ja tak mam. ma tak też On i Ty. z moich obserwacji tak wynika. no że prawie każdy ma właśnie tak.
że najczęściej to lubimy z przytupem. widowiskowo. od zaraz. niech każdy wie, a co!?
zapisane notatniki, kartki przyczepione na lodówkach, poinformowana rodzina i przyjaciele.
i najlepiej od pierwszego stycznia. tak na nowy rok. na ten i kolejny. bo jak nie na zawsze to po co w ogóle?
i od myślnika. od góry.
że papierosy rzucam na pewno.
że raz w tygodniu na basen.
że z dziećmi godzina dziennie z plasteliną i kredkami.
że żone bardziej odciążyć z obowiązków domowych.
i, że na pewno zacznę szukać nowej pracy. – ale to potem wykreślone, bo w dzisiejszych czasach to nie ma co..
dieta! koniecznie dieta. najlepiej cud!
i w ten monitor mniej ślepia wlepiać.
od pierwszego i do grudnia trzydziestego pierwszego. no bo to postanowienia na nowy rok. tak lepiej.
bardziej można się zmobilizować, podjąć kroki i działania. drastyczne choćby, to działać.
od pierwszego i do ostatniego daj mi siły na to Panie!
a potem, najczęściej tak w połowie stycznia, choć czasem dotrwają i do dwudziestego trzeciego, nie palą, na niedzielę nie logują się na fan pejdżach, a i pranie w domu rozwieszą.
dwudziestego piątego w szkalnym wieżowcu, lub pod sklepem na rogu lecą przekleństwa. a że to tak nie jest łatwo jakby się chciało.
że człowiek ma chęć a słabą wolę. że może by i nie zaprzestał, ale tak go dziś wyprowadziła z równowagi!
no przecież to jest jasne. jak pomyślisz dziś, że coś się kończy, że czas na zmiany, że to wymaga od nas odwagi, cierpliwości, siły, mobilizacji.. to zanim pierwszy przyjdzie, to my już cali w strachu..choć gorsze porównanie ciśnie mi się na usta.
a bo czy Kto widział, że świat się zmienia od już, od zaraz. natychmiast i z wielkim przytupem..?
chodzę ostatnio jak ta bomba zegarowa. tykam i tykam. choć nie.. tykanie to zbyt łagodne słowo.
jakby Kto obok mnie z sekundnikiem stał. o wszystko! chodzi mi generalnie o wszystko!
wstaje i już mi chodzi!
czemu tak głośno ta szczoteczka od zębów?! i czy ciszej by nie mogła?!
czemu ten kabel od odkurzacza się tak wolno wciąga?! co za grat!? a tyle kasy!
dlaczego jak wstane to te koce na tych kanapach porozwalane!? czy nie mogłbyś ich składać?!
dziecko, przestań mi uciekać! chcesz jechać do Babci czy nie? bo ja nie mam siły!
Jezu! oszaleje z Tobą! już cztery razy Ci mówiłam a Ty nie pamiętasz!
dajcie mi wszyscy święty spokój!
a najgorsze jest to, że na Nim opiera się najbardziej to, że o wszystko mi dziś od rana chodzi.
On zbiera na klate moje miny, słowa i podniesiony ton. zbiera to, nie ukrywajmy jak najdzielniejszy rycerz.
no właśnie. ano właśnie.
co począć? jak na zmiany już za późno.. bo dziś to chyba… który to? szesnasty styczeń. o szesnaście dni za późno by deklarować, zapisać i przyrzekać..
więc tak najzwyczajniej. bez przytupu pomyślałam sobie. choć nawet za bardzo nad tym nie myślałam. przebiegła mi taka idea przez głowę, że jutro postaram się opanować emocje. tylko jutro. żeby dać mu odsapnąć, bo On ze mną zwariuje.
tak zanim powiem pomyśleć. zanim powiem pomyśleć… o tak, tu jest klucz. bo podczas tego myślenia opadną mi emocje i rozwścieczenie paniczne.
