dziś do wygrania jest walizka i plecak z firmy little life. wzór do wyboru.
możecie tutaj podejrzeć sobie plecaki a tutaj walizki.
my posiadamy taki zestaw i gdy mówię „Tosiulku, pakujemy się” to ona już wyjeżdża z walizą..
kiedyś, w poście z lata o nich pisałam. wydają się niemożliwe do zniszczenia.
nawet wielkie torby i walizki jakie posiadam ja, nie są w stanie swoją jakością im dorównać.
przestronne, duże, z porządnych materiałów, zamków. wysuwana teleskopowa rączka.
nagrodą jest walizka i plecak.
pytanie konkursowe brzmi:
Co byście spakowali w walizkę i plecak ze strony Tublu i dlaczego?
biorących udział zapraszam również na polską stronę fb little life – tutaj.
a jakby Ktoś chciał to jest rabat. 10% na hasło SZAFATOSI ważny do 11 marca.
ostatnie podarunki wygrywa komentarz:
(bardzo proszę o kontakt)
Ja bym nic nie pakowała. Pakowałby mój Syn bo marzy o własnej walizce odkąd siostry dostały swoje. Walizka na wakacje pełna byłaby samochodów , bez nich Stefan nigdzie się nie rusza. Kilka pick up’ów, kabrioletów i wyścigówek to pozycja obowiązkowa . Do tego parę książek – o trałowcach, spalarkach śmieci i samolotach bojowych bo mój pięciolatek protestuje przy literaturze pięknej ale na dźwięk czytanej instrukcji przybiega natychmiast. W plecaczku biały miś, który od dawna nie jest już biały i paczka żelków. I w drogę 🙂
Basiu, fantastyczne imię dałaś synowi!
Regularnie co dwa tygodnie wyjeżdzamy do moich rodziców na wieś. Pamiętam jak moje dzieci była malutkie i jechał z nami caaaały wielki bagażnik zapchany po brzegi „tylko najpotrzebniejszymi rzeczami”. Miski, wózek, spinki do włosów, gryzaki,sliniaki,butelki i sterylizatory! Teraz kiedy pożegnałm 90% tych niezbędników,sytuacja się odwróciła. Teraz jedziemy do dziadków z jedną małą walizeczką,a wracamy obładowani jak stare cyganki. Moje dzieci wyniosły by wszystko od babuni: więc pakujemy przetwory,mleko, chleb pieczony w starm piecu, warzywa prosto z grząd. Ale moje dzieci tez mają swoje bagaże,wiesz piórki,kamyki,piach w worku i gałęzie,bo u nas takich nie ma!więc chętnie spakowałabym je w jedna walizeczkę żeby nie tarzały mi się po aucie. Tak jak miało to miejsce w ubiegłą niedzielę ,gdy zgniłe jabłko przetoczyło mi sie pod nogami i rozmiażdżyło sprzęgłem.
Cześć Julka
Córka moja starsza, Basia, jest wielką fanką pakowania prowiantu… Każde wyjście z domu, czy to na spacer dookoła osiedla, czy na wyjazd na wakacje, zaczyna od wyciągnięcia pojemników na przekąski i systematycznego ich zapełniania -rodzynki, ciasteczka, kanapki, resztki z obiadu(!), orzeszki, placuszki… namiętnie wszystko pakuje, a później wszystkich szczodrze obdziela swoimi zapasami. Myślę, że plecaczek Littlelife idealnie pomieścił by nieco jej smakołyków 😉 A walizka? Walizka zapewne zapełniłaby się zabawkami! Ech… „misiu, bo to mój ulubiony, laleczka, bo będzie płakać w kącie, piłka dla psa, dla siostrzyczki puzzle, a w ogóle jeszcze może mamo weźmiemy klocki do Babci…? O, i kredki i blok!” Zbiera się tego niezła ilość, pakowana zazwyczaj w …torbę z Ikei. Walizka byłaby chyba lepszym wyborem 😉
Pozdrawiam – ja i moje córki – Baśka i Hanka 🙂
Jej walizka dinozaur cudo! Dzięki niej mój 4-latek w ramach wdzięczności
Bylłby najgrzeczniejszym dzieckiem ..przynajmniej do wieczora
Spakowałabym lato. Zapach świeżo koszonej trawy, zapach słońca, foremki moich dzieci z piaskiem z plaży, kolorowe kwiaty, powietrze po burzy, gorące wieczory i rześkie poranki, niebo pełne gwiazd, czas gdy od wschodu do zachodu słońca jest go tyyyle. Zabrałabym na zimę. By przetrwać milej długie wieczory, gdy przy kominku z lampką czerwonego wina i albumem pełnym zdjęć uśmiechniętych dzieci będziemy wspominać wakacyjne wojaże.
W walizkę spakowałabym się do szpitala na poród, na kóry wyruszam już w poniedziałek! I poza rzeczami dla mnie, spakowałabym oczywiście rzeczy dla Franka. A na stronie tublu.pl jest mnóstwo cudowności dla Młodego! Począwszy od kocyków, śpioszków, bodziaków i otulaczy po butelki i kosmetyki. Ten piękny tkany kocyk Poofi, którym otulałabym Franka w szpitalu włożyłabym do plecaka Buzz Astral, żeby mieć pod ręką. A plecak ten byłby idealnym prezentem, który Franek by przywiózł dla swojego starszego brata Antka – fana Buzza Astrala. 🙂
A później chłopaki mieliby walizkę na wspólne wyjazdy. 🙂
U nas w tym roku wielkie wydarzenie, na wczasy po raz pierwszy pojedzie z nami ON… Malutki, radosny BRAT Lenki. A co najfajniejsze z tego to, że On na tych wczasach skończy swój pierwszy rok życia… Będzie pięknie, nawet jak pogoda nie dopisze. Będzie wielkie pakowanie – już mam ciarki na tą myśl… z radości, podniecenia, strachu… Czy wszystko się zmieści, czy wszystkie niezbędne rzeczy znajdą swoje miejsce w walizkach, torbach, plecakach…
Pakowanie na pewno zacznie Lena – zabierze swój ulubiony kocyk, jestem pewna, Ona go jeszcze nie ma, napisała o niego do Zajączka, żeby pod krzaczkiem za marchewkę zostawił…w babeczki ma być, i Ona go na wakacje na pewno zapakuje…
A On – mały Olek, pewnie kocyk też, ale i przytulaśną swoją pieluchę do zadań specjalnych… utula Go do snu – a to przecież najważniejsze jest… no i może jeszcze Pan Bober – Mr B znaczy – Boberem zwany… do ciuciania, dziąsła smyra…
Mama – czyli ja – zabiorę na pewno swoją torbę wózkową Skip Hopa, nad której kupnem zastanawiałam się zdecydowanie za długo, a teraz jak bez ręki – jak jest wózek, to i ONA ma być i koniec… No i nosidło obowiązkowo na te wakacje, bo wózek nie zawsze wszędzie… a i ciężki, więc młodego na plecy i Ahoj – przygodo! A nosidło już postanowione – Tula będzie – już na jej zakup się nie mogę doczekać…
Nie wszystko to zmieści się do tej walizeczki pięknej i plecaczka – ale jak My byśmy chcieli na te wyjątkowe wakacje je zabrać, na skarby, na wycieczki, a plecaczek z ogonkiem – akurat do nauki chodzenia, żeby czujne ręce mamy zawsze trzymały… na te wszystkie listki, kamyczki z górskich szlaków, na kwiatki dla mamy… A walizeczka to już dla dziewczynki mej byłaby… dla starszej siostry, co by te kocyki i puszkę z mlekiem dla brata zapakowała…
To będą piękne wakacje… w komplecie 🙂
Pozdrawiamy
Do walizeczki spakowałabym dwa takie plecaczki motylki dla moich córeczek, które w tym roku byłyby idealne do przedszkola:
http://www.tublu.pl/maluch-w-kuchni/lunchboxy/zoo-lunchies-skip-hop-motylek.html
Z walizeczką pospacerowałybyśmy na czekoladowy peron, gdzie czekałby na nas cukierkowy pociąg. Koła miałby z lizaków a fotele z waty cukrowej. Zabrałby nas do Krainy Beztroski. Na miejscu widok byłby cudowny: drzewa z wafelków, a na nich karmelowe jabłka, rzeka z kakao, z zielonych żelków kwiaty. Z naszej walizeczki wyciągłybyśmy małe plecaczki motylki, ubrałabym im je na plecy. Wtedy skrzydełka zaczęłyby się delikatnie poruszać a dziewczynki unosić. Frunęłyby na tych skrzydełkach po swoje marzenia, a ja siedziałabym na skraju kakaowej rzeczki przygotowując im podwieczorek z żelkowych kwiatów i karmelowych jabłuszek…
Hmm pewnie znalazł by się tam Niuniu czyli ulubiona przytulanka , i wszystkie skarby patyki , gumki recepturki , ususzone roślinki i takie tam. Pewnie kolorowanki i mnóstwo kredek.
Czytam te parę zdań popijając piątkową kawę i zajadając deser pachnący wanilią…
Od razu nasunął mi się obrazek, a nawet -zki , które nieodłącznie kojarzą mi się z moim (beztroskim i jakże wspaniałym!) dzieciństwem…
Otóż miałam taki tornister/torbę – jak zwał tak zwał. Żaden wypas. Znaleziony na strychu u Babci. Najważniejsze, że mój. Najulubieńszy. Na zabawę w szkołę i na podróże małe i duże. Codziennie wrzucałam tam kupę dupereli, zwanymi SKARBAMI. Była w nim na pewno często taka książka z najpopularniejszymi wierszami i podobna druga, tyle że z bajkami i baśniami. I był jeszcze elementarz po starszym bracie. A poza tym „Uszatek”, szmaciana lalka, wstążka w groszki, szpilki „pożyczone” od Mamy, które lubiły ze mną chodzić na wycieczki, kamień, pół kanapki… No, pewnie tych rzeczy byłoby z milion, bo poza literaturą i miśkiem przeprowadzałam systematyczną wymianę drobiazgów różnych i różniejszych, wszystko zależnie od zabawy, pogody, humoru i okoliczności.
…Dlatego tak sobie myślę, że ten plecak i walizka do tego najlepsza właśnie, bo to przecież niezbędnik! 😉 😉
Zdrowiej!
