Na chłopski rozum wyprałam ten płaszcz pod koniec jesieni, ale pamięć podpowiada, że było jeszcze lato.
Granatowy. Jak rozwiesiłam rzucając na suszarkę, tak potem zawisł w garderobie.
Bez prasowania i chyba za dużo proszku dałam, bo w tych zagnieceniach było bielsze. Jakby się nie wypłukało.
I wiadome było, że po takim czasie, jak wyprasowałam to się rozprasować nie chciało i wyglądało jak psu z gardła. Jak kawał szmaty, a nie piękny, elegancki płaszcz… taki jakim go wtedy kupowałam.
Czarnego nie miałam nic. Buty granatowe. Czapka i szalik żółty, ale jakby w tę modną musztardę.
W pierwszej ławce za trumną stał Tato z Mamą i Ciocia z Wujkiem.
A w tej drugiej kuzynki, moja siostra i… i ja usiadłam tak z boku. W tych ławkach bardziej na lewo.
Bo co się tam będę pchać. Jak człowiek na środku to i patrzą na niego bardziej, a ja w tym granacie i musztardzie jak zupełnie nie na pogrzeb.
Ale Ona tak machnęła tą ręką od zewnątrz do siebie. A z ruchu warg odczytałam „no chodź tutaj do mnie”.
Stanęłam zatem obok.
Jako, że ksiądz ciągle o tym żałowaniu za grzechy, to moje myśli popłynęły zupełnie gdzieś indziej.
Bo z tymi grzechami to jak śpiewał Grechuta w „Kantata”..
„I niech to będzie spowiedź, ale bez rozgrzeszenia.
Nie chcę, by okradano mnie z mojego życia.”
Patrzyłam na ten czubek głowy mojego Taty, już łysiejący. I te długie siwe włosy.
Lubię je. Taki szalony artysta.
Na te pięknie wymodelowane włosy Mamy, przez naszą fryzjerkę Ilonkę.
Obok mnie stała Ona. Piękna taka. Wysoka, szczupła. Pomiędzy czarnymi obcasami a ołówkową czarną spódnicą widziałam kawałek zgrabnej łydki. I wszystko tamtego dnia miała właśnie takie.
Że wyglądała najpiękniej, a jak na pogrzeb właśnie.
Potem jak wracaliśmy już późną nocą, wysłałam Jej sms..
Że każdy dzień bez rozmowy z Nią jest tak bardzo niepełny. Czuję wtedy, że czegoś brakuje.
Stałam już potem na naszej werandzie, gdy jeszcze rozmawiałyśmy przez telefon tamtego dnia..
I Ona mówi, że coś by zrobić chciała jeszcze.. Coś większego..
Mówi o tym, że taka jest dumna, że ja tą książką tylu ludziom pomogłam, gdzieś Ich tam na nogi postawiłam gdy tego potrzebowali.
Tak, to wielka satysfakcja, choć to słowo tutaj zupełnie nie pasuje.
Ale jest już północ, a ja innego znaleźć nie potrafię…
Ja tego w ogóle nie czuję, pomimo, że mi o tym piszą. Bo mnie się to takie banalne wydaje, to o czym pisze. Prostym językiem.
Odpowiadam wtedy Jej, że książkę to może napisać każdy. Schować się w zakamarkach domu i bazgrać.
Że to czyny się liczą.. Z czynów jest zbudowany świat a nie z słów.
A Ona, że jak to… Przecież podłogę każdy potrafi umyć…
Bo kiedy Babcia zmarła, to Ona w ten pierwszy dzień pomogła przy wszystkim.
Tak, to prawda – powiedziałam – tylko, że Babcia ma pięcioro wnuków, a tę podłogę myłaś właśnie Ty.
Nie jest ważne Kto co potrafi. Ważne gdzie jest kiedy zachodzi tego potrzeba.
Nie z książek został zbudowany świat, a z czynów.
Dla mnie nie można osiągnąć w życiu więcej i lepiej niż podarować drugiemu człowiekowi czas i pracę swoich rąk…
Zatem popłakałyśmy się obie, z tego jak każda z nas jest z siebie nawzajem dumna i szczęśliwa z faktu posiadania takiej siostry. Bo ja imponuję Jej a mnie Ona.
Druga Ona.
Czasami chodzimy na spacery. Wieczorem. Tak koło godziny 19 ej..
