Chce Wam dziś napisać o czymś.. dla mnie ważnym.. ale zanim się rozpisze to w temacie pokażę pewien gadżet, który trafił niecały miesiąc temu do Polski.
Żałuję, że nie pojawił się gdy Tosia była mniejsza, może dzięki temu nie nagromadziłabym tak wielu kubków niekapków i innych podobnych mu.
Kula pasuje do każdej butelki. Małej i dużej. Chudej i grubej.
Dziecko już 3-4 miesięczne możemy dzięki niej uczyć pić samodzielnie. Jest też znakomitym gryzakiem, piłką, a u nas i zabawką w kąpieli.
Tosia jest zakochana w mleku i do dziś pije dwie butle dziennie. Dzięki temu łatwo pije jedną rączką.. Drugą swobodnie może grzebać Mamie w oku zasypiając..
Przy kolejnym dziecku niezbędnik. Chcąc przyjrzeć się bliżej można zerknąć na filmik..
Dostałam kilkadziesiąt maili od Mam, które chciały bym głośno poruszyła tan temat…
A że wypowiadałam się już nie raz w tym względzie, jak się okazało wiele z Was właśnie przez to tu trafiła..
Zapraszam więc gorąco do dyskusji w komentarzach…
A ode mnie kilka słów..
Przyszła na świat. Maleńka. Bezbronna. Całe trzy i pół kilo naszego nowego świata.
I ja dla niej wszystko. Nie tylko te piękne kocyki i karuzele co je Wam tu w obiektyw wciskam. Nie tylko ręczniczki, szlafroczki i najnowsze kolekcje z Zary, które tu pod niebo wychwalam, i szafy nimi zapełniam.
Ja dla Niej miłość, czułość, spokój, ramiona, ciepło i chłód w upalne dni, witaminy i sterty artykułów czy balsam i oliwka to tak czy już nie…
Jako, że moje 28 lat mówią o „późnym” macierzyństwie, to podobno ogarnęło mnie szaleństwo o „idealnym” świecie mojego dziecka. I takie staram się Jej darować każdego dnia.
Jednak w tym idealnym pędzie nie zapominam o sobie.
I głośno dziś krzyczę… Nie karmię piersią! Nie chcę karmić piersią! Nie podoba mi się karmienie piersią! Nie czuje się kobieca gdy karmię piersią! Karmienie piersią nie jest dla mnie!
Szanuję niezwykle kobiety karmiące. Jeżeli tylko sprawia Im to masę przyjemności, radości to trzymam mocno za nie kciuki i kibicuję.
Ale ja nie…
I nie chowam się cicho z moim zdaniem przed sąsiadką, babcią, czy klubem eco-mam.
Nie, nie mam też żadnych wyrzutów sumienia, przed moim jakże wychuchanym dzieckiem.
Miałam w tym temacie wielkie szczęście spotkać kilka osób dzięki, którym nie ściska mnie w gardle ze strachu, że nie dałam dziecku wszystkiego co najlepsze.
Najważniejszą osobą w tym był i jest mój mąż. Zawsze powtarzał mi i wszystkim dookoła, (którzy patrzyli na mnie jak na wyrodną matkę), że szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko… że mam najpierw ja czuć się z tym dobrze.
I nie chodzi tu o to, że miałam jakieś zapalenia czy inne wielkie trudności. Nie.
Mnie się po prostu to nie podobało. I dzień w którym założyłam normalną bluzkę bez myślenia o łatwym rozpinaniu, był fantastycznym dniem, który pamiętam do dziś.
Panuje ogromna moda powrotu do natury. Super. Ale jeżeli wszędzie w mediach trąbią o karmieniu piersią i jest nagonka na matki niekrmiące to czy ja mam się zapść pod ziemię?
Mam to szczęście, że jestem odważna, twardo stąpam po ziemi i walczę o swoje.
Nigdy nie krytykowałam żadnej mamy karmiącej piersią i tej która miała poród naturalny, dlaczego więc tyle Mam, ma do zarzucenia mi tak wiele za mój wybór?
Miałam cesarkę na życzenie, karmię mlekiem modyfikowanym…
A moje dziecko na przekór temu wszystkiemu nigdy nie chorowało, nie miało nawet kaszlu i gorączki…
Moje dziecko przez pierwsze miesiące życia spało mi całe dnie na rękach by czuło ciepło i spokój mamy.
Butelka ze zmieszanym proszkiem podawana dziecku nie jest żadnym wyznacznikiem poświęcenia i oddania. Nie jest grzechem i lenistwem.
Jest po prostu, świadomym wyborem mojego macierzyństwa.
No i pięknie!
Ja Twój wybór szanuję. Przyznaję – nie rozumiem, ale szanuję bardzo.
Nie rozumiem, bo sama jeszcze w ciąży czułam silną instynktowną potrzebę karmienia piersią. Uwielbiałam karmić piersią.
Karmiłam jedną…Ze względu na komplikacje. Ale kiedy maluszkowi w szóstym miesiącu zaczęło brakować mleczka, bez namysłu zaczęłam dokarmiać butelką.
Strasznie mi przykro, że mamy butelkowe są tak szykanowane. Ale wiesz co, wyznam Ci w sekrecie, że sama mam lekko mieszane uczucia, gdy widzę mamę karmiąca noworodka butelką. Nie wiem skąd to cholerne negatywne odczucie się bierze, ale jest…
Natomiast nie śmiałabym sprawić takiej mamie przykrości.Tylko dlatego, że „ja mam inaczej”.
PS. Ale już takie matki karmiące dwulatki cycem na zawołanie, „jarające” się tym karmieniem, rażą mnie baaaaaardzo i wnerwiają…Bo to gdzieś mi o jakieś zboczenie zakrawa.Mimo tego, że podkreślam – sama karmić uwielbiałam.
Martucha! I chwała Ci i szacun! 🙂 Ja jestem w stanie zrozumieć mamy karmiące. że to więź, itp.. Ale u mnie to nie wystąpiło. Zgadzam się z Tobą, że karmiące Mamy dwulatków już mnie „troche” dziwią.. Ale niech se tam robią jak chcą. Czasami mamy coś tak zakodowane w głowie, że choć rozum podpowiada inaczej to instynkt sam naprowadza.. Tzn.. tłumaczysz sobie, że sa mamy nie karmiące i ok, ale z tyłu głowy cos Ci mówi „butelka jest be, mama jest próżna” 🙂 Rozumiem 🙂 Jednak ja do szpitala z kolejnym dzieckiem jadę z butelką i pudełkiem nan pro 1 :)) Ja już byłam tyle razy zlinczowana za niekarmienie, że tylko sie uśmiecham 🙂 Słyszałam nieraz, że współczują moim dzieciom tak okropnej matki! 🙂
znam i takie, co karmią 4 latków
przychodzi taki i sam sobie sięga po swoje 😀
Jezuuuusiu!Jak tak można?!Nie rozumiem takich bab…Przysięgam.
A wiecie, że gdybyśmy żyli „nieco” wcześniej. Przed cywilizacją. To karmiłybyśmy do ok. 7 roku życia? Bo wiecie, nie na darmo zęby które wylatują w tym wieku nazywają się „mleczne”. W końcu po coś natura polała to mleko. Więc zachęcam do zgłębiania wiedzy na ten temat, może wtedy Martuśka zrozumiesz te „baby”. Osobiście karmię roczną córeczkę i z powodów medycznych jestem z tym działaniem na mecie, ale w innych okolicznościach nie wiem czy też nie karmiłabym jej dłużej. Doskonale rozumiem mamy, które dokonały świadomego wyboru i karmią sztucznym mlekiem. Podkreślam, świadomego. Tak jak Julia. Pozdrawiam.
Swietna ta kula!
A co do Twojego wyboru – ja tez nie lubie matek-cierpietnic. I tez wyznaje zasade, ze szczesliwa mama ma szczesliwe dziecko. 🙂
Niech One cierpią dla tego karmienia jak chcą. Np Moja Szwagierka, cudowna dziewczyna, chce karmić piersą bardzo. A ma tyle z tym problemów, że szok! Już była kilka razy w szpitalu z tego powodu. Krew, zapalenia, no szok. Ale chce karmić i karmi. Szacun Jej za to. I najlepsze jest to, że Ona sie w ogóle nad sobą nie użala. Jak zapytam to odpowie i robi swoje i w bólu karmi.
Ja ciagle powtarzam ze to matka jest najwazniejsza. . . Ba jak dziecko moze byc pogodne i szczesliwe jak matka jest w rozsypce. Ja zrezygnowalam z karmienia chyba w 6 -7 miesiacy ( i i tak uwazam ze ja na blizniaki to bardzo dlugo ) Przestalam kiedy poczolam sie niewolnica. 😛 Jak byly male karmilam je 'na raz’ ale jak podrosly to juz trzeba bylo kazde osobno i to przrciez pare razy dzinnie. Bo coraz wiecej i wiecej bo rosna…Raz jedno jadlo raz drugie, za chwile znowu to pierwsze, i znowu drugie, i drugie, i pierwsze…
I w domu i poza nim, fakt ze zawsze pod jakas stylowa chysta, wiec nie mialam oporow przed karmieniem publicznie, ale ilez mozna.
I choc to cudowne uczucie to ja i moje piersi mialysmy juz tego dosc.
Decyzje podjelam z dnia na dzien. poprostu pomyslalam ze ten etap nalezy juz zakonczyc i pijawki odlaczyc raz na zawsze 😛
Nigdy nie sugeruje sie tym co sie mowi na jakiekolwiek tematy dookola. Jakie sa trendy i tendencje tylko slucha siebie, swojej intuicji i ciala.
Daleka tez jestem od oceniania innych, bo niby jakim prawem. Kazdy robi to co uwaza. I nie 'wnerwiaja’ mnie 2,3,4,,5 ania 10 latki karmione piersia, bo ja poprostu szanuje ludzi i ich wybory. Czizus !!! Polecam to innym bedziecie mieli spokojniejsze zycie 🙂
Pozdrawiam Julka i nie musisz sie nikomu tlumaczyc ze swoich wyborow
No 🙂 Love and pease 🙂
nie, matka nie jest najważniejsza. To dorosła osoba, która dokonuje świadomego wyboru zostania rodzicem. I taka roszczeniowa postawa jest po prostu niedojrzała. Nikt nikomu nie karze karmić piersią, tak samo jak rodzic naturalnie. zawsze jest cos pomiedzy, mozna byc szczęśliwą i mieć szczęśliwe dziecko nie dokonując radykalnych wyborów.
Kinga, nie jest najważniejsza. Matka jest na równi ważna z dzieckiem.
Krmiłaś bliźniaki tak długo? Niewierygodne. Moja siostra karmiła trzy miesiące, prawie w ogóle nie sypiając. To był horror. Ale karmiła. Jak dziś mówi, że karmiła bo chciała udowodnic, że da rade. Ale komu i po co? Po co udowadniać? Albo robimy bo chcemy albo nie. Ale Ona nie jest taka waleczna jak ja… Niestety, bo mocno przez to cierpi. Love 2 🙂
Już szłam spać, a Ty mi tu znowu sypiesz słowami.
Kiedy jako dziewczynka, panienka dowiedziałam się od Mamy mojej, że nie karmiła mnie piersią było mi przykro 😀 Jak sobie przypominam to czułam w sobie nawet lekki żal do niej, czas oczywiście ten mały gniew zatarł, ale w pamięci to ukłucie pozostało.
Potem przyszedł na świat mały i nie chciał… Płakał, odwracał się. No nie chciał. Boże jak ja to przeżyłam. To było chyba pierwsze trudne doświadczenie mojego macierzyństwa. Ale ponieważ ja chciałam, a uparta jestem, to postawiłam na swoim. Ale nie jest to ani powód do dumy, ani coś co mnie wyróżnia, ulepsza, stawia na piedestale. Bo każdy ma swoje życie, swoje jedno. Każdy jest w nim bohaterem i kreuje swoją rzeczywistość (oby wg własnych zasad) jak czuje, jak mu potrzeba!
O kolczyki w nosie i irokezy, o glany czy podarte ciuchy, o jedzenie, czy nie jedzenie mięsa i inne też toczą się nieustanne spory.
Więc wytłuść w tekście święte słowa męża „że szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko… że mam najpierw ja czuć się z tym dobrze” Bo to jest i tytuł i puenta 😀
p.s. jestem z Ciebie dumna, że jesteś z siebie dumna! że otwarcie piszesz o tym, czego nie chcesz, nie lubisz, co Cię uwiera, bo być może te słowa okażą się ogromnym wsparciem dla dziewczyn zgaszonych fałszywą społeczną nagonką depczącą ich uczucia i potrzeby do bycia SOBĄ ♥
No co Ci mam Maryśka napisać? No co…? 🙂 Jesteś idealna w każdej dziedzicie wiec nie ubolewam nad Twoim brakiem mleka tylko ide dalej odpisywac na komenty bo patrz ile jest! :*
W zupełności Cię rozumiem… nie każda musi karmić piersią!!!
amen 🙂
Julia ja zyje w kraju gdzie piersia karmi tylko 30% Kobiet pozostale od razu w szpitalu podaja butle,jak sie Marcysia urodzila byl w kazdym pokoju taki kosz z trzema rodzajami mleka do wyboru plus smoczki takie od razu do podania dziecku,jak zaczelam piersia karmic polozne byly naprawde zdziwione! niestety nie dalam rady:(nie bede sie tu rozpisywac dlaczego,ale sobie nie wybacze bo chcialam karmic…no ale nie wazne nie ma co wracac,karmie butla i tyle:/kiedys na blogu wyczytalam taka nagonke na te co karmia butla ze pol nocy przeplakalam…taka glupia ja …
i wiesz co,powiem tak i co z tego ze jakas alkocholiczka lub narkomanka karmi cycem?no co z tego! skoro dla Niej dragi i alkochol jest na miejscu pierwszym..i ta kase na mleko woli na nie wydac…
ja rodzilam naturalnie,ale nie mam nic do kobiet co chca miec cesarke na zadanie!a te co rodza naturalnie oczywiscie maja! no dla mnie jest to nie do pojecia,ze ludzie linczuja kogos bo karmisz butla,albo pod noz poszlas!
a dlaczego nie patrza na to,ze dziecko szczesliwe,radosne usmiechniete? wpatrzone i wtulone w mame?dlaczego ? bo lepiej zajac sie czyims zyciem nie swoim…
Ja ja rodziłam to przyszła taka specjalna Pani robić przemówienie na temat karmienia piersią. Ale pielęgniarki już były dosyć tolerancyjne. Jak poprosiłam mleko to od razu przyniosły. W ogóle kolejny raz tez pójde do tej kliniki. Inny wymiar rodzenia… tzn cesarki 🙂
Jak ja zazdroszczę takiego ludzkiego rodzenia…
Mądraś baaaaaaaardzo!Ktoś Cię ostrzegł, czy co?;-)
Mama mi powiedziała, że jeśli mam wybór to mam iśc na cesarkę. bo ona rodziła dwa razy i to była trauma. Moja siostra miała cesarkę i była bardzo zadowolona. a że w Polsce legalnie nie możesz jej zrobić to poszłam do prywatnej kliniki
Moja Mama też mi tak radziła, ja chciałam naturalnie. Po 15 godzinach skończyło się cesarką. Ale nie żałuję 🙂 Next time cesarka 😉
A co to za klinika??
o taka – http://www.klinika-eskulap.pl/?
Dziekuje!! Bede pamietac:) Jest to dosc istotne gdyz przed kolejnym porodem jesli do niego kiedys dojdzie nei mam zamiaru wyladowac w panstwowym szpitalu. Tez mialam cesarkę..ale dochodzilam do siebie po niej 2 tygodnie.. gdybym miala teraz komus radzic to odradzilabym kategorycznie no ale nic nei wiem o ludzkim rodzeniu przez cesarskei ciecie ani o porodzie naturalnym np ze znieczuleniem. A tak chcialam zeby bylo dobrze.
to jest prywatna klinika na refundacji NFZ. Warto iść. JA tą cesarkę wspominam cudnie.
Julka pokłony biję Ci wielkie.. i za nim powiem o karmieniu piersią, to chcę powiedzieć o tym, że te pokłony to nie za niekarmienie i nie za poruszenie tego tematu.. one za to jak ty to napisałaś!! Ile każesz jeszcze nam czekać na swoją książkę??? No ile??