leżę więc. oczy zamknięte. rano. On wstał wcześniej. słyszę jak ta szczoteczka mu chodzi. żesz jasny gwint! ile można myć zęby! a ja tylko czekam aż Antka się obudzi przez te Jego szczotkowanie! ale nic. milczę. znaczy udaję, że śpię.
zakłada buty. wychodzi. wchodzi. wychodzi. wchodzi. wychodzi!!!!!!! a za każdym razem alarm pika na cały dom!!
jak tego nie wyłączy to wstane i Go… no coś mu powiem dosadnie.
dzień mija podobnie. wszystko jak codzień. ale ja miałam tę idee. więc się trzymam planu.
wieczorem napiszę posta – myślę. schodzę na dół. uśpiłam. odstawiam butelkę do zlewu. a tu cyrk! na stole, na podłodze. wszędzie.
zanim posprzątam to usiąde za godzinę! a ledwo przecież stoję! czy On tego nie widzi? ale nie, nie… nie dam się sprowokować.
do końca dnia wytrzymam.
mówię więc delikatnie.. – wiesz, mam dziś też wiele do zrobienia, a jakbyś mi pomógł posprzątać, to usiedlibyśmy razem.
na co On – nie wyobrażam sobie Puszku, że mogłoby być inaczej..
bo On szedł po brudne szklanki ze stołu a nie usiąść.
powinnam to wiedzieć, bo zawsze po nie idzie.
jest dwudziesta trzecia. fajny dziś dzień. dziś lubię siebie mocniej. i Oni lubią mnie dziś może mocniej.
i tak sobie pomyślałam… ale bez spięcia, że może jutro też mi się uda. tak jest zdecydowanie lepiej.
spróbuję.
a jak się uda to może za tydzień pójdę biegać wieczorem.. bo też często o tym myślę.
ale to może..
a przy najbliższej okazji kupię mu cichszą szczoteczkę.
koc/narzuta- SillyU. jest zjawiskowa. strasznie grubo pleciony. cudne kolory. przędza bawełniana miła w dotyku. dla Tosi mam milion kocy, ale ten jak przyszedł ostatnio to zwariowałam! zdecydowanie to taki koc na pokolenia, gdzie fajnie jest go zostawić w tym pudle z pierwszymi bucikami, z paskiem ze szpitala, zdjęcia usg i koc. ten koc. to jest kawałek wełny, która jest w 100% warta tej ceny! popadłam w totalne szaleństwo na jego punkcie i każdy Kto do nas przychodzi.
spodnie – lulu and the pug bardzo fajne gacie. przyjemny materiał. piorę ciągle i nie zmieniają się nic. Tocha je uwielbia, a to chyba najlepsza rekomendacja.
Jestem dziś pierwsza !!! tadadaaaa ! 🙂
Fajne – jak zawsze 🙂
Z emocjami to i ja muszę trenować….
A.
pięknie ujęłaś życie w słowa, jak zawsze.. co nie zmienia faktu, że daje do myślenia. Może i mi się uda jutro, spokojniej.. uściski
Bardzo pozytywny post, przyjemnie się czyta z lekkim uśmiechem na twarzy. Jakbym siebie widziała…
Powodzenia Julio 🙂
Kochana trzymam kciuki.. czasem tak jest, że on, ona i ono tak cholernie irytują… a przecież nic się nie dzieje.. też tak mam i wiem, że to jest we mnie. Zen, zen, zen powtarzam i najczęściej się udaje. Trzymam kciuki. Uściski. Tośka do zjedzenia !
Ale sie usmialam! Cudown jestes nawet o godzinie 00:03
Piekne Prawdziwe Takie podobne do NASZEGO <3
Caluje po krakowsku :-*
To taki pled który zawsze mi się marzył zanim urodziłam M. ale potem mama ma kupiła jeden piękny w paski mniejszy w TK Maxx i jakoś tak mi się podoba i słabość mam do niego że nawet mało go używałam 😀 i zostaje na zawsze…
Co do szczoteczki to ubawiłam się, bo jakoś sobie przypominam siebie samą jak leżę rano a K. wraca z pracy i ten zamek taki głośny i woda za głośno leci i zawsze mu coś w kuchni jak śniadanie je spadnie…
Jakbym siebie widziała…
Świetny post, który się czyta z uśmiechem na twarzy.
