Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the instagram-feed domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/szafatosi/domains/juliarozumek.pl/public_html/wp-includes/functions.php on line 6114
noc. – julia rozumek

noc.

KIDS

mam taką szarą tacę, zwykłą, drewnianą.
uchwyty takie troszkę metalowe. dobrze się nosi.
noszę więc ją codziennie. na górę i na dół. późnym wieczorem kiedy już zmyję makijaż, umyję zęby, założę piżamę i ciepłe skarpety to niosę ją na górę. stopień po stopniu. po tych wysokich schodach. stawiam na szafce nocnej. obok lampki, książki i telefonu.
wcześniej do małego termosika nalewam gorącej wody. do buteleczki trochę zimnej, przegotowanej.
mam tam też mleko. miarkę w tym mleku. w okrągłym pudełku.
żeby nie biegać w nocy na dół, równo poustawiałam najważniejsze rzeczy. syrop przeciwkaszlowy, lek przeciwbólowy, maść i krem.
smoczki dwa, gdyby jeden zginął w czeluściach pościeli i kocy.
najczęściej grubo po północy zamykam oczy. zmęczona. nachodzona. narobiona. z wielkimi zaległościami, bo zawsze coś zostanie.
a to podłoga nieumyta, a to pranie nierozwieszone… takie życie. moje.
i wydaję się, że chyba najlepsze..
sen jest krótki. po małej chwili słyszę jak mruczy i się kręci.
do tej buteleczki dolewam trochę wrzątku i do tej idealnej temperatury dosypuje mleka.
przykrywam Go kocykiem , który rozkopał, karmię. smaruję kremem suchą skórę na buźce.
kiedy odkładam kieruję swe kroki do pokoiku obok. daję Jej syrop by spać dalej błogo mogła. by ten kaszel Jej nie męczył.
przykrywam pościelą w króliczki. pachnie. Ona i ta pościel. z okna Jej pokoju, widać jak szaro czarne chmury przechodzą po niebie.
widzę trawy, które kładą się od wiatru. mocno przeraźliwa ta noc.
a ja podnoszę misia, który wypadł Jej z rąk na podłogę. głaszczę i całuję w czoło.
kiedy wracam do łożka zasypiam w okamgnieniu. wiem, że snu zostało mi może dwie, trzy godziny, choć organizm codziennie domaga się więcej..
czasami gdy wstaję trudno mi otworzyć oczy. siadam nieprzytomna. często zaklnę coś pod nosem.. a potem nie mogę sobie wybaczyć..
kiedy tylko pomyślę…

przecież każda miłość Matki do dziecka jest taka sama. nie, nie mówię o wyjątkach..
przecież każda z nas posiada siły by przesiedzieć całą noc z dzieckiem na ręku. a w tych rekach siła niestworzona.
przecież każda z nas serce by wyrwała. wyrwała by dziecka ból i na siebie wzięła.
każda z nas uniosłaby wszystko. dla tej miłości.
i nie istnieje niemożliwe. czasami tylko trudno. ale podniesiemy każdy kamień.
dla swojego dziecka.

i kiedy pomyślę o tych Matkach w domkach z blachy falistej albo szarego betonu, z klepiskiem, na którym ich dziecko przyszło na świat…
o tych Matkach, co trzymają w obdartych kocach gorączkujące dzieci. O tych Matkach co Ich siła nie wystarcza.
o Tych, których dziecko nie wygrało walki chorobą…
Które nie mają syropu. Nie mają mleka, a w nim miarki w tym okrągłym pudełeczku.
o Matkach, które patrzą a nic więcej nie mogą…
Które niosą swoje dzieci na rękach, nocą… do szpitala. A tam, w innych krajach w szpitalu jest tylko plaster i bandaż.
Które z nadzieją wyglądają samochodów i namiotów polowej przychodni, nie wiedząc, czy przyjedzie do nich w tym miesiącu czy za pół roku. 

a ja mam szpital na 3go maja. a w nim.. czego w nim nie ma..
mam te Ich pachnące kołdry. pachnące szamponem włoski. mam soki, witaminy i jabłko z bananem.
czasami jest tak, że nasza Matczyna siła nie wystarcza. że potrzeba czegoś więcej.
i mocno się karcę gdy wstaję lewą nogą w tą starszną za oknem noc.

bo nie wiem jak Wy, ale ja od losu dostałam więcej niż większość ludzi na świecie.
dostałam tą szarą, zwykłą drewnianą tacę.

