nie. nie posiadam Pani do sprzątania raz w tygodniu. nie mam Jej raz w miesiącu ani raz do roku.
sprzątam dzielnie 270 metrów i jak kończę trzecią łazienkę to pierwsza jest już brudna.
nie. nie zamawiam jedzenia raz w tygodniu. nie zamawiam raz w miesiącu. no może pizze raz na trzy.
codziennie obieram włoszczyznę na zupę i wymyślam drugie danie.
nie. nie mam sekretarki od swoich sklepów internetowych ani innych pomagaczy.
odpisuję na zapytania, realizuję zamówienia. no może mam męża od nadawania paczek.
nie posiadam rezerwowego fotografa ani współwłaściciela bloga.
próbuję odpisać choć na 30 maili dziennie. te, na które nie zdążę przechodzą do rozpamiętywania przed snem, że nie zdążyłam i tak mi z tym źle.
nie przychodzi do nas Niania na cały dzień, na kilka godzin, ani nawet na dwadzieścia pięć minut.
moje dziecko jest moje przez 24 godziny na dobę.
pomaga mi w tym rodzina.. kiedy zaległości „komputerowe” urosną do niewyobrażalnych rozmiarów.
nie. nie wyłączam się nawet na chwilę, nawet na moment.
mam głowę pełną myśli niezrobinych, niezałatwionych, niedokończonych spraw..
ale staram się jak mogę.. tego by uczyć się tego każdego dnia.
by niezapominać, by myśleć nad niemyśleniem.
by siadać gdy jest możliwość, a nie biec ze szmatką zlewy przetrzeć.
i czy mi z tym źle…?
nie. najzwyczajniej czasami po prostu ciężko. czasami bolą nogi (tym bardziej pod koniec 5go miesiąca ciąży).
ale jest mi z tym dobrze, choć czasami pod nosem ponarzekam do najbliższych. tak dla równowagi.
jest mi dobrze, bardzo dobrze czasem nawet.
bo sprzątam nasz ciepły dom. bo mam z czego ugotować codziennie świeży, pyszny obiad.
bo otworzyłam sobie firmy, które się udały. bo te dziesiątki maili blogowych od niezwykłych ludzi.
bo mogę się rozwijać, poznawać, tworzyć.. a możliwe to tylko przy ciężkiej pracy.
bo to moje dziecko 24 godziny na dobę, choć czasami doprowadza mnie do utraty sił i cierpliwości, to pozwala mi realizować marzenie o niemyśleniu o niczym..
o wyłączeniu się. od świata. od obowiązków..
i choć to bardzo trudne, bo najczęściej jedną ręką przykrywam misia, a drugą odbieram pocztę elektroniczną to udaję mi się..
udaje się położyć na podłodze w pokoiku Antki, kłaść do spania króliczą rodzinę, przebierać Mamie królikowej sukienki.
udaje mi się być wtedy tylko tam i nigdzie indziej. i tylko wtedy mam wrażenie, że jestem naprawdę dla mojego dziecka..
i choć to bardzo trudne pracować w domu, wraz ze wszystkimi obowiązkami i dzieckiem pod pachą, to uczę się i staram…
bo za chwilę przyjdzie kolejny armagedon w naszym życiu.
kłaść się na dywanie w dziecięcym pokoju i zapominać o świecie.. być tylko dla Niej…
Mamo! zrób mi takie zdjęcie razem z królikami.
teraz ja łał! (łał czyli zobacze).
o nie!!! tu nie ma Tosi Obmin, tu są same nogi!
(no i te nogi pomalowane pisakami lubię bardzo)
nasza królicza rodzina i wszystkie Ich życiowe przybory – Maileg – można się zapomnieć w tych wzorach, tkaninach..
dla wszystkich zamawiających do 28.05 na hasło „szafatosi” jest 5% rabatu na cały asortyment firmy Maileg w sklepie krainaEKOzabawek.
Tosi ubranko od kury d. – ślicznie dziękujemy 🙂
*zaznaczam, że nie mam nic a nic do kobiet, które mają panie do sprzątania, zamawiają jedzenie, mają nianie i sekretarki.. 😉
I właśnie dlatego jesteś taka „swojska” 🙂 Taka normalna, prawdziwa… Jesteś taka, jak każda matka, czy to pracująca czy siedząca z maluchem w domu (choć to też ciężka praca)… nie wyolbrzymiasz, nie tragizujesz – bierzesz życie takim, jakie jest. Z obowiązkami dnia codziennego. I dlatego tak fajna 🙂
.. bo tą zwykłością przyciągasz! Sprawiasz, że wydajesz się bliska… Ty. Tosia. Twój mąż. Ot, taka zwykła normalna rodzina. Jak każda inna.
Fajne to, wiesz?