Ja piszę sms – spacer?. Ona odpisuje – tak! dzięki!.
Pewnie miała taką samą potrzebę wyjścia choć na chwilę z domowego chaosu.
Najczęściej to ja idę najpierw po Nią, a potem Ona mnie odprowadza.
Żona brata męża mego. I czy możliwym jest by lepsza mogła się trafić…
Nawet nie powątpiewam, ja wiem, że nie.
Czasami tak wieje z zachodu, że idę inną drogą.
Jak otwiera drzwi to pierwsze mówię, że ma założyć czapkę, bez czapki, nigdzie z Nią nie idę.
Już zakłada. Chyba zmądrzała.
Mamy już utarte ścieżki przez tą naszą wieś. Wiemy gdzie ujada pies, a gdzie najczęściej robi się błoto.
I Ona do mnie mówi, czy ja się z Nią nie nudzę…
Bo przecież książek Ona nie czyta, w internecie nie siedzi.. Może czasami jak coś trzeba na allegro kupić. Ale to sporadycznie. Może raz na miesiąc..
Że na wychowawczym jest i z dziećmi w domu to wiadomo ile nowości.. Mało.
Słucham tak Jej i patrze pod nogi, bo tu akurat ciemno gdzie idziemy..
I co ja mam Jej powiedzieć..
Że choć było to 5 lat temu to pamiętam do dziś jak siedzimy przy stole i Ona obiera Omie (po śląsku Babcia) mandarynkę.. Do dziś widzę jak skubie i po tym jednym małym kawałku powoli Jej podaje.
Wyciera chusteczką, podkłada serwetkę.
Takich sytuacji wiele, ale tamten pamiętam wyjątkowo, bo nas przy stole było dużo młodych, a to dla Niej zawsze takie rzeczy były oczywiste. Takie naturalne.
I Ona pyta czy ja się z Nią nie nudzę…
W tej dziewczynie jest życie! Klnie siarczyście kiedy jest zła i ma zaszklone oczy kiedy Jej się coś przypomni..
Ona ma czas żyć a potem pięknie o tym opowiadać.
Mnie w żaden sposób nie imponują internety, blogowe światy, w kwadrat skadrowane zdjęcia..
Ja je lubię. Ale po prostu tylko lubię. Są częścią mojego życia dziś..
Przecież przyjdzie dzień w którym to wszystko zakończę.. To tylko taki etap w moim życiu.
Piękny, ale etap.
Bo coraz częściej człowiek mija życie prawdziwe. Mija bokiem i wchodzi do wirtualnej przestrzeni.
Mnie dziś imponują ludzie bez konta na facebooku, którzy myją u Babci podłogę w dzień pogrzebu.
Obierają mandarynkę w grudniowe popołudnie.
Bo Ci ludzie po prostu prawdziwie żyją. Nie sobą. Mają czas pomyśleć, zauważyć.
Namacalnie pomóc. Empatycznie spojrzeć.
I choć One twierdzą, że nic wielkiego nie robią, to na Takich ludziach zbudowany jest świat.
One są fundamentem istnienia ludzkości na ziemi..
Czyny budują świat, nie słowa.
Słowa są tylko jego dodatkiem, który może zaistnieć dzięki czynom.
Piekne 🙂 Skarb miec taka siostro-szawagierke 🙂 Dzieki Julia i dobrego dnia zycze!
To i siostra prawdziwa i szwagierko siostra 🙂
Z tym płaszczem o siostrze rodzonej, z tym spacerem o Szwagierce 🙂
A One we dwie jak sie lubią 🙂
No wiadomo… swój do swojego ciągnie 🙂
Cudowną macie więź… nie zaprzeczalna, prawdziwą…. Cudowną masz siostrę, powiedziałabym taki typ osoby na wymarciu bo mało takich z tych bezinteresownych… mało bytujacych w świecie wirtualnym a tak wiele robiących dobrego w realnym…a wzruszyła mnie i wzrusza nadal tak bardzo ta wyjątkowa relacja babcia wnuczka, mam identyczną…i wysciskabym twoja siostrę tak mocno:) za to jaka wyjątkową osobą jest i jak jej czynami piękna się książka pisze zwana życiem:) pozdrawiam
W sedno. Jak zawsze…
A ja to tak widzę
A może Kasia gdyby nie przeczytała, gdyby bodźca nie miała, nie znalazła by siły i teraz gruzy i pył.
