Pytacie czasami o dobrą organizację dnia.
Dnia, w którym jest czas na robiony obiad, na jakiś wypiek, na sprzątanie, zabawę z dziećmi, książkę, oczywiście pracę, gości… Nie wiem jaka organizacja jest dobra, bo każda z nich dostosowana być musi do charakteru danego człowieka i specyfikacji pracy. Ale mogę napisać jaką organizację mam ja…
Pierwszy i najważniejszy punkt to chęci. Bez chęci ilość uproszczeń i podpowiedzi nic nie da.
Zaraz obok chęci, dobre nastawienie. Myślę, że praca i obowiązki to jedna z największych przyjemności w życiu. Dzisiejsze rozbestwienie nakazuje nam pragnąć nieustannie rozkoszy dla duszy i ciała. Kina, spa, podróże..
Ileż ludzi marzy o tym, aby móc wstać na swoje zdrowe nogi, wziąć do zdrowych rąk zwykłą ścierę i móc umyć okna… Chyba jest czas w którym za dużo mamy, jeszcze więcej byśmy chcieli, zapominając, że możliwość umycia okien mówi nam o tym, że okna owe posiadamy… a to wiele. Bo jeśli okna to i dach nad głową. Jeśli je myjemy to znaczy, że jeśli nawet w lędźwiach strzyka, to zdrowie jako takie jest aby pracę wykonać. Jeśli jest i czas na mycie, to znaczy, że nie czekamy przed salą operacyjną, nie odebraliśmy złego telefonu i nie zwijamy się z rozpaczy. Móc umyć okna to ogromny przywilej. No, a teraz tylko pozostaje włączyć do tego muzykę.
To tak…
1. Nie robię pustych przelotów. Jeśli idę z kuchni do łazienki a po drodze spotykam bluzę dziecięcą, to ją składam i kładę na schodach, aby wziąć na górę przy kolejnym przelocie. Jeśli myję ręce, to przy okazji przemyję zlew i kran. Jeśli przemywam twarz wacikiem jednorazowym (staram się robić to wielorazowymi) to przed wyrzuceniem go do ubikacji przemywam ubikacje, a przed wyrzuceniem do kosza przemywam kosz. Czasami tyle robię przy okazji, że w sobotę nie mam co sprzątać.
2. Nie odkładam. Jeśli chowam garnek do kuchennej szafki i myślę „jaki tu bajzel, muszę to kiedyś posprzątać” to bez analiz wyrzucam z tej szafy wszystko i sprzątam teraz. Zazwyczaj wydaje się nam, że potrzeba na to masę czasu. Musi być na to specjalnie zaplanowany dzień. Nie. Na jedną szafkę potrzeba 15 minut. Wyrzucić wszystko. Umyć szafkę. Poprzeglądać co zostawić, a co wydać czy wywalić. 15 minut.
A o ile lżejsza dusza.
3. Przy okazji. Wiele rzeczy robię przy okazji. Jeśli wkładam dzieci do wanny w tym czasie sprzątam garderobę (bo obok). Jeśli pomagam przy lekcjach to obok/ w tym czasie składam pranie.
4. Planowane zakupy. Na duże zakupy jeżdżę raz w tygodniu. Wcześniej planuję w głowie co będę gotować w tygodniu, co piec. Kupuję zatem na cały tydzień. Dzięki temu nie muszę tracić czasu na „dokupywanie” codzienne.
5. Zapasy. Kupuję więcej tego co jest klasykiem i na pewno zużyję. Tego co się nie psuje. I mało co mnie zaskakuje. Jeśli zapowiadają się goście, znienacka, to zawsze mam składniki na babkę cytrynową.
Cytryny są zawsze! Mąka, jajka, masło. Tak jak są szafy kapsułowe, czyli kilka ciuchów, które da się zestawić ze wszystkim, tak też można stworzyć lodówkę kapsułową. Czyli produkty z których zawsze coś zrobisz i być muszą. U mnie to: mąka, jajka, cukier, masło, drożdże świeże, mleko, ciasto francuskie, cytryny, jabłka, banany, makaron, ryż, sos pomidorowy, ser żółty, kiełbaska chorizzo, mozarella, oliwa.
