Cztery nastoletnie lata spędziłam w Krakowie. Mam ogromny sentyment do tego miasta.
Mnóstwo wspomnień, które czasami wydają mi się tak odległe jak gdyby były w innym życiu.
Tyle zdążyło się od tamtego czasu zmienić, tyle się zadziało od tamtych lat.
Ale przede wszystkim wciąż nieprzerwanie niosę z tamtych dni najważniejszych przyjaciół w moim życiu.
Bez zmiennie tych samych i tak samo ważnych. Przeżyli ze mną wszystko. W najpiękniejszym stylu.
Lubię moje życie związane z blogiem i z tym co się dookoła tego dzieje, ale nad życie kocham moją codzienność związaną z tym co się dzieje od dawna. Nie w internecie, który dziś jest, jutro może go nie być.
Nie biorę udziałów w blogowych spotkaniach, eventach… Mam mało czasu. I choć myślę, że można tam spotkać cudownych ludzi i spędzić dobrze czas, to kiedy już go mam, poświęcam Go tym, których od lat namacalnie niosę wraz z sobą.
Świąteczny jarmark na rynku zawsze w czasach licealnych był wielkim wydarzeniem.
Budował w duszy wielką atmosferę zbliżających się świąt.
I od tych 15 lat staram się co roku jeździć tam choćby na chwilę. W przedświątecznym czasie.
Kiedy zobaczyłam w środę piękny śnieg na naszym podwórku, postanowiłam ten śnieg uczcić również tam…
Okazało się, że choć od Krakowa dzieli mnie godzina drogi, to tam śniegu nie było ani odrobinę..
Nie przeszkodziło mi to w tym by zwyczajnie poczuć się dobrze..
Bo gdy widzi się uśmiech Madzi to nie może być inaczej.
Zjadłyśmy pajdę chleba ze smalcem, kupiłyśmy pierdółki, wypiłyśmy ciepłą herbatę i nadrobiłyśmy wspólne opowieści.
Madzia jako moja przyjaciółka i ta, która właśnie kosztuje początki macierzyństwa dostała do testów nowy wózek firmy Baby Merc.
A zadziało się tak, bo firmę tą od lat znam dobrze… Dobrze, a może nad wyraz od podszewki..
Złożyło się tak, że właścicielką tej firmy jest moja kuzynka, z najbliższej linii..
Choć mój mąż twierdzi, że z kuzynkami mamy kontakt jakbyśmy były prawie siostrami.
I to prawda. Ja na spotkania rodzinne czekam z utęsknieniem.
Choć trudno przetrwać taką dawkę śmiechu to usilnie się nie poddajemy.
I mogłabym pisać – „tralalala wózek najlepszy na świecie”.
Tylko, że ja z czystym sumieniem mogę napisać, że dane mi było organizować Im sesje zdjęciowe, każdy model milion razy do zdjęć wpiąć i wypiąć, milion razy złożyć i rozłożyć do nagrywanych filmików..
Wiem zatem dość dużo na ten temat.
Polska firma, która istnieje od 2003 roku. Wciąż się rozwija i odnosi kolejne sukcesy.
A to dlatego, że właściciele są niezwykle porządnymi ludźmi. A to zawsze idzie w parze.. Jakim jesteś człowiekiem taki jest Twój produkt.
Napiszę Wam, że miałam wiele wózków, ale w tych podczas sesji zdjęciowej latem zaskakiwało mnie mnóstwo udogodnień. Rączka do noszenia stelaża po złożeniu, lekkość, jakość materiałów, dobór kolorystyki kół, odszycie toreb, mufek..
Plus, ja byłam zdziwiona, że za taką cenę można dostać komplet wózkowy z tyloma gadżetami..
I dziś z wielką przyjemnością mogę napisać, że to po rodzinie 🙂 taka firma.
My od wielu lat mamy sanki od Nich i nie zamienię na żadne inne.
Kiedyś sanki kojarzyły mi się ze sznurkiem i deseczkami na płozach.
I tak dobrze przemyślanych sanek nie widziałam.
Śpiwór to dosłownie jak domek, budka nad głową, lampka led, możliwość ciągnięcia jak i pchania, folia przeciwdeszczowa, podnóżki.. No szał. Zobaczcie tutaj.
Polecam najszczerzej jak potrafię.
Ale wiecie co w tym wszystkim było najpiękniejsze?
Te rajstopy pod spodniami, te grube swetry pod puchowymi kurtkami, te nosy zmarznięte czerwone..
Jak ja uwielbiam się tak ciepło ubrać i iść na mróz, mam wrażenie jakbym ładowała akumulatory.
W konkursie pod ostatnim wpisem albumy wygrali:
AsortaFairytale, Dwa+Trzy, emka, Agata – Królowa Matka, Dagmara, Magda (od książek).
