Jeśli idziemy w jakąś podróż, nawet bardzo bliską, warto wziąć ze sobą głowę.
Bo ta głowa, a co za nią idzie, jej zdolność myślenia, może dopomóc w przyszłości naszych dzieci.
Ja na przykład tak bardzo się przyzwyczaiłam do swoich toreb, wszędzie i zawsze, że przez ostatnie pół roku wściekam się jak potrzebuję do czegoś reklamówki albo zrywki. Zwyczajnie ich nie posiadam.
Z tego też powodu, zaopatrzyłam się na ostatnich zakupach w piekarni w dwie zrywki i zaś będę mieć je na pół roku 🙂
I wcale nie musi być cool i trendy. Na zakupy do biedry noszę wielkie torby z napisem Biedronka i Lidl. Ostatnio miałam taką na chwile od mojej siostry (bo coś mi tam przywoziła i zapomniała zabrać) z napisem TKMaxx. To miałam szpan. 🙂
Ale od bardzo dawna mam np. SakwaBag na wszelkie owoce i warzywa. Noszę na stałe w jednej z biedronkowych toreb. Myślę. Myślę przy każdym zakupie. Potrafię nawet zmienić plan na obiad, jeśli widzę, że dane warzywo, którego potrzebuję jest opakowane w milion folii i plastików. Bo czy Ktoś może mi wytłumaczyć z jakiego powodu cukinia albo ogórek owijane są w grubą folię?
Biorę luzem. A już owoce bio pakowane w plastiki to mnie załamują. To są bio, czy tylko z nazwy?
Dlatego mam swoje worki SakwaBag od prawie dwóch lat i nie chcą się za nic rozpruć, zepsuć itp…
Powiem Wam tak, jeśli Ktoś ma maszynę, starą firankę, to może uszyć i być maksymalnie bio.
Ale jeśli Ktoś nie ma takiej możliwości, to sto razy lepiej kupić gotowe i jak ja używać latami, niż pociągać te jednorazówki przy owocach i warzywach. A uwierzcie mi, że noszenie ich ze sobą to tylko kwestia przyzwyczajenia. A potem wielka duma z siebie. Bo ja na przykład jestem z siebie dumna, stojąc przy kasie z tymi workami pełnymi jabłek czy cytryn. Bo mam nadzieję, że Ktoś stojący przed, czy za mną zastanowi się przez chwilę…
SakwaBag ma również w ofrcie worki na produkty sypkie i pieczywo. Jeśli Ktoś ma możliwość kupować makaron na wagę czy ryż albo mąkę to też takie posiadają. Ja np. zbieram do nich pieczywo, albo też biorę do nich orzechy, bakalie, suszone owoce i inne drobne, które mogę dostać na wagę (np. właśnie w biedrze.)
Do tych woreczków wsypuję też Tosi do szkoły orzeszki czy suszony kokos bo lubi. Słonecznik, migdały.
Woskowijki, towarzyszą nam od tego samego czasu co torebki. I powiem Wam, że brzmi to dziwnie, ale to nic innego jak wielorazowy papier do kanapek. A i nie tylko kanapek, bo można w nie owoce, ciasto i co tylko przyjdzie nam do głowy. Ci, którzy pamiętają mój wpis sprzed dwóch lat, wiedzą jak działają woskowijki. To taki papier/ceratka, która klei się z jednej strony. Po użyciu wystarczy wytrzepać albo przemyć mokrą ściereczką delikatnie. Wieszam na zlewie, wysycha i zaś do pudełeczka w którym mam moje skarby do pakowania żywności, przegryzek i innych.
Do szkoły, pracy, na spacer, na piknik, na podróż samolotem. Po prostu wszędzie.
A kolory i wzory jakie są dostępne (te w cytrynki piękne) może zachęcą małych niejadków?
A teraz SZTOS!! Silikonowe torebki. Stasher Bag.
Wyobraźcie sobie, że można w nich zamrażać, podgrzewać w mikrofalówce, w piekarniku a potem umyć je w zmywarce. Mało tego, są super szczelne. Można wrzucić do nich orzechy, warzywa, owoce, kanapkę, przegryzkę, kotleta z ziemniakami… No po prostu wszystko.
