od kiedy Tocha chodzi do przedszkola, robi z nami rano co chce…
może niedokładnie, ale uważam na każdy gest i słowo, by tylko nie straciła humoru i nie protestowała..
dlatego już od świtu jest cudny spokój i radosna atmosfera.
jako, że moje dziecko kocha nad życie czytanie książek, to przed wyjściem jest jeszcze bardzo często czytanie.
Ona wtedy pije mleko, tata już się szykuje, a ja smyram Ją po nóżce i giniemy w opowieściach.
stąd te zdjęcia. kiedy odprowadziłam Ją na podwórko i wróciłam do sypialni, by posprzątać… postanowiłam sfotografować to co rano po nas w łóżku zostaje..
pytacie o przedszkole…
zaskoczyło mnie wyjątkowo.
Tocha nie zapłakała ani razu. Tata Jej tłumaczy, że te dzieci co płaczą rano, to te co odprowadziły rodzeństwo z Mamą i nie mogą zostać.
genialnym wprost rozwiązaniem jest to, by dziecko odwoził do przedszkola Tata. Im łatwiej się rozstać, nie ma tych emocji, które wprowadzają Mamy..
przez pierwsze dni była cicha, lekko wystraszona, zdziwiona. obserwatorka z boku.
dziś podobno Tata nie zdążył Jej zdjąć sweterka bo tak leci do sali.
a jak po nią zajeżdzam to krzyczy „Mamo, było super!!”
jak to mówią moje przyjaciółki… „co się dziwić, ileż można z Tobą wytrzymać?”
myślę, że największe ukłony należą się przedszkolance i całemu personelowi. kiedy Ją odbierają (u nas rodzic może wejść tylko do szatni, nie zachodzi do sali) i przyprowadzają to widzę zaangażowanie. jak się zwracają do Niej i jak Ci mali ludzie są dla Nich ważni.
oby tylko tak dalej.. oby nie zapeszyć i by nie przyszedł kryzys. dziś spotkanie rodziców to się dowiem więcej. chyba to całe Matczyne rozczulenie bierzę się z faktu, że nagle uświadamiasz sobie, iż to dziecko masz dla świata a nie dla siebie. że Ono idzie. do ludzi. samo. radzi sobie a Ciebie tam nie ma..
i obojętnie czy pijesz wtedy spokojnie kawę w domu, czy obgryzasz paznokcie z nerwów… to emocji temu towarzyszących ukryć się nie da..
moja Teściówka mówi:
– tylko nie płacz..
– ja? ja Mamo mam płakać? a niby czemu? na wojne nie idzie, tylko do przedszkola.
o jak cwaniakowałam… a jak wyszli 1 września, to usiadłam i zaczęłam szlochać w głos!
a jak u Was z przedszkolakami? są już choroby? znudzenie? Ktoś zrezygnował?
książeczka na zdjęciach jest o Duni, ktora idzie do pierwszej klasy.
ale najważniejsze w Niej jest poszukiwanie szczęścia.
wybieranie z dnia drobnostek jakie nas uszczęśliwiły…
bo przecież każdy z nas tyle ich ma..
klasyczne obrazki, bez wydziwiania. proste słowa i zdania. piękny przekaz.
a potem zamykamy i każdy z nas szuka cóż też u nas trafiło się dziś niezwykłego..
książeczkę poleciła Maja, która prowadzi bloga how to catch a star. (jak dla mnie najpiękniejszy polski blog. i choć czasami czekam na wpis dwa miesiące to warto.. )
książeczkę „Moje szczęśliwe życie” można kupić np w Endo.
skrzydła – N74
poduszka w motylki (bo pytaliście kiedyś) – garbo&friends
musztardowy pled – Imps&Elfs (na zdjęciu rozmiar 110×150)
królik – Glow Cuddles (Tosia dostała na urodziny, świeci Mu brzuszek w ciemności. dzięki temu jak się obudzi w nocy, może sama sobie pod ręką zapalić światełko. Benek dostał podobny, bo miś ma też funkcję bijącego serduszka.)
