Wojciech Widłak. Pan Kuleczka. Dom. Rozdział pt. Bagaż.
Kiedy Pan Kuleczka niewinnie zapytał Kaczkę Katastrofę, Psa Pypcia i Muchę Bzyk Bzyk co chcieliby zabrać ze sobą na wakacje, po chwili na środku pokoju leżała ogromna sterta gratów. Było potrzebne wszystko. Komplet noży, plastry, serweta, nauszniki i rękawiczki, gry, książki, piłki, trzepaczka do piany a nawet stół.
Przerażony Pan Kuleczka łapiąc się za głowę poprosił o chwilę uwagi.
Kiedy odgarnęli drogę do stołu i odnaleźli krzesła, zaczęli rozmawiać o tym co jest ważne i naprawdę warto ze sobą zabrać. Uczyli się segregować to co jest naprawdę przydatne i potrzebne.
Odnosili rzeczy zbędne.
Nauczyli się, że naprawdę ważnych rzeczy jest o wiele mniej niż nieważnych..
Oraz tego, że niektórych ważnych rzeczy nie da się zapakować… Bo jak spakować na przykład rozmowę przy stole…
Zaginam róg na stronie 23. Gaszę lampkę. Przytulam Ich i kiedy czekam aż zasną patrzę jak kręci się nasza sypialniana lampa, albo wpatruje się w pręgi świateł jakie tworzą się na suficie od jeżdżących nieopodal aut.
Myślę sobie o tych moich stertach ubrań jakie pakuję na każdy wyjazd. Zbyt dużej ilości par butów.
Trzech par okularów i dwóch olejków do opalania.
Zupełnie nie pamiętam w co byłam ubrana w styczniu 2005 roku kiedy upominał nas Kelner w pubie przy Finikoudes Beach, gdy śmiałyśmy się tak głośno, że pospadałyśmy z krzeseł.
Kamila zrobiła mi wtedy taką szarfę z papieru toaletowego i napisała szminką „Miss Pogawędki”.
Zupełnie nie pamiętam też, który płaszcz miałam na sobie z pięciu wziętych wtedy w bagażniku, gdy wróciłyśmy z Andzią i Alą w tą zimową noc do Jej mieszkania na Mokotowie.
Jechałyśmy taksówką z gościem, który ewidentnie chciał z nami współgrać i udawał na wszystkich światłach sekundanta z ringu Rockiego Balboa.
Wracałyśmy wtedy z „Kulturalnej”. Przy stole tam, ja leżałam na fotelu trochę jakby nogami do góry i patrzyłam na Alę jak tańczy w wełnianej tunice, a która dwie godziny wcześniej mówiła „Jak będę tańczyć tak jak ta Pani w tej wełnianej sukience tutaj, to mnie zabijcie proszę”.
Nie pamiętam jakiego kroju i koloru była Ali wełniana tunika, ale każdy wtedy dialog bardzo dokładnie..
Na nowo wciąż wspominane przy już zupełnie innych stołach..
W 2003 na pewno miałam ze sobą swój strój motocyklowy, ale w co przebrałam się potem i co miałam spakowane w sakwach swojej Shadowy… nie pamiętam..
Siedzieliśmy wtedy przy drewnianych stołach w Oazie Łemkowskiej w Zdyni.
Przez może pięć, sześć lat. Co roku. Kochałam te Zloty Motocyklowe tak mocno, jak wielkie może być serce dwudziestoletniej dziewczyny.
Do mojej siostry to pakuję już auto po dach. A bo to i wózki, hulajnogi, rowerki..
Nie pamiętam czym akurat bawiły się moje dzieci z tego całego bagażu, bo pewnie nie tym akurat, gdy…
Siedzieliśmy przy stole i okazało się, że te nowe iPhony to mądre takie i jak człowiek do twarzy uniesie to w sekundzie podświetlone. Podnosiliśmy te telefony na wysokość oblicza swego i jak dzieci cmokaliśmy z zachwytu. Że na widok człowieka sam się uruchamia.
Gdzieś na rogu stołu siedział Tato, który co rusz podnosił swój stary telefon z klapką i uparcie czekał aż i on mu się zaświeci. Do dołu i przed twarz. Do dołu i przed twarz..
W końcu zrezygnowany przy tym stole rzecze..
– a może to dlatego, że ten mój telefon człowieka we mnie nie widzi…?
Kiedy słyszę Ich miarowy, spokojny oddech… wstaję cicho, zamykam drzwi i schodzę jeszcze na dół..
