książka.

Kolaże1043 Kolaże1037 Kolaże1041 Kolaże1040 Kolaże1044 Kolaże1036 Kolaże1042 Kolaże1077

 

całkiem niedawno połykałam w dwa dni takiego „Maga” Fowlesa, „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki” Llosy..
siadałam wygodnie na kanapie i oderwać się nie mogłam. wstawałam jedynie zrobić kolejną gorącą herbatę z cytryną.
nie interesowało mnie nic dookoła. byłam ja i książka. do szaleństwa przez te książki opętana.
bo to jak drugie życie, które prowadzisz obok. albo równocześnie. wszystko co robisz w ciągu dnia jest podparte jedną myślą.. żeby usiąść i czytać.. czytać.. co dalej, co dalej..
i widzę wszystko. te Ich domy, twarze. Ich drogę do sklepu, wystawne bankiety. a ja jakby w samym środku.
kręcę się dookoła.
a gdy zamykam ostatnią stronę.. to zamykam też oczy i długo rozmyślam.. a potem przychodzi taki ogromny smutek. że ja nie wiem co jutro u Nich będzie, jak potoczą się Ich losy. dokąd pojadą, z kim się zwiążą, kogo pokochają..
czytałam. całe stosy książek. półki uginają się pod ich ciężarem. aż nagle ciach! cisza. nic.
czasami na szybko przeczytam „vivę”.. i taki czuję wstyd przed samą sobą. taki ból. że czas mija, że tyle historii leży w księgarniach, tyle mądrych słów, przygód a ja ich nie poznaję, nie odkrywam..
no mam to dziecko. mam tego męża. dom i obiady. ale kiedy nastaje wieczorem cisza, późnym wieczorem, to ja opadam z sił, lub jej resztkami odpisuję na maile, robię posta, odpisuję na zaległe smsy..
zamiast czytać piszę, robię zdjęcia, potem je przeglądam, zerkam na inne blogi i też czytam, napajam się tymi słowami u Ona ma siłę, dom where life happens, tylko spokojnie.. bo takie są moje ulubione. taki sposób pisania, postrzegania świata. i gdyby nie blog czy udałoby mi się Je znaleźć.. być w tym miejscu w jakim jestem.. i choć chciałam w domu siedzieć cichutko z dzieckiem, w ogródku plewić, ciasto z piekarnika wyciągać, to brakować mi zaczęło realizacji siebie. tworzenia, zdobywania nowych celów..
i te cele choć cudowne, bo przecież wymarzone, to zabierają mi zwykłą codzienność.
tą na spokojnie. że Tosia zaśnie przecież obojętnie o której i to żaden problem. że nie muszę się martwić o to, że nie śpi jeszcze a ja tyle mam zaległości.. że firmy już któregoś maila z koleii podsyłają, bo odpowiedzi ode mnie wciąż brak..
kradnę czas na film z mężem.. a w głowie myśl, że przecież chciałabym posta dodać. bo ja go dodać chcę a nie muszę.
a jeszcze prosili mnie o artykuł tam i o wywiad owam. ale gdzie to i kto to.. szukam w zaległych wiadomościach piętnaście minut.
i nowe produkty do kolekcji się szyją. trzeba zadzwonić to tu, to tam. dogadać, ustalić. a jak ja w to wszystko przeprowadzkę wkomponuję?
ale czasami siadam i zastanawiam się mocno.. może ja tylko wyolbrzymiam i w mojej głowie to takie szaleństwo.. no bo przecież gdybym tylko chciała, to by się może udało.. lepiej dzień zorganizować..
choć zasadę mam, nie rozmawiać przez telefon przy Tosiulce, nie otwierać laptopa przy Niej.. by Mamy z nimi nie kojarzyła..
a może przesadzam.. może gdybym do pracy miała iść na osiem godzin i wcale by mnie nie widziała gorzej by było..
bo przecież nie ja jedna dziecko, bloga, firmę i dom mam.. inne kilkoro dzieci i już ten ogródek. i ciastem pachnie.
bo czy to niewspaniałe to wszystko mieć..? a ja narzekam wiecznie, że ten brak czasu tak dolega.. (przypomniała mi się piękna piosenka Bajora „Popołudnie” gdzie jest właśnie takie zdanie „ten brak czasu tak dolega, chciałem chociaż raz inaczej”. posłuchajcie. piękne słowa Kofty)
może za dużo bym chciała.. mieć to wszystko i jeszcze czas… no bo czy gdybym dziś z tego zrezygnowała, czas miała, to czy szczęśliwsza bym była bardziej? 
siedzę teraz na tej naszej budowie, na starym fotelu, mąż podciągnął mi przedłużacz, bym mogła podłączyć laptopa, a sam szlifuje ściany. Tosia za płotem u Babci na trampolinie skacze.. mam chwilę. piszę. a w torbie książka. od pierwszych liter mnie pochłonęła. zamykam więc laptopa i zatapiam się w słowie na papierze pisanym..choć na minut kilka, bo jak to mówi mój Adam.. „jeżeli chcesz coś zmienić w swoim życiu, musisz coś zmienić w swoim życiu”..

