kiedy patrzysz na słońce i zamykasz oczy, to pod powiekami tańczą setki migających kółek.
nie wiem czy mam tak tylko ja, bo dotąd z nikim o tym nie rozmawiałam.. czy mają tak wszyscy..
może nieliczni, albo Ci, którzy wtedy obserwowali pod tymi zamkniętymi powiekami.
ja te kółka widzę tylko wtedy, gdy dookoła słyszę ciszę, nawet kiedy jest gwar.
taka cisza wokół mnie.. kiedy nigdzie mi się nie spieszy, kiedy nie jestem za nic odpowiedzialna, nic mnie nie boli, nie drażni..
tylko leżę i patrzę w słońce z tymi zamkniętymi oczami.
nie myślę o niczym. zupełnie o niczym. choć jeszcze niedawno wykłócałam się z ludźmi, że nie da się tak.. nie myśleć o niczym..
mam wrażenie, że mojego ciała nie unosi żaden leżak a lewituję.. może pół metra nad plażą.
idealny wiatr schładza moją rozgrzaną słońcem skórę.
co jakiś czas delikatnie otwieram oczy.. jednak robię to tylko do połowy i powieki znów leniwie opadają.
przez te krótkie sekundy widzę jak Ktoś gra w piłkę odbijając drewnianymi paletkami. stoją po kolana w wodzie..
tak, gdyby mocniej się przysłuchać to słyszę ten miarowy odgłos.. wtapia się zupełnie w wiatr, szum fal..
widzę na leżaku obok młodego chłopaka. ma okrągłe okulary. dłuższe włosy, które ręką zaczesuje do tyłu.
wygląda jak Dylan z Beverly Hills 90210. ma może 20 lat…
obok Niego leży dziewczyna. szczuplutka, delikatna blondynka, która co chwila nachyla się by Go pocałować..
potem stają koło siebie i na trzy-cztery wbiegają do morza. obrazek idealnie pasujący do błogiego stanu w jakim się znajduję..
pod dłonią wyczuwam książkę.
co kilkadziesiąt stron z tym całkowitym spokojem poddaje się senności..
w kubku obok stoi wbity w piasek kubek z frappe. na górze bita śmietana i sos karmelowy.
słomką wypijam trochę z dna a potem jeżdżę po bitej śmietanie i karmelu siorbiąc przy tym głośno.
dzisiaj jest chyba przypływ, bo fale dotykają prawie mojego leżaka.
szum fal wprowadza mnie w swego rodzaju stan lekkości, spokoju i bezwładności.
Jego zaś rozsadza energia. chodzi brzegiem morza, dzwoni, czyta gazetę, słucha muzyki, ogląda zdjęcia, gada do mnie..
by w końcu położyć się i zobaczyć setki migających kółek pod swoimi powiekami.
obraz nadzwyczaj piękny i wymarzony..
otóż nie.. on jest zwyczajnie miły..
o nadzwyczajnie pięknym coś Wam napiszę..
„Córeczko, Tosie uśpiłam u Was w sypialni żebyście się rano z Nią obudzili. Benia zostawię u siebie byście się jeszcze wyspali”
taki sms po wyjściu z samolotu.. wiadomość od Mamy.
otwieram oczy. przypatruje się Jej buźce. dwóm warkoczykom. kładę się bliżej i przytulam ucho do pleców by czuć Jej oddech.
na chwilę zamykają się powieki.. tylko na chwilę, bo słyszę jak na dole Ben już buszuje i wygłupia się z Babcią.
przez tą krótką chwilę widzę ten pachnący, wysprzątany dom w którego progi weszliśmy o północy.
kwiaty na stole. ciasto świeżo upieczone. laurka od Tosi i napisane z pomocą Babci „witamy w domu”..
fotelik w aucie Dziadka by wnuczkę swą do przedszkola wozić.. a po drodze rogalik w piekarni ulubiony kupić.
widzę dziadkowe popołudnia spędzone w piwnicy jak śrubkę do śrubki sprzątał.
sąsiadkę jak pruje swoim autkiem by pomóc pralkę nastawić, bo Babcia choć sms-y po ciemku słać potrafi, to z tymi pralkami zawsze na opak..
widzę Teściową swoją jak na mostku z reklamówką owoców czeka i w drodze z przedszkola Ją porywają.
ten dom nasz.. i każdy Jego kąt. wanienkę pełną ciepłej wody a w Niej pluskającego się syna.
