nie chce mi się..
nie chce mi się… stać na początku pochodu i drzeć się w megafon.
nie chce mi się nieść sztandarów z hasłami przewodnimi na prześcieradłach.
w wojnie o zdrową żywność. o wolność wychowywania mego dziecka. o składniki serka danio.
i też o to jaka metoda wychowawcza jest najlepsza. o zjawiskowym sposobie usypiania dziecka..
choć całkiem niedawno jeszcze taki pochód o mało co organizowałam.
na szczęście dzisiaj mi się nie chce.
a jak ja wychowuję swoje dziecko..?
a jak mi się chce..
jak mi się chce, to se tam z Antką skaczemy, układamy, rysujemy a na koniec se przyklaśniemy.
a jak mi się nie chce, to oglądamy pół dnia bajki.
jak mi się chce to robię rosół, pomidorówkę i kalafiorową.
a jak nie, to pizzę wyciągam z zamrażalnika i zagryziemy crossantami.
jak mi się chce i mam dzień gotowy do stanowczości to wydzielę dwie kostki czekolady.
a jak nie, to zje dwie kinder kanapki i popije kubusiem play.
jak mi się bardziej chce to Jej sukienke założę i jakiś szaliczek do tego modny znajdę.
a jak nie, to body w kroku zapnę i rajstopy pod pachy podciągne.
jak mi się chce to se gadamy całą drogę przez sto kilometrów.
a jak nie, to puszczam muzykę i milczymy. chyba, że zagada.. że „o! kotek”
jak mi się chce to mam cierpliwość do Niej od świtu do nocy i nawet gdy pręży się na podłodze i kopie nogami to ja do Niej, że Kochana moja, że Najdroższa ty Stokrotko..
a jak nie, to już przy tym jak nie chce założyć swetra drę się, że chyba zaraz oszaleję!!
i choć całkiem niedawno bym tu posta za postem o tych metodach najlepszych, o zasadach złotych..
to dziś mi się nie chce..
z ludźmi dochodzić, zdania swojego wyjaśniać, tracić nerwy, siły, energię..
niech se tam każdy robi jak mu wygodnie..
jak chce kremu z tortu nie dawać.. niech nie daje.
chce zamknąć drzwi i niech samo śpi.. niech zamyka.
bo czy ja wiem czy moja metoda, czy Jej, albo tej z książki na S. jest najlepsza..?
nie wiem..
i wiedzieć nie będę.. więc nie chce mi się… już mądrować..
Julio, przeczytałam Twoje słowa – te przekorne niechcemisie – klasnęłam w dłonie (se myślę, no moja krew!) Ale, nie o tym. Bo zaraz po przeczytaniu Twojego manifestu niechcemisie – wpadł mi w oko list Emilii, i przeczytałam go, i przeczytałam i przeczytałam, i wiesz co, niech Ona nie idzie potem do tej szkoły, co tam ta polonistka (tamta wiesz) dwója plus, tego z serca życzę + mina Antoniny bezcenna, widać jej niechcemisie też w żyłach telepie 😉
Nie chce mi się długo rozpisywać. Krótko zatem – bardzo podoba mi się to co tu przeczytałam. Tak jest! – z miłością, ale bez napinki ;). Pozdrawiam Cię Julio. Justyna.
Po przeczytaniu posta i ja Tobie przyklasnę!
Zgadzam się z Maryś, widać po minie, że ma we krwi „nie chce mi się” : )
Ale i tak to jest najpiękniejsze zdjęcie.
Buziaki,
Kasia
Podglądam, podczytuję, czasem się zatrzymam, czasem puszczę mimo uszu, ale dziś to se napiszę.
Że ja długo miałam, że „muszę”, że „trzeba” i że kawał drogi musiałam przejść do mojego „niechcemisię”. Ale se przeszłam i se doszłam – i uśmiechać i mi się chce, że to takie proste w gruncie rzeczy. I że wszyscy (ja, mój M. i nasz narybek) szczęśliwsi przez to jesteśmy.