Ja karmiłam moje pierwsze dziecko 2 miesiące, drugie 5 miesięcy a trzecie nie wiem 2 albo 3 jakoś tak.. i powiem Ci Julia że co dziennie czekałam na to kiedy to już koniec będzie.. kiedy, kiedy?? I czekałam na to i płakałam .. z bólu piersi i z przymusu (to przy pierwszym) bo czułam się złą matką, tylko dlatego, że pomyślałam w ogóle o odstawieniu.. no ale stało się.. musiałam odstawić (już nie będę opisywać co i jak).. poczułam ulgę totalną! Drugą dziewczynkę moją wykarmiłam 5 miesięcy, było lepiej i już świadomie podjęłam decyzję, że chcę bardzo 🙂 nie było łatwo ale jakoś było.. no ale ciągle też czekałam na koniec.. przy trzecim dziecku znów jakoś jakby z przymusu ale nie czyjegoś.. własnego.. chciałam bardzo a jednocześnie nie chciałam …Gdybym miała kolejne dziecko (hahaha a kysz a kysz zła myślo ;-)) ) to nadal wybrałabym karmić i męczyć się 😉 no cóż 🙂 Ale absolutnie szanuję wybory matek! Absolutnie nie ma w ogóle kwestii u mnie tej! I zgadzam się w 200% że to nie świadczy zupełnie o miłości, czułości, przywiązaniu, i dawaniu dobra z siebie. Cieszę się, że napisałaś ten post 🙂
Iwciu, ale o czym ja bym miała ta ksiązkę pisać?!
Julia, dzisiaj każdy ma prawo dokonywać swoich wyborów i Ty wybrałaś. Zasada szczęśliwa matka szczęśliwe dziecko jest dla mnie w ostatnim czasie trochę nadużywana, ale doskonale rozumiem Twój zamysł:) Natomiast to co chcę napisać… Nie podoba mi się, że w ostatnim czasie stworzyły się takie dwa obozy, matek perfekcyjnych i tych, którym do tego daleko. Oczywiście gdzieś wyrobiło się kilka fałszywych definicji co stoi za takimi mamami, jak zwykle wszystko jest czarne albo białe, nic pośredniego, do tego doszły eko- i nie-eko mamy. I nie podoba mi się nagonka na żadną z tych ,,grup”. Ale to temat rzeka, a tu o piersiach więc… Sama karmiłam piersią i bardzo tego chciałam, to jedna z rzeczy za którą tęsknie najbardziej. I jedyne o czym myślałam w ciąży to czy będę miała pokarm, nie bałam się niczego innego. Chciałam tego instynktownie, nie stała za tym żadna racjonalna pobudka. Każda z nas wie najlepiej ile i co chce dać swojemu dziecku. I chociaż chwytak jest genialny to nawet dla niego nie zrezygnuję z karmienia;) ps. śpiąca Tosia rozczula!
widzisz, a ja się modliłam by nie mieć pokarmu i nie musieć się nikomu tłumaczyć…
Najczęściej tak w życiu jest, że albo czarne albo białe… Powiem Ci, że ja jestem za eco-mamami. bo to fajne siac dziecku swoją marchew, prać orzechami i wracać do natury. zdrowe, prawdziwe. Myślę, że wymagające mnóstwa czasu więc szanuje bardzo te kobiety. Ale wszystko ma sens gdy nie jest skrajne. Gdy ma ręce i nogi. Trzeba przyłożyć do wszystkiego swoją miarę. Bo kiedy widzę już prawie pochody eco mam co krzyczą, że ta co nie karmi swoim mlekiem nie jest matką to troszkę chyba idzie za daleko.. to tak jak mam takiego prawie brata, który jest gejem. I jest niezwyłym człowiekiem. Pokonczył szkoły artystyczne w hiszpani, ma tam swoje wernisaże, gra w filmach, ma swoją knajpę itp… jest w ogóle cudownym człowiekiem. bardzo dobrym. i dzięki takim gejom ja ich uwielbiam. ale jak widze np. kolege mojego z czasów liceum co idzie w pochodzi w pierwszym rzedzie, w spodniach rurkach, sweterku w serek i ta grzywka na bok.. i jeszcze geje XXI wieku, Ci modni i wydumani musza kniecznie wypowiadając się używać „trudnych” słów… to już mnie drażni niesamowicie… O rany… Tzn,, wiesz o co mi chodzi? 🙂 że wszystko jest dla ludzi, byleby w normie i z głową.
Każda Mama podejmuje swoje wybory i o ile nie są one zagrożeniem dla dziecka, uważam,że nie mamy prawa nikogo za nie piętnować,ale od razu mogę powiedzieć,że ja jestem w nurcie karmiących piersią:). Zgadzam się z Moniką,że ostatnio nurt „szczęśliwa mama szczęśliwe dziecko” jest ciut nadużywana. uważam, że czasem warto zdecydować się na pewne „niedogodności”,bo jednak my jesteśmy dorosłe, potrafimy sobie racjonalnie wyjaśnić,że coś robimy w imię czegoś, małe dziecko tego nie rozumie. Dlatego noszę w chuście, jeszcze karmię piersią,mimo,że kręgosłup boli, piersi czasem też. Robię to,bo widzę,że moje Dziecko jest szczęśliwe. Też obawiałam się karmienia, chciałam karmić krócej, teraz nie żałuję żadnego dodatkowego miesiąca. i nie jestem „eko-mamą”, po prostu czuję,że to jest dobre. wydaje mi się,że macierzyństwo to sztuka wyborów i kompromisów, jestem szczęśliwa widząc Ją spokojną i ten prawie już rok karmienia, które jednak trochę ogranicza, jest dla mnie pięknym czasem.i nie ukrywam, jestem z siebie i z Niej dumna,że tak się dogadałyśmy:)no i co jeszcze robię? śpię z moim dzieckiem, potrafię pozwolić jej zasnąć przy piersi,niedobra, niekonsekwentna matka:)
jeśli pojawiłoby się drugie Dziecko znowu wchodzę w karmienie piersią:) a że Tosie jest wychuchana i ukochana to widać aż miło patrzeć:) pozdrawiam Mamy i Dzieci:)
Ale ja np zdecydowałam się na setki „niedogodności”.. ale z tych wszystkich na ten akurat nie. myślę, że Ty jak i Monia na inne sie nie zgodziłyście.. Jak już pisałam, wszystko jest dla ludzi. we wszystkim musi być umiar. Moje dziecko ma się uważam najlepiej na świecie, razem z Waszymi.. O czym my tutaj dyskutujemy? 🙂 Skrajnośc to dzieci w szkole mojej siostry co w pierwszej klasie jedzą gumkę do mazania (którą zasponsorowała gmina) bo myśli, że to coś słodkiego.. nigdy nie jadło nic słodkiego, nigdy nie piło herbaty z cukrem bo rodzice wszystko
przepijają.. oczywiście przeszłam tutaj w skrajność.. Ale myślę, że nie można dac się zwariować. Moje dziecko ma poświęcenie swoich rodziców bez reszty… czy również Mama która wychodzi co piątek na impreze potańczyć, czy ta co nie karmi, ta co idzie do pracy bo chce robić karierę robi coś złego dziecku…? nie. myśli też o sobie. to jest zdrowe. Poświęcać się. Owszem. bo to my decydujemy sie swiadomie na dzieci. Ale miejmy nadal swoje zycie. chociażby po to by wciąż być atrakcyjnymi dla swoich partnerów… 🙂
o, jakże mi bliska mi ta wypowiedź 🙂
Aż się muszę wypowiedzieć 😀
Tak myślałam, że jesteś wyrodna ;)..
Ale spokojnie. Także wizja karmienia doprowadza mnie raczej do gęsiej skórki i miałam dwie cc na życzenie.
I nie uważam się gorszą matką.
Także jestem silna i twarda i dumna z faktu jaką mamą jestem.
Plusy karmienia rozumiem. Najwięcej dajemy dziecku karmiąc je siarą- zrobiłam to w obydwu przypadkach.
P.S. Lenka była 'piersiowa’ pół roku, ale to było me poświecenie związane z faktem, że ona taka wychuchana, wynoszona ciężko i wcześniaczka.
Ale skreślałam krzyżyki w kalendarzu i poległam na 5-tym m-cu (+ zapas w lodówce ;))
Miłość Matki może się przejawiać w tak wielu formach, że karmienie piersią jest tylko kroplą w morzu..
pięknie!
również tego nie lubię. karmiłam może miesiąc, była do dla mnie udręka, potęgowało moje niezadowolenie i frustrację. marzyłam o lampce wina, o normalnym jedzeniu, o małych piersiach, o szczęśliwym i najedzonym dziecku.
nie lubię karmić piersią. drugiego nawet do piersi nie przyłożę. terrorystek położnych się nie boję.
chcę od pierwszych dni czerpać radość z macierzyństwa, a nie zadręczać się.
popieram ci napisałaś.
z córką jesteśmy bardzo blisko, jestem dla niej całym światem, przytulamy się, dajemy buziaki, już teraz wiem, że jest między nami ta więź, ona jest moim całym światem, a ja jej i nie potrzebowałyśmy KP czy chusty, by to wytworzyć, to kwestia bliskości, czułości i poczucia bezpieczeństwa.
jedynymi osobami wspierającymi mnie był mąż i rodzice, reszta świata pytała dlaczego? a czemu? począwszy od sąsiadek skończywszy na ciotkach klotkach i teściowej.
heheh ale zaścianek. Teraz i noszenie w chuście mozna napietnować. Zal.
Kiniu, nikt Ci przeciez nie karze tego zaścianka czytać, zaglądać.. po co się denerwujesz niepotrzebnie, buzujesz…?
Ja pamiętam jedną imprezę rodzinna jak wszyscy zobaczyli, że Tosia dostaje butelkę.. Ten wzrok wszystkich, te wspierające się rozmowy za stołem i przytakiwania… siedziałam z boku i uśmiechałam się pod nosem choć w środku szlag mnie trafiał… czasami dzieci karmione piersią nie zaznają takiej miłości jak te nie przystawiane.. ale mówimy tu raczej o normalnych rodzinach, matkach.. więc myślę, że czy z piersi, czy nie.. ważny dom, ciepło, bezpieczeństwo… Ale ja na drugą cesarkę jadę z butlą i mlekiem. niech mówią co chcą.. Chociaz u Tosi siarę przez miesiąc ściągałam i podawałam przez butle. zaniechałam i to był cudny dzień 🙂
Doprecyzuję.. Siarę do ma się kilka dni. Potem to już mleczko.
tak, ma ona inny kolor więc potem łatwo stwierdzić kiedy się kończy..
Pięknie napisałaś. Dla Tosi nie będzie takie ważne czy i ile karmiłaś ja piersią. Ważne będzie jak bardzo czuje się kochana, bezpieczna i wartościowa. Ja karmiłam ale krótko, tak wyszło i wcale nie żałuję choć był moment że czułam się z tym gorzej ale właśnie za sprawą tego piętnowania mam butelkowych dookoła.
I uważam że Lenka moja tak jak i Twoja Tosia nic nie straciła. Jest piękną, roześmianą i kochaną dziewczynką!!
Spotykam się tak mało z tymi mamami co nie mają nic przeciwko butli, że też mogłabym czuć rozgoryczenie.. ale na szczęście jestem bardzo mocno stawiająca na swoim.. na szczescie swoje.. a niekoniecznie zawsze innych 😉
A ja karmię piersią właśnie z lenistwa. Na samą myśl o wyparzaniu buteleczek, grzaniu wody i innych przygotowaniach kilka razy na dobę już czuję zmęczenie.
Ponadto muszę powiedzieć, że osobiście nigdy nie zetknęłam się z nagonką na matki karmiące butelką. Nie wiedziałam, że to jakiś duży problem.
Co do porodu – rodziłam i przez cesarkę i siłami natury. Jak dla mnie zdecydowanie na plus dla tej drugiej metody.
Heh post dokładnie na dzień dzisiejszy – Dzień tolerancji 🙂
Ja karmiłam piersią, żałuję, że tak krótko. Ana zgadzam się z Tobą w 100% – dla mnie wygodniejsze, lepsze pod każdym względem było karmienie piersią i rodzenie siłami natury. Jednak nie mam zamiaru pouczać kobiety, które wybrały inaczej – ich sprawa. Ile zalet ma karmienia piersią, każdy wie. Jest mnóstwo spraw, których poruszenie powoduje totalną burzę, chociażby szczepionki. Ostatnio zaś zostałam bardzo napiętnowana i obrażana przez pewną osobę, kiedy przyznałam się, że zdarzyło mi się dać klapsa córce i że bardzo źle się z tym czuję. Jak widać nie każda z nas jest idealna. Jednak (chyba jako jedyna w tym gronie) powiem szczerze co myślę: myślę, że nie karmienie piersią to ZŁY WYBÓR, jednak tak jak wspomniałam – każdy robi co chce. Reagować powinniśmy kiedy dziecku dzieje się realna krzywda, dlaczego wtedy nie potrafimy zapukać do drzwi, zadzwonić po pomoc, policję? Dlaczego żony są maltretowane przez mężów i wtedy żadna „dewota” się nie odezwie, tylko plotkuje po cichu lub milczy?
również rodziłam naturalnie, cesarka jako operacja najzwyczajniej w świecie mnie przeraża. Mój poród nie był mistyczny, ale był lekki, duzo ćwiczyłam, moje dzieci były stosunkowo nieduże, żadnych nacięć, pęknięć, w domu byłam po dwóch dniach. Karmienie wspominam jako fajny czas, jedzenie zawsze pod ręką:)
Gosiu, zgadzam się z Tobą. Ludzie mają do powiedzenia niewyobrażalnie wiele na temat swojego sąsiada. Wszystko Ci powiedzą co robi dobrze, co źle. Każdą godzinę jego dnia nawet zaplanują. Bo to łatwe… szczekać dużo. Kiedy jednak u tego sąsiada dzieje się krzywda i potrzeba prawdziwego bohatera… to go nie ma.. ten prawdziwy bohater najcześciej siedzi cichutko..
K – gdyby ktoś obiecał mi, że mój poród to będzie 3 godziny to idę w ciemno. Jednak moja Mama moją siostrę rodziła 23 godziny z krwotokiem wewnętrznym, mnie 18 godzin i to Ona powtarzała mi, że jeżeli mam wybór to Ona nie chce żeby Jej dziecko cierpiało. A że miałam wcześniej operację wyrostka to wiedzieliśmy, że gojenie się ran to u mnie dosłownie kwestia doby..
Nie mam drugiej reki, zeby sie rozpisac, bo karmie:), ale ja na poczatku tez tego nie chcialam, balam sie i uwazalam to za dziwne i niefajne, jak Ty, ale w trakcie ciazy zmienilam zdanie, i w moim przypadku okazalo sie to bardzo naturalne, zadnych problemow (wkurzalam sie tylko na diete), co wiecej, naprawde potrzebowalam troche czasu, zeby poczuc wiez, ktora nie rodzi sie od razu. Teraz to uwielbiam i wiem, ze jak skoncze to bede za tym tesknic.. Moze Ty po prostu nie dalas sobie szansy, zeby to polubic, bo z Twoja wrazliwoscia jestem pewna, zebys sie przekonala..ale oczywiscie Cie rozumiem, bo uwazalam przed ciaza podobnie. Porod tez kiedys planowalam przez cc, ale jak wyzej, w ciazy zmienilam poglad na wiele rzeczy i barzo chcialam rodzic naturalnie i nawet sie tego nie balam.. jak sie okazalo slusznie. bo urodzilam w 1,5h i mam bardzo dobre wspomnienia:)ale fakt, ze ktos kogos pietnuje za sposob w jaki karmi jest absurdalny..moja mama tez mnie nie karmila, a jestem z nia bardzo mocno zwiazana, mamy bardzo bliska i fajna relacje, bo dala mi bardzo duzo milosci, oddania i ciepla, i to, ze jadlam z butli, dzisiaj nie ma ZADNEGO znaczenia. ps. dzisiaj doceniam cyca tez za to, ze nie musze sie bawic w wyparzanie i podgrzewanie, co w nocy doprowadziloby mnie chyba do szalu:)
Ja miałam zupełnie odwrotnie. Ja w ciąży koniecznie chciałam karmić. bez dwóch zdań. to był priorytet. o jaka ja byłam w tym karmieniu zapalona. A potem przyszło co do czego i nie podobało mi się.. hmm… czy gdybym dała sobie czas… cieżko stwierdzić.. bo dla mnie to było takie nie moje. czułam wstręt do swojego ciała z tym mlekiem.. Ja opanowałam karmienie butlą.. wsadzałam na noc butelke z woda do podgrzewacza. jak Tosia się obudziła to ja tylko wsypywałam mleczko i już było. W aucie miałam podgrzewacz co się wkładało do miejsca w zapalniczce ten zasilacz i tez cały czas miałam ciepłą wodę. teraz są nawet butelki co wlewasz mleko, wstrząsasz i jest 37stopni za dwie minuty. to kwestia dobrej organizacji. na lotniskach brałam wrzątek do butli a w samolocie był już akurat do picia. to było strasznie łatwe. no i czasami tez mega wygodne bo wyreczał mnie mąż 🙂
Ja sobie to karmienie butelką bardzo dobrze zorganizowałam. i nie było z tym problemu. Ile ludzi tyle opini. Moja jedna znajoma mówi, że lepiejn rodziło jej się naturalnie, druga mówi, że i oród i cc było identyczne, kolejna, że cc bez dwóch zdań.. myślę, że tutaj to też kwestia organizmu, budowy ciała itp…
Na pewno. Tak jest. Nawet ta sama kobieta każdą ciążę i poród może przeżywać i przechodzić inaczej.