Może Agnieszka, gdyby do siebie kilku stron nie wzięła, może Ona nigdy by do maszyny nie usiadła, choć jej palce sprawne, zdolne.
Słowo może stać się czynem. Każdy ma inne wzorce, inny dom go żywił, inne prawdy karmiły, i potrzeba czasem drogowskazu, bo gorsety gniotą mocno.
A dobro zawsze czynią Ci, co je jakby przy okazji, niepostrzeżenie, bez fanfar i fleszy, Ci co ścierę biorą i jadą ile sił, Ci co widzą potrzebę drugiego człowieka szybciej niż oczy inne zalążek jej zobaczą.
Słowo i czyn mogą być piękną parą, bo mogą robić dobro.
Wiesz Jula… Dlatego do Ciebie wracam. Dla tych słów. Takich prostych i normalnych. Wydawałoby się. Wydawałoby sie, bo przecież na innych blogach też ich mnóstwo. I zdjęć pięknych i wykadrowanych, kwadratowych. A u Ciebie?… A u Ciebie tak… Do nocy jeszcze daleko, ale slowa mi też brakuje. Zostanę przy „normalnie” i „naturalnie”. I niby w Twoich wpisach wplata się reklama, niby coś zachwalisz i zachęcisz, a jednak jak się pod tym podpiszesz, to widać że robisz to całą sobą-z własnego przekonania,a nie dla kasy. I ja Ci wierzę. I ufam. Ale przede wszystkim w Twoich wpisach widzę szacunek. I zrozumienie. Do drugiego człowieka. Do Jego pracy. Bo bez tych ludzi wokół Ciebie to wszystko nie byłoby takie prawdziwe i przekonujące. I fajnie,że Ci ludzie mogą „się” u Ciebie,w Twoich wpisach odnaleźć. Do tego, że każdy może mieć gorszy dzień, do tego, że życie nie kręci się wokół tego co nowe, piękne i w tym akurat momencie modne. I cieszę się z tej pewności, że jak wejdę coś u Ciebie przeczytać, to wiem, że nie spotkam się z 130 zdjęciami Twoich dzieci pomagających Ci robić pranie i suszenie w konkretnych pralkach i suszarkach, (nie,żebym była takim wpisom całkowicie przeciwna), a raczej zobaczę jak dzieciaki siedzą w górze ciuchów, a potem pokażesz w jaki sposob Twój mąż rozwiesza pranie 🙂
A jeśli kiedyś uznasz etap blogowego życia za zakończony i spełniony, to mam nadzieję (chciałabym mieć pewność), że ukaże się „Blog II, III, itd” do których będzie można wracać.
Julka za serce chwyta..znowu. Czas to bezcenny skarb.
Julia ….to najprawdziwsza prawda …i same oczy się szklą ….to szczęście prawdziwe mieć przy sobie takich ludzi …ech życie jest piękne to prawdziwe -najbardziej !! Dobrego dnia 🙂
Ja tez dziekuje za te słowa.i proste i piękne.i jakie ważne..a ja dzis taki slaby dzien mam,to jak znalazl.zycze Wam radosci dziewczyny a Tobie Julus klaniam sie nisko.?
Jak zwykle pięknie. Jula ale ty zamknięciem bloga się nie odgrażaj no proszę Cię bo co ja wtedy poczne 🙁 ?
Aż się od miksowania zupy oderwalam 😉 dałaś mi dziś skrzydła. Też jestem na wychowawczym i „siedzę z dziećmi w domu”, jak mi się grono znajomych przetasowalo…bo w korpo jak pracujesz to robisz wrażenie a w domu… choć robie mnóstwo innych rzeczy fundacja praktyki pomagam jak mogę to jest mi zwyczajnie czasem przykro że tak na margines mnie niektórzy odtsawili
Dlatego Panią odstawili na marines „bo to źli ludzie byli” słowa z filmu, bo oni żyją modą i mówią co inni mówią a nie co oni chcą. Życzę dużo uśmiechu i najwięcej chwil spędzenia z dziećmi bo te chwile są bezcenne.
Bez dwóch zdań są bezcenne, ale myślę, że bardzo ważne jest w tym bytowaniu z dziećmi nie zatracić swojego życia prywatnego.