Pisałam już wcześniej, ale odnosząc kubek po kawie (trach!) zapaliła mi się zielona lampka pod tytułem: „Zapytaj u źródła”, więc wołam Maksa i mówię:
*Chodź, coś zobaczysz.
*Podleciał prędko przed monitor komputera mego.
*Spójrz!. Co byś zapakował sobie w taki plecak, albo w taką walizkę…
*Ola, a ta walizka to taka mała jak na zdjęciu, czy duża?
*Nie, no większa jest, duża.
*To Ciebie zapakuje i będę woził z Tatą po pokoju.
(śmiech, śmiech, śmiech, śmiech!)
*Maksiu, skąd taki pomysł?
*Na sankach Tata nas woził i na rowerze to w walizce też może.
*Ale raczej nie zmieszczę się w tą walizkę.
*To może tą płytę i tą kolejkę. I te klocki jak będę jechał na Mazury…
To by było na tyle.
My z Zuzu zapakowałybyśmy kocyk bambusowy z Tublu, który już w poprzednie lato bardzo się przydał (u nas wzór w sowy). Dzięki niemu Zu było przyjemnie drzemać w gorący letni dzień.
Hm, ŁATWIEJ BYŁOBY ZADAĆ PYTANIE, CZEGO BYM NIE SPAKOWAŁA, JESTEM MAMĄ DWÓJKI CUDOWNYCH DZIECIACZKÓW, MARYSI LAT 4 I SAMUELA 5 MIESIĘCY, NIE UKRYWAM ŻE NIE MAM FAJNEJ TORBY NA WYJAZDY A TAKIE SIĘ SZYKUJA W NAJBLIŻSZYCH MIESIĄCACH, MARYSIA ZAPAKOWAŁABY JABŁKO, LALKĘ, MISIA, PODUSZKĘ I NIC WIĘCEJ:-) SAMUEL BYŁBY ZDANY NA MAMĘ TAKŻE SPAKOWAŁABYM MU ŚLINIACZEK, GRYZACZEK, SMOCZEK, PiszczKA KonikA Baby Gluck Spiegelburg, Otulacz, zawijak Leaf Wallaboo Grey. DOPISAŁABYM JESZCZE PARĘ RZECZY, ALE NIESTETY MUSZĘ PĘDZIĆ DO MAŁEGO BO SIĘ OBUDZIŁ 🙂
POZDRAWIAM CIĘ JULIO I ŚCISKAM, DZIĘKI ŻE JESTEŚ I PISZESZ TEGO BLOGA!!!
ANIA.
Mój mały siostrzeniec za każdym razem kiedy idziemy na wycieczkę, kiedy przyjeżdża do cioteczki Aneczki zabiera ze sobą całe mnóstwo swoich koniecznie potrzebnych rzeczy. są to obowiązkowo wywrotki, koparki, wszelkiej maści pojazdy, a ostatnio przybył taki zwykły gruby łańcuch podkradziony zapewne z garażu dziadka. Ile można czasu bawić się kawałkiem metalu… Tak więc plecak zapewne pomieściłby łańcuchy, młotki, obowiązkowo książkę i wspomniane pojazdy, koniecznie garść kukurydzy dla gołębi na krakowskim Rynku i jeszcze trochę pszenicy od babci. I oczywiście mamba, najlepiej ze 2 paczuszki. A do walizki jak to do walizki – ubrania, koniecznie kapcie góralskie, które już stały się tradycją, zapewne zmieściłyby się też przeróżne patyki, kamienie i książki.
Mój Synek zawsze, przed każdym wyjazdem bardzo aktywnie uczestniczy w pakowaniu wszelakich toreb, walizek, plecaków… On sam, jak przystało na 3latka ma swój mały, magiczny plecaczek do którego pozwalam mu wrzucić to na co tylko ma ochotę – czyli są to jego zwykłe, codzienne skarby: kamyki, patyczek znaleziony na spacerze, jesienne kasztany, „piórko mewy”, o tak, piórka zawsze muszą być.. no i oczywiście jakieś autko czy częściej pociąg… Tyle się mieści w tym jego plecaczku.. A ja zawsze pakuję kocyk, gdziekolwiek jedziemy, nawet na jedno popołudnie, na kilka godzin, zawsze mam spakowany kocyk dla mojego Maluszka, który już przecież wcale takim Maluszkiem nie jest, a jednak sobie tak myślę, ze gdyby padł pod natłokiem wrażeń wycieczkowych, gdyby spać mu się zachciało, to przecież można gdziekolwiek, ale byle pod tym kocykiem milusim, swoim własnym, domowym, cieplutkim, milutkim, takim co domem i bezpieczeństwem pachnie… Kocyk zawsze musi być więc myślę ze do tej walizeczki po prostu któryś z kocyków ze strony Tublu bym wrzuciła, może ten dla przedszkolaków z Alicją w Krainie Czarów, a może ten tkany.. ale kocyk na pewno 😉
Piękne to wszystko… Niebawem wiosna, a z nią postanowiłam, że będziemy częściej zwiedzać nasze okolice, czekając na lato i może jakiś dłuższy wyjazd. Placak jak nic by się przydał na te nasze małe wyjazdy, na te małe niezbędniki małej dziewczynki, które przeciez musi mieć po ręką, królik pewnie będzie trochę wystawał, ale to nie szkodzi, poprzytulamy go jak zaśniemy w drodze powrotnej do domu. A walizka poczekałaby do lata…i służyłaby nam lata. I już prawie, prawie widzę moją Hanulkę dreptającą tymi jej małymi stópkami po okolicach, z plecaczkiem, w którym niesie swje skarby… A i na codzień, do żłobka byłby jak znalazł. I byłoby pięknie i kolorowo… Ściskamy:)
U nas w plecaku znalazły by się … kamienie. Takie zwykłe polne, kanciaste, okrągłe i te bardziej niezwykłe, choć wróć.. według mojej córki Igi lat 3 wszystkie są niezwykłe i żadnego, ale to żadnego nie można przegapić. Nawet jeśli do połowy zanurzony jest w błocie lub znajduje się na środku kałuży. Zamiłowanie to odziedziczyła po swej siostrze Pati lat 8. Jak już myślałam, że starszej przeszło i wreszcie mamy spokój młodsza przejęła siostrzaną fascynację ze zdwojoną siłę. Każda nasza wyprawa (choćby to było 5 minutowe wyjście) kończy się przyniesieniem w wiaderku, kieszeniach (wszystkich) a ostatnio (nie wiem jakim cudem) w kapturze niezłej kolekcji. Chyba będę musiała odkupić dalszemu sąsiadowi, który ma wysypane przed wejściem piękne otoczaki kilka worków świeżego towaru, bo po naszych wizytach już mu tego dużo nie zostało. Albo przestanę chodzić w tamtym kierunku, choć ten kierunek przez dziecię moje jest najbardziej pożądany. Oczywiście żadnego wywalić nie można, więc w domu są wszędzie: w pokojach córek, w salonie, w kuchennych szufladach, w spiżarce (te które udało mi się schować) w każdym pudełeczku, torebce, kieszonce, w butach i w najbardziej nieoczekiwanych miejscach. Czasem są w pralce bo słabo przejrzę kieszenie i wtedy mam takie eko pranie (prawie jak orzechy do prania). Starsza twierdzi, że ją to już nie interesuje, ale to prawdą nie jest.
Więc wracając do tematu, taki plecaczek byłby super na jakieś dalsze wyprawy po kamienne zdobycze. A walizka, no cóż pewnie zaopiekowała by się nią starsza Pati, która raz w tygodniu nocuje u dziadków i musi zabrać ze sobą całe mnóstwo najpotrzebniejszych rzeczy, które już w jej naramienne torby przestają się mieścić. I to nic, że dziadkowie mieszkają za płotem, niczego zapomnieć nie wolno i basta.
Pozdrawiam
Hej,moja córka od momentu kiedy w naszym domu zamieszkał Fredek (świnka morska) zapewne spakowałaby właśnie ja. Teraz gdziekolwiek wychodzi to chciałaby Fredzia taszczyć że sobą 😉 nie ważne czy to wizyta u babci czy zakupy, Fredzio sam to Fredzio smutny. wiadomo,że nigdy bym się niezgodzila na przewożenie zwierzątka w walizce,natomiast gdybym dała Poli wolna rękę to na pewno spakowałaby tam właśnie naszego kochanego Fredka 🙂
cuż ja bym spakowała??
a założyłaby go moja pannica lat 6 i wyruszyłybyśmy tam gdzie nogi poniosą..nic nie włożymy!
ooo będzie lżej:)
Jak pakowanie to koniecznie nasz ukochany piknik! A na piknik spakowalibyśmy obowiązkowo koc, najlepiej duży http://www.tublu.pl/lubimy-gdy-nam-cieplo/kocyki/pikowany-kocyk-lodger-shell-100×150-cm.html
Koniecznie też trzeba zabrać jakieś smakołyki, potrzebujemy więc jakiegos lunchboxa http://www.tublu.pl/maluch-w-kuchni/lunchboxy/lunchpack-littlelife-sowa.html
Bidon na picie http://www.tublu.pl/maluch-w-kuchni/naczynia/kubki-bidony/bidon-sigg-0-3-l-butterflies-birds.html
Lupę do obserwowania przyrody http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/maly-odkrywca/lupa-odkrywcy-haba-terra-kids.html
A oprócz tego świetny humor, dobre chęci, apetyt na przygodę i dużo radości 😉
Spakowałabym kostium kąpielowy, klapki, książkę, walkmana ( tak,tak taka jestem stara;), mleczko do opalania i pojechałabym na zasłużone wakacje do Porto na przykład. SAMA!!! a po dwóch dniach dzwoniłabym do męża żeby spakował Młodego w plecak i przysłał mi Go bo umieram z tęsknoty 😉
Często wyjeżdżamy do dziadków mieszkających niedaleko i do przyjaciół na działkę. Raz na kilka miesięcy wybieramy się w odwiedziny do drugiej babci mieszkającej kilkaset kilometrów od nas. Lubimy podróżować i nigdy nie mieliśmy problemu z zapakowaniem się. Do czasu. Do czasu kiedy nasza córcia Ewa (4,5 roku) bardzo zdecydowanie i świadomie zaczęła sama pakować swój mały czerwony plecaczek. Za każdym razem zerkam ukradkiem co tam wkłada i jest to zestaw naprawdę niezwykły. Obowiązkowy jest zawsze Piesio (pluszak) z którym nie rozstaje się odkąd skończyła kilka miesięcy, a pozostałe rzeczy to np. pompka do balonów, kwiatek w doniczce, kilka kredek, cekiny i brokat, stary telefon, zszywacz do papieru itp. Zastanawiałam się dlaczego pakuje tak dziwne dla mnie rzeczy. Nie ma co prawda zbyt wielu zabawek bo bawimy się świetnie bez nich. Dziś na przykład sadziłyśmy rzeżuchę i pomidorki, robiłyśmy eksperymenty z pianką do golenia, octem i sodą, a przed nami budowanie domku z kartonu. Ale jednak kilka porządnych zabawek i jeszcze więcej pięknych książeczek znajduje się w jej pokoju. Dlaczego ich nie spakuje, zastanawiam się przed każdą podróżą i wreszcie wymyśliłam… Pakuje to co dla niej, dla jej małej zajętej wciąż osóbki jest najważniejsze. I nie są to wcale drogie gry i zabawki tylko małe drobne rzeczy, które trzyma w szufladkach i codziennie układa, przekłada i wyjmuje. I to je właśnie zabiera ze sobą w każdą podróż i upycha w tym małym, czerwonym plecaczku krzycząc na koniec „Już jestem spakowana, możemy jechać!”