Podziwiam, choć nie mam niani i pomocy domowej to mieszkam w mieszkaniu i raz w tygodniu przyjeżdża do mnie mama, która zajmie się wnukiem, a ja mogę ogarnąć „wszystko” począwszy od mieszkania, zakupy na zapas i zaległości mailowe. Również prowadzę sklep Internetowy i tylko ja nim zarządzam i wiem co czujesz, dlatego PODZIWIAM tym bardziej, że kolejne szczęście pod serduszkiem.
jestem zakochana w kroliczkach i ich mebelkach szkoda ze takie drogie:)
Jednym słowem jesteś wielka! Jak to mówi dzisiejsza młodzież „szacun”! A Tośki stopy na ostatnim zdjęciu mnie rozbroiły!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I tylko tego mi brakowało, aby w ten wietrzny dzień zaświeciło słońca, posta na szafatosi.pl 🙂 Julio jesteś lekarzem dusz, pocieszycielem strapionych! Już teraz nie wyobrazam sobie życia bez Waszego pięknego świata! Uwielbiam, wspieram, jestem pelna podziwu dla Twojego spokoju ducha i podejścia do zycia! Tosienka coraz to cudowniejsza! dużo zdrowka dla WAS 🙂
Nie pisz takich rzeczy publicznie, bo się mąż ze mną rozwiedzie, jak to przeczyta. 😉
ja nie posiadam firmy, a i tak wiem jak to jest mieć ciągle coś na głowie. Mam za to 2 armagedony na stanie, kilka metrów do posprzątania, i tak samo co łazienkę ogarnę to znów przez pokój przechodzi tornado. Ale nie zamieniłabym tych rzeczy na nic innego. No może dodałabym tylko własną firmę,bo brak mi tego powera, czegoś co da mi dowartościowanie, że się na czymś znam, coś robię dobrze, coś mi wychodzi i to się podoba. <3 Dzielna z Ciebie kobieta, taka zwyczajna ,nadzwyczajna. Bo umiesz się tym wszystkim dzielić, nadawać zwyczajnym na pozór wyzwaniom nowe kolory, przypominasz,że tak naprawdę nasze marzenia się spełniły tylko my tego na co dzień nie dostrzegamy. a wystarczy przecież ten dywan, i taka chwila wyłączenia, i te króliczki czy też lale do ubrania. A świat się nie zapada. Nic się nie wali. Zadziwiające nieprawdaż ?
:* resztę Ci już napisałam 🙂
Julio, Twoja postawa to mój cel! Zaraz będę w połowie 7.miesiąca, więc też coraz częściej i czasem niestety zamówię obiad, nie posprzątam mieszkania i nawet nie usiądę na chwilę, no chyba że przed komputerem bo też od niedawna prowadzę firmę. Jeszcze niedawno mocno stresowałam się tym, że obiad nieugotowany, i że nie odkurzyłam dzisiaj. Potem postanowiłam, że nie będę się tym przejmować, bo jeśli nie dziś to jutro będzie nowy dzień i wtedy zrobię to wszystko. Też czasem ponarzekam, bo to „rwa mnie złapie” lub kręgosłup boli, ale też dla równowagi. Nie jest mi źle. Mam szczęśliwą rodzinę, która w sierpniu się powiększy. Przeraża mnie co będzie wtedy, ale chyba jednak uczucie szczęścia jest silniejsze.
Pozdrawiam ciepło!
Ja mam pania do sprzatania raz na dwa tygodnie, nianie do mlodszego codziennie, starsze w przedszkolu, prace w biurze w godzinach teoretycznie stalych, pomocnego meza a i tak nie ogarniam… 🙂 I dodatkowo mam tez wrazenie, ze wszystko mi umyka, zapominam o waznych sprawach i moglabym lepiej, ale coz… jestem jaka jestem 🙂
Właśnie przy okazji ostatniego posta zastanawiałam się jak to możliwe ,że masz tak posprzątany dom i dzisiaj jak na zamówienie mam odpowiedź 🙂 Podziwiam ja moje naciągane 80 m sprzątam w bólach porodowych , a kiedy jedno skończę to po początku wspomnienie nawet nie zostaję. Masz ogromny pokład sił w sobie co nieustannie podziwiam i dobrze do Ciebie zajrzeć złapać wiatr w żagle . Pozdrawiam mocno !
tak napisałam nie po polsku. Zastanawiałam się bo tego porządku szczerze zazdroszczę u mnie jak bym się nie starała wiecznie brzydko mówiąc ” chlew ” 🙂
Zazroszczę…. choć… mając jedno dziecko miałam wszystko pod kontrolą… mając dwójkę, pracując na pełen etat, nie mając babci/cioci- jest mi zwyczajnie codziennie ciężko.
Julus, dobrze, ze ta gwiazdke na koncu dodalas, bo by pewnie bylo 😉
Mamy biegnace, pracujace, uczace sie i majace dzieci na okraglo 🙂
Ja juz troche mniej, bo moje juz w szkole i przedszkolu, ale tez biegnij odbierz, biegnij zaprowadzic.
Sprzatam kawalerke, ale nawet nie wiesz jak sie ciesze, ze moge chociaz tyle, a nadzieje mam, ze w przyszlosci bedzie mieszkanie duze. Teraz moge patrzec na zielony ogrod i setki stokrotek 🙂
Dbaj o Was :*
heh, a ja metrów mam 54 do sprzątania i się nie wyrabiam – Maks chodzi na 6h do żłobka (a niedawno jeszcze były 4), obiady staram się gotować, ale nie zawsze wychodzi… Ale, gdy M. wraca do domu, to wiem, że to kąpieli/ powrotu Taty C. z pacy, to jest NASZ czas – a przynajmniej się staramy 🙂
Nie wiem troche jak odbierac ten tekst. A ja mam Panią ktora poza moimi codziennymi porzadkami wpada raz w tygodniu na duze sprzatanie i prasowanie. Mam raz w tygodniu opiekunkę aby miec kilka godzin na zakupy i swoje sprawy. A jak zaraz urodzi sie drugi maluch to bedzie czesciej bo to dzieciaczki rok po roku i boje sie ze nie ogarne.