Julio z każdym Twoim kolejnym wpisem zakochuję się w blogu bardziej i bardziej, zdjęcia Tosi obejrzałam już z milion razy… Jesteście cudowni, Wy i Wasz świat w drewnianym domu…
Powodzenia Julio,
A.
…a złote rady żeby liczyć do dziesięciu, też nie pomagają. Ja coś z tej bomby zegarowej to czasami aż za dużo mam 😉
Julia, ten – jak każdy Twój post, cudowny, z emocjami, taki prawdziwy.
Tosiula piękną dziewczynką jest, napatrzeć się nie mogę na Jej cudne włosy. A zresztą na oczy też. I na nosiu śliczny również. Tak bardzo sie zmieniła odkąd zaczęłaś pisać i pokazywać Wasz cudowny świat.
życzę wytrwałości, ściskam, Magda ♥
A ja sie tak chichotalam ze Antek sie przebudzil!!! Jak zwykle BOSKO!!!!! Pare minut przed przeczytaniem trafiłam przypadkowo na stronę sillyU i jestem zakochana wlasnie tez w tym cudeńku! Buziole dla Tosiulki ( boska jest )
No ja się wzruszyłam… ale to może przez te hormony poczatkowej ciąży, nie wiem sama.. bo też tak jakoś często mam że wsiadam na tego biednego męża i wysłuchuje On wciąż tych moich uwag, narzekań, przypomnień, upomnień… ale zdarzają się ostatnio te dni w których bardziej się staram, żeby być fajniejszą żoną, a nie wciąż tą zołzą…
A w tym samym czasie i on mógłby napisać post podobny. I ja to sobie w takich chwilach uświadamiam. I myślę, że no człowiekiem jestem przecież…
Tulę Tochę <3
Julka… Ale tak z raz dziennie odpuść sobie i fuknij….bo jak sie za dużo nazbiera to na koniec tygodnia sama ze sobą nie wytrzymasz;)
Mój Małż niestety nie zawsze cierpliwie wysłuchuje,wiec musimy sie pilnować oboje… Inaczej awantura o ścierke w zlewie codziennie gwarantowana;)
A potem żal …. Ze o taka bzdurę?
Cudownie. Pięknie i mądrze napisane. Zamiast rzucać wielkie słowa na wiatr, to każdy dzień, każdy mały krok jest wyzwaniem na nowo dla nas samych. Ja też tak robię – małe postanowienia – zamiast rzucać na głos, że już nigdy nie tknę słodkiego, to za każdym razem kiedy powstrzymam swoją zachciankę, to odczuwam mały sukcesik 😉 Tak rzuciłam palenie – zamiast rzucić od razu, to pomału się odzwyczajałam i pomogło. Wielkie słowa czasem rozpływają się w dniu codziennym, a łatwiej nam pomału, małymi kroczkami dążyć do bycia lepszym 🙂
O matko już 17, a postanowienia są i nie zarazem….oj i już rok nie ten ehh mały poślizg ;),
dzisiaj będę dobra tzn. przeklinać nie będę i zostawię te talerze w spokoju bo już się ich maciutko zrobiło, i niuni sukienkę wyprasuję, jedną coby się człek nie przyzwyczaił za bardzo, no i może jak czas łaskawy będzie to takową gwiazdkę jak Twa Tosieńka ma uda się spod maszyny wyciągnąć…może bo do wieczora daleko, a śnieg spadł a nie planowałam,a radość wielka i sanki wyciągnięte i pada cały czas ten śnieg nieplanowany i radość wielka…
Pięknie to napisalaś!!! Ty w ogóle pięknie piszesz!
Julia swietnie to opisalas,
a rozwiazanie genialne:-) dobrze tak konczyc dzien, czasami mam wrazenie ze do tych naszych M. to trzeba jak do naszych corek..