Tosię z misiem i Dziadka gdy do snu opowiada historię z dzieciństwa.. bo okazało się, że najlepiej usypia Dziadek…
ale ja to już wiem.. miałam szczęście wysłuchać do snu wszystkich tych historii..
(a potem Tato „puchował” mi pościel.. pamiętacie jak były pierzyny z pierzem.. a to pierze uciekało w nogi a tu pod pachami sam materiał zostawał? no właśnie.. to Tato jeszcze przed snem mi to pierze wyrównywał… czyli „puchował”.. mogłam być troszkę od Tosi starsza. niewiele.)
widzę, choć wcale mnie tutaj nie było, te Ich spacery, zabawy, przeczytane książki..
zakupy w lodówce i obiad na najbliższe dwa dni na kuchence.
Moją Mamę z nieznikającym uśmiechem i nadprzyrodzoną siłą, która nad tym wszystkim panuje.
wytrzepane chodniki i… i dzieci, które choć z powrotu rodziców się zapewne cieszą, to od Dziadków oderwać się nie chcą…
„Tosia w przedszkolu, Benio śpi. Sielanka.”..
taki sms gdy leżę na plaży. wiadomość od Mamy.
z takimi rodzicami każda plaża wprowadza w błogostan… choć „Sielanka” nie raz zapewne nią nie była…
ten obraz jest nadzwyczajnie piękny i wymarzony…
nie każdy na tym świecie taki los otrzymał. takich rodziców z dniem urodzenia.
czasu cofnąć się nie da. ale z przyszłością możemy zrobić wiele.
to my po części tworzymy historię naszych dzieci..
ja zrobię wszystko by powielić moją.. Ktoś inny zacznie Ją od początku i to będzie dopiero coś..
tak. mi też pod powiekami tańczą „iskierki”…dziękuję.
Juluś ale pięknie to opisałaś. Wiesz co? Mam tak samo jak Ty 🙂
Niedobra Ty! Jednym postem przycisnelas wlaczniki wszystkich moich tesknot, za domem rodzinnym, ktory setki kilometrow ode mnie i za ojczyzna meza z tym turkupwym morzem i palmami daktylowymi, pare tysiecy kilometrow od nas,ehhh
Taaak, iskierki. .. 🙂 a myślałam, że jestem nienormalna 😀
Często myślę o tym co byłoby gdyby mój ojciec robił coś twórczego zamiast pić 6 dni w tygodniu, a dnia siódmego leżeć w gaciach przed telewizorem. Nic dziwnego, że z ciebie też jest taki niesamowity człowiek. Miodek na serducho 🙂
ja często myślę, że jestem taki pierun, że na Nich nie zasługuję.
Czytam i łzy lecą..takie to piękne..a synek mój Benio imię z tego bloga dostał..zaglądam tu co dzień,by nie zapomnieć, tych myśli spisanych..dziękuję..
OK. Juz nie sama nie wiem. Piszesz to Ty czy myśle to sobie ja? Mam tak samo cudownie kochanych rodziców, którzy moim dZieciom nieba uchylają a mi pozwalają na chwile swobody w głowie. Mamą sie jest zawsze, nawet jeśli nie ma Cie przy dzieciach fizycznie w danej chwili – nie jestes w stanie uwolnić sie od tego ze są, od myśli o nich, miłości do nich i wiecznego strachu… Ale tylko moi rodzice zajmujący sie wnukami dają mi ten beztroski czas spokoju bo spędzają z moimi dziecmi tak bogaty w emocje czas, który ja pamietam z dzieciństwa… Az napisałam Do Mamy teraz…
rany! ale to się fajnie czyta.. o takich ludziach. serce rośnie. weź Ich ode mnie przy najbliższej okazji uściskaj.