linki:
lampka do kontaktu – tutaj.  ( dosyć długo szukałam lampki do Tosi nowego pokoiku, by dawała małe światło, była na wyłącznik, dziecięca ale  nieodpustowa. ta się sprawdza idealnie, podobała mi się jeszcze mocno ta.)
pozytywka – tutaj.
misie – tutaj.

29 odpowiedzi na “książka.”

  1. W pierwszej chwili chciałam napisać, pozalic sie, że mi też wiecznie czasu brakuje….
    Praca, przedszkole, gotowanie, sprzątanie, zabawa z Młodym, pranie, prasowanie i potem wieczorem zasypiam przy ksiazce czy filmie….
    Ale też chyba wyolbrzymiam , dlatego kupiłam bilet do teatru, tak dla siebie,żeby odpocząć a potem może jeszcze do fryzjera wyskocze ….
    I wrócę szczęśliwsza i znów zacznę od nowa 🙂
    Pozdrawiam, Ania

  2. rozterki, myśli tysiąc na minutę i pomysłów nie mniej,
    mieszając makaron, odpisuje na wiadomość krzycząc do góry
    co by się ubierali bo musimy wyjść za 15 minut.
    chyba to standard w naszym życiu, a na brak czasu narzekać będziemy zawsze
    on tak szybko ucieka i nie da sprawiedliwe się go podzielić czy wykorzystać …
    pozdrawiam

  3. Moja mama zawsze nadziwić się nie mogła przy jakim świetle i w jakich pozycjach książki czytałam, a ja nie wiedziałam o co jej chodzi bo nie było mnie już w realu tylko w świecie który właśnie się dla mnie otwierał. Do dziś nie lubię ekranizacji znanych powieści, zawsze, zawsze są tam inne miejsca, inne stroje, inne osoby niż te z moich wyobrażeń i to aż boli. Co do braku czasu, Julio jakiś czas temu postanowiłam wrócić do pracy, poszłam na rozmowę, dostałam etat, szefowa była moją idolką szyta na miarę kobieta sukcesu, młoda, piękna, idealnie ubrana, i karmiąca mnie słowami które chciałam słyszeć, dla niej byłam dobra w tym co robię. Było nowe biuro, w nim nowe sprzęty, młody zespół chętny do pracy, iiiiiiiiiii w tym całym świecie nie było czasu, czasu na życie. Moje dzieci gdy wracałam około 18.00 do domu wisiały na oknie stęsknione jak szczenięta. Odeszłam, zabrałam torebkę dałam buziaka Ance i odeszłam, w domu upiekłam z dziećmi ciastka, i śpiewałam cały wieczór piosenki o czym chcieli i ile chcieli. Brak czasu jak widać brakowi czasu nie równy. Ty się spełniasz,sprytnie łącząc dwa światy, a Tosik nie wisi na szybie, słuchając czy na zegarze kościoła biją dzwony, bo to oznacza rychły powrót mamy. Mocno ściskam

