ostatnio zapytano mnie, gdzie najbardziej czuję się jak w domu. chyba jak każdy, tam gdzie moi bliscy.
jednak okolica/wieś wciąż najbliższa mi jest moja rodzinna, z której pochodzę. najbardziej czuję, że jest moja. swojska. każdy kąt, każda droga, las, każdy zakręt znam na pamięć. tam pierwsze promienie słońca są najpiękniejsze… pierogi Mamy z serem polane masłem i śmietaną smakują najlepiej. spacer w licznym, rodzinnym gronie pełen jest rozmów, śmiechu.. złowina ryba jest wielką przygodą..
wklejam więc kilka fotografii z rodzinnej wsi i naszych teraźniejszych okolic.
Ale cudne zdjęcia, z resztą jak zawsze 🙂
Buziaki dla Was kochana :*
Adulko i dla Was mnóstwo uścisków.
Wsi spokojna…. 🙂
Wsi wesoła.. 🙂
Jest dobrze :). Dobrze Was widzieć.
i Was.. :*
Ach, jak pięknie! Zerkam za moje okno, a tam jakoś tak szaro i bez słońca 🙁 Popatrzę jeszcze troszkę jak to wygląda u Ciebie 😉 Liczę na przypływ energii 🙂
dziś u nas łsoneczka też brak.. ale wyczekujemy.. bo już chcę okna na oścież otwierać.
Wczoraj słońce było, dzisiaj brak 🙁 Wiosna, wiosna, wiosna ach…. gdzie Ty jesteś?? 😉
Jak to dobrze, że jest tak dobrze. Znowu, mimo wszystko, dziękuję…
dziękuję to chyba ja.. dobrze nigdy nie jest samemu. z Wami mi dobrze.
Ach.. uwielbiam jak dodajesz tak dużo wspaniałych zdjęć 🙂
cieszę się. bo choć teks napisałam, to zostawię go na środę 🙂
Z każdym nowym dniem, z każdym nowym wpisem, z każdą następną wiosną widać jak Tosia staje się mądrą, dużą dziewczynką. Nie zdążymy się obejrzeć, a na bloga dumna Mama wrzuci pierwszą własnoręcznie napisaną walentynkę dla pierwszego wybranka córki! 🙂
Cieszę się, że jesteście- bo już z tej tęsknoty za Wami mleko przed snem dziwnie smakowało, zegarek jeszcze głośniej tykał niż zazwyczaj i nawet kocur inaczej mruczał podczas drapania za uszkiem..
…i przy następnych pierogach, to ja, ja poproszę o jednego! A co.
ściskam.
Paula, ja z chęcią kilka dla Ciebie odłożę. takich z dużą ilością farszu. i poleje bardzo dużo masełka, śmietanki. kompotu z truskawek na popicie. i dam Ci wyjeść truskawki ze słoika.
Obśliniłam całą klawiaturę, a ta dziura, co to „Z” wcześniej miała-jeziorem się stała. Nos przyklejony do monitora mam, buzię lekko rozchyloną, niczym Anja Rubik na okładce Vouga, ręce lekko drżą jak to na tej maturze co parę lat wstecz się miało.. a wszystko za sprawą pierogów, ale jakich! I te truskawki.. oszalałam i przyznaję szczerze – ZJADŁAM Twój komentarz. Nakarmiłaś mnie słowami i czuję, że jeszcze długo nosa nie odkleję :)) ahh!
Cudownie, że wróciłyście…..
Dziękuję za ten sielski post. Przypomniały mi się ferie i wakacje u mojej babci Dziuni na Podlasiu… i pierogi ze śmietaną 🙂
pierogi z talerza Babcinego mają inny wymiar.. nie to co podane na talerzu ikea, zwykłe, beznamiętne.. 😉
W takim otoczeniu musi być cudnie…A u nas od razu plac zabaw.. i mama biegająca za córką, głodną wrażeń, upocona jak mysz 🙂
jest plus.. chudnie się wtedy i zdrowia nabiera 🙂 ja mam w tym tygodniu luz, bo jest moja Mama i właśnie Ona szaleje na placu zabaw z Tosiulą 🙂
Pięknie, tak spokojnie, sielsko..
oby nigdy nie ustało..