cudowny post przed snem, z pewnością będę miała o czym śnić.Zaraz zapakuje się do łóżka z moją „dwójką”, przytulę do cieplutkich ciałek i zatracę się w swoim szczęściu, że ich mam. Co dzień dziękuję Bogu, że mam najlepsza mamę na świecie a moje dzieci babcię, jak trzeba utuli, pocieszy i mądrze zmyje głowę.Gdyby nie ona nie dałabym rady, jest na każdy mój telefon, nigdy nie odmawia, przyjeżdża, wszystko ogarnia z uśmiechem i spokojem.p.s. iskierki poznałam już w czasach przedszkola jak bujałam się na huśtawce ale wstyd mi było pytać koleżanek czy też je widzą;)
Ten pierz (owszem strzepywalo się pierzynę, bo ciągle uciekało wszystko do stóp
Julia…,,puchowaniem” rozwalilas mnie na łopatki…bardzo wzruszona ściskam mocno :*
puchowanie widzę rulezzzz 🙂
Cudnie. Cieszę się, ze tak masz Ty Julio i inny pewnie też. Ja mam inaczej (i inne pewnie też 😉 Moja Mama pomaga troche, Tata tylko jeśli trzeba gdzieś zawieźć, cos załatwić, ale żeby zostawić 1 sztukę dziecka na 2 noce to musiałby być naprawdę solidny bardzo poważny powód, nie ma letko 😉 pozdrawiam
a może wyjdz sama z inicjatywą. postaw przed faktem dokonanym.. zrób pierwszy krok..
dziękuję, że odpisałaś, pierwsze i drugie kroki są poczynione, ale myślę, że to kwestia osobowości, wychowania, przyzwyczajeń, nie wiem, tak sobie myślę. rozmawiałam o tym z mamą, staram się ją zrozumieć, ale gdzieś tam z tyłu głowy zawsze pozostanie lekki niedosyt, może nawet żal. 🙂
a tym „puchowaniem” rozbawiłaś mnie totalnie, śmiałam się w głos 🙂
:))
Ja jestem tym dzieckiem rodziców, od których nigdy nie otrzymałam dobrego słowa, ani gestu, gdy zamykam oczy… to widzę okrutny obraz dziecka mocno skrzywdzonego, jak tylko się da, dziecka, nastolatki, zanim uciekłam z domu. Po dziś dzień, kiedy usłyszę lekki hałas, budzę się natychmiast, czasem się łza zakręci, kiedy na dzień mamy od córki otrzymam laurkę, ” nie płacz mamo, dlaczego płaczesz?”, to ze szczęścia kochanie, odpowiadam najczęściej, bo jestem taka dumna, że jestem Twoją mamą, bo tak bardzo Cię kocham, a ona niezmiennie, rzuca mi się w ramiona i ściska mocno, moje dzieci, wiedzą, że je kocham… ale mnie też ściska mocny żal….
Bo pamiętam jak moją laurkę, którą zrobiłam, chyba 6 lat miałam, a może 7, mama wrzuciła do pieca, mówiąc, że żałuje, że się urodziłam, ach nie wiem, co było raniące bardziej czyny czy słowa, mamy mojej czy ojca, choć ojciec zamiast rozmawiać wolał … nie ma co rozpamiętywać… jestem szczęściarą, że potrafiłam przerwać to wszystko i budować na nowo życie, świadomie, tak jak podpowiada mi serce.
Każdego dnia uczę się tworzyć moim dzieciom obraz pozytywnego dnia, już wiem, że to co ja przeżyłam, jest i będzie dla nich obce. Dziękuję Bogu za to, na klęczkach.
Zaś Tobie życzę, Twojej rodzinie samego zdrowia, bo z resztą, razem, ze wszystkim sobie poradzicie. Tacy rodzice jak Twoi to dar, a najwspanialsze to to, że Ty to wiesz.
Żyjcie w zdrowiu, życzę mocno z całego serca! 🙂
Niesamowicie się wzruszyłam czytając Twoje słowa Aniu.
Wiesz, ja nie mam w życiu wszystkiego.. choć uważam, że mam. dla mnie wszystko to zdrowie, rodzina, ciepło w domu..
ale jak czegoś tam dodatkowego nie mam a Ktoś ma to bardzo mnie to cieszy..
Cenię takich ludzi, którzy choć sami często czegoś nie posiadają, marzą o tym a nie mają.. to innym nie zazdroszczą z nienawiścią w sercu..
a wręcz przeciwnie, sprawia Im to radość i życzą Im najlepiej. to dobrzy ludzie. dziękuję losowi za tak wiele dobrych ludzi, którzy tu do mnie przychodzą. bardzo Ci dziękuję.
Pięknie to opisałaś, gwiazdki mam i ja, odkryłam je jak w dzieciństwie na trawie leżałam odpoczywając po zagrabianiu siana :).
Rodziców mam wspaniałych, a raczej dziadków dla moich dzieci bo rodzicami różnymi bywają ;\. Ale to właśnie dzięki Twojemu blogowi staram się nie powielać błędów i stworzyć moim dzieciom dom pełen ciepła i radości. Chociaż bywa ciężko bo odziedziczyłam po tacie nerwowy temperament ;/. Ale uczę się i staram.