I nie czuje sie gorszą mamą…mniej dbającą o dom czy dzieci…:)
a ja napisałam na samym dole, że nie mam nic przeciwko paniom do sprzatania itp.. właśnie po to by nikt nie odebrał tego inaczej.
ja napisałąm tylko o sobie. nnigdy nie uważałam, że kobieta z pomocą domową czy zamówionym obiadem jest w jakikolwiek sposób gorsza.
np. klocek i kredka napisała ostatnio, że zamawia obiady codziennie. i kocham Ją za to. za ten Jej wybór. jak dla mnie może zamawiać też śniadania i kolacje, bo to żaden wyznacznik człowieka.
I na dodatek 270 m? Jesteś moją heroiną!;) Ogromnie podziwiam za organizację czasu, też pracuję w domu jako freelancer i doskonale rozumiem o czym piszesz. Wiesz co lubię najbardziej ? Kiedy obydwoma rękami i całą głową mogę być przy dziecku, w pełni się zaangażować w budowanie, układanie, „sztuki plastyczne”. Rzadko się to udaje (tak jak piszesz – maile, telefony, myślenie o milionie innych rzeczy), ale gdy już się zdarzy, to jest jak ptasie mleczko po miesiącach diety:) Pozdrawiam, obiecuję że wreszcie odpisze na maila:)
Jak tak czytam Ciebie to cholernie zazdroszcze Ci siły. Ja mam Misia mojego na spółke z jego tatusiem (nie wyszło niestety). Pania do sprzatania, mieszkanka 60 metrow- raz na dwa tygodnie, przedszkole od 9 do 15.30 chociaz dojechac przez 45 min musze i co drugi weekend tylko dla siebie jak Mis u taty- kiedy to zalamana jestem i przytloczona wszystkim. Mam tez tate 84 lata po udarze i prace ale taka ktora pozwala mi Misia w moje dni z przedszkola odbierac. Mam poczucie starosci i porzucenia (37 lat) :-(. Staram sie zebrac w sobie i byc szczesliwa z tego co mam, podniesc chudy tylek i zrobic z niego mega sexowny cwiczeniami ( 3 mies potrzebuje ). Moge wszystko a watpie i nie wierze, czasem sie boje ze nie dam rady i chowam sie pod kołdrę. Tak bardzo Ci zazdroszcze siły. Jestes mistrzynią!
Ten kwiatek na zdjęciach to stołek?
——-
Czy to w ogóle możliwe żeby w ciągu jednej doby [ wliczając spanie] ogarnąć tyle wszystkiego?! Nie dowierzam lekko, zazdroszczę w takim razie, bo ja również samosia i z dziećmi non stop, bez firm, ale z mnóstwem spraw na głowie… I zawsze jest coś czego nie zdążam zrobić albo na co nie mam zwyczajnie siły. Nie mówiąc o np. poczytaniu książki wieczorem/ romantycznej kolacji gdy dzieci śpią itp. Wszystko w biegu lub jednocześnie co się da no a najczęściej kosztem czegoś innego…
Może napiszesz posta o organizacji dnia? 😉 pozdrawiam
och, to ja też nie wiem co to romantyczna kolacja, książka na wieczór.. choć czasami zaczynam i po dwóch stronach śpie..
a o organizacji, dobrej nie mam pojęcia 🙂 jakoś po prostu staram się jak mogę ogarnąć 🙂
kwiatek to stołeczek.. kupiony w tkmaxx. jest cudowny. chyba jeszcze mają.
pozdrawiam ciepło
Fajnie, że o tym piszesz, bo niedawno się zastanawiałam, czy ktoś Wam pomaga przy dziecku. My z mężem sami sobie radzimy. Po rocznym urlopie macierzyńskim wróciłam do pracy, ale na pół etatu. Od rana do 15 jestem przy dziecku, potem mąż wraca z pracy, a ja wyruszam zarabiać. Jesteśmy wtedy, jak napisałaś, na wyłączność dla dziecka. Bawimy się sprzątamy, gotujemy. Dumna jestem, że tak sobie sami radzimy. Ale czasami jestem wykończona. I pretensje mam do świata, że my sami musimy, że nikt nie pomaga. Że dla siebie nie ma czasu… Teraz wiem, że nie jestem jedyna 😛
Bardzo Cię podziwiam. I zazdroszczę zarazem 🙂 mam 37 m wynajmowanego,prace,dziecko. Ostatnio wiąże wszystko resztkami sił. Brak mi motywacji. Bo staram się kurcze tak się staram,a i tak mi nie wychodzi tak jak bym sobie tego życzyła. I choć jak widzę uśmiech córki ,gdy osiągam coś dla niej ,staje przed lustrem i widzę siebie. Zmęczona ,zatroskana. Chciałabym się uśmiechnąć …
Ach, uroki pracy z domu i opieki nad dzieckiem jednocześnie… System testowany od trzech lat – i choć chwilami chce mi się wyć do księżyca, po każdej nieprzespanej nocy, stercie maili i stercie pieluch, próbach rozmowy mojej córki z moim szefem… wiem, że na nic bym tych chwil nie zamieniła…
Dlatego cie lubie czytać jesteś jak sąsiadka którą się zna.Swojska i normalna kobieta z krwi i kosci,która ma dom do sprzątnięcia dziecko/dzieci do ogarniecia a w miedzyczasie jeszcze obiad,prasowanie,pranie i wiele innych obowiazków ale Ty nie kreujesz się na cierpietnice ba nie wmawiasz kobietom że jest łatwo za to Cie cenię bo też tak mam 🙂
Jesteśmy matkami, wielozadaniowość rodzi się w nas razem z pojawieniem się na świecie pierwszego dziecka. Też nie mam nikogo do pomocy, mąż pracuje za granicą, a reszta rodziny, cóż, po prostu nie ma czasu. I co? Daję radę 🙂
Bo myślę, że wyobrażenie o tym, jak byśmy chciały „mieć” jest większe niż nasze możliwości sprostania. I ciągle można być niezadowolonym z efektów, bo przecież można było więcej z tego dnia wycisnąć.
