-i jesce to – wskazuje paluszkiem, i w tym samym czasie patrzy na mnie tymi czarnymi ślepiami. Patrzy wymownie. Dookoła twarzy kołyszą mu się jego jasne, cherubinkowe loki. Do swojego koszyka napakował już czekoladowy batonik, gazetkę z ludzikiem lego, herbatniki i sok. Rozgląda się za czymś jeszcze, choć przed wejściem obiecywał – tylko jedna zec. Obietnice szybko ulatują z pamięci pięciolatka w konfrontacji z taką ilością kolorowego cukru pod różnoraką postacią.
Na ostatniej prostej pokazuje paluszkiem na kolorową zdrapkę. Szczęśliwy los. Wielka loteria.
Pani sprzedawczyni widząc, że mnie nie namówi, ratuje sytuację tłumacząc, że zdrapki sprzedawane są tylko rano. Było popołudnie.
Powoli, z koszyka wyciągam zakupy i kładę na taśmę.
Zielona herbata. Mleko. Drożdże.
On wciąż pilnie przygląda się kolorowym obrazkom obiecującym szczęście. Słoń. Czterolistna koniczyna.
Wyciągam. Masło. Jabłka. Przyprawa Curry.
Jeszcze raz zerka na mnie, aby upewnić się, że nie kupimy.
Ryż. Imbir. Cytryny.
Wszystko. Z dna koszyka wydobyłam swoją szmacianą siatkę na zakupy, kluczyk od auta i portfel. Patrzę trochę na Niego i trochę na to co pakuję do torby.
– Wiesz synku, my w życiu wygraliśmy już wszystko. I nie ma w tych losach nic, co mogłoby się nam przydać.
Kiedy podnosi swoją małą, chudą nogę na wysokość klatki piersiowej aby postawić ją na jeszcze wyższy próg auta, rozpoczyna się w mojej głowie myśl…
Czy już wiesz synku jaki los trzymasz w ręku gdy zasypiasz obok Babci z daleka?
Gdy słyszysz z okna kuchennego tej Babci z bliska – „naleśniki do odbioru”?
Gdy przemierzasz z Dziadkami leśne ścieżki, palisz ogniska wielkie jak do nieba?
Czy już wiesz synku jaką zdrapkę Twe małe paluszki zeskrobały z wygraną, gdy biegniesz co noc ze swojego pokoju, wprost do naszego łóżka? Po sosnowej, gładkiej, ciepłej podłodze?
Gdy oddech masz miarowy i nic snu Twego nie mąci…?
Nad ranem otwierasz oczy i widzisz Mamę. Całą i zdrową. Za oknami kołysze się las.
Czy wiesz synku mój jak dużo wygrałeś wczoraj? Przy owsiance z bananami i syropem klonowym?
A ten „złoty los”? Ten, gdy w domu gwarno? I ten gdy w domu cicho?
I gdy do piekarnika nos wkładasz, a ja mówię – uważaj, jeszcze gorące.
„Deszcz nagród” w ciepłym aucie, bezpiecznym foteliku. Ściągniętych butach gdy zaśniesz i kocyku na tych wiotkich kolanach. I piciu zaraz po zbudzeniu.
Ja wiem synku, i może Ty też kiedyś przypomnisz sobie ten los, w którym jest ten spokój i ciepło Twojego Taty, gdy tracisz cierpliwość, gdy masz ochotę się wściekać i krzyczeć. To taki los, który jeszcze nigdy nie był przegrany. Choćbyś nie wiem jak bardzo chciał i cokolwiek nie zrobił, to On przytula Cię mocno, głaszcze i mówi spokojnie i z czułością…
I tutaj muszę Cię zmartwić… Zawsze w tej konfrontacji z Tobą wygrywa… Odpuszczasz i wyciągasz małe rączki na Jego szyję… Choć tak naprawdę to Twoja wygrana. To Ty otrzymałeś tego właśnie Tatę.
Nie, w tej zdrapce na sklepowej wystawie go nie ma Synku…
W losach „czterolistna koniczynka” otrzymałeś buziaki na dobranoc od swojej siostry.
Gilgotki i te wygłupy od których cała łazienka wysmarowana jest malinową pastą do zębów. Ten los jakby zapachowy.
Ten pod tytułem „złoty deszcz nagród” to chyba odpowiedzialny jest za te dwie zdrowe nóżki. I zwinne rączki. Za serduszko co dudni i stuka jednako. Za uszka co słyszą, za oczka co widzą.
I nos, co czasami z niego gil zimowy leci. Za paluszków dwadzieścia. Za loków wielką chmarę.
„Mój pierwszy milion” to klocki, które jak wielkie wieże układamy… A gdy się wielka wieża przewraca, to bijemy wszyscy brawo. To rower, który na patyku Tata pcha. To autko, które gdy błogo śpisz, Tata z podwórka do garażu chowa, a rano mówi – musisz dbać synku o swoje rzeczy. Ten milion to pełne półki gier planszowych, gdzie graczy potrzeba czterech, a Ty ten skład zawsze masz.