Proszę o kontakt na maila z adresami do wysyłki wraz z nr tel dla kuriera.
Gratuluję.
Jezus Maria! Ale na tą sznite ze smalcem to mi smaka narobiłaś???? Osz Ty! Byde se musiała smalec zrobić bo nie wytrzimom??? Buziak!
A my właśnie z jarmarku wracamy ☺ i mimo że ja rajstop pod spodniami nie lubię i rzić mi zmarzla było fajnie bo z mama i tata co to wrócił po pół roku ?
rajtki to podstawa! wtedy wszystko cieszy bardziej 🙂
ja też mam baby merc! i polecam komu tylko mogę i to nie ze względu na cenę, bo faktycznie jest zaskakująco niska, ale ze względu na całokształt. ładne, wygodne, fantastycznie się prowadzi i wjedzie wszędzie. dosłownie. nie ma opcji żeby coś stanęło na przeszkodzie. tydzień temu w śniegu po kostki dwie godziny jeździłyśmy. na luzaka. no i wariantów kolorystycznych do wyboru tyle, że hej!
Ale mi się zatęskniło za takim jarmarkiem, za atmosferą… i za Krakowem też, choć byłam tu zaledwie kilka razy. Ale dla mnie to zawsze było miasto z bajki. Oddech królów czułam na plecach. Kiedyś spędziłam w Krakowie kilka wakacyjnych dni z moją koleżanką. Zaserwowałyśmy sobie dawkę kultury w postaci 6 godzin w Muzeum Narodowym. To było jak wejscie na Rysy. Nogi dosłownie w dupę nam właziły. Do dziś się z tego śmiejemy. I jeszcze kawę w „Alchemii” wspominamy i Kazimierz… Piękne wspomnienia. Bardzo Cię cenię za to, że nie jesteś blogową celebrytką, że nie bywasz, nie brylujesz, nie poczujesz na ściankach. Że jesteś wierna rodzinie i starym przyjaźniom. Dzięki temu to, co na blogu piszesz, jest wiarygodne. Ściskam!
Ty mi zawsze tak ładnie napiszesz, że człowiekowi aż się chce bardziej.. :*
A mnie teraz na stare lata się Wrocław bardzo spodobał..
A te zmarszczki wokół oczu od uśmiechu takie piękne macie!!!
Ależ wspomnień narobilas człowiekowi… do Krakowa chce wrócić choć na dzien i te pozytywnie zakręcone bez pokemonow czasy mlodosci przeżyć one more na rynku z i-pajdami w ręku 🙂 pozdrawiam Cie ciepło ze Skandynawii 🙂 P.s. Kartka sie pisze!
rany jaka ta pajda była dobra!!
Ja pierdziu jakie te karuzele są piękne. Musze jakoś taki zdobyć. Zdradzisz po ile były?
po 45zł, ale są też w sklepie tiger podobne. mniejsze i mniej zdobień za 20zł.
Julio… jakie Wy fajne kobiety. Jakie uśmiechy szczere macie i te ciepłe ciuchy aż zachciało mi się pojechać do Krakowa. Byłam latem z mężem i mimo że wróciłam po wielu latach to pamietałam tak wiele rzeczy i ten zapach dla mnie pozostał ten sam. Wiele miejsc i sytuacji kojarzy mi się z zapachami. Do tego Ty zawsze tak fajnie wszystko opiszesz zobrazujesz, że człowiek sie czuje jakby Wami tam był 😉 a tu jeszcze taka niespodzianka na Mikołajki. Wchodzę juz pozno w nocy na Twój blog oglądnąć zdjęcia i przeczytać post bo wcześniej internet mi szwankował a tu informacja na końcu że trafi do mnie ten swietny album;) dziękuję naprawdę bardzo bardzo;)
miłego dnia!!!
Ewa
Tak się złożyło, że szkołę mam akurat przy rynku i często na kiermaszu bywam. I też w rajstopach i „babcinej” spódnicy („babcinej”, czyli, że takiej długiej i staroświeckiej… mundurek :D).
Uwielbiam tą świąteczną atmosferę, ten zapach cynamonu i gorącej czekolady. I zapach mydeł prosto z Francji, na jednym ze stoisk. I jeszcze ten tłok i mieszankę języków: polsko – niemiecko – angielskich. I kocham oglądać te wszystkie drobiazgi, te drewniane karuzele, misie, kartki… i inne drobinki. No, uwielbiam nad życie!
PS. A te owoce w czekoladzie to jadłam ostatnio i zbytnio mi nie smakowały te truskawki 😉
Witam Julio wszystko pięknie, ale czy mogę wiedzieć z jakiej firmy masz tą kurtkę 🙂 pozdrawiam 🙂
Wiesz, kupiłam na allegro dwa lata temu, z asos.