„Dzień dobry… 🙂
Tak się zebrałam, żeby napisać, bo się już pogubiłam kompletnie..
W tym byciu matką, a raczej jego próbach. No nie idzie mi kompletnie…jeszcze chwila i oszaleję…
Stan obecny -od siedmiu lat mężatką, lat 35, dzieci w domu -sztuk jeden, zwierząt – brak, wątpliwości – ogrom/mnóstwo.. Dziecię właśnie skończyło dziewięć miesięcy a ja od dziewięciu miesięcy zastanawiam się gdzie jest do niego instrukcja obsługi. Chyba zapomnieli dołączyć. A ja pierdoła… No nie radzę sobie. Nie radzę sobie z wieloma rzeczami, ale najbardziej teraz to nie radzę sobie z jedzeniem i spaniem.
Dziecię od początku prawie na mm,to już chyba powinno być zaawansowane w jedzeniu i piciu a ja chyba jakieś takie bobasowe jedzenie jej funduję… Czy ja bym mogła prosić o jadłospis B?
Ja wiem, że każde dziecko inne… Ale może się zainspiruję, nauczę, podpatrzę, przemyślę… A spanie -to jakaś orka na ugorze… Ja nie panuję. Nie potrafię ogarnąć pór drzemek. Dziecię nie budzi się o stałej porze, raz wstaje o 5, raz wstaje o 6, raz wstaje o 7. Zaraz w wyrku dostaje mleko, bo inaczej foch.
Potem pierwsza drzemka, zazwyczaj ok dwie godziny po pobudce, więc wpada różnie, raz 8,raz 9, trwa różnie, raz pół godziny, raz godzinę, raz dwie. Potem drugie śniadanie -kaszka z owocami. I potem jest klops. Z drugą drzemką. Bo nie ma stałej pory. Raz dziecię senne przed obiadem, raz po obiedzie, obiad o 14. Więc ja co dzień jak na szpilkach w blokach startowych, czy po drzemce obiad, czy może jednak przed, czy zdążę podać, czy mała będzie tak długo zasypiać, że wreszcie zgłodnieje wiec ja szybko szybko obiad, bo ona zmęczona, ale przecież już głodna… Jak to się robi….? Ratunku! Czy ja mam małą kłaść o tej samej porze bez względu na to czy chce jej się spać czy na senną nie wygląda? Czy czekać aż jaśnie panna zacznie ziewać? Trochę praktykowałam drugą opcję, ale wszystko się rozjechało… Chyba przez to, że dziecię ma bardziej niż „stałą porę drzemki” określony czas ile da radę wytrzymać od spania do spania.. A jak pierwsza drzemka raz o 8 raz o 9, raz godzinę raz dwie, to potem niezły burdel się robi.. Ja bardzo proszę o pomoc…. Co ja mam robić… Bo chyba się wykończę.. Ja wiem, że głupie pytanie, że trochę późno na zastanawianie się nad takimi rzeczami… Ale czy dziecko trzeba „ustawić „? Ale jak? To się da…? Pozdrawiam serdecznie.”
Moja Droga,
to co Ci napiszę nie jest wcale najlepszą radą, nie jest radą z którą zgodziłyby się wszystkie mamy.
nie jest wyczytana z książek ani wysłuchana na szkoleniach.
jest radą moją. a może nie radą, a opisem tego jak jest u mnie. jak ja robię i jest mi/nam z tym dobrze.
po pierwsze, nic nie robisz źle! jesteś wspaniałą Mamą!
dzieci są skrajnie różne, niektóre od urodzenia przesypiają całą noc, a inne budzą się do 4go roku życia trzy razy w nocy. nie ma na to reguły, zasady.
Benio ma teraz 10 miesięcy. budzi się różnie. raz o 5, raz o 6 a czasami/sporadycznie o 7ej.
w związku z tym jego drzemki są przeróżne. czasami pierwszą ma już o 6ej rano a czasami o 10ej.
w ogóle z tym nie „wojuje”. nie ustawiam, nie przejmuję się. jak chce spać to Go kładę, a jak nie to się bawi.
przecież my, dorośli też miewamy różne dni. jest gorsze ciśnienie, gorsza pogoda, zły humor.
raz wstajemy o 6ej wyspani a czasami o 8ej nie da się nas z łóżka ściągnąć.
dzieci nie są maszynami, nie są produktem na zamówienie. choć w tych naszych czasach mam wrażenie, że wiele ludzi tak to postrzega. jako plan, inwestycje, kolejny krok do wykonania.
tak też chodzi potem różnie spać. czasami o 19:30 już słodko drzemie a czasami łazikuje do 21:30.
czasami też zaśnie o 20ej a o 22ej jest już wyspany i do 24ej wariuje i uśmiechy nam serwuje.
ja podchodzę do tego z luzem. nigdzie mi się nie spieszy. ani z obiadem, ani ze spacerem.
domyślam się, że Ty też nie pracujesz, więc po prostu odpuść. (pamiętaj to tylko moja rada, niekoniecznie najlepsza).