Czasami okazuje się, że dzieci idą do szkół, a my zostajemy sami, bo poświęciliśmy się dzieciom i nie było czasu na budowanie swojego życia. Potem chcemy żyć Ich życiem, a Oni chcą już mieć swoje.
Myślę, że bardzo zdrowe jest dla nas, ale przede wszystkim dla dzieci aby mieć swój prywatny też świat i dbać o relacje z przyjaciołmi.
Może niekoniecznie Ci z korpo..
Może Mama z wózkiem z podwórka.. Do południa z dziećmi na spacerze, a wieczorem raz czasem do kina czy nawet na właśnie zwykły spacer..
Koniecznie nie zatracić siebie w tym wszystkim. i czerpać z ludzi Takich jak Ty, normalna dziewczyno z sąsiedztwa. A gdyby nie internet nie poznałabym Ciebie wirtualnie i co wtedy ??? A już niedługo namacalnie do zobaczenia w Kiku. Buźka
martka…. Skad ja to znam …
Z jednej strony bolało jak cholera … Po 8 latach i powrotu z macierzynskiego dostałam wypowiedzenie z korpo… Razem z znim w zetsawie nagle nikt noe dzwoni zeby spotkac sie na kawe, nikt nie zapyta jak sie czujesz. Minelo 2 lata ja pracuje w malutkiej firmie i nie bujam sie juz supwr samochodem i nie sypiam w wypasionych hotelach. Moj prestiz w mniemaniu tych osob legł w gruzach a wraz z nim kontakty i pseudo-znajomości. Dzisiaj żaluje ze traciłam czas dla tych ludzi i pełna jestem miejsca na nowe wartosciowe osoby w moim życiu. Bolało i to długo , teraz czuje ulge. I ciesze sie ze mam do kogo zadzwonic i powiedziec ze „dzisiaj czuje sie jak kupa” a ona po drugiej stronie słuchawki zawsze tak szczerze z tej mojej kupy sie zaśmiewa … Kocham ja … I czekam na inne takie 😉
Nawet nie wiem, co napisać.. bo mało, że słowa wiezną w gardle to i myśli jakieś takie zawieszone. Bo wiesz, przywołałaś moje, nie tak całkiem odległe, wspomnienia. Dosłownie sprzed trzech miesięcy. Gdzie ja taką Twoją siostrą byłam właśnie.. kiedy babci mojej ukochanej pomagałam przygotowywać ubranie dla Jej jedynego męża, a Dziadka mego wspaniałego. Kiedy formalności, organizację wzięliśmy z ciocią na siebie, aż wreszcie gdy stałam w tej ławce za trumną..
Ale tak jak Justynka nie zauważam w tym żadnej niezwykłości.. Po prostu tak trzeba. Wziąść się w garść i stanąć na wysokości zadania mimo, że wewnątrz na tamtą chwilę tylko zgliszcza..
Już dawno to zrozumiałam. Dobrze, że o tym piszesz. I najbardziej rozwala mnie to, że prawie wszystkie moje najlepsze koleżanki w ogóle nie używają fejsa, instagram to dla nich abstrakcja…. One generalnie mają gdzieś co ja tam robię, a rozmowy nasze są o życiu. Prawdziwym! I mnie tak dobrze, że ja mam z nimi to prawdziwe życie. Że to w internecie jest jak jakaś fantasmagoria.
I tak jak lubię te swoje kwadraty, które bardziej traktuję w kategorii frajdy z układania obrazków, tak kocham to moje życie poza telefonem i komputerem. Jest piękne i prawdziwe. Z całą jego brzydotą i niefotogenicznością.
K
Julio dziękuję po raz kolejny dziękuję! <3
bo czasem mi się wydaję, że nic nie znaczę… bo szkoły żadnej nie skończyłam.. bo mało w życiu "osiągnęłam"… bo pracuję jako sprzątaczka… i o tak… co to taka… w tym życiu co studia się liczą i praca na wysokich stanowiskach… ale później przychodzi taka myśl, że nie liczy się to wszystko dla mnie… liczy się to aby być dobrym człowiekiem… nie na pokaz tylko dla siebie… żeby żyć ze sobą w zgodzie… żeby pomagać jak tylko potrafię… żeby uśmiechać się z całych sił! i to dla mnie ważne.
Chciałam tej pani nademna przeslac ??