Fajnie, że piszesz o tym staraniu. Bo to najważniejsze. Że się dało z siebie ile można było, żeby przyjemnie było pomieszkać. I że czas na to „wyłączenie” też jest.
Dodajesz sił Kobieto! 🙂
Znam te uroki pracowania w domu … a od 2 lat z podwójnym szczęściem u boku 😉 … Łatwo nie jest – nie raz, nie dwa … bywało i bywa ciężko i wciąż ma się to poczucie że coś obok jest nie zrobione i niestety nie zamknę drwi od tak i nie wyjdę zapomnieć że czekają domowe obowiązki…Jednak plusów jest i całe mnóstwo ! 🙂 i ostatecznie mając małe dziecko nie zamieniłabym tego na nic innego ;)))) Pozdrawiam cieplutko i życzę tak dobrego c.d. 🙂
Pięknie napisane 🙂 . Ja też wszystko robię sama . Przychodzi noc kładę się spać i myślę czego jeszcze nie zrobiłam . Antosia jest prześliczna 🙂
Cały internet jak dla mnie mógłby przestać istnieć, byle tylko była zawsze szafatosi. Do poczytania, do pooglądania, do uśmiechania się do tych Twoich słów, zdjęć. Kiedyś trafiłam na Twój blog, ale jakoś nie byłam szczególnie zainteresowana, to blog dla mam dziewuszek, pomyślałam wtedy. Całkiem niedawno trafiłam tu znowu i przepadłam totalnie.Będą c mamą 2 letniego chłopczyka, zaglądam tu kilka razy dziennie, wracam do starych postów, oglądam te same zdjęcia, ciągle odkrywając coś nowego.
To co tych uroczych króliczków w łóżeczkach nie kupie swemu dziecku, to nic że ten wózeczek dla lalek nie dla nas, u Was po prostu cudownie odpoczywam, marząc że kiedyś mój nowy dom będzie tak samo piękny, cudowny. To dzięki Tobie usunęłam FB. Czas tam zmarnowany, poświęcam dziecku i choć jestem z nim, jak Ty 24/h miewałam wyrzuty sumienia,że zamiast budować garaż z klocków sprawdzam nic nie wnoszące do mojego życia, pierdoły fejsbukowe. Od tego czasu jestem szczęśliwsza, ale czas na szafę Tosi znajdę zawsze. Zawsze:)
Czerwone paznokcie u stóp Tośki są urocze :* Co ja gadam Tola cała Boska i Urocza 🙂
Rodzinka wspaniała:)
Ja tam gosposi nie mam bo by mnie wkurzała, że mi wszystkim przekłada. Niani też bo by mi trojaki rozpuściła, obiady co drugi dzień robi mi moja kochana babcia. Firmy nie mam bo pracuje w państwówce i mi tam dobrze 🙂
Jula jesteś wielka 🙂
Nie mam zgody na takie przedstawianie sprawy, osobiście po prostu nie wierzę, że super zorganizowanie, samodzielne dbanie o wszystko, dom, dzieci, prace, męża i co tylko aż do perfekcji to rozwiązanie na dłuższą metę. Jak dla mnie to tylko opis jakiegoś takiego momentu błogostanu, są takie momenty w życiu, gdy mam wrażenie, że wszystko mi się zgadza, gdy ogarniam rzeczywistość, ale nie wierze po prostu, że ten post i zdjęcia opisują stan permanentny. To jest niewykonalne. Nie znam takich robotów.
I choć jest gwiazdeczka zwalniająca z oceny przez autorkę – większość kobiet i tak się porównała, oceniła i nie zaśnie dziś do 3 nad ranem ogarniając swoje metry kwadratowe, zaległe sprawy, aby poczuć się choć trochę bardziej idealnie. Znam to sama i myślę, że wiele normalnych kobiet wie o czym mówię. Tych normalnych, a nie aniołów. I przez moment będą próbować, choćby same nie wierzyły, że to możliwe. Aż w końcu dopadnie ich sprzątaniowy efekt JOJO.
Nie wierze w to, bo czytam: ” i choć to bardzo trudne, bo najczęściej jedną ręką przykrywam misia, a drugą odbieram pocztę elektroniczną to udaję mi się..(…)
udaje mi się być wtedy tylko tam i nigdzie indziej. i tylko wtedy mam wrażenie, że jestem naprawdę dla mojego dziecka.. ” – jak dla mnie to zdania, które wykluczają się treścią. Mówią o pełnej obecności i jej podziale na mniejsze części.