I takie klasyki w spiżarce jak: owoce w puszkach (do tarty, do lodów, do ciatsek francuskiech na ciepło), kajmak, śmietana kremówka, biszkopty, herbatniki (bo to zawsze spód na każde ciasto się zrobi), proszek do pieczenia, soda i kilka innych, których zabraknąć po prostu nie może.
6. Zapisać. Wszystko co chcę zrobić zapisuję. Odciążam głowę od pamiętania. Zapisuję to w swoim ZAPISOWNIKU w niedzielę wieczorem. Plan na tydzień. Tylko podchodzę i patrzę co dziś jeszcze do zrobienia. Jeśli zostaje czasu biorę coś w poniedziałek z wtorku. Czasami uda mi się tyle nadrobić, że w piątek mogę kilka godzin czytać książkę.
7. Nie odkładać. Mówi się, odłóż, świat się nie zawali. No a mnie się właśnie wewnętrzny świat zawala, bo cóż z tego, że mam wolne jeśli w tyle głowy ta myśl o tym co do zrobienia. Wolność myśli osiągam tylko wtedy, gdy wszystko załatwione. Bo jeśli na bieżąco wszystko ogarniasz, to okazuje się, że zyskujesz masę wolnej przestrzeni w życiu jak i w swojej głowie. Tu bardziej należy rozpatrywać kwestie priorytetów niż odkładania. Jeśli dochodzę do wniosku, że czegoś nie będę robić wcale, wtedy odkładam to na zawsze.
Ale jeśli coś ma mi wisieć w myślach, to chce ten sznur zerwać i wiedzieć, że wykonane. To daje mi spokój a co za tym idzie poczucie bezpieczeństwa i stabilizacje emocjonalną.
8. Nie marnować czasu. Kiedy kroję jarzynową sałatkę z warzyw rosołowych, puszczam sobie serial na blacie kuchennym w telefonie. Trochę zerknę, posłucham. Przy okazji. A to kolejne bogactwo jakie przy okazji zdołałam zebrać.
Lubię czytać i oglądać. Ach, kocham! Wiem, że tyle się dowiaduję, tyle zyskuję. Tylko wybieram właściwie, myślę przy tym. Nie włączam każdej nowości, która jest na netflix, albo zapodaje telewizja. Mam zrobione listy tego co chcę oglądać, czytać. Mam mocno wytyczone ramy moich wymogów co do tego, na czym spędzam mój czas.
9. Dzielę obowiązki. Ale nie :), nie na domowników a sobie 🙂 Moim dzieciom już dawno powinnam dać jakieś obowiązki, ale wciąż wychodzę z założenia, że się jeszcze napracują. Moja Mama tak podchodziła do nas i wszystko co mogła ściągać nam z karku, biorąc na swój – ściągała. Nie zabrało mi to ani pracowitości, ani zaangażowania, ani chęci. Nie jestem oczekująca a działająca. Mam nadzieję, że to dobra droga i dla nas. Powracam do myśli… Dziele sobie sprzątanie. Dom lubię zacząć sprzątać w piątek. Wtedy w sobotę rano zostaje już tylko połowa i do południa jestem obrobiona z obiadem, łazienkami, podłogami… Jeśli idzie wiosna, to dzielę tydzień. W poniedziałek robię pokój Tosi, we wtorek Benia, itp…
Robimy to wieczorem często. Przy tej pracy jest czas na gadanie, śmiech.