U nas też od rana jest permanentnie tworzenie radosnego nastroju i w ogóle cały dzień jest ochów i achów, byle był uśmiech. 🙂
Codziennie wieczorem F. pyta, czy jutro też może iść do przedszkola. Jest dobrze. Jest bardzo dobrze. Tylko te buziaki od Łucji na dzień dobry i do widzenia mnie niepokoją… to już? 😉
U nas Emi zaprawiona w bojach przedszkolnych, cieszyła się że wraca do koleżanek i pań 🙂 Bo panie mamy kochane i troskliwe 🙂
Ale zdarzały się przypadki mam, które zabierały dzieci bo dzieci płakały – a wg pań najlepsza technika do rozstań to taka, że dajemy buziaczka szybkie pożegnanie i uciekamy za drzwi 🙂
I także krążyła opinia, że tata jest twardziel i bardziej konsekwentny jest 🙂
Książka jest piękna – są już 3 części. Moje córki kochają Dunię i Fionę miłością wielką…:-)
U nas podobnie, Lenka chodziła do żłobka więc bez problemu został z nowymi koleżankami, które pocieszała. Przedszkole powoduje że jak wraca do domu to jest stęskniona swoich zabawek i lalek więc na ok 1 godzinkę zamyka się w swoim pokoiku i bawi się. A bałagan i nieład w naszym domu rano panuje wszędzie Syn lat 13 też w tym czasie szykuje się do szkoły mama do pracy więc latamy Wszyscy. Pozdrawiam z Łodzi i życzę szczęśliwego rozwiązania.
Dla Tosi od Lenki (też ogląda z mamą blog) buziaki.
MK.
no u nas niestety wygrała choroba … w przedszkolu synek był dwa dni. i to tylko do południa. podobno dziecko lepiej znosi adaptację jeśli przez pierwsze kilka dni nie musi leżakować w przedszkolu….no ale już ponad tydzień jest w domu i to na antybiotyku, posiedzi więc jeszcze trochę zanim nabierze odporności. żałuję strasznie bo nie wiem jak teraz zareaguje. po pierwszym dniu w przedszkolu, podczas „leżakowania” w domu zamoczył łóżko. a zrobił to wcześniej tylko raz odkąd już nie nosi pieluch. a nie nosi już długo …. byłam więc w lekkim szoku i strasznie się zmartwiłam bo już wiedziałam, że było to dla niego duże przeżycie. bo ogólnie to nie płakał.ani jak go prowadziłam ani jak odbierałam. mówił, że płakał trochę w przedszkolu …. że mu było smutno beze mnie ….
i też miałam w planie to, że synka odprowadzał będzie tata. ale jeśli odprowadzę go ja, to będzie mógł spokojnie pospać i pójdzie do przedszkola jakieś 1,5h później niż poszedłby z tatą …. i bądź tu mądry.
oj, Taki bałagan mogłabym mieć:):)pokuszę się nawet o nazwanie go pięknym;)
moje malutkie dziecko zaliczyło już żłobek w swoim życiu i czuła sie tam bardzo dobrze, do pierwszego przeziębienia. Powrót do domu na kilka dni sprawił, ze Laura nie miała ochoty wracać już do dzieci:)
Muszę tę książkę mieć!!!
U nas poranki podobne, po książce niestety jeszcze bajka i wtedy my- rodzice- ekspresowo się ubieramy do pracy. Łóżko ścielę dopiero po powrocie z pracy;) U nas niestety już choroba:( W poniedziałek powrót do p-la, mam nadzieję:)
U nas podobnie 🙂 Na szczęście. Bo bałam się okrutnie. I podobnie jak Ty, miejsca nie mogłam sobie w domu z znaleźć. Bez Niego. Dziwnie tak jakoś. I pusto.