Sorry Julia to mój bardzo subiektywny odbiór, ale naprawdę mocno we mnie zawibrował Twój post. Jak dla mnie markujesz tylko tym pełnym pozornej równowagi opisem własną obawę, że jesteś w takiej samej sytuacji jak większość z nas – kobiet-pracujących mam. Zarobionych, często nie nadążających, pogodzonych z tym, że nie wszystko u nas takie idealne. Prawdziwych w tym swoim zestawie miliona spraw do ogarnięcia.
Sporo kobiet to czyta. Kilka z nich pozwoliło sobie na kurtuazyjną odpowiedź. Ciekawi mnie ile z nich dostało tym tekstem w pysk, a ile zamoczyło poduszkę na słono.
Kiedyś – pewna mądra kobieta powiedziała mi – „jedynie świadome lenistwo ma sens, cała reszta to utopia” i ja tym ratuję się, gdy brakuje mi sił…
Babeczki – dbajcie o siebie i kochajcie się tak jak własne dzieci.
„nie. nie wyłączam się nawet na chwilę, nawet na moment.
mam głowę pełną myśli niezrobinych, niezałatwionych, niedokończonych spraw..
ale staram się jak mogę.. tego by uczyć się tego każdego dnia.
by niezapominać, by myśleć nad niemyśleniem.
by siadać gdy jest możliwość, a nie biec ze szmatką zlewy przetrzeć.
i czy mi z tym źle…?
nie. najzwyczajniej czasami po prostu ciężko. czasami bolą nogi (tym bardziej pod koniec 5go miesiąca ciąży).
ale jest mi z tym dobrze, choć czasami pod nosem ponarzekam do najbliższych. tak dla równowagi.”
– przeczytaj proszę raz jeszcze.
nic nie markuje. nigdy i nigdzie. nie mam co, nie mam przed kim. jestem zarobiona, nienadążająca..
jak miliardy innych kobiet.
i dlaczego komentarze innych kobiet określasz jako kurtuazyjne? czy nie mogą tak myśleć naprawdę?
zdaję sobie sprawę, że jest tutaj coraz więcej czytających, zaglądających i każdy ma prawo do swojego zdania i dlatego bardzo Twoje szanuje, ale się z nim nie zgadzam.
kocham siebie jak własne dziecko. kocham się gdy zrobię dobry obiad, gdy mam idealny porządek i kiedy wyjeżdzam sama z koleżankami na weekend do Krakowa..
każdy po prostu ma inną miarę szczęścia, zarobienia, spełnienia.. i niech nikt nie ocenia siebie przez pryzmat innych, niech żyje wedle własnych potrzeb. uwielbiam np nad życie Czubaszkową, ktora nie ma dzieci, ma Panią do sprzątania i w nosie życie rodzinne. uwielbiam Ją.
trzeba więcej dystansu i dokładania swojej miary.
pozdrawiam serdecznie
Tak jak Ty nie mam sprzątaczki, asystentki, pomocniczki, cudownej wróżki, która wszystko ogarnie. Tak jak Ty zajmuję się domem, dzieckiem i wieloma sprawami okołorodzinnymi i bywam zmęczona, rwę włosy z głowy, nie czuję nóg,a ręce sięgają mi do kolan. Jednak jeden uśmiech wystarczy, bym przypomniała sobie po co to wszystko i dla kogo. Uwielbiam czytać z jaką miłością piszesz o Córce, to tak jakbyś czytała moje myśli i czuła moje emocje. Bycie Matką jest fascynujące.
Ja chciałabym czasem mieć taką panią do sprzątania… Ale też się staram nie narzekać, doceniać wszystkie małe szczęścia. Ale te 270 metrów do ogarnięcia… Podziwiam:) Ja to pozamykałabym chyba dwie łazienki:)
niestety się nie da 🙁
jedna z nich dla gości, druga połączona z pralnią a trzecia koło sypialni, taka prywatna..
ale może jak barknie mi sił to zaknebluje na trzy spusty 🙂
pozdrawiam 🙂
piękny post. Doskonale Cię rozumiem. Może nie mam tak dużego domu, ale nie mam też, ani niania, ani sprzątaczki, ani innej pomocy. Czasmi jest ciężko, to fakt, ale miłość do moich dzieci dodaje mi skrzydeł. A króliczki piękne. Coraz bardziej przekonuje się do tego typu zabawek.
A ja myślę że gdybyś miała taką panią, to ona by i rozmówce w tobie znalazła i pewnie obiad z Wami zjadła i doczekać się kolejnego dnia ” pracy” nie mogła. Moja mamcia przez pewien czas miała dwie młode dziewczyny, ja jej je naraiłam, młode z problemami, tak chętnie jechały do domu jakiego nie znały, myły okna i śpiewały i tańczyły, potem jadły obiad ogromne schabowe gdzie to się w tych wątłych ciałkach mieściło?
Ja czytam i spada na mnie błogostan, nie mam problemu z tym że tak nie mam, mam inaczej po mojemu, choć ostatnio usłyszałam piękne zdanie o domu mym właśnie ” lubię do Ciebie wpadać, bo, tracę tu pięć kilo tego co mnie gniotło”. I choć przykleić się czasem do podłogi plasteliną upstrzonej można, to jest dobrze.