10. I tu nasuwa się punkt 10. Czas z dziećmi to nie tylko wycieczka rowerowa czy gra w monopoly (ratuuuunku!!!!! Benio kocha monopoly i ciągle nas męczy. Już myśleliśmy o tym aby wystawić go na olx. Wynajmę dziecko, które gra w monopoly.). Czas z dzieckiem to czas „przy okazji”. Taki kocham z moich wspomnień najmocniej. Kiedy rodzice wykonywali swoje obowiązki, pracę, a my robiłyśmy coś obok.
Sama obecność rodzica jest już najpiękniejszym czasem. Mieć możliwość by zwyczajnie być.
11. Obiad na dwa dni. Tutaj oczywiste. 🙂
12. Thermomix. Dla mnie maksymalne ułatwienie życia. Ja prawie codziennie coś piekę. Gdybym miała to ciasto wyrabiać ręcznie, pewnie nie robiłabym tych wypieków tak często. Kocham go i uważam, że jest wart wydanych na niego pieniędzy.
13. Sen. Nie! Jeśli ukradniesz z nocy 4 godziny i nadrobisz robotę to wcale nie zajdziesz dalej. Wcale też nie zrobisz więcej. Pamiętam oczywiście ile nocy nie przespałam, gdy dzieci były małe, a ja nie nadążałam z obowiązkami. Czyli u każdego w życiu jest taki czas, w którym niezależnie od nas ten sen jest nam zabierany. Ale jeśli tylko mamy wybór pomiędzy snem a pracą, zawsze wybierzcie sen.
Od czasu kiedy śpię po 8 godzin na dobę, mój wypoczęty umysł i ciało pozwala w ciągu dnia zrobić dwa razy więcej i szybciej.
14. Klasyki działań. W sobotę wstawiam pranie. W piątek kąpie dzieci, myję im włosy, obcinam paznokcie. W piątek robię duże zakupy. Jeżeli wejdzie się w schemat działań, to ta systematyczność pozwoli na uporządkowanie. Uporządkowanie za to tworzy nam więcej czasu. Przede wszystkim w głowie, gdyż nie musimy myśleć – acha jeszcze pranie. Dzisiaj zrobić, kurde, to jutro zrobie. Nie. Mam czas prania i wstawiam.
15. Ogarnąć przed snem. Zanim pójdę do łóżka, a po uśpieniu dzieci, schodzę na dół i sprzątam po całym dniu. Ogarniam zlew, blaty, wyspę, stół, kanapę, podłogę. To takie 15-20 minut, czasami tylko 5.
Dzięki temu kiedy wstaję rano, wszystko idzie szybko, gładko, bez nerwów. Mogę szybko przystąpić do właściwej pracy. Bałagan na kuchennych blatach wprawia mnie w poddenerwowanie. Za to szykowanie dzieci do szkoły, kiedy mam piękny porządek jest wielką przyjemnością. To zupełnie inny rodzaj rozpoczętego dnia. Wieczorem to było kilka minut, a rankiem staje się filarem na dobry dzień.
16. Wiem za co jestem odpowiedzialna. Nie mam pojęcia kiedy płaci się oc i ac. Kiedy zmienia opony, jakie mamy opłaty za dom. Nie wiem jak buduje oranżerię, mówię tylko, że taką pragnę mieć. A potem pytam o szczegóły kiedy Wy pytacie mnie :).
Mój mąż nie wie jakiego dnia wstawiam pranie i nigdy nie załadował zmywarki. Nie ma pojęcia jaki rozmiar butów noszą nasze dzieci. Kocham ten podział.
Czuje, że jest maksymalnie sprawiedliwy, lubię swoje zadania. Nie musimy mieć do siebie żali i pretensji o to kto czego nie wykonał, a co wykonać miał. Każdy staje na wysokości zadania i dzięki temu, czując wdzięczność, chce się robić swoje jeszcze lepiej i doskonalej. Jak to powiedziała Grochola, co polubiłam powtarzać – w szczęśliwym związku naczynia zmywają się same.
