w drugiej klasie liceum przyjechał do szkoły mój Tato..
żeby wyjaśnić, zrozumieć, poznać zdanie mojej polonistki, która uparcie stawiała mi za wszystko jedynki.
za wypowiedź, za słowo pisane, za lekture przeczytaną.. zawsze mówiła „dwója, siadaj”, co u Niej oznaczało jedynkę.
o nie, nie.. skłamałabym. dostawałam „dwóje z plusem”. ten plus przy tej jedynce wiecie jak wyglądał.. komicznie.
ale może był na zachęte czy jak.. do dziś nie wiem.
miała zawsze tłuste włosy, związane w kitkę gumką recepturką. urwany jeden zausznik od okularów i tak śmiesznie wisiały.
na wypracowaniach były odbite łapy kocie. polonistka, stara panna.
a jak to mówi moja siostra (polonistka nota bene)… „wszystkie polonistki są zasadnicze, nieznoszące sprzeciwu, purytanki, konserwatystki, bez dystansu do siebie. zarozumiałe, bardzo zakompleksione i dlatego nadrabiają to udawaną zarozumiałością, bo to im dodaje pewności siebie. uważają się za nadgatunek ludzki, bo przeczytały to i wiedzą! ogólnie grupa nieszczęśliwych szarych mysz, które całe życia grają i nie wychodzą z roli, płacząc po nocach w poduszkę. spódniczka w kolanko, garsonka od święta, bo co jak co, ale długość musi być odpowiednia gdyż zgorszenie i zazdrość to Ich drugie imię”.
ja gdy Tato odwiedził szkołę miałam 16 lat, potargane spodnie dzwony, koraliki, rozciągnięte swetry. byłam głośna (nadal jestem), rozgadana..
niemożliwym było więc by pałała do mnie sympatią.. choć jakoś dziwnie z Panem od historii, od geografi, od tkactwa, muzyki i wielu innych się uwielbialiśmy.. no nic. tłumaczyłam sobie, że mnie nienawidzi i dlatego przekłada to na oceny.
a może ja po prostu najzwyczajniej na świecie pisać nie potrafię, wypowiedź również mało elokwentna..
a doszukuję się sympatii bądź jej braku w tych ocenach.
i ten Tata mój przeprowadził rozmowę z polonistką. podobno podczas całej rozmowy zdrapywała białą farbę ścienną ze spodni simbadów..mój Tato jak to mój Tato, pokornie wysłuchał. podszedł potem do mnie i powiedział „nie przejmuj się Nią za bardzo, rób swoje”.
i pomimo tych jedynek pisałam zawsze. miałam chyba taką potrzebę, bez względu na to jak wychodziło.
ostatnio moja siostra sprzątała strych u rodziców. dzwoniła do mnie co trzy minuty, czytając mi kolejne moje wiersze jakie znajdywała. oczywiście uśmiałyśmy się do łez. pewne fragmenty z tych poematów przeszły już do sloganów rodzinnych i wśród przyjaciół. no i tak sobie piszę. w pewnych okresach życia mniej, w innych więcej, a w jeszcze innych wcale. pisało się setki listów zielonym atramentem. felietonów.
takie moje bazgroły. bo to pisanie, to chyba jakaś moja forma obrony. gadam niezwykle dużo, czasami zdecydowanie za dużo. potem przepraszać nie potrafię, prostować.. i to pisanie mi pomagało. rozwiązywało dużo problemów, także tych w mojej głowie, w sumieniu…
do pisania wróciłam wraz z blogiem. i to ze względu na to, by spisać swoje myśli, wspomnienia.. żeby coś zostawić Antce.
choć na początku miała być moda.. czas pokazał, że potrzebuję czegoś innego..
nigdy wtedy nie myślałam, że będzie tu wchodzić tyle osób..
a tym bardziej, że tylu z Was będzie chciało to czytać.. bo ja jestem mocno świadoma swoich braków, zasobu słownictwa dość skromnego..
jedna z blogerek napisała mi kiedyś, że to moje pisanie to bełkot okropny. pewnie i tak.
ja lubię „anię z zielonego wzgórza” a inni „gwiezdne wojny”.
jedni mnie czytają i lubią a inni pukają się po głowie. mało tego.. jedna z moich najlepszych przyjaciółek, powtarza mi, że mnie nie czyta bo to nie Jej bajka.. kocham Ją bezzmiennie. między innymi za to, że mnie nie czyta.
ja swoje pisanie czasami lubię. niektóre zdania sobie zapamiętuję. bo mi w życiu pomagają, podnoszą, dodają otuchy..
czasami jest tak, że siadam i każde słowo, które na klawiaturze wystukam kasuje.
piszę ostatnio mniej. i to nie dlatego, że założyłam firmę. nie dlatego, że mamy budowę.. a dlatego, że moje dziecko ma 2 latka.