Cudownie że jesteście…
to ja o Was tak myślę.. 🙂
Tosi dzióbek mnie rozwala! Uwieeeelbiam!
love :*
Nie ma to jak dom rodzinny a wiem co mowię bo mieszkam daleko od mojego ;(
Co to za buciki różowe ma Tosia i skąd ten piękny zestaw porcelany ?
zestaw jest od znajomego ze sklepu z antykami. chyba nawet do kupienia.
a buciki tutaj : http://little-rose.pl/manufacturer/mini-melissa
Sama estetyczna satysfakcja! A na tym obrazie niby Ukraina 🙂 Dziekuje za taki wiosenno-optymistyczny post!
ten obraz moja siostra kupiła za pieniądze uzbierane na 18kę. i taką ma piękna pamiątkę. a ja jak głupia przepuściłam na głupoty i figę z makiem mam 🙁
a ten Jej obraz uwielbiam. możnaby patrzeć godzinami.
Lesiu, jak u Was? czy tam gdzie mieszkasz jest spokojnie?
O, tak, nam, kobietom, trudno zbierac pieniadze, ale czasem … 🙂
Dziekuje bardzo, ze pytasz. Mieszkam pod Lwowem. Kijow (gdzie zamordowanych zostalo ponad 100 osob) jest za 500 km, a Krym (gdzie teraz jest zbrojna interwencja Rosji) – za 1300 km. Tu u nas na razie spokojnie, tylko nie na sercu oczywiscie.
Trudno uwierzyc, zo to Ukraina w XXI wieku.
Lesiu!Nie moge na twoją stronę wejść wiec tu napiszę i mam nadzieję że autorka bloga mi pozwoli.Strasznie mi widząc co się dzieje i mam takie uczucie jakbym już przez podobną sprawę przechodziła,może to dlatego że mój dziadek był orlęciem lwowskim i poległ,leży tam sobie na cmentarzu,miałam w maju pojechać wreszcie na Jego grób i pewnie nic z tego nie wyjdzie.Oby tylko wszystko skończyło się dobrze czego ci z całego serca zyczę.A włascicielkę bloga gorąco pozdrawiam i życzę dalszych cudownych wpisów.
Pięknie…sielsko….jak to dobrze że już wiosna do nas przytuptała 🙂 Pozdrawiamy cieplutko!
i oby została już na dobre. ja chcę już coś w ogródku siać.
pozdrawiam serdecznie 🙂
Też tęsknię za pierogami mojej mamy. Miło jest wrócić do rodzinnych stron, poczuć się znowu u siebie.
czy dziś Ktoś z młodego pokolenia robi pierogi? jak tak, to ja chcę tego Kogoś poznać 🙂
bo przecież nasze Mamy wszystkie robiły..
Robię pierogi, ale to nie to samo, co te mojej mamy 🙂 Zapraszam na swoje pierogi tu http://maniamamowania.pl/kuchnia-alergika-pierozki-z-kasza-i-warzywami/
Ja robię pierogi. Mam ciut nad 30tkę, czyli z młodego pokolenia, nie? Na wigilię machnełam nawet prawie 500 bo moja sąsiadka miała „leżącą” ciążę, więc żeby miała smakowite święta ulepiłam i dla niej.
Ja robię 😀 i jestem z młodego pokolenia 30-tek 8) Wychodzą różnie, ale to moje pierogi, jestem z nich dumna 😀
Julio, bardzo lubię czytać Twego bloga, czuję się trochę, jakbym zaglądała Ci do pamiętnika… zawsze z nutka poddenerwowania i zniecierpliwienia 😉
To miłe, ze stworzyłaś takie miejsce dla innych… (wiem, wiem… dla siebie i dla Tosi to zrobiłaś ;)) Dziękuję Ci za Twoją gościnność :*
Ja mam 23 lata i nie chwaląc się jestem mistrzynią lepienia pierogów 😉 kiedy kilka lat temu zmarła moja mama w pierwsze święta zrobiłam ich mnóstwo, może to głupio zabrzmi, lecz lepienie ich i gotowanie wszystkich innych potraw dla rodziny wystawionej na ogromnie ciężką próbę było pewnego rodzaju terapią. Teraz każde lepienie ich celebruje wspólnie z siostrą i jej córkami, robimy ich dużo i objadamy się kilka dni. Mój mąż mówi, że nigdy nie jadł lepszych. Mama zawsze mi pomaga 🙂
ja robie, raz na miesiac – a latem to czesciej bo wtedy owoce swieze a po tych ze sloiczkow to juz z koncem zimy sladu nie ma
Siostra moja robi, takie jak mama i nie tylko od swieta 🙂
Ach, poszło by się za Wami na te bezdroża… Może Ktoś zaprosiłby na pierogi:). Piękna wieś Cię Julio ukształtowała, ale czątkę i tej wsi, i rodzinnego domu niesiesz ze sobą. To widać.