I dziękuję za ten dzisiejszy wpis 🙂
…itak wlasnie być powinno:)sciskam mocno:*
No dokładnie. I dziś właśnie dlatego zjadłam chyba z 10 czekoladowych cukierków. I młoda mi potem kupy nie zrobi, ale musiałam dziś tak odreagować i już. I co z tego że napiszą i powiedzą że tak się nie powinno, bo uczuli, bo zatwardzi, bo zęby, bo przytyję, bo coś tam 🙂 Właśnie tak trzeba – po swojemu 🙂 Dzięki! bo już miałam wyrzuty sumienia 😛
A jak mi się nie chce, to Janek z ultra silencerem (Chwała Bogu za pomysł mojego męża na taki odkurzacz) przez godzinę po mieszkaniu zasuwa;-). Więc gdy nie mam siły, gdy mi się nie chce, to będę tylko patrzeć, czy krzywda się nie dzieje i niech sam odkrywa, poznaje. A potem z dumą powiem, że już to potrafi, że tamto, i że nauka idzie z przykładu, albo, że taki inteligentny. To czego mi się nie chce, a co próbuję w nawyk zmienić, to nazywanie moich stanów emocjonalnych i uczuć, i próbowanie nazwania ich u J. gdy w histerię wpada.
ps. Pozdrawiam serdecznie. Choć ostatnio mniej komentuje, to czytam niezmiennie, już ponad rok;-).
Amen Julcia. Amen.
I wreszcie, ktoś odważnie, szczerze napisał…słowa które nie przyprawiają mnie o ból głowy, o wyrzuty sumienia bo mój młody dziś zamiast śniadania wsunął mleczną kanapkę…nie, te słowa wprawiły mnie w dobry nastrój, że to normalne że są dni kiedy się nie chce. Dzięki Ci kobitko za te słowa, które mnie na duchu podniosły…szczególnie dziś, gdy dzień mam tak do „niechcenia” totalnego 😉
Chyba sobie to wydrukuję i powieszę na lodówce. Nauczę sie na pamięć i wyrecytuję tym, co palcem pokazują i a feeee….robią jak my to danio jemy 😉
Faaajna jesteś. Głupie słowo ale jak mam Cie inaczej określić jak znam tylko po tym co napisałaś…
I niechcemisie to takie misie, które lubię i ja.
Julka,daj mi prosze trochę Twojego nie-chce-mi-się-bo wiem ,ze ono pomoze mi chciec-od dni kilku nic mi się nie chce…wsio po najmniejszej linij oporu..jak w gettcie zamknieta z dwiema zagluconymi pannami…chyba świra dostaje..i obie noszą te rajty do pasa:P
Nic to.Minie.Musi nie?;)
ściski
M.
„Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija” – to powiedzonko mojej koleżanki, poczwórnej mamy, często trzyma mnie przy życiu 🙂
pozdrawiam!
i fajno tak, miłością malujemy im życie a nie podręcznikami, no cóż hitem dla moje Olika jest to, że mama bekać potrafi a nie to, że kremy na każda przypadłość zna. Dzieciaki moje chowam po swemu na swoją modłę z dniem dziecka w każdy piątek, gdy to tylko chrupasy słodyczasy i koc i dłuuge kokoszenie. I chyba jedno czynie co zgodne z mą natura gadam, opowiadam, tłumaczę, rozwiewam wątpliwości, za rączki ich trzymam puki mnie nie puszą i pobiegną sami w ich własny świat.
” Nie mój cyrk, nie moje małpy” – tak sobie ostatnio powtarzam i co niektórym wiedzącym lepiej co moje dziecko może/ powinno/ chce etc. Może etap walki o to, że mój serek, moja metoda, moja zupa są najlepsze, to normalka na wczesnym etapie macierzyństwa. Może z tego się po prostu ’ wyrasta’? Ja wyrosłam!:)
ps. Zdjęcie nabzdyczonej Antośki- cudne!;)
Takie same mam dziś przemyślenia. Tyle że nieco inaczej ujęte… Ale sedno to samo!
O jejuśku. Święte słowa. PIONA!
Jula jak ja Cie love dziś za te słowa. Moi panowie niby już podrośnięci, ale ile ja się naspotykałam takich co im się zawsze chce, przynajmniej publicznie ;), ile ja się potem nagryzłam z sumieniem własnym, sporo czasu mi zajęło pokochać wszystkie moje niechcemisie, nie czuć się przez nie jakaś gorsza. A Ty tu tak uczciwie i z radością o normalności, miłości bez doskonałości
no buziaka Ci posyłam po prostu
Jedno dziecię l. 10 pochowa rozrzucone ubrania jutro- bo dziś miał niechcieja
drugie l. 6 zaśnie niebawem między lego a poduchą bo był zbyt zajęty by tracić czas na sprzątanie, a ja zbyt oczarowana jego pasją, żeby go do tego ujarzmiania klocków gonić
i jedliśmy dziś pizzę 🙂
Oj, bardzo Was lubię czytać i patrzeć na piękne zdjęcia. Mam prośbę. Napisz proszę, gdzie mogę kupić takiego misia. którego Tosia tryma na trzecim zdjęciu od dołu:). Pozdrawiam!
