choćby przemierzył pół świata..
a może i cały..
choćby każdemu rękę podał. w każdy kąt zajrzał.
rozglądał się i wnikliwie obserwował.
przystanął na drodze w tej wędrówce. z ludźmi słowo zamienił.
choćby nawet nie spał w tych poszukiwaniach. dzień i noc drążył, szperał, tropił i węszył.
to nie znajdzie nigdzie takiego miejsca…
a pamiętam tamten dzień.
gdy zamknęłam za nimi drzwi. jeszcze zdjęcie na pamiątkę zrobiłam. jak ida do auta i On trzyma Ją za rączkę. a może Ona Jego.
pamiętam jak była ubrana. a najbardziej pamiętam jak zamknęłam te drzwi. weszłam do łazienki i zaczęłam płakać.
a przecież ja nie z tych przewrażliwionych mam, co drżą o wszystko.. a twarz trzymałam w dłoniach i łzy kapały pomiędzy palcami. i to jak On wrócił a ja zadawałam milion pytań.
pamiętam też dobrze jak po Nią pojechałam. już po dwóch godzinach. uklękłam żeby Ją przytulić i w myślach robiłam wszystko, by się tylko ponownie z tego wzruszenia nie rozpłakać.
a potem szukałam kapci przedszkolnych żeby były jak najwygodniejsze, bo przecież może Ona nikomu nie powie.. i w nosie miałam ładne stroje, a spodnie na gumce i koszulki najzwyklejsze z krótkim rękawkiem zakładałam. żeby tylko nic nie stanęło Jej na drodze w zabawie. żeby nic nie rozproszyło. żeby smutku bez Mamy nie miała.
tych pierwszych kapciuszków co Jej trochę spadały nie zauważyłam ja, a Pani Pomoc. wciąż nie mogę uwierzyć jak można jedną parą oczu zobaczyć dziesięć kitek na włosach co tracą swój kształt, piętnaście źle podciągniętych spodni, siedem usmarkanych nosów i na dwóch kolanach pomieścić trzy płaczące dziewczynki.
jest taki wzrok, takie ciepło, które bije.. takie jak u Bińczyckiego. czy to w Znachorze czy w Nocach i Dniach..
gdybym miała Ją Wam jakoś opisać, nakreślić, przybliżyć.. trudno mi słowami. znaleźć odpowiednie, wyszukane i elokwentne.
bo takich należałoby użyć. ale czy jest Ktoś, Kto nie zna Bińczyckiego? Jego żeńskie wcielenie czuwa nad moim dzieckiem.. tam.. w przedszkolu.
czuwają nad Nią ramiona tej Pani..
„tej Mamo, co nie wiem jak się nazywa, to jest ta moja ulubiona”
„wiesz Mamo, dziś jestem bardzo smutna, bo moja ulubiona Pani wcześniej poszła”
a ta ulubiona to taka Kochana Dziewczynusia z blond włosami. wygląda jak Ich starsza siostra.
i to, że Ona nie musi się starać, Ona po prostu taka jest. przychodzi tylko czasami, na zmianę.. a mojemu dziecku na piękniejszy zmienia świat.
i jeszcze ta Pani co mówi, że to są Jej dzieci. bo to są najbardziej Jej dzieci. to Ona pierwszego września powiedziała Im „dzień dobry”, a za trzy lata będzie tulić i wzruszać się przy pożegnaniu. bo to w świat pójdą..
Ona rozdaje role przy wierszu, śpiewa i kręci się w kole. wycina listki na obrazki. wyciąga pietruszkę i marchewkę z rosołu.
Ona daje mojemu dziecku teczkę z pracami plastycznymi jakie przez zimę zrobili. a tych prac tyle.. wszyscy mówią, że nie znają takiego przedszkola..
bo czy Komuś chciałoby się pozwolić zanurzyć czerdzieści osiem małych łapek w farbach, a potem odbijać na kartki.. kiedy mnie przy dwóch czasami brak cierpliwości..
a ja wiem, że to Jej zasługa. doskonale zdaje sobie sprawę ile musi wkładać w to pracy poza godzinami w placówce.
a przecież ma rodzinę swoją i obowiązki inne. a w naszej grupie wszystko ma wielki wymiar. nie ma czasu co przez palce przelatuje. (zresztą, czy Jej mina na zdjęciu nie mówi wszystkiego?)