nie śpi w południe. wstaje o 8ej rano i zasypia o 22ej. w ciągu dnia potrzebuje mnie bardzo mocno.. bo kiedyś będzie taki czas, że potrzebować nie będzie.. albo mniej.. ile ja się wtedy napisze dla Was, dla siebie, dla Niej..
ale teraz pisze mniej.. jeszcze całkiem nie tak dawno, podczas południowej Jej drzemki, obiad na piecu bulgotał, a ja sobie coś tu skrobałam, zdania sklejałam.
teraz w południe skaczemy przez worki, budujemy z klocków, robimy zjeżdzalnie dla aut, rysujemy kotki. wieczorem czytamy książki, oglądamy wspólnie świnkę peppa. i to jest najważniejszy czas.. ten, który zabiera moje pisanie.. a jeszcze to lato, które aż błagało o wspólny czas, ten który nigdy nie wróci.. a pisanie nie ucieknie.. napiszę Wam jeszcze o tym moim mężu co pytaliście, o tych moich przemyśleniach, które każdego dnia mam w głowie.. a Tosia lat całe dwa, już nigdy mieć nie będzie..
idzie jesień.. dziś już jakby przyszła.. i zima. wieczory przy kominku. na fotelu, w kocu. wtedy do Was wrócę z pisaniem częstszym.
bo ja sama przed sobą też sobie tak obiecuje. a jak wypowiem głośno to bardziej obietnicy dotrzymam..
wydanie I.. bo tak zostało oznaczone..
kiedyś pomyślałam, że chciałabym te swoje słowa na papierze zobaczyć. i to nie jest aż tak wielkie marzenie by go niespełnić..
składa się więc do druku..
ale zanim będzie, (a na to trzeba poczekać jeszcze kilka miesięcy), to pokażę Wam jaki piękny dostałam prezent.
skórzana, ręcznie robiona okładka. wydrukowany każdy post. każdy dzień. każde słowo.
podarunki w życiu dostajemy różne. ten należy do tych jakie pamięta się całe życie.
to jeden z tych, w które wkłada się swoje serducho, czas.. praca ludzkich rąk.
w tajemnicy, skrzętnie od kwietnia drukowała wszystko i składała, czekając cierpliwie na moje urodziny.
o tak. był to prezent godny 30tych urodzin..albo może i nawet 40tych..
rysunki z książeczki „a ja czekam..” są przez Nią narysowane. ręcznie. a w miejsce czerwonej włóczki wkleiła prawdziwą.
coś pięknego gdy się dotyka.. bo wiecie jak kocham tę książkę.. a móc dotknąć tej włóczki..
podobno z żonami wspólników się nie przyjaźni.. ja od żony wspólnika mego meża dostaje takie prezenty z okazji urodzin..
Ty wiesz Karola jak Ci dziękuję..
dopisek dnia kolejnego.. (18.09.2013)
załączm link do pięknego filmu. tak by kiedyś o nim nie zapomnieć, nie zgubić. by pamiętać.
http://www.youtube.com/watch?v=SUjBF3FSZpU&feature=share
ło rany ale cudowny prezent… wzruszyłam się… i tak bardzo cieszę się Twoim szczęściem 🙂
tak jak ja Twoim? 😉 :*
Wspaniały prezent i najpiękniejsza pamiątka.
Niech będzie jeszcze więcej nieładu i nieskładu. To posag Twojej Tosi. Największy – Twoje serce, Twoje myśli o niej i dla niej. Mam nadzieję, że Ona go dla wnuków Twoich przechowa 😀
powinnam mieć taki tytuł bloga „nieład i nieskład”.. 🙂
dziękuję Ci Kochana.. a jakie to będa wtedy czasy, jakie dzieci, jakie potrzeby..? oby wyrosła z Niej dziewczynka, co jak i ja bedzie skłądowac wspomnienia i listy w walizkach.. choć Ona już na dyskach..
a jak nie.. to może też dobrze.. bo ja tak tacham to wszystko za sobą..
Wiesz Julio… jeśli tak mogę po imieniu i bez ściany… ja dostawałam za pisaninę 5 i 6 od zawsze, a mam wrażenie, że brakuje mi polotu, jaki przytulam do siebie jak przychodzę do Ciebie. Ty trafiłaś na dzwiną polonistkę, ja miałam szczęście do ostrej podstawówkowej, w okularach, która była wymagająca i od a do z, potem na Panią Iwonę, co mi kartkę z pięknym cytatem napisała, do olimpiady przygotowywała i wierzyła tak, że czasem bardziej niż ja… w liceum była dr Basia Sokołowska – i polecę z imienia i nazwiska, bo po skończeniu szkoły przeszłyśmy na Ty, bo była otwarta, rzutka, konkretna, a przy tym wszystkim tak piękna i wewnątrz i na zewnątrz, że głowa mała… z jej córką byłyśmy w Liceum w równoległych klasach i ona też teraz pisze, pisze świetnie.
i dobrze, że na papierze, dobrze, że wszystko zbierasz, dobrze, że masz dystans. może dlatego czyta się tak dobrze. nie wiem. ale nieodmiennie czytam, zawsze czekam.
moja Dziewuszka 2,5 roku. czas tak podobny. potrzeby tak podobne. więc wiem. rozumiem, za chwilę już nie będzie dwulatką. za następną chwilę będzie chodzić na randki, a Ty będziesz marzyła, żeby znalazła szczęście u boku fajnego faceta.
rozpisałam się.
