co by zrobił, jaką ubrałby dziś koszulę, a czasami dumamy nad tym, że może gdyby był, to nie miałybyśmy takiego cudownego dnia, właśnie takiego, miałybyśmy inny, też piękny. Ot życie. Przydarzamy się życiu. Wskakujemy w jednej chwili i wyskakujemy w innej, a ono toczy się dalej…
Warto celebrować każdą chwilę.
To teraz jak to mówią „poleciałaś po bandzie”…Każdego dnia bowiem modlę się o to by mąż i dzieci mogli się mną cieszyć jak najdłużej a ja nimi. Teraz tak się słucha, tyle wojen, tyle zamachów, tyle tragedii, chorób (choć dawniej ponoć też tyle było), że rzeczywiście ja nie wiem czy nawet tej starości dożyję. I choć jestem osobą wierzącą to ciągle dużo jest we mnie lęku, boję się, a najbardziej boję się o dzieciaczki, bo przecież jak tu żyć bez mamusi, oni tacy malutcy i tak się mnie trzymają, jak tylko gdzieś wychodzę to zaraz zaniepokojeni, jak to mamusia gdzieś idzie, a czemu beze mnie, kiedy wróci, będę czekał, itd. A ja tu się złoszczę, że mąż ciuchy na krześle zostawia, że nie chowa rzeczy na swoje miejsce, że dzieciaki marudzą, jęczą z byle powodu 😉
A ja ….ja juz wiem jak to jest …mam 34 lata i dwie córki ( 2 lata we wrześniu i 6 lat we wrześniu )
Moj maz zginął rok temu w czerwcu w wypadku spowodowanym przez innego kierowcę .
Wyszedł z domu o 5 rano , wyjechał w podróż Sluzbowa i nie wrócił .
Długo czas czekałam aż skrzypna drzwi w mieszkaniu … Aż powie nianiu juz jestem ”
Co najbardziej uderza po śmieci bliskiej osoby … Życie toczy sie dalej , sklep na roku otworzony , dziwny biją o 7 rano … Dzieci krzyczą na dworze
Mnie uratowały dzieci , szczególnie młodsza córka ktora nie miała nawet 9 miesiący jak mez zginął .
Byłam bez pracy , z dwójka dzieci … Znaleźli sie ludzie którzy mi pomogli .. Stanęłam na nogi
Tęsknię ale dziękuje tez za te chwile ktore byliśmy rezem
Żyje i wiem
Ze dam radę
Pozdrawiam z Krakowa