17. Sposób myślenia. Umówmy się, czas jako tako może istnieć tylko w naszej głowie.
Bo jeśli wmawiamy sobie, że nie mamy czasu, to choćbyśmy mieli go fizycznie bardzo wiele – wcale go nie mamy. Wolny czas tworzy się z naszego sposobu myślenia, nie z rzeczywistego zapracowania.
18. Nie oceniamy czyjegoś czasu. Skupiamy się na swoim. Czasami słyszę, że pewnie mam wiele wolnego czasu, skoro tyle książek potrafię przeczytać. Nie… Mam po prostu wielkie pragnienie owego czytania.
A tylko z wielkich pragnień bierze się czyn. Jeśli czasami ktoś skarży mi się na pracę…. Rok, drugi, piąty… Ale nie robi nic aby ją zmienić. Nie podejmuje żadnych kroków, to znaczy, że nie jest mu tam aż tak źle. Ma tylko potrzebę narzekania. Ilość strachów i lęków jakie musiałam w swoim życiu przezwyciężyć, aby wyjść z tego co mnie gniecie, była ogromna. Ale jestem człowiekiem niezwykle wymagającym. Wobec życia i przede wszystkim wobec siebie. Nie zgadzam się na bylejakość. Idę i próbuję, choćbym miała trząść się ze strachu. Tyle się już wytrzęsłam, że dzięki temu dziś mogę narzekać mniej, albo prawie wcale.
Każdy musi swoje „przetrząsnąć”. Nic nie przychodzi lekko i samo. Dlatego też posprzątany dom, zapach z piekarnika, swojski obiad i przeczytane książki nie zależą od posiadanej ilości wolnego czasu, a od tego jak tym czasem gospodarujemy i ile z tej gospodarności czerpiemy radości. Bo jeśli dopracujesz idealną organizację, ale w Tobie gościć będzie żal i nerwy, że innym czas przychodzi łatwiej to po jaką cholerę Ci to osiągnięcie…? Wolny czas to sposób Twojego myślenia. Jeśli myślisz pozytywnie, każda minuta Twojego życia okaże się wolnym czasem. Ty budujesz swoją klatkę, i Ty ją otwierasz aby móc wylecieć na wolność.
Także nie szukaj klucza w cudzej kieszeni…
Rany jaka ulgę poczułam! Tez tak robię ale wszyscy mi się dziwią ze jestem taka „nakręcona” i ze nie umiem odpoczywać i mam ADHD…..A ja mowie, że to jest dobra organizacja i oszczędność czasu, po prostu….Czasami myślę żeby odpuścić ale zwyczajnie w bałaganie nie umiem odpoczywać…myśli się kłębią ile mi zostało do zrobienie i dzielę te rzeczy w głowie na pozostałe dni…..ech…Znaczy, ze wszystko jest ze mną ok 🙂 Dzięki :):)
Ach Juleńko, poczytałam rano tylko instagram a tu tyle znów prawdy i zwyczajności jakże cudownej. Jak dziś szłam sobie ze sklepu, to właśnie pomyślałam jaka radość, że te zakupy sama sobie ogarniam, to znaczy, że zdrowie jest, pieniądze są, ciepło, nie głodno, do tego tak pięknie słońce świeci. Dzieciaki się uczą, mąż buduje dla nas kampera, no to czego chcieć więcej? I tego dostrzegania piękna sobie i nam wszystkim życzę na co dzień. Serdeczności i moc uścisków. Ewelina 🙂
Pięknie napisane i tyle w tym życiowej mądrości. I te chęci i nastawienie w odniesieniu do czasu, nigdy w ten sposób o tym nie myślałam…Mocno się to wszystko wpisuje w mój obecny czas, nerwy, szarpaninę z codziennością,żal i pretensje. A tu zupełnie inne podejście. Dziękuję Julia, biorę sobie te rady do serca i zaczynam działać z nową energią 🙂