Ja na nowy rok postanowien nie mialam, nie zawsze udawalo mi sie je spelnic i pozniej zla na siebie bylam, w duszy wyzywalam, wiec w tym roku postanowien brak, pomyslow wiele:-)
i tak jednym bylo wlasnie bieganie, i co? i biegam!
i choc trwa to dopiero dwa tygodnie to chyba juz sie uzaleznilam, i ciebie do tego tez namawiam, pieknie u was wokol wiec jeszcze wieksza przyjemnosc,
Sciskamy Mocno:-)
Heh jakbym siebie widziała, tylko mój nie taki wyrozumiały ….. Mnie rano doprowadza do szału szelest zakładanej kurtki, wołanie małej po raz 10 „kupa mamusiu” kiedy już powinna spać bo 22 jest a dobrze wie, że wtedy ją wyjmę z łóżeczka 😉 Wewnątrz się gotuje bo tyle jeszcze do zrobienia ale staram się zachować spokój, choć u mnie o wybuch emocji nietrudno.
Ostatnio wracam do Twoich starych postów , przy jednych popłaczę , przy kolejnych zanotuję jakąś złotą myśl a jeszcze inne skłonią mnie do zmian , by być bardziej, mocniej , teraz. Doceniam to , że pokazujesz siebie prawdziwą , taką codzienną z przekleństwem na ustach 🙂 Post jak zwykle mistrzowski, czekam na Waszą książkę ( o tak !!) żebym mogła zasiąść wieczorem po takim całym dniu gdzie szczoteczka za głośna , koce porozwalane i dziecie jakby z innego obozu i oglądać , czytać i dumać sobie jaki fajny może być świat. Pozdrawiam.
Wszystkim sie podoba bo to takie prawdziwe i dotyczy chyba wszystkich mam:)Zdziwiło mnie troszkę bo zawsze jak czytam jakiś blog to wydaje mi sie że Rodziny blogujących mam sa takie idealne Dzieci takie fajniutkie grzeczniutkie i mężowie kochani… czasem warto napisać jak jest że nie zawsze idealnie:)
No kobieto, łzę zdławiłam w środku… wiesz czemu, prawda? Bo za bardzo tam siebie zobaczyłam i niby podskórnie obiecuję sobie, że tykać przestane to jednak ten sekundnik w głowie niezły chaos wprowadza. Od dzisiejszego popołudnia zaczynamy ferie, nie będzie pobudek o szóstej rano, pospieszania biednych, zaspanych, nie będzie prac domowych i ciągłego zerkania na zegarek… Może i mnie się uda- zmobilizowałaś mnie
Ja w ten rok jak zawsze z wieloma postanowieniami, a glowne to takie zeby choc jednego dotrzymac do 31 Grudnia. Jak narazie trzymam sie dzielnie, ale dam znac jeszcze raz po 25 Stycznia 😉 Wiesz, powiem Ci ze ktos mnie ostatnio zainspirowal i powiedzial zeby postanowiec na rok nie robic, tylko kazdego pierwszergo danego miesiaca cos zaplanowac, zrobic dla siebie, dla nich, moze cos razem, a moze tylko sama i bez nikogo. W tym miesiacu zaplanowala, ze po sniadaniu wlacza glosno muzyke i tanczy bez przerwy az sie skonczy. I to tanczy tak z przytupem wlasnie przy tej muzie na full. I mnie sie to bardzo podoba, bo to nie rzucanie palenia, czy dieta, czy cwiczenia ale fajny poczatek dnia, tak zeby akumulatory podladowac, troche sie obudzic gdy kawa jeszcze nie pomogla i zwyczajnie fajnie wejsc w dzien. Ty mnie dzisiaj tez zainspirowalas, bo ja tez na niego warcze, zlosc wyladowywuje, a jak juz cos wieczorem je i chrupie mi nad uchem to mam ochote zabic i w ogrodzie zakopac 😀 wiec sprobuje od dzis, choc juz rano bez buziaka wyszlam to dzien sie jeszcze nie skonczyl. Pozdrawiamy Wam 🙂
Wiedziałam! Wiedziałam, że Ty nie możesz być taka idealna i że swoje za skórą też nosisz ;P Że krzyczysz i fukasz (bo że klniesz to wiem już 😉 I w końcu doczekałam się tego nieidealnego posta 😉 he he
Ale i tak gdybyś miała okazję zobaczyć moje fochy na męża to byś stwierdziła, że jesteś aniołem ;P
Ja to żmija wredna jestem i też o byle g**no potrafię zrobić awanturę. I kiedyś mój Tomek reagował jak Twój Adaś – spokojnie czekał aż przejdzie, nie spinał się za bardzo, a teraz potrafi ryknąć na mnie głośniej niż ja! Ot co!