ściskam Twoje pisanie.
lubie jak sie Ktoś rozpisze w komentarzach, bo komentarz to jakaś forma „nagrody za posta”. nawiązanie dialogu. bo mnie niezwykle interesują wasze wspomnienia, przeżycia.
myślę, że wszystko w życiu jest po coś.. z jakiegoś powodu spotykamy ludzi takich a nie innych.. czasami spotykanie tych „dziwniejszych” jest nawet bardziej potrzebne..
pozdrawiam Was dziewuszki :*
Przepiękny prezent, mogę się tylko domyślać jak wielkie wzruszenie Cię ogarnęło i jak mocno drgnęło coś w środku, bo ja oglądam i serce mam ściśnięte. Julia Twój „bełkot” zmienił coś w życiu wielu ludzi, w moim z pewnością, i jak dla mnie możesz tak przepięknie bełkotać do końca świata! :*
o drgnęło, wzruszyło..
dla Ciebie bełkotać więc będę Adrianno :*
Cudowny Prezent! Piękną będziecie mieć pamiątkę. Karola, ja również Tobie dziękuję!
I tu Karola się ucieszy, bo Ona moja najtwardsza czytelniczka. komentarze wszyskie czyta.. błędy ortograficzne pierwsza wychwytuje 🙂
Piękny prezent!czyż można sobie lepszy wymarzyć ?!
w takim razie czekam na jesień abyś znów nas raczyła swoimi tekstami które często na kolana zwalają!
buziaki
ja też czekam na tą jesień. ale już tą gdzie postawię ostatnią rzecz przy przeprowadzzce na swoje miejsce.. kiedy zrobię sobie kakao i zasiądę wygodnie w fotelu..
buziak :*
Julia uwielbiam Twoje pisanie 🙂 i cieszę się ogromnie, że dzisiaj było tego więcej 😉
Prezent cudowny (a już pomyślałam że to Twoje dzieło) 🙂 :*
A ja dziś cały Twój „bełkot” szeptem przeczytałam, nie w myślałam a szepcąc każde słowo i nawet sama nie wiem czemu, jak modlitwę jakąś, pragnienie skryte. Bo może i to jest bełkot, paplanina myśli i zlepek słów, ale to tak piękny bełkot, myśli tak wspaniale prawdziwe i słowa bezcenne, że ja…no lubię po prostu to bardzo. I sama bym była szczęśliwa jakbym Twoje słowa na papierze miała. A taki spersonalizowany prezent-to cudo jest, jak ja się cieszę, że ktoś Cię tym cudem obdarzył. Wyobrażam sobie jaka to radość być musiała. A Antoninie-no tak poświęcaj każdą chwilę, którą chcesz Nią obdarować, bezapelacyjnie to najważniejsze. I choć czytać bym chciała nawet dwa razy na dzień nowy post, będę zawsze cierpliwie czekać i choćbym lata całe czekać miała, to jak pozwolisz to pochłonę każde Twoje słowo nawet za wieki i an wieki. A jak ten czas z Antką opisujesz-to aż…no kurcze, aż bym sama chciała z Wami przez te worki skakać.
Wiesz, w tej książce co się za kilka miesięcy pojawi będą też komentarze wybrane.. wybieram ten!!
zgłoszę się po zgodą mailem 🙂
ściskam mocno i dziękuję za tak piękne słowa.
Julia!!!!!!!!! No co Ty nie gadaj, serio. Aaaaaaaaaa!!!!!!!!!! Bo po tej Twojej odpowiedzi to ja się czuję jakbym prezent też taki dar dostała cudny :* Aż…słów mi braknie, idę chlipać w poduszkę, cudowną dziś noc mieć będę, no skąd Ty wiedziałaś, że ja dziś miałam zamiar mieć fajny sen, bo w końcu po kilku dniach ochłapów krótkich minut na sen, dziś mam czas by spać:P Tylko, że przez Ciebie teraz nie wiem, czy mi się zasnąć uda, ale takie powody do bezsenności to ja codziennie mogę mieć 😉 A dziś popołudniu tak sobie teoretycznie liczyłam ile to może potrwać, aż księgarnie zaleje najpiękniejszy bełkot świata. I choć już jutro wąchać i całować bym chciała okładkę Twej książki, to tak jak obiecałam poczekam wytrwale. Ach no musiałam Ci na odpowiedź Twoją odpowiedzieć, bo ręce mi drżą i serce tak mocno stuka ach dzięki Ci Julia dzięki :* za wszystko
Dopóki Cię czytają nie ma znaczenia jak piszesz. Jesteś nieśmiertelna. Jak przestaną wtedy zostaniesz sama dla siebie, dla Tosi… Póki co trwaj, oddawaj się temu co kochasz: dziecku, pisaniu, gotowaniu, prowadzeniu firmy (a nie mówiłam, że to przyjemne? ;)). Dla niektórych Coelho to geniusz dla inny grafoman, Picasso artysta albo naćpany szajbus bez talentu. Odbiorca ocenia i daje świadectwo swego przywiązania. A jeszcze się taki nie urodził kto by każdemu dogodził. Spełniaj się Jula! :*
chciało by się napisać jedno pod Twoim komentarzem..