Zwyciezca:) jest dzisiaj Tośka na rowerze z torebką. I ten stoliczek tak z miłością do tapczanu przystawiony, aby Tosi wygodnie było. Pozdrawiam serdecznie. Dobrze Was dzisiaj zobaczyć:).
Moja Mama. u niej zawsze drzwi otwarte i narobione na dwa dodatkowe talerze gdyby właśnie Ktoś przechodził i wpadł niezapowiedziany. dziś każdy się na godzinę umawia. nikt nie wpada do Kogoś ot tak.. bo przechodził.. a na mojej wsi wciąż tak jest.. i mało Kto puka. drzwi zawsze otwarte i na talerz już nakładają.
” I ten stoliczek tak z miłością do tapczanu przystawiony,” skąd są tacy ludzie co takie rzeczy widzą i potrafia tak ładnie nazwać? :*
Julka jak dobrze Was zobaczyć, jak wspaniale że Jesteście, czekałam naWas….piekny post…i ile tu spokoju….
jesteśmy.. za dobrze nam tu z Wami żeby sobie gdzieś iść 🙂
ściskam mocno
Bardzo lubię te Wasze kadry 🙂
I ja największy sentyment mam do rodzinnego, no miasta właściwie. Wiem, którym podwórkiem przejść gdzie na skróty, jak wszędzie dojść czy dojechać… I mimo że moi rodzice już tam nie mieszkają, lubię tam wracać 🙂
przejścia na skróty z dzieciństwa zawsze rozczulają mnie najbardziej.. a ten smutek jak idę a tam Ktoś te skróty zastawił 🙁
Tak myślałam Kochana, że na pierogi to do Twojej Mamy. Tak wpadła bym na chwilkę, przysiadła w kuchni, a Mama powiedziałaby „siadaj B. pierogów Ci nałożę, bo dzisiaj jakoś tak więcej zrobiłam. Zjesz z masłem? czy ze śmietaną”. A ja bym odpowiedziała, że najchętniej to takich podsmażonych, chrupiących… I Mama Twoja by je podsmażyła… bo przecież dla niej to żaden problem. No i koniecznie płaszcz bym musiała zdjąć i herbaty się napić i opowiedzieć co u moich dzieci….
Dlaczego widzę stoliczek? Bo Moja Mama też przystawała, żeby wygodnie było… i ja przystawiam i jeszcze się martwię, bo te kable takie krótkie… A co Ci będę tłumaczyć. Przecież Ty to wszystko wiesz. Miłego dnia.
Ależ pięknie!!!
Czy na jednym ze zdjęć to ten człowiek tę rybę własnymi gołymi rękami złowił???
Jak ja się cieszę, że już jesteście 😀 Nawet nie wiesz jak bardzo!!! A Ty mi tu jeszcze taki prezent piękny… Taki od siebie, sercu bliski. Zatopiłam się w tych przepięknych zdjęciach. Jakież to szczęście z nich bije i spokój spływa… bo ja też ze wsi jestem 🙂 i mimo, że nie zawsze jestem z tego powodu szczęśliwa to jednak nie zamieniłabym tej wsi mej za nic na świecie… bo tam promienie słońca, śpiew słowików czy zwykły wróbel na gałęzi jest cudem samym w sobie… Dziękuję, że podzieliłaś się z nami swoim „kawałkiem świata” – tym, co to go kochasz najbardziej i który zawsze będzie domem…
Przeczytałam post, obejrzałam cudne zdjęcia, przeczytałam komentarze i …wzruszyłam się… Bo jednak są jeszcze na tym świecie ludzie wrażliwi. Na piękno, na drobne gesty, na drugiego człowieka. I nie tylko ty, Julio. Ale Twoi czytelnicy także. Jak dobrze wiedzieć, że można Ich tu spotkać.