ten czas z maluchem w domu nigdy nie wróci. będzie inny, równie piękny, ale nie ten.
korzystaj z niego i ciesz się zamiast zamartwiać co robisz źle. robisz najlepiej jak się da. dzieci takie są.
nic się z nimi nie da zaplanować.
da się zaplanować miłość i to planuj od tej 5ej rano..
a obiad… nigdzie nie ucieknie. a może przygotuj go sobie już podczas pierwszej drzemki by potem tylko podgrzać.
ja na 13tą robię obiad dla Tosi i Benia. jak Benio wtedy śpi to podgrzewam Mu jak wstanie.
na 18tą robię dla męża i siebie. jeżeli wtedy Ben jest absorbujący to nakładam 20 minut później, albo mąż podgrzewa i nakłada. i jest jeszcze boska rada.. rób zawsze obiad na dwa dni. wtedy drugi dzień jest spokojniejszy. tylko z lodowki ciach na patelnie i gotowe. ja często robię obiady w naczyniu żaroodpornym w piekarniku. bardzo szybko się robi.
np schab. obtaczam duży kawałek schabu (w całości, bez kości) w przyprawach (dużo czerwonej do mięs Knorr).
taki kawałek mięsa żeby było dwa dni, żeby wyszło 10 plastrów po 2-3 cm.zależy ile Was jest na obiad.
wlewam do naczynia trochę oleju na dół. kładę mięso. potem smaruję całym słoikiem musztardy po górze i bokach.
i do piekarnika. zajmuje to 4 minuty, a nawet nie. piec w zależności od wagi. 2kg około 2 godziny 180 stopni. zobacz czy wystarczająco miękkie, kruche.
albo kurczak w porach. plastry porow (białej części). ja lubię dużo więc kroję 4 duże pory. poukładać na dole. potem plastry piersi z kurczaka (też obtoczyć w tej przyprawie do mięs). następna warstwa to starty zółty ser. a na górze posmarować majonezem. tłuste jak cholera ale dobre bardzo. do piekarnika na godzinę na 180stopni.
a Benio… pije mleko jakoś o 2ej i 5ej rano, na śniadanie jogurcik z nestle. potem do spania pierwszego mleko, bo tak lepiej zasypia. jak się budzi to daję Mu owoce z biszkoptami, albo jakiś inny mix owocowy. do drugiego snu kompot (robię sama). na obiad coś co robię hurtowo i zamrażam w porcjach. dziś np brokuł z ziemniaczkiem i chudym mięskiem. choć coraz częściej je to co my.
kaszkę po południu. do snu mleko. ale to też napisałam bardzo ogólnie. jest czasami tak, że idą Mu zęby i nie chce jeść nic, tylko mleko pić. daję Mu wtedy tylko mleko. najgorsze gdy człowiek narzuci sobie jakieś ramy, zasady..
a tak nigdy nie wychodzi i tylko potem jesteśmy znerwicowane, zawiedzione sobą.
a po co?
słuchaj swojego dziecka. nie sąsiadki, koleżanki, Pani w telewizji. oczywiście zawsze Ktoś mądrze poradzi i może pomoże. więc wysłuchuj, ale zawsze przykładaj swoją miarę.
czasami Ktoś mi mówi „jak to możliwe, że Ona nie chce jeść. mnie by jadła”. no a mnie nie je i już. takie dziecko.
akurat nie je. i ma prawo. po co zmuszać, z łyżką latać? jeszcze żadne dziecko żyjące w dobrobycie z głodu nie umarło.
także, Droga Edytko.. niech dziecko Twe żyje swoim rytmem, a Ty razem z nim…
obiady, spacery, zakupy… wszystko mija, może być godzinę wcześniej, później.. a poddenerwowaną Mamę będzie pamiętało zawsze i wpływa negatywnie na Jego rozwój..
płyńcie swoim torem..
ściskam i trzymam kciuki.
j
„:):):)
Baaaaaaaaaaaaaaardzo dziękuję za odpowiedź!
Psia jucha, ja się nie spodziewałam, i że będzie, i że taka długa, i że przepis na obiad nawet, i że tak ciepło…
No aż mi się łezka w oku zakręciła..Tak miło.
…No to prawda…ja taka niepewna i po omoacku w tym macierzyństwie. I sztywna taka jestem jakbym conajmniej kij w tyłku miała. No ale ja zawsze tak, wszystko jasne lubiłam mieć, bez niedopowiedzeń, jasno wyjaśnione i powiedziane. (o rzesz, ale nudaaa…..) A tu taki mały człowiek a taka duża rewolucja. Taki wyczekany a się okazało, że wcale nie taki lukrowany jak na obrazkach… A ja tak bardzo bym jak najlepiej chciała i tak bardzo boję się błędy popełniać..