Ale dzisiaj jestem pełna pozytywnej energii. Moje dziecko jest szczęśliwe! Więc dla mnie to największa nagroda – dobrze Go przygotowałam na wkroczenie w kolejny etap. I dumna jestem z tego niezmiernie. A co?! Przecież mogę, prawda?
Niestety po trzech dniach w przedszkolu do domu wprowadził się katar… No cóż, normalka. Ale grunt to pozytywne nastawienie i gotowość na przyjęcie „wroga” 😉 Będzie dobrze.
Pozdrawiam i przesyłam uściski dla słodkiego Tosiulka!!!
Taka ciekawa i dobra ta ksiazeczka wyglada! Wlasnie we Lwowie dzis pierwszy dzien Forum wydawcow i tyle pieknych ksiazek kupilam coreczce, sobie – mniej:) (W Ukrainie ta sprawa z jakosciowymi ksiazkami dla dzieci dopiero ruszyla sie)
Wlasnie tez w sierpniu poszlismy do przedszkola. To 2 tygodni bardzo chetnie chodzila, a potem zaczela juz przed snem mi mowic „mamo, obiecuj, ze jutro nie pojdziemy do przedszkola, chce poprostu zostac wdomu” i plakala 🙁 A ja – jeszcze wiecej. Tak trwalo z tydzien. Teraz ponownie wbiega do sali i czasem zapomina pozegnac sie:) Zobaczymy, co bedzie dalej. Z dziecmi trudno przewidywac:) Na razie, nie chorujemi. Ale jeszcze nie wszystkie dziecki przyszli, no i pogoda dopasuje. I o tak, tez staram sie rano by nic jej nie zepsulo humoru i wczoraj, naprzyklad, za 15 minut przed tym, jak mielismy wychodzic juz z domu, malowalismi paznokci w rozne kolory :))
U nas odprowadza tata zawsze. Nie płakał pierwsze 2 dni, teraz płacze…serce mi się kraje…ale wiem,ze potem jest chyba okej. Wiem,ze przytula tych co placzą-więc chyba uważa sie za dzielniaka;)
Ma manię brania swojej piżamki, butów, wszytskiego-do domu dzień w dzień. Znany jest już z tego w całym przedszkolu.
I katar zaliczyliśmy po 5 dniach, a teraz katar mam ja a on radosny…:)
My całkowicie spontanicznie postanowiliśmy zapisać Maję do klubiku, takie jakby przedszkole tylko trzy razy w tygodniu po cztery godziny. Wczoraj był pierwszy raz, miałam się nie przejmować, miałam nie przeżywać bo to przecież nic wielkiego, a skończyło się nieprzespaną nocą:))) Ach, my mamy;)) U nas niestety nie poszła tak dobrze jak u Was, to znaczy Maja zachwycona i koniecznie chce iść znowu, tylko, że po godzinie był taki płacz, że musiałam biegiem przyjść i siedzieć na ławce do końca zajęć;) Ale się nie poddajemy i jutro robimy drugie podejście:)) Uściski:)
http://www.homeonthehill.pl/
Trochę bałam się tego pierwszego września bo mój Marcelek zmieniał przedszkole. Jako trzylatek chodził do prywatnego, cudownego przedszkola. I bardzo się cieszę że tam zaczął. Grupa nie była duża, za to duzo zabawek, śliczne sale, jedna ciocia mówiła tylko po polsku, druga ciocia mówiła tylko po angielsku. Marcelek ani razu nie zapłakał. Oczywiście wirusy się zdarzały. Od tego roku synek poszedł do przedszkola państwowego, wybudowanego tuż obok prywatnego. Bałam się, że znowu serwuję mu stres, że znowu nowe, inne, nowe dzieci, ciocie. Ale niepotrzebnie 🙂 Kilku kolegów też przeszło do państwowego przedszkola więc odbyło się bez płaczów czy niechęci.
