Kupiłyśmy bluzeczkę. Z chmurką. I przyszła. Cudna. Taka jak uwielbiamy. Prosta, milusia w dotyku, klasyka, nasz kolor ( oprócz szarej jest jeszcze pudrowy róż).
Lubie drobnostki, które wydają się nieistotne a istotnymi wielce się stają. Mówię o metce. Zawsze gdzieś drapie, przeszkadza, wyciąć dokładnie trudno.
A tu meteczka z materiału bluzeczki. Nie przeszkadza a uroku dodaje. Oj jak ja kocham takie drobnostki. Zatapiać się w mało istotnych dla świata pierdołach..
I bluzka już widzę, z rok w naszej pralce co chwila wirować się będzie. Teraz jest fajnym, luźnym motylkiem, z rękawami do nadgarstka lub do łokcia, a za rok krótkim rękawkiem.
Jest szeroka, luźna. Do szortów, jeansów, spódnic (właśnie… mają cudne spódnice, koniecznie muszę dokupić jak To zrobi pierwsze kroki. Apropo’s kroków teraz w zakupach chodzik z moovera w planach… sfotografujemy też oczywiście 🙂 ).
I mój mąż nawet bluzeczką z chmurką się zachwycił. Piorę i zakładam… Obym tylko w zbyt szybkie znudzenie nią nie popadła…
Wtedy kupię pudrową… 🙂 No i… szyją takie same dla Mam. Bluzki, spódniczki tutu..
Na razie się powstrzymuję bo szafa mi pęka… ale na jak długo wystarczy mi sił… ? 🙂
W związku z chmurą…
„Z wielkiej chmury… mały deszcz…”
Pamiętam jeden z zimowych, deszczowych dni. Ulice pełne brudnego śniegu. Szarość i nostalgia. Samochody przystają by oszczędzić przechodniom brudnego prysznica.
A ja mam wrażenie jakby przy mnie każde auto wręcz przyspieszało. Jakby każda kropla z nieba biła z wyjątkową siłą we mnie. Jakby plucha na chodnikach moczyła moje buty z mocą wodospadu, nie zważając na żadną skórę, gumę, klej lub nitkę…
Idę.
Ze spuszczoną głową.
Łzami jak grochy.
Wciągając katar nosem.
Ręce marzną, a w nich karta telefoniczna (bo to dawne czasy były…) .
Ciągnę za sobą te coraz cięższe trzewiki do najbliższej budki telefonicznej…
I już mi obojętne się staje czy zdążę na tej przerwie czy nie…
Już mi wszystko obojętnieje. I ryczę coraz bardziej. Kataru już nawet nie wciągam tylko rękawem obcieram.
Jest. Ze strachem wkładam kartę i wybieram numer. Wiem, że odbierze bo w domu akurat jest. Zapewne już tam obiadem pachnie…
Odbiera.
– Haaaaalo… Mamamamamo… Bo bo bo… ja dostałam jedynkę… z chemii na półrocze… (trudno i niezrozumiale wypowiadam te słowa bo tak chyłkam)
– Czekaj dziecko, jeszcze raz bo nic nie rozumiem..
Jak jeszcze raz – myślę – jak te słowa tak bolą. Nie przejdą mi jeszcze raz przez gardło…. Ja dziewczynka z małej, zapomnianej przez wszystkich wsi jadę w wielki świat… Bo zachciało mi się kariery teatralnej robić. I to jedyne liceum w Polsce odnalazła moja rodzina. I ja się tam dostałam. I te pieniążki rodziców za które co miesiąc opłacam internat, jedzenie, przyjemności… I to, że Oni stanęli na głowie żebym ja… żebym ja mogła marzenia spełniać… a ja jedynkę…
I już słyszę w głowie te słowa… „dziecko, my dla Ciebie tyle, a Ty sie nauczyć nie możesz, co masz innego do roboty. uczyć się jedynie. Tatuś sobie flaki wypruwa na Twoje wykształcenie. Wszystkie dzieci do wsi obok poszły.”
Ale powtarzam do tej słuchawki raz jeszcze…
-Mamo, bo Ona mi jedynkę z chemii na półrocze postawiła – i już łkam tak głośno, że chyba cały Kraków słyszy, że w tej żółtej budce telefonicznej taka tragedia..
A w słuchawce spokojny głos Mamy..
– Córeczko, ale przecież jedynka to nie koniec świata. Przyjedziesz na ferie, pouczysz się i poprawisz. I już nie płacz tam, bo ja jestem daleko i serce mi chce pęknąć bo nie mam jak Cie przytulić i pocieszyć.
…
I jakoś tak do dzisiaj po tych Jej słowach milczę… bo ja nie wiem co powiedzieć…
Przyszły ferie. Ja nadrobiłam zaległości. Poprawiłam. A na świadectwie maturalnym jako jedna z kilku osób mam „dobry”. Lepszych ocen nie było…
I może ta ocena to odpowiedź. Może gdybym usłyszała to wszystko czego spodziewały się moje myśli to dziś nie tak wyglądałby mój świat.