i ubranka w szafkach widać wciśnięte.. bo nie ma dnia bez spaceru. tam się wszystkim chce.. dwadzieścia kilka par bucików sznurować, kurtek pod szyję zapinać, szalików wiązać, paluszków do rękawiczek wkładać…
w deszczowe dni przebierają się w ćwiczeniowe stroje. na poddaszu zamki dmuchane mają, baseny z kulkami..
nie.. to nie jest prywatne przedszkole. państwowe. państwowe najbardziej jak się da.
i plac zabaw w środku parku. piękny, ogromny. korony drzew cień dają.
to wszystko ma miejsce, bo Komuś się chce. a może dlatego, że chcę się wszystkim. a w tym tkwi siła.
w naszym przedszkolu jest 150 dzieci. i każde z Nich trafiło do dziecięcego raju.
nigdy nie marzyłam nawet o takim miejscu dla mojego dziecka. o takim miejscu na start w edukację i samodzielność.
tupie nogami jakby stado słoni.
– Nie tak mi otwarłaś! nie tak!
– dobrze córeczko, a jak chcesz?
– nie tak!!!! inaczej!!
– otworzę Ci jak tylko chcesz, tylko musisz mi spokojnie wytłumaczyć jak.
– nie!!! tak też nie!
i teraz tupie już jak cała sawanna słoni.
kucam w tej szatni i próbuję odgadnąć jak ma być otwarty czekoladowy wafelek z podwieczorka.
wszystkie możliwe sposoby jakie znam, są nie takie.. ale cierpliwości nie tracę. zupełnie Ją rozumiem, też czasami bym tak potupała.
zza szafki przychodzi nasza Pani Dyrektor. wyciąga do Tosi rękę i mówi
– chodź, ja ma w biurze nożyczki, znam fajny sposób, może nam się uda.
potem słyszę jeszcze jak cichutko mówi do Niej
– wiesz, rozwiążemy ten problem i już się nie martw, a do Mamusi też nie krzycz, bo może Jej być przykro.
w podskokach przychodzi Tosia z idealnie otwartym wafelkiem.
bo idealne miejsce zaczyna się i kończy w każdym człowieku. nie da się ulepić dobrej całości, gdy coś po drodze szwankuje.
u nas każda Pani Kucharka, każda Pani Porządkowa, Biurowa, Przedszkolanka, tworzy to miejsce… a może też dlatego, że pracuje się inaczej, gdy drzwi do gabinetu Dyrektora są szeroko otwarte i nożyczki na biurku dla każdego źle otwartego wafelka..
zdjęcia pochodzą z zajęć w przedszkolu jakie zorganizowała dla nas Kasia, ze swoim porojektem „zaszyj nudę”.
dzieciaki same szyją swoje misie. wypychają, „ubierają” w nosek, oczka, kwiatuszki i kokardki..
i choć Tosia ma misiaków i lalek wiele, to niesamowite jakiej wartości nabrał ten, który uszyła sama.
zabawy było co niemiara. miałam robić zdjęcia, a wciągnęłam się w wypychanie jak szalona.
Kasia organizuje takie warsztaty dla przedszkoli, szkół i w sumie wszędzie gdzie są dzieci.
Prace są dostosowane do wieku i umiejętności. Zaszyj Nudę.