Dzięki, pozdrawiam i ściskam mocno.
Piękne jest to zdjęcie.
Tak sobie tu zaglądałam każdego dnia, czy już jest jakiś post. No i jest…
I tak smutno mi jest bo ja też tak chciałam, ale widocznie chcieć to za mało. Rodzice nie żyją (nie poznali moich dziewczyn), a teściowie nie chcą takiej szansy. Szansy by wnuczki za nimi szalały, by miały wspomnienia, by chciały z nimi spędzać czas, by chciały z nimi być. Ja sobie nie wyobrażam zostawić dzieci z dziadkami, ale nie dlatego, że jestem matką kwoką, a dlatego, że właśnie zero tych relacji. No bo jak można nie przyjechać na pierwsze urodziny swojej wnuczki…. (bez powodu)
Marta.. nie wiem jakie słowa i litery tu wystukać.. gdybyś była obok to pewnie bym milczała i Cie mocno przytuliła.
To piękne, że u Was jest tyle miłości. Takiej szczerej, bezkonfliktowej.
Tak czytając sobie myślę, że chyba jeszcze bardziej muszę przesterować swoje myślenie, na to bardziej pozytywne. Dziś mogłam znowu utulić do snu swego synka, to było cudowne i tak bardzo mi tego brakuje na co dzień. Bo pomimo wsparcia ze strony mamy, która nigdy nie odmawia pomocy przy małym, która się nim zajmuje, gdy jestem cały dzień w pracy, to mam wrażenie, że „zagarnęła” go dla siebie. W końcu odpuściłam pewne rzeczy, by nie czuć oddechu na plecach… I może to jest TEN czas, ICH czas? Tylko czemu czuję, że ja coś tracę, że tracę więcej niż muszę? I co z tym fantem zrobić?
Też chcę stworzyć swojemu dziecku fajną historię. Lubię czytać o Was:)
rozmowa. zawsze rozmowa jest najważniejsza i prowadzi do lepszego. może usiądź z Mamą i fajnie na luźno pogadaj..a może idzcie na kawę, do kina i wtedy.. będzie luźniejsza atmosfera.. może Ona mam myśli, które zdziwią Ciebie..
buziak :*
… Popłakałam się czytając … Wzruszyłaś mnie bardzo … Też mam szczęście mieć tak wspaniałych rodziców i tak wspaniałe dzieci ☺️ pozdrawiam serdecznie
Ja swoją historię piszę od początku… dla mojego dziecka… tyle szczęścia nie miałam, ale chcę go dać mojej Córce!
kłaniam się nisko.
To dopiero bedzie coś….:) moja Mama jest w Polsce a ja a Angli…. I one tam, razem z moja Bacią, skarpetki wełniane nam dziergają i sukienkę dla Zuzi i sweter z kołnierzem szalowym dla Filipka …i ta moja Babcia kochana ma 83 lata ale jak słyszy Skypa to od razu do komputera biegnie … I powiedziała mi dzisiaj, ze mam takie piękne dzieci … I, ze ona te skarpetki dla Zuzi zrobi trochę luziniejsze;) i wiesz? U mnie to sa plamki 😉
czasami uśmiecham się do monitora.. teraz to czynię. uśmiecham się do Tej Babci 🙂 a potem jeszcze raz.. do Was :*
Jesteś wreszcie. Czekałam ☺ moja Mama jest moją najlepszą przyjaciółką. Jedyną zresztą. Wiedzałam że mnie kocha ale bezmiar tej miłości zrozumiałam dopiero jak sama urodziłam córkę. Najbardziej jednak poruszyło mnie ostatnie zdanie. Powielanie dobrych wzorców to prościzna. Sztuką jest przerwać zło…. pozdrawiam ciepło
tak Asiu, to dla mnie było jedno z najważniejszych zdań. obserwuję dużo takich ludzi.. którzy nie dostali i dają..
ty to tak ładnie ubrałaś w słowa. dziękuję.
Wow. . .
no i ryczę.. dzisiaj o Tobie myślałam, kiedy znów ze wszystkim radzić muszę sobie SAMA, że Ci cholernie zazdroszczę wsparcia rodziny które masz, a którego mnie ostatnio tak bardzo brakuje… że jak tylko dzieci położę spać to nie raz muszę wypłakać te wszystkie dnie, smutki w poduszkę. Jesteś szczęściarą. I wiem, że chcę mocno dać kiedyś takie wsparcie moim dzieciom. Ale żeby samemu dać, trzeba wpierw to skądś wziąć. Boję się, że nie będę umiała.