No nic, w garść się biorę, bo tu bobas na miłość czeka. Mam nadzieję, że mi wybaczy moją nieporadność i zapomni co złe…:)
Pozdrawiam serdecznie”
to co ja mam napisać ? mama czwórki dzieci właścicielka 3 dużych psów owczarków niemieckich, duży dom i podwórko duże też do ogarnięcia i ze wszystkim sama bo mąż gość w dom ech;)))
I po co to? Kazdy radzi sobie jak moze? Dziewczyna potrzebowala kilku slow wsparcia, a Ty chcesz ja jeszcze zdolowac? Kazdy z nas mial w zyciu chwile zwatpienia, a juz na pewno mlode mamy. Bardzo mi sie podoba jak Pani Julia odpisala na list, fajnie i na luzie.
no idealny tekst dla mnie. trochę o mnie. codziennie uczę się bycia mamą. przed narodzinami mojego Synka wszystko miałam na czas, wszystko w miarę ustalone, zaplanowane. a teraz tak się nie da 🙂 Tymek mi ustala rytm dnia. i zauważyłam, że jak tylko się z tym faktem pogodziłam to od razu jakoś tak lżej i milej się nam wszystkim zrobiło.. 🙂 dzieci uczą nas codziennie czegoś o życiu i o nas samych. Pozdrawiam ciepło :*
no 100% prawda i tyle 😉
przepisy podbieram 😉
dobrego dnia !
A mój synek odwrotnie-uwielbia rutyne.Kiedy mial ten luz byl nie do zniesienia,rozdrazniony wiecznie marudzący. A teraz inne dziecko.Ustalony porządek dnia, stałe pory posiłkow,drzemki i spacerow. Wie co nastepuje po czym ,a ma dopiero 13miesiecy. Idzie codziennie spac o 19.30 tak ja i ja chodzilam po dobranocce .Bierze sam swoją ukochaną pieluszke i kładzie sie na poduszce.Jestem czasem zdumiona. Albo po sniadaniu stoi juz pod łazienką,bo wie,że teraz myjemy zeby. Albo dokładnie wie kiedy spacer i bierze swoje buciki i pokazuje drzwi i mowi „papa” .Tak jak Julia napisala,kazde dziecko inne. Niektore lubią ten luz,ale wielu dzieciom rutyna jest potrzebna i nie uważam,zeby bylo w niej cos zlego. Najwazniejsze obserwowac dziecko i wychodzic na przeciw jego potrzebom.Powodzenia!
Pięknie to ujęłaś Julio! Myślę, że przygasza nas to co widać w mediach… idealne dzieci, jedzą, piją, bawią się, śpią kiedy tylko chcemy. Baa jeszcze jest czas na relaks dla mamy, a nie zawsze tak jest. My mamy naszą 2,5 letnią Julkę, jestem w 9msc. ciąży z Lilką, mamy małego psa i mieszkanie. Zawsze byłam pedantką, ile się to nasłuchałam, że zobaczę jak urodzę Julkę nie będę prasować, nie będzie codziennie w domu obiadu, spaceru. A ja jakoś sobie to ułożyłam… codzienny spacer, zakupy, sprzątanie i gotowanie – głównie jak mała śpi – chociaż zdarza się, że nie chce spać, wtedy gotujemy wspólnie Jula stoi na krzesełku i przyprawiamy razem mięsko, wrzuca obrane pyrki do garnka, robi ze mną zaprawy na zimę czy kompociki. Ma gorsze dni jak każde dziecko, bywa że zrobię 2 obiadki, a mała nie zje nic prócz owoców. Szczerze mówiąc, bardzo z początku mnie to drażniło, bo jak ona może nie jeść, wiem że lubi, nastałam się przy garach. Teraz podchodzę do tego inaczej, nic jej nie będzie jak nie zje jednego obiadu, zje potem jak zgłodnieje. Wstaje bardzo różnie – zazwyczaj około 8,budziła się do roczku nocą nawet i po 4 razy – karmiłam piersią, wtedy też się nasłuchałam (jestem pod jej dyktando, nie wyśpię się do pracy), potem nauczyła się spać około 20, po kąpieli mlesio i śpi – bywa, że i 2 godziny opowiada misiom o swoim dniu, śpiewa, ale odpoczywa u siebie w łóżku.Grunt to wyluzować, czasem prasuję raz w tygodniu, sprzątam jak spaceruje z tatą, albo razem sprzątamy, a bywa i tak, że po prostu leżymy i czytamy, a obiad zawsze można zrobić szybki makaron z sosem 😉