„AMEN”!
chyba nie wymyślono jeszcze słowa którym można określić, to co otrzymałaś, bo prezent to stanowczo za mało, musi być coś w Tobie Julio R że takich ludzi ściągasz 🙂
A bełkocz Ty sobie ile chcesz i kiedy chcesz, a jak już się to złoży w całość to powiem mężusiowi mojemu ” prezent mi, zrób skocz do Empik-u i książkę mi zakup o kochany ”
Jak zobaczę Ją na półce w empiku to dom perignon zakupię!! 🙂
a Ktoś tu ładnie określił prezent jaki dostałam, ze to „dar”.
Julka
zatkało mnie.
Nie chce dobierac słów..bo czasem lepiej pomilczec…
a tak ni z gruchy spytam:mozna to bedzie kupic??
ps.jesli tak,staje pierwsza w kolejce po ten mój prozac.Cena nie gra roli;)
ps2 jak ja uwielbiam ten Twój „bełkot”
Ten bełkot to perła w koronie…wsród grafomanii i lekkosci pióra-młota pneumatycznego aby na nowe buty/szafe/etc zarobic.
No.
ściski
M.
mistrz! 🙂
musze koniecznie te komentarze podrukowac gdyby internet w kosmos wystrzeliło 🙂
można będzie kupić na początku przyszłego roku 🙂
ściski :*
WoW!!!! No żeby z bełkotu taaakie rzeczy wychodziły? No nie…to Ty bełkocz kobieto! I wybełkocz Wydanie II i III i ile tam tego bełkotu jeszcze starczy! Cuuudnie bełkoczesz 😉
widzę, że hasło „bełkot” przejdzie do historii 🙂
dobrze, dobrze.. nawet coś w sobie ma to określenie..
ileż to bełkotów w filmach się wysłuchało, albo u mnie na wsi..
czasami w tych bełkowtach więcej mądrości niż w pięknych przemówieniach..
np stoi pod sklepem pijak wiejski, podchmielony mocno i bełkocze pod nosem.. a ile mądrego On wybełkocze.. tylko wsłuchać się trzeba.. a ludzie czasu nie mają. „są krótko i na temat”..
Julia, piszesz nieco chaotycznie ale to zaleta, uwielbiam Cię czytać i oglądać. Jesteś jedyna w tym swoim pisaniu i nie do powtórzenia. Ja zostałam Twoją fanką od pierwszego niemal posta. Pozdrawiam Cię ciepło. A wydanie niezwykle czarujące. Widać, że z żoną wspólnika męża Twego, jesteście dla siebie specjalne.
ale ja taka chaotyczna jestem w zachowaniu. dużo gadam, zdania składam na szybko.. inaczej więc się nie da pisać 🙂
wydanie na żywo piękniejsze po stokroć niż na zdjęciach.
pozdrawiam również cieplucho 🙂
Rety…popłakałam się widząc ten prezent! Gratuluję wydania;) Trochę mnie dusza polonistki zabolała…ale cóz, polonistki, też ludzie i bywają różne;)
moja siostra z tych polonistek to się śmieje, tak wiesz z przymróżeniem oka.. jak wszyscy ludzie.. lepsi, gorsi, otwarci, zamknięci.. ja trafiłam na tę „dziwną”.. bo Ona nie była złym człowiekiem, Ona była „dziwna”..
A ja się popłakałam i nie mogę. zdanie które mną tąpnęło” a Tosia lat całe dwa, już nigdy mieć nie będzie..”
bo Zosia już nigdy całe dwa lata mieć nie będzie… potrzebuje mnie mocno, a ja zamiast być blisko to coraz dalej, coraz mniej cierpliwie. i złość, nerwy, żal do siebie. sama jestem kowalem swojego losu, to wiem. Tym bardziej żał i łzy…
Kochana, czy myślisz, że ja nie klnę pod nosem, nie wkurzam się, nie podnosze głosu?
nie drę się „ja chyba zaraz oszaleje!!!”
jedyne co to nie wychodze do pracy, jestem z Tochą w domu. ale np w tym tygodniu jest drugi dzień u Babci, bo ja mam trochę zajęć.
ale u Babci sie ma cudnie więc nie cierpię z wyrzutów sumienia 🙂
każda normalna mama się denerwuje, krzyczy, wkurza.. to oczywiste. i jakby nieodłączne.. myśle, że jesteś super Mamą, tylko za dużo od siebie wymagasz..
głowa do góry!