tak to prawda….czasami się szarpiemy,złościmy na cały świat bo spraw i obowiązków dużo…ale tez sie lapie na tym ,że czasami trzeba podjeść do sprawy poprostu pozytywnie. Zplanowac rzeczy do wykonania 😉 ,zapisać a potem wstać z dobrym podejściem i realizowac 🙂 Mi osobiście organizacja, planowanie uspokoiło życie. Zapisywanie absolutnie wszystkiego,od tego co na obiad na dany tydzien, jakies sprawy niezrobione najpilniejsze,plan sprzątania itd Mam taki swój zeszycik i wszędzie z nim chodze,z nim dzien zaczynam i kończę 😉 Pozdrawiam,Ewelina
Moje dzieci też nie są obarczane obowiązkami domowymi . Owszem ogarniają z grubsza swoją przestrzeń , resztę załatwiam ja . Moja mama od swojej słyszała to co Ty : „ jeszcze się dziecko w życiu narobisz „ i tak było . Potem słyszałam to ja i też się sprawdziło . Teraz mówię to moim dzieciom , ale oby narobić się nie musiały- byle chęci miały
Julio, pozwole sobie dodac jeden punkt – mycie lodówki. Kiedyś wyczytałam u ciebie, ze przemywasz lodówkę zanim na nowo ja zapakujesz zakupami. Nawyk ten wszedł już na dobre do naszego domu! Podobnie jak z układaniem w szafce czy szufladzie – nie musimy czekać na wielkie wiosenne porządki aby miec w miare czysto! Zawsze trochę, zawsze gdzieś, zawsze coś i okazuje się, że mamy więcej czasu na przyjemności!
Witaj Julio,
8 godzin snu…na razie mogę tylko o tym pomarzyć. Mimo stosowania wyżej wymienionej organizacji i pomocy męża po 8 godzinach w pracy, dojechaniu do domu, potem zaprowadzeniu/przyprowadzeniu dzieci z zajęć, pomocy przy lekcjach, nauce, ciężko wszystko ogarnąć tak, żeby położyć się o 22.00.
Jak koleżanka powiedziała matki pracujące powinny mieć krótszy czas pracy, nie chcę 500+, tylko wcześniej wracać do domu :).
Nie, nie narzekam, doceniam- bez pomocy męża kładłabym się do łóżka o 1 albo 2.
Pozdrawiam
Och, jak ja się zgadzam! I – niestety – zapominam, jaka jestem wspaniała! Multitasking🙂 Wszystko to, co trzeba, zdrowe odżywianie swoje i rodziny, ruch, czytanie, lekcje, rozmowy z dziećmi, z mężem też🙂 egzekwowanie obowiązków i zasad, relaks, sen (choćby te 7 godzin) i 8 godzin w pracy i nijak się to nie składa. Nie narzekam. Staram się nie porównywać. Jest to jednak wyzwanie. I zawsze coś za coś.
Dlatego warto choćby pamiętać, że jesteśmy zajebiste🙂
Julio, często piszesz, że z wypieków robisz często chałkę. Podziel się proszę dobrym przepisem 🙂
wszystko prawda i wiele punktów u mnie wygląda podobnie 😉 Ale 16 i 18 to musze przyznać, że już mnie ujęły zypelnie … to coś co dobrze byłoby wszystkim przeczytać 🙂
Tak, chęci przede wszystkim. Jak to juz dawno zaobserwowałam ludzi w szczególności różnią priorytety. Tak więc, niektórzy pieczołowicie podróżują, a inni całe lato siedzą na tyłku i podlewają pomidory. Czasem jest to kwestia przyzwyczajenia, czasem „zasiedzenia”, a czasem zamiłowania. Znam ludzi, którzy lubią porządek, ale sprzątają z prędkością światła, by potem spędzić czas w inny zaplanowany sposób. Ja niestety zaliczam się do grupy rozciągania sprzątania. Może sprzątanie jest tu ukrytym sposobem ba rozciąganie czasu (jak się nie wie co ze sobą począć dalej). Znam rodziny, w których matki wyjeżdżają z domufo pracy razem z przedszkolakami o 7:30 i wracają do domu po 12 godzin później. W takich domach światła bywają pogaszone