Moja tosiula wciaz sie pakuje na podroze male i duze chocby z pokoju do pokoju i w tej drodze zawsze spiewa opowiada o zamkach gorach morzach….do tak slicznego kompletu na pewno oprocz swoich skarbow spakowalaby wyprawke dla swojej brzuszkowej siostry dla ktorej ostatni grosz ze swojej skarbonki by wydala a pozniej wszystkie te rzeczy by skladala glaskala ukladala. Milo popatrzec jak cieszy sie moim rosnacym brzuszkiem.
Ja bym zapakowała najpiękniejsze wspomnienia naszej rodziny. Tak, żeby w razie krótkotrwałej pamięci mogła usiąść wygodnie i nacieszyć się chwilami, szczęśliwymi chwilami naszej trójki!
Do walizki spakowałabym
butelkę szklaną ze słomką bo zawsze w nieoczekiwanym momencie chce się pić
pudełko śniadaniowe Zoo Biedronka
muszelkę Bilibo bo daje 1000róznych pomysłów do zabawy
latarkę GeoKids bo nie wiadomo kiedy zrobi się ciemno
PUS bo rozwija na wielu płaszczyznach
a na razie pozdrawiamy naszych chłopaków, którzy zamiast na weeked musieli w torbę zapakować się do szpitala, a taka walizka na pewno umiliłaby pobyt w tym luksusowym apartamencie 4+4
W maju wybieramy się z Patusią nad morze do siostry mojej najdroższej. Pierwszy raz tak daleko się razem wybieramy. Rzeczy do spakowania masa. Ubrania i to dużo, bo pogoda zawsze niepewna. Jedzenia trochę, bo 10 godzin w pociągu nas czeka. Książki do czytania, zabawek kilka. No i ta garstka ziemi z naszego podwórka. Z domu rodzinnego by siostra moja mogła 700 km dalej czuć się jak w domu ❤
Z ciekawości weszłam na stronę Tublu zobaczyć te plecaki i walizki firmy little life, a tam……. plecak biedronka….. i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki mam przed oczami obrazek : Ja lat 5-6 z mamą i babcią siedzimy przy stole w kuchni, na którym jest rozłożona maszyna do szycia oraz wielka zasłona w kolorze czerwonym… i jak się łatwo domyśleć szyjemy plecak biedronkę wymarzony i wyśniony w tamtym czasie (Teraz powiedziałabym, że to był prędzej taki worek z klapką na szelki ściągany u góry sznurkiem). Babcia siedziała za maszyną i zszywała wycięte przez mamę elementy plecaka a moim zadaniem było wyciąć czarne kropki z materiału, które również babcia przyszyła…. każda kropka oczywiście była różnej wielkości i gdzie nie gdzie miała inny kształt ale dla mnie to był najpiękniejszy i niepowtarzalny plecak biedronka na świecie! Ciągałam go ze sobą wszędzie i był niezastąpioną przechowalnią rozmaitych skarbów… mam wrażenie że tamten plecak widział chyba wszystko. Bo gdy jest się dzieckiem do swoich plecaków i walizek wkłada się tylko najpotrzebniejsze rzeczy- swoje skarby 🙂 i takowe także włożyłaby teraz moja córka:)
pozdrawiam
Dobre wino, czekoladę i książkę, ale to tylko w marzeniach bo w realu byłyby to pampersy, mleko i zapasowe cumle 🙂
Koc, bagietka, termos z herbatą, okulary, bańki mydlane, aparat… z takim bagażem we trójkę do parku nad stawy gdzie kaczek, łabędzi i wiewiórek gromada. Cisza, spokój… Wolno niech płynie czas…
A ja bym spakowala pyszna czekolade i wygodna podusie. Jak tylko bylaby okazja zjadalbym SAMA cala czekolade i miala swoja poduszke do spania bo w nocy ciagle Maly Ktos mnie z obecenej spycha:)
Mamy sniadaniowke dinozaurowa,która maszeruje do przedszkola z młodszym Synem (starszy Syn oddał) i walizka na wakacje… Cudo:), które sprawiloby starszemu Synowi wielka radość!!! A w tej walizce prócz pluszakow i książeczek wozilby Skiphop bidonik z krówka:)
Niezależnie jaka byłaby to wyprawa, czy długa, kilkudniowa, czy też krótka tylko z wizytą u babci, w plecaku naszego chodziaczka wylądowałaby „Łała”- fioletowo-różowy, wymymłany osiołek, już nie pierwszej świeżości, bez którego drzemka nie może się odbyć. Ze względu że jest on istotą bardzo ciekawską i wszystko musi mieć zrelacjonowane, zająłby pewnie honorowe miejsce na samej górze, z możliwością wyglądania w co ciekawszych momentach wyprawy. Poniżej, wciśnięty zostałby „kuku” w kubeczku i „niuniu”, czyli maślanka zwana jogurtem i smok w koparki lub zależnie od nastroju rakiety kosmiczne. Nie można zapomnieć o przynajmniej jednej z wielu książeczek, koniecznie o gotowaniu i plastikowego zestawu do picia herbaty, by móc poczęstować tąże herbatką babcię lub nowopoznanego przyjaciela. Resztę przestrzeni szczelnie wypełniałyby plastikowe nakrętki różnego rodzaju, służące ogólnie jako elementy nadające się do recyklingu, u nas pełniące funkcję wyjątkowej kolekcji, co chwila chaotycznie zaścielającej kuchenną podłogę.
W walizeczce przewiduję umieścić resztę ciągle powiększającej się kolekcji plastikowych nakrętek 😉
Pozdrawiamy – my – mama Ala i syn Bartosz 😉
Oboje z Mężem bardzo lubimy podróże. Od wielu lat nasz sposób na zwiedzanie różnych miejsc, to… namiot. Dlaczego? Bo wieczorem można pić wino oglądając gwiazdy, rano jeść śniadanie z lokalnych produktów na świeżym powietrzu, chodzić w piżamie po campingu i poznawać ludzi z różnych stron świata, którzy mają podobne pasje do naszych. Najważniejsze zaś, że cały czas można spędzać na świeżym powietrzu. I choć nasza Tosia swym przyjściem na świat dopiero cztery miesiące temu wywróciła nasze życie do góry nogami (wina już nie będzie), to już nie możemy się doczekać, aż zabierzemy ją w pierwszą podróż właśnie pod namiot. Zdecydowanie jeszcze nie będzie w stanie sama zapakować walizki, dlatego zrobimy to za nią. A co tam włożymy? To wszystko, co niezbędne: śpiworek w króliki, kocyk w słonie, poduszkę w sowy i ulubionego misia (choć jeszcze takowego Tosia nie posiada), żyrafę, którą cały czas gryzie i książki na dobranoc. A jak książki, to i latarkę! A resztę… resztę rodzice będą musieli włożyć do swoich walizek 🙂 Plecaczek pozostanie pusty, aby Tosia mogła w nim przywieźć swoje skarby z każdej podróży. A co wybierze? Czas pokaże…
Ja to bym smakowała pewnie ubrania, ale to chyba z jedną rzecz by mi się udało włożyć bo zaraz pojawiłaby się Hania i wrzuciła pięć książeczek np Już jadę, rakietę Janod, cymbałki bo bez „bimbałków” się nie ruszamy, na wierzch piłka ludzi i już jest prawie wszystko bo na to wszystko weszlaby jeszcze Hania i powiedziała Mama zasuń! No Mama ybko! Chyba by się zmieściła do tej walizki? (Hania ma 20 miesięcy :-D)
Ja spakowałabym pewnie, wszystko to, co matczyne serce podpowiada, a więc stosy po nocach prasowanych ciuszków na każdą pogodę (bo nigdy nie wiadomo, jak będzie), termos z herbatką z miodem i cytryną (to na wypadek, gdybyśmy utknęli nocą gdzieś w ciemnym lesie) i aparat fotograficzny, żeby ocalić od zapomnienia wszystkie zwyczajne – niezwyczajne chwile, a które kiedyś będziemy wspólnie wspominać podczas mroźnych wieczorów, zakopani w ciepły koc i przytuleni do siebie. A moje dzieci (Zosia i Kubuś), od których codziennie uczę się zachwytu nad drobiazgami prostymi rzeczami, na pewno spakowałyby swoje kocyki, trochę niewymiarowe i nieidealne, ale które uszyła dla nich mama (która jeszcze wtedy niezupełnie szyć umiała) – ale które, podobno, mają duszę :), stos kamyków znalezionych pod domem (które raz są armią żołnierzy, a innym razem gromadą księżniczek) i książki o tym, co ważne i o tym, co akurat w dziecięcej duszy gra.
mam ten problem, że choruję na takie fajne rzeczogadżety, a mój mąż stara się skutecznie wyciągać mnie z tej choroby… kiedy ja tak bardzo chcę chorować ! W Little life zakochałam się już dawno i marzę. Ale do rzeczy – moje dzieci uwielbiają podróże małe i duże, ostatnio są kłótnie o plecak, który Starszy ma a Młodsza jeszcze nie, więc może napiszę co wybrałaby właśnie Młodsza:
– przepiękne majteczki dla dziewczynek http://www.tublu.pl/ubranka-dla-dzieci/bielizna-dla-dzieci/majteczki-zoocchini-dziewczece-3-pary-2-3-latka.html
(aktualnie mamy deficyt i podbiera Bratu, i wciąż dziwi się, że nie ma różowych 🙂
– biedronkowy płaszcz przeciwdeszczowy http://www.tublu.pl/lubimy-gdy-nam-cieplo/ochrona-przed-deszczem/plaszcz-przeciwdeszczowy-zoo-biedronka-skip-hop-s.html (wiadomo, w czasie deszczu dzieci się nudzą…i wtedy wskakują w kałuże!)