Ninę karmiłam piersią 6 m-cy. Czułam się z tym źle. Ale nagonka internetu, ciotki pediatry, która ciągle dzwoniła i mówiła, jak zmieniają się ustalenia światowych organizacji, ile to niby trzeba karmić, wprawiały mnie w rozpacz. Gdy miała 6 m-cy nie wytrzymałam jej walki z piersią. Dałam jej butlę. Nagle świat się zmienił. Ona zasypiała szczęśliwa, ja zrelaksowana, że nie spędziłam kolejnego wieczoru na walkę z cyckiem.
Sarę przestałam karmić 2 tygodnie temu. Karmiłam 4 m-ce i mam już dość. Tak jak napisałaś, założyłam golf i czułam się szczęśliwa.
Z Sarą było trudno. Płakałam, że jestem głupia, bo mogłam jej dać modyfikowane w szpitalu. Nie najadała się moim mlekiem, ale ciotka oczywiście dzwoniła i mówiła, że to niemożliwe, bo Sara przybiera. Oczywiście, że przybiera, bo wisi całą noc na cycku, a wtedy mleko jest tłuste. W dzień był ciągły płacz, bo chciała spać, ale nie czuła się syta. Płakałam razem z nią. Cierpiała Sara, Nina i ja. Cierpiał mąż, który obrywał z powodu mojego ciągłego zmęczenia i frustracji. Przeszłyśmy na butlę i nadal nie jest kolorowo, bo uczyłam ją prawie miesiąc picia z butelki, ale nadal ma z tym problem i bardzo się zapowietrza. Teraz kupiłam butelki antykolkowe i podaję kropelki i jest o niebo lepiej. Właśnie Sara śpi w wózku na ogródku. Potrafi tak spać trzy razy dziennie, a ja uciekam poświęcić czas Nince. O tak – mam w końcu dla niej czas !!!
I o to mi w tym wpisie chodziło. Zeby nie dac się zwariować, zeby nie karmić dla świata gdy przez to czujesz, że świat Ci się wali. Dziecko wyje bo głodne. Ty cierpisz. cierpi rodzina. Czy naprawdę jest sens?
ja karmiłam miesiąc , Kuba na widok moich piersi darł sie w niebogłosy 🙂 heheh jeszcze polubi ich widok
wolał butelke
wtedy pediatra powiedział że naszczęście o sile matczynej miłości nie świadczy sposób karmienia
a dbałośc o to by dziecko było najedzone
kazda mama niech robi tak żeby ona była zadowolona a wtedy i dziecko bedzie szczęśliwe
🙂
Ja trafiłam właśnie na cudowną położną. Powiedziała mi jedno zdanie „mleko matki to najlepsze co możesz dziecku dać, ale pamiętaj też o drugiej sprawie, Ty nie musisz karmić piersią”.. Do dziś się z nią mocno przyjaźnię 🙂
Nie mogłam karmić. Nie umiałam. Moje dziecko nie umiało ssać. Kwestia fizjologii, zgryzu, kształtu sutków, bla bla. Filip ma dziś prawie 5 lat, ale ciągle pamiętam te zarzuty… Nie chciało Ci się, za szybko odpuściłaś, nie starałaś się… Wcale nie chciałam. Moje zdanie, doświadczenia i emocje są identyczne. Wyszło jak wyszło. Nie karmiłam. Kochałam, kocham i kochać będę jak oszalała swoje dzieci. Obecnie jestem w 6-tym m-cu ciąży i również nie mam zamiaru się zarzynać, żeby mała złapała cyca. Nie czuję takiego przymusu, potrzeby. Amen.
Mialam ten sam problem! Ach te Filipy. Syn ma 7 mc ale pierwsze trzy byly dla mnie najgorsze, bo wlasnie nagonka, wyrzuty sumienia, troche moja perfekcyjnosc i to ze jestem lekarzem. 4 mc na laktatorze, jak dojna krowa. A probowalyscie system SNS? To dopiero zabawa! Wiem ze przy nastepnej ciazy bedzie mi lepiej, bo nic za wszelka cene. Ale duzych piersi zal 😉
święte słowa 🙂
Nie ważne czy mama karmi butelką, czy piersią, ważne aby jedna i druga strona były zadowolone. Matki muszą wracać do pracy i czasem nie mają po prostu wyjścia. Czasem nie mogą karmić bo piersi nie są w stanie podołać wyzwaniu, czasem dziecko nie toleruje mleka matki itd. Życie samo pokaże jak jest najlepiej. Jeśli mama karmi z lenistwa to też ma do tego prawo, gdyż komfort i zadowolenie mamy to podstawa dobrego samopoczucia malucha.
p.s. fajny wynalazek 🙂 tylko bałabym się że dziecko je w złej pozycji 😉 pozdrawiam was dziewczyny
Je w złej pozycji? tzn? 🙂 bo nie wiem o co chodzi? :)) buziaki :*
Julia, czytam, czytam i czytam już któryś raz i czuję jakby ktoś zobrazował dokładnie to co mam w głowie… Późne macierzyństwo? Heh, skąd ja to znam, moje 28 również przemawia za tym, ale to osobny temat. Szanuję wybory innych Mam, ale dla mnie karmienie piersią… nie! to nie dla mnie! Nigdy nie miałam jakoś jasno sprecyzowanych myśli względem karmienia, myślałam, że to przyjdzie całkiem naturalnie. Po bardzo ciężkim porodzie (nie, nie będę się również z nikim licytować, wiem, że bywa różnie, dla mnie te godziny były trudne i nikt mi nie wmówi, że to się zapomina – kolejna będzie cesarka na moje wyraźne życzenie)zablokowałam się psychicznie, był to tak duży stres i ból, że długo nie mogłam sobie z tym poradzić. Dziś żałuję, że straciłam ten czas na dojście do siebie, na walkę z karmieniem, z napiętnowaniem, z wyrzutami sumienia, bo mogłam ten czas bez reszty poświęcić Lili i cieszyć się z bycia mamą. Nigdy nie zapomnę słów pielęgniarki w szpitalu – „tylko podczas wizyty lekarzy proszę schować butelkę, bo tu nie wolno robić takich rzeczy”. A te rzeczy to karmienie butelką… Karmienie piersią tworzy więź z dzieckiem, ale uważam, że jeśli sprawia ono jednej ze stron przykrość, ból, niechęć to w imię czego się męczyć? Są kobiety, które nigdy nie zapomną dnia kiedy po raz pierwszy przystawiły dziecko do piersi, ja nigdy w życiu nie zapomnę dnia kiedy zrobiłam to po raz ostatni. To był dzień, kiedy zaczęłam bycie mamą od początku. Tego co to chwilowe karmienie zrobiło z moim biustem nie da się już cofnąć, ale nikt mi nie powie, że nie jest ważne to jak się same ze sobą czujemy. Gdzieś kawałek mojej kobiecości odszedł bezpowrotnie. A moje Dziecko? Nie muszę Jej dawać piersi żebyśmy tworzyły ze sobą więź, ja z nią rozmawiam, mówię do niej, dotykam, głaszczę, noszę, kołyszę, śpiewam (średnia jestem piosenkarka, ale Lila nie jest wybredna)i jesteśmy Mamą i Córką oddanymi sobie bez reszty.
To są nasze wybory Drogie Mamy i nikomu nic do tego. Jeśli jesteśmy pewne tego co dla nas dobre, albo mamy choć cień wątpliwości, ze to nie to, to nie dajmy się zwariować. Postępujmy tak jak nam podpowiada matczyne serce i intuicja. Julia, jestem z nas dumna, jestem dumna ze wszystkich odważnych Mam! I z całego serca dziękuję Ci za te słowa, cieszę się, że jest miejsce w sieci gdzie mamy z dylematami mogą poczuć się dobrze i odetchnąć z ulgą. Ja jestem szczęściarą, że trafiłam do JuliTosiowego blogowego świata. Przesyłam serdeczności.
ps. mamy matę, kolorowiastą, ale Lila jest zachwycona. Wielki buziak.
Wszystko co napisałaś to z mojej głowy, tak jak ja z Twojej 🙂 Nic więcej nie potrzeba tu dodawać :* ściskam mocno!
ja tez nie karmiłam z tych samych powodów co Ty , drugiego dziecka tez nie zamierzam , miałam cc ,ale ja akurat z powodow okulistycznych i też jestem z tego powodu zadowolona-z całych sił Cię popieram.
Ps: czytam Szafe Tosi od niedawna i ostatnio przezyłam szok-jadę sobie do h&m z córką , a tam Ty z Tosią 🙂 Chyba jesteśmy z jednego miasta 🙂
:))) To czemu mnie nie zaczepiłaś?! O rany? a kiedy? czy chociaz dobrze wyglądałam? czy miałam okropne włosy, zły humor i świat mi się walił na głowę? czy w miarę ok? 😉 Miasto z pięknymi wieżami ciśnien? 🙂
To był pierwszy dzień , jak zaczęłam czytac bloga :)Nie bylam pewna czy to Ty :)Wygladałaś super, Tosia też , wróciłam do domu i odpaliłam bloga i juz bylam pewna.Zobaczyłam wnętrza mojej ulubionej knajpki -Impresji i wszystko się wyjaśniło , buziaki dla Was dziewczyny 🙂
W takim razie kawa konieczna 🙂
Ciekawe jak inne sa spojrzenia na wiele rzeczy,w zaleznosci od tego w jakim kraju sie mieszka.Pamietam jak w rozmowie z pewna kobieta, mowilam o dziewczynie w ciazy ktora miala jakies 27 lat.Dla kobiety byla „extremely young” jak na kogos kto spodziewa sie dziecka ha ha.
To samo z karmieniem.Nigdy nie wnikalam kto,jak i dlaczego.Tu gdzie mieszkam wiekszosc kobiet karmi butelka a dzieci nie choruja czesciej ani nie sa mniej inteligentne;) W szpitalu,przed porodem,spytali jaka forme karmienia wybralam (chocby po to by nie przykladac mi dziecia do cyca jesli zdecydowalam sie na butelke).Nikogo nie dziwi;w ogole nie dyskutuje sie na ten temat.
Sama karmilam piersia bo lubilam,ale do glowy mi nie przyszlo kogos do tego przekonywac.
Na poczatku musialam ostro walczyc o pokarm,przez co czasem musial byc sciagany i dawany w butelce.gadzetu nie mialam ale moje dziecko i tak upodobalo sobie picie jedna reka od samego poczatku 🙂
Ewa, i o to chodzi. niech każdy robi co tam mu sie podoba, z czym mu wygodnie i niech nie zagląda do dekoldów i porodów innych by doradzać, oceniać.. Niech doradza i ocenia jak widzi, że dziecko jest bite.. tak jak napsano wyżej.. wtedy nie ma nikogo.. 🙁
Brawo Julaza odwage. Ja mialam rowniez cesarke na zyczenie, byl to moj swiadomy wybor,bralam wszystkie za i przeciw. Lekarze oczywiscie przekonywali mnie do naturalnego porodu (no nie dziwie sie, bo przy naturalnym glowna role odgrywa polozna,a oni tylko „kukaja”,a przy cesarce asystowalo mi 5 ososb – 2 ginekologow, anesetezjolog i 2 polozne pobierajace krew pempowinowa Julka, wiec roboty co nie miara). Jedynie moj lekarz rodzinny wypowiedzila sie,ze cesaraka jest bezpieczniejsza dla dziecka bo eliminuje wiele ewentualnych komplikacji(i wcale nie tak rzadkich w moim otoczeniu, najlzejsze to owiniecie pempowina i ciagniecie na sile dziecka,a nawet chwilowe niedotlenienie moze spowodowac w przszlosci chociazby klopty z nauka). Cesarka oczywiscie na dluzsza mete mete jest bolesniejsza mimo komfortu porodu,a czym jest ten bólik, wiedzac,ze moje dziecko urodzilo sie bez zadnych komplikacji. Z ubolewaniem rozmawiajac z innymi mamami,ktore wlasnie jakby mnie potempialy za ten wybor, zauwazam,ze one promujac naturalny porod, tak naprawde boja sie bolu cesarki, bo to operacja w koncu. Ze w ich argumentacji tak naprawde chodzi nie o dzieci,a o nie same,ze boli, ze blizna. A jak dowiaduja sie,ze blizna to jakies 10-15cm w strefie bikini to juz inna gadka. Dla mnie to nie istotne. W moim otoczeniu bylo kilka porodow kleszczowych, znieszktalcone glowki dzieci,niedotlenienie, przenoszenie ciazy o tygodnie, zemdlala matka podczas porodu. No cuda. Wiec ja tak zapobiegliwie,zeby nikt mi mojego dziecka na „chama”nie ciagal, nie podduszal,łepka znieksztalcal.
A teraz do tematu:D Ja nie mialam zamoaru karmic piersia. Z zatrwozeniem obserwowalam np. 2 letnie dzieci uganijace sie za „cycykiem”. Enfamil 1 czekal na Jula. A szpitalu kilka godzin po cesarce polozna nie czaila sie tylko polozyla mi Julka do piersi, cycka zlapala, ja szok!!!!! A moj Juliusz zassal sie,ze hej. Jego odruch ssania byl tak wielki, ze ssal nie jedzac, jedzac, spiac:D Po ok tygodniu mialam juz pokarm w dosc sporych ilosciach. Brodawki bolały,oj jak bolaly, i tu sie wlacza matka cierpirtnica niestety,ale nie umialam inaczej, bol byl ze 100 razy wiekszy niz po cesarce,ale ja twarda (nie wiem o co mi chodzilo :D) Zaczelam oddysac sie laktatorem,pokarmu naprodukowalam,ze lodowke zawalialam nim hihi, a Julek juz z butli moje mleko obalał. Tak przez 4 mies, a teraz juz chyba z wygody cyc. Ale butelki tez uzywa. Jak trzeba to i Enfamil wypije i nie grymasi. Chcialm juz kilka razy rzucic karmienie piersia,bo to ze cyce sie zuzywaja to oczywiste haha, kobieta to ja sie nie czuje przez cieknace mleko z piersi, raczej krowka:). Nawet jak sie super ubiore, wypindrze, to wkladki laktacyjne w staniku mi przypomnijaja,ze ja nie kobieta,a krowa:) Jedna rzecz mnie hamuje przed podawaniem mieszkanki. Moje dziecko to istna pyza, a na mleku matku nie da sie niby utuczyc,a jak on by wygladal na mieszance i kaszkach to az sie boje. No mam taki pyzaty egemplarz,ze chyba dla niego lepsze moje mleko. Ale sa i plusy karmienia, tego przyszczka mietolacego cyca nie da sie zobaczyc przez smoka, ten pyszczek z przyjemnosci odlatuje jak dostaje cyca, odplywa, jego radosc jest taka smieszna wtedy jak go mietoli raczkami, przytula podczas karmienia:D No i juz mi zwisa,ze mi cycki zwisaja;) (nie jest tak zle hihi)
Ale nie wiem czy przy drugim dziecku chcialabym znowu przechodzic ta droge od poczatku.
Julia jestes swiadomoa matka, a te co Ci insynuuja cos to mohery ;P
A ja mam 32 lata,Juliusz 6 miesiecy i ja to dopiero jestem”mloda” matka:D
Ja zawsze to mówię, że kiedy miałam pokarm na początku, bo miałam litrami to czułam się jak dojna krowa. to było takie okropne. ja się czułam tak niekobieco. wychodzisz spod prysznica. schylasz się wytrzeć stopy a tu cieknie z tych cyców. Okropne to było dla mnie. zaznaczam, dla mnie. wierzę w to, że dla innych mam to spełnienie macierzyństwa. wierzę i kibicuję. ja piszę teraz o sobie.. ide na spacer a tu czuje jak mi wkładki przeciekły i leci mi po brzuchu. pamiętam to do dziś. takie to było dla mnie aseksulane strasznie.. ściągałam przez pierwszy miesiąc laktatorem. miałam po pół litra z każdej piersi kilka razy dziennie. I wszyscy do mnie.. jak można miec tyle mleka i nie chcieć karmić… no a ja właśnie nie chciałam.. i myślę, że nic złego nie zrobiłam… mogłabym zrobić lepiej i karmić.. ale żadna z nas idealna nie jest.. inna mogłaby mniej krzyczeć, a krzyczy, inna robić zupy, a karmi mc donaldsem…
A karmiłas swoim mlekiem odciaganym!
przez pierwsze trzy tygodnie.