Jakiś czas temu przeczytałam o cudownych właściwościach pyłku pszczelego i propolisu. Stosuje się go w okresach jesienno-zimowych na wzmocnienie. Daję więc Marcelkowi zrobiony własnoręcznie „syropek” z pyłku, który mam nadzieję uchroni go przed chorobami. Zobaczymy 🙂
Nasza Hania też jakby mogła to zębami by butki rozsznurowała byle wejść na sale, i aż dziw mnie bierze i radość za razem że spotyka ją tam szczęście i dobro. Oli inny był, nie płakał o nie, był zwyczajnie obrażony, co rano szedł z miną żałobnika, majestatycznie zdejmował kurteczkę, zakładał kapcie, a panie do tej pory go z czułością wspominają.
Jak już kiedyś pisałam i będę często tego używała ” od jednej matki nie równe dziatki ”.
Bravo Tosiulka
..Zapraszam Cię do mnie tutaj http://takczuje.blogspot.com/ , gdzie w poście „pustka” opisałam dokładnie jak mi było dziwnie bez mojego synka, kiedy pierwszy raz przekroczył próg przedszkola.
pochodził tydzień i dopadło go przeziębienie…wiec teraz nawet mi szkoda, że opuszcza fajne zajęcia!
…a mój syn chodzi do tego samego przedszkola co Tosia!! :))
tylko, że do starszej grupy 🙂
pozdrawiam !
tak? 🙂
a Tosia nie do wsi gdzie mieszkamy tylko wieś obok 🙂
ten ogórek we wpisie to wasz? 🙂
tak my też do wsi obok 🙂 do nas się nie dostał !
widziałam Cię nawet na spotkaniu w szkole…nawet się Ciebie zapytałam na której to sali:) ale wtedy się krępowałam :))
…a jaki ogórek?:) to było do mnie pytanie?
pozdrawiam
Ewelina
aha ogórek ! ten ! nie, to nie nasz !:)) to napotkany w drodze nad morze !!:))
Książkę mam ochotę już kupić :)..
Zanim moja córka zaśnie, przypominam jej co fajnego i miłego w danym dniu przeżyła…czy to był nasze wspólne wyjście do sklepu, czy zabawa na placu zabaw, a czasami jakiś wyjazd w nowe miejsce.. i choć jeszcze nie umie mówić moja 22 miesięcznica (całymi zdaniami :)) za każdym razem jak pytam ” a pamiętasz..”.. odpowiada „tiaaa” i się uśmiecha :)))
ps. książkę znalazłam tylko w wydawnictwie : http://www.zakamarki.pl – jakby co :))
jest na endo.pl, na allegro bardzo dużo.
Od razu weszłam na Endo, ale albo mam jakąś blokadę, bo np. kalosze bez problemu wbiło do kasy, a książki – nie :(…
fakt allegro też polecam 🙂
Przepraszam, że nie na temat, ale Julia, czy zamierzasz szczepic Benia na pneumokoki i rotawirusa?
nie. tylko na podstawowy pakiet szczepień. i to te sanepidowskie. Tosi dawałam te płatne 5 w 1. i bardzo żałuję.
dam tylko te co braliśmy my i w wersji podstawowej.
Pozwolisz Julio, ze wlacze sie do dyskusji. Chcialam zapytac dlaczego masz zle doswiadczenia ze szczepionkami 5 w 1? Pytam bo ja tez szczepilam szczepionkami skojarzonymi i widze wiele efaktow ubocznych o ktorych mnie nie poinformowano kiedy pytalam. Dodatkowo nikt sie nie interesowal dzieckiem kiedy sugerowalam, ze dziecko jest bardzo nerwowe i bardzo zle sypia wlasnie po tych szczepionkach. A jak Tosia zniosla te szczepienia?