– okularki pływackie http://www.tublu.pl/myju-myju/akcesoria-do-plywania/okulary-plywackie-dla-dzieci-splash-about-rozowe.html (uwielbia wodę, baseny, sadzawki i temu podobne, no i koronny argument – Brat ma a Ona nie!)
-ponczo – piękne i biedronkove (w temacie wody, więcej argumentów nie potrzeba 🙂 – http://www.tublu.pl/myju-myju/akcesoria-do-plywania/poncho-littlelife-biedronka-3.html
– żebyśmy nie umarły z głodu – bo wiadomo -woda wyciąga – to zestaw pojemników na przekąski – piękny kotkowy (koty miłość numer jeden jak na razie) http://www.tublu.pl/maluch-w-kuchni/lunchboxy/zestaw-pojemnikow-tum-tum-szary-kotek.html
– i na koniec picie http://www.tublu.pl/maluch-w-kuchni/naczynia/kubki-bidony/bidon-zoo-kot-skip-hop.html (z kotem oczywiście)
… i mogłabym oglądać i wybierać do rana…ale miejsca już nie mam w plecaczku i walizce Julio kochana 😉 Pozdrawiam!
Dokładnie za miesiąc idę sobie urodzić takiego małego synusia.. ale w domu zostawiam moją dwulatkę która ostatnio chyba staje się zazdrosna.. tak bardzo że boję się co będzie później… teraz ganiam za tymi ostatnimi wyprawowymi rzeczami i końca nie widać, wszystko tylko tak pięknie wygląda, a pieniędzy majątek trzeba wydać żeby powitać malutki cud.. i dla tej dwulatki która smuci się gdy jestem zmęczona, taki prezent gdzie mogłaby schować swoje skarby do piaskownicy albo kocyk z przekąskami.. może nawet prezent „od brata dla siostry” tak aby mogła cieszyć się że braciszek jest z nami. bo to takie małe rozumne jest.. a ja patrzę na nią tym maminym okiem i boję się… więc dla utarcia łez i obaw przed zmianą o 180st.
Moja 1,5 roczna corka to juz niezla spryciula. Gdy tylko slyszy, ze gdzies wychodzimy, to zawsze jakos przemyci swoje zabawki-a to wrzuci do mojej torebki, schowa pod bluze (mysli oczywiscie, ze tego nie widze yhmmm), lub po prostu dzierzy w dloni drac sie wnieboglosy, zatem zawsze dana rzecz i tak wedruje z nami (ostatnio byla to np kapsulka z kawa do ekspresu
Urzekły mnie te plecaki i walizki, szczególnie wzór pszczółki i pingwin:) Niech mój mały, jeszcze nienarodzony syn, spakuje wszystko co tylko zechce, niech czerpie pełnymi garściami z dziecięcego, beztroskiego życia. Ważniejsze dla mnie jest, by NASZ skarb miał poza zabawkami tam… mnóstwo miłości, szczęścia, ciepła, wsparcia od najbliższych i poczucia bezpieczeństwa .
Pozdrawiamy całą WAszą 4 .
Mojemu synowi do walizki bądź plecaka spakowałabym na pewno, poza masą innych „niezbędnych” rzeczy, jedną , bez której nie ma szans wyjść czy wyjechać gdziekolwiek – kołdrasię. Pod tą dziwną nazwą kryje się mały kocyk, a właściwie to co z niego zostało. Syn dostał go gdy się urodził. Kołdrasia była z nim przez całe dzieciństwo. W tej chwili ma parę lat na karku, jest całkowicie sprana, pełna niedoczyszczalnych plam, dziur , potargana i…. jest najukochańsza i niezbędna przy każdym wyjeździe . Dla syna to namiastka domu i bezpieczeństwa w każdym miejscu na świecie.
Mieszkamy 600 km od naszej rodziny, a że jeszcze nie dawno mieszkaliśmy w wielopokoleniowym domu z dziadkami, wujkami, kuzynami itd. 😉 , to gdy tęsknota syna mojego lat 3 dopada, tworzy namiętnie, arcydzieła maluje dla nich wszystkich ( mamy już pokaźną kolekcje;) ). A i na spacerach gdy przemienia się w pirata i skarby znajduje ( patyki i przeróżne kamyki) zabiera do domu, żeby przy wizycie najbliższej wszystkich obdarować. Więc w plecaczku jadąc do rodziny zapakowalibyśmy te wszystkie skarby syna mojego. W walizeczkę natomiast syn mój najchętniej wrzucił by swoją 4 miesięczną siostrę Zuźkę, ale ostatecznie znalazłby się tam jej pieluszki i przytulanki ; )
Ech, po skasowaniu pierwszego posta (przez przypadek..), może ten będzie bardziej poskładany… 🙂
Moja córeczka kocha walizki. Nie mogę zacząć inaczej, bo to prawda – zupełnie to dla nas niepojęte, ale w galeriach handlowych nie interesuje ją nic tak bardzo, jak sklepy z walizkami. NIC. Żadne smyki, żadne bawilandie, nawet bieganie bez celu nudzi się szybko, a sklepy z walizkami. Nigdy. Oglądamy i grzecznie wychodzimy, gdy jesteśmy we dwie, ale na zmianie tatusia, Gajka wymaszerowała ze sklepu, niepomna obowiązku zapłaty. panie kasjerki wybiegły za nią z przerażeniem w oczach…
Ale tak. Walizki. I plecaki. Teraz są 2 – jeden w kształcie liska, żłobkowy i drugi woreczek rossmannowy, w którym w największe upały Gajka nosiła zraszacz do kwiatków, żeby chłodzić się w drodze do domu. W plecaku trzyma się akcesoria żłobkowe, najwazniejsze (jak 30letni szary kalkulator i zbudowany z lego telefonu – 'alo’). W walizce to inny temat. Walizka jest do zabawy. A w niej na pewno znalazłyby się akwarelowe kredki djeco, farby do malowania rękami djeco, naklejki ścienne z dzikimi zwierzętami (do nowego pokoiku, przeprowadzka już dziś!) i ukochane tatuaże Zuzu. W osobnej foliowej torebce wrzucone byłyby drewniane owoce – żeby było czym nakarmić Lalę Dzidzię. No i książki w dużych ilościach o panu Kuleczce, panie Brumie, o SuperTacie. W plecaku pszczółce byłoby miejsce na rzeczy, które awansowały z walizki, jako te najważniejsze, podstawowe – jak szczoteczka do zębów – do noszenia do żłobka.
ps. zastanawiam się, czy miłość do plecaków i walizek, to bardziej przyczyna podróżowania z rodzicami (duuużo), czy noszenia w chuście i 3 nosidełkach? [retoryczne;)]
Hmmm… zapewne 'cały swat ’ byśmy tam spakowali … Oczywiście w podróż dookoła 'całego swata’ 🙂 Filip to mały amator motoryzacji. Obecnie całym światem dla Niego są samochody i wszelkie pojazdy posiadające koła (co najmniej jedno koło). W walizce i plecaku musiałyby więc zajmować miejsce honorowe.
Tak sobie myślę … choć ostateczną decyzję pozostawiłabym Właścicielowi 🙂
Witam serdecznie,
mój synek z całą pewnością spakowałby do plecaka Latarkę Geo Kids. Wybierając się na wycieczkę, jadąc do babci zawsze pakuje swój plecaczek z zabawkami. Ale wieczorami idąc na spacer bierzemy latarki i szukamy skarbów. Wieczorem, kiedy kładzie się spać, opowiadamy sobie historie i robimy różne rzeczy z rąk na ścianie-uruchamiamy wyobraźnie, co to może być. Świetna zabawa. Dlatego wiem, że obok fantastycznych zabawek mój synek na pewno nie zapomniałby o latarce. Właściwie ciężko byłoby powiedzieć czego by nie spakował…fantastyczny indiański wigwam i auta wyścigowe i rakiety kosmiczne, bo przecież on zostanie kosmonautą i będzie mieszkał na księżycu. Latarka wydaje się być najbardziej pożądanym sprzętem w plecaku małego marzyciela i podróżnika 🙂
Z pozdrowieniami
Tata Damian
Co bym spakowała? Pewnie nic bo córka lat 4 ostatnio wszystko sama, sama, więc pakowanie pozostawiła bym jej 🙂 Myślę, że do torby weszły by lalki, plastelina, mazaki, tona książek, papier do rysowania gumki do włosów, jeszcze raz gumki i nie wiem co tam by jeszcze wymyśliła bo każdego dnia zaskakuje mnie coraz to nowymi pomysłami 🙂
Musiałaby uważać jedynie by kota tam nie upchnęła do wszędzie próbuje go przemycić ostatnio 🙂
Sobotnie południe. Wróciliśmy z spaceru. Szybko w pospiechu rozbieram się bo młodszy 4 miesięczny synek domaga się cyca, w pospiechu ściągam kurtkę odkładam moją listonoszkę na podłogę, jest dość mała, ale pojemna a w niej cały niezbędnik posiadam (chusteczki zwykłe, chusteczki nawilżone, krem na każdą pogodę, smoczek dla maludy, bidon z piciem dla starszaka naszego, pieluchy w rozmiarze 2 i 4 w ilości kilku sztuk, telefon, portfel, klucze, smoczek, resorki sztuk przynajmniej 3 i resztę wyjściowych niezbędników ….ta litania nie ma końca :)) Rozsiadam się wygodnie na fotelu z moją rozebraną i gotową do karmienia maludą. Uff koniec histerii, mały ssak przy piersi. W tym czasie mąż zajmuje się starszym synek (2 lata i 4 miesiące). Rozebrany, uśmiechnięty Oliś wbiega do pokoju i natychmiast dobiera się do „porzuconej” maminej torebki, dumnie przekłada sobie ja przez ramie i z uśmiechem na twarzy paraduje po pokoju. Wchodzi mąż w ręku trzyma gotową ciepłą herbatę z cytryną dla Oliwiera i z oburzeniem stwierdza „synek chłopcy nie noszą damskich torebek, to nie męskie”, odwraca się do mnie i puszcza oko, bo wie dobrze ze tu chodzi o możliwość ponoszenia owej torebki jak własnej, bo własnego plecaczka nie posiada. Sama jestem ciekawa co by nasz 2 latek spakował, na pewno znalazłoby się miejsce dla resorków, tutu i kocyka, ale i tak największą radość sprawiłoby mu noszenie plecaczka czy wyciąganie i chowanie teleskopowej raczki, aż do znudzenia.