LOGO

KIDS

 

https://www.youtube.com/watch?v=EVfo4drT69I

51 odpowiedzi na “noc.”

  1. Julcia… Prawda? Tyle mamy, a nie potrafimy w tym dostrzec szczęścia. Ostatnio w pamięć mi zapadła i wraca każdego dnia prosta maksyma: „Moje WSZYSTKO w tym dzisiejszym niby nic”… Moja puenta na dziś, na jutro, na zawsze…

  2. Szarą tacę mam już jakiś czas, ale od tej chwili będzie mi się kojarzyła z Tobą. Szpital na 3go Maja…Kilka nocy na dmuchanym materacu przy łóżeczku Antosia. Kiedyś. Trzymajcie się zdrowo! :* ps. Pampersy & Unicef świetna akcja…

  3. Właśnie klnelam pod nosem , właśnie marudzilam bo spać nie chce w dzień w nocy po 30 minutach budzi się i krzyczy, bo dopiero za tydzień do. Terapeuty jedziemy z nim, bo nieustannie walkę tocze o rozwój dziecka, wiele przeszliśmy, trochę jeszcze przed nami… Kryzys miałam do tej chwili… Rany Julek! Dziękuję Ci za te słowa, za tak wielka siłę która we mnie wlalas, kiedy to znów musialam wysłuchiwać krzyku jego, kiedy się wkurzam bo padam za zmęczenia a zapominam ze jednak mam siłę! Mam tylko całkiem egoistycznie chcialam dla siebie trochę czasu, bo ostatnie tygodnie poświęciłam na organizację obchodów weekendu wczesniaka. Dla wszystkich dzieci siłę miałam dla własnego mi zabrakło. Taka egoustka ze mnie, szlag mnie trafił, wiec chyba musz w iść do mojego wrzeszczaka i go utulic. (wyszłam od niego bo już cierpliwość stracilam…) ehh… Dziekuje za te słowa, za siłę, za ten blog w którym czarami karmie się chwilami. Takimi jak ta!

  4. Pięknie napisane. Ja z tymi samymi myślami od wczoraj. Było mi dane spotkanie z kimś, kto wyjeżdża na misje i buduje szkoły w Kamerunie. I mogłam zobaczyć te domy, o których piszesz, drogi, jakie każdego dnia muszą przemierzać dzieci by dojść do szkoły. Widziałam kolejkę do toalety, bo jest tylko jedna na 500 uczniów i jest wyznaczony czas dla każdej grupy na załatwienie potrzeb najniższego rzędu. .. Zobaczyłam co jedzą ludzie tam żyjący, skąd i jaką wodę piją.
    Wczoraj myślałam jeszcze czego mi brak, dziś wiem, że mam naprawdę wiele.

  5. Julio, pięknie napisałaś. Nie docenia się tego co się ma, dopóki się coś złego, nieprzewidywalnego nie wydarzy. Oby zawsze były w miarę dobre dni.
    Staram się doceniać to co mam, choć często narzekam:(
    Obym zmieniła swoje podejście do życia. Pomaga mi w tym też i Twój blog 🙂 M S-P

  6. Czytam ciebie od dawna bardzo cie polubiłam Dziś postanowiłam napisać.. O swoim podwójnym macierzyństwie tez mogłabym Książkę napisać i właśnie kolibie wozek a w.nim zuzie a.wcześniej wysciskalam kacperka przed snem i astanwiam się jaka Będzie ta noc bo poprzednia Pozwoliła mi spać tylko 3 godz a.rano do pracy ech ciężko chwilami ale nie zamienilabym za.nic w.świecie. Codziennie staram się cieszyć tym co mam bo też dostałam od życia wiele najważniejsze to moja Rodzina. Pozdrawiam

  7. Hehe ja tez z taca na gore…po tych schodach, przy lóżku małe mlekowe laboratorium z termosem z ciepła woda, mlekiem, mieszadełkiem i tak juz przeszło rok. A On kilka razy budzi sie w nocy, a ja rano do pracy 🙂 Nie narzekam, tule Go i sił przybywa. Pozdrawiam!