Twój Dom jest przeciwieństwem mojego, Twój Dom jest jak ten wyśniony w moich marzeniach. Nie piszę tu o budynku choć ten Wasz jest przecudny. Piszę o ludziach. Bo z ludźmi nie raz tak ciężko okrutnie, ale bez nich jeszcze gorzej. I tak dziś jakaś totalna kulminacja tej mojej codziennej samotności. To potworne uczucie, być samotnym w domu pełnym ludzi. Ludzi którzy nie chcą być Twoim wsparciem…
Maniu.. mało kiedy brakuje mi „języka w gębie”.. a teraz.. nie wiem co napisać.
podczas wędrówki.. dzieciństwa, młodości.. i teraz.. nie jeden i nie dwóch moich i mojej siostry przyjaciele znaleźli swój dach w domu moich rodziców. z niego czerpali wzory i przykład.. gdybym mogła podzielić się nim bardziej..
Piękne;) Ja też te mroczki mam gdy oczy zamknę;)
Piękni i pięknie napisane. Zazdroszczę milosci i rodziców. Mi nie jest to dane niestety. Moja córka ma nieuleczalna Polki co chorobę – cukrzyce typu 1 (nie typu 2!) musze 24 h czuwać by jej cukier nie spadł za mocno lub nie poszybował w gore.
słowa „trzymam kciuki” są beznadziejne… gdybym np mogła wysłać odrobinę swojej siły żeby czasami ulżyć.. bo pewnie nie raz ciężko…
a znając życie.. to doceniacie je bardziej niż prawie wszyscy zdrowi razem wzięci..
Kochana jestes Julia – dzięki a miłe słowa. Tak – doceniam życie, gdyż moja Córka już je kilka razy prawie straciła (kilka razy przez cukrzycę t.1 a raz prawie wpadła pod auto – gdy pilnował jej teść, mając 3 latka – sama wyszła z domu!). Sama eż miałam 2 razy nagłe kłopoty ze zdrowiem. Przede wszystkim nie przejmuję się już tak głupotami w stylu nieuprasowana bluzka, bałagan, próbuję odnaleźć więcej luzu w sobie. Chętnie bym Cię poznała, wiem że mieszkacie daleko 🙂 miałam za to przyjemność poznać Maję. Zobaczyłam Waszą piękną sesję – pozazdrościłam – sprawdziłam fotografkę i oniemiałam jak się okazało, że mieszka kilkanaście km od NAS 🙂 dziękuję za inspirację i błagam naucz mnie tka chwytać chwilę jak Ty to robisz na co dzień!
Zgadzam się w 200%.Ten pierwszy obraz piękny, ale krótkotrwały, a ten drugi
wymarzony, idealny ,bo to poczucie bezpieczeństwa i milosc, która dostają to zaprocentuje na całe życie! !!!! Już pisałam nie raz, wielkie ukłony dla rodziców i teściów Twych. Chylę czoła! !
dziękuję w Ich imieniu.. choć sami czytają więc pewnie i te słowa nie zostaną przeoczone 🙂
Skąd Ty kochana bierzesz te pokłady optymizmu? Uczyć się tego podejścia od Ciebie to prawdziwa frajda 🙂 Szczęściarą można być nie wiedziec o tym , bo ma się podgląd zamglony przez żal i rozpamiętywanie wszystkich możliwych ,, gdyby”. I wtedy czyta się taki tekst i myślisz sobie , że ta dziewczyna ze Śląska dobrze ma poukładane w głowie i w sercu, i że dobrze brać z niej przykład. Pozdrawiam gorąco i po raz setny za kopniaka dziękuje.