A w szczery przekaz Twój wierze i w ciebie wierze gdyby chciało Ci się jakieś spotkanie zorganizować bardzo chcę 🙂
tak, prawie codziennie jedzą u nas obiad panowie co nam robią tarasy i garaż 🙂 podglądasz nas? 🙂
moja siostra ma w na ścianie kuchennej takie cegły na której zapisuje różńe cytaty, odejrzewam, że ten też tam trafi
” lubię do Ciebie wpadać, bo, tracę tu pięć kilo tego co mnie gniotło”
i ja bardzo chętnie wypiję z Tobą nie jedną kawę!! koniecznie!
o szczawiowej czytałam!! :*
Julio, to wywoływanie wilków z lasu, bo my blisko siebie jesteśmy, bardzo blisko i ta kawa bardzo realna być może.
Teraz pora na botwinkę.
Cmoki ogromne
Ja też nie mam pani do sprzątania, sama ogarniam swoje M, czasem mąż pomoże. Obiady gotuję może nie codziennie, bo nie raz najzwyczajniej w świecie mi się nie chce i wolę książki z Adasiem moim poczytać, albo powygłupiać się, tym bardziej, że wiem, ze Adaś w domowym żłobku ma zawsze ciepły, domowy obiad. Mam za to pracę na pełen etat, więc jak wracam z pracy staram się nadrobić ten „stracony” czas z moim synkiem.
Podoba mi się ten post, a już Antosia to podbiła moje serce!
jak Tosia je obiad u Babci to też zwalniam się z gotowania i robię mężowi kanapkę w biegu podczas odkurzania 🙂
wszystkiego dobrego Marysiu
Wybacz że łapię za słówka, ale jednak jak jest u babci to nie jest z Tobą 24 na dobę. Babcia to jednak duża pomoc, nawet na 20 minut ale jednak pomoc.
„pomaga mi w tym rodzina.. kiedy zaległości „komputerowe” urosną do niewyobrażalnych rozmiarów.”
to zdanie z posta.
Podziwiam, ja mam pania do sprzatania raz w tyg. do tzw wiekszych porzadkow…piwnice, strych, okna, ale na codzien tez zmierzam sie z 256 m domu bo wiadomo ze nawet jak pani jest raz w tyg to wieczorem przy dwojce dzieci i kocie to juz pobojowisko, wiec tez codziennie zaczynam dzien od odkurzania, mycia podlog bo moje 9 miesieczne dziecie sie turla po calej podlodze, wstawienia zupki, prania, ogarniecia domu ale pozniej jak mała spi (bo tamte rzeczy staram sie robic jak nie spi) to mam czas dla siebie na kawke, ksiazke, gazete, pozniej juz wiadomo spacerki, nauka przez zabawe, starsza wraca z przedszkola, mąż z pracy wiec zajecia z corka starsza, czytanie, zabawy plastyczno-techniczne itd, obiad i tak o to caly dzien zejdzie…czasami mi sie wydaje ze MY – KOBIETY jestesmy NADLUDZMI, hahaha, bo potrafimy to wszystko ogarnac robiac kilka rzeczy naraz, pozdrawiam i zycze spokojnej ciąży i tak wspanialego malenstwa jak to moje ktore akurat smacznie spi 3 godzinke:)
ja też właśnie zastanawiam się czasami jak to tam ogarnę jak będzie drugie dziecie. i moze wtedy wezmę Kogoś do pomocy przy sprzątaniu tak właśnie raz na tydzień, ale to na razie luźna myśl.
tak, NADLUDZKOŚĆ kobiet to u mnie temat rzeka, bo tak uważam 🙂 ale nie mogę tego pisać publicznie, jak wiele swoich innych opini bo nie chce mi się potem publicznie batów zbierać.. 🙂 żyjemy w czasach gdzie zawsze Ktoś odczyta moje intencje źle i się rozpisuje jaka jestem okropna 🙂
a mnie się nie chce z nikim wojować na opinie i zdania. wieć wolę jak najmniej kontrowersyjnie. wtedy jest spokój. a ja spokoju w życiu pragnę najbardziej.
całuję Was mocno. i też czekam na tę kawkę jak Tosia w przedszkolu a mały śpi.. 🙂
Ja tez sie balam, ale strach ma wieeelkie oczy, tak bardzo chcialam tego drugiego dzieciatka ze postanowilam ze nawet jak bedzie zle to i tak bede szczesliwa i jest CUDOWNIE naprawde pomimo tych codziennych obowiazkow, druga coreczke mam istnego aniolka no teraz troche marudzi bo ząbki ida ale do 8 mca praktycznie mialam luzik wiec teraz moge troche sie „pomeczyc”, a jak Tosia pojdzie do przedszkola to naprawde odetchniesz-oczywiscie w dobrym tego slowa znaczeniu- bo ja jednak do 15.00 mam jedno dziecko, apozniej juz z drugim na maxa moge sie pobawic, cos porobic, bo jednak z dwojka w domu od rana do wieczora napewno byloby trudniej…z checia bede dalej zagldac tutaj na stronke i kibicowac, pozdrawiam cieplutko:)
bardzo mi miło 🙂
zobaczymy jak to będzie z tym przedszkolem.. mam nadzieję , że się uda 🙂
pozdrawiam ciepło
Kocham Twoje kadry! Ściskam! 🙂
Świetny wpis – brawo pani Julio! Zewsząd same narzekanie albo przechwalanie się. A u Pani normalka. Takie zadanie kobitki, ze i dom musi ogarnąć, dzieci, mąż, kotki, pieski, chomiki, praca, pasje a i jeszcze przydałoby się paznokcie pomalować czy jakiś fryz modny czasem zafundować. Jednym słowem maszyny wielofunkcyjne. Czasem ciężko ale satysfakcja z dobrze wykonanej roboty (i to samodzielnej) na tylu polach bezcenna 🙂
p.s. nie zauważyłam na pani zdjęciach żadnych zwierząt domowych, macie jakiegoś pieska czy kotka? jeśli nie, to ostrzegam, ze za parę lat mogą pojawić się silne naciski ze strony najmłodszych członków rodziny
naciski są już 🙂 na kota. nawet codziennie 🙂
i czasami już jestem myślami prawie przy schronisku kocim, ale potem myślę sobie, że poczekam aż drugie choć ciutke odrośnie.