Jak ja uwielbiam te dialogi między Wami – Czytelnikami.
Tak mnie to zawsze wzrusza! :*
❤️
U mojego syna w szkole na zakończeniu roku Pani Dyrektor(nie pierwszy raz zresztą)powiedziała,że osiągnięcia w nauce nie są dla niej ważne.Ważne jest to jakimi ludzmi będą kiedyś absolwenci szkoły i rozdawała nagrody za pomaganie innym!To się w życiu liczy Pani Agato!Pozdrawiam ?
ja wiem i cieszę się, że są ludzie którzy też to wiedzą:)
Agato, czasem ten co niby taki wykształcony i sukces spektakularny osiągnął jako człowiek nic sobą nie reprezentuje. I jak tylko wieko trumny się nad nim zatrzaśnięte, to już nikt tych tytułów i stanowisk nie będzie wspominał. Tylko dobroć, którą po sobie zostawiamy na tym świecie, ma sens i wartość. Ty wiesz, że ja mając studia skończone, mogłabym pracować jako sprzątaczka. Żadna by to ujma dla mnie nie była. A pracując w szkole jako nauczyciel zawsze starałam się te krzesełka na ławki pozakładać po ostatniej lekcji, żeby tej pani sprzątającej choć trochę pomóc 🙂
cieszę się właśnie dlatego, że pośród tych przykrych słów które się czasem słyszy są i takie… i tacy ludzie dla których nie stopnie i awanse są najważniejsze lecz człowiek i jaki on jest ❤️
Ja pamiętam jak my uczniowie zakładaliśmy krzesełka na ławki dla pani sprzątaczki 😉
Julka bardzo cię lubię czytać przywracasz wiarę w dobro!twoja siostra i szwagierka to wspaniałe osoby.Ja zawsze chciałam w życiu pomagać innym różnie z tym bywa,ale piękne jest że ty dostrzegasz takie gesty,dlatego uwielbiam tu być u ciebie bo potem mam o czym myśleć i co przeżywać!!!!!
A ja uwielbiam czytać te Twoje historie!Są jak nie z tego świata.Dają wiarę w drugiego człowieka i nadzieję,że jeszcze są tacy dobrzy i poczciwi ludzie jak Ty i Twoi bliscy.?
Piekne!!
Nie mam facebooka, nie mam konta na instagramie. Uslyszalam ostatnio u fryzjera, ze nie istnieje. Od 3 lat jestem na wychowawczym z blizniakami i babcią się opiekowalam, ktora zmarla w pazdzierniku. Na koniec juz morfina nie pomagała. Lezala 4 lata więc zmiana pieluch, dzwiganie do kompania, karmienie etc. Zrobilam podyplomowke, moze w koncu teraz wroce do pracy. I nie pisze tego, zeby się chwalic, nie ma czym. Pisze to sama dla siebie, zeby przeczytac za chwilę jeszcze raz i poszukac w tym słów, ktore pokażą mi, ze mając 30 lat tez „cos” zrobilam. A nie zmarnowalam ostatnie lata. Czasami po prostu trzeba się poświęcić. Zrezygnowac z dobrej pracy, przenieść z wielkiego miasta na wioche. I zbudowac tu zycie od zera. Dobre zycie.
Przeczytałam ten wpis wczoraj , i w głowie mam płaszcz niebieski ,musztardową czapkę , mandarynkę obieraną przez troskliwą szwagierkę , i to ,że koniec bloga 🙁
Przez ten koniec bloga zapomniałam całej treści .Tu wygrałam konkurs i młoda grasuje w pantalonach :), tu w ciężkich chwilach było wsparcie zawsze , a teraz tak mi sie dziwnie zrobiło….Dzięki temu blogowi odrzuciłam model rodziny rodem z super niani i wróciłam do „korzeni” .
Więcej kupiłam krem tołpowy w Biedrze i działa , i zrobiłam dużo fajny rzeczy … Zaraz idę robić zdjęcia jak tylko z mężem dopijemy kawę :*
Rano kiedy wyśle dzieci z domu w świat, siadam tu z kawą, bo wolę Twój blog od serialów i gmeraniu w internecie.Więc może tak za szybko nie kończ pisania co… ?
Aaaaaa!!! Madzia! Taki komentarz z rana! Wiesz jak to działa!