To Twoje zeszyty z ważnymi sprawami …. M O T H P A B T M O 8 – które zapisujesz z tak wielką powagą…
Twój los synku wygrany, to ta zielona herbata, mleko, drożdże, masło, jabłka, przyprawa curry, ryż, imbir i cytryny…
A po drodze wyciągniesz tych losów jeszcze dziesiątki, setki i jeszcze więcej… a potem kolejne.
Jadąc rowerem już bez taty, grając w grę jedynie z dziewczyną.. Będąc w ciepłym górskim schronisku i z zepsutym autem w mroźną noc…
Pamiętaj synku o każdym swym losie wygranym, trzymaj już zdrapane między grubymi księgami, równo, aby rogi się nie pozaginały. Czasami do nich wróć. Popatrz. Przypomnij sobie. Nawet gdy po wielu przeprowadzkach gdzieś zaginą, zawieruszą się, to ja Ci powiem… to są takie losy, takie zdrapki Synku, których człowiek zgubić nie zdoła… Jeśli tylko swego serca i rozumu nie zatraci.
Pamiętaj synku o każdym swym losie wygranym, a nie przegrasz nigdy.
Chodź, rozpakujemy zakupy. Zrobię buchty i herbatę z imbirem.
😥😥😥…
Ju no!!! Bo o tym trzeba przypominać, trąbić.
To tak ciężko wtłoczyć do krwi, często musi nas coś uderzyć, pacnąć, żeby znów na drogę wrócić.
A ja sam będziesz po niej szedł to i za rękę tę drobnicę poprowadzisz i dasz im wolność.
Zawsze będę za Was dziękowała, zawsze
O patrz, Ty miałaś ostatnio fajną zdrapkę przy wypadku. Że tylko auto. Że Ty cała i zdrowa. To była piękna wygrana. Love.
ja od tego dnia zdrapuje po jednej czterolistnej koniczynce dziennie, małe zielone drobne chwasty dobrze je zauważać
Julia…
Wzruszyłam się…
Po policzkach spłynęły łzy…
Bo wiesz ja tez wydrapałam sobie tyle wygranych losów…
zdrową rodzinę… wspaniałych synków… męża cudownego…. ciepłą podłogę w domu przy polu i herbatę miętowa… wymieniać mogłabym do rana…
a czasem zapomnę o tym i chciałabym zdrapać kolejny…
Dobrego dnia Julia dla Was!
No to jak zaczniesz zdrapywać kolejny to wrzuć go w kąt i myśl sobie „a srał to pies” 🙂
Chyba, że chcesz spróbować i żalu nie będzie gdy wygrany się nie okaże. 🙂
Ściskam Cię Ewciu Moja :*
Alez mnie za serce zlapalas…!
Dziękuję Natalko.
Tekst bardzo wartościowy, mądry i w dobie obecnych czasów bardzo potrzebny. Mam mętlik w głowie po jego przeczytaniu i dlatego ciężko mi coś więcej napisać. Dziękuję jednak za ten wpis. Pozdrawiam Agnieszka.
Dziękuję za Twój komentarz. To taka nagroda. Zresztą najcenniejsza.
Czy wspominałam kiedyś, że Cię lubię?🥰
Ach Kasiu <3 :*
Kończę czytać i mam ochotę napisać „ I love u”
Jak obuchem w łeb …. taka ze mnie maruda ostatnio, i po co ?
Dziękuje
Takie wpisy zawsze mnie strasznie wzruszaja i poruszaja.
Moze to najwazniejsza zyciowa umiejetnosc: umiec zauwazac te swoje wygrane losy.
Myślę, że najważniejsza… Kiedy przypatruje się ludziom, którzy naprawdę je widzą i czerpią z nich radość to tworzy się takie życie… Nie zauważają, bo należy, bo trzeba, bo wypada doceniać… Tylko gdy z serca szczerze widzą…
Piękne! Przypomniałaś mi ile losów w życiu wygrałam. Dziękuję!
Prawda? To niesamowite ile każdy człowiek każdego dnia wygrywa, a nic sobie z tego nie robi…
Zamiast się po prostu cieszyć… 🙂
Przepięknie napisane. Czekam, aż zbierzesz swoje posty w książkę „lekcje życia”😊 żeby wracać do nich wieczorem w fotelu. Bliskie mi Twe słowa, może dlatego, że myślę tak samo tylko nie umiem tego tak pięknie ująć. Tak dźwięcznie, że słychać ten tupot stóp na sosnowych deskach 😊 dobrego dnia!
Dziękuję Aguś.
Myślę nad trzecią częścią moich książek z serii blogowych wpisów. Już się chyba nazbierało na kolejną część.
Może na wiosnę.
Ucałowania.
Julka, jak Ty to cudnie napisałaś… Piszę moim dziewczynkom listy na urodziny, chowam do pudełka, bo kto wie ile czasu mi zostało, niech wiedzą, co było, jakie były one, jak się nasze życie toczyło … i jak czytam to co napisałaś, to płakać mi się chce, bo tak bardzo to widzę ale poskładać tak myśli nie potrafię.