Julka-padłam.
Kopara mi wisi do kolan,a z oczu kapią łzy.Musisz byc naprawdę fajnym człowiekiem,że dostajesz takie prezenty. 🙂
sama się dziwię, bo ja naprawdę na nie nie zasługuję 🙂
O rany! Cudowny pomysl, cudowna ksiazka! Malo mi oczy nie wyszly ;o) Tak mnie zachwycila, tak zainspirowala, ze … no musze sobie wydrukowac swoje bazgroly, poki wirus ich nie zezre 😀
Ja tez jakos czasu nie mam ostatnio na pisanie. W lecie jakos latwiej szlo. Sara zajeta, rozchwytywana, szczesliwa…. A teraz zimno, dzien codzienny wrocil, praca… No cholera czasu brak. Priorytety trzeba stawiac. I u mnie jak u ciebie – w domu moze byc burdel na kolkach, sa wazniejsze rzeczy. Najpierw dziecko, ktore potrzebuje, rosnie, uczy sie… a dopiero potem cala reszta…
Widziałam dziś Twój post.. i wiesz.. ja się nad tym samym zastanawiam.. no bo ja mam jedno dziecko a czasu jak na lekarstwo.. a jak Ktoś ma więcej..? i te posty tak często. to co wtedy te dzieci robią? czy dom sie sam prowadzi? jak to jest? a może ja jestem beznadziejnie zorganizowana..? wiesz co sobie mysle.. w nosie z tym! pisz kiedy masz czas i potrzebe, nie kiedy świat wymaga..
ściskam Cię mocno.
Jejku Julka … jaki cudny prezent, ja to bym się chyba popłakała jak bym coś tak wyjątkowo-niesamowitego dostała (tzn. popłakałabym sie na stówę!). I wiesz co, moja znajoma jest polonistką 🙂 chyba coś jest w tym opisie 😉
no i ja się popłakałam 🙂
z tych polonistek to mocno z siostrą moją mamy ubaw 🙂
Ależ piękny prezent… Zwłaszcza grafiki z tą nicią… Fantastyczne. Genialne.
nie zaprzeczę 🙂 z tą nitką to rozbroiło mnie na łopatki 🙂
Cudny prezent, nawet nie wiesz jak bardzo mi się podoba ta książka 😀 Sama bym swoje bazgroły z licealnych i obecnych czasów wydrukowała mimo że i tak pisać nie potrafię 😀
Brak czasu na pisanie to akurat rozumiem – nijak nie mogę go znaleźć bo praca, również budowa, no i wolę czas poświęcić S. , a potem zając się całą rzeczą, bo przecież te lata nigdy nie wrócą……
I czekam na kolejne twoje teksty 😀
Julio tak mnie sprowadziłaś na ziemię….przypomniałaś o tym co najważniejsze….Że ta Emilka to już więcej nie będzie miała 2 i pół roku, że Hania 8 miesięcy też… Że gary w kuchni poczekają, że obiad czasem mniej wymyślny być może, że spiżarka nie zawsze musi pękać w szwach a pranie być uprasowane. To będzie zawsze. A TERAZ jest ten czas, który przede wszystkim trzeba im dać, im poświęcić, bo już niedługo….już za chwilę one uciekną do szkół, znajomych, chłopaków….I będę zaglądała za nimi i na telefon czekała. I zapraszała na obiady i słoiki z powidłami do torby pakowała….
lepiej bym tego w słowa nie ubrała.. dokładnie tak. tak jest w mojej głowie.
czytasz mi w myślach. ja napisałam jedno zdanie, a Ty pięknie dopisałaś resztę..
pozdrawiam serdecznie.
nie zdziwiłabym się, gdyby osoba, która Twoje pisanie nazwała bełkotem, okazała się polonistką, starą panną
myślę, że zdecydowanie więcej jest tych, którzy lubią Cię czytać, ja również do nich się zaliczam, pisz więc, kiedy tylko czas Ci na to pozwoli
odnośnie zaś prezentu, rzeknę krótko: CACUSZKO Z SERCEM NA DŁONI
pozdrawiam
nie, nie, to młoda mama.. nie polonistka.. 🙂
mam nadzieję, że ten czas z jesienią wraz przyjdzie..
pozdrawiam ciepło..
oj bełkotaj bełkotaj i to jak najdłużej i stoję w kolejce po druk owy bo żyć bez niego się już nie da :)))) jak ja się cieszę że tu trafiłam, przywracasz mi wiarę w samą siebie i w to moje matkowanie, buźiaki przesyłam i czekam na dalsze bełkoty twe cudne:)))
cieszę się, że jest dla kogo bełkotać.. będę to zatem czynić, mam nadzieję, ze życie pozwoli do emerytury 🙂
Tu się dzieją cuda i magia. Pisz Kobieto i nie przestawaj, bo ja od Ciebie uczę się tyle dobrego…
dobrze to słyszeć/czytać.. 🙂 motywuje.