I jak mam dużo tych wielorazowych rzeczy, faktycznie z nich korzystam i staram się myśleć nad tym co kupuję i jak żyję, to te torebki najbardziej mnie zauroczyły. Szczególnie ta możliwość prania ich w zmywarce. Dla mnie bajka!! Ten silikon taki miękki, miły w dotyku, super kolory.
No myślę, że ilość ich zastosowań jest olbrzymia.
Sam fakt tego gdy zbierasz ze stołu kolację. Tu zostało kilka plastrów szynki, tu sera. A na pojemnik w lodówce miejsca nie ma. Owijasz w sreberko, w folię spożywczą, która potem ląduje w koszu. A taką saszetkę zmieścisz za to wszędzie. Wsuniesz, położysz.
A i do plecaka. Na wakacjach wrzucasz coś ze śniadania i lecisz na plażę.
Meeeeega polecam!! Mój numer jeden w wielorazowym przechowywaniu i pakowaniu.
Kubek Circular już Wam opisywałam przy okazji Walentynkowych propozycji.
Te chciałam mieć dla siebie i Adasia, ale już mi moje dziecko podkradło 🙂
Mamy w domu kilka kubków, bo mamy mnóstwo gości i robimy im kawę na podróż do tych kubków właśnie. Oni nie kupują potem na stacji niepotrzebnie kawy (jeden plastik mniej). A przy kolejnej wizycie nam oddają. Kubki z recyklingu, które są mocno zaangażowane w sprawy planety.
Sprawdzone i przetestowane przeze mnie. Nie przeciekają ani odrobinę. Wygodnie się trzyma. Łatwo naciska. I mnie się podobają te kolory. Wyprodukowane tak, aby posłużyły 10 lat.
Utrzymuje ciepło 90 minut, 360 stopni w piciu (czyli gdziekolwiek usta przyłożysz). I możliwość mycia w zmywarce. Juuupi! Ja mam 340ml.
Myjemy gary! Mamy już szampony w kostkach, odżywki, teraz czas na płyn do mycia naczyń.
Ja wkładam do zmywarki wszystko. Ale bywa tak, że mi się ten gar nie domyje i lecę gąbeczką.
Tu mi z pomocą przyszła szczotka do mycia garnków i kostka.
Oczywiście w kwestii użytkowania ogranicza nas tylko wyobraźnia, bo ja sobie jedną szczotkę przeznaczyłam do mycia owoców, np cytryn. Drugą do mycia garów właśnie, a trzecią do zlewu.
Kuchenne rzeczy, wannę, umywalki, lecę tym płynem w kostce, żeby nie kupować kolejnych detergentów. Po pierwsze szkodliwych, a po drugie w plastiku. A jak sobie wannnę umyję taką eko kostką, to bez wyrzutów sumienia wpuszczam tam dzieci. Bo po umyciu cifem to mi szkoda ich skóry.
Ja np. od wielu lat nie używam płynów do płukania tkanin, bo przeraża mnie ta plastikowa butla na ten płyn. Kilka prań i leci w kosz. Czasami czuję jak ludziom pięknie pachną ubrania, ale wtedy od razu widzę te butlę u nich w koszu i mi się smutno robi.
Dlatego tak kostka u mnie ma zastosowanie ni tylko do garów, ale sprzątam nią cały dom.
I wiecie co jeszcze? To ma być rok mojego odpoczynku. Pracuję od 20 roku życia. A i wcześniej nasi rodzice od zawsze mieli swoje firmy, więc już jako dziecko stałam za sklepową ladą gdy Mama miała wyjazd czy sanatorium. W tym jak pracuję jestem prędka, zaangażowana i skupiona. Pracuję zawsze na 200%. Nigdy nie miałam dłuższego urlopu, a moja głowa woła – spokoju! Zwolni!
Dlatego od początku roku odmawiam współprac reklamowych, które nie są mi po drodze, które wiem, że mnie zestresują czy zajmą ogrom mojego czasu. Postanowiłam w tym roku brać tylko te współprace, przy których będę pracować z luzem, spokojem, radością. Bez spięcia, czy konieczności pośpiechu i stresu.
Będę współpracować z markami, za którymi stoję murem i dam sobię ze nich rękę uciąć.
I tak jest z marką ekopolka. Czy Wy wiecie, że ta dziewczyna zrezygnowała z mnóstwa „opłacających” się marek tylko (albo aż) dlatego, że mięli plastikowe opakowania?