Tutaj jest całe „stado” takich miśków -> http://www.boskasteddies.com/sklep/zabawki/gotowe-misie-1 🙂
Dzięki:)
Bo najlepszy jest złoty środek… Zdrowe jabłko zamiast frytek na codzień. Ale zeby wiedziło jak ta frytka smakuje – od czasu do czasu… bo za chwilę pójdzie do szkoły i rzuci się na sklepik szkolny pełny konserwantów, tłuszczów utwarczonych i cukrów wszelakich i się w nim utopi – bo w domu nie mogło, to teraz skosztuje wszytskiego…
A to, że cierpliwosci brak gdy dzień mamy gorszy? ludzka to rzecz jest… skrzydeł nie zauwazyłam wiec do aniołów nam daleko… ale ono wie, ze to taki sam foch jak i sama ma – ze za minute, dwie przejdzie i bedzie normalne. Miłość znaczy się… bo nie da się udawac przed własnym dzieckiem i grac na perfekcyjna… No nie da sie bo wyczuje fałsz i ufac przestanie… i jak się chłopu swemu w goraczce i katarze do pasa pokazujemy, bo kocha w doli i niedoli tak przed dziecmi swymi musimy byc prawdziwi.
Nie będę się rozpisywać 😀 podpisuje się pod ty co napisałaś…najważniejsza jest miłość, bez naciskania 😀
Pozdrawiam ciepło
Ja przy pierwszym dziecku chciałam tak ambitnie „muszę, tak trzeba, powinnam” a przy drugim mi się już nie chce i jakoś leci.
„a jak nie, to body w kroku zapnę i rajstopy pod pachy podciągne”- BEZCENNE
Julia – tak trzymać !!! 🙂 :*
Julia a ja tylko napiszę, że puzelki ułożone bosko!!!!! 🙂 🙂 a takst cudny…
No wiedzieć to chyba nikt wiedzieć nie będzie na pewno, która to metoda najlepsza. Ale tak intuicyjnie czuję, że ta nie chce mi się, chce mi się jest najlepsza:p Tak czuję, bo na czuja i z uczuciem mam kiedyś zamiar wychować moje dziecko.
Hej, pierwszy mój komentarz, a czytam od dawna, a chcę powiedzieć , że Jesteś zaje….fajna !!!
Amen… 🙂
Ło matko ja przestałam liczyć to nie chce mi się, nie naciskam na Nelcię daję jej wybór pytam się czy chce bo nic na siłe oj nie! Podłoga taka lekko lepiąca jest-podobno u szczęśliwych tak ma być-niech i tak będzie niech się lepi byle by to moje szczęście z tym zasmarkanym noskiem wiedziało że to dom jej jest bez względu na błysk podłóg czy też leppkość lekką-szczęście i dobroć ma tam być a ona to czuć ma w serduchu swym 🙂
Musiałam trochę pożyć żeby tak do tego wszystkiego podejść początki nie fajne były bo ta podłoga taka ważniejsza się wydawała a to bzdura taka bo to tylko podłoga a Nelcia ma jedyna i niezastąpiona jest. Dziękuję Ci Julio że oczy potrafisz otworzyć 🙂 a to zdjęcie gdzie Antonina na parapecie jest to z piosenką pewną mi się kojarzy chyba Kasia Nosowska ją wykonuje ” gdy miasto śpi snem kamiennym wymyślam sobie historie siedząc w berecie na parapecie nanananana :0)” pa
Wspaniale napisane. Trafiłaś w sedno.
Ja myślę, że do „nie-chce-mi-się” trzeba dojrzeć, dorosnąć. Uodpornić się na „musisz” i na „powinnaś” i na „powinnam” lub „dobrze-by-było” też.