Powiem jedno Julka, bo powiedzieć muszę : KOCHAM CIĘ choć wcale Cię nie znam !!!!!!!! I bardzo żałuję, żę nie ma nikogo przy mnie w życiu takiego jak Ty. Mam nadzieję i czekam, że jeszcze kiedyś takowa osoba się znajdzie. Tak wiem wiem zaraz sobie pomyślisz, że jesteś taka normalna i w ogóle nic wielkiego ale dla mnie jesteś wyjątkowa …. i taka po prostu pozostań
Zawsz to będę powtarzać jedno dziecko to pikuś nawet takie nie śpiące i nie jedzące…. 😉 zwłaszcza jak się ma możliwość siedzenia w domu z tym dzieckiem to się odeśpi jak ono śpi i zje jak one nie zje to co mama nagotowała 🙂
Wlasnie tak. Naczytalam sie glupot i tez chcialam malemu od urodzenia rytm dnia wprowadzac. Ale po 3 mcach odpuscilam i zycie stalo sie prostsze 🙂 Okolo roku sie unormowalo ladnie samo (w miarę, oczywiscie), zwlaszcza, ze M. poszedl do zlobka, a w grupie dzieci robia wszystko bez szemrania 🙂
Jak nie miałam już siły to drzemałam razem z córcią, a co tam nie posprzątane mieszkanie…
Ja regularnie drzemalam z corka:)
Odnośnie jedzenia i dzieci niejadków. Strasznie zamartwiamy się, że nasze dzieci nie jedzą albo jedzą ograniczoną liczbę produktów. Mamy pod dostatkiem jedzenie, ale nasz stosunek do niego jest bardzo EMOCJONALNY. Byłam z córką w sanatorium i na stołówce przeżywałam koszmar patrzenia na krzyki, nakłanianie, przekupywanie i zmuszanie. Miła atmosfera przy jedzeniu? Wszyscy razem przy jednym stole? Akurat. Ludzie nawet przez 3 tygodnie nie potrafią wyluzować. Myślą, że ich dzieciom coś się stanie, ale co właściwie? Czy obawy są medycznie usprawiedliwione? Też byłam taką crazy-mamą, więc rozumiem. Ale mi się odmieniło, po tym jak moja 4 letnia córka zakrztusiła się i odmawiała wszelkich posiłków. Trwało to 6 tygodni, żyła na serkach, deserkach, monte, z czasem na rosole i czystym barszczu czerwonym. Zjadała czasem tylko 400 g jogurtu za całą dobę. Przez 6 tygodni! Organizm dziecka jednak potrafi się sam regulować, jego instynkt przetrwania jest niesamowity. Potrafiła jeść palcem przytopione masło. NIE STRACIŁA NA WADZE. To nasza bezsilność, załamanie mogło spowodować, że lęk trwał tak długo. Dziś wiem, że rolą rodzica jest kojenie lęków. Karmienie dzieci niesie strasznie dużo emocji wśród dorosłych. To udziela się dzieciom. Myślimy o ich pełnych brzuszkach, a jak to wpłynie na psychikę to już się nie przejmujemy specjalnie. Mam nadzieję, że nasze przeżycia przyczynią się do tego, że ktoś spojrzy na karmienie z innej perspektywy. I na dzieci jako na istoty, które chcą żyć i dążą do życia. Nie przeszkadzajmy tylko czasem.
Moje córeczki bliźniaczki same regulują sobie rytm dnia. Nic im nie narzucam, obserwuje tylko i kiedy widzę,ze robią sie marudne to kładę spać, jedną lub obie na raz, jeśli druga też chce:) Nie wracam tez z panika do domu, bo trzeba dzieci kłaść, jeśli zasną, pośpią w wózeczku. Póki nie płaczą i zasypiają ładnie choć o rożnych porach to chyba wszytsko jest ok:) Niektórzy sugerują mi, ze stały rytm dnia jest najlepszy… Ale ja sie jakoś do niego nie mogę przekonać;) Do póki jestem na macierzyńskim to robimy z dziewczynami co i jak nam sie podoba:) Mamy czas
ja się w ciąży naczytałam, nasłuchałam: bliźniaki trzeba zsynchronizować! no trzeba i już! bo będzie łatwiej, zdrowiej i w ogóle luksusowo. mają razem spać, razem jeść, wszystko robić razem. i starałam się bardzo. jedna zasypiała, to drugą na siłę usypiałam przez godzinę. karmienie – oczywiście razem – chociaż jedna płakała, bo jej za wolno te łyżki podawałam, a druga się złościła, że za szybko… w końcu dałam spokój, każda szła swoim rytmem, wszystko na spokojnie, bez nerwów. a po czasie i tak się zsynchronizowały – same.