Cieszę się razem z Wami i jednocześnie zazdroszczę… Takie przedszkole, tacy ludzie to prawdziwy skarb! U nas niestety o tak wspaniałym miejscu można jedynie pomarzyć, a to przedszkole – jedyne przedszkole – do którego chodzi mój synek pozostawia wiele do życzenia. I nie mam tu na myśli samego miejsca, budynku, zabawek… ludzi brak! Takich z sercem, z empatią i podejściem do dziecka. Takich, co zauważą każdą dziecięcą tragedię i radości wielkie… Takich, co poprowadzą, wysłuchają i chcą… Najzwyczajniej w świecie chcą!!! Ubolewam strasznie… ale i rozmawiam, proszę, próbuję nakierować… ehhh – dużo by opowiadać…
Och jak ja bym chciała więcej wolnych ścian w domu żeby te wszystkie Twoje mądre słowa przelać na papier i zawiesić na ścianie tak bym za każdym razem idąc do kuchni łazienki pokoju zatrzymać się przeczytać i co najważniejsze wryc w głowę! !Zastanawiam się czy znam druga tak mądra osobę, która tak pięknie myśli pisze czuje -i juz wiem nie! !jula jesteś the Best
O rety, ile bym oddała za takie najulubieńsze miejsce dla mojej córki, co to niedługo w świat ma wyruszyć. W mojej głowie już od miesięcy się kłębią setki myśli. A ona taka mała. Taka moja przecież…
Toruń, przedszkole Flisaczek i wszystkie Panie, począwszy od Pani Dyrektor, poprzez wychowawczynie, panie pomagające, panie kucharki na Panu Tadziku, który dba o ogród kończąc. Starsza córka jest w pierwszej klasie i tęskni za tym miejscem, na szczęście dzięki siostrze je odwiedza, a dzięki otwartości Pani Dyrektor spędzi tam cały lipiec.
To jest miejsce – jak i Wasze przedszkole – w którym z każdego kątka wychyla się serce. To nasze dzieci są tam najważniejsze, ich zainteresowania, potrzeby, problemy większe i mniejsze. Muszę przeżyć fakt, iż ukochane Panie są największym autorytetem. No ale jak tu nie być autorytetem, skoro się wie, jak z rolki po papierze toaletowym wyczarować motyla, czemu kasza jest taka zdrowa i pyszna, zna się tyle piosenek i wierszyków i takie ciekawe opowieści i każdy kąt placu zabaw, i umie się skakać na jednej nodze i naśladować sowę…
Mając córkę – sześciolatkę w szkole, pytam, czemu dziecko nie może zostać w takim przedszkolu do osiemnastki?
Ja we wrześniu będę wyła jak głupia bo Antek pierwszy raz pójdzie do przedszkola…Wiem,że ekipa w przedszkolu dobra.Wiem,3 ogarniaja te wszystkie dzieciaki ale boję się już teraz!A nie należę do oso ,które przeżywają na zapas…
Fajne te Wasze misie.Chyba sama sobie takiego uszyje 😉
Nigdy nie zapomnę pierwszego dnia, gdy moja córcia poszła do przedszkola. Nie znałam wcześniej takich emocji. Po przyjściu do domu płakałam chyba z godzinę. Teraz oczywiście śmiać mi się chce na samą myśl, że tak bardzo przeżywałam. Bałam się o wszystko, zupełnie niepotrzebnie bo też trafiłyśmy na fajne miejsce. Pomysł z lalkami cudowny!
Julia…cala sie wzruszylam,az..kurcze,brak mi slow.przedszkole to moj temat,tzn.fajne przedszkole:)szukam…o takim jak wasze trudno marzyc,ale-po komentarzu Magdy,bede dzwonila i probowala zapisac moje 2 Bąble do p-kola o ktorym pisala,tez jestem z Torunia:)!dziekuje Magda,nawet jak sie nie uda…
Powinnam się pakować. Córcia moja śpi, dziś popołudniu jedziemy do babci, powinnam kończyć pakowanie. Bo jak Malutka się obudzi, to z pakowania nici, walizka zamieni się w tratwę rozbitków, a jak tu rozbitkowi tratwę zabierać ;).
Wiem co powinnam, a i tak siedzę, czytam ten wpis już 3 raz i tak ogromnie mnie on wzrusza. I marzenia budzi, żeby, kiedy nadejdzie czas mojej Tosi i to ja cała w nerwach ją do przedszkola zaprowadzę, by wtedy tez na takie wspaniałe Panie trafiła.
Więc dam sobie jeszcze chwilkę i pomarzę. I troszeczkę pozazdroszczę 🙂
Opowiadałaś mi i już wtedy obraz słowa malowały, teraz na ”papierze” fajne to Twoje postrzeganie.
Zawsze będę cenić słowa: ” nie ważne gdzie, ważne z kim” bo to prawda, mojej kuzynki takiej Gośki ( dom budują malutki, jak u Grocholi i też na przedmieściach Warszawy), jej Dawidek ma Zespół Aspergera i dziewucha miasto wzdłuż i wszerz zjechała żeby sobie ludzi w przedszkolach pooglądać i jak na Tych trafiła, tam Dawidek znalazł to co dla niego najważniejsze. Świetnie się rozwija i śmiałyśmy się jak głupie do słuchawek bo pyta ” co świetliki jedzą?” A skąd mnie wiedzieć.