Zauważyłam niestety, że jak ja jestem spokojna i opanowana (też nie raz naciągając na siłę swoje nerwy jak stare obcisłe dżinsy na dupsko) to jakoś ta nasza miłość większa jest i wszystko łatwiej przychodzi. I wtedy nawet nie słyszę jak Tomasz z domu rano wychodzi, a tak to podobnie jak u Ciebie wszystko za głośno, nawet szelest jego kurtki powoduje skurcz grdyki ;P
(p.s. zdjęcia zrobiłaś przepiękne! )
Jakto dobrze ześ i Ty zwykłym człowiekiem jest i przyziemne uczucia masz iwkurzać sie tez potrafisz. I przyznam sie też, ze moja szczotak rownież mnie wkurza bo wyrczy jak wiertarka i mam wrazenie ze nawet sasiedzi wiedza ze myje zeby.
Ja też powinnam czasem hamować te moje emocje, bo sama zwariuję 😉
Ale ja nie robię postanowień od nowego roku, tylko z dnia na dzień, tak jest lepiej i właśnie bez przytupu, po cichu, wtedy najlepiej sprostać postanowieniom.
pozdrawiam
o rany – o mnie napisałas;-))))
bo i ja juz wiem, ze metoda drobnych kroczków jest lepsza od stumilowych butów – no bo kto ma takie buty? ja nie mam;-)
Dziękuje Ci za ten blog . Tak po prostu !
A ją uwielbiam Cię za to ze Ty zawsze pod prąd, ze jak wszyscy o postanowieniach to Ty sprowadasz na ziemię, jak wszyscy o metodach wychowawczych to u Ciebie sama prawda, jak wszyscy kuchnię z IKEI to u Was z drewna… I właśnie to jest piękne :-*
Haha, dokladnie dlaczego on tak dlugo wychodzi z domu i dlaczego musial koniecznie miec pierwszy dzien pracy, jak ja jestem chora, jak mnie bola wszystkie stawy, czemu zapomina o portfelu i telefonie?! A ja osa chodzaca, docinajaca, zaczepiajaca :/ A potem zrobi kanapke, albo pozmywa i mysle, ze po co tak gderam, po co sie na dzieci rano denerwuje, chlopa opitalam 🙂
Postanowien noworocznych juz dawno nie robie, w sylwestra spedzam wieczor jak zawsze, fascynujac sie, ze fajerwerki za oknem, a dziecinada spi slodko 🙂 Jesli przez caly rok sie g… robi to i lista postanowien nie pomoze, albo sie czlek przelamie naprawde, albo moze do kosza wrzucic!
Tosina pieknina, a kocyk faktycznie cacko 🙂
Znalazłam siebie w tym co napisałaś. Post daje do myślenia. Poruszyłaś bardzo ważny temat. Dziękuję, zaczynam pracę nad sobą 🙂
wiesz…
no tak, zwykle zaczynam zdanie /opowieść od „a wiesz”
a ty/ona/on/ inni skąd niby mogliby wiedzieć.
zmienić to ? chyba nie, to drobiazg, może nawet jakiś wyróżnik, jak się nie przyczepi zbyt mocno i nie nabierze charakteru drażniącego, by nie powiedzieć maniery :).
więc wiesz (no i zdania od „a więc” się nie rozpoczyna i stąd „a” połkłam ) – zaczęłam cię poznawać powoli, od kreski , rysunku, od tosi i zdjęć. i od razu gdzieś w środku, głęboko zapadłaś. bardzo.