Ja cesarkę miałam we wtorek rano a w czwartek rano okurzałam, wstawiałm pranie i obiad robiłam w domu. Czułam się świetnie. Rany mi dziś nie widać w ogóle. nie miałam komplikacji. Cesarka u mnie to był pikuś. Mogę mieć kolejne.. Jestem bardzo odporna na ból więc nie bolałao mnie prawie w ogóle.. Ja nie brałam leków przeciwbólowych bo mnie nic nie bolało. goiło się jak na psie.. 🙂
Ja karmiłam Zuzkę 4 miesiące i również był to dla mnie koszmar… z całą miłoscią dla mojego dziecka nie czułam sie zupelnie kobieco z wiecznie wystawionymi cycami na zewnatrz, do tego dieta bo tego nie tamtego nie a to powoduje kolki a to za ostre…
W szpitalu, w którym miałam cc leżałam na sali z 3 innymi dziewczynami. Jedna z nich nie miała pokarmu do tego jej córeczka nie potrafila sie przyssać, bo brodawki miała za małe. Oczywiście super hiper panie położne kiedy prosila o podanie mleka modyfikowanego zrobiły wielkie oczy i znęcały się nad nia psychicznie mówiąc, ze nie chce dla swojego dziecka tego, co najlepsze.Co w rezultacie doporwadziło do tego, że dziewczyna całe noce próbowala przystawiać córke do piersi, denerwujac przy tym siebie, noworodka i wszystkie pozostale osoby na sali. Dzięki temu żadna z nas nie spała, bo mała byla głodna i darła się w niebogłosy,budząc tym samym 3 pozostałe gwiazdy a idące z duchem czasu panie położne traktowały wyrodną matkę jak smarkulę, ktora nie ma pojęcia co robi.
Także na własne oczy widziałam, co to terror laktacyjny i szczerze współczułam koleżance na sali. Bo to nasz wybór, nasze piersi i przede wszystkim nasz spokój psychiczny…
Swoją drogą traktowanie kobiet na państwowych oddziałach połozniczych to osobny temat… Koszmar!
No właśnie to jest straszne. że do kobiet nie dociera się powoli, łagodnie. tylko, że one MUSZĄ karmić. i od razu w organiźmie strach. no bo jak to? musze a nie potrafię, musze a boli.. i co teraz? Ja miałam cesarkę w prywatnej klinice i tam był personel bardzo miły i życzliwy. kobieta, która poszła ze mną pod prysznic po 7 chyba godzinach, była jak Mama. wszystko mi podawała, wycierała, zakładała majtki, koszulę itp.. sala dwu osobowa, mebelki drewniane śliczne. łazieneczka w pokoju wypasiona. w całej klinice tylko 6 sal czyli 12 rodzących. no bosko!!
gdzie są takie kliniki zdradz proszę
http://www.klinika-eskulap.pl/?
Taaaaaaaaaaaaaaaak 🙂 Tak, tak. Nareszcie! Uwielbiam Cię :)))
Nie mam dziecka, ale robię wszystko, żeby na teście jak najszybciej 2 kreski się pojawiły.
Mam bardzo „inny” niż większość mam stosunek do karmienia piersią. Stosunek za który dostaję baty za każdym razem. Przede wszystkim, moim zdaniem, pytanie: „karmisz piersią” jest szalenie intymne i nikomu nic do tego. Jako osoba nie planująca karmić (z przyczyn zależnych i niezależnych ode mnie.) jestem z góry traktowana jako osoba chcąca dla dziecka jak najgorzej.
A przepraszam czy to nie moja sprawa? Tylko i wyłącznie moja.
Czy szczęśliwe dziecko to wyłącznie to, któremu po brodzie cieknie mleko z piersi matki? Nie. I trzeba o tym mówić. Bo mam wrażenie, że kobiety gloryfikujące karmienie cycuchem nie zdają sobie sprawy jaką niesprawiedliwością karmią te, które podają butelkę.
Z przerażaniem myślę o trzy, cztero, pięciolatkach, które w myśl zasady „powrót do natury” widzą na piersi matki.
Jak widać Tosia rośnie pięknie i z tego co piszesz – zdrowo. Oby tak dalej. Wszystkiego dobrego życzę Waszej (póki co :)) trójce.
*wiszą na piersi matki (tak miało być).
Ja też teraz wszystkim opowiadam, że zajade do szpitala z butelką.. Chcą mnie zjeść 🙂 póki co trójce 🙂 a chcemy być w piątkę… więc czujesz to..? tyle biednych dzieci bez mleka matki.. kiedyś mi tak kobieta na forum napisała, że współczuje tak okropnej matki moim dzieciom… hm…
A uchwyt – fantastyczny 🙂
Ja urodziłam synka mając dopiero 33 lata – to był mój( a raczej nasz) świadomy wybór i nie przejmowałam się nigdy gadaniem „życzliwych” ludzi typu: oj Magda ciałko żółte już ci zanika, śpiesz się dziewczyno!!!!! oj tam, oj tam:) W ciąży uważałam na siebie bardziej może niż moje koleżanki z pracy ale to akurat podyktowane było względami bezpieczeństwa mojego maleństwa. Poszłam na długie L4- a co tam niech gadają, że one do 9 miesiąca pracowały , że ciąża to nie choroba (pewnie że nie!!!). Poród miałam naturalny bo zdecydowałam, że tak chcę… do szpitala trafiłam z rozwarciem 6 cm bo wcześniej się nie dało- kończyłam tort na urodziny brata( no i przydał się podwójnie!!!) Poród miałam szybki -3 godziny i po wszystkim ale na pewno nie jest to mistyczne przeżycie jak czasami opowiadają kobitki w tv! bolało jak cholera a pęknięta kość ogonowa dawała mi popalić jeszcze dwa miesiące ale co tam… Jeżeli chodzi o karmienie piersią to będąc jeszcze w ciąży zarzekałam się, że nie będę bo jakoś tak mnie odrzuca ale kiedy urodziłam Rocha i spróbowałam stwierdziłam, że to jest to!!! szok ale podobało mi się:) karmiłam osiem miesięcy i choć czasem miałam już serdecznie dosyć (zwłaszcza tych kosmicznych staników i spania w nich) to ciągle mnie to jakoś cieszyło. Minęło osiem miesięcy i powiedziałam dosyć!!! Wszystko we mnie się zbuntowało, nagle poczułam że muszę przestać bo inaczej chyba zwariuję! Odstawiłam Młodego z dnia na dzień i nic złego się nie stało a dla mojej psychiki było to bezcenne:) Poczułam się wolna( choć ktoś może powie, że przesadzam). Masz Julia rację- musimy myśleć również o sobie, nie można się zatracić w macierzyństwie( zatracić w złym znaczeniu rzecz jasna). Musimy również dbać o siebie o swoje uczucia i swoje potrzeby, taki zdrowy egoizm nie jest czymś złym!!! Dla mnie odskocznią od codziennych obowiązków stało się bieganie i mąż dobrze wiedział, że musi tak zorganizować sobie dziań żebym ja mogła się wyrwać i odreagować wszystkie stresy i smutki. Zanim urodziłam synka w pracy od koleżanek zawsze słyszałam: poczekaj urodzisz dziecko to wszystko się zmieni, nie będziesz miała czasu na głupoty, fryzjera i” robienie oka” co rano i takie tam… I co?! Nie dałam się i nie wstydzę się tego, że nie jestem „umęczoną matką polką”, że czasami zostawiam dziecko pod opieką męża i jadę do Krakowa zaszaleć z przyjaciółkami, że ganiam do pracy w szpilkach i kolorowych spódnicach. I wcale nie oznacza to, że zaniedbuję ludzi, których kocham najbardziej na świecie!!! Jest nam ze sobą bardzo dobrze, ja jestem tak zwyczajnie, obłędnie szczęśliwa a życie jest piękne:)
Roch 🙂 Piękne imię.
Dzięki:) Tak sobie wymarzyłam mieć syna Rocha i córkę Ninę. jak na razie połowa planu wykonana;)) a ile ja się nasłuchała od ludzi, że krzywdzę dziecko takim imieniem…
Na L4 poszłam drugiego dnia od kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciązy. Myślę, że czas ciąży to czas święty dla kobiety. lezałam, czytałam, oglądałam filmy. było cudownie. Te które pracują do porodu też rozumiem, kiedy lubią pracę, wychodzić, ludzi itp… ale ja chciałam odpoczywać i celebrować ten czas.. również dużo ludzi mnie za to zlinczowało… 🙁 szczególnie koleżanki z pracy co pracowały właśnie do porodu.. Co do „wychodnego” 🙂 U nas jednym z konieczności jest odskocznia Mamy. wychodzę z koleżankami do kina. Jadę na koncert do Krakowa. na weekend do Warszawy. z Tosią jest albo Tata, albo moja siostra, Teściowa, moja Mama… Ja zawsze byłam na wysokich obrotach. mam mnóstwo przyjaciół, chęci do szaleństw. uwielbiam ludzi, tańczyć… nie mogę stanąc bo jest dziecko.. i tak mocno się zatrzymałam.. zarzuciłam drogę kariery chcąc być w domku z Tosią. i jest mi z tym dobrze. Mi, Jej i męzowi. Często kiedy jadę do Krakowa włączam muzykę na full w aucie zakładam szpilki i czuję się jakbym znów miała 20 lat.. ale tylko sekundę, zaraz potem zamartwiam się czy zjadła, czy nie uwiera Jej guzik..
Ehh. Ja mam 27 lat. Mam już szyć łatkę :”Matka emerytka?” 😉
Społeczeństwo Nas zasypuje stereotypami, a tymczasem mam znajomą, która dopiero w wieku 40 lat poznała miłość swojego życia i dziś, mają lat 44 próbują mieć dziecko. Póki co – metodą naturalną. A ja trzymam kciuki.
to i ja trzymam 🙂
Alleluja !!!
o tym trzeba dużo pisać, może dojdzie co do niektórych, że przyszło nam żyć w wolnym kraju
i tak intymne wybory należą tylko i wyłącznie do nas samych. I nie jest wyznacznikiem tego czy jestem dobrą czy złą mamą.
Ja krótką historię swojego karmienia pozwolę sobie przedstawić…
Byłam młodą mamą (24l)gdy na świecie przywitaliśmy Naszą Córeczkę, jakże wyczekiwaną z szeregiem komplikacji.
Jest !!! urodziła się zdrowa silna dziewczynka.
Przygotowywaliśmy się do tego przez cały okres planowania + 9 miesięcy oczekiwania.
Książki, poradniki, prasa dla mam o matko ile tego było, ale cholera dlaczego w żadnym z nich nikt nie napisał no właśnie…
…w czasie porodu myślałam, że schodzę z tego świata i panika w głowie, że nawet tej Mojej Dziewczynki nie zobaczę – przeżyłam !!!
A potem karmienie, w pierwszy tygodniu wszystko ok, w drugim przestało być przyjemnie. Sutki miałam spuchnięte, obolałe, sączące krwią z ropą.
Każde przystawienie do piersi trauma, ciało mi się prężyło i wyginało z bólu zanim Mała porządnie zaciągnęła – jest udało się, po to tylko by za chwilę to samo przechodzić podczas gdy sutek małej z buziaka wypadł.
I pytam wszystkich czy to jest normalne???
Czy ja byłam szczęśliwa???
I dlaczego nikt wcześniej o tym nie mówił nie pisał ???
W trzecim tygodniu przestałam karmić 🙂
Gdy osiem lat później czekaliśmy na Mańka wiedziałam, że będzie inaczej, że będzie normalnie.
na wszystko jest miejsce i czas. w środku. w człowieku… ja też czasami myślę, że karmienie piersia kolejnego nigdy w życiu.. a może zaskoczę samą siebie i okaże się, że jest inaczej, że mi się spodoba.. tego nie wiem… i nie chcę być hipokrytką. na razie twierdzę – nie.. a jak będzie…
Dodam jeszcze tylko jedno, nie spotkałam się z napiętnowaniem mam, które nie karmią piersią, zaś niejednokrotnie spotkałam się ze złym traktowaniem kobiet, które np w kawiarni karmiły dzieci. Najczęściej były to osoby starsze. Dlaczego to im przeszkadza? Przecież dziecko nie poczeka na pokarm, nie wytłumaczysz dziecku, że dostanie jeść, kiedy znajdziemy się w domu. Nie będziemy też przecież karmić w toalecie (z takim tekstem też się spotkałam)…
Prawda? Zaraz pewnie podniosa sie głosy, że mamy wywalaja cycki na wierzch. Owszem, sa i takie. Ale to mniejszosć. Zazwyczaj jest to czynnosc intymna i mamy staraja się jak moga, żeby nie absorbować sobą i dzieckiem otoczenia. I racja. Co raz czesciej pietnuje sie osoby ktore wybraly naturalny porod, karmienie, noszenie w chuście. Jak ktos nie ma zlych doswiadczen, mowi ze wszystko fajnie i lekko to od razu koloryzuje, bo przeciez to niemozliwe. A jednak i tak sie zdarza. Co wiecej w moim otoczeniu porody przebiegały bez traumatycznych przezyc, mamy spelnialy sie w roli mam i wcale nie chodzily umeczone jak matka polka. I robiac wiele dla siebie, dbajac, rozwijajac sie, wcale nie odniosłam wrazenia, ze stawiaja sie na pierwszym miejscu, ze czuja ze sa najwazniejsze. Dziecko jest i bylo priorytetem i na pewno nie przeszkadza w czuciu sie kobietom i malowaniu paznokci na czerwono. Nawet stanik z odpinanym ramiaczkiem do karmienia nie odbiera kobiecosci.
W zupełności się z Tobą zgadzam. Z początku czułam zażenowanie, kiedy musiałam karmić Agatkę w miejscu publicznym, ale potem się nauczyłam szybko i bez zbędnego „ujawniania” piersi karmić tak, by i mi i córce było wygodnie. Z czasem umiałam korzystać nawet ze zwykłych staników. Nigdy nie zapomnę jaką radość sprawiało mi karmienie piersią. Oczywiście na początku miałam popękane sutki etc. ale chciałam karmić. Poród też był ciężki, jednak nie chciałam cesarki, chociażby ze względów estetycznych dla mojego ciała. mam już jedną bliznę pooperacyjną, dokładnie w tym miejscu, gdzie robi się nacięcie na cesarkę i bardzo trudno mi się było z nią pogodzić. Następną musiałabym mieć wyżej. Jestem matką w 100% zadowoloną z siebie i z macierzyństwa. Kocham moją Agacinę, kocham być matką. Cieszę się, że jestem młodą matką (mam 24lata!) :))))
Gosia, ja bardzo chętnie podlinkuję Ci kilka blogów, gdzie matki, które nie karmią KP są traktowane jak jedno wielkie zło. A wręcz jak „niematki”.
Nie do pomyślenia dla mnie… Najbardziej martwią i smucą mnie komentarze drugich mam, czy starszych kobiet. Tych drugich znieczulica jest przeokropna (tu można rozpocząć temat rzekę o nieprzepuszczaniu np w autobusie, czy kolejkach sklepowych kobiet w ciąży i z dziećmi)… Strasznie to przykre. Mam nadzieję, że blogi typu szafatosi.pl zmienią te poglądy i zmiękczą serca innych kobiet 🙂
Wydaje mi się, że opinie tych starszych ludzi wynikają z tamtych czasów. kiedyś było nie do pomyślenia żeby kobieta wyjmowała pierś publicznie. dziś jesteśmy wyzwolone, otwarte i Oni się temu dziwią. bulwersuje ich to. to dla nich intymnośc największa a tu masz w centum handlowym pierś kobieca na wierzchu. mnie to zupełnie nie przeszkadza. nie oburza. gdybym ja miała karmić to chyba bym robiła to pod chustą. ja bym się z tym lepiej czuła, pomimo tego, że moja nagośc mnie w ogóle nie peszy.
Osobiście też zasłaniałam jak się da. Nie lubiłam zbyt odsłoniętych piersi. Nie robiłam tego nawet przy najbliższych mi osobach, jedynie przy mężu i pielęgniarce. Naprawdę można się wprawić 😉
Przy pierwszej ciąży czułam chęć karmienia ale niestety nie było mi to dane… 🙁
dostawałam tabletki na zatrzymanie pokarmu,miałam zabandażowane piersi…i od wtedy miałam jakiś wstręt nawet mężowi nie pozwalałam ich dotykać!!!przy drugiej ciąży chciałam spróbować i troszkę leciało ale to tylko chwila pokarm zanikł ale to pewnie u mnie psychika zadziałała…ciągle nie mogę pojąć co to kogo obchodzi czym karmię dziecko?mój wybór i jakoś wcale moja mała źle na tym nie wyszła,odporność doskonała,całkowity okaz zdrowia 🙂 a robić coś wbrew sobie,na siłę jest idiotyczne!
Znam tak dużo mam butelkowych co ich dzieci to okazy zdrowia.. i te co karmią piersią a ciągle w szpitalu z dziecćmi.. nie ma to chyba aż takiego znaczenia..
Wielka chwała Tobie za ten post!! To co teraz się dzieje wśró blogowych matek, które karmią, nie karmią to istny cyrk, normalnie wchodzą sobie do oczu i nie ma mowie o żadnej tolerancji! Karmisz butl,ą jesteś bee! Przez duże BBBBB! Ja szanuję każdy wybór:) A butelka niesamowita, zaraz biegnę na te strony obczaić co i jak:)
Hehehe jasne i oczywiście tylko te co karmia butlą sa beee. A te co karmią piersia słyszą że to ohydne, mało kobiece, ograniczające itp. jedne drugich warte. A ten post przypomina rozhisteryzowane forum. Rozumiem, że są ważne tematy, ale czy akurat na takim blogu? I tylko jednostronne opinie, ktore zamiast otwierac dyskusje, sciagaja mamy przyklaskujące autorce.