Buziol
A co to za przedszkole jeśli moznacza wiedzieć?
Aaaaaaaa! „Moja” Kasia, co mnie szyć uczy! Serio, serio! Niesamowite, jaki ten świat mały! Madame też ma takiego misia (ale mamy rękami uszytego). Nazwała go Waldek. To była pierwsza maskotka, która odstała imię.
Uwielbiam Kasię i jej prace.
I pięknie piszesz o Tosinym przedszkolu. Takie przedszkole to skarb. Madame też chodzi do takiego dziecięcego raju, tylko ten raj niestety my drogo opłacamy. ;o) Ale czegóż się dla dziecka nie zrobi…
Mieć takie cudowne przedszkole to marzenie wielu rodziców . Nam tez sie poszczęściło , Panie sa bardzo miłe , pomocne i otwarte ale nie popuszczaja zasady i dyscyplina musi być .
I pani dyrektor która bajki dzieciom czyta i drzwi do niej tez zawsze otwarte , każde dziecko po imieniu zna , a dzieci chyba setka bedzie .
Czasem sie wkurzylam ze te rajstopy z tyłka jęk tak wiszą , ze nikt nie poprawi bo przeciez jeszcze mała jest . Po kilku tyg juz nie wisiały nauczyła sie sama podciągać . I z wieloma rzeczami tak było ale to na dobre wyszło
Uwielbiam Was czytać, może dlatego, że też mam Tośka swojego. Ale…
Nie lubię Cię!
Czytam najczęściej w pracy i – musze wychodzić do toalety by łzy ukradkiem ocierać.
Często to co czytam, mam wrażenie, że sama przeżywam. Ten bunt o źle otwarty batonik…
Jesteście rewelacyjni!
A mój roczny bąbelek idzie od poniedziałku do żłobka 🙁 na zwiedzaniu z
panią Dyrektor, która swoja drogą jest bardzo miła i tak po 10 minutach wyłam ale nie w łazience tylko na środku sali 🙁 jak opowiadałam o tym mężowi to powiedział…czego Ty płaczesz on jest twardy i da rade 🙂 i oby tak było….pozdrawiamy i ściskamy mocno:)
u nas jest Ciocia Mariolka – bez której życie mojej Zuzolki nie miałoby sensu 🙂 To ciocia dla której stroi się jak szalona bo ciocia zauważy że ładnie wygląda, to ciocia co łyżką powiosłuje jak obiad nie wchodzi tak jak powinien, to ciocia, która o każdym rysunku pamięta i zostawionej spince !! Fajnie jak w przedszkolach pracują odpowiednie osoby na odpowiednich miejscach ..
Ten dzień, kiedy w idealnie wyprasowanej koszuli i odświętnie wygładzonych włosach, mój synek wyszedł przywitać pierwszy dzień przedszkola, mam w głowie. I w pamięci kadr jeden, jak stoi przed domem i mi macha – na pewno bardziej z entuzjazmem, niż strachem, widzę to w jego wesolutkich oczach. I ja, powstrzymująca łzy – ale tylko na moment, chwilę krótką, aż zniknie za rogiem – żeby nie widział, żeby się nie martwił o mnie i jego siostrzyczkę w moim brzuch. I to chyba zawsze będzie takie żywe we mnie. Nawet jeśli już za chwilę moje trzecie, najmłodsze, dzieciątko opuści przedszkole i zostanie uczniem. I tylko z tym pędzącym niemiłosiernie czasem nie mogę się pogodzić!
mój post zawsze jest niczym bez tych Waszych komentarzy.. piękne.
Magiczne przedszkole:)
Takiego przedszkola mi brakuje w Krakowie! 🙁
Ewa, podziękujmy Julii, że temat wywołała 🙂 Bo dobre przedszkole będzie potem dłuuugo procentować. Pierwsze przyjaźnie, umiejętności, wiedza i przede wszystkim empatia, jaką dzieci wynoszą. Nasze przedszkola to wszystko dają. I ta radość, kiedy pytam: „jak dziś było?” – Super!!!