A gdy już to przyjdzie, to jest pięknie. Bo dopiero wtedz zaczyna się chcieć, tak na prawdę chcieć. Dopiero wtedy, gdy bez wyrzutów sumienia pozwalamy są na „nie-chcenie”. Ot tak. Bo tak.
Eh… uwielbiam 😉
mi też się czasem chce a czasem nie , dzięki za te słowa bo człowiek czasem ma wyrzuty sumienia że może za mało robi , za mało z siebie daje . Przecież wszystko miało być książkowo ……a nie jest !
A że mi się wczoraj chciało to zrobiłam 6 słoików domowego przecieru pomidorowego (pierwszy raz w życiu 😉 i Maja będzie pyszną zupkę jadła
Pozdrawiam cieplutko
Jak to oddaje stan mojej duszy! Ja też jeszcze kilka lat temu potrafiłam godziny dyskutować o wyższości jednej rzeczy nad drugą, pół nocy człowieka przekonywać do swoich racji, a teraz ktoś mówi coś z czym się kompletnie nie zgadzam, a ja kiwam głową, bo nie chce mi się swoich racji tłumaczyć.
Jak Ty to potrafisz napisać pięknie 🙂
„I Nie chce mi się” jest chyba najzdrowsze! Wszak każde dziecko jest innym człowiekiem i dzień każdy od poprzedniego jest różny. Jak więc może być zawsze tak samo, gdy zawsze inaczej jest niż piszą?
Pozdrawiam Serdecznie!
Oj, jak mi się spodobało! Bo dziś trochę nagonka w mediach na te matki super, hiper, extra zdrowe, świeże i elastyczne!
Tekst boski, taki co będę czytać jak mi się chcieć mniej będzie chciało.
Tosia cudna! I list piękny!
Julia to my tak samo mamy, tylko mnie taka jedna wciąż atakuje swoim zdaniem i wciąga w dyskusje z dupy. Chyba się jej zapytam, dlaczego jej sie chce, bo ja czasu nie mam na glupie dysputy.
A tak ogólnie to ściskam Was ! Fajny dzień się zaczyna, kolor mam ładny za oknem i grzeją u mnie już, więc pranie wreszcie spokojnie zrobię i nie będzie śmierdziało. Antka rośnie, jak torpeda. Love.
Widać, że Tosia charakterna jest jak ta moja psotnica. Tupnąć swoje, chcieć i nie chcieć, raz że lubi, raz że nie, czasem aby tylko matce na złość zrobić 🙂 z resztą po kim to? no po kim? 😉
– zdjęcia do postu dodane idealnie i może nie celowo, ale wyszło na to, że jaka Matka taka Tośka 😉
Miałam dziecku nie dawać ” sloiczkow” tylko sama gotować, zawsze, ale czasem mi się nie chce… Miało telewizji nie oglądać i codziennie być na spacerze, śle deszcz dziś leje i mi się nie chce… Jak miło to napisać pierwszy raz choć naszczęście częściej mi się chce niż nie chce.
To chyba z wiekiem przychodzi bo ja także kiedyś nie rozumiałam, że tracenie energii na przekonywanie o tym, że moja racja mojsza niż twojsza jest kompletnie bez sensu! Dzisiaj wiem, że trzeba się zająć sobą, swoim otoczeniem i być szczęśliwym samemu ze sobą ze swoimi racjami i przekonaniami! 🙂 super, że także doszłaś do takich wniosków! :))) (chociaż jedno mnie martwi, bo ja też mam tak, że mi się chce-nie chce… To niekonsekwencja. Staram się by głównie mi się chciało. Ale bez spinki ;))
Często dopada mnie ten stan 🙂 i dobrze, że nie jestem sama 🙂
Wspaniale tak nic nie chcieć 🙂
buziaki!
Julka właśnie tak, zajebisty tekst.
Złote i święte słowa 🙂 Każdy tak czasem ma…tylko nie każdy ma odwagę się do tego przyznać. Pozdrawiam i życzę słodkiego lenistwa 🙂
Wpis o równowadze 🙂
Któraś z moich poprzedniczek komentujących ujęła to tak: „pokochać swoje niechcemisię” – i o to chodzi.