Kiniu, nie wiem jak mam to odbierać.. czy jako komplement czy zarzut? ze taki blog i temat… No blog jest o macierzyństwie, dziecku.. powstał dzieki dziecku.. więc temat karmienia jak najbardziej normalny. raz mam zdjecia, raz piszę, raz puszczę piosenkę, raz zrobię konkurs, a raz zapodam temat do dyskusji… tak sobie tu robię na tym moim blogu… Nikt tu Kochana jak widze nie histeryzuje. Każda z mam spokojnie się wypowiedziała, nawet mając inne zdanie. A może to Ty nie możesz sie pogodzić z tym faktem i u Ciebie urosło do rangi histerii? Od zawsze publikuję wszystkie, kompletnie wszystkie komentarze tutaj zostawiane. A nikomu nie zabroniłam pisac co czuje i myśli.. Może tych Mam niekarmiących jest więcej niż się wydaje.. tylko milczą.. a tutaj miały odwagę.. zresztą.. swój do swojego ciągnie.. to przylazły u do mnie kumy 🙂 Kiniu, spokojnie. żadna z tych mam co tutaj sie wypowiedziała nie podniosła tonu nawet odrbinę. każda z nich przytuli dziś swe dziecko do snu i daje mu każdego dnia cudowny dom… nie ma o co kopii kruszyć… wyluzuj..
Tylko wiesz… ja się nigdy nie unoszę gdy dowiaduje się o porodzie naturalnym i karmieniu piersią. mówię ok. gratuluje wyboru, podziwiam. a te mamy co dowiadują się o CC i o butelce to aż chca wyskoczyć z siebie są tak znerwicowane w momencie 🙂 oczywiście nie zawsze jak widać bo nie spodziewałam się takich komentarzy tutaj.. byłam pewna, że mnie zlinczują… a tutaj nawet odmienne zdanie wypowiadane na wielkim poziomie… jestem pod wrażeniem moich czytelniczek. Jesteście niezwykłe… Choć widze tutaj , że Kinia się burzy mocno 🙂
Absolutnie nie mam najmniejszego problemu z tym, że nasz Syn już jest na MM.
A ci, którym to przeszkadza, niech zajmą się swoim życiem, a nie cyckami innych Kobiet:)
Zawsze zastanawiam się, jak życie tych „krzykaczek” musi być NUDNE, skoro nie myślą o niczym innym, tylko o tym co dzieje się w dekolcie innych Matek.
:))) Ano.
Wczoraj myslam o tym czy poruszysz ten temat czy nie!!!!!!! Juz Ci kiedys pisalam co mysle o tym wiec teraz tylko tak krociutko.
Karmilam swoje kazde dziecko, kazde dziecko krocej. Mimo ze, z przerazeniem czekalam na karmienie, bo nie lubilam tego nigdy, a karmiac czulam sie zle, chcialam karmic kazde moje dziecko i jakbym miala kolejne, tez bym je karmila.
Ja po prostu chcialam karmic dla moich dzieci. Chcialam im dac moje mleko. Nie rozpatrywalam tego w kategoriach czy powinnam czy nie, czy ktos ode mnie tego oczekuje czy nie ja chcialam zeby pierwsze ich mleko bylo ode mnie. Chcialam sie przemeczyc. Nikt na mnie nie napieral, maz mnie wspieral. Moja decyzja to byla. Ze karmie mimo ze nie lubie. Pomagalo mi bardzo ciagle informowanie swiata ze nie chce ale musze bo chce haha Cos na tej zasadzie… I przez to, ze nie ukrywalam sie z uczuciami ( ja mowie o kolejnych dzieciach bo z pierwszym to bym sie w zyciu nie przynala ze nie lubie, bo bylam zielona wtedy, ja nawet chyba nie widzialam, ze mam wybor jakis co do karmienia!!! ) i czulam, ze nie jestem sama z tym, ze maz mnie rozumie, bylo mi latwiej przejsc przez te miesiace:) Mniej sie meczylam.
Mieszkam w kraju w ktorym kobiety rodza pozno, norma jest po trzydziestce. W kraju, w ktorym nie ma presji co do karmienia lub niekarmienia. Daje sie kobiecie naprawde wybor. I sie go szanuje. Nikt nie patrzy z oburzeniem, na matke karmiaca piersia w centrum handlowym czy w restauracji ale rowniez nikt sie nie oburza jak sie karmi malenstwo butelka.
Ja rowniez szanuje inne kobiety i ich wybory, daleka jestem od pouczania czy nakierowywania. Ufam, ze kazda kobieta wie co jest najlepsze dla jej dziecka i dla niej samej i tym sie wlasnie kieruje w decyzjach.
Ale przeciez mialo byc krociutko 😉
Popatrz, a wydawałoby się, że kobieta, która ma czwórkę dzieci jest chora na punkcie rodziny pod względem tej idealności dawnych czasów.. wiesz o co mi chodzi… Myślę, że to o czym piszesz to kwestia czasu u nas w kraju.. chyba długiego czasu.. mnie nie przeszkadza nic… tylko trochę tolerancji, luzu.. Tylko też gdzie dla kogo ten luz się kończy… czy na podaniu MM czy na tym by dziecko spało w oparach dymu z papierosów podczas wielkiej imprezy w domu… choć sama palę. nigdy nie palę przy Tosi.. i w domu nigdy
Mam troje dzieci. Każde urodzone przez cesarskie cięcie-pierwsze bo naturalny poród trwał za długo i dziecko utknęło. Przy następnych nawet nie wyobrażałam sobie nie mieć cesarki, choć co następna to dłużej dochodziłam do siebie. Pierwsze dziecko zaczęłam karmić piersią bo tego oczekiwano ode mnie, zresztą sama chciałam, okazało się, że nie dam rady, ryczałam z dzieckiem, z bólu i bezsilności, w końcu skończyło się na butelce i mojej ogromnej uldze. Przy drugim stwierdziłam, że co będzie to będzie i mam w nosie co inni mówią, nastawiłam się na butelkę. I znowu było inaczej niż chciałam bo karmienie okazało się przyjemne, mleka pod dostatkiem, karmiłam 5 miesięcy, po tym czasie sprawnie przerzuciliśmy się na butlę. Trzeci maluszek- tu było znowu ciężko, jak za pierwszym razem… nie wiem od czego to zależy, chyba nie mogę karmić pod presją… zaraz po urodzeniu okazało się, że dziecko ma wadę serca ( a miesiąc później, że jest uczulone na białko) i powinnam karmić jak najdłużej, żeby odporność była lepsza. Mimo, że piłam bardzo dużo płynów mleka było mało, karmiłam co chwilę, do tego moje dziecko od pierwszego wejrzenia znienawidziło butelkę (specjalnym kubeczkiem też próbowałam i nic)10 miesięcy non stop z dzieckiem, mogłam wyjść góra na godzinę z domu… nie miałam nic przeciwko karmieniu ale psychicznie czułam się bardzo źle, dwójka niewiele starszych dzieci również wymagała opieki, ciągłe siedzenie w domu mnie dobijało, do tego doszła niedoczynność tarczycy, problem z wagą (nic po ciąży nie zgubiłam mimo karmienia piersią i diety bezbiałkowej…) Po 9 miesiącach dziecko odrzuciło od cyca (nie wiem dlaczego, jest to dla mnie zagadką) i zaczęło jeść z butelki, a ja odżyłam 🙂 Z każdym maluszkiem było inaczej, bo wiadomo każde dziecko jest inne. Po moich perypetiach z karmieniem rozumiem obie strony i każdą szanuję 🙂
Bo prawda jest wiadoma.. wiemy tyle ile przeżyliśmy. To czego nie przeszliśmy jest tylko wielkim „gdybaniem”.. Dlatego twoja wypowiedź jest dla mnie niezwykle ważna!
Ale poruszyłaś temat drażliwy… 😉 We mnie się gotuję jak słyszę o karmieniu piersią i cesarce na życzenie… ale nie dlatego, że to potępiam tylko dlatego, że ja nie miałam żadnego wyboru… a tak bardzo bym chciała. Moje dziecko gdyby nie cesarka nie przeżyło by porodu więc miałam ją z góry zaplanowaną… mogłam sobie wręcz wybrać datę narodzin mojego dziecka. Oczywiście gdzieś tam w duchu się cieszę, że miałam cesarkę, że nie musiałam znosić żadnych skurczy (co to w ogóle jest?? 😉 ) ale jednak chciała bym żeby to był mój świadomy wybór a nie konieczność.
A co do karmienia ja tam bardzo chciałam żeby Nikola wypiła chociaż troszkę tego mojego mleka… bo to jednak jest najlepsze co może być dla dziecka (szczególnie siara) i odciągałam mleko i mroziłam a potem i tak wyrzuciłam bo Nikola była karmiona pozajelitowo… a to długa historia chyba na Pchli przy kawie :):) bo ja bym mogła gadać i gadać…
Oj nagadamy się! obiecuję! ale ja też gadam ciągle… kto będzie słuchał 🙂 to jest pyatnie 🙂
Ja tak tylko chciałam dodać, nie wiem czy była o tym mowa w komentarzach, bo niestety czasu brak by je wszystkie przeczytać, ale chciałam wszystkim przypomnieć, że dawniej naturalne było to że były MAMKI i kobiety karmiące od tak, zamiast mamy. dlaczego? wydaje mi się ze i z takich powodów o jakich tu mowa 🙂 JA straciłam pokarm w 2 miesiącu, czułam wielki żal, ale tak butla nie przeszkodziła nam w tym by karmienie było intymne, czule, prześpiewane i wygłaskane.
O tak! 🙂 Mamki były przecież.. czyli znaczy, że ja jestem ta próżna dama co chodzi w sukni i tylko całuska na dobranoć daje 🙂 Tylko gdzie te pałace i złota? Gdzie ten król, dziedzic czy inny taki? :)) Choć Adaś mi dziś powiedział, że jak już mu ta „bańka” na konto wpłynie to mnie ozłoci :)) no to czekam 🙂
🙂 no tak choć na myśli miałam i inne sytuacje. Pamiętam jak babcia mi opowiadała,że gdy szła w pole, 4 dzieci zostawała sama w domu. starsze się młodszymi zajmowały a na karmienie przychodziła Pani mamka sąsiadka by dokarmić maleństwo. Zasugerowałam to myśląc o tym, ze może i te kobiety, które czasem korzystały z takiej pomocy, mogły czuć to samo co Ty, czy właśnie moja kuzynka, która od razu po porodzie „spaliła pokarm” i siostra przyjaciółki, która po prostu mówi że jest to dla niej obrzydliwe. Ja to w zupełności rozumiem, choć dla mnie widok dzicka przy piersi jest pięknym obrazem 🙂
zdecydowanie obraz dziecka przy piersi jest piękny… ale nie mojej 🙂
A ja karmiłam Zuzkę przez 7 miesięcy… na początku ogromne problemy, bo jakoś źle chwytała. Miałam sobie już odpuścić bo ból był niesamowity, były momenty, że miałam chęć wyrzucić to małe cudo przez okno (tak, miałam czasem takie sekundowe napady i jestem pewna, że nie ja jedyna). Meko lało się strumieniem (mimo,że po cesarce, po której niby jest z tym gorzej…), w międzyczasie wyszło, że mała ma alergię na wszystko co możliwe, no i argumenty, że karmienie pozwala szybciej zwalczyć alergię i że maluch jest taki odporny. Pierdzielenie o Szopenie… Dałam sobie wreszcie spokój, z tym całym karmieniem, doszłam do wniosku, podobnie jak TY, że szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko. Pani doktor dała receptę na bebilon pepti i wreszcie nastał spokój. Teraz sobie myślę, że drugiego chyba od razu nie będę karmić…
Pozdrawiam
Ola
Matka, która mówi, że nigdy sie nie złości, nie ma ochoty potrząsnąc dzieckiem… – kłamie! 🙂 Ja też myślę, że drugiego nie… ale może los mnie zaskoczy.. jednak dziś twierdzę, że z butelkami jadę do szpitala.. tego samego koniecznie…
Ja karmię mojego 11miesięcznego synka piersią i uważam, że jest to najlepsza rzecz jaką mogę mu dać na początku jego drogi życiowej. Początki nie były łatwe, ale nie wyobrażałam sobie, że mogłabym inaczej. Nie potrafie zrozumiec kobiet, ktore nawet nie probuja karmienia piersia i z gory decyduja sie na karmienie butla. Jest to egoistyczne podejscie wedlug mnie i pojscie po najmniejszej linii oporu, ale daleka jestem od PIETNOWANIA takich osob. Kazdy robi to co uwaza za stosowne. Jednak wydaje mi sie, ze decydujac sie na macierzynstwo podejmujemy swiadomie wybor, ze chcemy dla naszego dziecka co najlepsze- a karmienie piersia jest tym bez watpienia. Oczywiscie jesli ma sie w sobie od poczatku zle emocje to z mlekiem nie przekazuje sie dziecku nic dobrego. Mamy wybor, jednak kampanie reklamowe i producenci zywnosci dla niemowlakow w mediach i wszelkiego rodzaju pismach o dziecku caly czas nas bombarduja informacjami „pseudo dietetykow” jak to mleko modyfikowane jest zdrowe… i jako dobre matki powinnysmy nim poic nasze dzieci. A to nic innego jak PIENIADZE. Duze pieniadze…
Jestem w trzecim miesiacu ciazy i drugie dziecko tez bede karmic. Antosia powoli odstawiam z powodu drugiej ciazy, ale zarowno on jak i ja uwielbiamy te momenty kiedy go karmie piersia- jest to niesamowita wiez, ktora wierze, ze udalo sie zbudowac wlasnie dzieki KP a nie piekynm rzeczom, ktore nas otaczaja i ktore staram mu sie kupowac. To jest tylko dodatek i tak jak zostalo napisane wyzej „efekt poznego macierzynstwa i checi bycia jak najlepsza matka”, licze jednak, ze najwazniejsze jest, ze moja swiadomosc, ze KP jest tym co najlepsze dla moich dzieci sprawia, ze jestem dla nich ostoja bezpieczenstwa i kims kto jesli tylko moze da im to co w zyciu najlepsze i bezcenne.
Karola, to jest to o czym piszę w poście. Właśnie o tym, ze skoro nie karmię piersią to Ty mi już tyle łatek innych przykleiłaś.. że rzeczy co nas otaczają tego nie nadgonią. Czyli dla mnie jasna informacja, że jestem matką materialistką, egoistyczną, próżną itp… Już mnie potępiłaś. Po drugie.. nie zawsze to co jest dla nas najlepsze jest najlepsze dla innych. nie mierz ludzi swoją miarą. Wolę być mamą uśmechniętą, cierpliwą, spokojną niż zrezygnowaną i zrozpaczoną. tak, mleko modyfikowane jak wszystko inne to pieniądze.. ale jak widzimy ludzie żyją coraz dłużej a nie coraz krócej.. moje dziecko ma sie dobrze… Szanuję Twoje decyzję. Tak, karmienie piersią musi być dla dziecka super. Ale nie zawsze tak jest… I ja akurat nie przejmuję się co mówią o moich wyborach inni, jeżeli nie są to mi najbliźsi, ale są kobiety, które się załamują. a po co? my szanujemy eco mamy , Wy szanujcie nas. proste.
Karmienie piersią nie jest żadnym, ale to żadnym wyznacznikiem bycia WSPANIAŁĄ MATKĄ. Liczy się miłość, zapewnienie bezpieczeństwa i szacunek dla dziecka. Matka nie karmiąca również jest ostoją i kimś najważniejszym w życiu swojego dziecka. Liczy się, tak jak to napisałaś, świadomość. A słowa dotyczące tego, że matki nie karmiące są egoistkami dla mnie jest bardzo obraźliwy. Gdzie tu jest egoizm, kiedy najdroższej dla nas Istocie na świecie oddaje się całą siebie? Czy dziecko radosne, uśmiechnięte, zdrowe, piszczące z radości na widok mamy, ale pijące Bebilon jest choć ciut gorsze od przystawianego do piersi? Nie i nie jestem egoistką i żadna z matek świadomie podejmujących decyzję o nie karmieniu nią nie jest!
podczytuję CIę od jakiegoś czasu, czasem jakiś ślad zostawiam.
Ten wpis sprowokował wspomnienia.
Prwadą jest, że matki niekarmiące są piętnowane, także przez lekarzy. Ja bardzo się starałam karmić, ale ze względu na moje zdrowie musiałam po 3 miesiacach zrezygnować.
I kilku pediatrów patrzyło na mnie tak, jakbym mówiła, że dziecko dostaje arszenik, a nie mleko dla dzieci z nietolerancją pokarmową. Mleko, które podawał ktoś, kiedy ja musiałam jeździć na zastrzyki, żeby wyjść z anemi.. ech, szkoda gadać.