Mamy szczęście, prawda, Julia?
Gdyby wszystkie takie przedszkola były, szczególnie te państwowe
Ja już dziś z lękiem myślę o chwili, gdy moja Rózinka pójdzie do przedszkola… Bo jak to tak posłać swoje jedyne najukochańsze maleństwo do obcych ludzi, między obce dzieci, gdy ona tak mocno z mamą zżyta i taka bojąca wszystkiego… Myślałam nawet o edukacji domowej… Pamiętam, jak ryczałam, gdy moja chrześnica poszła pierwszy raz do przedszkola. Bo byłam z nią bardzo zżyta i traktowałam jak swoją córkę. Więc wyobrażam sobie, jaki będzie ryk, gdy nadejdzie ten dzień dla Rózinki. Będę pewnie straszną matką, czepiającą się w przedszkolu wszystkiego. No chyba że będziemy mieć szczęście i nasz Rózik trafi do takiego przedszkola jak Tosiulka (wtedy będę się czepiać trochę mniej ;-)). Wierzę, że jest więcej takich miejsc, gdzie pracują ludzie o otwartych sercach, kochający każde dziecko bez wyjątku, potrafiący być dla tego dziecka przyjacielem. Sama pracowałam do niedawna w podstawówce na świetlicy, więc miałam do czynienia z dziećmi w wieku 6-9 lat. Duża szkoła, dużo dzieciaków, bardzo trudne warunki pracy. Nieraz człowiek krzyknął, zdenerwował się, bo jest tylko człowiekiem. Ale dzieciaki czuły, że są dla nas wychowawców ważne, że nam zależy, by fajnie spędzały czas. I ile tych min nadąsanych się człowiek naoglądał, gdy rodzic przyszedł po dziecko, a ono by chciało jeszcze na świetlicy zostać. I ile się naprzytulał na powitanie tych biegnących do ciebie z radosnym okrzykiem „Pani Dagmara!”, czasem nawet i poza szkołą, na ulicy. I dla takich momentów warto uprawiać ten zawód. Bo człowiek uświadamia sobie, że, kurczę, to ma sens… Dlatego mimo swoich obaw postaram się przekonać Rozalkę, że przedszkole to fajne miejsce, jeszcze zanim do niego trafi. Uściski, Juliś!
My naszą przedszkolną przygodę rozpoczynamy we wrześniu. I z jednej strony już drżę na samą myśl, a z drugiej trochę też doczekać się nie mogę. Wiem jak Maja jest już spragniona przebywania z dziećmi, jak codziennie pyta czy to już dzisiaj jest ten dzień kiedy Ona pójdzie do tego przedszkola. I już wszystkim wokół opowiada, że Ona jest duża bo jest przedszkolakiem;)) Mam nadzieję, że u nas będzie podobnie jak w Waszym przedszkolu, że też będziemy mieli to szczęście do tak zaangażowanych i kochających swoją pracę Pań. Ogromnie jestem ciekawa jak to będzie… Pozdrawiam ciepło:))
Znam to przedszkole, znam ludzi i znam wyraz twarzy „księciunia” gdy go tam zaprowadzam 🙂 w stu procentach podzielam opinię 🙂
My też kochamy nasze przedszkole. Fajnie jak ktoś docenia pracę pań nauczycielek i nie traktuje przedszkola jak przechowalni własnych dzieci 🙂
..ani nie mow! i juz nic wiecej nie pisz bo zaraz zaczne beczec jak dziecko,ze od wrzesnia opuszczamy to swietne miejsce
uwielbialam swoje przedszkole.teraz wszystko przede mna.za 2 lata odprowadze do tego samego mojego syna:)
,,…a potem szukałam kapci przedszkolnych żeby były jak najwygodniejsze, bo przecież może Ona nikomu nie powie.. i w nosie miałam ładne stroje, a spodnie na gumce i koszulki najzwyklejsze z krótkim rękawkiem zakładałam. żeby tylko nic nie stanęło Jej na drodze w zabawie. żeby nic nie rozproszyło. żeby smutku bez Mamy nie miała” …tak mnie te słowa wzruszyły tak tylko mama potrafi i to tylko mama zrozumie. Piękny post:*