Mało mnie ogólnie w internecie ostatnio, wiesz… mieliśmy włamanie do domu. Mąż zapomniał alarmu załączyć, wszedł taki jeden gnój o 3 jak wszyscy do góry spaliśmy, a noc wcześniej szłam córce ciepłe picie o tej godzinie zrobić. Tej nocy się nie obudziła. Boję się, i usunęłam wszystko z Instagrama i na Fejsbuku mam tylko profilowe i jedno stare i nie chcę zaglądać i nie chcę się interesować tym co inni mają, robią bo chcę się skupić na tym co u mnie. Muszę się nauczyć w szachy grać, bo starsza w szkole ma i pokochała całym sercem, szczególnie jak po zmarłym dziadku odziedziczyła najpiękniejszy zestaw na świecie. Bo młodsza ciągle chce warzywa sprzedawać, a do tego klienci jej potrzebni. No i ja mam ochotę na film pod kocem a nie stale z telefonem w ręce. Tylko potem zapominam zajrzeć co nowego u Ciebie. a potem nadrabiam. I wiesz co, taka dumna jestem z siebie że skierowałam swoją energię na inne tory. Życzę Wam zdrowia tej jesieni i ściskam! Monika
Zawsze gdy napiszę posta związanego z naszym życiem, to największą radość daje mi właśnie ta świadomość…
To o czym piszesz.. Że zostawiam dzieciom te słowa. Bo Kto wie ile będziemy żyć, ale też ile zdołamy Im opowiedzieć, ile zapamiętają, ile my sami pamiętamy…
Mieć taki pamiętnik Mamy, albo takie listy… to jest bezcenne. Co ja bym dziś za to dała..
Internet.. Wiesz Monia, moja praca to internet. Nie mogę się od niego odłączyć. Ale kiedy patrzę na ludzi obok. Na tych, którzy w internecie nie pracują, a ile patrzą w ten telefon to jestem z siebie dumna.
Dlatego nie prowadzę instastories, bo już całkiem zabrałoby mi to moje życie. A ja nie chce.
Nie mówię, że nigdy nie zacznę, ale na razie się wzbraniam.
Chcę żyć życiem.
Czasami sobie myślę o tym o czym piszesz.. Myślę, że taki złodziej to akurat nie ma nic wspólnego z mediami społecznościowymi.
Wiadomo, że mamy alarmy, kamery. Jak Ktoś będzie coś chciał zrobić to zrobi. Nie możemy też wpadać w skrajności. Ale rozumiem Twój strach teraz i przemyślenia.
Wiesz Monika, napisałaś mi tutaj najpiękniejszy komplement. Bo jeżeli Ktoś dziś rezygnuje z internetu, w którym jest wszystko i zostawia sobie mnie to… ja nie wiem czym sobie na to zasłużyłam. Dziękuję Ci z całego serca.
Co roku robie sobie przerwę od internetu. 3 tygodnie. Są wspaniałe.
I kup mi proszę przy najbliższej okazji, u tej młodej sprzedawczyni, pomidorki koktajlowe, bo przymrozek mi wszystkie zabrał.
Ściskam i dziękuję.
Cudownie Julio….Jak zwykle z resztą…łezka po policzku spłynęła. Pochylam głowę i wdycham zapach mojego synusia….to trzeci, szczęśliwy los…poruszasz najgłębsze struny w naszych sercach. Dziękuję Ci że jesteś 😗
Dziękuję :*
Prawdziwe. Nasze dzieci mają wszystko. I marzenia też mają. O wciąż nowych zestawach lego, choć te co są w domu to całą podłogę w pokoju zajmują gdy rozsypane. Mają ciepło w domach, rodziców na zawołanie, miejsce w szkole czy przedszkolu.
Bezcenne.
Wczoraj oglądałam „Nasz Nowy Dom”, widziałaś kiedyś? Kiedy matka z czwórką dzieci w jednym pokoju, kuchenka do gotowania obiadu w przedpokoju ciasnym a deski do krojenia w łazience. W tejże łazience też pranie ręczne w wannie. Bez pralki bo nie ma, bez taty by zmarł ale z taką ogromną miłością. Choć jeden śpi na podłodze, inny w małym łóżeczku a trójka razem na wersalce. Ile miłości w tym domu, wzajemnej pomocy i szacunku. I oni mieli wszystko. Program zadbał o ich wygodę, bezpieczeństwo i radość.
Ja wciąż słyszę- mamo, chcę mieć swój pokój, mamo playstation, mamo to i tamto. A przecież nie ilość pokoi się liczy a miłość jaka jest w tym domu.
I te losy dane naszym dzieciom i sobie.
tak, czasami to oglądam bo moja Tosia to lubi i patrzy na to. A ileż razy żeśmy się popłakały z tymi ludźmi na koniec… 🙂