  8. Julio,
    Tyle co właśnie dzisiaj rano mówiłam do mojego męża, że mamy tyle szczęścia żyć tu gdzie żyjemy, że dzieci zdrowe my też, że tak naprawdę jest wszystko co trzeba! I niech już tak zostanie…niech sie nie zmienia… Bo jak widzę te biedne dzieci, ich mamy podczas wojen w innych Państwach czy ludzi w biednych krajach gdzie nawet wody brak… To jak ja moge narzekać… A niestety zdarzy sie i to nie raz… Julio wytrwałości w byciu taką Mamą jaką jesteś!!!

  9. Po raz kolejny napiszę, nie wiem skąd Ty się wzięłaś kobieto na tym świecie, ale dzięki Ci wielkie. Od wczoraj mam doła, że nie jestem dobrą matką bo usypiam godzinę czasu a on nie chce spać i rozwala mi cały dzień, przez to ona biedna czeka na mnie na świetlicy, ja wściekła klnę pod nosem i mam ochotę rzucać czym popadnie. ale codziennie dziękuje Bogu, że są zdrowi bo nie ważne, że nie mam pracy, że finansowo fiasko, ważne, że oni zdrowi i mamy co jeść a cała reszta się ułoży

  10. Jak wiozę dzieci do mamy na noc to ledwo mieszczę ich rzeczy w dwie wielkie torby, (tylko te najpotrzebniejsze 😉 ) a te biedne kobiety czasem nie mają nawet w co przebrać swoich dzieci nie mówiąc już o innych środkach higieny itp.
    bardzo przykre…..

  11. Julio, pięknie to napisałaś! Od 6 tygodni wiem co to jest miłość matki do dziecka. Jestem tak zaszokowana tą miłością, że prawie co wieczór gdy usypiam mojego Synka i patrzę na niego to mam łzy w oczach- ze szczęścia, bo jestem tak bardzo szczęśliwa, że jest On mi dany. 7 lat czekałam na Niego i taką miłość i dopiero teraz wiem jak to jest. Nie ma nic piękniejszego. Pewnego wieczoru z tego całego zmęczenia po nieprzespanych nocach kiedy dopadł mnie dołek bo zmęczenie, bo Jego płacz, bo milion spraw, brak oddechu, czasu dla siebie i ciągle coś popłakałam się z tego wszystkiego a później gdy się otrząsnęłam to płakałam pół nocy nad tym, że jak mogłam płakać, że przecież tak marzyłam by w koncu doświadczyć tego uczucia. U nas dzisiaj też za oknem zimno i strasznie dmucha wiatr… ale ja mam w sercu wiosnę 🙂

  12. Ja też często o tym myślę i chciałoby się pomóc wtedy wszystkim tym dzieciom albo chociaż jednemu…..
    Dlatego nie zapominam dziękować codziennie,że mam zdrowe i szczęśliwe dziecko.
    Dziękuję Julio,pięknie piszesz.

  13. Wzruszyłam się. Ja też czasem myślę o tych Matkach i tych Dzieciach. Myślę o bezsilności z jaką się zmagają. Wyobrażam sobie czasem, że mnie i moje dzieci też to może spotkać. Wojna w jednej chwili może odebrać spokój i porządek naszych dni. Samo wyobrażenie rozdziera moje serce na pół, wewnątrz głośno krzyczę NIE! rozszarpałabym każdego kto by się do moich dzieci zbliżył i chciał zrobić krzywdę. Potem otrząsam się z tego kilkuminutowego letargu cała przerażona…a to przecież tylko wyobrażenie.

  14. nawet nie ogladam tego spotu, bo potem przez tydzien dochodze do siebie. i wiadomosci tez przestalam ogladac. czesto jestem zalamana tym, jak nasz swiat jest urzadzony. kandydatki na rozne miss pyta sie, co zrobilyby, gdyby zdobyly korone. one wtedy odpowiadaja, ze pokoj na swiecie i takie tam. dla nas to powod do zartow, ze one takie szlachetne i odpowiedz pod publiczke, ale ja czasem marze o tym, ze jestem taka miss i mam moc wplywania na los swiata. i wtedy pokoj na swiecie, wszystkie dzieci zdrowe i majace kochajacych rodzicow. oj zasypialabym spokojniej… macie jakis pomysl, zeby tak sie tym nie przejmowac?