Bo miłością, ciepłem, spokojem można wygrać o wiele więcej. Tylko skąd Ona zawsze to wiedziała… że tymi słowami zbuduje we mnie taką siłę.
Bo wiedziała zawsze.
Gdzie kupić, w jakiej kolejce trzeba stać, gdzie szukać tej mądrości. Życiowej mądrości.
Daj mi Mamo choć odrobinę, odkrój kawałek i podaruj mi bym mogła dla mojej To zbudować taki świat…
Bo z wielkiej chmury mały deszcz, gdy najbliżsi wielki parasol mają…
bluzka – kids on the moon
shorty – h&m
spinka i bransoletka – kollale
fotografia: szafatosi.pl
Jak zwykle super tekst, dzięki czemu ten blog staje się o wiele bardziej wartościowy:)
A widzę, że Twój od pierwotnego pomysłu odbiegł bardzo 🙂 I na plus. Uroczy 🙂
Ja wiem czy odbiegl..moze ja po prostu jeszcze nie wiem do konca do czego sluzy wyprawka i co sie w niej zawiera;))Ale przeciez nie bede pisac o pampersach:) pozdrawiam
Czy ja dobrze rozumiem? Mam przyjemność z Pauliną PW ? 🙂 Jeżeli tak to mówię o wizualnej kwestii bloga. Co do wyprawki wiesz wszystko co można wiedzieć, aż podziwiam.
Hmm..nie Paulina PW..,Maja:)
Maju, przepraszam Cie bardzo! Jakoś mnie zmyliło i myslałam, że to bloga Pauliny, która już miała stworzoną strone a tu inna.. A to po prostu Maja jest! 🙂 Bardzo ładna stronka!
i znowu ciarki miałam. Nie znam tego o czym piszesz, ale wierzę w każde słowo, dzięki:)
Wiesz ile jeszcze takich wspomnień i historii w mojej głowie… Może kiedyś je jeszcze opowiem..
Przyznaje ze dużo bardziej skupiłam się na tekście o mamie niż na Tosi 🙂 chociaż wygląda cudnie… tekst piękny i zazdroszczę, nie każdy ma takie wsparcie i dostaje taki dar – pewność siebie i odwagę płynącą z miłości. Tylko jak przekazać to dalej? Wydaje mi się że słuchać serca i być.
Jak mówi moja Mama, nie wychowywać tylko dawać przykład. Może nie przekazywać tylko być wspaniałym człowiekiem… Dokłanie „być”..
A gdzie można kupić te super ciuszki kids on the moon??
Na dole pod wszystkimi fotkami jest napisane – kids on the moon – kliknij w ten napis 🙂
Cudownie ubierasz myśli w słowa.. jestem zachwycona, będę tu zaglądała częściej.. tekst 'mamą być..’ zawisł w rameczce nad biurkiem.. bo chcę być właśnie taką mamą.. ciepłą, kochającą.. żeby któregoś dnia moje dziecko napisało tak o mnie..to ma przypominać, że czasami najmniejsze rzeczy, drobnostki dnia codziennego sprawiają największe radości..
W ramce? nad biurkiem? Aż mi się łezka pojawiła z wzruszenia… Dziękuję
Tak podczytuję ten Twój blog od jakiegoś czasu (trafiłam przypadkiem) i już od kilku notek siłą się powstrzymuję przed komentarzem. No bo ja taka obca, a tu takie ważne, intymne sprawy. Ale dzisiaj już się nie powstrzymałam, bo łzy się pokulały przy słowach o Mamie i jedynce z chemii. I chciałam Ci tylko powiedzieć, że nie musisz stać w żadnej kolejce po mądrość, bo już ją masz. Nie dlatego, że prowadzisz fajny blog, robisz super zdjęcia, piszesz mądrze i pięknie, ale dlatego, że dostrzegasz rzeczy, o których inni nie mają pojęcia, bo wydają się małe i nieistotne, a tak naprawdę stanowią podstawę naszego życia i tego, kim jesteśmy. Więc jeśli chcesz być dobrą matką dla Tosi, to po prostu pozostań sobą. Tego Wam z całego serca życzę:)
o Boże! ale mnie rozczuliłaś, spłakałam się jak głupia 🙂
Wracam do tego komentarza już któryś raz… Tak mnie nastraja pozytywnie, tak mi się robi fajnie na serduszku.. tak się rozpływam.
To tak, jak ja do Twoich wpisów:)
🙂 :*
…i znów na wieczór myślę ,przeczytam sobie co tam u Tosi i jej mamy 🙂 Oczy mi się szkliły ,tak bardzo lubię czytać co piszesz ! Wspaniałe jest to że mogę sobie wszystko pięknie wyobrazić ,a gdybym Cię znała nie byłoby to tak ekscytujące.
Tajemnica jest w każdym z nas .
Właśnie… tajemnica..a ja nigdy nie potrafiłam być tajemnicą. zawsze jak otwarta książka… 🙁 Co w sercu to na języku..