ja tego chyba nie mam.. uczę się od mojej Mamy.. 🙂
Popłakałam się. Jeszcze przeżywam tak mocno swoją przeszłość jak czytam takie historie ale podobno nadejdzie taki czas, że będę mieć dystans do tego co przeżyłam i takie smutne uczucia, pełne negatywnych emocji, lęku, bólu, żalu, pretensji, złości odejdą, tak mi mówi moja psycholog. Ja rozpoczęłam swoją wymarzoną historię z małżeństwem i macierzyństwem ponad 10 lat temu i staram się jak tylko mogę nie powielić tego obrazu, który był w moim domu. To co przeżył każdy z nas jako dziecko, to co doświadczył w rodzinnym domu jest tak mocno wyryte w pamięci, w mózgu że człowiek bo możemy się bać, nie umieć, nie mieć siły tego zmienić, a to nie da się w jeden dzień, tydzień, miesiąc. Potrzeba nawet kilku lat, pracy dzień w dzień na swoim nowym, lepszym życiem. Jestem wrażliwa może za bardzo i mi jest trudniej dlatego poszukałam pomocy u psychologa. Walczę o swoją rodzinę o piękną bezwarunkową miłość do moich dzieci o miłość i czas tylko dla męża. Nie wiarygodne jest to ile człowiek jest wstanie udźwignąć mając choćby jedną osobę na którą może zawsze liczyć i która kocha na dobre i złe. Los mi dał wspaniałego męża. Miałam dzieciństwo jakie miałam tego zmienić już nie mogę. To na co mam wpływ to zmienić myślenie o tym dzieciństwie i dzisiaj i jutro piękniej namalować obraz ale już swoimi rękami i swoimi marzeniami z najważniejszymi, kochanymi ludźmi u boku.
zwycięstwo Aniu to świadomość swoich niedoskonałości i chęć zmian, naprawy, udoskonaleń.. reszta to tylko delikatne szlify.
myślę, że Ty zwyciężyłaś. Wiesz czego chcesz, a co ważniejsze – czego nie chcesz. Nie stoisz w miejscu a drążysz i dążysz.
Szukasz pomocy gdy sama nie potrafisz.. Jesteś Wielka!
Jak Ty co napiszesz to ja potem ryczę i się uspokoić nie mogę. Niedziela, jeszcze dziesiątej nie ma, a ja już ryczę. I to prawda, że my jako rodzice tworzymy po części historie swoich dzieci…. Kocham tym domowym ciepłem się rozgrzewać. I tak sobie teraz patrzę na męża co w kuchni naleśniki nam smaży, Antek na autku jeździ wydając głośne bruuuu, a my leżymy z Mają i się przytulamy. Jest pięknie. I to piękno mojego domu to własnie też po części zasługa moich rodziców, którzy są wyjątkowi i w życiu dali mi masę miłości, zresztą nadal codziennie ją od nich otrzymuję…. Jak choćby kiedy w zeszłym tygodniu Antoś był chory, więc moja Mama wzięła specjalnie urlop, przyjechała z paczką świeżych drożdżówek i pobiegła Majkę z przedszkola odebrać. To jest właśnie najważniejsze, że ja ZAWSZE mogę na nich liczyć. Uściski Julia i pisz jak najwięcej:)
Zawsze wtedy się zastanawiam Kto to rozdaje.. Kto rozdaje te Mamy i czemu każde dziecko na świecie ni może mieć takiej…
uściski Olu dla Maminy i dla Was 🙂
Super sprawa…zazdroszczę, ale tak pozytywnie. A to, „jak pruje swoim autkiem” rewelacja, od rana chodzę przy rosole 😉 i uśmiecham się „pod nosem” aż mężu się dziwi i zastanawia co jest na rzeczy…Pozdrawiam…
Masz cudownych rodziców, zazdroszczę, daje mi to motywację aby moje dzieci też miały takie piękne wspomnienia. Oddałabym wszystko aby dostać od mamy jeszcze jednego jedynego smsa. Dobrze, że tak ich doceniasz, są ludzie którzy mają wszystko a i tak marudzą.
pozdrawiam
ja też niestety dość często marudzę. szybko staram się sama palnąć się w łeb.. a jak zrobię to za późno to nie mogę odżałować i spać nie mogę..
Po policzkach popłynęły mi łzy jak czytałam te słowa… Jednocześnie jednak cieszę się Waszym szczęściem i uśmiechem, i po części właśnie dzięki takim opisom we własnej codzienności staram się dostrzegać jak najwięcej najlepszego. Pozdrawiam serdecznie 😉 I życzę, by taka sielanka towarzyszyła Wam zawsze.
a mi też płyną łzy po policzkach, mam bardzo chorą mamę i ciągle mam strach na plecach, że zostanę sama, a miałyśmy wszystko i teraz jak patrzę na swoją córkę to widzę siebie i swoją mamę i dziękuję jej za wszystko każdego dnia! teraz doceniam to wszystko czego mnie nauczyła…pozdrawiam, A.
dla Mamy siły i wiary w walce o zdrowie.