dużo później , niedawno, chwilę temu znalazłam czas, by przeczytać. i …
ja zwykle mam za dużo słów, myśli, emocji, obrazów. a tu zapadałam się w ciszę. ona przerodziła w zachwyt. potem dopiero wypuściłam powietrze. i pomyślałam, że napiszę. ale tak naprawdę , to chciałabym z tobą wypić dzbanek zimowej herbaty i opowiedzieć o postanowieniach noworocznych zbieranych przez lata przez wszystkie bliskie mi kobiety . i o tym jak to ze lnem było czyli dlaczego (i jak) warto dbać o drobiazgi, i nauczyć się nie zwracać na drobiazgi uwagi. jak po ponad dwudziestu latach małżeństwa wciąż odkrywać/czarować/zaskakiwać siebie nawzajem i się przyjaźnić . i jak własne postanowienia , całoroczne, mogą zmienić życie innych. ale ja wiem, że ty to wiesz.
agnieszka
Ja mam dokładnie identyczne przemyślenia 🙂 Uśmiałam się, ale i łza wzruszenia spłynęła po policzku. Może właśnie dlatego, że ujrzałam cząstkę siebie. Taką zabieganą, poirytowaną i niekoniecznie w tych chwilach szczęśliwą… i może po trosze dlatego, że ja nie mam się na kogo wściekać… a bardzo bym chciała.
Przyciągasz, Julka! Niesamowicie przyciągasz! Musisz być niezwykłą osobą z piękną duszą ale i tym wszystkim, co nazywamy wadami. Jesteś jak My wszyscy. I to jest w Tobie takie ujmujące 🙂 Bardzo chciałabym Cię poznać osobiście…
Często też wracam do starych postów i się zaczytuję. I łezkę uronię… prawie za każdym razem. Mam swoje ulubione Twoje teksty i zdjęć ilość nieskończoną – z których ulubionych wybrać nie potrafię 🙂 Zawsze odnajduję w Nich coś, co dodaje sił i wprawia w zadumę…
Mogę spytać gdzie mieszkacie :)))?
… U mnie tez tyka i tyka ten minutnik od bomby co zaraz chyba wybuchnie :/ jak zawsze i u wszystkich pełno postanowień na nowy rok … Ale jak to zrobić jak czas przez palce przelatuje nie wiem kiedy .. A na koniec dnia ta myśl znowu NIC nie zrobiłam a taki ambitny miałam plan . Bo to wielkie NIC to masa rzeczy bez których wejść do domu niedalo by rady , sterty prasowania itd , przecież wiecie o czym myśle . Ale uśmiech mam na twarzy bo puzzle z Maja układałam i plastelina i kredki poszły w ruch bo bajki pod kocem długo czytaliśmy . Takie małe rzeczy a cieszą jak o nich pomyśle dzięki twojemu blogowi dostrzegam to bardziej .
Ach tak…te przytupy to takie częste…i te złe emocje także…(niestety). Każdy tak ma, nawet jeśli się przyznać nie chce – ważne że praca by coś zmienić trwa ;). Świetnie napisane…tak że lektura wciąga po uszy…tak wciąga, że mimo że czasu brak – siedzę teraz i komentarz skrobię;). Pozdrawiam cieplutko!
Wpis do przemyślenia. No i zgadzam się z Gosią, fajnie czasem przeczytać „nieidealnego posta”… i trochę jednak odetchnąć dzięki temu, że jednak czasem każdy tak ma. Nawet supermatki. 😉
I dziękuję za miłe słowa o naszych lulowych spodenkach! 🙂
I ja tak mam. Ma tak też i On… Tak zwyczajnie. Po ludzku. I ja tak mam, że wkurzam się jak chrupie i jak nie chrupie wkurzam się jeszcze bardziej, bo wtedy nadsłuchuję, czy głośno przełyka… I ta plama po szkalnce od kawy tak od świtu (bo kubków nie lubi) na tym obrusie wieczorem położonym…. Ale od dzisiaj to zmienię! Chociaż się postaram… Bo ta plama jest moim dopełnieniem. Bo te Jego oczy wciąż takie niebieskie…
Piękny post. Dziękuję. Cudowne zdjęcia. Cudowne. Pozdrawiam cieplutko.