  4. Uwielbiam ksiazki. Co miesiac przychodza nowe paczki z ksiegarni. Dla calej rodziny. Regaly sie zapelniaja… wlasciwie prawie miejsca juz nie ma. A my dalej zamawiamy, bo inaczej nie mozna. Czytam kilka ksiazek na raz – glownie poradniki i psychologie. I do tego pochlaniam w trzy dni grube tomiska powiesci, bo oderwac sie nie moge. A jak jest kontynuacja ksiazki, to popadam w amok – musze ja miec. Natychmiast! 😀

  5. Pewnie ostatnia powinnam pisać to co mam zamiar napisać, bo ani dzieci nie mam, ani do pracy na rano chodzić nie muszę, generalnie mam dobrze, a nawet bardzo dobrze. Tylko, że w pracy tej mojej, styczność mam z kobietami, które ani pracy, ani pieniędzy, za to zmartwień takich prawdziwych całe mnóstwo mają. I wtedy sobie myślę, że takie nasze problemy, że czasu na książkę nie mam, do teatru wyjść kiedy, spotkać się ze znajomymi, zorganizować przeprowadzkę brzmią trochę mało poważnie. Nie chcę umniejszać znaczenia tych potrzeb, pewnych tęsknot za czymś co było i czego brakuje teraz bardzo mocno. Chcę tylko pokazać inną perspektywę: super męża co dom buduje i na niego zarabia, a na dodatek kocha i szanuje (co wcale taką normą nie jest), zdrowe dziecko, możliwość realizowania się w pracy, babcię która jest i chce pomagać… Pod tym wszystkim, poza dzieckiem, to ja się także podpisuję, bo jak pisałam wcześniej mam dużo szczęścia w życiu. I jak sobie zaczynam wymyślać jakieś problemy, to wtedy przypominam sobie inną perspektywę i pytam sama siebie czy aby na pewno to jest problem… Nie wiem czy to z jakimś sensem napisałam, ale chyba w miarę będzie wiadomo o co chodzi. Nie linczujcie mnie tylko 🙂

  6. Ech, no trafiłaś idealnie z tym postem! I w brak czasu i w te wyrzuty, że niby z mężem rozmawiam, a w głowie i blog siedzi i blat w kuchni nie starty. I w te książki nieczytane. A to mi najbardziej doskwiera jakoś. I jeszcze ta myśl, że przecież teraz niewiele mam: dom i dziecko tak na prawdę z obowiązków, a zaraz do pracy wracam i jak to wtedy będzie…

    A pierwsze zdjęcie – sam miód!

  7. Ha, ha… czasem zastanawiam czy tylko ja taka nie zorganizowana jestem jak czytam że Ty już rosół masz, kompot pachnie, pranie powieszone… (jakoś tak to było :-)) A ja? Brak czasu to epidemia XXI wieku.
    p.s. widzę że obiad bez mozzarelli 😀

  8. Szelmostwa są moją ulubioną książką. Strasznie mną wstrząsnęła swego czasu, tak jak Dom duchów dawno, dawno temu.
    A katarynkę Moulin Roty też mamy, tylko urodzinową – jest absolutnie cudowna.