Dzięki. Ściskam 🙂
Piękne, prawdziwe i cieszy mnie, że nie tylko ja tak mam, że czasem mi się nie chce 😉 Buziak 🙂
No i dobrze Julka.Przecież nie można być wiecznie żoną ze Stepford i super-mamą. Są takie dni,kiedy najchętniej chodziłoby się w szlafroku przez cały dzień i na obiad zjadło chleb z masłem (jeśli akurat jest w lodówce.) To nawet fajnie,jak od czasu do czasu mieszkanie jest posprzątane,dzieci czyste i zadbane,w garnku gorąca zupa, a w piekarniku drożdżowe… Gdyby codziennie wszystko było takie na 100%,to nawet nikt by tego nie docenił. Lubie,jak mój mąż wraca z pracy i cieszy się,że czysto i obiad na stole. Gdyby miał tak codziennie-nie wiedziałby,że może być inaczej… 😉
Bo do tego w byciu matką „trzeba dorosnąć”. 😉
Bo w nie mądrowaniu się – Mądrość największa!!!
Alleluyah 🙂
I jak ja sie ciesze jakie to pocieszające ze inne mamy tez tak maja 🙂 Ze nie tylko ja taka „wyrodna” 🙂
<3
Pozdrawiam 🙂
haha super wpis, też tak czasem mam, ale raczej staram się być konsekwentna 🙂 „Zła Tosia” na zdjęciu wygląda jakby na ringu misia pokonała 😉 pozdrawiam
rewelacyjny post! taki prawdziwy 🙂
Tak czytając przeszłam przez moje „muszę”, „powinnam”… i tak oczywiście lżej mi, że nie tylko mnie się czasem nie chce… I jeszcze pozostaje tylko przekonać siebie samą, że tak jest dobrze 🙂 Dzięki
Śledzę Pani blog od kilku dni, nie będę chwalić za nadto, bo wszyscy wiemy, że jest fantastyczny, piękne zdjęcia, grafika, polszczyzna i to nie bloga powinnyśmy zazdrościć, tylko tego jak pięknie wewnętrznie jest Pani ukształtowaną osobą pod względem estetyki; oglądania, czucia, rozumowania świata; wychowania dziecka, interakcji w rodzinie …
Ech, a ja dziś przy garach cały dzień: zupa dyniowa, świeża rybka, bo ze słoika (a mam takich kilka w rezerwie) feee, w sumie jestem w domu, coś ugotuję i co ?
Po przeczytaniu nie zrobię jabłek zapiekanych i to nie dlatego, że sieje Pani nutkę lenistwa i negatywnego podejścia do wychowania 🙂 (broń Boże), ale matka też człowiek i trochę egoizmu na co dzień jej trzeba. Pomaluję paznokcie na kolor pięknej mięty-SZCZĘŚLIWA MAMA=SZCZĘŚLIWE DZIECKO, banalne, ale prawdziwe.
Tak trzymać!
Czasem człowiek wyrzuty sumienia ma, ale nie można dać się zwariować!
Podpisuje się obiema!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Uwielbiam za ten tekst jeszcze bardziej!!!
Jestem za …, 🙂
Uwielbiam czytać Twoje słowa, filozofię życia mam tak bliską Tobie i cieszę się ogromnie, że to właśnie ta strona, Twoja strona ( a może lepiej Twoja i Tosi ?) zainspirowały mnie do założenia swojego bloga kilka miesięcy temu. Pod każdym słowem mogłabym się dziś podpisać obiema rękami.
Mam nadzieję, że kiedyś będzie nam dane porozmawiać twarzą w twarz, choćby na jakimś kolejnym kiermaszu.
Ściskam ciepło w tę jesienną słotę 🙂
jeden z najlepszych wpisów jaki przeczytałam w sieci.
wracam do tego wpisu po raz setny chyba i przytakuję każdemu słowu. dzięki julia, ty to potrafisz w słowa pięknie ubrać 🙂
całus dla tośki x
No właśnie, bo mi się dziś nie chce. I moja Tosia w bodach i rajtuzach dzień spędziła
Świetny post. Dokładnie tak 🙂
dzieki za rozgrzeszenie heheheeh
Kamień mi z serca spadł po przeczytaniu tego postu. biłam się z myślami że ze mnie niezbyt fajna mama jest , że zdarza mi się zniecierpliwić na moją córkę, że podnieść głos potrafię i że nie chce mi się po prostu czasami..a tu widzę że w ” normie ” się trzymam 😉
w normie… powiedziałabym nawet, że prawidłowo 🙂
Kocham ten post! :)) ze sobie zanuce pod nosem: samo zycie, samo zycie… :)) x