A ja tu latam z różnymi szmatami bo okna myję i męża strofuję, że miał mi fotel przenieść..
I tak czekając na Niego, myślę… a zobaczę komentarze.. I masz!
Takie rzeczy… Dziękuję :*
Myślę, że nie stanie się to jutro ani za miesiąc, ale kiedyś przyjdzie taki dzień.
Postaram się żeby przyszedł jak najpóźniej 🙂
:* :*
Tak zwyczajnie, tak po prostu, – tak pięknie i tak mądrze pisane. Życie- aż zazdroszczę po troszku takiego spojrzenia na wszystko.
Myślałam, że w tym dzisiejszym zwariowanym wirtualnym świecie nie ma już ludzi z dusza zwyczajną a zarazem tak nietuzinkową. Uwielbiam to pisanie Twoje i spojrzenie na świat. Przeglądam to pisanie często i ….. odnajduje maleńki kawałek siebie w tym, co chciałam, tworzę, chcę by było jak u Ciebie (Was) i cieszę się, iż są tacy ludzie…dla których spacer z bliską osobą, natura, – dają wiecej niż przeglądanie fb w tym czasie.
Czekam z niecierpliwością na Twoje przygotowania do Świąt- takie prawdziwe, z tym całym rozgardiaszem, nie na pokaz….
Te Twoje cudowne dzieci, widać radość i miłość jaką dajesz-cie im.
Julia, muszę się pochwalić 🙂 mam płaszcz zimowy-kurtkę w zasadzie, granatową. I wczoraj mój osobisty Mikołaj czapkę musztardową i szalik min do niego podarował. „Bo rękawiczki musztardowe masz,to już chociaż komplet noś”. I nie. Ten Mikołaj na bloga Twojego to raczej nie wszedł nigdy w życiu. Chyba że pierwsza zakładka na mojej liście to zainteresowała,ale nie sądzę. Jak coś z maszynami, narzędziami i ogrodami powiązania nie ma, to nie warte otwierania. I tak poczekam teraz 2 tygodnie, aż ten komplet będę mogła przyodziać i na spacery w nim chodzić. Bo do obecnej ciążowej kurtki to nijak on mi nie pasuje. Jak szara mysz pod kocem z musztardy bym wyglądała.
Współczesny świat próbuje nam wmówić, i bardzo mu się to udaje, że sukces to prestiż, pozycja społeczna, awans zawodowy, dobre zarobki, dzieci w prestiżowych szkołach, wakacje w tropikach itd. A to guzik prawda! Dla młodych ludzi (nawet mojej siostry lat 34) szczęście równa się sukces, a sukces to praca, w której się dobrze zarabia. Innej definicji szczęścia nie posiadają. I dlatego starzy rodzice lądują w domach opieki, bo ich dorosłe dzieci są nastawione na sukces, w ramach którego zmienianie pampersów się nie mieści. NA SZCZĘŚCIE są jeszcze takie Justyny i Julki, i Agaty, i Magdy, i Anie, i Kasie, dla których szczęście ma zupełnie inny smak niż sukces, i dzięki którym jest jeszcze jakaś nadzieja dla tego świata. Buziaki, Julencjo :-*
…jak to dobrze, że jesteś Julio Ty Piękna.
Dziękuję.
I choć wiem, że wszystko przemija… nawet najdłuższa żmija:)…i kiedyś nie będę już mogła zajrzeć, co tam Rozumek:) za nowe myśli wklikała, to cieszę się, że miałam zaszczyt trafić na Twojego bloga i i tyle lat odkrywać Piękno Człowieka w Twoich tekstach, zdjęciach i twórczości.
…jak dobrze, że jesteście Wy -wspaniałe, mądre i niepowtarzalne kobiety.
…to miejsce, choć wirtualne- przyciąga pozytywnych
dzięki za to:)
Och Julia jak ja bym chciała Cię poznać. Herbaty się z Tobą napić. Niesamowite szczęście mają Ci, którzy spotkali Cię na swojej drodze.
Ja Ciebie przepraszam, ale ponieważ jestem osobą wierzącą, to uważam, że Ty powinnaś rekolekcje głosić! 😉 Bo u Ciebie na tym blogu to jak na rekolekcjach, takich praktycznych. Człowiek zaczyna się zmieniać na lepsze 🙂
Pozdrawiam i dziękuję!