  15. Już od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga, czyta się go z tak wielką przyjemnością, że często wygrywa z książką. Pięknie piszesz … A ten tekst jest tak prawdziwy, i ja biegam z tacą, z termometrem od jednego pokoiku do drugiego, raz jedno ciałko przykrywam, raz drugiego musze szukać, bo przez sen bawi się w krecika i często myślę wtedy o tym o czym piszesz, a z czym spotykam się każdego prawie dnia w pracy …. Co mają zrobić mamy, które nie mają czym zmierzyć temperatury, nie mają czym otulić dziecka, nie mają mleka, nie mają tacy na której mogłyby wszystko przygotować przed każdym snem swojego dziecka … Co mają zrobić mamy, które każdego dnia patrzą na cierpienie swojego ukochanego synka/ córeczki i nie mają możliwości im pomóc …. Serce pęka kiedy się na to patrzy, jak tylko można pomaga się ale tych potrzeb jest tak wiele…. Dziękuję za każdy swój dzień i za to, co póki co przygotował dla mnie los. Ściskam mocno i pozdrawiam gorąco. Ciesze się przeogromnie, że natknęłam się na Twojego bloga.

  16. 17 listopada to było w tym tygodniu, to był dzień wcześniaka, i tak mi się to wszystko przypomniało, te 23 dni i noce na patologii ciąży, na którą trafiłam w 32 tyg, ciąża bliźniacza i brzuszek moj już spory, i przypomniała mi sie Ania która leżała obok i która tak bardzo mi zazdrościła mojego okrągłego brzucha, ona była w 23 tyg, wody odeszły i nadal się sączyły, wiedziała że takiego brzuszka już nie doczeka, nie miałam odwagi narzekać jak mi ciężko już z tym brzuchem i jednocześnie jak bardzo sie ciesze ze mijają kolejne dni a my dalej w trzypaku…nie mówiłam nic…nic nam się w życiu nie należy ot tak…na nic nie zasługujemy…a to że coś mamy dane to najpiękniejszy sens naszego życia…szara tacka, wielki brzuch, kromka chleba, okno przez które widać chmury, spokojny sen…

  17. Przypomniało mi się jak ja chorowałam… Jak szłam spać do mamy i łykać te paracetamole o smakach cukierków. Gdy nie szłam do szkoły i mama mi czytała. O Filomonku. Gdy jadłam te zupki i mnie tak gardło bolało. Gdy oczy mnje bolały od gorączki. Gdy nocą zmęczona, zasypiałam w jej objęciach.
    Uwielbiałam chorować.

  18. Nie umiem myśleć w ten sposób, świadomość że inni mają tak bardzo ciężko nie zmienia mojego podejścia, że wkurzam się jak dzieciaki mi marudza itp. Chcialabym, ale nie umiem. Doceniam co mam. Dziękuję kazdego dnia, a pozniej każdego się zloszczę… Nie mam tak jak dziewczyny co tu piszą, nie zachodzi we mnie nagla zmiana od takiego myslenia. Ale kochana nauczylam się u Ciebie opytymizmu! Bardzo Ci za to dziękuję.
    Ja nie z taca, po kieszeniach szlafroka upycham termos, butelki dwie itp…:)

  19. Ja też dopiero się kładę wszyscy śpią jeszcze łazienkę ogarnelam i gary w kuchni bo nie lubię rano wejść do brudnej kuchni bo kawy się odechciewa ,jeszcze przed chwilą się denerwowalam ze na ig to istna reklama torebek korsow zegarków itp.rzeczy ze mnie nigdy nie będzie stać bo inne piorytety i Ty Julio znów na ziemię mnie sprowadzilas ze ludzie i tego nie mają co ja mam ,czwórkę dzieci zdrowych kochanego męża dach nad głową i to mleko dla dziecka dziękuję dobranoc