Posiedzieć przy stole. Przy stołach najważniejszy bagaż życia się tworzy.
Wojciech Widłak. Pan Kuleczka. Radość. Rozdział pt. Wszystko.
Gdy Pan Kuleczka zapytał co to jest, Kaczka Katastrofa, Pies Pypeć i Mucha Bzyk Bzyk krzyczeli głośno – Kartka!!
Tak, to może być kartka papieru – odpowiedział Pan Kuleczka.
Jak to może być? – zdziwili się wszyscy..
Bo czym może być jeszcze? To była zwykła czysta, biała kartka. I tylko nią była wtedy dla nich.
Pan Kuleczka odwrócił się i pokazał Im Samolocik. A potem jeszcze wachlarz. I łódeczkę. I lunetę. Czapkę. Daszek.
A potem okazało się, że może to być jeszcze obraz. A na obrazie może być już wszystko co Ktoś sobie wymyśli. I Kaczka Katastrofa chciała namalować to wszystko.
A Pies Pypeć choć trochę wszystkiego. Bo wszystko od czegoś trzeba zacząć.
Nie zaginam rogu na stronie 7, bo moje dzieci nie przestałyby jęczęć gdybym uraczyła ich tylko kilkoma stronami. Kiedy zaginam róg na stronie 30, odkładam książkę, gaszę lampkę i czekając aż zasną wracam myślami do rozdziału pierwszego.
Aby zrobić więcej, aby więcej się udało, trzeba zobaczyć szerzej. Podnieść to co za ciężkie.
Odsunąć to co nieprzesuwne. Zagiąć to co za sztywne. Ulepić z tego co za twarde.
Każdy w swoim życiu otrzymuje taki biały papier. Jeden większy, inny mniejszy. Ktoś skrawek zaledwie. Ochłap taki.
Siada człowiek przed taką kartką i patrzy. Często ten co strzęp dostanie, rozprostuje, ugładzi, brzegi dotnie do równa.
Inny z wielkim arkuszem posiedzi. Dupą niechcący go przygniecie, łokciem szturchnie i naderwie. Często bywa, że im większy Kto brystol na początku drogi dostanie, tym bardziej potrafi go zmarnotrawić.
Ileż to ludzkich istnień, co nie zdążą nawet kreski postawić. Krzywej, przerywanej, kredką tępą czerwoną. Nie zdążą jej niechcący usmarkać, uplamić i los ich zabiera.
A i starcy różne mają kartki. Często kolorowe nie są, za to wgniecione bardzo.
Dużo razy ją składał. Próbował. I od nowa. Czasami zgiął i na szybko do kieszeni włożył, gdy uciekać mu przyszło. A potem gdy spokoju zaznał, wyciągał i pod grubą książkę włożył, żeby uratować z niej jeszcze co się udało i wyprostować jako tako.
Inni bardzo kolorowe mają. Jakby Kto puszkę farb wylał. Tylko na końcu widać róg mu się mocno nadszarpnął. Za mocno.
Każdy z nas dostaje taką kartkę. Małą. Dużą. Białą. Czasami poszarzałą już. Twardą. Inny miękką jak bibuła i bardzo uważnie musi z nią żyć i delikatnie składać, na miękkie kredki tylko sobie pozwalać..
Życie każdego z nas to ta kartka właśnie.
Nie pozwól by Ktoś Twoją poszarpał, psu w mordę wsadził.
Nie pozwól swoją kartką ognia w kominku rozpalać. Chyba, że u Kogoś chłód wielki nastanie, naderwij kawałek i rozpal.. Często jak się tylko ogrzeje, przyjdzie i swój kawałek Ci taśmą doklei.
Niech ta kartka człowieka nie będzie estetyczna jedynie a prawdziwa.
Niech ma plamy z kaw, zapiski i skreślone numery telefonów.
Niech ma odbity talerz poobiedni, sok z buraka, wydrapane żyletką dwa słowa.
Niech ma życie po prostu.
Tylko musisz uwierzyć i nigdy nie zwątpić w to, że Twoja kartka może być czym tylko zechcesz.