I jeszcze czasem się sam o własne szczęście potknie i nie zauważy, no nie zauważy!
Przeklnie, bo ząb ułamie przy przewrotce, ale go zobaczyć nie zobaczy.
Kapitał miałaś nazbierany od kołyski, teraz odsetkami możesz żyć, a nowe pokolenie już swój zbiera. Łzy się cisnął wzruszenia i radości że ten ” oddany chleb” istnieje nie tylko w literaturze. A i ja mam wrażenie, że dłubie sobie w bochenku smakiem jedynym się ciesząc.
że też ten roztrzepany człowiek takie tu przemyślenia piękne potrafi… 🙂 szok!! :*
a że niby kto to ”ten” roztrzepany? hmmm przyganiał kocioł?
A ja jak zamykam oczy widzę delikatne białe kółeczka… albo nie – one złote są… a jak zasypiam to czuję jak bym latała… miała w sobie jakąś czarodziejską moc….
Jeszcze przede mną te tworzenie historii, na razie lubię sobie słuchać inne historie…
A…. i śniła mi się Pani 🙂
Melaniu! i co w tym śnie?
No taki jeep był. Chyba, bo ja na markach się nie znam… I Ben. I drzewa. To w lesie się działo. I Benek chciał jeść liście, dotykać je w każdym bądź razie. Tyle pamiętam z mojego snu z wakacji.
Bo śniła mi się Pani dwa razy :)! Zaszczyt wielki, nieprawdaż?
Teraz Ten przedwczorajszy… Śnił mi się stół, na nim sałatki i coś tam jeszcze, a na krześle siedziała Pani. I dużo osób było w okół. Więcej nie pamiętam 🙂
Melanio, ja Julia jestem. Pani to ja nie jestem w żadnym calu..
ale brać udział w Twoim śnie.. w głowie tak pełnej niezwykłej wyobraźni to dla mnie zaszczyt.
No właśnie, to my tworzymy historię naszych dzieci i to tylko od nas zależy jak będą w przyszłości wspominać dzieciństwo, i nie ważne czy nasze dzieciństwo było kolorowe czy czarno-białe trzeba zrobić wszystko żeby te małe istoty za 20 lat z łezką w oku wspominały jak było fajnie nawet wtedy jak tej kompletnej rodziny nie ma.
o Krzysiu.. ale miło zobaczyć słowa od Ciebie.. Ty serio tego bloga mojego czytasz.. miód na serducho.
ja myślę, że innego dzieciństwa niż to najpiękniejsze swoim dzieciom nie dasz..
to widać w Twoich oczach..
Hej Julia też mam te kółka przed oczami.
Jedne moim zdaniem z najpiękniejszych Twoich myśli. Dziękuje i mimo iż moje życie nie było usłane różami a moi rodzice zwłaszcza niestety mama nie byli ideałami, to dawno dawno temu obiecałam sobie, że będę najlepszą mamą dla swoich dzieci. I właśnie dlatego teraz płaczę bo Ty to wszystko odgadłaś.
Nie ma jak u mamy – ciepły piec, cichy kąt.
Nie ma jak u mamy – kto nie wierzy, robi błąd.
autor: Wojciech Młynarski
Bardzo ci dziekuję
Z jednej strony trochę CI zazdroszczę..bo u mnie wiele wspomnień z dzieciństwa bolesnych, raniących, rodzina gdzie było za dużo alkoholu, za dużo krzyków, ale też czułam miłość, bo nie było tak źle. Taką iskierką osobą aniołem dla mnie była babcia, zawsze ciepła, bliska, wspierająca, gdy odeszła świat myślałam że zię zawalił że już nigdy nie będzie dobrze i po części tak było rodzina się rozstała, każdy w swoją stronę poszedł, niektórzy słowa do siebie nie przemówili i odeszli..już ich nie ma.
Ja teraz staram się by moje dzieci miały szczęśliwą kochającą rodzinę zeby nigdy nie poczuły się nie kochane, żeby nigdy nie zobaczyły czegoś co miało by im zostać w pamięci do końca życia, żeby zawsze wiedziały że gdy tylko będą tego potrzebowały mają mnie i swojego tatę.
Aż mnie ściska w żołądku jak teraz piszę ten komentarz. Jeszcze powyżej tyle komentarzy szczerych prosto z serca i nie tylko radosnych ale też pełnych cierpienia i złych wspomnień.