PS Od jakiegos juz czasu podczytuje Twoj blog ale dopiero teraz zdecydowalam sie cos napisac 🙂 Jestem pod wrazeniem Twojej pozytywnej postawy w stosunku do zycia. Tak trzymac 🙂
Tosi nic nie było po tych szczepionkach, ale Ona jest w ogóle dzieckiem które nie choruje ani nic.
ma tylko, albo aż atopowe zapalenie skóry.
chce szczepić podstawowymi bo są od lat i ja je miałam i wszyscy dookoła i jest powiedźmy ok, a tych nowych jeszcze nie znamy tak dobrze.
choć podobno w Stanach są już od 20 lat.. jak pisałam wyżej, kieruję się intuicją tylko. nie wiem czy to dobre decyzje..
mam znajomych, którzy nie szczepią i są baaaardzo przeciwni, mam i takich którzy nie wyobrażają sobie nie zaszczepić..
to tak trudny temat.
pozdrawiam ciepło i dziękuję za równie ciepłe słowo 🙂
Polecam do poczytania , ja tez nie zaszczepie na dodatkowe
http://dziecisawazne.pl/pneumokoki-szczepic-czy-nie/
Julka, ale skoro Antosia nie miała żadnych skutków ubocznych, to dlaczego żałujesz? Przestudiowałaś składy sanepidowskich szczepionek i tych skojarzonych? Bo ja tak. Rozmawiałaś kiedyś z kimś, kogo dziecko miało rotawirusa? Ja mam kilka takich osób w swoim otoczeniu i zgodnie one twierdzą, że to koszmar jakich mało. Dla dziecka i rodziców. Mnie pediatra powiedziała, że syn nasz, gdyby nie był zaszczepiony na rota, a który ma tendencję do łapania jelitówek, nie radziłby sobie z nimi tak dobrze, gdyby nie szczepienie. Tosia nie chorowała, bo mniemam, że nie przebywała w dużych skupiskach dzieci zbyt często, u nas było podobnie. Syn 2.5 roku w domu, raptem dwa razy chory. Ale gdy zaczęło się przedszkole, wtedy choróbska ruszyły pełną parą. Życzę Wam, by u Was było inaczej. Nam pediatra poleciła, by córkę zaszczepić dodatkowymi szczepieniami (pneumokoki, rota, meningokoki) właśnie po to, by nie złapała nic od syna, który będzie ponownie znosił choroby z przedszkola. Jeżeli macie zaufanego pediatrę, popytajcie. Pozdrawiamy
Ach, jeszcze jedno! 🙂 Córka z racji tego, że jest wcześniakiem, dostała szczepienie na pneumokoki nieodpłatnie. Czyli zapobieganie bardziej opłaca się państwu niż leczenie, co oznacza, że atak chorób pneumokokowych to wcale nie takie rzadkie przypadki. Syn też był wcześniakiem, ale wtedy szczepienie jeszcze nie było refundowane. Ostatnio rozmawiając z przyjaciółką z Anglii, zastanawiałyśmy się, dlaczego tam dzieci nie chorują. Żadnych antybiotyków, siedzenia w domu. Raz, że chów jest inny, zimny, dzieci nie są przegrzewane, a dwa, że WSZYSTKIE dzieci są szczepione na choroby dodatkowe. A u nas.. Kampania anty-szczepieniowa rusza pełną parą, a do szkół wraca szkarlatyna!, rumień zakaźny i inne choróbska, o których dawno nie było słychać!
U nas zerówka. Wcześniej, dwa lata temu zrezygnowałyśmy z przedszkola po 1,5 miesiąca. Teraz jest super, bez problemu. Mi dziwi się czemu dzieci płaczą, przecież wiadomo, że mama po nie przyjdzie… A kiedyś sama tak płakała. Myślę, że teraz dojrzała, poza tym zna panią. Poznała też koleżanki a po dwóch dniach już zakochanie przyszło… Jest taka ważna kiedy przynosi zadanie domowe do zrobienia. Tak, żal trochę, że już tyle bez mamy ale większa jest radość z jej szczęścia, samodzielności i tego jaka jest mądra. A syna mam w 4klasie – w przyszłym roku to będzie już nastolatek!!!