w imieniu swoim i wszystkich nauczycielek z powołania, takich dla których praca z dziećmi to czysta przyjemność – DZIĘKUJĘ. choć wiem, że nie o mnie pisałaś, a o konkretnej Pani i konkretnej placówce, dziekuje. za docenienie roli i starań nauczyciela
Piękny tekst… I cudni ludzie 🙂 I o to właśnie zawsze chodzi – o to jakie ludzie, tacy właśnie nasi, codzienni mają nastawienie do wszystkiego. Czym im się chce. Czy umieją ten uśmiech pomimo zmęczenia wzniecić na swojej twarzy, żeby rozproszyć ciemne chmury znad małych nosków 🙂
I dziękuję za inspirację z Zaszyj Nudę 🙂 Już wysłałam podpowiedź do naszej Pani dyrektor 🙂
Julia, wlasnie uswiadomilas mi bym na zlobek popatrzyla z innej strony. Ja drze na sama mysl ze moje cudo niebawem tam pojdzie i widze to w czarnych barwach. A Ty rzucilas inne swiatlo na sprawe. By zaufac,by uwierzyc ze moje dziecie bedzie tam szczesliwe, ze ktos otoczy je wlasnie taka troska jak opisujesz.a nie doszukiwac sie czarnych scenariuszy. No to siup, zmieniamy kierunek myslenia.dzieki!
Takie fundamenty to cud… tez taki cud nam się trafił, podziwiam od zawsze opiekunki które całym sercem z dziećmi…
Jakoś tak już jest, że pamięta się ten pierwszy dzień w przedszkolu naszego dziecka. Nawet, gdy minie kolejnych naście lat… Pamięta się, pierwszą piosenkę, pierwsze przedstawienie (oczywiście nasze śpiewało najpiękniej!) i upominek zrobiony na dzień Babci. Jest to piękny czas i dla dziecka i dla nas. Wszystkim Mamom, które z trwogą wyglądają tego dnia kiedy ich pociecha pójdzie do przedszkola mówię: Nie bójcie się. Wszędzie znajdzie się Ktoś kto przytuli, opatrzy zdrapane kolano, starannie zawiąże szalik, gdy na dworze mróz, poprowadzi pomalutku w życie. Gromadźcie jak najcenniejsze skarby wszystkie prace! Zobaczycie jak pięknie do nich wrócić za kilkanaście lat… Pomysł warsztatów – cudowny!!
Julka pięknie, poetycko jak zwykle. ściskam mocno. B.
Ps Kiedyś zapytałam mojego najmłodszego syna (już nastolatka) jakie ma wspomnienia z przedszkola. Poszedł do przedszkola jak miał 2,5 roku. A On „Pamiętam mamo, że zawsze odbierałaś mnie ostatniego i na dworze było już ciemno” . To tak dla równowagi:) żeby nie było za słodko…Nie, nie jestem wyrodną matką:) pracowałam na pełen etat – do 16.00.
No i tak ma być! Pierwsze 6 lat młodego człowieka wpływa całkowicie na jego dalsze poglądy, wybory… Dziecko w tym okresie wchłania otaczającą go rzeczywistość jak gąbka, jest obserwatorem, poznasz siebie patrząc na swoje dziecko ono swoim zachowaniem pokazuje nasze zachowania. Dobre wybory, czas dla naszych dzieci to zaprocentuje i to bardzo w życiu dalszym naszych pociesz. Studia nie dadzą tylu umiejętności co przedszkole z tej prostej przyczyny, że mamy już określone spojrzenie , mamy już swoje poglądy wybieramy już to co nas interesuje, a interesuje nas to co poznaliśmy w pierwszych latach swego życia. Czytaj książki, pokaż dziecku ten świat ono z radością będzie książki czytało. To takie proste tylko trzeba chcieć dać dziecku siebie. Kochaj 😉 .Moja Nelcia uczęszcza do śliwickiego przedszkola „Borowiaczek”, znam tam każdą panią, pani Ilonka – dyrektor- każdemu życzę takiego szefa, pani Basia opiekunka grupy „Marchewki”, grupy mojej córki dla mnie pedagog jakim ja chcę być, jej wiedza, doświadczenie, umiejętności…coś pięknego. Każda pani w moim przedszkolu jest na miarę złota. Julcia temat dla mnie bliski bo ja przedszkolanka więc pisać, pisać, pisać bym mogła…..buźka