U mnie plus jest taki , że teraz dziadkowie na starość naprawdę starają się i pamiętają o wnukach, więc to co było można odłożyć na półkę wspomnień i żyć tym co jest teraz.
w tak wielu domach te Babcie były ostoją wszystkiego. poczucia bezpieczenstwa, gara z zupą na piecu. w fartuch łze dziecięcą otarła.
przy piecu stopy ogrzała po lepieniu bałwana..
Babcia to często „nadczłowiek”..
Ja zaczną ją od początku … Już zaczęłam , 3.5 roku temu 🙂 Uwielbiam twoje wpisy
kłaniam się nisko z podziwem. to jest „COŚ”.
Witaj,
cieszę się, że rok temu tutaj trafiłam, dzięki Tobie uświadomiłam sobie tyle ważnych rzeczy…dziękuję Ci za wszystko. Pozdrawiam
blog bez Was.. nie istnieje.. komentarze to Jego najpiękniejsze dopełnienie.
Po dwoch nocach przy dziecku w szpitalu, bez sil i z powiekami na zapalki, trudno napisac cos madrego, ale dziekuje Ci Jula za cudowna lekture i kopniaka, bo jak zwzkle pokazujesz, jak warto doceniac kazda chwile. Rodzina najwieksze szczescie i wartosc sama w sobie. Buziaki.
Aniu, dużo zdrowia w takim razie dla Was i wypoczynku.
„Puchowanie” to jedno z najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa. Jak już miał człowiek „spuchowane” to wiedział, że spokojnie może zasnąć. Jeszcze przez chwilę czuł lekki powiew powietrza na twarzy… Bo Mamy ręce „spuchować” musiały porządnie… To pewnie wtedy człowiek nabiera sił na dalsze życie… tak, na pewno wtedy!
Dziękuję Julka za ożywienie tego wspomnienia. Ładnie spisane myśli… Ściskam mocno.
to jedno z najfajniejszych wspomnień.. a wydaje się, że takie zwykłe puchowanie..
Tęskniłam, Juliś, za Tobą! Choć bardzo się cieszę, że odpoczęłaś i że taki wyjazd tylko we dwoje Wam się udał.
Twoich rodziców znam tylko z Twoich postów i zdjęć, ale darzę ich ogromnym szacunkiem. Pokłoń im się ode mnie i pozdrów serdecznie. Powinni znaleźć się w Sevres jako wzorzec rodziców. Moje dzieciństwo nie było idealne, ale mimo to tęsknię za tym czasem. Bo taka już jestem, że ze wspomnień wybieram to, co dobre. I bardzo się boję chwili, kiedy moich rodziców zabraknie. Nie jestem na to przygotowana. I chyba nigdy nie będę. Mam nadzieję, że swojej Rozalce dam takie dzieciństwo, jak Twoi rodzice Tobie. Szczęśliwe i dobre. Bez lęku, bez smutku, bez niepewności.
Uściski!
Daga, moi rodzice czytają bloga i każdy komentarz. są moimi najwierniejszymi czytelnikami. będzie Im zatem niezmiernie miło czytać Twoje słowa..
myślę, że nikt nie jest gotów na taki dzień kiedy Ich zabraknie. jeżeli istnieje jakikolwiek dobry dzień na to, to dopiero wtedy gdy sami będziemy mieć dorosłe dzieci. gdy Oni będą już wiekowymi, spełnionymi staruszkami. kiedy Oni będą na to gotowi. i jakoś błogo we śnie.
myślę, że strata rodzica za wcześnie jest stratą nie do opisania, nie do nadrobienia niczym..
dużo serdeczności wysyłam Ci :*
Wakacje na plaży po kilku latach zaczniemy zapominać, o kochającej rodzinie będziemy pamiętać zawsze 🙂
PS. Też mam „kółka” 🙂
W wolnej chwili zapraszam
http://magdalenaesz.blogspot.com/
aż się popłakałam… ja tak z moja mama nie miałam nigdy… i nigdy mieć nie będę… moje dzieci tez nie wiedza, co to znaczy mieć babcie pełną ciepła i miłości…staram się z całych sil być dla moich dzieci taka mama jaka sama bym chciała mieć… ściskam Was ciepło
Julka, weź! Ile masz jeszcze tych ukrytych talentów?! Ten filmik jest genialny! Zrobił mi dobry poranek. Dzięki! Pozdrawiam :*