Zastanawiam się jak Ty dajesz radę z tym spokojnym porankiem. Ja się dobudzić nie mogę (jak oglądam teraz Wasze zdjęcia to chętnie bym się do łózka już wpakowała), przestawiam budzik co 5 minut a potem szybko, szybko. A Wy jeszcze macie czas na czytanie.
A! Pomysł z odprowadzaniem przez tatę jest bardzo skuteczny. Robiliśmy właśnie tak jak Leon szedł do przedszkola.
Taa nastroj musi byc rano bo inaczej jest foch:) ale…od srody 39 stopni temperatury wiec nie zdazylam sie porzadnie stesknic za moja pociecha…
Rzadko komentuję, ale tu przy okazji tej ładnej książeczki (tam w poście wcześniejszym to przez przypadek;) napiszę, że od stycznia 2013 mam taki folder, gdzie zapisuję małe i większe chwile radości i szczęścia. Co się wydarzyło, kto mi coś powiedział, podarował albo – jak błogo z kubkiem kawy i książką posłuchać rano ćwierkania ptaków w ogrodzie. Albo jak dobrze się pogodzić po kłótni.
I czasem zaglądam tam i czytam, żeby pamiętać. I doceniać.
Pomysł zaczerpnęłam z wersji tradycyjnej – można te dobre chwile zapisywać na karteczkach i wrzucać do słoika, a potem, pod koniec roku, czytać i móc stwierdzić, że to był dobry rok.
Julia jestem uzależniona…. tak chyba przyszła pora nazwac rzeczy po imieniu,,, Jestem uzależniona od Twojego bloga!!!!! …. czytam i czytam i chłonę każde słowo , każdy obraz … Twoje posty sprawiaja ze dom , rodzina i macierzyństwo nabieraja innego – piekniejszego wymiaru, chociaż nie zawsze piszesz tylko o pieknych stronach. I za to Ci dziękuje.
p.s 1 wrzesnia tez zaczelismy przygode z przedszkolem i … nie jest łątwo myslalam ze lepiej to zniose, ehh łezka w oku sie zakreciła jak trzeba było zostawic Małą
U nas przedszkolne życie zaczęło się rok temu, gdy Syn miał 2.5 roku. Więc w tym roku bez stresu.. Ale w zeszłym! Och, jakże mnie nerwy zjadały. Były łzy synowe, niestety i tylko patent z tatą odprowadzającym zamiast mamy przyniósł zmianę! Zatem to naprawdę działa. Chorób było wiele, ku memu zmartwieniu. W tym roku Syn zdążył pójść do przedszkola przez 4 dni i przyniósł jelitówkę! Straaszną, która męczyła go ponad dwie doby. Całe szczęście nie przekazał nam jej. A Wasza przedszkolna przygoda rozpoczęła się wspaniale i oby tak trwała! 🙂
super wieści „z frontu” 😉 😀 brawo Tosia!! zuch dziewczyna!
A Maję to ja osobiście uwielbiam tego szupłata szalonego!!!!!!!!! <3
Julio, a jeśli mogę dopytać, czy Tosia uczęszcza do przedszkola prywatnego czy publicznego? I czemu żałujesz szczepień 5 w 1 u Tosi?Pozdrawiam ciepło:-)
do publicznego. zwykłego, na wsi.