Miałam dokładnie tak samo jak autorka listu i zastosowałam dokładnie te same zasady, które poradziłaś 🙂 i od razu zrobiło się lżej na duszy i jestem bardziej szczęśliwa jako mama a tak miałam spinkę 🙂 A gotowanie obiadów na dwa dni stosowałam jeszcze przed dzieckiem, inaczej sząłu dostawałam,że z pracy ledwo się doczłapałam a jeszcze przy garach stać muszę. Dużo pomogło mi też rozpisanie obiadów na cały tydzień ( już z dzieciem w domu)-chociaż stosowałam tylko dwa tygodnie bo ja z tych nie uporządkowanych i absolutnie nie systematycznych, ale pamiętam,że poczułam dużą ulgę,że nie muszę wymyślać na bieżąco i latać do sklepu 🙂
Z pierwszym dzieckiem rez chcialam aby wszystko bylo zaplanowane, tak jak chce…Jednak szieci wiedza same co chca i co im pasuje. Teraz mam 3 muesiecznego dynka i luzi duuuuzo euecej. Juz sie nie szarpie, nie spinam, podazam za jego potrzebami. Jak chce jesc to je, jak chce spac to spi, nawet jezeli usypia dopiero o 22. Chyba tego luzu nabiera sie przy drugim dziecku bo po pierwszym widzisz ze mimo ze spalo jak padlo, ze nie zawsze jadlo o 13 to jest zdrowe i szczesliwe
Powiem że żadnej reguły na dzieci nie ma pierwszy syn spał całą noc od 4 miesiąca , pięknie sam się najadal jak był troszkę starszy i wogole naj od początku! Drugi ma dwa lata , budzi się w nocy średnio 4 razy a jak 2 to już jest luksus , na nocniku nie chce siadać, ciągle żuje smoka głównie z powodu zębów które dokuczają, a żeby coś zjadł to birb za nim z miseczkami bo ciągle gdzieś się spieszy, i bądź tu człowieku mądry
Od pierwszego dnia postanowiłam słuchać Majki, a nie porad. Minęło 13 miesięcy, dziecko żywe, najedzone, wyspane i w miarę grzeczne. U mnie też jakiś taki luz. Dzisiaj w ten upał włączyłam rano wentylator i od 10 siedziałam na podłodze, poznając sekrety pszczelich zabaw i ciesząc się ostatnimi chwilami przed powrotem do pracy. Tak wypadło, że sen mi Małą zmorzył wyjątkowo wcześnie i przed chwilą padła, więc mam jakieś półtorej godzinki dla siebie. Wczoraj ten czas wypadł ok. 16 i też było ok.
Strzałem w dziesiątkę było nie stresowanie się tym słynnym „stałym trybem dnia” i czytanie o wszystkich takich a takich metodach z przymrużeniem oka. Wiele porad się przydaje, ale nie ma sensu stosować wszystkiego DOKŁADNIE TAK jak w książce czy gdzie tam 🙂
Ściskam i pozdrawiam- dzielnie stawiająca czoła nieidealnemu światu nieidealna, ale bardzo się starająca mama i żona :*
Julio! Świetny post!!! Doskonale rozumiem panią Edytę. To jak sobie radzimy obiektywnie wcale nie musi się równać z tym co jest subiektywne. Wydaje mi się, że mama z jednym dzieckiem będzie siebie dużo surowiej oceniać niż mama z większą liczbą dzieciaczków. Najważniejsze by cieszyć się macierzyństwem ( powtarzam to głośno by wbić to także sobie do głowy). Nie wierzę, że są mamy, które radzą sobie z obowiązkami idealnie. Każdy ma gorsze i lepsze dni. Każdemu jedne rzeczy udają się lepiej, a inne gorzej. Kwestia, jaki jest nasz poziom samozadowolenia. Tak samo wykonane zadanie jedną mamę ucieszy, inną przyprawi o frustrację. Pozdrawiam serdecznie i uciekam do swojej 2-ki co rozrabia mi za plecami niemiłosiernie….trzeba było poczekać ze sprzątaniem 🙂
Podpisuję się pod tym, co napisała Julia. Dziecko możemy zaprogramować ale nie mamy do tego prawa. Jeżeli twierdzi ktoś inaczej, to niech sobie przypomni, wyobrazi, jak będzie funkcjonował kiedy ktoś jego plan dnia wypełni co do minuty według własnych przekonań. Bez uwzględnienia humoru, pogody, potrzeb w danym momencie. Ile czasu tak będziemy funkcjonować? Kiedy się zbuntujemy, tupniemy nogą? No właśnie. A dzieci to mali ludzie…
Pracuję z dziećmi prawie 12 lat. Jestem pedagogiem, oligofrenopedagogiem. Mam siedemnastoletniego syna i dziś wiem, że czas spędzony z dzieckiem nie wróci nigdy. Wrócić może pod postacią odwiedzin, podania szklanki wody, wyprowadzenia na spacer, choć to dobra wola dziecka jest ale nie wróci ten niemowlęcy, dziecięcy. Dlatego trzeba chłonąć każdą chwilę, słowa i gesty. Cieszyć się z sukcesów dziecka i pozwalać na porażki. Być za nim, obok niego, by w końcu mogło pójść samo przez życie wyposażone w bagaż mądrości i miłości.