Czy wiecie, że jej paczki są zawsze pakowane w to co przychodzi do niej. A i ona na kartonie pisze aby te opakowania wykorzystać dalej. No bo przecież kto dziś nie sprzedaje i nie kupuje na vintage? 🙂
Wszystko to co ma w ofercie to nie są produkty nibyeko… To ogromna wiedza, którą posiada właścicielka.
A i wiedzą tą z chęcią się dzieli z klientami.
Móc być eko z ekopolką to wielka przyjemność. To marka, którą chciałabym mieć jeśli miałabym taki sklep. Od początku do końca przemyślana, spójna, wizualnie dopracowana. Mądra po prostu i piękna.
No mówię Wam szczerze, silikonowe „kieszonki” (tak to sobie nazywam) są moim odkryciem kuchennym i organizacyjnym tego roku. A i poprzednich też.
O matko to już dwa lata od tamtego wpisu? Zmienił dużo w moim myśleniu. Walczę z foliowkami. Na początku się kiępowałam kiedy wyjmowałam siateczki na owoce, kupiłam w Lidlu, nie umie szyć. Ale Kiedy znajome kasjerki zobaczyły, że to jest super pomysł i fajna alternatywa na jednorazowe opakowania to bariera zniknęła. Miałam tylko problem z pakowaniem pieczywa. Więc dziękuję Ci za kolejną inspirację.
Pozdrawiam serdecznie :*
Madzia, ja to zawsze z taką dumą pakuję te owoce i pieczywo w te moje worki. Taka mnie duma rozpiera, że posiadam zdolność myślenia :))
Cieszę się ogromnie, nawet nie wiesz jak bardzo, że miałam na to jakiś wpływ. Z Ciebie też jestem dumna :*
czesc , dla mnie to nie nowosc , od lat uzywam toreb materiałowych , moje corki rowniez i zarazam innych. i tak jak napisałas zawsze po cichu licze , ze ten ktos za mna pomysli ,ze mam fajne opakowanie. lubie jak panie przy kasie usmiechaja sie na moje torebki, bo ja musze miec ładne, hawtowane, z napisami. ostatnio wpadłam na pomysł, ze znajomym w prezecie takie bede kupowac. a najbardziej mnie wkurza jak ktos kisc bananow włozy do foli. owszem uzyje tez foli, ale jak juz ją mam to jade z nia na maksa, wykorzystana do granic mozliwosci. dzieciaki sie ze mnie smieja , ze nie mam w co zapakowc ciuchow na vintage. wiec zostawiam , kartoniki np ikeowskie, lub torby z zalando ,zaklejam etykietą nazwe i gotowe,mozna, naprawde mozna .dzieki za piekne zdjecia z domu, pozdrawiam,pozdrawiam serdecznie.
Ja to kiedyś nie wytrzymałam i zapytałam czy koniecznie te banany muszą być wkładane w te zrywkę? 🙂
Ale Pani była bardzo miła, przyznała mi rację i odłożyła z uśmiechem serdecznym.
Ja wykorzystuje pudełka i wypełniacze na pakowanie książek kiedy wychodzą w większej ilości.
Uściskuję Cię :*
Owoce I warzywa mozemy pakowac do woreczkow przeznaczonych n’a pranie delikatnej bielizny (mozna je kupic za grosze). Choc twoje ekologiczne propozycje sa o niebo ladniejsze ! Goraco pozdrawiam !
Każda opcja, która ratuje planetę jest na wagę złota. 🙂
Hej! Ja mam od dawna woreczki szyte z firanki. Nie mam najmniejszego problemu, żeby pakować w nie warzywa owoce. Noszę je zawsze ze sobą w torebce. W wielu sklepach spożywczych (jeśli już nie w większości) na stoisku z owocami czy warzywami można kupić za grosze takie woreczki ale nikt nie zwraca na nie uwagi tylko pakuje w jednorazowe foliówki nawet banany!!..W internecie jest dużo informacji na temat ekologicznych środków czystości. Ja sama robię mleczko do czyszczenia łazienki i płyn do prania tkanin. Sprawdzają się idealnie. w sklepie eko kupuję natomiast płyn do naczyń i proszek do zmywarki. Namawiam znajomych do takich działań. Obcym osobom w sklepie jeszcze nie miałam odwagi zwrócić uwagi, żeby zamiast w jednorazowe foliówki zainwestowali w woreczki, które będą służyć latami. Chyba czas zacząć 🙂