Tytuł oczywiście jest z mrugnięciem oka. Ale prawdą jest, że bohema artystyczna jaka była jeszcze chwilę temu, odeszła mam wrażenie na zawsze. Kabaret w wykonaniu Bronisława Maja stanowi dla mnie największą lotność umysłu, dzięki któremu stworzył żart oparty na historii literatury, poezji i artystycznej twórczości bohaterów jego opowieści. Myślę, że słowo „niezwykłe” nie oddaje uczucia i przemyśleń jakie towarzyszą po seansie. Przyznam się, że słuchałam kilka razy. Wczoraj siedząc na podłodze w garderobie, składałam pranie i włączyłam sobie ponownie. Ponownie też uśmiałam się jednako. Cieszę się, bo już dużo pamiętam. A chciałabym te fragmenty dobrze zapamiętać.
Uwielbiam poczucie humoru pana Maja, też oglądałam po kilka razy (fragment Potopu czytany przez niego zwłaszcza). Jedynie mój sprzeciw budzi słowo „kabaret”. Bronisław Maj, o ile mi wiadomo, z kabaretem nic wspólnego nie ma. Pozdrawiam
Tutaj jednak wystąpił w formie kabaretu. I myślę, że to nic obraźliwego ani mylnego.
Potopu w Jego wykonaniu nie oglądałam, z wielką chęcią poszukam. Dziękuję. 🙂
Obraźliwego nie nie ma, bo to by oznaczało, że kabareciarz to ktoś gorszy. Mylące jednak jest. 🙂 W każdym razie czytanie fragmentów „Potopu” miało miejsce w czasie uroczystości na cześć Andersa Bodegårda – tłumacza szwedzkiego. To on tam właśnie płacze ze śmiechu.
Śmiejąca się Szymborska. Cudowne.
Dokładnie tak samo pomyślałam 🙂
To jest tak wspaniałe, że puściłam dalej w obieg. I czasem ma się ochotę zaśpiewać: „dziś prawdziwych artystów już nie ma”. Cudne!
o tak, pasuje idealnie.