W plecak spakuje coś co doda mu odwagi w przedszkolu. W walizkę spakuje coś co pozwoli mu na pełen relaks na wakacjach 🙂
Co ja bym zapakowała, nie mam zielonego pojęcia, ale wiem co zapakowałaby moja córka. Do plecaka włożyła by kredki, kolorowanki i pluszową świnkę do spania, kieszonki wypachałaby cukierkami, gumami i lizakami 😉 Do walizki wrzuciłaby książki do czytania, swoje hopsasy (buty na obcasiku, które nosi do sukienki ala królewna), grę planszową grzybobranie, kilka zabwek z kinderniespodzianek plus kolejne przytulaki szczurki i misia Zdzisia. Wszystko upchałaby to w nieład, który sama by ogarneła, a dla mnie wydawałby się masłem maślanym 😉
Nie wiem co bym spakowała, serio, nie wiem. Kiedyś to wyjeżdżaliśmy, non stop coś pakowałam, za 800 zł 2 tygodnie po Francji samochodem albo Grecja za tysiaka. Po studiach było lepiej: praca, kontakty ze starszymi ułożonymi znajomymi/rodzicami, więc się zaczęrpnęło wzor all inclusive. Chciało się więcej, lepiej, bardziej „normalnie”. Ale tych pieniędzy z czasem jakby mniej, z pracą też różnie, więc i wyjazdy już tylko sporadycznie… A tak by się wróciło do tej Francji za 800 zł…
W plecaku na pewno zabrałby się z nami Pan Kot. W zasadzie nie wygląda jak kot, bardziej przypomina misia, ale po długich poszukiwaniach idealnego kotka -przytualnki przyszedł w paczce On. K pokochała go jak swojego i wszędzie z nim chodzi. Więc na pewno Pan Kot. A do torby zapakowałybyśmy książeczki. Oczywiście o kotach.
Jak byłam mała uwielbiałam bajkę o Mary Poppins, w szczególności film z Julie Andrews. Oglądałam jak zahipnotyzowana, tańczyłam i śpiewałam razem z bohaterami (dziś podobną iskrę w oczach widzę u swojej córeczki jak ogląda Elmo ;). Jedną ze scen uwielbiałam przeogromnie i mam ją dokładnie zapisaną w pamięci – i tu już przechodzę coraz szybciej do rzeczy – Mary ze swojej fantastycznej torby wyciąga dwumetrowy wieszak z kapeluszem, wielkie srebrne lustro, pięknego i okazałego kwiatka doniczkowego oraz wiele innych. I co się teraz okazuje, w końcu wiem gdzie taką ową torbę można nabyć!;)
Dlatego razem z moim córkami (2,5 letnią Helą i 9 miesięczną Igą) postanowiłyśmy spakować co następuje: rower (jak na razie biegowy), wędkę taty, gumową krówkę mufkę do skakania, koronę (złotą), tiulową spódniczkę, książkę o tacie i synku niedźwiedziu, zaś do plecaczka panią żyrafę do ewentualnego nadgryzienia, ciasteczka i bidon.
Pół żartem, pół serio ale niektóre przedmioty z dzieciństwa pamięta się przez całe życie i nie są one tylko rzeczami ale skarbnicą wspomnień.
1. Cienki koc ( choć ten od mylilly byłby taki miękki, no ale nie zmieści się)
2. Filiżanki (te ładne w kwiatki) i do kompletu talerzyki i te maleńkie widelczyki
3. Butlę (z kapslem co robi pyk) pełną kompotu z truskawek (mam zamrożone te pachnące latem)
4. Muffiny z jagodami (w lesie zebrane i zostawione na zimowy czas)
5. I ciastka owsiane z kokosem (które robi się 5 min i piecze 12 min)
6. I szaszłyki owocowe (bo to jakaś magia jest: jak się obierze pokroi to jakoś wszyscy chętniej jedzą)
7. I wiatraczki na wykałaczkach (co na wietrze kręcą się jak szalone i w tigerze kosztują „tyle co nic”) i serwetki (co pasują do wszystkiego)
I zrobimy piknik, taki jak w jej urodziny – i znów może usłyszę „mamusiu jak cudnie jest”.
Z plecaczkami jesteśmy akurat na czasie, bo moja dwuipółletnia córcia (właścicielka trzech torebek, w tym jednej w kształcie atomówki) z zazdrością spogląda na siedmioletniego brata, który codziennie pakuje tornister do szkoły. Nie dość, że „duży”, to jeszcze ma piórnik, plecak i… panią nauczycielkę („ja też chcę uczyć się” – wzdycha każdego dnia Marta, na co ja zachęcam: „pouczymy się razem!”, a ona: „ale ja nie mam pani”). Rezolutne to dziewczę moje bardzo. Na razie paraduje z plecaczkiem szmacianym na plecach, więc zestaw little life uszczęśliwiłby ją na długo. Szczególnie, że – jak napisałam – mądre to dziecko i bardzo praktyczne. Dziś na przykład znalazła kilka złotych na stole i zaplanowała spacer z babcią po… puszkę kukurydzy! 🙂 Nie wiem, skąd jej się to wzięło – wszystko oddałaby za czekoladę – ale taki miała plan. ZŁOTÓWKI (w woreczku) ZAPAKOWAŁA DO PLECACZKA i ruszyła. Nie zapomniała jednak o KORONIE (pamiątka z Torunia), PIŁECZCE, KSIĄŻCE (seria o Eli) i podpylonym bratu LUDZIKU LEGO (star wars). Domyślam się, że w taką na przykład BIEDRONKĘ LITTLE LIFE zapakowałaby pół pokoju, drugą połowę upychając do walizki, ale po negocjacjach pewnie ograniczyłaby się do KORALI, KREDEK, KOLOROWANEK, GRZECHOTEK DLA MŁODSZEJ SIOSTRY (raz nawet zapobiegliwie wzięła dla niej PIELUCHĘ), BUTELKI Z SOKIEM I… ŻELEK. Najdziwniejsza rzecz, którą zabrała w plecaku na miasto? Trzy piloty. Żeby mieć łączność ze światem – bo to były jej nibykomórki 🙂 Tyle o niej. A co ja bym zapakowała? Spakowałabym niezbędnik weekendowego podróżnika i wyjechała do… Poznania! A tak! Takie marzenie mi się w głowie zrodziło. Na Targi Książki Dziecięcej. Nigdy nie byłam. A walizka posłużyłaby przede wszystkim na powrót. Spakowalibyśmy do niej… KSIĄŻKI DZIECIĘCE z Targów, nowości, świeżynki, ciepłe jeszcze i pachnące drukiem… Pozdrawiam z Gdańska, Gosia z brygadą
zapomniałam 🙂 do wcześniejszego postu dodaję jeszcze linki do rzeczy dla większej wiarygodności 😉
1. http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/rowerki-jezdziki-bujaki/rowerek-biegowy-puky-lr-m-czerwony.html
2. http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/przebrania-dla-dzieci/triple-lion-korona-krola.html
3. http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/ksiazki-dla-dzieci/ksiazka-prosze-mnie-przytulic-wydawnictwo-ezop.html
4. http://www.tublu.pl/zabawki-dla-niemowlat/grzechotki-i-gryzaki/zestaw-so-pure-vulli-zyrafa-sophie-z-breloczkiem-i-torebka-na-pamiatki.html
5. http://www.tublu.pl/maluch-w-kuchni/naczynia/kubki-bidony/bidon-zoo-jednorozec-skip-hop.html
Krowę do skakania może zastąpić piłka Ludi (http://www.tublu.pl/mod/77/t/cP?mod=77&t=cP&prSearch%5Bpr_desc%5D=1&prSearch%5Bpr_text%5D=do+skakania), wędki taty i spódniczki nie da się niczym zastąpić więc potraktujmy je jako bonusy:)
Zapakowałabym worek ze zdrowiem, worek z czasem wolnym, worek z uśmiechem dzieci, wszystkich nie tylko moich i trochę słodkości.
Moja Julia na każdą wyprawę, choćby do sklepu zabiera swoją torebkę… ot moja mała dama, przecież gdzieś musi spakować swój jogurcik czy bułeczkę. Lilka choć maleńka, nie ma jeszcze swoich bagaży gdzie pakować. Wiem jedno, do walizki czy plecaczka spakowałybyśmy moc pamiątek, wspomnień i uśmiechu, przyniesione z lasu liście, szyszki, z nad jeziora kamyczek (co dzieci widzą w kamykach?), z wyprawy do babci na wieś orzeszki czy zaschnięty kwiatek. Walizka i plecaczek towarzyszyłyby moim dziewczynko wszędzie, tak jak zawsze towarzyszy im mama, a z mamą przeogromne uczucie jakim jest miłość do moich dziewczynek.
Witam serdecznie 🙂 własciwie to pierwszy chyba raz uczestniczę u Ciebie Julia w podarunkach ,ale jak zobaczyłam te walizki,plecaki to nie mogłam przejsc obojętnie 🙂
A to dlatego ,że we wrześniu obiecałam córce ,że zabiorę ją do Włoch pokazać morze którego nigdy nie widziała nawet w Polsce,odwiedzić jej koleżankę która przyjeżdza do nas na wieś w wakacje do Babci,odwiedzić moich znajomych i pokazać jej miejsce gdzie kiedyś pracowałam i poznać z moimi znajomymi.Jako że córka chodzi do 1 klasy mają juz w szkole SKO ,wytłumaczyłam o co chodzi w oszczędzaniu i w sumie te jej zbierane pieniążki wyda w wakacje.