żałuję, bo myślę (choć szczepionki to jeden z niewielu tematów gdzie nie mogę odszukać swojego zdania) że one są bardziej szkodliwe dla organizmu.
w tym zestawie jest 200 razy przekroczona dawka rtęci niż jest możliwa dla dorosłego człowieka.
ale gdzie leży prawda.. nie wiem.. 🙁
Julio, a gdzie wyczytałaś to, że szczepionki skojarzone są bardziej szkodliwe dla organizmu? W Niemczech, Francji, Anglii właśnie takie szczepionki są refundowane i podawane dzieciom. Nawet, gdyby mi zapłacili, nie podałabym dziecku szczepionek, które są refundowane w Polsce. Pomijając stres związany z ich podaniem (ilość wkłuć), to właśnie ich skład pozostawia wiele do życzenia. Teściowa mojej przyjaciółki szczepi dzieci od kilkunastu lat i to ją zapytałam o zdanie, szczepiąc swoje. Przyznała, że szczepionki skojarzone są o niebo lepsze, a nagonka na szczepienie nimi dzieci jest nieuzasadniona. Dziecko, które ma być zaszczepione, musi być przede wszystkim zdrowe i porządnie przebadane przez pediatrę, nim zostanie jemu podana jakakolwiek szczepionka. Ja nie szczepię, gdy dziecko ma chociażby katar, choć to ponoć nie jest przeciwwskazaniem. Pozdrawiam
mam w domu kilka książek nt szczepień.
pisałam, że ja nie mam zdania na ten temat i bardzo nad tym ubolewam.
myślę, że prawdy nikt na ten temat nie zna i nie pozna niestety 🙁
myślę, że masz rację. i rację mają Ci co twierdzą, że to wymysł koncernów..
niestety nie wiem co robić, jak pewnie wiele Matek.
kieruję się tylko intuicją.
Karolino, a co autyzmem poszczepiennym? To też wymysł i nieuzasadniona nagonka na szczepionki z ogromną ilością rtęci?
Z tego co czytałam i pytałam, ogromną ilość rtęci mają szczepionki refundowane. Czyli nie szczepić wcale i przyczyniać się do powrotu chorób?
Jak ja dobrze rozumiem te łzy wylane przez Mamy. Płakałam i miejsca nie mogłam sobie znaleźć żadnego, kiedy moje Dziecko poszło w miejsce, w którym nie mogę nad nim czuwać, nie wiem do końca z kim i z czym się spotka, jak sobie poradzi… Wraca rozpromienione, z wypiekami opowiada, co Pani powiedziała (jest to nie mniej istotne od mojego słowa). Cieszę się, widząc, że Jej dobrze. Dziwnie mi jednak, że wraca taka 'dorosła’ i samodzielna, trochę obca (bo takiej jej jeszcze nie widziałam). Ma dopiero kilka lat, a już nie jest tylko nasza. Cieszę się z każdej wspólnej chwili i doceniam jeszcze bardziej. Tutaj relacja z naszego „artystycznego” popołudnia: http://wpokoiku-nastoliku.blogspot.com/
Ściskam i odezwę się w zaległej sprawie
Magda/Agrafka
Moj kochany pięciolatek po dwóch dniach leży z gorączką. Rano jego pierwsze słowa to nie chcę do przedszkola a jak go odbieram to zawsze mówi było super! Nie lubi w przedszkolu jak dzieci hałasują i jak on to mówi piszczą. Ale ogólnie zawsze mówi czego się dowiedział i nauczył nawet po angielsku.
Pozdr.