o 21. Czasem robi mi się przykro na takie życie, ale… czasem jest to chyba znów konieczność połączona z przyzwyczajeniem. Te matki nie gotują w tygodniu, nie podejmują większych zadań w dni powszednie, więc w końcowym rozrachunku może mają więcej czasu dla siebie…? Znam kobiety, które są non stop w domu, a bez pomocy męża i tak sobie nie radzą. Tyle nas jest…Jak urodziłam drugą córkę czytałam rózne blogi „organizacja, zarządzanie czasem” ble, ble, ble… Świat w nich postrzegany był taki ach, och… a potem czytam, jak te kobiety piszą jakie są to świetnie zorganizowane, że mąż je w pracy, dzieci w przedszkolu a te kobiety makaron z pomidorami. Nie we wszystko trzeba tak wszystkim wierzyć. Są ludzie którzy robią mało, a uważają że dużo, są tacy co robią wiele, a wciąż myślą, że mało, ale oni chyba nie prowadzą blogów. Tyle jest śmiesznej obłudy. Są ludzie, jak mam wrażenie Julka co robią tyle co mówią, ale to już mam wrażenie wymarłe gatunki. Może yo wszystko nie jest złe jeśli daje motywację. Dużo rzeczy wynosimy z domu, z biegiem czasu widzę , że starzeję się jak mama. Więc może motywacją dla nas bedą nasze dzieci. Niestety nie nauczyłam się planowania. W młodości sobie wszystko pisałam i szło dobrze, a teraz spontan i jak zacznę rozgrzebywać piwnicę to obiad z poślizgiem…
Lubię jak moje dzieci idą do innych domów, zostają gdzieś na noc, wydaje mi się, że w ten sposób mają możliwość poznać jak różne bywają domy, jak rożne obiady, zasady. W jak różny sposób można żyć . Takie rzeczy łatwo zauważyć gdy serce młode, czyste, bez rywalizacji, zazdrości i głupoty. Gdy zbierasz informacje na przyszłość jaki może być twój dom… Bo dorośli mają inaczej. Widzą inaczej. Nie chcą nic więcej co chcą: bałagan , porządek, pranie, syf w zlewie, meble z Ikei, gorąco, zimno, brudne okno , białe płytki na połysk, ciuchy na fotelu, książki w bibliotece, ściana nie fomalowana, tluste włosy, paznokcie bez odprysku…. ach można się zmęczyć tymi zakamarkami w głowie.
Jest taki świetny film z Sarą Jessicą Parker „Jak ona to robi?” (książka zresztą też), gdzie bohaterka próbuje pogodzić życie rodzinne z życiem zawodowym, gdzie 24 godziny na dobę to za mało. Ja wiem jak ona to robi, a teraz wiem jak to robi Julia Rozumek 😉
Co do Benia to polecam Monopoly w wersji karcianej – szybka gra na 15-20 minut, zapakowana w małe pudełko, które wszędzie można zabrać i w każdej chwili można zagrać – u nas w rodzince eksploatowane.
Święta racja;)
Dziękuję za te sposoby!!!:)
Też uwielbiam mieć porządek rano w kuchni- inny dzień od razu:)
Czy macie jeszcze jakiś sposób by jakoś wyjść z tego że się nie zadzwoniło do kogoś, np z powodu urodzin i potem Cię to męczy i odkładasz ten tel i odkładasz?
Oczywiście, najprostszy. Zawsze prawda prosto z mostu – Hej,miałaś urodziny, a mnie wyleciało z głowy, dlatego dzwonię dziś z życzeniami.
Dobry i życzliwy człowiek będzie wdzięczny za telefon, a bucem, który się obrazi się nie przejmuj.
Ja zawsze mam w nosie kto w urodziny zadzwonił. Mnie interesuje to, Kto jest w moim życiu na co dzień, a nie w urodziny. Jeszcze w czasach przypominajek z fb. Życzenia urodzinowe nie mają większego znaczenia.