Wachlarzem, samolotem, łódeczką…
Jula , jakie to prawdziwe !!!! uwielbiam 😉
Dziś nie da się napisać niczego więcej, napisałaś wszystko…
Prawdziweee….szkoda tylko jak piszesz,że jedni nawet kropki nakreślić nie mogą 🙁 albo rozpędza się by pisać,malować wyklejać zanim małe kartki biegną by barw nabrać …. i pustka
Pięknie napisane:)
A pana Kuleczke uwielbiam, zwłaszcza że nasze dzieci to wypisz wymaluj pięcioletni pies pypeć, trzyletnia kaczka katastrofa i półtoramiesieczny much bzyk bzyk : D
Julio, dzisiaj bardziej niz kiedykolwiek, za te slowa Ci dziekuje…
m.
Świetny test. Trochę nostalgiczny i ważny.
Świetny tekst oczywiście :*
Jakie to piękne… Bliskie mi takie, lawiruję sobie pośród tych Twoich słów, z zaangażowaniem tą swoją głową kiwam, lubie Cię Jula no, lubię bardzo:***
Twoje słowa sprawiają, że tak bardzo doceniam codzienność!
Jeszcze to się nie zdarzyło, żebym czytając posta przegapiła tramwaj na który czekałam.. Co Ty robisz z ludźmi, Julio ☺
Jak by Cię nie Kochać, tak pięknie potrafisz ubrać w słowa, to co w życiu ważne.
Zaczytuję się po kilka razy w tych samych postach i cieszę się Twoim szczęściem jak swoim własnym.
Po każdym Twym wpisie, nadziwić się nie mogę, otrząsnąć, z zadumy się otrzepać. Jak te myśli pięknie w słowa przyodziewasz, jak z gracją bawisz się metaforą i porównaniem. Z niecierpliwością czekam na Twoją kolejną książkę, taką o życiu właśnie – prawdziwą, o nas, o zwykłych niezwyczajnych ludziach, bo gdy piszesz o sobie, o dzieciach, mężu, to tak jakbyś o nas pisała. Dziękuję za każdy poniedziałek i też za czwartek?
No coś pięknego, Jula.. Takie proste i nieoczywiste jednocześnie. Byle się zatrzymać na chwilę, zastanowić co z tą kartką swą zrobić.. Byle chcieć.. Twoja kartka – cudowna ❤ Dwie istoty na niej. Piękne, wyczekane, szczęśliwie! Oby tak pozostało ?
Bardzo lubie Cie czytac.Zawsze znajduje cos,co pozwala sie choc chwilke zastanowic.Z racji swojego wieku,pozwalam sobie na delikatna uwage,prosze ,nie zaginaj rogu,wiem,ze to wygodne,zakladki sie gubia,ale taki zagiety rog az boli….
„Aby zrobić więcej, aby więcej się udało, trzeba zobaczyć szerzej. Podnieść to co za ciężkie.
Odsunąć to co nieprzesuwne. Zagiąć to co za sztywne. Ulepić z tego co za twarde”
Tyle prawdy w tym <3
Jak to dobrze że Ty swoją kratkę dzielisz. Okruszki papieru przykleją się do innych kartek i są kropką i przecinkiem, wykrzyknikiem nie raz. Twoją kartkę ktoś jako chusteczkę wybrał, ktoś widzi w niej okno na świat, ktoś słowa zaklęć na lepsze dni. A Tobie nic nie ubywa tylko zwój co raz dłuższy i co raz szlachetniejszy.
Piękna refleksja… I metafora z tą kartką jakże trafiona. Uśmiechnęłam się nad Tatą Twym, który swój stary telefon próbuje uczynić iPhonem. Wiesz, Juliś, Ty już swoich rodziców unieśmiertelniłaś stokrotnie w naszych sercach. Chyba nie ma wśród nas, czytelniczek Twojego bloga żadnej, która by nie myślała o Nich serdecznie i ciepło. A ta moja kartka, już przeszło 40-letnia, ciągle jeszcze trzyma się mocno. Może dlatego, że więcej na niej dobrych i szczęśliwych chwil zapisanych niż tych złych i smutnych. Bo ja wolę pamiętać ze swego życia to, co dobre.
Julio, są ludzie co mają chodzić po wybiegu, są tacy co w szkole uczą albo malują obrazy, diety układają i tacy co mosty projektują.
A Ty masz pisać. Piękne ciuchy projektujesz i wnętrza ale ja myślę że jesteś tutaj by pisać. Bo tyle dobra tym przynosisz. Najwięcej.