Piękny prezent, piękne słowa, piękny blog, pisać nie przestawaj…
i włóczka piękna też 🙂
pięknie dziękuję 🙂
Julio NIE PRZESTAWAJ pisać!
Może kiedyś, ktoś będzie miał taki wieczór…wiesz ten z tych nie najlepszych, usunie się w kąt i może zacznie czytać, łapczywie czytać Twoje słowa, aż oczy zaleją się mgłą od światła ekranu czy łez….a rano napisze do Ciebie list.
list, który mam w specjalnej zakładce „tych” listów.
nie przestaje więc.. jedynie pisze mniej y znaleźć chwile na odchowanie dziecka 😉 😉
Zacznę od tego, że jestem polonistką 🙂 Do tej pory podczytywałam, oglądałam fotki z Szafy Tosi, podoba mi się tu bardzo. Tak dużo nas łączy, że nie wiem od czego zacząć. Tez jestem mamą, która ceni i kocha każdą wspólną chwilę z dziećmi. Z tego własnie powodu zmieniłam szkolny etat na najlepszy na świecie – domowy. Przy okazji robię zabawki z bawełny. Jestem ciekawa co o nich myślisz? Ja Twoje uwielbiam. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy
Magda
to jest najlepsze! że ta moja siostra polonistka i lejemy bardzo z tych cech.. mamy hasła typu „nie zachowuj się jak polonistka” 🙂
weszłąm teraz na Twoje fb i… ja już u Ciebie byłam. Asia z Green Canoe mi o Tobie mówiła. Ty masz to co ja kiedyś bardzo chciałam robić. domek na stół. to jest super pomysł.
pozdrawiam serdecznie :*
To nie prezent to Dar:)
to prawda..
Niesamowite! Jak zwykle opisać się nie da, bo po takim przypływie wrażeń i uczuć słów brak 🙂 Książka piękna! I te rysunki. I ta czerwień włóczki. Wszystko Julkowe i Tośkowe. Pozdrawiam Was gorąco.
ta włóczka na żywo robi piękne wrażenie..
buziak :*
Tak, czytanie jest bardzo ważne i bardzo miłe.
Ja dzieciom czytałam od tak dawna, że już nie pamiętam ile miały miesięcy, za to nigdy nie uczyły się czytać, a dzisiaj kupują książki na grubość.
A Twoje rysunki śledzę od dawna i je uwielbiam, Pozdrawiam, Marta. 🙂
Tosia ma ostatnio hopla na punkcie książek „na ulicy czereśniowej”.. do czytania nie ma tam nic, ale Mama z obrazków opowiada całe godziny.
Cudne jest to gdy Tosia wyłącza tv i podaje mi książkę.. jak ja sie wtedy cieszę 🙂
ja też na grubość czytam.. bo jak wezmę cienka to boję się, że będzie za fajna na tak mało stron i potem tylko przykro mi będzie 🙁
pozdrawiam ciepło.
I te suszone kwiatki dodane, ja sobie już wyobrażam Twoje wzruszenie pomieszane z wariactwem i decybele pisków jakie z siebie wydobyłaś odpakowując! O rety! Wielki ukłon w stronę tej niespodziewanki!!! Ale opis polonistki z szuflady Twojej siostry po prostu rozkłada mnie na łopatki. W całej swojej szkolnej drodze nie spotkałam podobnej, ze świecą bym szukała, a Ty pod samym nosem miałaś. Ciekawe, czy to wrodzony bunt, czy potrzeba, czy troska bliskich sprawiły, że się nie poddałaś. Pięknie Julia – dwa plus :*
Bełkocz tylko proszę ile wlezie. Na szczęście świat jest dość pojemny, a ludzkie gusta i potrzeby tak różne, że miejsca w nim znajdzie się na słuchaczy wielu „bełkotów”.
Wiesz, że mi osobiście ten Twój wpada nie w ucho, a w serce!
jak Ty byś słyszła to „dwa plus’ 🙂 czasami jak sie spotykamy z dziewczynami z liceum to Ją naśladujemy z tym „dwa plus”. bo Ona tych dziewczyn co Je truła miała więcej.. 🙂 i przed każdym polskim stres. niektóre nawet leki uspokajające łykały.. to był czad. dziś oczywiście mnie to bawi, ale wtedy…
jak za chwile do nas przyjedziecie to Ci do uszka pobełkocze i do serca 🙂 :*
O ja cię pierniczę! Ile pracy i trudu trzeba było włożyć w coś takiego! Masz niesamowitych przyjaciół Julka! Godnych pozazdroszczenia!