  20. I się spłakałam jak głupia… A tak tylko zajrzałam przed zaśnięciem. A tu nowy post. I to taki. Wiesz Ty, jaką strunę poruszyć w człowieku… To straszne, ile jest biedy na świecie. A ja naiwnie, po dziecięcemu ciągle nie mogę pojąć, dlaczego inni, skoro mają tyle, nie mogą się po prostu podzielić z tymi, co nie mają nic albo tak strasznie mało… 🙁

  21. Tacy wprawdzie nie mam, ale schodzę na dół każdej nocy, by owe mleko /”bezmleczne” 😉 bo na białko uczulony/ przygotować i po ten syrop dla sarszej, co to znów gorączkuje i kaszle, co chwilę temperaturę sprawdzam. I wiatr, i te czarne chmury za oknem też mnie przerażają/w Anglii armagedon ostatnio mamy z tymi falowymi ulewami, wichurami, brrr paskudna pogoda/ zwłaszcza że mąż na noc w pracy a ja sama z dziećmi, i o śnie też marzę, umęczona, przybita tym i owym. Lecz po chwili wszystko mija, wraca pokora i wdzięcznosc za to co mam, co jest mi dane. Rodzina-skarb największy, sens życia mojego, wiec te „małe bolączki” sa niczym, przetrwam właśnie dla nich 🙂 A cóżem są wobec problemów wielu ludzi, ktrórtch niekiedy los naprawdę nie oszczędza. Dziękuje Ci Jula. Ucałowania.

  22. Oj Julia kurde. NO!!
    Brawo Kobieto. Brawo dla Ciebie i dla Twoich Rodziców. Brawo bo to wielka sztuka wychować człowieka. A człowieka, który ma tak bardzo poukładane w sercu i głowie…
    Łzy mi lecą jak czytam, bo sama matką jestem.
    A widzisz, w tym naszym świecie durnym, z przelewającym się dookoła konsumpcjonizmem wojna na komentarze, że Julia dziecko kocykiem za 300 zł otula albo wóz postawiła za 2 średnie krajowe, czy nie wiem tam za ile, bo nie sprawdzałam (musiałabym z kuchni zrezygnować na rzecz takowego – nie powiem, że przy moim zapale do gotowania, nie była to kusząca opcja – ale nie o tym chciałam).
    Otwieraj nam głowy zawsze, najdłużej jak się da na to co ważne w życiu, bo zdaje się że niewiele osób o tym pamięta.
    Ściskam Cię wirtualnie najmocniej, kibicuję i podziwiam.

  23. Marudze czasem i ja, ze jedno do szkoly, drugie do przedszkola, maz czesto w rozjazdach i zeby do pracy dojechac na czas wstaje ciut swit, a potem biegiem az do wieczora…I wczorajszy telefon z przedszkola. Jak na zlosc. Znowu los przeciwko mnie! Goraczka, prosze odebrac dziecko!
    Dzis leze na sofie, do boku przylepiona mala angina, w Tv Doktor Dosia. I dziekuje Bogu, za ten telefon, za ten antybiotyk, co przybyl na czas, za prace, co dla dzieciecych chorob zrozumienie ma i nawet zwolnienia nie chce widziec, za tego malego pierwszoklasiste, co nowy plecak rano zalozyl i skorzane buty na nogi, za meza, co dzis razem z chorowitkami w domu. Zaraz zrobie herbate i na drewnianej tacy postawie… dla nas wszystkich…

  24. Ech, siedzę w pracy. Zazwyczaj nie komentuję, ale czytam od daaawna. I teraz nie wiem co zrobić zeby makijażu nie rozmazać swoimi łzami po przeczytaniu postu, no!Serce ściśnięte, obejrzałam tez filmik. A moje dziecko godzinę temu z telefonu troskliwej pani przedszkolanki zadzwoniło do mnie zeby powiedziec, ze bardzo kocha i ze już w porządku ( bo rano straszny kryzys miał i z płaczem wchodził na salę). A tu jeszcze teraz ten post i poczucie jak wiele mamy i jak szczęśliwe jest mimo wszystko macierzyństwo w kraju gdzie nie brakuje wody, chleba czy leków. Dziękuje Julko moja rówieśniczko za ten blog, bardzo.