Dlatego, póki jeszcze możesz Edytko, podróżuj ze swoim dzieckiem, spontanicznie tak, zwyczajnie, bez napinki, świadomie, bo uwierz mi, kiedy będzie miało siedemnaście lat wysiądziesz już z tego pociągu, bo miejsce w jego przedziale zajmie ukochana osoba i przyjaciele…
A ja sie podpisuje pod Agnieszka( komentarz nr 4):) szkoda tylko, ze sie nie zalapalam na ten post 2 lata temu, bo tez mialam kij w tylku…love Julka!:)))
Taka Nasza DrKłin Polskich dusz, dobrze żeś jest:)
Trzymaj się Edzia i pamiętaj jakbyś się nie martwiła to byś dopiero dziwną mamą była 🙂
Ja tez kiedyś byłam szalona… Ciagle sprzątałam gotowałam prasowałam pracowałam bawiłam sie z dziećmi… Wszystko musiało byc na cały i ja ciagle miałam byc zadowolona… Nie miałam czasu na odpoczynek. Ale tak sie długo nie da… Trzeba wyluzować… Prasowanie?? Po co?? Można kupić rzeczy które tego nie wymagają;) gotowanie?? Tak jak napisała Julia szybko na dwa dni;) a jak dziecko nie je tez juz nie zmuszam i wiecie co??? Jestem weselsza i moje chłopaki tez;) pozdrowienia!!!
Że ja takiego mejla nie napisałam do Ciebie 3 lata temu
Wychowywanie dzieci i opieka nad nimi – temat rzeka … Jest 23:20 i przed chwilą uśpiłam dwumiesięcznego ssaka… Sama dopiero uczę się luzu, o którym wspomniała Julia. Z pierwszym dzieckiem wojskowa dyscyplina: wszystko stałe, dopięte i ogarnięte. Teraz nic nie dopięte, obiadów po prostu czasem brak (kanapka to też może być obiad); prasowanie bywa (wygniecione ubrania przecież nie przeszkadzają do machania grzechotką), kurz i bałagan drażnią oko, ale to samo oko woli odespać zarwane noce; ogród – no cóż zjadają go mszyce (może w przyszłym roku ich populacja zmaleje)… Życie…
„dzieci takie są.
nic się z nimi nie da zaplanować.
da się zaplanować miłość i to planuj od tej 5ej rano…” – to są słowa do oprawienia w ramkę i powieszenia na ścianie! Uwielbiam Cię, Juliś! Za tę mądrość życiową, której żadna szkoła nie da. I za ten zdrowy rozsądek w podejściu do wychowania dzieci i życia w ogóle. Ja staram się realizować ideę rodzicielstwa bliskości. Jedna z zasad tej idei mówi: unikaj trenerów dzieci (ja to bym ich treserami nazwała). Przerażają mnie takie matki, co to wszystko jak w wojsku muszą mieć wg planu i nie może być żadnego odstępstwa od reguły. Zero słodyczy, zero telewizji. Zero wszystkiego co niezdrowe i nierozwijające. Choć wiem, że one też dobrze dla swego dziecka chcą. Ale wbiły sobie do głowy, że tak trzeba. A dziecko to przecież taki sam człowiek jak my. Chce mieć wybór, chce samo decydować, miewa gorsze i lepsze dni. Jeśli sama nie lubię być do czegoś zmuszana, to nie będę zmuszać mojego dziecka. Nie chce, to nie je. Nie chce siadać na nocnik, to nie siada, choć wygodniej byłoby już bez tej pieluchy, ale widać dla niej jeszcze nie nadszedł właściwy moment. Był czas, że nie chciała myć rąk. Teraz co chwilę by myła. Nie chce wyjść na dwór, to nie wychodzimy. Za to przytulasy i cyca ma kiedy tylko zapragnie. I wspólne budowanie z klocków, czytanie, rysowanie. Bo to dla niej ważniejsze niż wszystko inne. Że mama jest i kocha.
Muszę wypróbować te Twoje przepisy, bo coś czuję, że to będzie niebo w gębie!
Ja instrukcji obsługi też nie dostałam niestety (nie wliczając „doradzania” a często niestety i krytykowania cioć, matek, teściowych i innych lepiejwiedzących) ani przy pierwszej córce ani przy synku. Fakt- jeden dzieć jest prostszy w obsłudze (nie zaskoczę nikogo że drugie dziecko czyt, syn) niż absorbująca pierwsza córka, nigdy nie zmęczona, działająca bez żadnych pór, godzin, niejedząca, nieśpiąca. I fakt- stres mój, płacz mój i jej, zmęczenie- moje, marudzenie- moje, 1000 pytań- moje i brak gotowych i łatwych rozwiązań średnio wspominam. Przy synku odpuściłam to czego się naczytałam będąc w I ciąży, bo książkowo nie udawało się nic, posłuchałam dziecka, poobserwowałam, olałam sprzątanie pod igłę, prasowanie wszystkiego wszystkim, gotowanie 2 daniowych obiadów (oby zupa dzieciom była ze wszystkim co możliwe do wrzucenia, łącznie z klopsami służącym za drugie danie potem) i jest nieźle. Jak każda mama ciągle mam wiele zastrzeżeń do mojej osoby jako matki i dużo chciałabym zmienić w sobie i mieć więcej cierpliwości, czasu i w ogóle…. same wiecie ale nie jest źle, ba nawet myślę czasem jak widzę te buźki pouśmiechane że jest OK.