Jak dostanie pieniążka np od Dziadka i chce sobie kupić jakąś „pierdółkę ” to jej zawsze mówię a może wpłać sobie na książeczkę będzie za to dobry włoski lód 🙂 Działa !zbiera dzielnie i pyta się co jakiś czas ile jeszcze nocek do wakacji 🙂 Jej brat ma 3,5 roku i zbiera na wyjazd do skarbonki 🙂 Właściwie tak jak ja 🙂 Czuje ,że to będzie przygoda.Tym bardziej,że lecę z nimi sama 🙂
Dlatego w podręczny plecaczek zabralibyśmy na pewno okulary przeciwsłoneczne http://www.tublu.pl/maluszek-w-podrozy/okulary-przeciwsloneczne/okularki-przeciwsloneczne-babiators-od-7-do-14-lat-wicked-white-blue-lens.html i te http://www.tublu.pl/maluszek-w-podrozy/okulary-przeciwsloneczne/okularki-przeciwsloneczne-z-polaryzacja-babiators-od-3-do-7-lat-galactic-grey.html ,na te skrupulatnie zbierane pieniążki przydałby się portfelik http://www.tublu.pl/maluszek-w-podrozy/kosmetyczki-portfele/portfelik-lilliputiens-pies-jef.html, na wypady na morze może jakiś lunchbox http://www.tublu.pl/maluch-w-kuchni/lunchboxy/torba-lunchowa-3-sprouts-wieloryb.html. Pozatym zapakujemy trochę ubrań,jakieś książki i dużo uśmiechu .
Także taka walizka byłaby fajną niespodzianką dla mnie a plecaczek dla córki/syna 🙂
Witam wszystkich bardzo serdecznie! 🙂
Jestem malą dwuletnią kobietką o imieniu Julcia i niebawem wybieram się w podróż do babci i dziadzi, którzy mieszkają troszkę daleko od mojego domu. Razem z mamą i tatą jeździmy czasem do nich samochodem, czasem latamy samolotem. Tym razem wybraliśmy brum brum. Ja bardzo lubię dalekie podróże dużym brum brum taty.
Oczywiście muszę spakować kilka rzeczy do walizki, które według mojego uznania, są niezbędne, ale przede wszystkim nie ważą dużo i nie zajmują dużo miejsca w walizce, bądź plecaczku. Na pewno moja mama dorzuci do mojej listy o wiele więcej rzeczy, ale ja wybieram te:
-kocyk tkany ocieplany Friends by Poofi – Liski, żeby było ciepło w czasie podróży, żebym mama mogła mnie w niego otulić; my lubimy zdrzemnąć sie pod kocykiem (w aucie). 🙂
-puzzle sensoryczne Mudpuppy – ogród; bardzo lubimy je układać (nawet w czasie pozdróży). Oj jak ja je lubię układać razem z rodzicami. No i są: pszczółka i biedronka, te które lubię najbardziej.
-przytulanka Wilk z telefonem – bo do ktogoś, oprócz mamy i taty, muszę się tulić w czasie podróży i podczas całego pobytu na wakacjach. A wilk ten taki sympatyczny i wygodny do trzymania w rączce, co mi radości dużo daje.
-w zwiazku z tym, że podrożujemy samochodem, to potrzebne nam będą kluczyki do samochodu Fun Keys B. Toys, gdyby tata swoje zgubił. 🙂
-lektury też nie może nam zabraknąć, więc książeczka „Kochane Zoo” będzie konieczna. A dlaczego wlasnie ta? Bo bardzo lubimy swiat zwierząt, no i może w czasie wakacji uda nam się odiwedzic też zwierzaki w zoo, więc trzeba być przygotowanym. 🙂
-oczywiście, oprócz garderoby, potrzeba nam jest też część do higieny, więc osłonka na szczoteczkę Flipper Fun – Żyrafa, będzie konieczna.
-termobutelka Pura kiki ze smoczkiem? Ależ oczywiście! Taka rzecz jest niezbędna w podróży. Zawsze się przydaje. 🙂
-w zwiazku z tym, ze jestem małą kobietą, to lubię dbać o siebie i swoje malutkie ciałko. Lubię pluskać się w wodzie pełnej piany, zabawek i… zapachu. Wiec pomyslałam sobie, ze Odżywcza Śmietanka do Kąpieli MomMe będzie najlepszym wyborem na tę chwilę relaksu. 😉
Lista moich niezbędnych produktów już jest, więc nie pozstaje mi nic innego jak życzyć nam miłej podróży i udanych wakacji u babci i dziadzi, a tak na pewno będzie – z moją ukochaną rodziną. 🙂
Regularnie wyjezdzamy, to do Babci na swieta, to do Tunezji do drugiej Babci. Podreczny dzieci zawsze musi byc, a w nim u starszej: przekaski, picie, piornik, ksiazka i jakies mini skarby.
U mlodszego: duzo przekasek, picie, piecset ludzikow z lego i czasem ksiazeczka na nude w drodze 😉
Moje dziewczynki niedługo zaczną zabawy w ogrodowym domku. Plecak i walizka z pewnością posłużyły do zabawy „Mamo! Jedziemy na wczasy!” I pierwsze co by się w nich znalazło, to stroje kąpielowe i ręczniki plażowe. A później przetransportowałyby do domku wszystkie niezbędne zabawki: kocyki, poduszki, zestaw piknikowy, lalki szmacianki, itp…
Ojej, ale się rozmażyłam! Ja chcę lato!
A w daleką podróż spakowałybyśmy balerinę http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/ukladanki-i-magnesy/magnetyczne-konstrukcje-mudpuppy-balerina.html
Do walizki spakowałabym… radość, niech budzi nas każdego wakacyjnego poranka, uśmiech, aby nie schodził nam z twarzy podczas urlopowych wojaży, promyki słońca, które napełnią nas pozytywną energią, 3 pary kaloszy w razie gdyby przyszło nam skakać po kałużach w letnim deszczu, konfiturę babci, którą będziemy wyjadać palcami leżąc na trawie i licząc chmury, ulubione książeczki, o tak! Będziemy czytać bujając się w hamaku, muślinowy kocyk, którym otulę Janka gdy sierpniową nocą na pomoście znów będziemy oglądać deszcz meteorytów.
A do plecaczka? Plecaczek wypcham po brzegi wspomnieniami, aby wróciły z nami do domu i pozostały na długo 🙂
Różowe okulary bym spakowała, żeby świat widziany jego oczami był zawsze pełen optymizmu i radości – taki powinien być świat dzieci… wszystko inne mieści się do mojej torby 🙂
Każdy zawsze pakuje to samo. Zabawki, jedzenie, chusteczki, woda….
Tak się wyjeżdża.
Pakowanie to koszmar. Lista co zabrać, czego nie zapomnieć….
Ale wracając z wyjazdu do domu moje dzieci zapakowałyby pewnie masę pamiątek cenniejszych niż zdjęcia. Garść piachu z plaży, kilkanaście kamyków z wiejskiej drogi, trzy patyki z lasu: „bo takie piękne są mamo przecież…”. Znalazłabym też pewnie poklejoną żywicą szyszkę, plastikową kulkę znalezioną na chodniku, kto wie, możliwe, że i zasuszoną żabę jeżeli moje dzieci zatknęłyby się na nią.
I to są najcenniejsze „bagaże” – nasze wspomnienia.
A my pewnie zapakowalibysmy w taką walizkę masę radości dla naszych dzieciaków. Pewnie bez problemu pomieściłaby ich największe skarby.
Julio,
U nas jaki i u Ciebie – dwójka dzieciaków. I jak to z dziećmi – każde inne i każde ma swój świat.
Stasiek ma też swój plecak już, bo on za rok pójdzie do szkoły, więc taki dorosły prawie. On do swojego plecaka pakuje zwykle ludziki z plasteliny co to sam ulepi. A lepi piękne! I zwykle te ludziki mieszkają w domkach – z pudełek po zapałkach, z pojemników kuchennych (dobrze, że mogą mieszkać po kilka w jednym domku – brakłoby mi sprzętów w kuchni na bank. Ale nie o Staśku wywód dzisiaj – on do swojego plecaka się mieści 😉
Zofka z kolei, która z racji tej, że młodsza, ma jedynie malutki plecak, upolowany w ciuchlandzie „na wagę”. Biedna z tego powodu, że ten plecak malutki. A jak się pakujemy na wyjazd, to ona chce spakować wszystko, cały świat najlepiej z pokoju. No i „się nie mieści”.
A tutaj lista „wszystkiego”:
– kot w kropki znaleziony na płocie u Cioci Kingi (po wypraniu dostał drugie życie i tak też wygląda – jakby odmieniony po zdjęciu z płota)
– biały szczurek z Ikei – towarzysz zabaw w przedszkolu Zofki
– poduszka z poszewką w samochody („taką jak ma Stasiek”) co to babcia Jasia uszyła
– kasztany – jeśli jesień. Bo nawet jeśli znajdzie gdzieś kolejny, to nie taki sam jak te, które już są Zofki, prawda?
– kamienie – przynoszone z każdej wycieczki, spaceru; bo każdy inny przecież i żaden do tej pory nie miał domu, a Zofka to wie, że te kamienie zamieszkać z nią chcą
– książki – o czarnoksiężniku Ozie, o piesku Dżoku, i hit ostatni – „beki, smarki, pierdy”
– chusteczki – kołderki dla kasztanów i adoptowanych kamieni
– korona z pianki, co to jej akurat narobiłam, bo Zofka na urlopie bywa królewną
– czarny kot Duplo (spadek po Staśku, który – jak twierdzi – już z Duplo wyrósł)
– Zofki rysunki (ludzie na nich mają oczy wysoko nad głowami – na takich pręcikach – podpisuję to co dzieci rysują i chowam te skarby na pamiątkę).