  9. Hello 🙂
    Piszę pierwszy raz, choć zaglądam od niedawna, bo tak jakoś wciągnęłam się w ten Wasz świat :))) no lubię tu zagladać 🙂
    I Twoje dylematy są pewnie dylematami nie jednej z nas… ale wiem jedno – zaglądanie na inne blogi bardzo mnie inspiruje! dzięki temu więcej robię, bo widzę, ze ktoś gdzieś tam sam coś zrobił i ja mam ochotę też 🙂 itd, jak długo nie zaglądam, z tzw braku czasu to właśnie robię mniej o dziwo… Podobno im mamy mniej czasu tym powinniśmy sobie właśnie więcej dodawać obowiązków, kursów itp – bo dzięki temu uda nam się właśnie więcej 🙂
    Wiem jak czasochłonne jest pisanie postów… ale z drugiej strony, fajnie jest też innych inspirować, poznawać wspaniałych ludzi, którzy dzielą się z nami swoimi pasjami 🙂
    Pozdrawiam spod norweskiego nieba 🙂

  10. Julia jakie piękne te słowa Adama! Jakie proste a jakie mądre!!
    A ja powiem ci, że z czasem zrozumiałam że tym czasem to tak, że narzekamy że go nie mamy, a jakbyśmy miały go za dużo, to byłoby jeszcze gorzej 😉 Ja kocham tak jest teraz. Mam tego czasu akurat! Choć twoje materiały leżą wciąż nie spakowane bo nie mam kartonów a nie kupiłam ich bo od wczoraj leżę z bólem korzonków 😉 i ten ból mi ten czas odbiera.. i sobie myślę.. a jakby nie bolało?? to przecież zrobiłabym dwa razy tyle i nadal mówiłabym że czasu mam mało.. 😉 tak to już jest! przyzwyczaiłam się sama do siebie 🙂 i tego wiecznego braku czasu 🙂 i wiem, że tak jak jest, jest akurat :))
    Tosia z nosem w szufladzie boska 🙂
    I jaki mnie zaszczyt obezwładnił że znalazłam się w twoich ulubionych blogach 🙂 miło jak cholera 🙂 Buziaki 🙂

  11. A ja Ci powiem, że dokłądnie tak jest – jak chcesz to musisz! Sama jeszcze niedawno zastanawiam się skąd biorę ten czas… kiedyś jedno dziecko było, jedna praca… i czasu mało, a teraz dzieci dwójka, dom, ogród i praca, obrazy, blog… i mimo, że czasu nadal mało to go jakoś więcej niż wcześniej… 🙂
    Nie pozostaje nic innego jak cieszyć się, bo jest go mało a robisz dużo, dajesz dużo i masz dużo… a jakby czasu więcej było to kto wie, czy nieprzepływałby on jakoś przez palce??

  12. tak właśnie pomyślałam po lekturze Twego posta: jesteśmy szczęśliwe, mamy to, o co inne walczą lub mogą pomarzyć, i pragną takich dylematów, jakie my mamy 🙂 trzeba cieszyć się życiem, chwilą, doceniać to, pielęgnować, nie można mieć wszystkiego naraz! ale chwila na książkę też czasem się znajdzie. może już nie tak często, jak kiedyś „przed dzieckiem”, ale jednak.. do nas świat należy!!!

  13. Julka jak zwykle trafiłaś w sedno! Idealnie! Bez zbędnych słów ujęłaś wszystko co najważniejsze.
    Ja jeszcze znajduję czas na książkę, na Twój Styl 🙂 A najczęściej blogi moje ukochane przeglądam i zatracam się całkiem! W głębi duszy mam jednak nadzieję, że kiedyś tak jak u Ciebie dom śmiechem dziecięcym się zapełni i książki na boczny tor odejdą:) Bo z blogów, chociaż bym po nocach czytać miała, to nie zrezygnuję:)

  14. Julio, ja wiecznie czasu nie mam, jednak robię wszystko to na co mam ochotę, wyznając zasadę chcieć to móc! Słowa męża twojego „jeżeli chcesz coś zmienić w swoim życiu, musisz coś zmienić w swoim życiu” są mi bardzo bliskie.
    Ty mi lepiej powiedz czy Tosia zjada te zielone na talerzu ?
    pozdrawiam!