będziemy mieć na pewno bo ja z rodziny pełnej zwierząt w domu (łacznie z tym, że kucyk do odmu wchodził, a koza jadła mamie kwiatki z parapetu w salonie 🙂 ).
pozdrawiam ciepło, choć u nas deszcze wielkie, aż się porobiły kałuże takie, że dzikie kaczki przyleciały nad ranem 🙂
A ja przeczytałam ten post i myślę sobie… że to przecież nic takiego, nic nadzwyczajnego, że ogarniasz, że nie masz pani do sprzątania.
Nie dziwię się ani trochę. Ja też nie miałam i tysiące innych kobiet również nie.
Nad dwójką dzieci, domem i wszystkim innym też można zapanować, na luzie tak zwanym.
Aczkolwiek nasuwa się pytanie, czy nie chciałabyś mieć ?
Bo może te rozmyślania właśnie ukierunkowe są naciskiem na chęć posiadania pani do sprzątanie ? 😉 Ja ? Gdyby mnie było stać, zaprosiłabym chociaż by teraz o np. do prasowania.
tak, ja również uważam, że to nic nadzwyczajnego.
mnie chodziło przede wszystkim w poście o to, że odpoczywam najbardziej kiedy zapomnę o wszystkim i się wyłącze przy zabwie z Tosią.
no a gdybym chciała taką Panią mieć to bym znalazła ogłoszenie i po taką zadzwoniła zamiast pisać posta 🙂
Zapomnieć, często się staram, tylko to akurat już mniej mi wychodzi.
Ciągle coś. Grunt, że jakoś to leci wszystko. Raz lepiej raz gorzej ale leci.
Do przodu. Udanego weekendu!
A dla mnie trafiłaś idealnie z postem 😉 Bo właśnie po powrocie od lekarza, gdzie okazało się, że mam leżeć (u mnie miesiąc 7), zastanawiałam się, czy kurcze jednak nie wziąć pani do sprzątania ;)))
Też robię sama, wszystko sama. Babcie w oddaleniu 300km. Ciotki najkochańsze też. Mąż czasem pomoże, jak wróci z pracy przyzwoicie, ale raczej na mej głowie wszystko. I też dobrze mi z tym. Z tą włoszczyzną obieraną co dzień, z tymi obiadami, z zbawą 24 godziny na dobę z tą córką moją – bez przerwy i wyłączenia się… Tylko czasem z tymi pomysłami na drugie dania najgorzej 😉
Jak ja to teraz ogarnę leżąc? Nie wiem. Ale z pomocą męża może się uda. Na razie ogłoszeń Pań nie przeglądam. Tylko pomysłów na drugie dania robione w 3 minuty poszukuję 😉
I plus – cały czas leżę, leżę w pokoju Małej – nie na podłodze, lecz na przykrótkim jej łóżku i ubieram miśki, przykrywam lalki… bo tak miało być 🙂
Pani Olu i Różo, ja tez bilam sie z myslami wziasc do pomocy pania, nie brac, ale pani sama zaproponowala a raczej zapytala czy nie potrzebujemy kogos bo cos tam u meza w pracy nie tak bylo…pani zaufana bo wczesniej jak pracowalam byla opiekunka mojej starszej corki, wiec spadla Nam z nieba, wole sobie nie kupic bluzki ale jednak moja pania Zosie wychwalam pod niebiosy chociazby za te wielkie ilosci okien ktore mam do mycia, za te piwnice i strych oraz sterty prasowania, zalawtilam jej jeszcze dwa inne domy i wszyscy sa zadowoleni, takze jak ma pani okazje to naprawde to nie jest jakis rozboj w bialy dzien bo tak jak pisalam wczesniej na codzien i tak wszystko robie sama bo codziennie przy dzieciach i kocie jest brudno, a i pranie, i obiad ugotowac ale przynajmniej tych wiekszych sprzatan nie musze robic:)
tak, tak, ja nie uważam , że to rozbój w biały dzień 🙂
tylko na razie jak daje radę to odpuszczam. myślę, że przyjdzie dzień w którym zacznę Jej szukać.
o taaak!! ja też najbardziej poszukuje pomysłów na drugie :))))
ja zastanawią się nad pomocą do sprzatania jak urodzi się drugie, ale to zobaczymy jak bedzie. moze bedzie grzeczny i bez problemu posprzątam jak będzie spał a Tosia w przedszkolu..
strasznie mi ten Twój komentarz poprawił humor 🙂
dziękuję Ci :*
WYMIANĘ POMYSŁÓW może otworzę? Jest myśl. Wymiana pomysłów na drugie dania w max 10 minut ;))
To teraz sobie posłodzimy – bo mi humor poprawił Twój post 😉
I ja go jednak odbieram jako pewien słuszny manifest. Też tak jak Ty uważam, że MOŻNA, że WARTO, tylko to jest zwyczajnie kwestia wyboru. I tego, komu z czym dobrze. Kto co uważa za wartosć.