P.S. apropos szczepionek polecam te z sanepidu, na te 6w1 i 5w1 dzieci często reagują alergicznie jak mój młodszy franek zakupiliśmy drugą dawkę ale po pierwszej miał wszystki nieporządane skutki, lekarka kazała szczepić ale coś mnie tknęło i poszłam do innej okazało się że ma alergię nawet na szczepionki sporządzone specjalnie dla niego bardziej oczyszczone z nośników. Gdybyśmy go zaszczepili… nawet nie myślę
Tocha 🙂
Też tak czasem moja Toske wołam, ale, ale…
Mój koleka od nazwiska (skrót) jest wołany Tochoo. I jak Ktos mówi Tocha, stwierdzam ” NIe, Grzecha” 🙂
Mój synek też debiutuje przedszkolnie w tym roku. Początek nie był łatwy, płakał w szatni, ale cierpliwość, tłumaczenie, w domu zabawa w przedszkole (on był panią, a ja przedszkolakiem, polecam) na szczęście szybko przyniosły efekty. W tym tygodniu chodzi już chętnie, daje mi buziaka i leci się bawić 🙂 Oczywiście ogromna w tym zasługa pań, które u nas są bardzo ciepłe i mają serce dla dzieci, to widać!
A Twój poranny bałagan to raczej artystyczny nieład 🙂 Fajnie się na niego patrzy 🙂
U nas duma i radość. Dziś Hania przyniosła newsa, ze Pani kucharce wypadły zęby i wysłała ją do Rafała (to mój szwagier protetyk ;)) Przynosi też obrazki i niestety gile z nosa ale nie poddajemy się i chodzimy 🙂
Poleciłaś piękny blog Mogłabyś tak trochę ich więcej… Gorąco pozdrawiam
Właśnie parę dni temu tez kupiłam te książeczkę w empiku 🙂 dorwalam ostatnia 🙂 ! pozdrawiam i zapraszam do siebie choć my dopiero zaczynamy 🙂
U nas fascynacja przedszkolem się utrzymuje, co prawda w zeszły wtorek Tośka szła ze smutną minką bo chciała pójść do żłobka a nie do przedszkola , ale matka wytłumaczyła że już jest duża i bardzo dzielna i do przedszkola trzeba chodzić. Moja Zuzia powiedziała do niej ” Tola nie płacz, jesteś CUD MALINA” 🙂
U nas kryzys nastąpił po tygodniu , były płacz wrzask , zanoszenie ale trwało to tylko 3 dni, za kilka tygodni minie 3 lata odkąd poszedł do przedszkola a ja co rano się martwię jak mu tam jest i patrzę na moją 3 miesięczną córeczkę i wiem że niedługo i ona zacznie być bardziej samodzielna i będzie mnie coraz mniej mnie potrzebować . My MAMY lubimy czuć się potrzebne , ale musimy też pozwolić naszym maluchom na samodzielne czyny 🙂
Przymierzam sie do kupna takich króliczkow moim coreczkom i chciałabym Cię zapytać czy ten jest tak miękki jak jellycat? Czy jellycat nie ma sobie równych? W tym jest fajny świecacy brzuszek ale chciałabym zeby był tez przyjemnie miękki 🙂 będę wdzięczna za odpowiedz
Madziu, sierść jest podobna, choć jellycat jest ciutkę delikatniejszy.
ten miś jest znacznie większy niż tamten (31cm). i ta lampka jest twarda w brzuszku jak położysz na to głowę.
ale ogólenie jest bardzo miękki, miły do przytulania, i ma takie wibracje, bicie serduszka.
jak Tocha pójdzie spać i o nim zapomni to ja ogladam na dole film i go miziam, włączam sobie te wibracje i kładę na brzuchu.
jest na prawdę fajny. jak bardzo zależy Ci na lampce zależy. acha, ale ta lampka jest całkowicie wyciagana i wtedy jest mega miekki.
Julio a czy ta lampka w króliczku ma wyłącznik czasowy? Zależy mi, żeby świeciła całą noc, że jak synek się przebudza to będzie mu raźniej.
Dzięki
są 3 opcje:
timer – gasi się po czasie (ile nie wiem nie patrzyłam:)
dotknięcie światło na chwilkę jak się mu brzuszek dotknie
albo wyłączenie
to tyczy się tych 3 opcji:
światło
bicie serca
wibracje
Uwielbiam ludzi, którzy szukają szczęścia w drobnostkach, w tym co codzienne i proste. Lubię.