Trzymaj się Edytko- dzieci rosną 🙂 będzie lżej
Piękny wpis, tak szczery i serdeczny jako mało gdzie. Jestem mamą dwójki, 10 lat różnicy jest między moimi dziewczynkami. Przy starszej szło wszystko wg książki. Karmienie, spacery, kąpanie. Dzień w dzień tak samo. Mało spontanicznie. Ten czas wspominam z różnymi emocjami, ale głównie ze zmutkiem, że niepotrzebnie się tak szarpałam. Niepotrzebnie włączałam odkurzacz, układałam pod linijkę rzeczy i siebie, niestety. W tym czasie nie miałam się kogo radzić. Byłam młoda, koleżanki jeszcze dzieci nie miały, mama i teściowa nie pamiętały jak to było z małym dzieckiem. Z wiekiem mi to przeszło. Alleluja! Wyhamowałam, dojrzałam. Uśmiecham się do dzieci, nie narzucam, poprostu i i tak jak mi serce podpowiada. Jasne, że czasem jestem zmęczona i nie mam nawet ochoty pobawić się z młodszą córcią. Pozwalam sobie na chwile dla mamy i wtedy proszę tatusia, aby pobawił się za mnie. Jeżeli chodzi o jedzenie, powtarzam dzieciom często, że w naszym domu nie zmusza się nikogo do jedzenia. Gotujemy tylko to co dzieciom smakuje, a smakuje wiele potraw, więc nie ma problemu z jedzeniem. Uwielbiają spagetti z sosem, czyli mięso mielone np. z indyka, podsmażone na patelni, przyprawy: sól i pieprz, po 10 min. wykładam na patelnie pół słoiczka koncentratu pomidorowego, szklankę wody i po 10 minutach dodaję łyżkę śmietany, mieszam. W tym czasie dochodzi makaron w garnku. I gotowe. Makaron polany sosikiem pychotka. Robię też na 2 dni. Można zamiast koncentratu dodać tylko śmietanę i mamy sosik śmietanowy. Albo plastry schabu mocno rozbić, osolić, opruszyć pieprzem z 2 stron, wysmarować musztardą z jednej strony, na musztarde położyć kawałek cukini, zwinąć w rulonik, spiąć wykałaczką i na patelnię, smażyć na oleju po 4 minuty z każdej strony i gotowe, smacznie i szybko. Kiedy stoję w kuchni i smażę, mąż rusza w taniec z odkurzaczem. Pranie wstawiam z reguły wieczorkiem, kiedy mam lenia to i pranie gotowe do rozwieszenia leży w pralce (zamknięte drzwiczki koniecznie) całą noc i czeka, aż rano wstanę i powieszę, przed wyjściem do pracy. Radzimy sobie jakoś.
Małgosiu, dzięki ci za ten wpis o całonocnym gniciu prania w pralce 🙂 – ja nawet wstydziłam się o tym wspomnieć… żeby nie było, że jakaś fleja jestem. Cudnie, że ktoś tak samo robi :-))
Pięknie podsumowane macierzyństwo.
Ja po 11 latach mam drugie dziecko i podchodzę dokładnie tak jak TY.
Wniosek – tak trzeba !
Wcześniej zaczytywałam się gazetkami o dzieciach słuchałam wszystkich tylko nie siebie – konsekwencja – do kolejnego dziecka dojrzewałam 10 lat.
A mogło być tak pięknie dużo wcześniej.
Pozdrawiam Kasia
Bardzo fajnie (jak zwykle) napisane i mam nadzieje dla wszystkich mam przydatne!!! Moje dzieciaki wolaly mie wszystko „pod zegarek” i staly rytm. Mi tez z tym bylo bardzo dobrze. Ale kazde dzie ko jak pisalas jest inne… Moj czterolatek to niejadek do potegi, mam nadzieje ze wyrosnie z tego ale nic na sile… przepisy rewelacja i na pewno po urlopie zagoszcza w naszej kuchni!!! Prosze o wiecej!!
Dokładnie – należy obserwować własne dziecko i rytm sam się ustali. U mojego synka wraz z jego rozwojem bardzo się to zmienia, jak był mniejszy szybciej zasypiał i wcześniej wstawał, to i drzemka wypadała wcześniej, a na drugą to często nie mogliśmy dobrze trafić i albo zasnął o 16 i do rana spał albo się wybudzi i buszował po nocy. Z jedzeniem też ciężko, no On raczej z tych nie jedzących, ale to po mnie. A ja tak chciałam, żeby jadł i sama sobie ciśnienie podnosiłam i po co? Ważne żeby cokolwiek zjadł. A rytuały nie są dla wszystkich. Ja np.sama jestem totalnym nieogarem więc nie jestem w stanie (no nie byłam bo już wróciłam do pracy więc niestety odgórnie nie mam już na to wpływu) trzymać się sztywno godzin drzemki jedzenia itp. Regułą było to, że po kąpieli było mleko i do spania.