  25. U nas nie jest najgorzej i najlepiej też nie. Często brakuje na coś, ale jeść mamy co, a nawet jak się uda to kupię Agatce przeraźliwie drogą zabawkę (bo zabawka za 200zł to nie tania, nie ma co). Często Ci mówiłam, że dzieciństwo ja i Tomek łatwe nie mieliśmy, pierwsze lata z dzieckiem też nie. Nagła utrata pracy, gdy dziecko małe, na Wigilię ani grosza, dziecku prezentu nie kupiliśmy, ale teściowa wysłała i prezent i pieniądze na karpia. A my tak jak upadaliśmy tak wstawaliśmy. I łapaliśmy pracę jaką tylko się dało. A ja złamałam swoje zasady, marzenie odstawiłam,by z dzieckiem do dwóch lat w domu siedzieć i z dnia na dzień zawiozłam do żłobka zamykając za sobą drzwi i płacząc niemiłosiernie. Pojechałam do pracy. I wiesz co pamiętam? Taką granicę tej biedy. Swój „luksus ” zaczęliśmy od zapisania Agaty do prywatnego lekarza, bo w państwowej placówce gdy ona z czterdziestostopniową gorączką lała mi się przez ręce nikt nie chciał nas w kolejce przepuścić. I wtedy po raz pierwszy mogliśmy pozwolić sobie na coś więcej niż standard przeciętnego człowieka. W porównaniu do tamtych lat, teraz mamy luksus jak cholera, mimo że czasem brakuje… W tamtym roku przed świętami przyszedł chłopak z UNICEF. Zachęcał do miesięcznego abonamentu. I ten czas przedświąteczny tak bardzo wryty we mnie zmusił mnie psychicznie żeby pomóc (wtedy też trwała pomoc dla Ukrainy) i ja tak z tym obrazem biednych rodzin podpisałam. Pomagam. W tym roku zapakowałam wielkie kartony ubrań po Agatce i zawiozłam do domu samotnej matki. Moja teściowa Krzywo patrzyła bo ja przecież za niedługo rodzę i te Rzeczy powinnam sobie zostawić, bo to takie ładne i dobre jeszcze. A ja już wiem,że do szczęścia nie potrzebne nam całe szafy ubrań, kocy których nie lubimy, zabawek zbędnych. możemy się podzielić z potrzebującymi. Zwłaszcza zimą. Zwłaszcza zimą!

  26. Dzięki Julka. Dobrze jest sobie przypomnieć, że nie jesteśmy pępkiem świata. Do rangi problemów urastają błahostki, a przecież prawdziwa walka, to ta na śmierć albo życie, tam gdzieś, gdzie pewnie nigdy nie pojadę.

    6 lat temu straciłam niespełna 6-tygodniową córkę. Wcześniak. Tąpnęło naszym życiem tak, że nie wiem jak udało(udaje) się przejść przez ten koszmar. Ale Hania miała najlepszą opiekę, najlepszych lekarzy i ciepły inkubator. I pieluszki w różowe misie, które codziennie jej praliśmy i prasowaliśmy ze starannością.

    A te matki mają tylko nadzieję na pomoc. A czasami już nawet nadziei nie mają…
    I tylko te puste ramiona, które w każdym kraju na świecie tak samo bolą.

  27. wpis piekny julko, cieply matczyny zatroskany 🙂 mieszkalam w afryce 2 lata, widzialam slyszalam czulam. tylko ten 'pampers w naglowku’ mi sie – przyznam – nie podoba, i nawet – nawet o dluzszego czasu chcialam cie zapytac co ty myslisz o pampersach, a ogolniej rzecz biorac – o pieluszkach typu pampers. zwazywszy na ich sklad – zwlaszcza.
    pozdrawiam serdecznie i macham – naat

  28. Julio piękny tekst. Mam prośbę (a ja raczej nie należę do ludzi, którzy potrafią prosić) czy mogłabyś swoją osoba wspomnieć cos o pomocy dla polskich rodzin?
    Ja wiem, ze w Afryce te baraki, ze w Syri strzelają ale polskie dzieci głodne chodzą. I nie jest to jakis znikomy procent. Rodzin na skraju nędzy jest mnóstwo.
    Jest taka akcja: szlachetna paczka, kazdy moze o tym przeczytać. Idea jest pomoc tym najbiedniejszym. Ci ludzie nie proszą o cos ekstra, oni proszą o make o kołdrę by dziecko w nocy nie marzło, proszą o buty o węgiel.
    Akcja firmy pampers wola do nas z bilbordów a szlachetna paczka po prostu jest i co roku ratuje wiele polskich rodzin.
    Pozdrawiam ciepło