Jaki piękny, wzruszający tekst. I prawdziwy taki:) Oj przeżywałam strasznie początki przedszkola. Zresztą Tymke też. Płakaliśmy razem przez cały tydzień. I kiedy musiałam go zostawić takiego smutnego tam, z tymi obcymi paniami to serce mi pękało. Płakałam już w drodze powrotnej, a potem cały czas w domu. Pamiętam, że miałam wielkie plany, że jak Tymek pójdzie do przedszkola to ja ogarnę cały dom, znajdę czas na wszystko. Prawda była taka, że snułam się od okna do okna i tyle. Na szczęście trwało to tydzień. Dłuuugi tydzień. Niestety w mojej mieścince nie ma wyboru jeśli chodzi o przedszkola. A to, do którego chodzi T. pozostawia wiele do życzenia. Jednym słowem zatrzymało się w PRL-lu. I nie chodzi tu o wygląd i wyposażenie tylko o myślenie pań przedszkolanek. Na szczęście i tak trafiliśmy na najlepsze. Tymkowa pani choć ma niewielkie możliwości finansowe, to czasem zadziwia mnie pomysłami. Ostatnio moje dziecko powiadało mi o tym, jak rodzą się małe żaby – i to była opowieść bardzo szczegółowa. Byli też też żaby oglądać w pobliskim stawie, co chyba sprawiło dzieciakom największą frajdę. Czuję się już dobrze, bo tak jak Ty postanowiłam zaufać przedszkolankom. Oczywiście bacznie się wszystkiemu przyglądam (jak to mama), ale nie zamęczam już siebie ciągłymi myślami o tym co się dzieje w przedszkolu, kiedy mnie tam nie ma 🙂
Teraz w wakacje czeka mnie pierwszy samodzielny wyjazd T. do dziadków. I już się boję 🙂 Wiem, to głupie, ale nic na to nie poradzę.
Projekt „zaszyj nudę” świetny! Może uda mi się coś takiego zaproponować u nas. Dzięki 🙂
Macie ogromne szczęście i tez szczęście mają te Panie, że trafiają na rodziców, którzy doceniają to, co robi się dla ich dzieci. Ja miałam tę przyjemność pracowania z przedszkolakami przez dwa lata i muszę powiedzieć, że rodzice, którzy ufają nauczycielowi to skarb i chyba największe wyróżnienie (no oczywiście zaraz po przytulasach od dzieci). Dobrze wiedzieć, że więcej jest takich miejsc ciepłych, kreatywnych, bezpiecznych. Mnie osobiście bardziej to przyciąga niż kolejne oferty zajęć z angielskiego.
Szycie misiów <3
Piękny tekst. Aż mi się łza w oku zakręciła. Ponad dwadzieścia lat pracuje poziom wyżej. Są mi bliskie wszystkie czynności, o których piszesz i dodatkowo rzecz najważniejsza Nauka. Przez lata uważałam, że pasja i zaangażowanie wystarczą. A tego mi nie brakuje. Ale rok temu dowiedziałam się, że nie . Wystarczyło jedno trudne dziecko w klasie i moja postawa, że to dziecko jest tylko dzieckiem chorym . I już okazało się, że jestem zła, bo bronię zamiast wyrzucić. Tak wyrzucić, przenieś odizolować. Miałam inne zdanie, wytrwałam i teraz nie żałuje. Wczoraj przyjmowali pierwszą komunię. Był najgrzeczniejszy w całej grupie. I jest mi lżej, że wytrwałam, mimo tego wszystkiego co mnie spotkało ze strony rodziców dzieci doskonałych. Życzę samych cudownych nauczycieli , bo takich coraz mniej. A rodzicom życzę żeby ich dzieci były zdrowe, grzeczne i szczęśliwe.