No kurcze mój mąż to nigdy nie widzi że coś gdzieś leży. Ja potrafię się ze 100 razy schylić jak dziewczynki pójdą spać.
Mój mąż ma zwykle szczoteczke, właśnie po to żeby nas nie budził jak idzie na 6 do pracy 🙂
Takie postanowienia to przydałyby się każdemu z nas, ale nie raz w roku, lecz każdego wieczora :)) obiecać tak sobie i innym więcej cierpliwości, zrozumienia… Bo tak ciężko czasem zapanować nad emocjami… by zaraz potem żałować każdego niepotrzebnego słowa, a przecież można było się ugryźć w język :)) Świetnie to napisałaś. Zdjęcia piękne tradycyjnie 🙂 Pozdrawiamy serdecznie.
okiem-ani.blogspot.co.uk
Każdy czasem tak ma, że wszystko człowieka denerwuje, a wiadomo że najłatwiej na najbliższym otoczeniu rozładować emocje swe ….. no człowiek musi inaczej się udusi i jak tu sobie z tym radzić …
a to to to, najważniejsze to postawić sobie poprzeczkę na miarę swoich możliwości, małymi kroczkami, i głębszym oddechem czasem:)
Pled – CUDO !!
Żebyś mnie zobaczyła w akcji, idę o zakład, że jesteś anioł.
Konfrontacja by się przydała.
Do Warszawy się nie wybierasz ?
pozdrawiam i życzę udanego weekendu!
hehe ja Cię uwielbiam :))
cóż proza życia :> ważne, ze coś próbujemy, że staramy się zmieniać, to co złe 😉
Tosienkowe spodenki od razu rzuciły mi się w oczy – są śliczne! 🙂
Pozdrawiam ciepło zimowej Norwegii 🙂
Gacie boskie, kocyk boski. Tośka przeboska!
Wkurwy z przytupem zdarzają si i mnie. Milion najdrobniejszych spraw potrafi rozgrzać mnie do białości! Może i ja postanowię nieco zatrzymać to w sobie 😉
Wyjęłaś mi to z ust… Dokładnie wczoraj miałam taki dzień – chodząca chmura burzowa. Iiii, postanowienia takie same :)) Tak sobie myślę, że to już duży sukces, jeśli mamy świadomość własnych wad i słabości i przynajmniej próbujemy coś zmienić w tej materii…
Oj zupełnie jakbym widziała siebie 😉 chyba musze Twoją maksymę od jutra spróbować wprowadzić w życie 😉 przyjemniej nam będzie…
Pozdrawiam Iwona
Dziękuję Ci za ten post. Teraz wiem, że nie tylko ja tak mam, a po komentarzach nawet to, że jest nas więcej.. 🙂 Pozdrawiam!
trafiłam dzisiaj na Was po raz pierwszy i jestem zachwycona, nie mogę się oderwać od przeglądania archiwum, na pewno będę wracać 🙂
a przy okazji, pewnie często Cię o to pytają, ale jakoś nie udało mi się znaleźć, jakim aparatem robisz zdjęcia na bloga (ew. jakie obiektywy?)? wiem że sprzęt to nie wszystko, ale jakość powala a planuję zakup poważniejszego sprzętu 🙂
Ha, ha samo życie 😉 Pozdrawiam 🙂
Masz tak szerokie grono odbiorców, że zwykle nie miałam odwagi komentować, ale dziś, kiedy tak wiele wyczytałam w Twych słowach o sobie stwierdziłam, że muszę. I nie żebym wielce jakieś mądre myśli miała Tobie przekazywać. Po prostu czasami tak wiele daje to, że nie jest się w swoich odczuciach samemu. Ps. Wchodzi, wychodzi, wchodzi, wychodzi . . . o tak =)))
Nie mam w zwyczaju komentować postów ale teraz nie mogę się powstrzymać ! Macie jeden z lepszych blogów na jakie kiedykolwiek trafiłam. Cudowny ! Aż czuć to ciepło, miłość … a to w jaki sposób piszesz posty ! och ! nie mogę przestać czytać a przecież tyle mam do roboty dzisiaj … Gratuluje cudownego bloga, przepięknego domu ! właśnie wasz dom… idealny ? piękny ? – te określenia nie wystarczają by opisać go 🙂 ach rozpisałam się .. tak czy siak jesteście Zajebiści ! 🙂 hehe i z pewnością odwiedzę waszego bloga nie raz 😉