  29. ten post kojarzy mi się wbrew pozorom z tym poprzednim… i wniosek jest taki, że we wszystkim trzeba znać umiar. bo oto mnóstwo matek – takich, o jakich pisałaś wcześniej, tych zamartwiających się – dorzuci na listę wyrzutów do siebie jeszcze taki, że narzekają, a nie mają prawa, bo nie mają wystarczająco przerąbane w życiu. ja w ogóle średnio lubię ten rodzaj retoryki – moje problemy to nie problemy, bo inni mają gorzej, czego ona tak narzeka, skoro ma wszystko… nie jestem na tyle wszechwiedząca, by móc ocenić prawdziwość cudzej sytuacji, mogę ewentualnie swoją, tylko czy to mi coś da? a z drugiej strony – posty jak ten dzisiejszy są moim zdaniem bardzo potrzebne. bo jak ważne w obliczu tego, co tutaj czytamy, jest to, że nasze dzieci za długo siedziały nad tym nieszczęsnym tabletem i olabogaczyjajestemdobrąmatką?
    bardzo lubię tu wchodzić. właśnie dlatego. za tę całość, jaką tworzą wszystkie posty. bije z nich spokój, pewność, jednocześnie akceptacja i pokora.
    dziś nie umiem dobrze oddać swoich myśli, więc dziwnie jakoś wyszło… na dodatek głupio mi, bo mam jeszcze prywatę. miałam już wczoraj, ale głupio mi było pod tamtym postem, a pod tym to już w ogóle, no ale trudno.
    Julio, mam navingtona, zresztą dzięki Tobie, poprzedni wózek był koszmarny i pod wpływem chwili kupiłam model galeon. jestem super zadowolona, dzięki. pytanie moje: wczoraj kupiłam śpiworek lodger bunker. też będę super zadowolona? 😉 pasuje do spacerówki navingtona?

  30. Mieliśmy takie miesiące w tym roku, że cały czas ktoś w rodzinie był chory, przez 4-5 tygodnie paracetamol czy apap był w użyciu potem doszło mocne stłuczenie ręki u syna i lekki gips, żeby usztywnić rękę bo jak nie ruszał to nie bolało a na koniec pęknięty obojczyk u córki . Nie powiem, miałam dosyć, ale jak mąż zaczął narzekać i użalać się, powiedziałam ciesz się że to tylko to, bo przecież w szpitalu z czymś poważniejszym mogliśmy trafić.
    A moje nastawienie zmieniło się dzięki Tobie i Twojej mamie. Dzięki wielkie.

  31. Wszędzie wkoło wojny. Jadąc z gorączkującym synem w niedzielę na POZ martwiłam się co by było gdyby dotknęło to nasz kraj, a ja nie mogłabym kupić mu antybiotyku….?
    Dziś w nocy znów gorączka. Leżę sama też gorączkująca w łóżku i modlę się: „błagam by zasnął, o 5 wstaję do pracy, błagam by przespał chociaż kilka godzin”. A przecież co z tego, że się nie wyśpię, ważne, że mam ciepłą i spokojną pracę. Co z tego, że znów gorączka, mamy dobrego lekarza bez kolejek, apteki wypełnione po brzegi lekami. Co z tego, że dziecko nie może spać skoro leży w swoim ciepłym domu w mięciutkiej piżamce.
    Ale bardzo martwię się o przyszłość. Na wiele mogę narzekać, na dom do remontu, na to, że zawsze brakuje pieniędzy do końca miesiąca, na stukające zawieszenie w aucie na którego naprawę ciągle nie ma pieniędzy choroby dzieci… ale strasznie się martwię by tego nie stracić, bo mimo wszystko zdaję sobie sprawę, że w porównaniu z milionami ludzi na świecie – jestem bogata, szczęśliwa i mam o wiele za dużo niż na to zasługuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.