Masz niesamowity talent do pisania… Jak się czyta Twoje posty to (wiem powtarzam się:) łza się w oku kreci…
Pisz,pisz zawsze pisz! Pisz do końca życia i jeden dzień dłużej 😉 i na pewno zawsze będą Ci którzy będą Cie czytać!
A wiesz, że przez 4 lata Pani w Liceum od Polskiego mnie gnębiła i za wszystkie wypracowania dostawałam jedynki…Tak nienawidziła mojego stylu pisania… 🙁 Czyli rozumiem, że życiowe wycinki mają być przemycane na szafie Tosi… ? 🙂
zdecydowanie tak!:))
Nie możliwe! Co to za nauczycielka??!! Prześlij jej adres bloga! 😉
stara panna :)) z kotami mieszkała i jak oddawała wypracowania to kocie łapy były odbite. włosy miał gumką recepturką związane 🙂
a podaj mi proszę „szafeczko” adres sprzedawcy czapeczki na allegro. jest boska!!
Jaka ona rozkoszna :))))
pyzia pończoszanka na zdjęciu górnym po prawej 🙂
http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=337017 to jest adres do rzeczy które obecnie sprzedaje… ale jak widzę czapeczki brak, może jeszcze będą 😉
Może ta nauczycielka zazdrosna była, że sama tak nie umie pisać 😉
ale jaja 🙂 Ja uwielbiam tą babke na allegro. mnóstwo od niej kupuje 🙂
Ja też ją uwielbiam 😉 Własnie przymierzam się do nowych zakupów od niej 😉
Oj,widzę,ze mam zaległości.Dzisiaj zbyt póżno,żeby czytac i komentowac TAKIE TEKSTY.Na to musi być odpowiedni czas i pora. Zatem do jutra. Już wiem,co będę robić z rana…:)
Czekamy z utęsknieniem :*
No to przeczytałam.I znów łezka mi się w oku zakręciła.Po raz kolejny potwierdza się teza,ze co włożymy do szuflady,to z niej wyjmiemy.Ile znaczą słowa rodziców wypowiadane do nas w dzieciństwie,jak bardzo od tego zależy,jakimi ludżmi bedziemy w przyszłości-o tym nie kazdy z nas myśli.Czy będziemy radosnymi ludżmi,którzy budzac się rano mówią”dzień dobry Boże”,czy raczej”Dobry Boże-dzień!”To,czy życie nas cieszy,czy wręcz przeciwnie jest składową naszych doświadczeń z dzieciństwa i tego,w jakim domu wyrośliśmy.:)Byłabym najszczęśliwszą z matek,gdybym wiedziała,że moi synowie myślą podobnie. Mam nadzieję że tak jest.Piękne wspomnienie,piękna refleksja i w tym wszystkim mały Tosik,który na razie nie bardzo wie,co jest pięć i nie ma swiadomości,że ma ogromną szanse byc szczęśliwym człowiekiem.Amen. 🙂
nic nie szkodzi, wszak to internet, pomyłki się zdarzają:)
Uwielbiam Ciebie od pierwszego przeczytanego posta!!
Twoj blog jest dla mnie taka perelka w morzu blogow!! Cudownie piszesz i w cudowny sposob przekazujesz to co najwazniejsze jest i dla mnie wlasnie!! Bede tu zagladac czesto !! Sama jestem mama, tyle ze, czworki dzieci i w tym codziennym zabieganiu staram sie zatrzymywac jak najczesciej, celebrowac chwile, byc mama ktora rozmawia i kochac swoje dzieci najbardziej. Wszystkie razem i kazde z osobna.
A coreczke masz przesliczna:)
I dzieki temu wpisowi ja odnalazłam Twojego bloga i zamiast się cieszyc weekendem wyjazdowym z mężem bez dziecka to ja nadrabiam zaległości i czytam Twojego bloga 🙂 Na szczęście mąż jeszcze śpi 🙂 Juz ubóstwiam. Twojego bloga za Twoją czwórkę, za sposób pisania, to o czym piszesz, za zdjęcia, za Amerkę. Dziekuję Ci, że dzięki temu że napisałaś ja mogę zaczytywać się w Tobie!! A jak Ty kocham czytać.. Ściskam Ci mocno bo juz czuję jakąś niezwykłą więź między nami. 🙂
Ja wczoraj wieczorem przeczytalam wszystko co napisalas! Obejrzalam wszystkie zdjecia ! Przejrzlam wszystkie piekne torebki Twojej przyjaciolki!! Sprawdzilam czy ktorys ze sklepow internetowych wysyla do Stanow maskotki Wallaboo !
Tyle ze zrobilam to zbyt szybko, w pospiechu i teraz powolutku bede wracac do kazdego posta z osobna! I sie delektowac! Bo sa piekne i wzruszajace i troche takie jakby moje 🙂
Poryczalam sie, pieknie piszesz i dokladnie tak jak ja lubie, niby to moj jezyk ale napisac to juz bym ja nie umiala 🙂 Jak jak bym chciala miec taka Mame, taki parasol…