p.s. powiem Ci, że faktycznie pisanie bloga czasem ujmuje coś z domowego oddania siebie, dlatego myślę, że decyzja Twoja o rzadszym pisaniu jest zrozumiała dla wszystkich Mam 🙂 dobrze, że piszesz z serca, dla siebie i Tosi, na pamiątkę, a nie dla kolejnych lajków, statystyk, rozgłosu… wiem też, że poniekąd piszesz dla nas te bełkoty na dwa plus 😛 Ty wiesz ile razy mi pomogłaś? Czasem bywało, że trafiałaś z tematem dokładnie tego samego dnia, kiedy ja się nad nim chwiałam, rozmyślałam, noce nieprzespane lub zapłakane zostawiałam. I wtedy po przeczytaniu Szafy Tosi – tego docelowego posta – podnosiłam się i lżej mi było iść dalej i wiedziałam, że nie tylko ja taka stuknięta jestem, że nie tylko ja nad tym rozmyślam, nie tylko ja sobie dziurę wiercę, nie tylko mi to przeszkadza, wzrusza lub zachwyca.
mnie rozłożyło na łopatki gdy otwarłam to pudełko.. dopiero gdy bierze się w ręce tę książkę widać ile to pracy. bo ta książka jest bardzo duża i gruba. okładka skórzana przepiękna.
p.s.. Dla takich „p.s-ów” warto poświęcać każdą wolną godzinę nocną.. bo te wolne zaczynaja mi się po 22ej..
ściskam Was mocno :*
A ja wiedziałam, po prostu wiedziałam że kiedyś wreszcie doczekam tej chwili! :))) Czułam to w kościach, że kiedyś kartka po kartce, słowo po słowie….zasiądę, w kominku napalę, zaparzę herbaty i zaczytam się!!!! Aj jak się cieszę 'Szalona Kobieto’ cieszę się ogromnie i zaciskam kciuki…Oby szybko bo niecierpliwa jestem i to strasznie! :*
no ja tez chciałabym już…:) ale wiesz jak to jest.. trzeba złożyć do druku. a Ktoś najlepszy od składania do druku jest zajęty do połowy października.. a potem druk itp… ja też wtedy napale w kominku by dotknąc okładki 🙂 ze swoim imieniem i nazwiskiem 🙂 no ciesze się jak dziecko.
Musisz byc naprawde wyjatkowym czlowiekiem Julka skoro takie prezenty dostajesz….te robione praca ludzkich rak to tak jak te listy recznie pisane takie szczegolne i z miloscia wielka robione. I musze napisac, ze teraz mi glupio bo ostatnio myslalam ze teraz nie piszesz bo firma nowa i juz na bloga czasu Ci brakuje, a prawda calkiem inna… no i glupio mi tak okropnie i juz nie wiem co napisac ;( xxx
no właśnie tak to jest, że ja cholera jestem.. że pyskata, egoistka.. a tu masz.. taki prezent.. 🙂
firma.. tak, zabiera czas, ale ja mam ludzi, którzy mi w tym pomagają. paczki, listy, faktury.. to ja mam pomoc w tym temacie. nie jest więc aż tak źle. budowa.. jadę na nią, pochodzę, powiem gdzie co chce, obiad czasami zawiozę.. ale żeby jakoś mój czas absorbowało bardzo… mój Adaś wszystko zbiera na swoje barki.. A Tosia.. to jest mój zabieracz czasu największy. bo jest ze mną praktycznie cały czas. i Mama musi być ciągle obok. Zabawa tylko z Mamą.. ale wydaje mi się, że i tak całkiem nieźe sobie radzę z domem, dzieckiem, firmą, budową i tym by dodać posta co kilka dni.. 🙂
całusy x
Wiesz Julio, czytam mnóstwo blogów, gdzie mamy małych dzieci umieszczają zdjęcia, opisy, modę i każdą chwilę swojego dziecka i zadaję sobie pytanie o czym będą pisały gdy dzieci podrosną, bo to przecież zaraz, za momencik. Rozumiem, że mniej czasu masz, że Tosia duża ale wierzę, że teksty nadal będą powstawały wspaniałe i wspaniale będzie nam się je czytać! pozdrawiam!
o zdecydowanie.. ile ja wtedy z głowy wyciągnę wspomnień.. miejsc, szkół, zlotów motocyklowych, chłopaków, wypraw..
bo nawet teraz wydaje mi się, że ja nie piszę za dużo o Tosi, a nawet mało.. bo to, że dziś powiedziała coś smiesznego jest śmieszne przede wszystkim dla mnie, dla rodzica.. a już niekoniecznie dla innych.. dziecko jak dziecko. rozwija się normalnie. jest wyjątkowe, ale dla swojego rodzica..
buziak dla Ciebie :*
Cudowne to Twoje pisanie, i niech Inni nazywają je jak chcą-ja uwielbiam czytać Twoje myśli i zdjęcia podziwiać, chwile Wasze podglądać i cieszyć się z Tobą, i smucić kiedy trzeba. A prezent niesamowity, tylko pozazdrościć, naprawdę piękna księga. Pozdrawiam.
okiem-ani.blogspot.co.uk
bo to wszystko się dzieje dzięki temu, że jest dla Kogo..
dziękuję ślicznie :*
Takich przyjaciół mieć, co to najskrytsze marzenia spełniają w taki magiczny sposób, cud, normalnie namacalny to jest !!!