Uwielbiam Cię – aż mi się wszystko przypomniało:
1,5 roku temu córka idzie do p-la. Ja w 8 miesiącu ciąży. Pracowałam sama w przedszkolu 4 lata wcześniej to przecież podstawy znam, teorię i praktykę też, a jakże. Zdecydowaliśmy ze idzie, za miesiąc rodzę, przecież tak się rozwinie, opieka super…… no i jak pierwszego dnia się poryczałam (znam podstawy – w szatni, na parkingu i w samochodzie tak, że drogi nie widziałam) kiedy musiałam ją zostawić a ona te rączki mi na szyję zarzuciła i puścić nie chciała. I jak dojechałam to tak ryczałam do 12.00. No i przecież wiem, przecież pracowałam, pamiętam. No i ryczę i ryczę i myślę, jak się uspokoić powinnam bo w ciąży przecież jestem i za godzinę trzeba jechać po nią a ja znowu drogi nie będę widziała. i dzwonie do męża mówię: „no powiedz mi coś bo się uspokoić nie mogę” a on mi w panice na to: „nie płacz, przecież nie powinnaś się denerwować, ona ma tam dobrze……” mój ryk więc on: „no przecież ma szczęście bo do polskiego p-la chodzi, po polsku mówią więc ich rozumie. Pomyśl o tych biedakach w zagranicznych co nawet nie rozumieją co panie do nich mówią na początku” No i tak mnie tym absurdem rozśmieszył i tą próbą za wszelką cenę i argumentami…… za wszelką cenę że pojechałam a i tak cały tydzień ryczałam. A teraz przedszkolak pełną buzią
Pięknie Julia o tym wszystkich piszesz, znowu przypominasz takie ważne rzeczy, tyle emocji i wspomnień. eh- my Mamy 😉
to jeszcze raz ja:)Julia,dziekuje za temat,za przemyslenia,za to ze otwierasz klapki w glowie,ze przywolujesz wspomnienia,ze czasem dajesz kopa:)Magda,dziekuje za twoje opinie o waszym p-kolu.zapisalam moje dzieciaczki,choc…szanse sa marne.80m-ce na liscie rezerwowej 🙁 ale nic,czekamy..ta p.dyrektor miala taki cieply glos,taki czuly…tak bym chciala,zeby tam trafily tez i moje szkraby..wszystkiego dobrego dla wszystkich z szafy:)
Julka super pomysł z tymi warsztatami Zaszyj nudę. Muszę coś wymyśleć może dla dzieci. W końcu umiem szyć, Kiedyś już byłam z maszyną w przedszkolu i szyliśmy misia. A jak dzieci zostały wciągnięte w szycie? wypychały itp?
Uściski
Jak ja uwielbiam te moje Słoneczka! Tą ich szczerość, te dziecięce zaufanie i przywiązanie. Tą ich autentyczność i te ich komplementy. I te ich opowieści. I ich rysunki. I zabawy w „małą Ulcię”. I jeszcze te ich krzyki, gdy otwierają się drzwi i do nich wchodzę: „Paaani przyszła!!!” 🙂
Tak, tak… ja uwielbiam być „przedszkolanką” 🙂
pięknie napisane.
Macie szczęście do takiego przedszkola.
Moja Córi Starsza od września zaczyna. cała jest w skowronkach i już przeżywa, że będzie przedszkolakiem. Nie wyobrażam sobie, jak ja sobie z tym poradzę, bo o Córi jestem dziwnie spokojna.
Patrząc na Wasze zdjęcia zastanawiam się, czy to przedszkole prowadzone metodą Montessori.
Pozdrawiam Wszystkich Dzielnych Przedszkolaków i ich Mamy oraz wszystkie wspaniałe Panie w przedszkolu, którym się chce
M.
Jenyś! Jaki fantastyczny jest ten post! Też należę do takiej kadry, niedługo czeka mnie powrót po urlopie macierzyńskim, cieszę się, że to przeczytałam, bo choć zdarza się narzekać (czasem totalnie bez sensu), to po tych słowach jestem pełna optymizmu i nowych sił. Jeszcze bardziej chce mi się dostrzegać pozytywne strony i być taką, jak ulubiona pani Tosi i pomimo że jest to placówka prywatna i dzieci nieco młodsze to można być całym światem dla tych dzieci i one dla nas.
A takich zajęć jak zazdroszczę! Sama bym wzięła w nich udział 😀 Szkoda, że nasze dzieciaczki jeszcze za małe na takie zabawy 😉
Pozdrawiam 🙂