PS. Tosiula na rowerze – no wymiata!:D
Piękne zdjęcia, jak zawsze zresztą 🙂 Cieszę się,ze przerwa nie trwała zbyt długo,bo już mi tęskno zaczynało być za Twoimi postami 🙂 Buziaki 🙂
Szczerze mowiac oglodajac te zdjecia poczulam… uklucie zazdrosci:(
Teraz kiedy na dniach mam wydac na swiat coreczke najbardziej odczuwam tesknote wlasnie za nasza zalesiona Polska wsia.. Chociaz dobrze mi tu, gdzie jestem to nigdy nie bedzie tak dobrze jak w domu. Nigdy nie bedzie tak swojsko. Chyba powoli dochodze do wniosku, ze nie nadaje sie do zycia w wielkomiejskiej dzungli.
Serdecznie pozdrawiam i sle buziaki dla Tosi i „Fasolki” :).
O tak, słońce inaczej na wsi świeci. Mocniejsze, cieplejsze, nie chowa promieni za szarymi blokami. Uśmiecha się i rzuca promyki na szczęśliwe twarzyczki. A uchwycone Twoim obiektywem krajobrazy przenoszą na wiejskie rozdroża 🙂
Mmm, pierożki babcine na starych zdekompletowanych talerzach…zjadłabym nie zastanawiając się nad kaloriami. U babci się ich nie liczy a wszystko smakuje jak po głosowaniu 😉
Miałam na myśli 'głodowaniu’ 😉
Jak zawsze cudne zdjęcia, a Tosinka z lupą bezbłędna 🙂 Pozdrawiam Was ciepło
Witaj Julio i Tosiu 🙂 trafilam tu zepelnie przypadkiem i przez 4wieczory wciahnelam wszystkie posty :):) cudnie tu u Was , bede darzyla do takiego swojego wlasnego drewniaka bo sie zaaaakochalam gdzie zamieszkam zr swoja najwspanialsza corenka Zosia i Michasiem – najkochanszym 🙂
Pozdrawiam Was i sciskam brzuszek
Ps. Zostaje tu na zawsze
Ps2: ja robie pierozki , sto sztuk na raz:) lat mam 27:)
A ja kocham, kocham obłędnie mój rodzinny dom. I cóż, że nie jest na sielskiej wsi, ani and brzegiem oceanu nie stoi. I cóż, że nie pachnie w nim drewnem, ani po marmurowych posadzkach się nie chodzi. Bo ja może i idealizuję mój dom, ale cóż ja na to poradzę, że kocham go bezgranicznie, aż obłędnie. Bo to tam jadłam pierogi mojej Mamy, które dla mnie są najlepsze, bo mojej Mamy. Bo tam od śmiechu boli brzuch i uśmiech łzy wyciska. Bo tam łzy smutku koją duszę. Bo tam mam siły, by złapać oddech. Bo tam szczęście i dramat przeżyć można. Bo świat tam się nie zawali, tam żyć można. Bo tam miłość zawsze będzie, bo to mój Dom i ja go obłędnie, zawsze kochać będę.
Kocham te Twoje zdjęcia, bo wiesz jak zamykam oczy to tak mój dom wygląda, choć w rzeczywistości no inna bajka :p Ale w sercu i duszy ja taki noszę obraz domu, bo choć dobrze wiem, że dom to tam, gdzie Twoi bliski, ten rodzinny jest moim życiowym fundamentem i zawsze chcę o tym pamiętać. I za te zdjęcia Ci dziękuję, bo przy takich fotografiach to ja łapię oddech, bo wiem, że jest dom, że są domy, gdzie świat się nie zawali, bo można tam nawet dusząc się złapać oddech.
A to ja tak skromnie bo żaden ze mnie mistrz kuchni ale pierogi lepię, bo są takie które Krzyś uwielbia z domu jego rodzinnego z boczkiem ziemniakami i miętą, one tez dla dzieciaków są bo ciasto pierogowe wielbią, formować, wałkować kształtować.
A ja jakiś wiatr czuję w głowie mnie skrobie gdzieś by pognało coś by zmieniło aż hula aż przesadnie, może to ta wiosna ?