🙂
Głośna cisza w mojej głowie nastała po przeczytaniu tych słów…
Długo dzisiaj siedziałam.. po lekturze. Myślałam o mojej kartce. Jaki plan miałam, czy kreska zamaszysta, czy całkiem delikatna… Ile ludzi ogrzało się moim skrawkiem…ilu skrawki dokleiło…
W pracy byłam, więc musiałam przerwać dumanie… i wracam tu teraz… i czytam. I skomentować chciałam, ale wszystko już dzisiaj napisałaś Julka, a Marlena 1 dopełniła…
B.
ja nie wiem jak to jest, skąd Ty to masz, że zawsze tak mi w punkt napiszesz. Julka! tożto w głowie się nie mieści. jakbym teraz tu opowiedziała, co mi się weekand przydarzyło, co potem w mojej głowie się zadziało, to być wiedziała , że właśnie takie słowa mi potrzebne były bardzo . ale Ty przecież tego nie wiedziałaś i to jest po prostu niesamowite.
Pan Kuleczka😍Nie mam instagrama, a pytałaś o książki, spodoba Ci się Arka czasu, ale i inne również, zapraszam na recenzje;)
http://haftytiny.blogspot.com/2017/11/ksiazki-polecam.html?m=1#comment-form
Julio….tak z serca – jesteś prawdziwą czarodziejką 🙂 czarujesz literkami, składasz cudne słowa i tworzysz piękne zdania. Siedzę z zapartym tchem, że przecież takie to proste a nie dla wszystkich oczywiste – odpłynęłam myślami gdzieś daleko… Uwielbiam Cię czytać…cieszę się, że było mi dane kiedyś Cię odnaleźć :*
Julio a mogłabym prosić o namiary do justynyjot??? nie mam fb ani insta
bardzo mi zależy
pozdrawiam
Marta
Jej mail – justyna-jasko@wp.pl
baaardzo dziękuję:)
Fajnie napisane. Też zabieram zbyt dużo ciuchów. Mąż zawsze patrzy na mnie z niedowierzaniem gdy musi to pakować do samochodu – 2 dni a 5 kompletów ubrań.
Samo życie 🙂
Dzięki
Julka
kiedy będzie lista książek do kupienia dzieciom na gwiazdkę? Zeszłoroczne były cudne, wyczytane już wszystkie do cna! 😀
Wiesz, nie planowałam w tym roku takiego wpisu, ale fakt, trochę się ich nowych nam nazbierało i mogę taki zrobić.
To w takim razie niebawem 🙂
W poltora tygodnia przeczytalam Twoj blog, Julio, od ostatniej do pierwszej strony, a w poltora, bo jednak w przerwach czytania, trzeba bylo troche popracowac.
Dziekuje Ci za wszystkie te slowa, mysli, zdania i piekne zdjecia. Wczoraj syn poprosil: Mamo, polozysz sie ze mna na chwile, ale jak nie chcesz to nie musisz…
A mnie lzy w oczach stanely, bo jak moglabym nie chciec, a mimo to, na kilka jego wczesniejszych prosb zbylam go, ze kuchnie musze posprzatac albo, ze usiadlam przed chwila. I najzwyczajniej w swiecie zrobilo mi sie glupio, bo przeciez za kilka lat on juz bedzie sie w pokoju przede mna zamykal… Jak to jest, ze obca osoba Cie musi uswiadomic, co jest wazne w zyciu… Dziekuje Ci, Julio, za zwrocenie uwagi na rzeczy WAZNE, chociaz z pozoru wydaja sie takie zwykle i oczywiste, ale z nich nasze zycie sie sklada. Chcialabym, zeby moj maz to sobie uswiadomil( a nie jest miedzy nami najlepiej), ale niestety nie udaje mi sie to ;-(
Przepraszam, ze tak troche bez zwiazku z postem, ale musialam to napisac, bo nie moge przestac myslec o Twoich slowach, zdaniach, myslach.
Pozdrawiam Cie cieplo
(przepraszam za brak polskich znakow)
Ania
Ania, wiesz jak to jest czytać te słowa? Oczy się ma zaszklone, bo ja nigdy w życiu nie planowałam i nawet nie marzyłam dostawać takich od Was listów, komentarzy. Wtedy człowiek wierzy, że to wszystko ma sens, że dzieje się po coś..
Ma się siłę i większe skrzydła.
Dziękuję za te półtora tygodnia. Bo dziś to co człowiek ma najcenniejszego to czas.
Uwielbiam…
Przytoczyłaś dwa najbardziej ulubione przeze mnie opowiadania z tomów o Panu Kuleczce… <3
Uwielbiam, nooo!
ja lubię jeszcze o jaskini… jak się boją wejść 🙂