Pozdrawiam
Trafiłam na Twojego bloga 3 dni temu, jestem aż zła , że dopiero teraz! Dwie noce spędziłam na czytaniu wszystkich poprzednich wpisów, zabrałaś mnie do swojego pięknego świata.. Świata, w którym otaczasz się cudownymi ludźmi, przepięknymi przedmiotami. Wychowujesz tak śliczną córcię, przenosisz się i pochłaniasz cały ten „maleńki” dziecięcy świat. Cudownie się to czyta, takie piękne życie, historię. Sama nie mam jeszcze dzieci, dopiero zaczęłam studia, ale strasznie wciąga mnie twój blog. Nie czytam dlatego, żeby podpatrzeć ciuszki, zabawki gadżety. Czytam dlatego, że czerpię inspirację z twoich słów. W moim dopiero rozpoczynającym się dorosłym życiu, już w te 3 dni wprowadziłaś wiele pięknych słów, obrazów. Dałaś chwile do pomyślenia o tym, co w życiu ważne.. Zostanę tu na dłużej. Dziękuję.
PS Nie mogę oderwać oczu od Tosi. Wyglądacie na takie szczęśliwe będąc razem. Chciałabym, aby i mnie kiedyś spotkała taka radość. tak cudowne macierzyństwo.
Całuje i ściskam wirtualnym uczuciem was obie.
Do tego co masz dodaj jeszcze jedną istotek i od świąt szczeniaka, i tarrraam witaj w moim świecie Julio. pozdrowienia ślę
Hahaha! No tak, ten kabel od odkurzacza wolno się wciągający to do obłędu doprowadzić może 😛 Ale ta złośliwość tego grata sprzątającego też moją równowagę zaburza 🙂 I jeszcze to, że w mym domu rodzinnym, gdzie ja odpocząć przyjeżdżam to ósmej nie ma a tam telefon rozbrzmiewa, dziewiąta na zegarze dochodzi a dzwonek do drzwi z pięć razy zabrzmieć już zdążył. A około szóstej to szuflować ten śnieg z chodników przecież trzeba. No a ja przecież tylko w te dni wolne wyspać się chciałam, do południa w łóżku wylegiwać się chciałam. No żeś ty, jasna cho….! 🙂 Ale i tak za nic wyjeżdżać stąd mi się nie chce, choć ten lont od tej tykającej bomby już odpalony. A dłuższy już czas, gdziekolwiek jestem rano ze snu wyrwana zastanawiam się, czy to ja nienormalna jestem, że do drzwi zamykania klamki używam. Przecież to pchnąć, tak dopchnąć, trzasnąć wystarczy i zamknięte. A ja głupia klamki używam:P I tak tyka i tyka i bum! Tylko wiesz Julka ja tak myślę, że te największe bum to spada na tych, którzy ten wybuch wytrzymają i chyba sami gdzieś w podświadomości myśl mamy, że ten wybuch obłędu codzienności nie zniszczy naszej miłości. Bo tak mi się zdaje, że najsilniejszą tarczą chroniącą przed tą tykającą bombą jest miłość ta bezgraniczna..
a dlaczego nie ręczna szczoteczka? nie zaśmieca środowiska plastikiem i bateriami…
Jakie to prawdziwe! Każdemu się zdarza ale mało kto się przyznaje.. U mnie ostatnio herbatka uspokajająca z kalmsami na zmianę..
A Tośki paszki miodzio – jak mojej Niny, aż się chce w nie prykać 🙂
Jula! a dzidzia to nie gnieździ się tam w Tobie przypadkiem? 😉
Oj tak, to poranne zbieranie się męża do pracy też mnie często doprowadza niestety do furii. Chyba podobnie jak ty muszę nad sobą popracować 🙂
Jak dobrze, że Tu jest normalnie …, prawdziwie i swojsko 🙂
Ściskam
O.