Tydzień, kiedy przesstałam karmić, mimo wyrzutów sumienia, był wielkim powrotem do sił i życia dla mnie. Jak jeszcze kiedyś będę mieć dzieci, to na pewno nie będę karmić dłużej niż miesiąc!
Ja też częst myślę, że ten miesiąc dam swoje mleko. ale sciagane laktatorem 🙂 Witam serdecznie i cieszę się, że ktoś cicho podczytujący się ujawnił 🙂
Julia ja rodzilam 32 godziny,w tym 16 h z skurczami co minute!zygalam jak kot, kilka razy pod tlen mnie podlaczali bo im odplywalam! Ja blagalam o cesarke a oni mi masaz szyjki robili zeby rozwarcie zrobic!truli mnie epiduralalem ktory na mnie nie dzialal!!! Efekt taki ze Marcysie vacum wyciagali a mnie sie dzieci odechcialo! A mama moja od razu mowila zebym do Polski na cesarke zjezdzala! Ja sobie kiedys obiecalam ze nie bede sie wypowiadac w tym temacie bo kazdy robi tak jak czuje,ja chcialam cesarke i tez ostro mnie kazdy krytykowal a wyszlo ze mialam racje.Tak jak pisalam powyzej karmic chcialam nie wyszlo,ale z butla jest lepiej bo ja prawie nic nie jem co to moje dziecko by mialo z tego pokarmu? Ze tak powiem kij w mrowisko wlozylas bo pojawia sie takie co tak jak mi powiedza ze zamiast tych misiow ciuszkow to nic Marcysi nie dalam! A to ze Marcysie nosze spuaz nia tule i kocham mowie co piec minut to nie wazne! Bo przeciez nie karmilam piersia!
Julia, napisalam, ze nie potrafie zrozumiec np Twojej postawy, ale jej nie potepiam ani nie pietnuje. Uwazam KP za jedyny dobry dla MNIE wybor. Do eko mamy mi daleko i nawet nie utozsamiam sie z tym „nurtem” jesli mozna to tak okreslic. Kazda z nas matek chce dla swojego dziecka tego co najlepsze i ja uwazam, ze KP takie wlasnie jest. I SZANUJE wybory innych mam.
Nikogo nie oceniam swoja miara- piszac komentarz jedynie wyrazilam swoje zdanie. Takze mysle o sobie, jako o matce szczesliwej i zadowolonej z zycia a nie jako meczennicy, ktora musi karmic piersia. To naprawde moze sprawiac przyjemnosc chociaz wierze, ze moze takze wiazac sie z bolem i uczuciem poswiecenia.
Piszac o pieknych rzeczach mialam na mysli siebie. Lubie takie i chetnie je kupuje (dlatego MIEDZY INNYMI czytam szafetosi.pl) proste
a ja waszą postawe świetnie rozumiem. Jak gdzies napisałam, wiemy tyle ile doświadczyliśmy. Gdybym ja przeżyła poród naturalny to pewnie bym sobie go chwaliła, gdybyś Ty miała inne doświadczenie z karmieniem może byś potrafiła odpuścić takiemu myśleniu.. Gdyby… Myślę więc, ze bez wzgędu na karmienie, nie karmienie, rodzenie, nie rodzenie.. szzeście dzieci od tego nie zależy. Kiedy ja jestem bardzo za karmieniem piersią jezeli kobieta jest szczesliwa z tym.. dlatego wam gratuluje, szanuje, dopinguje i trzymam kciuki. 🙂
To późne macierzyństwo to stan ducha czy statystyki? Bo nie czułam tego ani w pierwszej ciąży gdy w wieku 35 lat urodziłam córeczkę ani teraz oczekując na drugą w wieku lat 39 ( ??? niemożliwa cyfra i czy na pewno moja?) 🙂
A było tak.
Urodzenie dziecka drogą naturalną jest najlepsze by Twoje dziecko w pełni przygotowane przywitało się ze światem zewnętrznym.Droga jaką przechodzi przez kanał rodny jest niemal mistycznym wydarzeniem,zakończeniem doskonałego procesu jakim jest ciąża.Rodząc drogami natury dajesz swojemu dziecku najlepszy start!.
Jedną z najcenniejszych rzeczy ,w które możesz wyposażyć swoje dziecko to karmienie drogą naturalną a wraz z nim bliskość,rodzicielską miłość,odporność,siłę … itd na inteligencji kończąc. -Tak skandowała szkoła rodzenia i inne jednostronne media wokół.
Dzięki nim w nową zupełnie nieznaną przygodę zwaną macierzyństwem wkraczyłam z poczuciem winy.I choć zdrowy rozsądek i zdrowa intuicja stawiały temu opór w natłoku emocji ,zmęczenia i całego zawirowania zmian wewnętrznych nie obroniłam się przed poczuciem ,że nie dałam rady.Potrzebowałam troszkę czasu by odpowiednio się zdystansować i poczuć pewnie.
Córeczkę chciałam urodzić naturalnie.Miałam w tej kwestii silne przekonanie i wyobrażenie(nawet co do przebiegu porodu) Ciąża przebiegła bez najmniejszych komplikacji więc naturalnie zaakceptowałam a nawet oswoiłam ten fakt, a że to „najlepsze dla dziecka” to nie myślałam o innym rozwiązaniu.Kiedy po trzynastej godzinie porodu stymulowanego oxytocyną akcja nie postępowała to wieść o cesarce ucieszyła mnie najbardziej na świecie.Myśl,że nareszcie spotkam tę małą osóbkę zajmującą największy pokój w moim ciele spowodowała ,ze na salę poszłam marszem na własnych nogach:)Okrzyk „Ale Kloc” wyrwał mnie z letargu.Głośno oponowałam dopóki nie dowiedziałam się ,że córeczka waży 4.880kg i mierzy 60 cm (prognozy ostatniego USG byly odmienne).Dziękowałam wszystkim żywym i duchowym opiekunom ,że taki był finał.Poczucie winy jednak wróciło bo przecież najlepszy plan na „najlepsze wyposażenie” się nie powiódł….
Bardzo chciałam jej to zrekompensować i koniecznie karmić piersią „najlepszą drogą” jaką może wybrać „świadomy rodzic”. Chciałam chyba także udowodnić swojej mamie ,która całą ciążę powtarzała „pewnie nie bedziesz miała pokarmu,bo ja nie miałam” ,że nie jesteśmy aż tak podobne. Ależ porażka.Istotnie byłam prawie mleczną krówką ale miałam duży nasilający się problem z nakarmieniem Li.Mechanizm był prosty( ale to odkryłam dużo później gdy zyskałam ten odpowiedni dystans)Zmęczenie,narastający stres przy każdej próbie przystawienia do piersi,napięcie…świadomość porażki,poczucie bycia złą matką i niemocy powodowały ,ze w momencie karmienia zakręcał się kurek z pokarmem.W efekcie dziecko mlecznej mamy dostawało buteleczkę.
Załamałam się,przesiedziałam jedną noc jak słup bez czucia i znalazłam rozwiazanie(jak się okazało skuteczne) Laktator elektryczny Medeli.Żeby chociaż trzy miesiace,żeby chociaz pół roku … Rok karmiłam Li piersią podając mleko przez smoczek.Rok wisiało na mnie to urządzenie.Do dziś słyszę jego miarowy odgłos.Nie mam pojęcia jak to zrobiłam.Nie żałuję a nawet jestem zadowolona.Choć dziwne te moje doświadczenia takie pośrednie,takie do połowy,podwójne,jedyne w swoim rodzaju bo osobiste 🙂
Zyskałam też pewną świadomość
Obwiniam silne indoktrynowanie przyszłych rodziców za niemożność nakarmienia dziecka.Presję ,że dziecko nie karmione piersią(tudzież mlekiem matki) ma gorszy start,ze gorzej bedzie sobie radziło w szeroko pojętym życiu.Zabraniam cytowania poradników usypiających naturalną intuicję matek(rodziców).Nie dopuszczam jednostronnego widzenia świata.Wydawania werdyktów bez poznania przyczyn.
Karmiłam Li z piersi przez butelkę i mam przekonanie,że dopóki dziecko jest tulone,zachowane są rytuały,jest otoczone miłością i ciepłem,zapewnione ma poczucie bezpieczeństwa…. to to co jakie mleko jest w butelce lub to czy jest to butelka czy pierś ma pośrednie tylko znaczenie(lub zadne).W końcu karmione butelką też przytulone jest do piersi,do rytmicznego serca. Czasem może karmić dzidziusia tatuś,co jest niewątpliwym plusem dla wszystkich.
Poród naturalny czy droga cesarskiego cięcia jest kwestia wyboru najbardziej bezpiecznego,optymalnego rozwiązania dla obojga(mamy i dziecka).Czasami walka jest nierówna i pozbawiona sensu
Nawet jeśli nie ma wskazań medycznych to bywa ,ze z historii,wywiadu i na położniczy tzw.NOS (+poparty badaniami oczywiście) można przewidzieć mniej więcej finał.
np.Ty Julio nie miałaś wyraźnych wskazań medycznych jedynie takie, które ginekolodzy położnicy nazywają Wskazaniem okulistycznym czyli tzw.”NIE WIDZĘ możliwości porodu naturalnego” co bywa dostatecznym wskazaniem bo brak pozytywnego nastawienia oznacza niejednokrotnie brak współpracy co dla obu stron może mieć negatywny skutek.
Mam takie przekonanie , że z naturą trudno dyskutować. Zazwyczaj to co naturalne jest najlepsze pod warunkiem ,że żyjemy w naturalnym środowisku.Ponieważ tak nie jest,stymulowani i manipulowani jesteśmy z wielu stron ,to za niektóre współczesne wynalazki jestem naprawdę wdzięczna. Między innymi za dwa w dyskusji wymienione oraz za możliwość wyboru.
W marcu powitam nową małą istotkę. O nic na siłę nie będę walczyć, wybiorę optymalne rozwiązania dla nas wszystkich… nie dwójki a czwórki i zadbam o cierpliwość ,spokój i mniejszy stres(bo podswiadomie nam towarzyszy)Mam nadzieję, że bez względu czy to drogą natury czy droga medycznych osiagnięć czeka nas radość(okraszona wszystkim niezbednym nie zawsze pozytywnym).Bedzie to zupełnie nowy rejs 🙂
Bywa tak , że stosunek do wyżej wymienionych tematów również się zmienia.Koleżanka moja,mama trzech już prawie dorosłych córek nie wykazywała chęci a wręcz awersję do karmienia piersią przy pierwszej a przy drugiej odkryła taką w tym radość ,że mogłaby tylko tak spędzać czas.To samo może dotyczyć porodu, ewoluowania w kierunku kolejnego potomka jak i innych życiowych i światopoglądowych kwestii.Nie można się obwarowywać,zamykać.Nie wszystko jest jednoznaczne ….. Rzeczywistość bywa wielowymiarowa… 🙂
Pozdrawiam wszystkie mamy!
z Tobą Julio na czele
Mój maż dziś nie mógł uwierzyć w to, że taki długi komentarz dostałam 🙂 Stwierdził, że kobiety są z innego świata 🙂 Twój wpis czyta się tak lekko i z takią chęcią dowiedzenia się co dalej… Myślę, że gdybym zdecydowała się na rodzenie naturalne to koniecznie chodziłabym do szkoły rodzenia i miała swoją położną wybraną, która przyjedzie do mnie.Położna w tym wypadku jest priorytetem. Ja swoją cesarkę wspominam cudnie. Szybko, bardzo profesonalnie zrobina. Nic mnie nie bolało. wstałam na nogi i od razu byłam gotowa do życia. Mną przede wszystkim kierował strach przed tym co nieznane. Ale że wszystko poszło świetnie to nastepnym razem też chcę CC. Ja na laktatorze wisiałam miesiąc ale ściągałam coraz rzadziej by pokarm zanikł. Dwa razy dziennie, ptem raz, aż po miesiącu powiedziałam męzowi, że mam dosyć. Nie zaklinam się, że kolejnego nie bede karmić bo życie jest nieznane, ale dziś myślę, że nie chcę. Pisze tego posta bo właśnie najgorsza jest ta nagonka. nawet jak matka chce karmić ale to trudna droga to te dogaduszki nie pomagają. Ta presja otoczenia nie wspiera kiedy dziecko wyje z głodu. a im bardziej wyje tym trudniej Ci nakarmić…
Ja równiez pozdrawiam serdecznie i dziękuję za tak ładny, długi, ciekawy wpis :*
Julio przepraszam…jakoś tak się rozciągnęłam starając się streścić 🙂 Sama się zdziwiłam jak zobaczyłam tego tasiemca :):) a jeszcze bardziej godzinę, która mnie na tym przyłapała.Chyba rzeczywiście przeniosłam się do innego świata w tym czasie 🙂 No ale przynajmniej w czymś jestem mistrzem;)
Temat rodzicielstwa budzi we mnie zrozumiałe emocje a to zagadnienie szczególnie utkwiło mi w głowie bo czułam się poniekąd ofiarą systemu ,tendencji,trendu o którym nawet nie warto mówić w ten sposób bo z powodów samej natury jest on czymś najzwyczajniejszym na świecie.Więcej uwagi powinno poświęcić się tym ,którzy z różnych względów nie mogą lub mają opory uczestniczyć w tym procesie.By odciążyć ich psychikę od poczucia winy ,że ponieważ robią coś inaczej to jest to gorsze.Nie jest.To jest inne.Kiedyś robiły to tzw.mamki teraz są inne sposoby.
Teraz przez mnogość teorii i badań oraz wniosków wymaga się od nas tyle uwagi i analizy przy każdym ruchu… (jak powiem „nie bierz słoiczka,bo jest ciężki i może Tobie wypaść z rąk i się stłucze i nie bedzie miodku” to w jednym spontanicznym zdaniu wynikającym z troski popełniam kilka błędów wychowawczych 1. emanuję swoim lękiem na dziecko 2.hamuję jego rozwój 3.i co gorsza zaburzam poczucie jego własnej wartości…masz pojęcie?)
Nie czytam poradników i zbyt wielu artykułów (bo takie są własnie konsekwencje tych lektur),polegam na własnej intuicji ,podejmuję decyzje i chcę wierzyć ,że są słuszne,przyglądam się im,staram się wyłapywać błędy(bo na pewno je popełniam) i ich nie powielać a jak powielę to się do tego przyznaję i nadal się staram.Błędy to naturalny element naszego rozwoju…
Gdy potrzebuję słucham mądrych ludzi… konfrontuję wątpliwości(zdarza mi się) nie raz się przydało.
Trzeba wybierać,mieć dystans i ufać sobie..
Co do porodu…miałam oczywiście położną, z którą poznałyśmy się zdecydowanie przed terminem.Wspaniała osoba. Zaangażowana do końca(trudno powiedzieć kiedy nastąpił bo gościła i ratowała moją tzw.nieporadność jeszcze kilkakrotnie po powrocie do domu,wiele jest sytuacji, w których takie wsparcie sie przydaje choćby po to by zadac pytanie i na pewno kazdy taki moment mial)
Poród to taki moment ,ze kiedy ma sie powtorzyc to czlowiek podaza za dobrymi doswiadczeniami i teraz tez trudno mi podjac decyzje o porodzie bez p.Moniki w innym szpitalu i inna droga bo serce tam mi ucieka gdzie moje doswiadczenie(bo pomimo pogmatwania wspomnienia mam bardzo dobre)
Zatem zupełnie jest dla mnie naturalne ,ze jak słyszysz porod, wybierasz znaną bezpieczna i komfortową dla siebie drogę jedyną jaką znasz.
Dziękuję Julio za miłe słowa
Widzisz,znowu nie wyszło mi krótko:):)
Pozdrawiam rownież męża i mam nadzieję ,że to że jesteśmy z innego świata odkryl jak Ciebie poznał i właśnie wtedy postanowił go zwiedzić i zwiedza do dzisiaj:)
Ostatnio gdzies przeczytałam, że jeśli zastanawiasz się często nad tym czy jesteś dobrą mamą tzn , ze własnie nią jesteś. Myślę, ze idealnych rad i książek z radami nie ma.. ile to razy wrócimy wspomnieniami do pewnych zachowań i będziemy chcieli je zmienić, czas zawrócić… Macierzyństwo to nie jest trudna droga, to droga praktycznie nie do przejścia bez błędów codziennych..