Jak urodzi się u nas Młody, to też zobaczymy, bo ja Różę mam młodszą i jeszcze do przedszkola nie ruszy. Ale może jak zwykle damy radę? 😉
Miłego sobotniego;) I obyśmy były POSMYSŁOWE 😉
Tak sie zastanawiam jak czytam Wasze posty czy ja jestem zla mama ? Kocham swoje dziecko, kocham je najbardziej na swiecie ale czasem marze o tym, zeby najzwyczajniej miec swiety spokoj. I nie wynagradza mi tego zaden usmiech i kolejne w ciagu minuty „mamooooo”. Nie mam do posprzatania 270 m mam zaledwie 53 i etat w pracy i w domu. Ale zdarza mi sie nie miec sily ani na sprzatanie ani na ukladanie zabawek na dywanie, ani nawet na slodkie „mamusiu chce sie przytulic”. Czy w tym idealnym swiecie kiedy w czasie ” burzy i naporu” wystarczy jeden usmiech aby wszystko co zle minelo ktos ma tak jak ja ? Pozdrawiam wszystkie idealne i mniej idealne mamy 😉
Aga, jedna z najważniejszych rzeczy w życiu to dokładać swoją miarę.
jeżeli piszę o tym jakiego mam super męża i kocham swoje macierzyństwo to nie znaczy, że się z nim nie kłócę, że nie trzaskam drzwiami.
że nie przeklinam pod nosem, albo bardzo głośno gdy wstaje w nocy setny raz do dziecka.
każde życie, nawet najpiękniejsze ma taką cechę, że ma swoje czarne barwy. każde.
nie mam siły bardzo często.
ale wolę pisać o tych dobrych jego stronach, na tych się skupiać. jest mnostwo blogów gdzie Mamy tylko narzekają na swoje życie (które bardzo lubię), ale ja chcę mieć takiego gdzie je wychwalam..
pozdrawiam ciepło.
Mam pytanie, gdzie można kupić takie mini mebelki dla lalek:)?
Jak ja tu lubię zaglądać, jak lubię… dla tych miętowych szafeczek, dla tych dywaników czyściutkich, dla tych sprzeczek czy lepsza mama z Panią do sprzątania, czy może bez…
Lubię tu zaglądać, bo ten dom taki mały, drewniany, gdzieś w tym polu pod lasem… Jak to! 270 metrów! Tam pod lasem?? Lubię tu zaglądać…
Julia, codziennie nowa zupa?! Szalon Ty:D
Uwilebiam do Ciebie przychodzic, bo zawsze mnie tak pozytywnie nabuzujesz:)
Mimo ze moje, zycie insze – bez codziennych swiezych obiadkow i perfekcyjnego porzadku, to wlasnie czytajac Twoje litery zatrzymuje sie i sobie uswiadamiam, jak mi dobrze na moim jasnym malym poddaszu (vel dziupla), z najkochanszym facetem u boku (czemu ja mu tak zzedze co rano?!), i z KoCorka humorzasta lat 4:)
I nie martw sie na zapas o czekajacy Was armagedon – drugie dziecie to naprawde inna bajka. Zaluje, ze nie mialam tyle cierpliwosci i spokoju przy pierwszym… Ale mam teraz i chwytam kazda chwilke i chce ja zapamietac mocno. Oby tylko Tocha szybko zaaklimatyzowala sie w przedszkolu i biegala tam w podskokach, to przez pierwsze miechy, poki Maly nie ruszy w swiat, powinno byc naprawde slodko i leniwie:) Czego Ci z calego serca zycze!!!
Juleńko, jak to jest, że jak coś zadzieje się w moim życiu. to Ty swoimi postami magicznie znajdujesz receptę na moje bolączki? Ż
ucięło mi posta…;-) Żeby się zatrzymać, wziąć życie takim jakie jest i nie buntować się…ogarniać codzienność i starać się jak najlepiej potrafimy…to tak proste a wcale nie takie oczywiste. Dziękuję Ci :-*
Jak tu ładnie! Zawsze marzyłam, żeby mieć w domu czyściutko i ugotowane, ale to nie ja;P Chociaż wciąż się staram. Pozdrawiam serdecznie, pozwolę sobie wpadać:)
O rany! Dzielna dziewczyno, ja posiadam panią do sprzątania, do prasowania, pana od ogrodu i 2 nianie, które się zmieniają. Posiadam też 2 restauracje w rozrzucie 350 km i jestem mamą 4,5 letnich bliźniaczek. Nie mam rodziny, na którą mogę liczyć w trudnych sytuacjach, a pracować muszę, chociaż serce boli bardzo, że życie przecieka przez palce a dzieci rosną tak szybko… Tym bardziej Cię podziwiam i zazdroszczę ( w najbardziej pozytywnym znaczeniu) tego Twojego 100 % skupienia na dziecku, bo czas spędzony z dziećmi jest bezcenny. Pozdrawiam ciepło