Pani Edyto bardzo fajny list:) Chyba każda mama przy pierwszym dziecku ma mętlik w głowie i zastanawia się „jak TO działa” bo wiedza książkowa niekoniecznie idzie w parze z tym, z czym spotykamy się już w praktyce. Ale najważniejsza jest ta miłość i radość z bycia z dzieckiem i wtedy ze wszystkim można sobie poradzić. Ja strasznie żałuję, że już nie mam tego czasu 🙁
Pani Julio ja rónież dziękuję za przepisy na obiad. Też chętnie je wypróbuję 🙂
Dla mnie macierzynstwo to niezly rollercoaster. Jednego dnia jestes na gorze i w totalnej euforii, a nastepnego na dole i totalnej d… sa dni, ze jestem wulkanem energii i mistrzynia organizacji. Synek (9 mscy) budzi mnie o 6tej, a ja z usmiechem wstaje, bawimy sie, potem go usypiam i w czasie jego drzemki puszczam pranie, rozpakowuje zmywarke, szykuje starsza corke (prawie 4 lata) do przedszkola. A potem, gdy jej nie ma robie zakupy, gotuje obiad, rozwieszam to pranie i wciaz wszystko z usmiechem. Potem lece po nia do przedszkola, pcham wozek z maluchem, zaladowany po brzegi, bo hulajnoga, podkladka, gdyby jednak wolala jechac przy wozku, owoce, woda i zastanawiam sie, do ktorego parku pojdziemy. Tam bujam ja i jednoczesnie malego, robimy babki i wszystko to na co ma ochote, zaliczamy lody, ogladamy fontanne i liczymy kaczki. Wracamy, jemy obiad, bawimy sie w ogrodzie, potem znowu na plac zabaw kolo domu, kolacja kapanie i spanie. I jeszcze posprzatam zabawki, poprasuje i poczytam gazete. A czasem jest tak, ze nic mi sie nie chce i nie udaje i najchetniej o tej 6 rano schowalabym sie pod koldre i nie wylazila przez tydzien. Najbardziej mnie frustruje, gdy zaplanuje sobie duzo i sie nie wyrabiam. Niby bawie sie z dziecmi, ale w glowie gonitwa mysli, ze jeszcze nie zrobilam tego, czy tamtego. Dlatego najwiecej probuje robic, gdy juz spia, zeby potem w ciagu dnia byc tylko dla nich. Albo po prostu odpuszczam, choc to trudne, bo tez lubie, gdy jest czysto, obiad gotowy, a chcialoby sie jeszcze poczytac, jakos wygladac samemu, spedzic chwile z facetem swoim… no ale czasem olewam wszystko i siedze z nimi na podlodze, wyglupiamy sie i gdzies mam ten bajzel dookola. A potem gdy setny raz zbieram te zabawki, czy szoruje zlewozmywak mysle sobie, ze za 10 lat to nie bedzie mialo zadnego znaczenia, a raczej bede wspominac nasz wspolny czas, bajzel moge posprzatac zawsze, a moje dzieci nie beda male drugi raz. I zgadzam sie z julka, ze dobrym patentem jest obiad na dwa dni, to duza oszczednosc czasu. I jeszcze jedno, im wiecej dzieci tym lepsza organizacja:) wiec jesli nie wyrabiasz sie z jednym, postaraj sie o nastepne:D pozdrowienia dla wszystkich mam, jestesmy wielkie i odwalamy kawal dobrej roboty!
Jakbym czytała o sobie!!! Tyle że 7 lat temu… W tym czasie przyszło mi przeżyć śmierć dwójki Dzieci… Przy ogromnej pomocy rodziny i przyjaciół udało mi się uniknąć obłędu. Teraz dzierżę przy mojej mlecznej piersi uśmiechniętą, zdrową Dziewuszkę. Bez stresu, bez żadnych norm. Je kiedy chce i śpi kiedy chce☺️ Kluczem do sukcesu jest pozbycie się szczotki z tyłka czyt. usztywnienia bo nie da się wcisnąć kogoś w sztywne ramy i oczekiwać żeby był szczęśliwy. Zatem kochane Mamy więcej luzu. Dzidzia to nie pacynka tylko Mały Człowiek
Chciałabym, żeby mi tak ktoś doradził, pomógł 2-3 lata temu, kiedy ja rozedrgana próbowałam nauczyć się żyć z niemowlakiem. Piękny tekst i taki serdeczny.
🙂 ja również tak podchodzę do macierzyństwa. dużo luzu, dużo miłości i dużo cierpliwości:) a całą reszte jakoś sie ogarnie. Julka, świetny, ciepły i bardzo prawdziwy tekst.. a propos przepisów.. to pieczesz pod przykryciem w tym naczyniu żaroodpornym? pozdrawiam:*
Tak jest! Pod przykryciem! :))
Aaaa super! dziekuje za tak szybką odpowiedz:-* już wstawiam do piekarnika filety;) pozdrawiam serdecznie..