A i o męzu jakoś napiszę 🙂 na tym swoim blogu 🙂
Taka prawda 🙂
Ja karmiłam swoją córkę przez rok. Nie miałam żadnych problemów, mała była ssakiem przez duże S i jadła bardzo szybko. Chwaliłam sobie bardzo. Wygodę, naturalność, bliskość, to próżne poczucie, że nikt mnie nie zastąpi. Tylko mała nie akceptowała butelki w ogóle, w żadnej postaci i z żadnym płynem w środku, przez co byłam dość uwiązana, bo karmienie publiczne mi nie pasowało. Gdy pojawiły się ząbki lekarka kazała przestać karmić w nocy, co oznaczało w praktyce koniec karmienia w ogóle. Jaka ja wtedy smutna i zdołowana chodziłam… Że to już, że to koniec, że tak szybko… I jakoś nie mogłam się zdecydować, przekonać, pogodzić… Pyszne winko czekało na zakończenie karmienia i myślałam, że będę nim zapijać smutki. Odkładałam tą decyzję w czasie. Aż przyszedł dzień, niewiele później, że na myśl o karmieniu dostawałam szału. Nie wiem czemu mi się nagle tak zmieniło. Nagle nie chciałam karmić ani chwili dłużej. Na myśl o karmieniu robiłam się agresywna i wściekła. Wkurzona na dziecko, które chce cyca, a już takie duże przecież. Nie mogłam uwierzyć w taką zmianę. Wtedy odstawiłam i odzyskałam równowagę. Znów byłam szczęśliwa. Winkiem uczciliśmy mój odzyskany spokój i wolność. Była radość a nie zapijanie smutków 🙂 Dlatego trzeba słuchać intuicji i nie zmuszać się do niczego, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Każda mama jest inna, każde dziecko jest inne, a mama zawsze może zmienić zdanie 🙂 Ważne żeby dziecko było kochane, a mama spokojna. Cyc czy butelka ma już znaczenie drugorzędne.
no i ja miałam podobnie ze zmianą zdania 🙂 jak byłam w ciazy to o Jezu.. koniecznie karmienie piersią.. a potem.. wyszło jak wyszło.. ale ciekawa ta Twoja historia, nigdy się z taką nie spotkałam.. Ona mówi właśnie o tym, że nigdy nie mów nigdy.. kto wie jak to u mnie dalej będzie.. bo planujemy trójkę 🙂 pomyślałabyś tak o Adasiu? że On trójkę będzie chciał? 😉
wiesz, na studiach to raczej większość wolała dzieci jeszcze nie mieć 🙂 na papierosie tematów dziecięcych nie poruszaliśmy 😉 ale zawsze mnie cieszy jak pozytywni ludzie chcą mieć więcej dzieci, tak mi serce wtedy rośnie 🙂 też chcielibyśmy mieć trójkę – zobaczymy czy się uda, bo często przy jednym już mam dość, ale mam nadzieję, że damy radę 🙂 i za Was też trzymam kciuki!
Ależ gorący temat poruszyłaś:) Ale zdecydowanie bardzo ważny… Ja przed porodem strasznie bałam się karmienia piersią, bólu, poranionych sutków i innych historii, które w koło mnie zalewały. Przerażało mnie tysiące artykułów mówiących o tym, że KP może być miłe bo skoro muszą o tym w ten sposób pisać to oznacza, że miłe wcale nie jest… Zdecydowanie nastawiałam się na nie karmienie i wszystkim głośno o tym mówiłam ale każdy oczywiście zarzucał mnie tysiącami argumentów czemu mam to robić, jakie to ważne i.t.d. Tylko mąż mnie wciąż uspokajał, że spokojnie, że jak mi się nie spodoba i będzie mnie boleć, bądź będzie to dla mnie niekomfortowe to zrezygnuję bo to tylko i wyłącznie moja decyzja i nic innym do tego. Mówił, że wie, że będę najcudowniejszą matką pod słońcem, i że jakie bym mleko dziecku nie podawała to najważniejsza będzie miłość z jaką to będę robić. To było niesamowicie ważne to jego oparcie i świadomość, że nic nie muszę na siłę, i że w macierzyństwie KP nie jest najważniejsze ale właśnie uczucia do tego małego człowieczka, miłość i dbanie o niego najlepiej jak potrafię w zgodzie ze sobą…
Urodziłam Majkę i jeszcze na tej sali porodowej mój mąż sam jakoś tak, całkowicie naturalnie, przystawił mi tego naszego malca do piersi i… I pokochałam to:) Bardzo:) To dla mnie wygodne, czułe, intymne, takie moje i mojej córeczki. Karmię ją osiem miesięcy i lubię to ale najważniejsze, że to była moja decyzja Julia, że właśnie nikt nie stał z batem, nikt nie zmuszał. Po prostu karmię bo chcę. Nigdy nie bolały mnie piersi, nie krwawiły, jest mi dobrze i wygodnie. Każdy ma prawo do swojego wyboru i nie rozumiem czemu my matki same takie granice między sobą stawiamy. Straszymy siebie nawzajem, utrudniamy, oceniamy zamiast wspierać. Szczęśliwa matka = szczęśliwe dziecko, cudne i prawdziwe. Dobrze, że o tym piszesz, takie odważne posty są potrzebne aby dodać odwagi nam kobietą, mamą i aby zastanowić się przez chwilę czemu w życiu łatwiej jest potępiać niż wspierać…
Mąż… mąż taki to właśnie skarb. Który toleruje Twoje wybory, wspiera, nie decyduje a słucha tego co w Tobie gra. To jest właśnie to… te kobiety są takie dziwne, zamista wspierac się w swoich decyzjach, choć różnych, to przciez bardzo trudnych.. to mys obie nóż w plecy. a po co? no.. każda myśli, że wie najlepiej 🙂 takie tematy sa potrzebne, ale Kinia tu się wypowiedziała, że to nie jest temat na takiego bloga.. więc nie wiem jak mam to rozumieć..
fajny gadżet
szanuję mamy karmiące butelką
karmię piersią 🙂 walki i przepychanek nie pojmuję, wszak my mamy, wszystkie, jak jeden mąż, chcemy dla naszych dzieci jak najlepiej, a czy butelka czy pierś – czy za kilka lat będzie to miało jakieś znaczenie? 🙂 pozdrawiam
krótko i na temat, super!!!
O takiej porze, z telefonu matka karmiaca. Cierpie na bezsennosc przez ssaka mojego, nie ze wisi ciagle przy cycu, lecz wzdycha i mnie budzi. Lecz karmic nie przestane. O porodzie napisać chcialam. Chce będę się wystrzegac jak ognia, bo chcemy dać życie jeszcze 4 dzieci, a każda kolejna ponad 2cesarka to poważne zagrożenie. Z porodem na pewno liczy się nastawienie, tak ssamo jak przy kp. Ja sobie wmawialam, z urodze za wcześnie, bo oboje jesteśmy wczesniakaami, i dbalam o się nadto. Brzuch glaskalaam jednak, bo czulam, ze J tego potrzebuje. Mam dobrego ducha w postacie cioci, której w dziecinstwie pod drzwiami laurki wkladalysmy do pokoju żeby nas wpuscila,jak probowla się uczyć do matury. Ma 5dzieci 16 do 2lat i mnie uspokajala. Urodzilam naturalnie 3h na sali porodowej, i tylko dlatego tak dlugo, bo pecherz przebili po przeszlo 2h. Mlody rozwalil mi wszystko po drodze, krocze mi nacieli, wylyzeczkowli macice. A potem jeszcze mi się Szwy rozeszly, i po 4msc wciaz mam ślad. Rozumiem wybor cesarki, ale będę się i tak przed tym bronić. Pozdrawiam serdecznie
Ja świetnie rozumiem wybory porodu naturalnego, ale ja zdecydowanie wolę cesarkę. i ciesze się ze swojego wyboru niezwykle! śmieszne te laurki 🙂
Przeczytałam to wszystko i za głowę się złapałam. Ile kobiet tyle opinii i odczuć. I wszystkie rozumiem. Zawsze mi się wydawało że to ja jestem matką egoistką bo dzieci karmiłam piersią z lenistwa, bo uwielbiam spać, i nie chciało mi się w nocy wstawać i mleka robić, nie chciało mi się kupować mleka w proszku, z całym zamiłowaniem do dziecięcych gadżetów nie miałam ani jednej butelki – sorki – miałam jedną bo drugie dziecko miało moment że przez kilka dni musiało być karmione sztucznym mlekiem, więc butelka była, a ostatnio znalazłam nieruszone nawet smoczki. Laktator leży, może pare razy go użyłam… i znów ja cesarki w życiu bym nie zaplanowała bo się tego cholernie boję. W tym cały sens. Każda z nas jest inna, nie jestesmy maszynami zaprogramowanymi do takich samych czynności, mamy swoje emocje, przyzwyczajenia, różny zakres tolerancji bólu. I każda powinna słuchać siebie i postępować w zgodzie ze sobą. Bez wpędzania się w poczucie winy. I wiem że nie nastawię się na nic – ani na sposób karmienia ani na sposób porodu, bo życie jest nieprzewidywalne i tylko krowa nie zmienia poglądów 🙂 wszystko zależy do tylu czynników, a ja wiem że tylko ja podejmuję decyzję i wszelkie ich konsekwencje poniosę sama. Moje życie i nikt mi się w nie nie będzie wtrącał. Mówię to ja – karmiona mlekiem matki przez miesiąc (i żyję!), a swoje dzieci karmiąca 15 miesięcy (i żyją!). A co będzie dalej? to się okaże 😉
Myślę, że Twoja wypowiedź jest rewelacyjnym podsumowaniem tematu 🙂 Jak zwykle mądrze sie wypowiedziała. obiektywnie. empatycznie. weź no Paula cos kiedyś jakiś dym na salony wprowadź 🙂
Julka ale dowaliłas tym postem. HAHAHA Brawa dla Ciebie.
Powiem Ci, że mialam przy pierwszej ciąży takie same podejscie i odczucia jak Ty. Dokładnie identyczne. Urodziła się Kornelka to po 3 dniowym męczącym porodzie (nie bylo rozwarcia) zrobili mi cesarkę. A jak potem przystawili do piersi to nie chciala ssac. Kazdy kład duzy nacisk na karmienie i że mam probowac. Wpadałam wręcz w depresję, jak slyszałam o karmieniu piersią a dziecko odmawialo. Lezałam jeszcze 2 tyg po porodzie i na silę sciągałam laktatorem pokarm. Glupia bylam bo moglam prosic o mleko i butelkę ale mialam jakiegos stracha. WRRR potem w domu jeszcze dwa miesiace bylam taką dojarką i postanowilam przejsc na mleko modyfikowane.
Jak zaszlam w drugiej ciązy. Mialam juz umowioną cesarkę i od razu zapowiedzialam sobie, ze karmienie cycem jest bleeeeeeeeeeeeee. Nie chce i nie bede. Chcialam na początku sciagną aby dziecko dostalo tą „siarę” no i kupilam sobie wypasiony laktator elektryczny.
Jak urodził się Marcelek na szczęście mialam cesarkę bo byl owinięty pępowiną i tracił tętno. Dostał tylko 3 punkty bo byl niedotleniony i w zamartwicy. Różnie mogloby się to skończyc. Przystawili mi go do piersi i od razu zaczął ssac. Coś we mnie pękło, łzy same lały się po policzkach wtedy obiecałam mu, że będę go karmic jak tylko będzie tego potrzebował byle tylko byl zdrowy. Sama w to nie wierzyłam, Nikt z moich bliskich i znajomych rownież bo wiedzieli jakie mialam wcześniej na ten temat zdanie. Przez pierwszy miesiąc nie bylo łatwo z tym kamieniem (zapenienie, bolące brodawki itp.) Ale chcialam to zrobic dla niego. Pozniej juz widzialam w tym plusy. Uwielbiamy podrozowac i w kazdej chwili i kazdym momencie moglam nakarmic malucha.
A Ciebie Juluś jak najbardziej rozumiem. BUŹKA
Bardzo chaotyczny ten mój komentarz ale szybciej myślałam, niż pisalam. SORKI
Ze zdumieniem przeczytalam twojego posta. Szanuje i podziwiam za odwage i konsekwencje. Zdecydowanie najlepiej byc szczesliwa mama z butelka w reku niz nieszczesliwa matka polka karmiaca piersia. Sama nie jestem typem cierpietnicy i zawsze bylam zdania, ze cesarka zaplanowana jest dla mnie najlepsza. Na swojej drodze spotkalam niesamowita polozna, ktora mnie przekonala do porodu naturalnego. Do dzis z lza w oku wspominam akt porodu, bez cierpienia, znieczulenia,krzyku czy bolu. Mialam niesamowicie szybki i prawie bezbolesny porod. Sama dziwie sie jak to pisze ale tak poprostu bylo. Szanuje jednak prawo wyboru kobiety. Podobnie z karmieniem. Nie mieszkam w Polsce i ze zdumieniem czytam, jak traktowane sa matki nie karmiace piersia. To tak indywidualna sprawa kazdej matki, ze uogolnianie w ten sposob jest niesprawiedliwe. Dzieki za ten post- dal mi do myslenia 🙂
Napisałaś gdzieś wyżej komentarz do którego chciałabym sie odnieść. NIGDY nie traktowałam żadnych decyzji związanych z dzieckiem w kategorii wyrzeczeń, niedogodności, tak samo, jak nie myślę, że coś dla dziecka poświęcam (nie skomentuję niektórych wypowiedzi o braku wina czy różnych potraw, w skali całego życia kilka miesięcy to chyba niewiele?). Nie jestem męczennicą, ale nie udaję, że po narodzinach dziecka nic się nie zmieniło. Zmieniło, ale tego chcieliśmy i podjęliśmy świadomą decyzję. Nie wiem też nic o niezliczonej liczbie niedogodności, jakie mogą być. Za to na pewno podjęłam najlepszą z możliwych decyzji karmiąc swoje dziecko piersią. Szanuję prawo do decyzji każdej mamy, jednak dla mnie są to wyłącznie indywidualne pobudki, czasami wypadki losowe, rzeczy od nich niezależne. Bo prawdą jest, że mleko matki to najlepsze co możemy zapewnić swojemu dziecku na początku Jego drogi. To lata badań i niepodważalnych faktów. I szkoda, że mając możliwość karmienia z tego zrezygnowałaś. Tak samo jak poród naturalny. CC powinno być według mnie wyłącznie ze wskazań zdrowotnych, zagrażających życiu bądź zdrowiu matki albo dziecka. I jedyny powód dla którego jestem w stanie zrozumieć cc na życzenia, to wciąż popełniane błędy lekarskie, mylne ocenienie wielkości dziecka, albo osobiste przekonania, które narażają kobiety. No ale to kolejny temat rzeka. Mleko matki zawiera takie składniki, o jakich twórcy mleka modyfikowanego mogą tylko marzyć w swoich produktach. I nawet jeśli teraz dziecko jest zdrowe, wykarmione itd, to różnice w karmieniu piersią, a butelką wychodzą nawet po 10 latach. I ma ono wpływ na wiele kwestii związanych z rozwojem, nie tylko ze zdrowiem. Pozostaje też kwestia bliskości. Przystawienie dziecka to moment przełomowy i przemiana jaka dokonuje się w głowie mamy nie może się równać z niczym innym. Uświadomienie sobie jak kruche i zależne jest od nas dziecko to chwila, w której wiele mam staje się…mamami:) Gdzieś w komentarzach przeczytałam, że to kobiety karmiące butelką są napiętnowane. Przyznam, że ja się z tym nie spotkałam w swoim środowisku, a mnie samej szczerze mówiąc to nie interesuje, daleka jestem od piętnowania. Za to równie krzywdzące mogą być dla matek karmiących naturalnie, opinie o tym, że na pewno są rozgoryczone, sfrustrowane, ograniczone przez własne dzieci, zaniedbane dojne krowy z mlekiem cieknącym po ubraniach. Acha. I jeszcze aseksualne. Cóż. Różnie można przez to przejść. Napiszę coś banalnego, ale moim zdaniem prawdziwego. Ważna jest miłość i akceptacja otoczenia, partnera. Nie wiem, czy w pierwszych miesiącach po porodzie będę dla niego atrakcyjniejsza jeśli pójdę do klubu, zamiast karmić nasze dziecko – mając dojrzałego partnera, na pewno nie. A czy ja tego potrzebowałam? Ja akurat nie. Jak już pisałam, rodzicielstwo to zmiany, mój wybór był świadomy. I od tego momentu, moje życie to ,,nasze” życie. Wcale nie przeszkadza mi to w wychodzeniu z przyjaciółmi, malowaniu paznokci czy byciu atrakcyjną dla partnera:) ,,Niedogodności” jak to określiłaś mijają bardzo szybko, a do pewnych rzeczy nie będzie powrotu. Do klubu wyjdziesz zawsze, założysz też golf za którym tak tęskniłaś. A czy będziesz miała szansę na taką wyjątkową bliskość z dzieckiem? Nie.Pozdrawiam serdecznie:)
I chwała Ci za to Kochana!
Cudowny wpis, prawdziwy, szczery…popieram w 100%. Nawet nie będę próbowała tego skomentować, bo Napisałaś to co w pocie czoła wyszłoby i ze mnie.