Kurczę wiele z tego co napisałaś stosuje w swoim życiu ale kilka rzeczy podkradne 😉 pracuje bardzo dużo ale kocham swoją prace, dlatego pomimo tego ze zajmuje mu dużo czasu z mojego życia to resztę staram się wykorzystać maksymalnie tzn poświęcać czas dzieciom, wyskoczyć na hulajnogi, wieczorem ogladnac milionerów (dzieci uwielbiają;) , jak się kapią to siedzę z nimi w łazience i czytam książkę a one się cieszą ze jestem z nimi. Sprzątam co prawda w sobotę ale ukradnie sposób na rozpoczęcie sprzątania w piątek jakoś mi do głowy nie przyszło. Pranie wrzucam w weekend, prasuje tez jak dzieciaki się kapią. Obiady lubię robić na zapas tzn wieczorem na kolejny dzień, zawsze staram się mieć jakaś zupę w lodowce, a w dniu w którym wracam z dyżuru nigdy nie gotuje tylko wspomagam zabrzańską gastronomię. Pieke tylko w weekendy jeśli nie mam dyżuru. Wiec tez uważam ze tyle będziemy mieć z życia ile sami wyciśniemy, te przeczytane książki to to co zyskałam, oczywiście ze można siąść na kanapie i marudzić ze nie ma się na nic czasu ale to tylko od nas zależy jak sobie życie zorganizujemy 😁
Organizacja, priorytety i chęci – to klucz do poukładanego życia i czasu.
Ja jeszcze rosołu robię 10 litrów i mrożę. Wtedy na szybko można pomidorową, jarzynową (jarzyny of course z mrożonek wrzucam) do tego śmietana, koperek i tadam!
A jeszcze na szybkie kolacje i wypieki polecam dwa ciasta. Jedno babka cytrynowa wilgotna. Miksuje wszystkie składniki razem i do foremki i piekarnika. A drugi to chlebek bananowy. Też miksuje wszystko i do pikarnika.
Ja bardziej od tych co mówią, że nie mają czasu nie rozumiem tych co mówią, że się nudzą. Jak można się nudzić w życiu?
Jest tyle rzeczy do przeczytania, obejrzenia, zrobienia w domu, ze sobą.
Uściski Madziu :*
Oh uwielbiam Cię 🙂 Babkę cytrynową też nagminnie kręcę, zawsze granola do płatków na szybkie śniadanie którą robię w niedziele. Rosół mam pomrożony w pudełkach zawsze do zup ale to dlatego że moje dzieciaki są ograniczone kulinarnie i zjedzą tylko rosół lub pomidorową 😀 Mam nadzieję że z czasem rozwiną się. A ostatnio studiuję książkę „Raz na tydzień – kuchnia wege dla zbieganych” i kilka przepisów jest na prawdę fajnych. Pozdrawiam 🙂
Piona! Moi jedzą tylko, zaznaczam tylko rosół, pomidorową, od niedawna żurek, makaron z sosem pomidorowym i ryż (suchy), langosze. Naleśniki ale nie jakoś chętnie. To jest całkowity koniec ich jadłospisu. Acha, pizze.
I tak, wyniki badań mają dobre, nie chorują mi wcale. No to olewam to. Widocznie tak organizm ich potrzebuje.
Nigdy nie mieli w ustach kanapki, masła. A dzisiaj wszystko jest tak przetworzone, że im mniej jedzą tym lepiej.
Ważne, że syrop z czosnku mi chcą pić. Warzyw w życiu w ustach nie mieli. Z owoców tylko jabłko i banan.
W nosie z tym. Zdrowi. Myślę, że nerwy przy tym wciskaniu jedzenia czy stresowaniu się, że nie jedzą, gorzej działają niż owe niejedzenie właśnie 🙂
Trzeba machnąć na to ręką. :*