No to dobrze, że to słońce w końcu wyszło – zawsze wychodzi, po każdej burzy 🙂
Wszystkiego dobrego.
piekne zdjecia, cudne filizanki, i zazdroszcze slonca i cieplej pogody, bo u nas dzis temperatura odczuwalna -30C :/
goraco pozdrawiam
sielsko… cudnie jak zawsze, na każdym jedym zdjęciu…
pozdrawiamy serdecznie
Właśnie dzisiaj zastanawiałam sie czy jak poproszę Mamę o pierogi na Wielkanoc to będzie wielkie przegięcie? No i wymyśliłam, ze z kapusta i grzybami bedą doskonale na wielki piątek;)bo ja już o niczym innym nie myśle jak o tym, ze Mama do nas przyleci:) i choc do Wielkanocy będziemy mieszkać już w kolejnym, wynajmowanym domu to z Mama on najprawdziwszym domem sie stanie….:)
Gubie rachubę w liczeniu domów w których mieszkałam ale w snach zawsze wracam do tego pierwszego, powojennego domu z sadem i stodołą gdzie spędziłam 15 lat życia:) i choc Mama wybudowała nam nowy, piękniejszy dużo to jeszcze nigdy mi sie nie przysnil…
I jak Ty sie czujesz? Taka chudzinka sie z Ciebie zrobiła 😉
Pierwsze miesiące bywają paskudne ale cel uświęca środki, prawda?
Buziaki:)
Dziękuję Alu, czuje się bardzo dobrze. jak poprzednio. nic mi nie dolega. ja nawet zgagi nie mam. nic. jakbym w ciąży nie była.
mam nadzieję, że do końca będzie jak z Tosią.
jak mi się marzy sad…
ściskam mocno
Jak mi się za domem zatęskniło, a teraz to nie wiadomo kiedy tam polecimy. I ta wieś, moi rodzice tuż pod lasem i sarny za płotem i dzik czasami i tak cicho i nikt nie biegnie.
Ja moim często pierogi robię i z tym masełkiem i śmietaną i te mega kaloryczne z cebulką zasmażaną. Babcia i ciocia gotować mnie uczyły i pamiętam słowa: dziecko a co ty tu chcesz zapisywać? ciasto trzeba wyczuć tu miara nie potrzebna. I wiesz co ja nigdy drożdżowego na miarę nie zrobię tylko na czucie i denerwuje znajome, bo przepisu podać nie potrafię.
Pozdrawiam i spokoju życzę 🙂
Julus te szklanki arkoroka, ten lod na wodzie, patyki i pole to mi moja wies przypomina. Za ktora mi tak teskno szczegolnie, ze tak blisko mamy by sie chcialo teraz byc…Tosia w majteczkach widze, odpieluchowana juz? xxx
szkalnki z arkoroka.. jest sentyment, prawda? 🙂
odpieluchowana jest w domku w dzień. na noc i jak wychodzimy to zakładam Jej. tak zupełnie bez ciśnienia. nigdy Jej na ocnik nie sadzałam z wyczekiwaniem. jakoś tak chyba też z lenistwa 🙂
Lubię Was podejrzeć 🙂 a pierogi… uwielbiam, z wielkim sentymentem do lat naście wstecz.
super, że jesteś… 🙂
Jak zwykle cudnie !!! Zauroczyły mnie flakony na kwiaty, cudo! Chciałabym takie mieć.
A skąd jest ta cudna dresowa marynarka? http://www.szafatosi.pl/wp-content/uploads/2014/03/DSC0202.jpg
Pozdrawiam!:)
ona nie dresowa a wełniana 🙂 i to jest taki lekki niebieski. kupiona kilka dni temu w h&m. więc powinna być. bardzo posiaśnia.
nie ma to jak czytanie na podłodze w łazience 😀 najlepiej.
Tak sie wstrzelilas w moj nastroj! Brak mi ostatnio bardzo bliskich, mojego malego miasteczka i tego, ze idac tylko na zakupy spotykam tylu znajomych i do domu z chlebem dojsc przez godzine nie moge 🙂 Uwielbiam to, zawsze jak wyjezdzam, to rycze. Cudowne zdjecia, balsam na moja dusze 🙂 :*
Uwielbiam oglądać Wasze zdjęcia, no. Uwielbiam.
Wieś to inny świat. Jesteśmy w trakcie budowy domu na wsi, przy lesie i za każdym razem wracamy z działki obdarowani darami. Jajka, ser biały, własny barszcz czy maliny. Tam się ludzie nie śpieszą, nie rywalizują….tam jest pięknie !
Ale cudne. I wydaje się takie swojskie. Mieszkamy na wsi i kochamy ją całym sercem ^.^
Taką właśnie najbardziej, ze spacerami w obłoconych kaloszach i szarlotką z herbatą po powrocie. 🙂
Zdjęcie Tośki na rowerku z torbą na ramieniu – fenomenalne! 🙂 Aż mi się buzia sama uśmiechnęła 🙂