Ciebie Kobieto to się czyta tchem jednym i cała Twoja natura szczebiocąca z tych pisanych słów aż kipi … pisz jak najwięcej, bo tak miło tu do Ciebie zaglądać i Twoim słowem cieszyć:)
Pozdrawiam ciepło
Julio, dziekuje za te, jak zawsze inspirujace,zdjecia, za ciekawe historie z zycia, ale jeszcze bardziej dziekuje za to, ze to wszystko o dzieciach pojawia sie tak bardzo w pore (tez mam dwuletnia coreczke) i zmusza zamyslic sie o prawdziwych „akcentach” w naszym zyciu:)
choć matkowych blogów nie lubię, bo mój wrodzony i skrzętnie pielęgnowany sarkazm podpowiada mi, że są zlepkiem kłamstw, koloryzowaniem niesatysfakcjonującej rzeczywistości i leczeniem kompleksów, a nadto biczem na własne latorośle, które teraz nieświadomie opisywane i obfotografowane na wszystkie strony, kiedyś mogą być z tego powodu wyśmiewane i do autora bloga mieć żal (bo skąd matki wiedzą, że nawet najdoskonalej wychowane dziecko, które będzie mieć zaufanie i więź z rodzicami, nie oceni tego blogowania negatywnie i nie wypomni naruszania własnej prywatności?…) – to tu czasem zaglądam – i to bez kpiny… tu jest ciepło, bez zbytniej maniery – i w tej zwyczajności dobrze. piszesz lekko, ciekawie nie musisz małpować cudzych wpisów, fryzur, bluzek, marek – bo odnosi się wrażenie, że jesteś na tyle twórcza, że wiesz, czego chcesz – to inni kopiują ciebie i tak się powyżej roztkliwiają, bo kolejnym wpisem przypomniałaś im, że też mogą o czymś napisać… a wyjdzie tak, że albo się czymś śmiesznie pochwalą, albo niezgrabnie napiszą o niczym… Ty jesteś inna. nawet krytyk przełknął by te teksty, nawet ja czerpię z niektórych przyjemność… gratuluję też szacunku dla języka polskiego, bo jeśli ktoś chce pisać po polsku, to powinien umieć budować w tym języku zdania, nie przestawiać szyku, czuć polską gramatykę, a nie ten język kaleczyć. pozdrawiam i polecam dalszy rozwój siebie i pracę nad słowem pisanym – jak napiszesz książkę dla dzieci, to ją kupię. 🙂
za komentarz, mądry – dziękuję 🙂
za pochwały jeszcze bardziej 🙂
zgadzam się bez dwóch zdań co do „bicza na latorośle”.. bo ja czasami się nad tym zastanawiam.. jak to jest? czy Tosia bedzie miała mi to za złe? czy nie obróci się to przeciwko Niej? ale kiedy tak przelecę w głowie po blogu, to uświadamia sobie, że to jest bardziej mój blog. Tosia owszem, pojawia się na zdjęciach. Ale nie rozpisuje się na Jej temat. nie piszę o Jej rozwoju, o tym czy już mówi, co mówi, czy nosi pieluchy czy też nie..
ja pisze przede wszystkim o sobie. o moich wspomnieniach, przemyśleniach… a może tylko tak sobie to tłumaczę.. nie wiem..
co do Mam blogerek.. myślę, że to jak z ludźmi z każdej innej dziedziny. niektóre znam i są fantastyczne. uwielbiam. a inne widziałam raz i zupełnie nie zamierzam się „zaprzyjaźniać”. a czasami nie widziałam wcale a jakoś miłości nie czuję.. więc to tak jak np z żonami od kolegów mego męża, niektóre uwielbiam a nad innymi się zastanawiam.. 🙂 chociaż może masz troche racji, każda grupa ma jakieś cechy wspólne, albo wybijające się..
i uwielbiam komentarze takie jak Twój.. bo lubię się nad czymś zastanowić, coś przeanalizować.. że jak to tam jest naprawdę..?
i płynność w pisaniu zdecydowanie masz bajkową.
pozdrawiam serdecznie
I ja Twoje ,,bełkoty” uwielbiam czytać, a nie raz Twoje przemyślenia to potrafią mnie w taki nastrój nostalgiczny wprawić, że siedzę i myślę cały wieczór – o tych przyjaciołach i rodzinie po świecie rozsianej szczególnie 🙂 Pięknie piszesz, a i mamą z pewnością jesteś cudowną. I masz rację, że blog zaczeka, a Tosia już młodsza nie będzie i nigdy tak jak dziś nie będzie Cię potrzebować.
A prezent – niesamowity… mogę się tylko domyślać ile emocji wywołał w Tobie 🙂
Witam, gdzie można kupić „Szafa Tosi , co się w małej modzie nosi o życiu i szukaniu w nim szczęścia”