Ja bym jej jeszcze dołożyła do tego zestawu coś „na drogę” bo dzieciaki zaraz w podróży robią się głodne – czyli mini-kanapeczki i mandarynki w cząstkach, krakersy-literki z „Lajkonika” i kilka cukierków czekoladowych na niespodziewany spadek energii – wszystko w pojemniczkach Label Label (cudne są!).
I tyle. To gdzie jedziemy?? 😉
Plecak i walizka – solidne i kolorowe – byłyby nośnikiem marzeń, ciekawości i doznań. Spakowałabym w nie, zależnie od okoliczności,
– mapę, latarkę, kompas i wodę – na pieszą wycieczkę w okoliczne lasy
– czyste skarpetki, piżamę i ulubioną zabawkę – na noc spędzoną u kolegi
– kredki, blok i jabłko – na wiosenny piknik w parku
– drewnianą łyżkę, muszelkę i wachlarz – jako łupy z poszukiwania skarbów w domu w deszczowy wieczór
– czapkę, wodę i chrupki – na wizytę u ulubionego kociaka w miejskim zoo
– dwa ciastka, zrobioną laurkę i muchę – na pierwszą randkę z małą Zosią na osiedlowym placu zabaw
Jesteśmy z tych aktywnych, którym się chce – niezależnie od pogody, fazy księżyca czy humoru innych. My zwiedzamy, odkrywamy świat. Chcę nauczyć syna niezależności, zdrowej ciekawości i mentalności bardziej na 'tak’ niż na 'nie’. Ekspedycje – te małe i duże – są moją metodą. Czy skuteczną – to się okaże…
a gdzie post z filmem?
Do walizki i plecaczka pszczółki, Maja spakowałaby chyba cały swój szczęśliwy dziecięcy dorobek, a ręczę głową, że ma tego niemało, oj ma! 😉
Jako, że żyjemy teraz przygodami Pippi, to w plecaku znalazłaby się latarka-czołówka, żeby ułatwić odnajdywanie skarbów podczas zabawy w „Poszukiwaczy rzeczy”! (http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/maly-odkrywca/latarka-czolowa-geo-kids-malpa.html). Koniecznie małpa ku czci Pana Nilssona! Do walizki za to na pewno zabrać trzeba puzzle, by umilić sobie wieczory po pełnych wrażeń dniach (http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/puzzle-dla-dzieci/puzzle-w-walizce-janod-100-elementow-podwodny-swiat.html) oraz mapę, by móc odznaczać zwiedzone zakątki 🙂 (http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/ukladanki-i-magnesy/tablica-magnetyczna-janod-mapa.html).
Już to widzę:) u nas nie ma zbyt wielu zabawek,na podróże małe i duże pakowanie zawsze jest tak samo ultra proste -Basia zabiera koc.Kiedyś biały w błękitne kropki,mięciutki,angielski,przez Babcię Elę kupiony w lumpiku. Dziś szary,przypominający raczej ścierkę do podłogi,prany tylko głęboką nocą i suszony na kaloryferze żeby na rano był.Bez niego jak bez ręki,taki talizman dwulatki.Kiedyś zgubił się nam na działce,dziadkowie wieszali kartki że zguba,że to Basi i żeby dać znać.I ktoś zadzwonił i dziadek wracał po niego 50 km:)więc żeby się już nie gubił i nie brudził tak strasznie to koc do walizki-byłoby szykownie i bezpiecznie:)a Tomo do plecaka tylko Bubę-takie trochę nie wiadomo co ze szmatek.Mama uszyła jak dostała maszynę od Taty i jak czekając na Tomo uczyła się szyć.Tomo się urodził,Mama nauczyła się szyć przytulaczki krzywe i czas się skurczył:)maszyna się kurzy ale Buba został:)a że Tomo jest mały,ma mało jeszcze praw człowieka z powodu braku zębów to „ani chrupek nie potrzebuje ani pić Kubusia nie może ani chodzić do kałuż” więc jemu plecaczek na spakowanie Buby wystarczy w zupełności:)Mama i Tato normalnie-do plecaka z licealnych czasów i reklamówek w ostatniej chwili pakowanych,gdzieś na tyły kombi się wrzucą:)ale tych dwoje naszych Bobików zadałoby szyku co nie miara,i my byśmy się bardzo cieszyli wtedy:)
A ja będę konkretna i spakowałabym rzeczy, które już są w domu, ale -tak się złożyło, że – nie mam ich w co spakować, bo pakuję wszystkie „gażdżety” w siatki lub torby męża i moje:)
Polecam – wszystko sprawdzone i wypróbowane!
1. Samopodgrzewająca się butelka IIAMO GO – bez BPA, szczególnie przydatna w nocy lub wcześnie rano, na wyjeździe, gdzie nie zawsze jest dostęp do kuchni lub w warunkach polowych.
2. Kocyk z poduszeczką TRUNKI – nadmuchiwana poduszka, kocyk ma świetny patent, bo okrywając dziecko, nie muszę się martwić, szczególnie podczas jazdy autem, że kocyk opadł, jest dziecku zimno i że znowu muszę kolejny raz się zatrzymać, by je przykryć.
3. APTECZKA LITTLELIFE MINI FIRST – taka mała podręczna apteczka, w sam raz aby zareagować na nagłą sytuację podczas zabawy, wycieczki. Znajdują się w nim podstawowe potrzebne rzeczy w takich sytuacjach.
4. Opaska informacyjna ID z firmy LITTLE LIFE – mały GPS dla małego dziecka, tak na wszelki wypadek…
5. Okularki przeciwsłoneczne BABIATORS – zdecydowanie ochraniają oczy, poza tym nie łamią się i są lekkie
6. Kosmetyczka dla dziecka LAESSIG – superowa, pomieści dość sporo kosmetyków, ładnie wykonana, różne motywy (syn ma Savannah)
7. Pelerynka przeciwdeszczowa PACK IT – cieniutka, lekka, i nie uwierzycie, ale można ją prać w pralce, no i przydaje się w niespodziewanych deszczowych momentach
8. Śliniak DONE BY DEER – moje dziecko już jest prawie samodzielne, ale cały czas używam tego śliniaka, nie przemaka i jest duży- właśnie dla większego dziecka.
o jaaa… i motylek jest i krokodyl i nawet orka!…
to znaczy tak zapakować… co zapakować… musi bezwzględnie być Miś bez niego się nie ruszamy i wiersze Urszuli Kozioł (to ta książka jest hitem mojej 3 letniej córki). i kocyk.
ostatnio też zebra ale jutro moze już wcale nie zebra tylko lew?
to znaczy tak, bo jeśli plecaczek to na pewno króliczek… a może żyrafa… tak nadal nie wiemy jak mówi żyrafa… ale na pewno pomieści wszystkie ukochane zwierzaki i kredki. może nawet puzzle będziemy układać z dziadkiem.
bo już niedługo wybieramy się w odwiedziny do Babci i Dziadka.
Maluta na pewno zapakować będzie chciała wszystkie „kienki” [sukienki] i spinki. mama do walizki dopakuje resztę garderoby.
a do plecaczka to jeszcze kredki
ale i tak najważniejsze jest że jedziemy… zawieźć dziadkowi trochę naszego szaleństwa a babci radości.
je też spakujemy… po troszku do plecaka i walizki. bo Marysia od jakiegoś czasu marzy o swojej walizce…
piękne są
Ja w walizeczkęi plecak ze sklepu Tublu spakowałabym to co mam najpiękniejsze w życiu…dziecięcy śmiech o poranku, widok oczu błyszczących z podniecienia przy rozpakowywaniu prezentu, zapach małych stópek i szyjki, ślady na mojej bkuzce po umorusanych od samodzielnego jedzenia łapkach, oblślinione soczyste buziaki, widok pierwszych ząbków, stukot pierwszych kroczków, obrazek samodzielnie ubierającej się córki, podkrążone oczy z niewyspania przypominające mi że mam do kogo w nocy wstawać, ten szept wieczorem…”mamusiu posiedzisz przy mnie jak będę zasypiała?”, widok dwójki tańczących mych dzieci….zapakowałabym ten widoki, wspomnienia, emocje i wrażenia bardzo dokładnie…tak abym przez całe życie mogła zaglądać do tej walizki i plecaka i o nich sobie przypominać i ronić łzę za łzą wiedząc że to nie wróci…dlatego kocham moje DZISIAJ!!!
Pozdrawiam
uwielbiam Twojego bloga
Ja najpierw spakowałabym plecak i walizkę w kolorowy papier, wsiadłabym do pociągu i pojechała z wizytą do najmłodszych członków rodziny. Najpierw do Wrocławia do rocznego Rysia, który ma niesamowite pokłady energii i uroczy uśmiech. Imię ma po moim zmarłym Tacie co wzbudza we mnie dodatkowe, trudne do opisania uczucia. Po szaleństwach zabawowych, przytulaniach i gonitwach dookoła stołu, pojechałbym dalej do Zielonej Góry gdzie mieszka 5 letni Borys. Borys to już poważny mężczyzna, który potrafi pokazać na mapie gdzie ciocia, a gdzie on mieszka. Możemy tez razem porozmawiać trochę po angielsku, ale jak mu się znudzi bycie poważnym to możemy pograć w piłkę, albo grę planszową. Oprócz prezentów wzięłabym zaproszenia dla chłopców i rodziców do cioci z Opola. Dzięki prezentom mieliby już gdzie spakować swoje ulubione autka, książki i gry i mogliby wyruszyć z wizytą do mnie. Ja nie mam dzieci, więc zabawek też mało (książki z dzieciństwa mi zostały) dlatego ich własne są mile widziane. Ciekawe kto byłby szczęśliwszy oni czy ja? 🙂
Nie znoszę się pakować! Nie, nie! Chyba przyszło mi to z wiekiem, bo wcześniej, jeszcze w studenckich czasach, nie miałam z tym większego problemu? Ale teraz? Wyjeżdżając na rodzinny, krótki wypad, czy nie daj Boziu dłuższe wakacje, odwlekam pakowanie ile mogę. W efekcie, mocno spóźniona, ponaglana przez żądnych wypadu domowników, naprędce wrzucam do walizki co popadnie, co pod ręką, co potrzebne i co zupełnie zbyteczne. O! A propos walizek, jeszcze nie dorobiliśmy się walizki dla 3.5 letniej Em. Najbardziej poszkodowana, musi pakować się w to, co akurat mamy na stanie, najczęściej w reklamówki z sieciówek. Uroczo wygląda, kiedy w drodze do babci tak taszczy, sunie ta siatą po asfalcie. Co więc znalazłoby się w walice? Ano wszystkie skarby z siatki – to jest kucyki polne (pony), kredki, karty, puzzle, masa fantazji i całe pokłady radości 🙂
Zacznę od tego, że Króliki są dwa. Starszy Królik lubi wycieczki, zwiedzanie i odkrywanie, piłkę nożną, swoje przedszkole, rycerzy i dinozaury, auta i książki. Młodsza Królka ma mocny charakter, upór osiołka i lubi wszystko to co jej brat.