A odnośnie butelkowego gadżetu – fantastyczny, żałuję, że przegapiłam…ale może przy drugiej pociesze…
wpadamy regularnie, nieśmiało zapraszamy do siebie…
ide więc i do Was 🙂
extra!! dodaję do ulubionych!
gdzie można kupić taką kule? genialna jest:)
a tak poza tym to super blog i zapraszam na mój
http://mamapomyslma.blogspot.com/
o tutaj – http://effii.pl/produkty/baby-ba.html
Julka, ja rozumiem Cię doskonale. Mam w sobie coś takiego, że jak ktoś za bardzo mi wchodzi w życie, poucza, doradza, krytykuje, to się tak najeżam, że sama siebie nie poznaję. Z tego też powodu nie wtrącam się innym, chyba, że ktoś w kwestii przepisu pyta 😉 To mogę i to dość namolnie. Dwójkę rodziłam naturalnie, Hanię karmiłam trochę piersią trochę butlą. Franka tylko piersią. Lubię i bardzo chciałam. Nie walczyłam, laktacja działa mi jak szwajcarska fabryka zegarków. Szkoda, że już niedługo pora będzie ją zamknąć 😉 W życiu nie przyszło mi do głowy, żeby krzywo popatrzeć na matki, które dokonują innych wyborów niż ja. To trochę tak jakby krytykować, że jedne matki mieszkają w mieście, inne na wsi, jedne dają dzieci do żłobka, drugie do niani, a trzecie idą na wychowawczy. A sio, nic mi do nich! Ani im do mnie i do tego, że taka „bistro” karmi młodego zupkami ze słoiczka 😉
Nie mogę dodać komentarza, bo wykryto duplikat wypowiedzi.. ehh szkoda:(
Witam wszystkie karmiące i nie karmiące mamy!
Jak fajnie, że tu trafiłam! Jestem 30letnią mamą karmiącą prosto z cyca:) Mam 4-miesięcznego Franusia, który przyszedł na świat siłami natury bez wspomagaczy;p. Nie zmieniłabym żadnej swojej decyzji zarówno o karmieniu piersią jak i o porodzie. Wszystko sobie prze 9miesięcy układałam w głowie i wyszło dokładnie tak jak zaplanowałam. Myślę, że to wszystko kwestia naszego nastawienia. Same wiemy co jest najlepsze dla nas i naszych maluszków. Uwielbiam karmienie piersią i boję się butelki jak ognia:) (żeby przypadkiem nie spodobało mu się zbytnio i nie chciał mnie zamienić na lepszy model:)Niestety jestem jego zakładnikiem:) strasznie tęsknię za ludźmi, za pracą i za normalnymi ubraniami;)Poród był dla mnie wspaniałym przeżyciem i dobrze go wspominam. Za nic w świecie nie dałabym się dobrowolnie pokroić. Rozumiem jednak wszystkie mamy, które podjęły inną decyzję. Jeśli zaszłaby taka konieczność to czy i ja miałabym wybór? Nie. Dlatego każda mamusia jednak wie co dla niej najlepsze. Rozumiem wszystkie mamusie! MOJE DZIECKO MÓJ PORÓD MOJA DECYZJA!
Najgorsze co mnie spotkało, gdy Franuś się urodził?? DOBRE RADY wszystkich wokoło! To było straszne. Chociaż karmię od pierwszych chwil życia mojego maluszka to czułam się jak najgorsza matka, jakbym wszystko robiła źle!~Wszyscy wiedzieli lepiej i doradzali! O matko i córko! Basta! Pokłóciłam się z szanownymi doradcami, negowałam absolutnie wszystko, aż to się skończyło..i od tego czasu już było coraz lepiej.
Drogie mamy jeśli Wam jest dobrze to i dzieciątku też jest dobrze! Ja swoje maleństwo noszę, karmię cycem, korzystam czasem z chusty, wózek już też uskuteczniłam (z tym był problem..), pogodziłam się odrobinę z tym, że jestem zakładnikiem, ale jak tylko się da to laktator w ruch, mleko moje do butelki i zostawiam tatusiowi w razie konieczności!
Drogie mamy jeśli Wam jest dobrze to i dzieciątku też jest dobrze! Butelka nie jeż dziur nie robi! Najważniejsze, żeby wszyscy mieli się fajnie, cała reszta nieistotna. Całuję wszystkie Mamy!!!
p.s. moja dobra rada dla świeżo upieczonych: słuchaj siebie, maluszka i zaufaj intuicji-tylko własnej!
oo dodało się:)pozdrowionka
mogłabym dużo napisać….jak powyżej!ale napiszę tylko dziękuje! przelałas na papier moje mysli;)
cieszę się, że nie jestem sama 🙂
przez chwilę czułam się tak jakbym to ja pisała 🙂 BRAWO za ten post i cieszę się że nie jestem odosobniona w swoich i nie tylko jak widzę (czytajac komentarze) poglądach! Mega polepszyło mi to humor! dziękuję
Poród naturalny był dla mnie zawsze ogromną zagadką, wielkim cudem natury i wyrazem odwagi kobiety bo to strasznie skomplikowana sprawa. Chciałam rodzic naturalnie, przeżyć to, sprawdzić czy ja też dam radę. Wspominam wspaniale i nie oddałabym tego przeżycia za żadne skarby, mimo, że niektórzy pukają się w głowę…bo rodziłam ponad 4 kg, bez znieczulenia a po wszystkim zostałam „sparaliżowana” z pękniętą kością na ponad miesiąc nie mogąc w ogóle funkcjonować od pasa w dół. Skutki odczuwam do dzisiaj a w przyszłości czeka mnie tylko i wyłącznie cesarka. Brzmi masochistycznie, sama się sobie dziwie, ale gdybym mogła chciałabym znów naturalnie.
Karmić karmiłam prawie rok czasu, odmawiałam sobie wielu rzeczy a maluch i tak przez 6 miesięcy wył non stop przez kolki.Po pięknych niegdyś piersiach zostało wspomnienie. Gdybym w tym temacie mogła cofnąć czas też nic bym nie zmieniła. Poród i karmienie okaleczyły moje ciało, ale nie potrafię na to narzekać pomimo, że dbam o siebie i nie jest mi to obojętne.
Mogłam wybrać prywatną klinikę, ale wybrałam obskurny szpital bo niestety w PL takie realia, że gdyby nie daj Boże coś poważnego mi albo dziecku się działo to i tak prywatna klinika nic nie poradzi i wiozą na sygnale do państwowego szpitala. Nie chciałam na wszelki wypadek tracić cennych minut… W rezultacie długo leżałam w strasznych warunkach, wśród bezczelnych pielęgniarek i to na „swoje” życzenie.
To były jednak moje decyzje, moje wizje macierzyństwa i tylko moje. Każda z nas ma inną i wkurzają mnie rady wszystkich dookoła i oburzanie się na odmienne zdanie. Pomnika za moje „straty” nikt mi nie zbuduje, dziecko i tak tego nie doceni, niczego takiego zresztą nie oczekuje. Żyjmy i dajmy żyć innym tak jak lubią, tak jak chcą i nie poddawajmy się żadnym terrorom:)
Pare dni temu znalazlam Twojego bloga. Oczarowalas mnie pieknymi zdjeciami, lekka reka oraz szczeroscia. Chyba zostane tu na dluzej 😉
Ale wracajac do tematu, ja bedac w ciazy naczytalam sie mnostwa negatywnych komentarzy na temat karmienia piersia, ze to boli, ze krwawi, ze niszczy biust, ze odbiera kobiecosc. Bylam tak przerazona, ze to wlasnie tego karmienia balam sie bardziej niz samego porodu. Poszlam do sklepu kupilam butelki, mleko i powiedzialam dla meza, ze jak bedzie bolec to karmic nie bede bo ja kocham swoje piersi i on zreszta tez 😉 na dwa miesiace przed porodem juz nie pozwalalam ich dotykac bo przypominalo mi to, ze zaraz Maly ssak sie przyssie i strace je na zawsze…
I wiesz co, jak przystawilam moja mala sliczna istotke to nie czulam nic poza wielka przyjenoscia. Nie bylo bolu, krwawienia, mleko nie cieklo, wkladek laktacyjnych nie uzywalam bo bylo go w sam raz. To karmienie sprawia mi ogromna frajde, nie czyni mnie mniej kobieca dla swojeo mezczyzny i czuje ze uzaleznilam sie na tyle, ze nie mysle o odstawieniu. Ale bardzo daleko mi od tego aby oceniac i krytyowac mamy decydujace sie na karmienie butelka. Tak jak z niewolnika nie ma pracownika tak i z mamy cierpiacej przy karmieniu nie bedzie matki szczesliwej, a wszyscy wiemy, ze szczesliwa mama=szczesliwe dziecko. W ogole to wydaje mi sie ze duzo mam Polsce dzieli sie na obozy 'mam butelkowych’ i 'mamy piersiowych’ i jedna grupa krytykuja druga zapominajac o tym, ze na koniec dnia kazda z nas chce jak najlepiej dla swoich pociech i to jak karmimy nie ma znaczenia tak dlugo jak robimy to z miloscia i czuloscia.
Ja tylko chce zaapelowac do mam ktore sa w ciazy i tak jak ja negatywnie nastawiaja sie do tego karmienia bo boli, krwawi i takie tam. Jestem przykladem tego, ze bolec i krwawic nie musi, a jest tak cudownie, ze mozna sie od tego karmienia uzaleznic.
Tyle tu komentarzy, że nie przeczytam – nie ma szans, ale swoje pięć groszy dodam. Tak ode mnie, prosto i konkretnie: ja jestem Magda – Ty Julia ; ja karmię piersią – Ty nie ; ja teraz piszę – Ty może już spisz ; ja się złoszczę – Ty wtedy śmiejesz ; ja zjem owsiankę – Ty kawę wypijesz ; ja czekoladę – Ty jogurt, ja głupi serial – Ty książkę czytasz… i jak to w Kubusiu Puchatku było: „Co komu do tego skoro i tak mniejsza o to?”. I nie rozumiem, jak tak mogę Ci ludzie do kobiet, do mam o to co robią, o ich decyzje, o wybór… Nie pojmuję jak tak można, co to kogo obchodzi? Chociaż wybrałam pierś, nie mieszam się i szczerze nie interesuje mnie, jak karmią inne mamy. I z szacunku, i ze zrozumienia i z tego, że mam inne sprawy na głowie, błahe mniej czy bardziej ale swoje… Czy takie mamy kochają mniej? Mniej im serce pęka gdy dziecku leci łza? Mniej się radują gdy stawia pierwszy krok? Wiem Julia, że Ty to wszystko wiesz i dobrze, że to napisałaś, bo widać jak bardzo to boli kobiety, jak siedzi głęboko w głowach. Ach te chodzące ideały uwielbiające oceniać innych! Czy mój wybór jest bardziej słuszny, że wybrałam pierś? Nie wiem, nie mi oceniać, tak czułam, tak robię, tak mi wygodnie, dobrze, przyjemnie.. ale mi, nie tej i tamtej, tylko mi. Ja robię i żyję po swojemu i dajcie żyć (to do tych krytykujących oczywiście) wszystkim tak jak oni chcą… bo ja odkąd jestem mamą to mam ogromny, największy szacunek do absolutnie każdej mamy i każdej kłaniam się w pas, bo bycie mamą, to cholernie odpowiedzialne zadanie, poświęcenie i oddanie, za które należą się pochwały i podziękowania, i kwiaty, i wiersze.. a nie krytyka.
Dawniej mocno się interesowałam karmieniem piersią, przeczytałam nie jedną pozycję na ten temat. (Szczególnie polecam książkę „Polityka karmienia piersią” G. Pallmer – ciekawe czy ktoś po lekturze tej książki odważy się karmić MM ;). Moja opinia jest niezmienna od zawsze. Jestem w 100% za karmieniem naturalnym. Powód jest jeden – zdrowie dziecka. Można mnożyć zalety. Że wygoda, że bliskość, że ekonomia, że ekologia itd. Natura wymyśliła nogi, więc na nich chodzimy, natura wymyśliła płuca, więc nimi oddychamy, natura wymyśliła mleko z piersi dla niemowląt, więc… dlaczego chcemy zastąpić go proszkiem? Który wcale nie jest „na wzór” „inspirowany” ani „podobny” do mleka mamy.
Podoba mi się, że tak stanowczo i świadomie wybrałaś. Pierwszy raz spotykam się z taką postawą, a niekarmiących mam znam mnóstwo. Każdy się tłumaczy, wykręca, ucieka od tematu. Dużo dziewczyn chciałoby karmić piersią, a nie może, bo nasze czasy są takie, a nie inne i nie ma wiedzy, pomocy, wsparcia… Potem się chowają z tą butelką, kitrają gdzieś za ławką w przychodni, bo czują się wyrodne. I właśnie takich mam jest znacznie więcej. Jeśli ktoś ma wiedzę i zdaje sobie sprawę czego dziecka pozbawia, no problem, szacun za odwagę. Ja niepokoję się o te mamy, które nie wiedzą co jest grane. A nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że nie wiedzą.
Pozdrawiam, a śpiąca Tosia do schrupania 🙂
rewelacyjna wypowiedź. ściskam mocno 🙂
Mam 28 lat i 4 miesięczną córkę i o uczuciach pisać nie będę bo nie umiem. Poród to był dramat – 31 godzin zakończone cesarką. Jak lekarz przyszedł zapytać czy podpisze zgodę to myślałam, że będę go całować po stopach. Nigdy go nie zapomnę. Pamiętam każdą rysę jego twarzy, kolor oczu, nawet buty. Po wszystkim przyszedł powiedzieć mi, że podjęłam dobrą decyzję bo mogłabym nie mieć dziecka. 6 tygodni po porodzie siedzę w kolejce u ginekologa. Na wprost 2 dziewczyny , jedna w ciąży, blisko rozwiązania a druga jej towarzyszy i tak źle mówią o koleżance, która miała cesarkę albo ktoś mnie zapytał niedawno jak rodziłam. Mówię, że miałam cesarkę, a ta osoba : A ….. . Więcej nic nie musiała mówić jej ciało i twarz pokazały mi ile ma dla mnie szacunku.
Po porodzie myślałam, że to już koniec koszmaru , a on traw nadal – 8 dni w szpitalu. A potem jeszcze miesiąc w domu. Tyle karmiłam piersią a właściwie tyle walczyłam by znów nie być szykanowana, że mi to nie idzie. Moja córka nie chciała pić z piersi. Płakała prawie cały czas. Cisza była tylko wtedy gdy padała ze zmęczenia. Spałam po 3 godziny na dobre resztę spędzałam z dzieckiem przy piersi. I wtedy mój mąż przyszedł do sypialni z butelką i powiedział, że czas ją nakarmić. Nie zawsze warto robić to co inni uważają za poprawne. Nie wszystko jest dla wszystkich. Poczułam się prawdziwą mamą dopiero wtedy gdy to zrozumiałam. Straciłam trochę czasu, doświadczyłam wielu złych rzeczy jednak dla mojej córki mogłabym przeżyć to jeszcze raz i w sumie dla siebie też. To mnie tak umocniło, że nikt nie jest wstanie mi więcej narzucać rzeczy, których nie czuje. Na dzień dzisiejszy nie wiem czy jeszcze się zdecyduje na dziecko, nie do końca uporałam się z traumą , którą mam w sobie. Ale jeżeli to nastąpi to nikt nie powie, że mi się nie chce, że się nie staram, że dramatyzuje, że miliony rodziły i karmiły przede mną, że jestem egoistką. Zrobię to co będzie mi mówił instynkt, aby nie tracić czasu, nie budować złych wspomnień i nie fundować sobie , mojemu mężowi a przede wszystkim swojemu dziecku takiego dramatu. Niech każdy rodzi i karmi po swojemu, a my się w to nie wytrącajmy.
Czytam Twojego bloga juz jakiś czas. Stal sie dla mnie wieczorna lektura kiedy mój synek juz spi a ja mam chwilke na relaks. Nie przeczytalam jednak jeszcze wszystkich postow jak widac bo dopiero dzisiaj znalazlam teeennnn! Zachwyca mnie wszystko o czym piszesz ale jakze sie ucieszylam czytajac ten post! Ja tez podjelam decyzje o karmieniu dziecka butelka. Wiem co myślą inni na ten temat ale nigdy nie ukrywalam tego ze to byla moja decyzja. Moze pomoglo mi w tym zapalenie i wiecznie zakrwawione piersi :-/ ale kiedy mój synek dostal butelke i pierwszy raz od 2 tyg poza brzuchem przespal 3 godz to poczulam ze macierzyństwo moze cieszyc 🙂 bardzo ci dziekuje za te slowa i pomimo tego ze pewnie wcale nie przeczytasz mojego komentarza zostawiam go z uśmiechem na twarzy 🙂 pozdrawiamy 🙂
przeczytam. komentarze od czytelników to dla mnie bardzo ważna sprawa, nawet jeżeli często nie odpisuje z braku czasu 🙂
ja teraz też przestałam karmi Benka po trzech tgodniach i czuję się świetnie pomimo nagonki.
na szczęście mąż jest bardzo za mną. po prostu czuję się z tym żle. to nie dla mnie.
Tosia jest wychowana na butli a jest okazem zdrowia. nigdy nie miała antybiotyku a jedyne Jej choroby to katar.
pamiętaj.. jak Ty jesteś szczęśliwa to szczesliwe Twe dziecko.
ściskam
Ojej 🙂 przeczytalas 🙂 jak super 🙂 dziekuje Ci baaardzo!