  15. Czytam o sobie, znów. 🙂 I czasu na ksiązki też brak, na inne uciechy, i ciągle za dziećmi dwa kroki, a z mężem chwile spędzone. I niby wszystko w porzadku, ale smutno tak z tym niedoczasem… Ech gdyby doba miała więcej tych godzin 😉

    Btw. Czy mogę prosić o tytuł piosenki, który był zamieszczony w piątek? Piękna. Na ślub.

  16. Ten post wprost dla mnie! Na dzisiejszy brak czasu…właśnie minęła chwila na kawę i szafetosi:-) wracam do wupisywania świadectw. Za kilka dni wakacje! Pozdrawiam wszystkie zapracowane Mamy!:-)

  17. Julia w Tobie tyle energii drzemie, że musisz ją gdzieś spożytkować i robisz to w sposób wspaniały … a rozterki każdy z nas je ma i myśli, czy aby to dobrze, czy nie zaniedbuję przez to czegoś innego, ale trudno gdybać co by było … a brak czasu to chyba jakaś plaga jest czy jak ;)))
    Życzę w tym pędzie chwil spokojnych czasem 🙂

  18. Wiesz co? Twój Adam ma zwyczajnie rację 🙂 Z drugiej strony trzeba też brać poprawkę na to, że to życie po prostu, rożnie jest, raz zmierzi, raz popieści, no co robić, chyba ze mierzi za bardzo to zmieniać póki czas 🙂
    xoxo

  19. Oj Julka! Widze ze jest nas wiecej tych osób co czasu brakuje i wszystko chciałyby miec poukładane! Tak jak w głowie sobie to wymarzyły! A czas biegnie biegnie jak szalony. Mnie mysli nachodzą co by bloga nie pisac choc to frajda dlaa mnie wielka… ale wlasnie czasu brak. I czy moge się lepiej zorganizowac? Nie wiem…zrobic coś więcej dla siebie.. nie wiem… A tez słysze: Chcieć to móc:)

  20. Od roku i 7 miesięcy ( co do dnia) – czyli od narodzin mojej Tosi przeczytałam dokładnie 2 i 1/3 książki. Dramat. Mam niedoczas taki, że codziennie rano zbiera mi się na mały płacz, potem wymyślam WIELKI PLAN, potem nie udaje mi się go zrealizować i wieczorem ok 22, kiedy młoda śpi, ignoruję wszystko dookoła i czytam coś na necie ,a po godzinie zasypiam na kanapie . Nie ma dla mnie ratunku. Jak w tym żarcie: nie ogarniam tej kuwety. Pracuję i opiekuję się dzieckiem. Z moich „panieńskich” 24h dla siebie samej została niecała godzina. Nadal jestem w szoku. Chciałam kiedyś mieć troje dzieci, ale teraz sie zwyczajnie boję. Jeśli z jedną Antoniną jest taki meksyk, to co z trzema?! Czy wtedy zostanie mi kwadrans z tej godziny mojej choćby?
    ALE:
    Pisz dużo Kobieto, dla Ciebie zawsze mam czas 😉

  21. Nie wiem czy Twój Adam wciąż jest taki, bo kilka lat minęło… Lecz podejrzewam że tak. Lubię te męskie rady, prosto, konkretnie ciosane. Mój Michał zwykł mawiać: „Każdy jest jakiś.” Jak się biedzę nad czyimś charakterem, jak go rozgryźć… To Michał mówi po prostu: „Oj Sylwia, Każdy jest jakiś.” To takie niby nic, a zawsze dobrze ucina dyskusję. 😉

    1. Tak, Adaś wciąż bez zmian. Dobry, mądry.
      Takie zdania fajnie ucinają gonitwę myśli zupełnie nikomu niepotrzebnych.
      Pewne sprawy, rzeczy, zdarzenia, ludzi, trzeba zostawić takimi jakimi są.
      Uściski dla Was.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.