Pakowanie nie jest moją mocną stroną, bo zawsze staram się zabezpieczyć na każdą możliwość i potem przypominamy karawanę wielbłądów (ale często okazało się, że faktycznie drugie spodnie i bielizna zabrane na wycieczkę do lasu umożliwiły jej spokojne kontunowanie po wystąpnieniu nieszczęśliwych okoliczności :-))
Do plecaka Królik na pewno zabrałby swój bezglutenowy batonik i wafelki (do obdzielenia całej rodziny), kolorowe plasterki (jakby zdarzyła się kraksa), chusteczki, autko, albo lepiej dwa, jedno dla Tośki, żeby „nie robiła afery”, dinozaura albo smoka, i książkę… NO właśnie i tu zaczynają się schody, bo kiedy Królik przygotowuje sobie „kilka książek” do zabrania na krótki wyjazd – to powstaje z tego wysoka wieża… Więc pewnie wzięlibyśmy jedną – a resztę do walizki 🙂 A może zamiast książki labirynty? A potem ten plecak zapełniłby się skarbami: kasztanami, kamykami, kawałkami kory, biletami wstępu, ulotkami ( a jakże)…
a w walizce – jeszcze Królikowa poduszka, Misiu Królki, trochę ciuszków, niezbędne lekarstwa…
i oczywiście codzienne uśmiechy, błyszczace oczy gdy widzimy coś ciekawego, radość odkrywania i dzielenia się nią, i mnóstwo dobrych słów… ” mamusiu, kocham Cię tak mocno ile jest zwierząt na ziemi, i drzew, i wszystkich , wszystkich gwiazd na niebie” – powiedział dziś rano Królik. A Królka dodała ” Totam Cię Musiu” – zapakowałam sobie te słowa na dzisiejszy dzień 🙂
Zwykle pakuje Żona. Wtedy nawet walizka i plecak nie mieszczą wszystkiego. Damskie fatałaszki, bluzki z rękawem krótkim i długim, pięć geterek na zmianę (a nuż któreś dziecię zapomni zawołać?), pieluchy, zabawki, jedzenie (o którym i tak nie pamiętamy w trakcie wojaży), książki, audiobooki, piłki dmuchane i słonie z kokardą na ogonie… Ciężko się Ukochanej zdecydować, dlatego gdy tego lata wyruszę z Rodziną na eskapadę poza miasto, wszem wobec ogłaszam, że samodzielnie zajmę się ekwipunkiem. W plecak little life zapakuję niezbędnik trapera – scyzoryk (prezent od żony), mapę, kompas, notes, kilka gorzkich czekolad na posilenie w ciemnym lesie, bidon i koc. Zrobimy z dzieciakami szałas! Żona zajmie się walizką 🙂
Zobaczył plecak tygryska i oczy mu się zaświeciły bo ciągle za tygrysa się przebiera. Gdy szukaliśmy bidonu który chciałby zabrać w plecaku na wiosenne wędrówki stwierdził że jest krokodylem a poszukiwania termosu na jaglankę ujawniły że jednak dinozaurem. Wybraliśmy ostatecznie bidon little life i termos skip hop. Kwestie zoologiczne pozostały nierozstrzygnięte.
Kochana my zabieramy na każde wyjście tj. spacer, sklep, rodzina, przedszkole /juz nie wspomne o wyjazdach/ same autka -Resoraki – bez nich ani rusz – Ja matka polska musze póżniej dzwigać, nosić w swojej damskiej torebce -bo to jest NAJważniejszy pakunek jaki może być zabrany z domu – więc walizeczka do ciągnięcia bagażu czy plecaczek jak najbardziej mile widziane by odciążyć biedną matkę ha
Do plecaka spakowałabym okulary przeciwsłoneczne…
http://www.tublu.pl/maluszek-w-podrozy/okulary-przeciwsloneczne/okularki-przeciwsloneczne-z-polaryzacja-babiators-od-3-do-7-lat-galactic-grey.html
… by poczuć się pewniej na swojej drodze bycia mamą. Jeszcze niedawno ze snu prawie zimowego próbowałam się wygrzebać. Z przeciągnięć chmurnych utkany był dzień, ze spacerów mżawych, niewyraźnych horyzontów, wciąż nagich dłoni. Słońcem mi były objęcia i dotulenia.
Teraz nie odkładam się już do snu, raczej podrywam się do lotu… choć wciąż nie pewnie, ale podrywam się. Doczekałam się światła, przy którym serce mi tańczy. Więc czemu wciąż się boję? I dlaczego myślę o tych „okularach”? … chyba wciąż uczę się innym przygrywać, trzymając nieśmiało w dłoni wymarzony prezent. A przecież Słońce daje mi/nam tyle możliwości…
Pozdrawiam.
A ja zapakowałbym walizkę dla mojej Żony…włożyłbyn tam mnóstwo pokładów miłości, aby każdego dnia otwierając ją czuła się kochana, czułości bez liku, aby w ciężkich chwilach kiedy mnie nie ma nie czuła się samotna, wiele ton zrozumienia, aby wiedziała że od zawsze i na zawsze podziwiam ją jako Matkę na etacie 24/ h. Dorzuciłbym Jej jeszcze trochę uśmiechu na ponure dni i poczucia humoru aby łatwiej Jej było przymykać oko na błahostki. A do plecaka zapakowałbym moim Dzieciom ogrom miłości i radości aby wiedziały że w życiu najważniejsze jest być a nie mieć ☺
Tak sobie mysle i mysle co by tu oryginlego napisac zeby dla mojego chlopczyka wygrac plecak i walizke a tu w glowi nic. To chyba znak zeby zdac sie na szczerosc i prostote. Plecak i walizka potrzebne na wakcyjny wyjazd. Wklad zobowiazujemy sie zorganizowac we wlasnym zakresie. Po dlugiej dla nas zimie ktora przyszlo nam w wiekszosci spedzic w domu mamy wielki niedosyt i apetyt na swiat i ludzi. To co schowamy do plecaka to dla nas doroslych „rzeczy” materialne ktore mozna kupic, a dla dziecka… Ulubiony kocyk i mis to bezpieczenstwo, spokoj i cos znajomego gdy wokolo wszystko nowe, inne i nieznane. Bedzie wiec w plecku kocyk i mis. Z mojej strony doloze kubek i cos do cbrupania co by w kazdym momencie miec cos dla malego brzuszka. I koniecznie zrobie zdjecie jak moj syn pierwszy raz biegnie przez lotnisko z nowym plecakiem. A walizke bedzie ciagnal tata Kuby bo to najcudowniejszy tata na swiecie. Juz w glowie widze cala nasza rodzine, spakowana, z biletami, pleckami i torbami. Piekny obrazek na widok ktorego juz sie usmiecham. Warto miec takie obrazki w sobie. Od dobrych obrazow w glowie zaczyna sie duzo dobrego w prawdziwym zyciu…
Te plecaki oglądałam jak Antek zaczął chodzić, czyli 3 lata temu. Ale zawsze było coś ważniejszego do kupienia…. A tanie to one nie są… Teraz to Antek sam już pakuje swoje skarby: dinozaury są zawsze najważniejsze… i chociaż jeden resorak, i klocek jakiś, no i Buzz Astral (ale biedny odpoczywa teraz, bo mu ręka odpadła i ma sklejoną)…
A walizka? hmmm… raz w miesiącu jeździmy do dziadków Antosia… no tak się nie możemy oderwać od tych rodzinnych stron, że jeździmy tam i jeździmy… a już siedlibyśmy na swoim i odpoczęli… ale nie możemy się zdecydować gdzie to gniazdo założyć… w walizce więc wozimy te majtki i skarpetki co miesiąc…
A już niedługo Antoś będzie miał braciszka i pewnie do tego plecaka i jakiś smoczek schowa i pieluchę… „bo Lego to mamuś to trzeba schować na najwyższą półkę, żeby dzidziuś nie zjadł” ….
Spakowalabym odrobine slonca, piasku… Moja Corka dorzucilaby grabki i wiaderko, pare muszelek. Tak by kazda podroz byla namiastka wakacji.
Teraz już chce! Chce mieć piękny plecak i walizkę dla mojego chłopczyka. Będę patrzeć jak biegnie przez lotnisko ze swoim nowym plecakiem. Będę widziała te błyszczące oczy i jak całym sobą chce mi powiedzieć jakie wszystko jest duże, jakie samolot ma skrzydła, a jaki silnik. I wszystko mi powie chociaż jego słownik obejmuje na razie „mama”, „tata”, „Pepa” i Dżodż”:) I wszystko będę wiedziała bo z moim dzieckiem rozumiem się bez słów, a on potrafi całym sobą opowiadać. I na krzesełku lotniskowym będzie wyjmował po kolei skarby ze SWOJEGO plecaka. I potem znowu. I jeszcze raz. Pękając z dumy. A tam autko z drzwiami, które odpadają i tylko tata umie je przymocować na nowo, mikołaj z pomponem bo to towarzysz całoroczny i wakacje tez mu się należą, pieluszka wielozadaniowa, bidon ze uroczym pingwinem, coby mikołaj nie czuł się osamotniony ze z zimowej krainy a tu wszędzie słońce.
Teraz już chce tego wszystkiego. I słońca jak deszczu potrzebuję. Bo przez wiele miesięcy nie chciałam. Nie potrzebowałam. Było mi wszystko jedno. Ale wierzyłam ze kiedyś wyjdzie słońce. Że spojrzę w górę. I teraz czekam na ten plecak dla mojego dziecka z podwójną radością. Warto było przetrwać. Bo burzy jednak przychodzi słońce:))